Szokujące billboardy w Warszawie. „Stoi za nimi jakaś organizacja”

Szokujące billboardy w Warszawie. „Stoi za nimi jakaś organizacja”

afera tasmowa nagrania

Niedawno w Warszawie pojawiły się tajemnicze billboardy. Ich treść jest bezpośrednio związana z aferą taśmową i wzywa ludzi do myślenia na jej temat.

Wiadomo, że nie stoi za nimi żadna partia polityczna, bo dziennikarze śledczy wywęszyliby to u firm sprzedających powierzchnię reklamową. Gdyby to zrobił taki PiS, to tematu byłoby na kilka miesięcy wałkowania i kręcenia tzw. „beki” (szydery).

Na co chciałbym zwrócić uwagę? Cena jednego billboardu w moim peryferyjnym mieście (ok. 400.000 mieszkańców) już kilka lat temu była na poziomie minimum 700 zł. Jaki jest koszt ekspozycji billboardu w centrum Warszawy w 2014 roku? Polecam się zainteresować tematem. Oczywiście, nie chcę tutaj snuć żadnych domysłów, jednak tych billboardów w Warszawie są dziesiątki.

Poniższe zdjęcia pochodzą z serwisu Dziki Kraj na portalu Interia.pl:

afera tasmowa 2

afera podsluchowa 1

afera tasmowa 1

afera podsluchowa

afera tasmowaAutor tekstu, poza zdjęciami: Jarek Kefir
Proszę o przekazanie dalej, udostępnienie!

Kapitalistyczni władcy marionetek szykują się na kolaps plastikowej ekonomii

Kapitalistyczni władcy marionetek szykują się na kolaps plastikowej ekonomii

korporacjeZapraszam do artykułu autorstwa Nafeeza Ahmeda, przetłumaczony przez blogera Ex Ignorant. Mowa w nim o tym, jak potężne korporacje wykorzystują naukę, w tym psychologię społeczną i dziedziny pokrewne, do swoich celów.

Obecnie są prowadzone prace nad tym, by analizować trendy społeczne, szczególnie jeśli chodzi o grupy wykluczone. A że w kapitalizmie grupą wykluczoną jest 90 – 99% społeczeństwa, to inżynierowie ludzkich emocji mają ręce pełne roboty.

Trzeba pamiętać o jednym, iż światem od dawna, właściwie od zawsze, rządzą psychopaci. Psychopaci żądni władzy, pieniędzy i żywiący się ludzką negatywną energią. Z tym związany jest pewien paradoks, którego psychopaci z racji swojej budowy mózgu, nie potrafią pojąć.

Otóż zasada na tej planecie jest jedna. „Im bogatszy jesteś, tym biedniejszy jesteś”. Związane jest to z tym, że im więcej kolekcjonujemy dóbr i im większy mamy dochód, tym większe mamy potrzeby. Pojawia się chęć zakupu kolejnych i kolejnych dóbr i usług, chęć pomnażania majątku. I przede wszystkim, widoczne staje się to, że jest jeszcze tyle szczebli w wyścigu szczurów do pokonania. Aż do stanowiska niejawnego imperatora tej planety, który gdzieś pewnie istnieje i zakulisowo przestawia swoje piony na globalnej szachownicy.

I choć wydaje się to być dziwne, ego każdego człowieka posiada w sobie algorytm ślepego pomnażania zasobów i władzy, aż do ostatecznego celu – całkowitego podboju świata. Jeden z laureatów nagrody Nobla w dziedzinie psychologii, zauważył pewne psychologiczne prawo, na które ślepi są korwiniści i wyznawcy dzikiego kapitalizmu. Korwiniści mający nadzieję na szybkie nachapanie się kosztem niewolników zarabiających 800 netto, nie wiedzą też o tym, że pieniądze naprawdę szczęścia nie dają.

Ale otwierają coraz większą spiralę pragnień, potrzeb, a co za tym idzie – rozpaczy. Bowiem rozpaczający biedak, ze złymi wzorcami w podświadomości, gdy zarabia miliony – staje się równie rozpaczającym milionerem. Zmienia się jedynie poziom owej rozpaczy – nie jest już związany z potrzebami podstawowymi, ale wyższymi, co i tak na jedno wychodzi. Podświadomość zostaje ta sama, więc generuje to samo – ból, nienawiść, rozpacz, często maskowany blichtrem, szpanem i przesadną rozpustą.

Otóż dążeniem człowieka jest to, by być absolutnym władcą wszystkich ziemskich zasobów a resztę ludzi sprowadzić do roli niewolników. Taka motywacja kieruje obecnym systemem o nazwie kapitalizm. Jest tutaj zawarty pewien paradoks, gdyż taka motywacja rządzących prowadzi do rabunkowego wyczerpywania się zasobów i w konsekwencji, do upadku danej cywilizacji. To właśnie m.in. to było przyczyną upadku wielu historycznych państw i imperiów.

Każdy, kto popiera kapitalizm – ich system – jest więc przeciwnikiem rozwoju ludzkości, a zwolennikiem jej cofania się i w konsekwencji, jej zagłady. Bo nie mamy już dokąd uciekać, a egoizm grupki światowych psychopatów zagraża całej biosferze. Przykładowo: kapitalizm dzięki mdlejącym z głodu niewolnikom w Chinach, produkuje setki milionów smartfonów.

Ale już kompletnie nie daje odpowiedzi na to, co twórczego z takim smartfonem robić, oprócz cykania słitaśnych fotek z wakacji czy pijackiej, cosobotniej imprezy. A wręcz takie twórcze wykorzystywanie technologii blokuje. W myśl ideologii kapitalizmu, smartfon ma być w Twojej kieszeni nie jako narzędzie do kreowania nowej rzeczywistości – kultury, sztuki, itp – ale jako gadżet wzmacniający egoizm, wymieniany obowiązkowo co 2 lata.

kapitalizmWstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Departamenty obrony przygotowują się na walkę z biednymi, aktywistami i mniejszościami

Cytuję: „W swoim ostatnim artykule pisałem o dwuznacznej roli Pentagonu w finansowaniu badań z zakresu nauk społecznych, które mogą zostać wykorzystane w aktywnych działaniach wojennych w kontekście interesów USA – coraz bardziej zagrożonych konsekwencjami globalnych kryzysów systemowych. Kilka kluczowych projektów badawczych uwydatniło stopnień, w jakim agencje bezpieczeństwa USA, wspomagane przez cywilne instytucje akademickie, postrzegają całe populacje – a szczególnie osoby zaangażowane w aktywizm polityczny – jako potencjalnych podejrzanych o terroryzm, których w związku z tym należy objąć starannym dochodzeniem i monitoringiem.

Ten wysiłek podporządkowania nauk społecznych potrzebom państwowej ideologii wojskowej przyspiesza nie tylko za oceanem. W Wielkiej Brytanii obejmuje kluczowy obszar Rad Badawczych Wielkiej Brytanii [Research Councils UK – RCUK] i programu Globalnych Zagrożeń [Global Uncertainties], przemianowanego niedawno na „Partnerstwo na rzecz Badań nad Konfliktami, Przestępczością i Bezpieczeństwem” [Partnership for Conflict, Crime and Security Research].

Programem kieruje Rada ds. Badań Ekonomicznych i Społecznych [Economics and Social Research Council – ESRC], a wspiera ją Rada ds. Badań nad Dziedzinami Sztuki i Humanistyki [Arts and Humanities Research Council – AHRC] oraz Rada ds. Badań nad Inżynierią i Naukami Fizycznymi [Engineering and Physical Sciences Research Council – EPSRC]. Ale nie jest to przedsięwzięcie niezależne.

Raczej wyraźnie zaprojektowane, aby „pomagać rządom, firmom i społeczeństwom w lepszym przewidywaniu, wykrywaniu, zapobieganiu i neutralizowaniu zagrożeń dla społeczeństwa” w kontekście „zmian środowiska naturalnego i malejących zasobów, bezpieczeństwa żywnościowego, zmiany demograficznej, ubóstwa, nierówności i niewłaściwego zarządzania, nowych i dawnych konfliktów, klęsk żywiołowych i pandemii, ekspansji technologii cyfrowych, załamania gospodarczego i innych ważnych światowych wydarzeń.”

Partnerstwo RCUK jest zatem mocno upolitycznione. „Współpracuje ściśle” z szerokim spektrum brytyjskich instytucji rządowych, w tym Departamentem ds. Biznesu, Innowacji i Kompetencji [Department for Business, Innovation and Skills], Departamentem ds. Wspólnot i Samorządów Lokalnych [Department of Communities and Local Government], Ministerstwem Spraw Zagranicznych [Foreign Office], Ministerstwem Obrony [Ministry of Defense – MoD], Ministerstwem Spraw Wewnętrznych [Home Office] i Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego Stanów Zjednoczonych [US Homeland Security Department].

Jego strategicznemu organowi doradczemu przewodniczy sir Richard Mottram, wieloletni urzędnik Whitehall, członek służby cywilnej na rzecz obrony, którego ostatnim piastowanym stanowiskiem był Stały Sekretarz ds. Wywiadu, Bezpieczeństwa i Stabilności [Permanent Secretary for Intelligence, Security and Resilience] urzędu rady ministrów – główny doradca bezpieczeństwa narodowego premiera Tony’ego Blaira. Obecnie stoi na czele zarządu Laboratorium Nauki i Technologii Obronnej [Defence Science and Technology Laboratory – DSTL], agencji wykonawczej Ministerstwa Obrony, która wykonuje prace badawcze i technologiczne do celów obronnych – m.in. walki z terroryzmem i operacji frontowych.

Rządowy przegląd obronny, który akurat spotkał się z aprobatą sir Mottrama, zatytułowany „Zabezpieczenie Brytanii w dobie niepewności” zwraca uwagę na przyszłe ryzyko „wzmożonej konkurencji o zasoby, rosnących populacji i zmiany klimatu.” Do priorytetów należą: „zabezpieczenie tras zaopatrzenia handlowego i energetycznego”; praca „za granicą, przy wykorzystaniu dyplomatycznych, wojskowych, wywiadowczych i gospodarczych działań, w celu redukowania zakłóceń w tranzycie dostaw energii”; a także sprostanie ryzyku „związanemu z innymi zasobami, takimi jak kluczowe dla określonych gałęzi przemysłu składniki mineralne (np. metale ziem rzadkich niezbędne przy produkcji niektórych technologii nisko emisyjnych), woda i żywność.”

Na gruncie krajowym przegląd domaga się „wzmocnionego planowania rządu centralnego i Sił Zbrojnych, koordynacji i potencjału” w ramach nadzwyczajnych, totalitarnych uprawnień Ustawy o Zarządzaniu Kryzysowym [Civil Contingencies Act], aby reagować w obliczu krajowych zagrożeń naturalnych, katastrof środowiskowych lub innych wstrząsów o charakterze strategicznym.

Inni członkowie strategicznej rady doradczej programu Globalnych Zagrożeń to istna czołówka brytyjskiego establishmentu polityki obronnej. […]

Osoby te są odpowiedzialne za „strategiczny kierunek” i „węzłowe tematy” programu, koordynację działań z pracą „fundatorów badań i potencjalnych użytkowników” – przede wszystkim „rządem” i „firmami” – oraz skuteczną „eksploatację badań,” w tym „jak najlepsze zapewnienie wkładu połączonych ‚inwestycji’ RCUK i akcjonariuszy.”

Nic więc dziwnego, że brytyjscy badacze społeczni odczuwają presję. Na przestrzeni lat dziesiątki moich starszych kolegów akademickich, praktykujących na różnych wydziałach stosunków międzynarodowych najlepszych uniwersytetów w całym kraju, mówiło mi, że są coraz bardziej zaniepokojeni i zdemoralizowani rosnącą ingerencją finansowania związanego z obronnością w środowisko badawcze. Opowiadają o tym, jak wydziały stosunków międzynarodowych przekształcane są w taśmę produkcyjną przyjaznych establishmentowi „studiów nad bezpieczeństwem,” a finansowanie wybiera przede wszystkim badania zaprojektowane z myślą o praktycznej strategii i użyteczności operacyjnej. Tymczasem przestrzeń niezależnego, krytycznego i sceptycznego dochodzenia, które powinno być atrybutem zdrowej praktyki badawczej, jest ograniczana.

Te obawy poparte są faktami. W 2007 roku Guardian poinformował o wnikliwym sprawozdaniu, które ujawniło, że 26 brytyjskim uniwersytetom udało się uzyskać kontrakty badawcze od przemysłu obronnego w wysokości prawie miliarda funtów. „Interesy korporacyjne zwyczajowo faworyzują tajemnicę, monopol praw własności intelektualnej, a także zamykanie ust oponentom,” konkluduje połączona analiza Kampanii przeciwko Handlowi Bronią [Campaign Against the Arms Trade – CAAT] oraz Solidarnych dla Pojednania [Fellowship for Reconciliation – FOR]. Ten rodzaj finansowania trwa i obejmuje znaczne wojskowe subsydia ze strony brytyjskiego rządu – a kwoty są prawdopodobnie znacznie wyższe, ponieważ kilka instytucji odmówiło udzielenia informacji.

Ideologiczny motor tego typu badań można dojrzeć w raporcie brytyjskiego Ministerstwa Obrony o globalnych trendach strategicznych opublikowanym w 2010 roku – zaktualizowanym w 2013 – który złożył się na Zielony Dokument Obronny [Defence Green Paper] brytyjskiego rządu. Jest to pierwsza część procesu prowadzącego do Strategicznego Przeglądu Obronnego 2010 roku [2010 Strategic Defence Review], który spotkał się z aprobatą przewodniczącego Globalnych Zagrożeń, sir Mottrama.

Kluczowym założeniem raportu Centrum Rozwoju, Koncepcji i Doktryn Ministerstwa Obrony [Development, Concept and Doctrines Centre – DCDC] jest to, że świat „najpewniej stanie w obliczu rzeczywistości zmieniającego się klimatu, szybkiego wzrostu populacji, niedoboru zasobów, odrodzenia ideologii i przesunięcia ciężaru globalnych wpływów z Zachodu na Wschód” przed rokiem 2040. Zależność od złożonych systemów światowych, głównie „globalnych łańcuchów zaopatrzenia w surowce” może „zwiększyć ryzyko awarii systemowych.”

I chociaż globalizacja „będzie prawdopodobnie silnikiem przyspieszającego gospodarczego wzrostu,” raport stwierdza, że może być również „źródłem ryzyka, ponieważ rynki lokalne stają się coraz bardziej narażone na destabilizujące wahania szerszej gospodarki globalnej. Pod względem gospodarczym globalizacja może wygenerować zwycięzców i przegranych, zwłaszcza na rynku pracy.”

Globalizacja przyniesie korzyści „globalnemu centrum, które obejmuje najbardziej współzależne i wydajne gospodarczo regiony świata.” Jednakże raport nawiązuje do niebezpieczeństwa zaistnienia niepokojów społecznych w centrum: „Niestabilność w globalnym centrum może negatywnie wpływać na narodowe interesy mocarstw.” Ponadto zadaniem agencji bezpieczeństwa globalnego centrum jest ochrona jego dominującego dostępu do zasobów i technologii produkcji:

„Surowce, handel, kapitał i własność intelektualna przypuszczalnie będą przepływać przez centrum i opierać się na złożonych sieciach fizycznej i wirtualnej infrastruktury,” w tym „szlakach lotniczych i morskich oraz związanych z nimi portach, infrastrukturze kolejowej i drogowej, łączach komunikacyjnych, rurociągach gazowych i naftowych, kablach elektrycznych, centrach dystrybucji żywności, ośrodkach bankowości i finansów, uniwersytetach i parkach naukowych, zakładach wytwórczych i energetycznych.” Dlatego: „Zapewnienie bezpieczeństwa tej globalnie rozproszonej infrastrukturze może być interesem wielostronnym.”

Biorąc pod uwagę [fakt], iż ściśle powiązana sieć jedynie 147 najpotężniejszych, globalnych korporacji posiada i kontroluje większość aktywów produkcyjnych świata jest to praktycznie manifest obronny 1% ludzkiej populacji (lub bardziej dokładnie: 0,1%).

Mimo tego, że aktualne dostawy żywności, energii i wody zaspokoiłyby potrzeby wszystkich, raport kontynuuje, że „dystrybucja i dostęp do zasobów będzie nierówny” – skoncentrowany w bogatszym centrum kosztem biedniejszych peryferii – „i pojawią się lokalne i regionalne niedobory, co zwiększy prawdopodobieństwo społecznych wstrząsów, nieporozumień między państwami i posłuży za punkty zapalne konfliktu.”

Najbardziej niepokojąca jest zawarta w sprawozdaniu, niejawna ochrona przed zagranicznymi populacjami muzułmańskimi na peryferiach i społecznościami diaspory w „centrum”. Wzrost liczby ludności „szczególnie na Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej i Afryce subsaharyjskiej” może „podsycać destabilizację” generując „nadliczbową młodzież,” która będzie „rezerwuarem niezadowolonych młodych ludzi. Mężczyźni z ograniczonymi perspektywami gospodarczymi mogą być szczególnie podatni na radykalizację postaw.”

Raport podkreśla słabości miast, stwierdzając, że „duże obszary miejskie,” szczególnie te niewłaściwie zarządzane, mogą stać się „centrami przestępczości i niezadowolenia” oraz „najważniejszymi ogniskami ekstremistycznych ideologii.” Kulminacją może być „raczej miejskie, a nie prowincjonalne powstanie,” w najgorszym zaś razie upadek lokalnych rządów. W tym punkcie Ministerstwo Obrony odnosi się bezpośrednio do uzasadnienia badań z zakresu nauk społecznych finansowanych agresywnie przez swój amerykański odpowiednik:

„Zidentyfikowanie i zarządzanie niestabilnością miast będzie wymagać lepszego zrozumienia dynamiki tamtejszych społeczności. Pojawią się nowe ideologie, żywiące się religią, różnicami etnicznymi, nacjonalizmem, nierównością społeczną lub kombinacją tych czynników. Konflikty na tle ideologicznym są prawdopodobne, a grupy ekstremistów mogą użyć przemocy, aby osiągnąć polityczne cele.”

Proszę zwrócić uwagę, że ogólnikowe odwołanie do „grup ekstremistów” wskazuje na to, iż przemoc nie jest integralnym założeniem ich ekstremistycznego charakteru. Co zatem czyni je „ekstremistycznymi”? Raport Ministerstwa Obrony jest dogodnie niejasny w tej kwestii, ale kontekst zdaje się sugerować każdą grupę pracującą w kierunku poważnych zmian politycznych i gospodarczych, które kwestionują dominację „globalnego centrum” – tematy bardzo zbliżone do badań finansowanych przez Departament Obrony:

„Może nastąpić odrodzenie ideologii anty-kapitalistycznych, takich jak marksizm. Społeczności diaspory najpewniej zwiększą swoje rozmiary i wpływy, wiele z nich przyniesie ekonomiczne korzyści państwom-żywicielom. Jednak te, które nie zdołają się zintegrować prawdopodobnie pozostaną rezerwuarami rozgoryczenia. Niektóre z tych grup mogą zaangażować się w ideologiczne konflikty i działać jako pośrednicy innych państw. Podobnie państwa-żywiciele mogą zostać wciągnięte w konflikty regionalne, które odzwierciedlają interesy społeczności diaspory.”

Zatem ideologie, które sprzeciwiają się globalnemu kapitalizmowi są „ekstremalne” lub „radykalne” i z założenia podatne na polityczną przemoc. Tymczasem „społeczności diaspory” na Zachodzie – uprzejmy eufemizm odnoszący się do osób ciemnoskórych i mniejszości etnicznych – będą szczególnie narażone na to, aby stać się „rezerwuarami rozgoryczenia,” w związku z pogłębiającą się nierównością między „zwycięzcami” i „przegranymi” kapitalistycznej globalizacji, i tym samym działać jako zastępcza piąta kolumna obcych interesów.

Chociaż język jest tu starannie wyartykułowany, trudno jest przeoczyć jego rasistowskie, imperialne pretensje: w najbliższych dekadach muzułmanie, imigranci, obcokrajowcy i aktywiści będą potencjalnymi terrorystami, dlatego muszą zostać poddani obserwacji. Analiza opiera się na podprogowej aksjomatycznej determinacji, aby raczej ochronić wielostronną supremację globalnego centrum kosztem peryferii, aniżeli uznać przyczynową rolę tej właśnie struktury w eskalacji zagrożeń.

Podstawowym założeniem jest to, że obecny system stanowi szczyt zaawansowania ludzkiej egzystencji i tym samym musi być chroniony w swojej obecnej strukturze za wszelką cenę.

Skutek jest taki, że anglo-amerykańskie agencje bezpieczeństwa uważają, przy jak najlepszych intencjach, że ludność cywilna zarówno centrum, jak i peryferii stanie się kłębowiskiem „ekstremizmu,” podczas gdy zwyczajne funkcjonowanie globalnego kapitalizmu koncentruje korzyści gospodarczego wzrostu w rękach potężnej mniejszości, która kontrolując zasoby produkcyjne planety potęguje niechęć wobec systemu – z ośrodkiem tak niebezpiecznego rozgoryczenia obejmującym aktywistów, grupy społeczeństwa obywatelskiego i społeczności mniejszościowe.

W miarę przyspieszania niestabilności globalnego kapitalizmu „wojna z terrorem” przekształca się coraz bardziej w wojnę z niezgodą – wojnę ze wszystkimi, którzy sprzeciwiają się globalnemu kapitalizmowi w jego obecnej formie lub są przezeń marginalizowani. W świecie, w którym 85 osób wartych jest kolektywnie 1 bilion dolarów – równowartość bogactwa dolnej połowy populacji świata – można uczciwie stwierdzić, że należy do nich większość z nas.

Autor: Nafeez Ahmed (wersja oryginalna)

Data publikacji: 13 czerwca 2014

Tłumaczenie: exignorant

To, co ukrywane: paradoks czasu

To, co ukrywane: paradoks czasu

rozwoj duchowyZapraszam do obejrzenia nagrania video z treściami z książki Eckharta Tolle „Mowa ciszy”. Nagranie dotyczy m.in. kwestii paradoksu czasu, a właściwie – o więzieniu, jakim jest czas.

W poprzednim artykule (link tutaj) poruszany był temat liniowości czasu. Czas postrzegany jest w sposób liniowy. Nie jako odwieczny, następujący raz za razem cykl. Wbito nam do głów, że rodzimy się nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co. Żyjemy na tym świecie jakiś czas nie wiadomo w jakim celu i czy nasze istnienie ma w ogóle jakikolwiek sens. Potem powiedziano nam, że po tym króciutkim jak mgnienie okresie czasu, umieramy, i nie wiadomo co jest potem i czy w ogóle jakiekolwiek „potem” jest.

A więc odcięto nas zupełnie od naszego źródła (tego, co przed narodzinami) i naszego przeznaczenia (tego, co będzie po opuszczeniu przez nas tej planety). Wmówiono, że liczy się te krótkie kilkadziesiąt lat, poza którymi nie ma nic. Rezultaty tego są powszechnie znane.

Życzę, by każdy z Was po obejrzeniu tego nagrania wyciągnął cenne wnioski odnośnie tego, w jakiej iluzji żyjemy. Mnie samego często dziwi to, jak głęboko sięga owa iluzja. Cóż, pewnie nieraz jeszcze będę zaskoczony.

Eckhart Tolle (PL) – Teraz (rozdział z książki „Mowa ciszy”):

Autor wstępu (poza nagraniem): Jarek Kefir

Jeśli uznałeś ten felieton za warty uwagi, wartościowy, odkrywczy – możesz wesprzeć jego autora, czyli mnie. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)

 

Umierająca przyroda, kapitalizm i opowieści kultury śmierci

Umierająca przyroda, kapitalizm i opowieści kultury śmierci

ochrona srodowiskaZapraszam do przeczytania artykułu autorstwa Vanessa Spedding, w tłumaczeniu blogera Ex Ignorant. Jest to bardzo cenny artykuł, gdyż łączy w sobie różne dziedziny / płaszczyzny wiedzy. Opowiada on o tym, jak rabunkowy kapitalizm ma wpływ na przyrodę, nasze postrzeganie czasu i stan naszego ducha.

Kapitalizm, którego bolesny kolaps obserwujemy, to nie tylko fakt, że niewielki procent ludzi ma 99% bogactw świata, miliardy pracują za grosze, a przyroda jest na skraju kolejnego wielkiego wymierania.

Kapitalizm, który wywodzi się z niszczycielskich programów ego i ego zbiorowego, to także destrukcja naszych emocji i sfery metafizycznej. Nie chodzi wcale o redukcjonizm i racjonalizm, które za swoje credo wzięły atomistyczne kulty materii, choć to zagadnienie też jest ważne i też jest poruszane często na mojej stronie.

Chodzi o odcięcie nas, jako ludzkiego rodzaju, od więzi z przyrodą i poczucia tego, że wszystko jest kołem. I czas jest kołem, i cykl życia i śmierci jest kołem. Materia naszego ciała powstała z ziemi i do tej ziemi wróci, tak samo, jak wszystkie błyskotki i żelastwa, które za życia kupiliśmy. Tak samo nasza bytność – urodziliśmy się, wcieliliśmy w ciało, potem w momencie śmierci je opuścimy i znowu wcielimy się w jakieś ciało. Kto wie, może tym razem gdzieś zupełnie indziej?

We współczesnych kulturach kapitalistycznych tego nie ma, została zerwana więź. Częściowo zrobił to już cesarz Konstantyn który przed wiekami tak zmanipulował kanonem biblijnym, by usunąć z niego wpisy o reinkarnacji.

To, co powyżej przytaczam, może wydawać się nieco chaotyczne, ale zostało doskonale zsyntetyzowane i opisane w poniższym artykule. Zapraszam do przeczytania!

Polecam też inne wpisy odnośnie nadchodzącego wielkimi krokami kolapsu (peak’ u) cywilizacyjnego. Obecnie funkcjonujące systemy (gospodarcze, polityczne, społeczne, etyczne, religijne, moralne) są straszliwie niewydolne i w bólach odchodzą w przeszłość:
Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej
Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy
Kapitalizm: szaleńcza ideologia prowadząca do cywilizacyjnej zagłady
Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery
Producenci AGD i elektroniki tak projektują sprzęt, by szybko się zepsuł! Oto rezultaty „wolnego rynku” czyli kapitalizmu korporacyjnego
Oblicza liberalizmu i wolnego rynku: cywilizacyjny kanibalizm w Grecji [+18]

Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Mądrość lasów

Cytuję: „Lasy – najwspanialsze złożone, splecione ze sobą wspólnoty – posiadają pewną postać mądrości. Wiem, że nie jestem osamotniona w swojej regularnej tęsknocie za zanurzeniem w ich wielobarwnej, tajemniczej plątaninie. Być może ten impuls ma pierwotne korzenie. Wywołują we mnie trwogę i podziw te potężne sieci istot, trwające wspólnie w dynamicznej równowadze poprzez niezliczone, doskonale dopasowane, ekologiczne relacje wewnętrzne; współbrzmiące we wzajemnie ewoluującej symfonii współpracy w czasie i przestrzeni.

Ten zachwyt przynosi pokorę: w lesie jesteśmy podległymi; po prostu jedną z miliardów innych żywych istot; odmienni, ale nie bardziej wyjątkowi niż reszta; tak samo podatni na zmienność przyrody, jak wszyscy ci gracze powiązanych wzajemnie cykli życia i śmierci. Zmuszeni jesteśmy uświadomić sobie, że mimo wszystkich naszych technologii separacji, kiedyś ulegniemy rozkładowi pośród tych liści. W tej wiedzy odnajdziemy zarówno spokój, jak i odczuwany w trzewiach niepokój, wzmocniony przez najmniejszy bezpośredni kontakt – zadrapanie ostem lub cierpki smak szczawiu na języku.

W przeszłości – mniej więcej w czasie, kiedy zapoczątkowaliśmy budowę miast i innych struktur złożoności społecznej, gospodarczej i materialnej – zaczęliśmy również postrzegać las jako krainę strachu, mroku i rezydującego tam zła, a nasze baśnie to odzwierciedlały. W opowieściach tych las często jest miejscem, w którym bohaterowie uczestniczą w rytuale przejścia, konfrontują się z wewnętrznymi cieniami i narażają na anonimową śmierć. Pozostaje nadzieja, że wynurzą się z tej przerażającej gęstwiny jako zwycięzcy, a wiedzę i samoświadomość zaniosą do jasnego światła cywilizacji.

Dla nieprzygotowanych las jest przestrzenią zakazaną; pełen rzeczy, które nie są tym, czym być się zdają, z którymi nie sposób negocjować bez ryzyka przedwczesnego spotkania z cyklem życie-śmierć-życie. Jednakże dla przygotowanych do inicjacji las jest idealną oprawą klasycznej podróży bohatera: fabuły wspólnej prawie wszystkim opowiadaniom, obejmującej zew przygody, inicjację w formie wyzwania oraz powrót do domu z wiedzą i mądrością na użytek [i pożytek] społeczności.

Snując opowieść

Umysły ludzi uzwojone są pod kątem opowieści; przekazują one głębokie przesłania do fragmentów podświadomości bez naszej wiedzy; są najskuteczniejszym sposobem wywołania empatycznej reakcji między ludźmi (mentalne „odzwierciedlanie”) i pozwalają nam uzyskać dostęp do emocjonalnego wymiaru sytuacji.

Kultura ukształtowana jest i uchwycona przez jej opowieści. Kultury żyjące w sposób, który szanuje i otacza czcią cykle życia, śmierci, transformacji i odnowy często utrwalają w swoich mitologiach cykliczny charakter życia, śmierci i samego czasu. Opowiadania „pory snu” Aborygenów są tylko jednym z przykładów.

Kultury te rozumieją, że wzorem lasu każdy byt zawsze przekształca się we wszystko inne i nie możemy uciec przed tym ruchem; nie możemy wznieść się ponad resztę życia i stać się statycznymi lub nieśmiertelnymi; musimy szanować wzajemne oddziaływanie energii i ostatecznie poddać się lasowi.

Nasza kultura utraciła poczucie zataczania kręgu. Nasze przekonania, nasze plany i aspiracje oparte są na liniowym poczuciu czasu. Nasze opowieści – fikcyjne lub nie – mają początek, środek i koniec, a także zwycięzców i przegranych. Inicjacja bohatera niezmiennie przybiera postać konfliktu i zakończenie jest dobre lub złe w zależności od tego, czy protagonista, z którym się identyfikujemy, tryumfuje.

Styl tych historii oznacza, że (z definicji) nie możemy utożsamiać się z antagonistą; dopingowany jest nasz beznamiętny stosunek wobec jego ostatecznej klęski. Nasze opowieści wymagają, abyśmy porzucili troskę o połowę obsady i jakiekolwiek poczucie kontynuacji wykraczającej poza finał.

Strach przed śmiercią

Istnieją badania sugerujące, że ta liniowa konstrukcja naszych opowiadań (odzwierciedlona również w naszych systemach zaopatrzenia żywnościowego, wytwarzania i produkcji) jest związana z kulturowym strachem przed śmiercią, który przejawia się pragnieniem nieśmiertelności. Prowadzi to do niekończącej się walki, aby wznieść się ponad przyrodę, aby z nią walczyć i wygrać, oraz ogromnych wysiłków na rzecz wznoszenia wysokich budowli, gospodarek o schemacie piramidy i zhierarchizowanych struktur społecznych. Spocznij na ich szczycie i jesteś dostatecznie daleko od gnijących liści, i na tyle blisko nieba, aby być nieśmiertelnym.

Lecz mentalność ta, pozwalająca nam usunąć antagonistę ze świadomości i zanegować charakter „zwycięstwo-przegrana” każdego podboju za sprawą tzw. happy endu, zależy od wyparcia się naszych głębszych, bardziej subtelnych i zróżnicowanych reakcji emocjonalnych; zaniechanie to ma swoją cenę. Żyjemy w społeczeństwie opętanym manią niszczenia swojego środowiska życia i zastanawiamy się, jak mogło do tego dojść; ale nie byłoby to możliwe, gdyby kultura nie akceptowała, faktycznie nie uznawała za obowiązek, tłumienia uczuć empatii, miłości i współczucia na rzecz zysku i postępu. W kwestiach handlu, biznesu, badań, polityki lub jakiegokolwiek profesjonalnego przedsięwzięcia takie uczucia traktowane są z pogardą.

Ta kulturowa represja oznacza, że nasze społeczeństwo wybiera sukces w oparciu o zachowania psychopatyczne. Właśnie to pozwala nam wykluczyć i zniszczyć wszystko, co jest źródłem życia. Chociażby lasy.

W przypadku lasów czynimy to z zachłannością, szybkością i brutalnością, które mogą jedynie sugerować, że nasz paniczny strach przed tym, co skrywają cienie pogłębia się. Robimy to od dawna: kiedy cywilizacje rosły w Afryce Północnej, na Bliskim Wschodzie i w Grecji, lasy upadały. Kiedy cywilizacje upadały, lasy wzrastały na nowo.

Cywilizacja i lasy mogą niemal uchodzić za wzajemną antytezę; cywilizacja to przejaw naszych linearnych obsesji, rozdzielonych linii życia i śmierci, wtłoczonych siłą w świat nad- i podziemny – rezultatem powstrzymania ich naturalnej zamiany jest nierównowaga i kataklizm. Z drugiej strony lasy ucieleśniają niekończące się, kołowe cykle życia i śmierci, są depozytariuszami naszego strachu przed przegraną na ich rzecz, a zatem miejscami, które bez skrupułów niszczymy wraz ze swoistą wiedzą i mądrością, jakie skrywają.

Ironia przyrody

Lasy Czarnobyla sprawiają wrażenie, że przyrodzie nieobca jest ironia.

W naszym dążeniu do pozyskania źródeł skoncentrowanej energii o wykładniczo wyższym potencjale zdecydowaliśmy się przerwać cykliczność zachowań samych atomów: produkujemy energię jądrową. Lasy otaczające Czarnobyl, demonstrujące pozorny opór w postaci bujnego rozkwitu życia po katastrofie, w rzeczywistości ukrywają mroczny sekret, ciemną stronę naszej kultury. Mimo iż uparci mieszkańcy regionu przeskakują drut kolczasty, aby zbierać jagody i grzyby, lasy nadal są radioaktywne, a skutki promieniowania budzą grozę.

Zalegające w ściółce, opadłe gałązki i liście – które powinny do tej pory zamienić się w pożywny kompost dla następnego pokolenia leśnych istot – nie gniją. Drobnoustroje, grzyby i bakterie, wykonujące piękne zadanie rozkładu, dotknęła impotencja. Część cyklu życie-śmierć-życie odpowiadająca za śmierć nie działa prawidłowo. Tutaj, w naszym dążeniu do człowieczej wszechmocy, nieumyślnie przerwaliśmy procesy śmierci, realizując swoje podświadome pragnienie. I tu odkrywamy, że z końcem śmierci przyszłe życie staje się niemożliwe.

Mam nadzieję, że cel niniejszej argumentacji staje się jasny: musimy zaakceptować i poddać się cyklicznej naturze rzeczy oraz uczestnictwie w częściach cyklu odpowiadających zarówno za śmierć, jak i życie. Aby wywołać taką kulturową zmianę, musielibyśmy zaakceptować nasz strach. Strach wyprowadził nas z lasu, ale nie możemy wyciąć go maczetą; będzie wyrastał za nami. Musielibyśmy zawrócić i uznać go z miłością, pokorą i odwagą; złączyć się z nim i wszystkim, co skomplikowane i niepoznawalne, ponieważ jest częścią nas.

Kryteria naszego procesu decyzyjnego i destrukcję wspólnot społecznych i ekologicznych moglibyśmy odwrócić, jeśli pozwolilibyśmy sobie na ponowne rozpalenie uczuć miłości, pokory i odwagi – odbudowalibyśmy świadomy, kulturowy kontakt z emocjonalnym krajobrazem życia.

Opowieści mogą wskazać drogę do tych długo skrywanych uczuć wobec żyjącego świata – i nas samych, jako śmiertelnych składowych planetarnego życia – które trzeba by powtórnie wykorzystać, aby osiągnąć ten zwrot.

Opowieści przypominają nam, że lasy są nie tylko miejscem dzikości, drapieżników i rozkładu, lecz także przynoszą życie; to moderatory i regulatory klimatu. Istnieją nowe i tradycyjne historie, które to pokazują, ale opowiadane są rzadko, co należy uznać za niedorzeczność i straconą okazję.

Istnieją opowieści o ludziach, którzy zalesiają krajobraz, zasiewają ogołocone przez erozję wzgórza, zazieleniają pustynie i choć zabrzmi to patetycznie, wpływają na bieg ekologicznej historii tych miejsc.

Przywrócenie lasów przywraca warunki im sprzyjające. Życie stwarza warunki sprzyjające życiu. Ludzie, gdyby przezwyciężyli swoje pragnienie statusu, pieniędzy lub nieśmiertelności, mogliby stać się inicjatorami i uczestnikami tego procesu.

Najwspanialsza opowieść

Oto opowieść co się zowie: o tym, jak istoty ludzkie rozpoczęły najważniejszą podróż bohatera, od separacji ku powtórnemu połączeniu z dziką przyrodą, i po przybyciu na miejsce, pokonaniu głębokiego i niewytłumaczalnego lęku przed swoją wrodzoną naturą, stały się świadomymi, aktywnymi stronnikami życia, nie zaś bezwiednymi stronnikami śmierci; opowieść o tym, jak wskrzesiliśmy lasy, chroniliśmy oceany i przywróciliśmy cykle życie-śmierć-życie w tych rejonach planety, które pozostały na nie podatne; o tym, jak gorliwie i konsekwentnie poddaliśmy się procesowi tej transformacji.

Czy nie byłaby to najwspanialsza z opowieści?

ONZ: Połowa gatunków leśnych zagrożona wymarciem

Połowie światowych gatunków leśnych zagraża rolnictwo i antropogeniczna zmiana klimatu, ostrzegła we wtorek ONZ. […]

W swoim pierwszym globalnym badaniu genetycznych zasobów leśnych Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) stwierdziła, że tereny zalesione kurczą się najszybciej w Brazylii, Indonezji i Nigerii. […]

„Lasy dostarczają żywność, zapewniają dobra i usługi, które są kluczowe dla przetrwania i dobrobytu całej ludzkości,” powiedział w swoim oświadczeniu dyrektor ds. leśnictwa FAO, Eduardo Rojas-Briales.”

Autor: Vanessa Spedding

Data: 14 maja 2014

Tłumaczenie: ExIgnorant

Źródło polskie: http://exignorant.wordpress.com/2014/06/08/opowiesc-kultury-smierci/

Czy kapitalizm i „wolny rynek” doprowadzą do III wojny światowej?

Czy kapitalizm i „wolny rynek” doprowadzą do III wojny światowej?

kapitalizmPisałem niedawno o tym, że obecnie następuje, w wielkich bólach, kolaps wszystkich znanych nam systemów, modeli, ustaleń. W świecie XXI wieku, gdzie zmagamy się z coraz większym przeludnieniem, niedoborem wody i żywności, masowym wymieraniem gatunków – są one tragicznie niewydolne. Nie dotyczy to tylko systemów bytowych, ale także tych etycznych, moralnych, duchowych. Są one fałszywe, nie odpowiadają faktom (od dawna, dopiero teraz głośno się o tym mówi), zamiast próbować tłumaczyć świat – robią coś odwrotnego, bo go zafałszowują. Pisałem o tym tutaj (link).

To samo dotyczy kapitalizmu. Obecnie system ten zapętlił się tak bardzo, że niemożliwy jest już dalszy realny wzrost – moment krytyczny został przekroczony. Mamy do czynienia ze specyficzną formą kanibalizmu cywilizacyjnego, gdzie system pożera sam siebie w pewnym miejscu, by wygenerować iluzję wzrostu w innym miejscu.

Kolaps kapitalizmu jest groźny o tyle, że może pociągnąć za sobą zarówno ludzkość, porządek polityczny świata jak i całą biosferę. Która jest już na progu kolejnego masowego wymierania (link). Nie mamy już dokąd uciec, jak to bywało po kolapsach poprzednich, ograniczonych terytorialnie cywilizacji. Obecnie jesteśmy jednym globalnym państwem, podzielonym dla nie poznanki sojuszami (trzy spokrewnione klany kłócą się o prymat władzy) i granicami, z pozorami demokracji i jednym rządem globalnym. O którego obradach informują wszystkie światowe jak i polskie, oficjalne media, plus agencje prasowe – pisałem o tym tutaj (link).

Polecam inne ciekawe artykuły na temat kolapsu kapitalizmu:
Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej
Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy
Kapitalizm: szaleńcza ideologia prowadząca do cywilizacyjnej zagłady
Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery
Producenci AGD i elektroniki tak projektują sprzęt, by szybko się zepsuł! Oto rezultaty „wolnego rynku” czyli kapitalizmu korporacyjnego
Janusz Korwin Mikke popiera faszystowską i ludobójczą ideologię. „To będzie ostateczny koniec dla resztek państwa”
Janusz Korwin Mikke wychowa pokolenie gwałcicieli i psychopatów?
Oblicza liberalizmu i wolnego rynku: cywilizacyjny kanibalizm w Grecji [+18]

Źródło grafiki: https://www.facebook.com/BekaZprzedsiebiorcow
Źródło grafiki: https://www.facebook.com/BekaZprzedsiebiorcow

Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Amerykański kapitalizm ponownie w wojennej gorączce

Cytuję: „Gdy kapitalizm jest w kryzysie, zawsze pojawia się bezpośrednie zagrożenie wojną. Historia pokazuje nam, że jest to reguła. Dwa największe pożary w historii, pierwszej i drugiej wojny światowej – które uśmierciły około 80 mln ludzi – były poprzedzone gospodarczą zapaścią w systemie kapitalistycznym.

Ta konstatacja prowadzi do wniosku, że obecna sytuacja w stosunkach międzynarodowych jest bardzo niepokojąca. Amerykańsko centryczny system kapitalistyczny ponownie dławi się z powodu głębokich chorób społecznych jak ubóstwo, bezrobocie, ogromne różnice w dochodach i stagnacja w produkcji.

Ta tendencja, całkiem jak w poprzednich okresach depresji gospodarczej na początku lat 1900 i 1930, zmierza w kierunku wojny jako desperackiego aktu „kreatywnej destrukcji”. Mimo, że racjonalnie i moralnie jest to przewrotne, wojna jednak ma sens logiczny w systemie kapitalistycznym jako sposób na wyzerowanie duszących system sprzeczności. Jest to oczywista deprawacja, z pewnością, ale jest to nieunikniona logika systemu opartego na zysku.

Jak głęboko system kapitalistyczny znowu pogrążył się w kryzysie można wnioskować po liczbie sztucznych miast, które Pentagon buduje w całej Ameryce. Miasta te są wykorzystywane do szkolenia armii USA w technikach walki w warunkach miejskich. Jedno z takich miast było opisywane w mediach jako ostatnio otwarty ośrodek szkoleniowy w stanie Virginia. Ów „Model miasta” był projektowany przez sześć lat, a budowany przez dwa lata, przy całkowitym koszcie 96.000.000 dolarów, według raportu w brytyjskim Daily Telegraph …

Ta placówka Pentagonu, obejmująca 300 hektarów, jest repliką innych miast, które można spotkać w całych Stanach Zjednoczonych. Znajdują się w niej mieszkalne domki z ogrodami, szkoły, miejsca kultu religijnego, stadion sportowy, banki, a nawet pięcio-piętrowa ambasada. Replika miasta została również wyposażona w podziemne metro i dworzec kolejowy, wraz z prawdziwymi, jeżdżącymi pociągami.

Istoty ludzkie są jedyną rzeczą, jakiej w nim brakuje. Nikt faktycznie nie mieszka w tym wojskowym modelu miasteczka w Wirginii, jak i w innych, rozproszonych po całych USA. Te fałszywe ośrodki miejskie mają być używane wyłącznie przez Pentagon do szkolenia piechoty i ćwiczenia ataków śmigłowców w różnych zabudowaniach.

Niektórzy wnikliwi obserwatorzy spekulowali w kierunku bardziej złowrogiego wniosku: amerykańska klasa rządząca przewiduje wstrząsy społeczne, a nawet rewolucję w najbliższych latach, a więc „wojna miejska” jest ćwiczona przez siły zbrojne w związku z awaryjnym planowaniem rządu względem własnych obywateli. W tym scenariuszu, wojska amerykańskie są przygotowane do ataku i zabijania własnych obywateli, a nie domniemanych „terrorystów” w jakimś obcym kraju.

Amerykańska klasa rządząca ma prawo obawiać się potencjalnego buntu wewnętrznego. Nawet oficjalne statystyki nie ukrywają rażącego upadku współczesnego społeczeństwa amerykańskiego. Jak na ironię, sztuczne miasta Pentagonu są budowane lepiej i lepiej obsługiwane niż wiele amerykańskich społeczności w prawdziwym życiu. Pogorszenie podstawowej amerykańskiej infrastruktury społecznej, tj. dróg, mostów, szkół, szpitali, idzie w parze z przewlekłym bezrobociem, biedą i przestępczością.

Amerykanie, nawet wielu z tych zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy, coraz bardziej wpadają w biedę, podczas gdy pięć procent ludności gromadzi coraz bardziej obsceniczne bogactwo. Obecnie 46,5 mln Amerykanów z łącznej populacji 311 milionów jest zaliczanych do biedoty. Instytut Polityki Gospodarczej odnotował w ubiegłym roku, że „trendy dochodów i ubóstwa malują ponury obraz” z medianą zarobków amerykańskich pracowników, która spadła o prawie 12 procent w latach 2000 i 2012 na przykładzie pracowników w restauracjach byle jakiego żywienia. Według wyliczeń, połowa wszystkich pracowników w tym sektorze żyje poniżej oficjalnego progu ubóstwa, w wyniku obniżenia płac.

To samo można powiedzieć o innych krajach zachodnich. Wielka Brytania, dla przykładu, została niedawno wymieniona jako największe skupisko miliarderów, z Londynem w którym zamieszkuje więcej bardzo zamożnych osób (rzędu 300 ) niż jakikolwiek innym mieście na świecie. Jednak, podobnie jak w USA, brytyjskie dane dotyczące ubóstwa są na rekordowym poziomie. Jadłodajnie i banki żywności trudno sobie radzą z rosnącymi potrzebami w tej stolicy, w której mieszka największa liczba światowych miliarderów.

Wracając do USA, jest tam ponoć 600.000 osób bezdomnych – podczas, gdy przemysł budowlany jest w stagnacji a całe obszary miast są niezamieszkałe, bo nikt nie może sobie pozwolić na zakup lub wynajem nieruchomości. Amnesty International obliczył, że liczba wolnych domów w USA jest pięć razy większa od liczby osób bezdomnych. Jest to iście mamucia niewydolność kapitalizmu w równoważeniu podaży i popytu.

Spośród bezdomnych w USA, jakieś 60.000, czyli 10 procent wszystkich tych, którzy żyją na ulicach, to weterani wojskowi. Po wykorzystaniu w boju w amerykańskich agresywnych wojnach w Afganistanie, Iraku i gdzie indziej, wielu weteranów powróciło do cywilnego życia jako bezrobotni, wyobcowani z rodziny, psychicznie załamani i uzależnieni od narkotyków, bez dachu nad głową.

A jednak ten sam kompleks wojskowy buduje „modele” miast i miasteczek w całej Ameryce nie po to, aby dać ludziom dach nad głową, ale aby trenować innych w zabijaniu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że przyszłym celem mogą być zwykli Amerykanie, w tym weterani, którzy nie mogą dłużej tolerować groteskowej, absurdalnej grabieży społeczeństwa przez władców.

Budowa domów, kościołów, szkół i szpitali jako wojskowych celów do zniszczenia w trakcie ćwiczeń w zestawieniu z tak wielkimi zaniedbaniami w zaspokajaniu ludzkich potrzeb jest z pewnością odrażającym symbolem niepewnych czasów. Kapitalizm, system, który jednoznacznie działa wyłącznie w celu mnożenia prywatnego zysku finansowego, objawia niezdolność do działania i jest zbędny jako organizator życia społecznego. To jest ewidentnie, że nieodwracalnie utknął w martwym historycznie punkcie. Te jest koniec.

Jedynym wyjściem dla ślepej uliczki kapitalizmu jest wybuchowa siła wojny. To właśnie jest przesłanką do oceny kierowanej przez USA zachodniej agresji wobec Rosji, zapoczątkowanej sfabrykowanym kryzysem na Ukrainie, jako alarmująco niepokojących działań, jak również prowokowanie przez USA Chin i ich azjatyckich sąsiadów do sporów terytorialnych, które nie powinny wchodzić w zakres zainteresować i działań Waszyngtonu. System osiągnął więc swój historyczny kres, w którym wojna jest lekkomyślnie brana pod uwagę jako ewentualność. Ale jeśli wybuchnie wojna światowa, tym razem, prawdopodobnie nie zostanie na świecie nic do odbudowy. To jest szaleństwo kapitalizmu i tych, którzy nim kierują – amerykańskiej elity rządzącej.

O ile, oczywiście, ludzie mogą nie przeciwstawią się tej destrukcji poprzez zastąpienie kapitalizmu demokracją, rozsądną i zrównoważoną alternatywą. Socjalizm? Dlaczego nie? Obecnie świat stoi w krytycznym momencie historii.

Cytując niemieckiego dramatopisarza Bertholta Brechta: „Wojna jest skurwysyństwem, ale suka, która ją rodzi, jest znów rozpalona.”

Źródła:

http://www.strategic-culture.org/news/2014/06/09/us-capitalism-on-heat-again-for-war.html
http://interesariusz.neon24.pl

Jak „pokonać” system? Sposób jest tak prosty, że aż szokuje!

Jak „pokonać” system? Sposób jest tak prosty, że aż szokuje!

zmiana zyciaNapisałem celowo „pokonać” system w cudzysłowie. Wiecie dlaczego? Gdyż haczyk tkwi w tym, że.. systemu nie da się pokonać! Można tylko zrozumieć mechanizmy i programy jakimi się rządzi i spróbować nagiąć go do swoich celów. Jeśli chcesz mieć dużo kobiet, to gdy poznasz te zasady, będziesz miał ich tyle, że szczerze zwątpisz w miłość i ludzkość. Jeśli będziesz chciał nauczać i inspirować ludzi – to gdy poznasz zasady rządzące systemem, system Ci to umożliwi.

Tutaj sprawa wygląda nieco inaczej, bo istnieje również zasada wahadła, ale nie będę tego omawiał. I dalej – jeśli będziesz chciał wejść na naprawdę wysoki poziom, poznając zasady rządzące systemem, nagniesz go do swoich celów. Oczywiście, też nie za darmo. W pierwszej części sagi „Matrix” była bardzo ważna scena. Mały chłopiec siłą myśli zginał metalową łyżkę, powodował, że ona się ruszała w różne strony. Na pytanie jednego z bohaterów sagi, powiedział:

Nie próbuj siłą zginać łyżki, bo to niemożliwe. Wyobraź sobie lepiej, że łyżka nie istnieje, to wtedy ją zegniesz„.

W istocie tak jest – ten system istnieje tak bardzo, że aż.. nie istnieje. W istocie, gdy ma się świadomość tego, jak ekstremalnie niestabilne jest wszystko na tej planecie – od ludzkich emocji i uczuć, po geologię Ziemi, po bytność państw, imperiów, po istnienie ideologii i religii (które non stop się zmieniają), ludzkie niestabilne losy, aż po ziemski klimat – to aż dziw bierze nad tym, że to wszystko nie zawaliło się z hukiem.

Zauważyłem coś ciekawego. Ludzie uświadomieni, czy to politycznie, czy duchowo, od zawsze zastanawiają się, czemu te głupie, prostackie wręcz metody socjotechniki działają na tak szerokie masy ludzi. Przecież socjotechnika, jaką używają władcy, kapłani, politycy – w zasadzie niewiele się zmieniła, od zawsze bazuje ona na dwóch bytach. Czyli lęku i tzw. „miłości”.

Bierze się to z tego, że ta planeta musi być taką planetą gdzie 90% lub więcej ludzi jest pół-zwierzątkami, rządzonymi przez prymitywny ośrodek w psychice – przez podświadomość. Podświadomość to zbiór programów bazowych, które mają chronić kruchą równowagę psychiki danego człowieka. Użyję teraz porównania człowieka do komputera. Podświadomość można porównać do bardzo prostego programu tekstowego MS Dos, zaś duchowość – do skomplikowanego interfejsu graficznego, czyli systemu operacyjnego (Linux, Windows itp).

Możemy używać prostego jak barszcz narzędzia MS Dos, owszem. Jednak dopiero używając skomplikowanego interfejsu graficznego, będziemy mieli dostęp do ogromnej większości opcji. Dobrze, jakie opcje kontrolne posiada nasza podświadomość? Jest ona jakby „rezydentem”, reprezentantem natury, biologii w naszej psychice, który smaga nas metodą kija i marchewki – bodźcami przyjemnymi i nieprzyjemnymi. Mechanizmy podświadomości i ego mają nas skłonić do tego, byśmy się rozmnażali i przedłużali gatunek.

1. bodźce nieprzyjemne (strach, lęk, nienawiść, niezrozumienie, nietolerancja, fanatyzm, potrzeba kontroli i potrzeba posiadania). Te są zdecydowanie najczęstsze, są jak biliony hektolitrów słonych oceanów pośród kilku kropelek słodkiej, zdatnej do picia wody.

2. bodźce przyjemne (uczucie zakochania mylnie i fałszywie nazywane „miłością”, seks, orgazm, ekscytacja emocjonalna). Aby kontrola społeczeństw była pełna, muszą być dwa bodźce – kij i marchewka. Człowiek jest w stanie znieść niewyobrażalne męki i cierpienia, byle tylko zaznać chwilę emocjonalnej ekscytacji. Paradoksalnie im mniej bodźców przyjemnych i im więcej bodźców negatywnych, tym większe wysiłki podejmuje człowiek by zaznać choć chwili złudnego, hormonalnego bądź alkoholo-narkotycznego ukojenia.

Tak jak wszystko co duchowe, ma dwa aspekty – pozytywny i negatywny, tak programy kontrolne również bazują na tej dualności, na tych przeciwieństwach. Doktrynę, która jest fałszywa i służy do „wypasania owieczek”, a potem do ich strzyżenia i zarzynania, można poznać właśnie na tym, że bazuje na powyższej dualności. W ten schemat doskonale wpasowuje się new age, czyli to, co ja nazywam „cukierkową ezoteryką”.

Z jednej strony w religii tej mamy lęk – lęk przed tym, że jak będziesz krytykował „natchnionych guru” to będzie to znaczyć, że jesteś nie przebudzony, że jesteś lemingiem, zombie itp. Jednym z wierzeń new age jest to, że wkrótce czeka nas „nowy wspaniały świat” – globalna świadomość. Aby to się zmaterializowało, część ludzkości, ta najmniej świadoma, ma wyginąć w szybkim tempie na różne choroby – poprzez to, że nie dostosuje się do nowych „częstotliwości”, „wibracji” czy jak to tam Ci religianci nazywają.

New age’ owcy nie biorą pod uwagę jednak tego, że Ci mało świadomi ludzie są tak samo potrzebni, jak wszelcy guru, jak ludzie uświadomieni. Oni się uzupełniają, jak plus i minus, jak ying i yang. Ludzie mówią o walce jednych z drugimi, o walce dobra ze złem, o wojnie płci, o walce przeciwieństw.. Ja zaś wolę mówić o harmonii, o symfonii przeciwieństw, bo ostatecznie, jedno bez drugiego by nie istniało. W tej całej walce czy też jak ja wolę mówić – harmonii – nie chodzi o walkę samą w sobie i o wygranie którejś ze stron. Chodzi o coś innego – o rozwój obu stron, by wyciągnęły z tej walki, często jak się później okaże – niepotrzebnej – pewne cenne wnioski.

Drugim filarem new age jest oczywiście „miłość”. A właściwie „terror miłości” wylewający się z wszelkiego rodzaju sympozjów, meetingów, seminariów. Także z różnych grup dyskusyjnych, profili, stron, blogów. Tematami polityki, geopolityki, zdrowia, spisków rządów i korporacji, nie zajmują się, bo zaraz im spadną wibracje. To świadczy o sekciarskim rozumieniu pojęcia „ezoteryka”. Stąd ja się dystansuję od tego słowa. „Ezoteryka” tego typu to wciąż stare programy kontrolne podświadomości, ale jakby poddane liftingowi, z dodatkowymi „opcjami”. Samo new age to nic innego jak zaledwie lekka „nadbudówka” na istniejący tysiące lat (?) jahwistyczny, monoteistyczny gmach.

Dobrze, ale jak to wszystko ma się do tego, że systemu nie da się zmienić, ale można go nagiąć? Otóż wszyscy jak jeden mąż mówią, że powinniśmy kierować naszą energię tworzenia i zmieniania świata do zewnątrz. Czyli np uświadamiać innych ludzi. Mamy więc apostołów kilkudziesięciu polskich partii politycznych, kilkudziesięciu ideologii, kilkunastu religii. W ostateczności ego każdego człowieka chce, by cały świat zmienił się na jego modłę. Taki jest jego podstawowy program.
Kierując energię zmiany świata do zewnątrz, spotykasz się z tym samym, bo inni robią to samo. A z takiej interakcji będą prędzej czy później:
-wrogość
-podziały
-kłótnie
-nienawiść, itp itd.

I mamy to, co mamy. A ja proponuję stanowczy zwrot wektora. Zamiast kierować energię zmiany świata na zewnątrz, najpierw skieruj ją ku sobie. Najpierw zmień siebie, by potem próbować zainspirować do tego samego procesu inne osoby.

Systemu nie da się więc pokonać ani zmienić (czyli kierując swoją aktywność na zewnątrz). Bo jest on hologramem mającym swoje mechanizmy obronne, w postaci choćby tutaj wymienionych – ego 7 miliardów ludzi, a każde z nich dążące do tego by zmienić wszystkich innych podług swojego widzimisię. Można za to ten system obejść i nagiąć do własnych potrzeb poprzez w pierwszej kolejności, skierowanie swojej energii zmian do środka siebie, a w drugiej kolejności – do zainspirowania tym procesem innych.

Autor, poza grafikami: Jarek Kefir

Jeśli uznałeś ten felieton za warty uwagi, wartościowy, odkrywczy – możesz wesprzeć jego autora, czyli mnie. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)