Świat nie dzieli się na dwie kategorie: pracusiów i obiboków. Oprócz nich jest jeszcze gorsza niż obiboki grupa, czyli kombinatorzy. Kombinator tym się różni od lenia, że mógłby pracować nawet na szóstkę, wszak potencjał ma i dostaje pochwały od zwierzchnictwa, lecz jemu się po prostu nie chce. Więc pracuje na solidne 4- czy, zależnie od osoby, na 4+, ale raczej nie będzie chciał się poświęcać i robić wszystkiego na Kaszubskie „fest”, dla dobra czyjejś firmy. Niby ma się powód, by takiego pochwalić, lecz tak naprawdę ma się ochotę go walnąć w czerep.

Zawsze miałem niezłą bekę z ludzi, którzy ciężko i sumiennie pracowali, traktowali wszystko na serio, byli solidni i ogólnie cierpieli na ostry syndrom kija w du*ie. Centralnym punktem tych rozważań było przekonanie, że dla kogo oni się tak starają i poświęcają? Czy dostają w zamian za to od ludzi i świata dobrą zapłatę?