Dlaczego diety odchudzające nie działają?! Sekret o którym się nie mówi..

Dlaczego diety odchudzające nie działają?! Sekret o którym się nie mówi..

Z dietami jest dokładnie tak, jak z ideologiami i religiami. Jest dziesiątki, lub nawet setki rozmaitych diet. Tak samo mnóstwo lub nawet więcej jest ideologii i religii. No i każda ideologia i religia uważa siebie samą za jedynie prawdziwą, a wszystkie pozostałe – za fałszywe.

Z dietami jest tak samo. Mają swoich bogów (twórców – np dietę Kwaśniewskiego wymyślił niejaki Kwaśniewski). Mają swoich pomniejszych apostołów i ideologów. Np trenerów fitness, blogerów, czy dyskutantów gorąco namawiających do ich stosowania. No i mają miliony wyznawców, czyli stosujących diety ludzi.

Jednym dana dieta bardzo pomaga, innym trochę mniej. Innym nie pomaga w ogóle. Innym zaś nie pomaga i na niej tyją (i jest ich większość niezależnie od diety, SIC!). Jeszcze inni nie tylko tyją na diecie, ale doprowadzają swoje zdrowie do ruiny i lądują w szpitalach. A to przecież jedna i ta sama dieta. I nie jest ważne czy to dieta Kwaśniewskiego (mięsna), czy to wegetarianizm, weganizm, paleo, bezgluten, niskowęglowodanowa..

Zawsze jest ten sam schemat. Ta sama dieta, i skrajnie różne reakcje. Najczęściej diety jednak nie działają. Na świecie są miliony milionów ludzi, którzy próbowali już dosłownie wszystkich diet. Od tych super mięsnych, po jakieś bezglutenowe, paleo, aż po te skrajnie roślinne. I nic, zupełnie nic to nie dało. Wniosek jest jeden: działa tu jeszcze jeden czynnik. Czynnik pomijany w niemal wszystkich dyskusjach na tematy dietetyczne.

I jest to zrozumiałe – bo podejście które zaraz zaprezentuję, wywraca do góry nogami i totalnie rozpierdala te odwieczne żywieniowe boje, toczone dziennie miliony razy. Czy to w realu, czy w przepastnych czeluściach internetu. Gdzie wszelkich diet-coachów, trenerów, apostołów różnych diet jest całe zatrzęsienie. Otóż czynnik pomijany w dyskusjach, to podświadomość i jej siła.

Pierwszy błąd popełniany przez odchudzających się jest taki, że przechodzą na dietę na siłę. Oni tak naprawdę nie chcą tej diety, nienawidzą jej. Na głębszym poziomie są zasmuceni i zrezygnowani, że muszą odmawiać sobie przyjemności jedzenia. Że te całe zdrowe żarcie takie niesmaczne, obrzydliwe, bezpłciowe, mdłe. Marzą o soczystym steku, pachnącej pizzy czy wiadrze pysznych lodów. Dla podświadomości oznacza to prawdziwą katastrofę.

Podświadomość nie rozumie niuansów, zawiłości i paranoi umysłu logicznego. Dla niej prawdziwą traumą i katastrofą jest to, że nie dość, że nie ma tego dobrego żarcia, co wcześniej, to nowe jedzenie jest po prostu niedobre. Podświadomość, przez wielu utożsamiana z duszą, jak małe, obrażone dziecko, marnieje i zamyka się w sobie. I co najważniejsze – zaczyna wtedy działać na niekorzyść, sabotować dietę ze wszystkich sił. Ona myśli, że ratuje organizm przed czymś bardzo złym, przed zagrożeniem, bo nie rozumie argumentów umysłu logicznego, że trzeba się odchudzać.

Skoro nie ma już tych pysznych i smakowitych potraw, to podświadomość zaczyna to kojarzyć z czymś, co przez eony historii było największym możliwym zagrożeniem – z głodem, niedoborem pożywienia. Przez całą trudną, barbarzyńską historię niedobory pokarmu czy wręcz głód były największym zagrożeniem. Spadek poziomu glukozy we krwi jest jednym z największych znanych człowiekowi stresorów. Gdy nie jesz już długi czas i poziom glukozy spada poniżej krytycznego poziomu, to organizm mobilizuje ostatnie dostępne siły.

Do krwi zostają wpompowane ogromne ilości hormonów stresu – adrenaliny i kortyzolu. Ma to uzasadnienie ewolucyjne – organizm mobilizuje te siły, by zmusić człowieka do poszukiwania jedzenia za wszelką cenę. I teraz: gdy podświadomość zaczyn kojarzyć przykrą i traumatyczną dietę odchudzającą z pamięcią ewolucyjną głodu, wtedy niemal pewny jest sabotaż tej diety.

Podświadomość przełącza organizm w oszczędzanie zasobów za wszelką cenę. Metabolizm spada na łeb na szyję. Jesz coraz mniej, ale nie tylko nie chudniesz, ale wręcz tyjesz. Niezliczone miliony ludzi od wielu dekad zna ten schemat. I przy tym czujesz się coraz gorzej, bo jednak pewnych składników zaczyna brakować.

Jakie jest więc wyjście? Wymienię je w punktach:

-nie przechodź na dietę na jakiś czas, by potem znowu wrócić do niezdrowego wpierdalania wszystkiego co popadnie. Zmień kompleksowo styl życia, i nie chodzi tu tylko o dietę. Zmień ten styl życia już na trwałe. Będzie to wymagało samozaparcia, ale w końcu nowe wartości wtopią się w rdzeń podświadomości i staną się częścią Ciebie;

-przejdź na dietę nie z konieczności, bo z konieczności to nawet sranie ledwie wychodzi. Każda konieczność i każdy przymus rodzi bunt podświadomości i jest dla niej katorgą. Przejdź na dietę z radością. I najważniejsze: zamiast grać w „konieczność” w „wyrzeczenia„, nastrój się na wyzwanie, na zdrowy styl życia, na obserwowanie jak każdego tygodnia będzie lepiej i lepiej. Dobra dieta nie tylko odchudza, ale i poprawia zdrowie, witalność, dodaje energii i mocy;

-wprowadź konia trojańskiego do systemu. Nie pozbawiaj się smakołyków. Jeśli przechodzisz na jakąś dietę, to bardzo dobrze się z nią zaznajom. Poznaj co może Ci szczególnie smakować, i to jedz. Nawet jeśli miałbyś od czasu do czasu złamać reżim diety.. To zrób to. Tylko zjedz mało tego czegoś „zakazanego„. Ogólne zalecenia są te same od zawsze: zupełne zero słodyczy, zredukować węglowodany, bo to od nich się tyje, nie od tłuszczy. Więcej jeść białka wysokiej jakości – np fasola, jaja, białko konopne. Jeśli lubisz owoce – wybieraj te z niewielką ilością fruktozy. Warto byłoby też odstawić zboża. Zawierają nie tylko masę węglowodanów, ale i toksyczny gluten.

-nie nienawidź swojej wagi i figury. Jest to kolejny kardynalny błąd. Jeśli nienawidzisz siebie, to generujesz złą energię. A wiadome jest to, że to, co wysyłasz w świat, wraca do Ciebie z nawiązką. Jeśli narzekasz, szarpiesz się, szamoczesz, walczysz – to okazji do narzekań i walki będzie coraz więcej i więcej. Dotyczy to nie tylko odchudzania, ale całego życiowego doświadczenia. Pomimo wszystko staraj się polubić swoją figurę i siebie. Pamiętaj że każda zła cecha może zostać przetransformowana w pozytyw.

Te same zalecenia dotyczą także ogólnej kondycji zdrowotnej. Otóż nie graj w grę pod nazwą „choroba„. Graj w grę o nazwie „leczenie„, „zdobywanie wiedzy„, „wyzwanie„, „zdrowy styl życia„. Odnoś się do choroby z dużym dystansem, humorem, może nawet szyderą. Nie stękaj i nie kwękaj, nie szukaj towarzystwa do narzekania na objawy i choroby.

Nie, nie chcę odbierać Wam nadziei i mówić że w zasadzie większość „zdrowych” diet Ci pomoże, jeśli tylko odpalisz potęgę tkwiącą w podświadomości – czyli siłę zamiaru, opisywaną przez Vadima Zelanda w książkach Transerfing Rzeczywistości. Po prostu nie chcę ryzykować tak daleko idącego stwierdzenia.. Ale przyznam uczciwie, że pewne ziarno prawdy w nim jest. Owszem, zdobądź ogromną ilość wiedzy, pójdź do kumatego dietetyka, ale o podświadomość też zadbaj – bo to ona odpowiada za uruchomienie potencjału odchudzania. NIE DIETA sama w sobie.

Nie chcę też ryzykować stwierdzenia, że wielcy dietetycy pomijają najważniejszy składnik. Sama dieta jest paliwem, budulcem, spoiwem Twojego lepszego i zdrowszego życia. Ale owo paliwo potrzebuje zapłonu, potrzebuje iskry w postaci uruchomienia potencjału podświadomości. Ilu znasz ludzi, którzy mogą wpierdalać dosłownie wszystko, a nie tyją w ogóle? Ich niesie przez życie wiatr potężnej siły zamiaru. Ilu znasz ludzi, którzy chleją, jarają zioło, biorą tony koksu, piją cole z aspartamem i z tysiąc innych trucizn, a są pełni energii, witalności i pomysłów?

Tacy ludzie intuicyjnie, nieświadomie wykorzystują prawa wszechświata. Opisuję je na swojej stronie od kilku dobrych miesięcy. I tacy ludzie odnoszą sukces w wielu dziedzinach życia, nie tylko jeśli chodzi o sylwetkę, witalność, energię czy zdrowie.

Autor: Jarek Kefir

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję szemranych warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, cudach niewidach i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę mówić prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo.

Możliwości wsparcia moich publikacji:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

➡️ Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

7 myśli w temacie “Dlaczego diety odchudzające nie działają?! Sekret o którym się nie mówi..

  1. Skonstruowałem urządzenie 3-fazowe do redukcji tkanki tłuszczowej, tylko 300 zł, możecie zamawiać u mnie na stronie albo u Marka Hasbary. Trzeba przy tym pozytywnie myśleć i pić zioła.

    Polubienie

  2. Sorry Jarek, ale piszesz o rzeczach o jakich nie masz pojęcia 😦
    Przez 10 lat ostro zajmowałem się tym tematem (w teorii i praktyce)
    Stosowałem i stosuję do dziś (posty lecznicze) od kilku dni do 2 tygodni na wodzie.
    Sam zgubiłem ponad 35 kg i nabrałem wigoru i siły. Efekt jest stabilny jak się dba (u mnie ok 10 lat)

    Bzdurą jest co piszesz, że się odmawia „smakołyków” i się katuje, mnie naprawdę smakowało to co jadłem na diecie i spokojnie patrzyłem jak inni zajadają kotlety i pizze i ZERO odczuć, tak jakbym patrzył na ptaka jedzącego robaki 😉

    Może ja po prostu przygotowałem się mentalnie i teoretycznie i miałem motywację, nie wiem ale wiem, że się nie „katowałem”.

    Diety działają jak się je robi na poważnie a nie przez kilka dni liczy się na cud po artykule z gazety dla pań ;(

    Polubienie

    1. Masters Masters, to co piszesz potwierdza zdanie Jarka, że odchudzając się trzeba jeść to, co smakuje. Jadłeś to, co Ci smakowało. Ja też tak robię, kiedy chcę schudnąć – jem to, co lubię, tylko o połowę mniej. Nawet na ciutek czekolady pozwalam sobie. Ponieważ deser jakowyś po obiadku zawsze muszę mieć, więc wymyślam sobie jakiś mało kaloryczny, coś co się długo pogryza, chrupie itp. I żadne tam po 18 „nie jeść”. Jem, kiedy chcę, bo i tak czuję cały czas pustawy żołądek. Odchudzanie nie może być udręką – też tak uważam. Zwykle po ok. 4-5 dniach mam 1 kg mniej. To fakt, że zwykle wystarcza mi zrzucić te 1,5-2 kg wagi. Nie wiem, jakby to było, gdybym musiała zrzucić 20 kg. Chociaż właściwie mój organizm zrobił to kiedyś sam bez specjalnego odchudzania (zrzucił ok. 16 kg), kiedy przeszła mi bulimia. Być może, jest coś takiego jak waga ciała zapisana genetycznie, bo zarówno po anoreksji (też ją zaliczyłam), jak i po bulimii wróciłam to tej samej wagi ciała.
      Pozdrawiam.

      Polubienie

  3. Wysokie dawki Wit D3 w protokole z K2 powodują naturalna utrate wagi
    zauważył to Jeff T.Bowles przy okazji rocznego eksperymentu z zastosowaniem ilosci od 25 000 przez 50 000 do 100 000 IU dziennie.
    Polecam jego ksiazkę jak tez poniższą publikacje
    http://www.dobrametoda.com/ARTYK ULY/Stosowanie%20witaminy%20D%20w%20praktyce%20klinicznej.pdf

    Ogólnie, im więcej człowiek waży, tym większe ma zapotrzebowanie na witaminę D, a dodatkowo zwiększa na nią zapotrzebowanie duża ilość tłuszczu. Osoby otyłe nie tylko mają niższy poziom witaminy D, ale żeby go podnieść potrzebują większych dawek w ustnej suplementacji lub
    większych dawek promieniowania UV, niż szczupłe osobniki.

    Polubienie

  4. Tak się jakoś dziwnie złożyło, że miałem aż 20 kilo nadwagi. Ledwie mogłem chodzić. I co? I nic. Po prostu swoje porcje posiłków zmniejszyłem o połowę. Najpierw schudłem o 10 kg, a później już w nieco wolniejszym tempie o następne 10 kilogramów. Jakiś czas potem schudłem w kilka tygodni o następne 6 kilogramów. Ale potem przytyłem o 2 kg. Czyli aby schudnąć należy zacząć jeść, a przestać żreć. O ile nie jest się chorym na pewne choroby, to łatwo możemy się odchudzać. Piszesz Jarek, że dużą rolę odgrywa tu nasza Podświadomość. Masz całkowitą rację. Ale do tego należy dodać wpływ naszego Umysłu. To on właśnie sprawia, że nie chodzimy po wodzie, nie latamy w powietrzu jak Superman, a przede wszystkim mamy kłopoty z odchudzaniem. Organizm najpierw zaczyna tracić wagę, potem waga stoi w miejscu, aż wreszcie znowu tyjemy. Bo Umysł zmusza organizm do gromadzenia wody i wielu innych zbędnych dla ciała substancji. Występuje zatem efekt jo jo. Aby zatem skutecznie się odchudzać w rozsądnych granicach należy najpierw dogadać się z naszym Umysłem. Niektórzy próbują działać na Podświadomość, lub nawet na Nadświadomość metodą Evelyn Monahan. /evelyn monahan po polsku pdf/. Jednym słowem, co człowiek, to metoda. Inna metoda. Nawet przeciętny szary zjadacz chleba zauważy, że dwóch ludzi jedzących tyle samo, jeden jest chudy jak szczapa, a drugi gruby jak baryłka. Co ciekawe wykonując ten sam wysiłek dzienny grubszy powinien zacząć chudnąć, bo chodzenie ciężkiego ciała powoduje spalanie większej ilości kalorii. A jednak tak się nie dzieje. Dlaczego? Joachim M. Werdin w swojej książce ,, Inedia Niejedzenie Post” dostępnej jako free text w sieci pisze, że tylko 20% potrzebnej ciału energii pobiera ono drogą pokarmową. Temat niejedzenia to na razie na Ziemi tylko sukces jednostek. Zawsze jednak, jak piszesz tu Jarek można stopniowo zacząć jeść inaczej. Co do wiecznej głodówki, to nie mając własnej wiedzy z moich osobistych doświadczeń nikomu niczego nie radzę. Zawsze każdemu zalecam przed każdą dietą zasięgnięcie porady lekarza medycyny. I ostrożne zmniejszanie wagi ciała. Wolniej chudnąc więcej chudniesz. Bo jak mawiał mój mistrz jogi ,,wszystko dzieje się w czasie”.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.