Wszystkie ideologie i religie są zniewalającym Cię oszustwem

Wszystkie ideologie i religie są zniewalającym Cię oszustwem

religie i ideologieChciałbym poruszyć dziś zagadnienie religii jako zorganizowanych form kultu i procesu oswabadzania się z nich. Nie ulega wątpliwości, że religie są złem, jest to fakt bezsprzeczny. Coraz więcej ludzi na świecie przyjmuje do siebie tę prawdę. I tutaj zaczynają się schody. Bo jeśli nie religia, to co? Przecież życie nie znosi próżni. No i sama negacja religii może wyglądać naprawdę różnie..

Pierwszą i najbardziej nieświadomą formą negacji religii jest po prostu humor i ślepe sprzeciwianie się religijnym autorytetom, dla zasady. „Nie bo nie, grunt to bunt!” – to hasło które pokutuje w tej formie sprzeciwu wobec religii. Nie ma tu większych przemyśleń, nie ma zadawania sobie pytań związanych z naturą wiary, religii, duchowości. Jedyne co jest widoczne, jedyne co przeszkadza, dotyczy krępujących religijnych zakazów i nakazów o konserwatywnej naturze. Przeszkadzają one beztrosko pić alkohol, narkotyzować się, uprawiać seks z kim popadnie, więc się je wyśmiewa, podważa, a autorytety religijne znieważa.

Poza tym moherowe babcie i wiecznie ślęczący przed telewizorem religijni rodzice wypadają blado na tle epoki smartfonów, rock ‚n’ rolla i niczym nieskrępowanej rozrywki. Są więc nazywani „cebulakami”, „wapniakami”, „sztywniakami”, „moherami” i innymi niepejoratywnymi określeniami. A poglądy które Ci starsi ludzie głoszą, są odrzucane i negowane dla zasady. Ktoś biegły w psychologii powiedział przed laty, że „nastolatki to takie dwulatki, tylko że z hormonami„. Tak jest w istocie. Dwuletnie dziecko pod nieuwagę rodziców zdejmie czapkę, i na złość im odmrozi sobie uszy. Tylko po to, żeby złamać ich zakaz, dla samego złamania. W przypadku bluźniącego na papieża nastolatka schemat jest identyczny, tylko że tu w grę wchodzą też hormony, a więc eksplodująca z całą siłą seksualność.

Tego typu forma sprzeciwu jest w pewnych grupach społecznych konieczna. Czasami jest to jedyna możliwa droga, by wyrwać jednostkę z skostniałych religijnych przekonań. Nie jest to jednak szczyt zrozumienia kwestii religii. Stopień wyżej mamy już próbę analizy i syntezy za pomocą logiki, umysłu, rozumu. Mamy więc szereg życiowych dylematów i rozterek, które próbuje rozwikłać umysł logiczny. Niestety, jak to bywa w przypadku zawiłego i pełnego miliona wątpliwości rozumu, odpowiedzi nijak się nie pojawiają. Świetnie widać to na przykładzie nauki czy akademickiej (oficjalnej) psychologii. Choć oficjalna psychologia zajmuje się naszą świadomością, to nie jest w stanie odpowiedzieć na najważniejsze życiowe pytania. Recepty jakie ona proponuje, są powierzchowne i nie dotykają sedna, a więc głębi ludzkich problemów.

To właśnie ten poziom negacji religii często oznacza wpadnięcie w drugi biegun tej samej iluzji. A więc w materializm (nazywany także: ateizmem, racjonalizmem, sceptycyzmem, atomizmem). Skoro umysł (a więc toporna, lewopółkulowa, „ścisłacka” logika) nie daje odpowiedzi na pytania egzystencjalne ocierające się o metafizykę – to bezpieczniej dla zlęknionej psychiki przyjąć, że sfera metafizyczna, duchowa, nie istnieje. Obie formy postrzegania świata – religie i materializm – stanowią jakąś bezpieczną iluzję dla pełnych lęków, kompleksów i traum obywateli. Iluzję bardzo potrzebną pośród tylu niewiadomych, tylu nierozwiązywalnych i nieznanych kwestii, pośród tego całego globalnego chaosu i cierpienia.

I tutaj dochodzimy do kolejnego, wyższego poziomu negacji religii. Jest to już poziom na którym dostrzegamy oszustwo i religii, i materializmu. Ten poziom to także zrozumienie kwestii, że ludzie są na różnych poziomach rozwoju. Choć wielu Czytelników mojej strony wie już, jakim złem i ograniczeniem są ideologie i religie – to są pewne grupy ludzi, którym ideologie i religie są bardzo potrzebne. Wiara w tego typu schematy myślenia dostarcza poczucia bezpieczeństwa i komfortu, choć są one owszem, złudne i iluzoryczne. Ale świadomość takiego wierzącego człowieka automatycznie neguje wszelkie argumenty i wydarzenia będące w sprzeczności z wyznawanym schematem myślenia.

Robi to katolik, który odrzuca wszelkie fakty świadczące na niekorzyść jego wizji świata. To samo robi ateista, który nie tylko nie uzna działania choćby medytacji. Ale nawet nie poświęci tych 10 minut by sprawdzić, czy medytacja rzeczywiście działa czy nie. Zaneguje ją od razu, wrzucając do szufladki: „beka, lolcontent, oszołomstwo, nju ejdż (new age)”. Wracając do meritum – wiara w schematy myślenia to przede wszystkim wsparcie i uznanie w grupie, cementowanie więzi społecznych. Wyznawanie jednej ze społecznie akceptowalnych ideologii czy religii to także ochrona przed czymś bardzo przykrym, co powoduje najbardziej pierwotny, zwierzęcy wręcz lęk. Czyli przed ostracyzmem i wykluczeniem. Wszystkie ideologie, religie, rządy, systemy władzy, kontroli, zwierzchności, marketingowcy, korporacje itp – posługują się tym prastarym, zakodowanym przez ewolucję lękiem.

Ważny jest też kolejny czynnik, który w pełni jest rozumiany dopiero na tym poziomie. Pisałem już kilka razy na swojej stronie co by było, gdyby tych ograniczających ideologii i religii nie było, lub gdyby nagle, w skali globalnej, zostały zdemaskowane jako kłamstwo. Ważną funkcją tych schematów myślenia jest też to, że w jakiś sposób ograniczają one prymitywne, zwierzęce instynkty i popędy mas. „Tłum jest potworem o wielu głowach” i warto to przysłowie właściwie rozumieć. Gdyby nie te wszystkie religie, narzucające jakieś tam normy i standardy, i straszące mękami piekielnymi po śmierci w przypadku nie dostosowania się – to rzeczywistość wyglądałaby jeszcze gorzej niż obecnie.

Więcej byłoby niezrozumienia, zagubienia, egzystencjalnej rozpaczy. Więcej ludzi hołdowałoby też postawie: „skoro po śmierci nic nie ma, to chcę na maxa przeżyć to życie nawet kosztem innych, po trupach do celu„. Byłoby więcej agresji, przemocy – także tej bezsensownej, więcej uzależnień (i tak jest ich obecnie bardzo dużo). Ogólnie – znacznie więcej zachowań destrukcyjnych, więcej anarchii. Stare religie musiały być więc bardzo konserwatywne i narzucające się. Ich surowe systemy nakazów i zakazów musiały choć trochę kontrolować barbarzyńskie instynkty i popędy na wpół dzikich, niepiśmiennych pastuchów, rolników, rzemieślników.

To sprawdzało się przed wiekami, tysiącleciami. Obecnie mentalność ludzi trochę się jednak zmieniła, zmieniła się też technologia. Z tego powodu stare religie i całe systemy opresji i kontroli na nich wybudowane (patriarchat, monogamia, romantyzm, kapitalizm, hierarchizm) są coraz bardziej niewydolne. Powodują one coraz więcej zła i cierpienia. Owszem, dla wielu ludzi wciąż ta forma kontroli jest konieczna. Ale ważne jest też to, by właściwie ukierunkować tych, którzy wychodzą z zaklętego kręgu religijnych wierzeń. A z tym jest bardzo źle. Co najwyżej ukierunkowuje się tych ludzi na materializm (racjonalizm, ateizm) który jest drugim biegunem tej samej iluzji. To tak, jak PiS vs PO, lewica vs prawica itp itd.

W mojej opinii, takich ludzi powinno się ukierunkowywać na właściwe rozumienie i przede wszystkim doświadczanie sfery metafizycznej. Próżno szukać doświadczania Sacrum w konserwatywnych religiach które proponują co najwyżej coniedzielne rytuały, w tym klepanie paciorków. Ale można doświadczać Sacrum poza instytucją religii. Kłopot jest w tym, co pisałem powyżej. Aby przekonać się, że np medytacja działa – trzeba poświęcić pół godziny do godziny przestudiowania tego, jak ją praktykować. A potem pół godziny dziennie przez miesiąc na jej praktykę. To na pewno mniej czasu, niż zajmuje czytanie książki „Bóg urojony” Dawkinsa. Podejmiesz wyzwanie, czy od razu zanegujesz, bo tak rozkazuje Ci Twoja ideologia (materializm)?

Autor: Jarek Kefir

Chcesz wspomóc moje niezależne inicjatywy i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj (link).

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł – podaj go dalej i pomóż go wypromować! Pomóż innym zapoznać się z tą tematyką.

 

Historia kościoła katolickiego to pasmo przemocy, złodziejstwa i zbrodni

Historia kościoła katolickiego to pasmo przemocy, złodziejstwa i zbrodni

kościół katolicki historiaWpis odnośnie szokującej historii kościoła katolickiego. Tego się nie dowiesz z religijnych podręczników! Okazuje się, że kościół katolicki od dawna popierał to, co dzisiaj nazywamy neoliberalizmem, kapitalizmem czy wręcz korwinizmem. Te doktryny to promowanie bogacenia się bogaczy, przy jednoczesnym wmawianiu Ludziom Pracy, że muszą być biedni, bo innego wyjścia nie ma. Przecież to czysty korwinizm – ogromny zysk dla korporacji, karteli i prywaciarzy, przy jednoczesnych pensjach w wysokości 800 zł netto na czarno. Bo takie są realia pracy.

Kościół nazywał wtedy taką doktrynę: „ideałem pracowitości w biedzie” – czyli pochwalaniu bardzo ciężkiej pracy i jednoczesnego życia w biedzie. Bo przecież zgodnie z ideologią kapitalizmu, stanowiska naprawdę potrzebne cywilizacji, bez których nie można się obejść, muszą być nisko opłacane. Zarabiają tak bardzo „potrzebni” (cudzysłów celowy) specjaliści, jak marketingowcy, prawnicy, biurokraci, księża.

Trudno o drugą taką organizację jak kościół katolicki, która już od samego zarania byłaby umoczona w tak wielką ilość zbrodni, spisków i złodziejstw. Cała historia kościoła, począwszy od I bądź II wieku naszej ery, to jedna wielka przemoc – militarna, ekonomiczna i każda inna, w tym psychiczna. Zresztą wystarczy poczytać świętą księgę judeochrześcijan, czyli Biblię. Niektóre wersety obnażają prawdziwe oblicze ich bożka, jahwe – małostkowego, okrutnego sadysty i zwyrodnialca. Naprawdę mało który bóg pogański wsławił się tyloma niegodziwościami, co judeochrześcijański jahwe.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Kościół katolicki, czyli strzyżenie i milczenie owiec

Cytuję: „Kościół nie lubi owiec, które nie pozwalają się strzyc swoim pasterzom” – Tomasz Becket.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”.

Każdego roku, mniej więcej o tej porze, nasuwa mi się pewna refleksja, która co prawda ma związek z naszą przyrodą, ale wyobraźnia przenosi mi to zjawisko na inną dziedzinę naszego życia – religię. Otóż podstawą do tych rozważań jest coroczna obserwacja grabowego żywopłotu otaczającego posesję w której mieszkam, posadzonego przeze mnie 40 lat temu. Od tego czasu jestem zmuszony dbać o niego i regularnie go przycinać, nie chcąc aby wyrosły z niego duże drzewa.

Kiedy jesienią opadają z niego liście (choć nie do końca, bo w przypadku grabu, uschnięte trzymają się jeszcze długo), widać wyraźnie skutki mojej – koniecznej moim zdaniem – „pielęgnacji”: pousychane i powykręcane odrosty, tworzące nieskładną plątaninę gałęzi, którym nie pozwoliłem rosnąć w ich naturalnym kształcie. Na poobcinanych kikutach gałęzi widoczna jest w wielu miejscach zgorzel, którą krzew starał się pokryć młodą tkanką, bez powodzenia zresztą. Trafiają się też liczne zgniłe i spróchniałe końcówki odrostów.

I kiedy tak przyglądam się temu swojemu „dziełu”, widzę wyraźnie jego niesamowitą żywotność i olbrzymi wysiłek, aby pomimo moich ogrodniczych zapędów do uzyskania pożądanej dla mnie formy żywopłotu i odpowiedniej jego wysokości, odrastać ciągle na nowo i to na tyle szybko, by wytworzone liście zdążyły utrzymać przy życiu całą roślinę. Jednakże cena, jaką płaci ów kilkudziesięciometrowy szpaler krzewów za moją ingerencję w jego cykl życiowy jest przerażająca, co właśnie każdego roku odsłaniają opadające liście.

Tym wyraźniej to widać, kiedy porównuję go do tej części dawnego żywopłotu, który rośnie daleko za domem od strony łąki. Tam jakieś ćwierć wieku temu odpuściłem sobie przycinanie go i pozwoliłem mu rosnąć „na dziko”. Efekt jest taki, iż stoi tam teraz szereg wysokich, okazałych drzew, których pnie mają grubość nogi, a rozłożyste gałęzie nie ograniczane cięciami mojego sekatora, tworzą piękne cieniste parasole, których naturalna forma sprawia wyjątkową radość dla oka. I zapewne dla ptaków, których mnóstwo się tam gnieździ.

Mamy więc dwa różne świadectwa przyrody: jedno prowadzone przez ambitnego ogrodnika, który za cel wyznaczył sobie utrzymanie formy niezgodnej z naturą roślin, oraz drugie pozostawione samemu sobie, tak „jak je Pan Bóg stworzył”, jak to się określa w podobnych przypadkach przez osoby religijnie wierzące. Jak już wspomniałem na początku, ten przyrodniczy fenomen skłania mnie co roku do dziwnej refleksji:

Przecież takim gatunkiem prowadzonym i nieustannie „przycinanym” oraz „pielęgnowanym” przez naszych „duchowych ogrodników” – jesteśmy my: ludzie! Od wieków, ba! Od tysiącleci jesteśmy kształtowani według odgórnie ustanowionych wzorców i kanonów zachowań, a mimo to ciągle nam daleko do propagowanych ideałów. Ludzka natura w przeważającym stopniu stanowiąca o naszych zachowaniach jest przez naszych „duchowych ogrodników” tak samo „przycinana” do abstrakcyjnego, wyidealizowanego wzorca człowieczeństwa, z którym przeciętny osobnik ma raczej niewiele wspólnego.

To oni pełnią zaszczytną misję pielęgnowania naszych sumień i „przycinania” ich do obowiązujących norm moralnych. Co prawda bardziej jest rozpowszechniona analogia o pasterzach dbających o swoje owieczki („Co do tłumu, nie ma on innych obowiązków, jak dać się prowadzić i jak trzoda posłuszna iść za swymi pasterzami”, papież Pius X), lecz uważam, że analogia do ambitnego i zdeterminowanego wyższym celem ogrodnika, który przedkłada formę nad treścią, też jest niezła.

Oczywiście jest ona czytelna tylko dla tych, którzy tak jak ja znają historię religii i potrafią dostrzec rzucające się w oczy podobieństwa. Jestem pewien, iż każdy, kto zna tę historię (a w szczególności katolicyzmu i dworów papieskich), zada sobie prędzej czy później te pytania: Czy nasi duchowi przewodnicy (owi pasterze właśnie), aby naprawdę prowadzą nas we właściwym kierunku? Czy Sartre nie miał racji, mówiąc: „Są dwa rodzaje pasterzy; ci, którzy dbają o wełnę i ci, którzy dbają o mięso. Nie ma takich, którzy dbają o barany”?

Albo w odniesieniu do tej drugiej analogii: czy ci nasi „duchowi ogrodnicy”, którzy ponoć przez cały czas mają na względzie czystość i bezgrzeszność naszych dusz, dlatego z benedyktyńską cierpliwością i nie bezinteresowną dbałością „przycinają” nasze sumienia już od wieku przedszkolnego – czy oni naprawdę dbają wyłącznie o nasze zbawienie, jak twierdzą, czy ważniejsze jest dla nich utrzymywanie nas w takiej formie umysłowej, aby korzyści (doczesne i materialne) z tego stanu rzeczy, głównie im przypadały w udziale?

Te pytania i związane z nimi wątpliwości są jak najbardziej zasadne dla osób, które w społecznościach preferujących zastępowanie racjonalnej wiedzy wiarą w autorytety (szczególnie te religijne), zachowały jeszcze jakimś cudem zdolność samodzielnego myślenia i kwestionowania ogólnie uznanych „prawd” religijnego światopoglądu, wpajanego nam na siłę od wieku przedszkolnego.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”. Porównajmy więc wpierw, jak widział ten aspekt zbawczej misji sam Jezus Chrystus. Oto niektóre z jego nauk zapisane w Ewangeliach:

„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie (…) bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce (…) Nikt nie może dwom panom służyć (…) nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to co macie jeść i pić (…) czym się macie przyodziać (…) bo o to wszystko poganie zabiegają” (Mt 6,19,25,32).

„A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam uczynić, aby otrzymać życie wieczne?” (…) Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź ze mną!” (Mt 19,16-22). „Zaprawdę powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. (…) łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23, 24). „…tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33).

„A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i zasadzkę, oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniami wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1 Tym 6,9,10). „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów” (Mt 10,8,9).

Przyjrzyjmy się teraz w jaki sposób te nauki jezusowe realizował Kościół kat. w czasie swej wielowiekowej historii. I będzie od razu oczywiste, dlaczego ten aspekt jego historii skojarzył mi się ze „świętym strzyżeniem” i zamieszczoną na wstępie konstatacją Tomasza Becketa, która w tych paru lakonicznych słowach wydaje się streszczać ten aspekt historii Kościoła.

„Kościół zwalczał i eksploatował wszystkich, w niemałym stopniu również własne owieczki (…) Gdy Kościół stanął po stronie bogatych, to chwycił także za ich miecz – po czym szybko obrastał w dostatek (…) Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Kościół niewolnictwa (…) Co więcej, jak tego żąda w II w. biskup Ignacy, niewolnicy powinni „na chwałę Boga jeszcze gorliwiej wykonywać pracę niewolniczą”! Doktor Kościoła Ambroży nazywa niewolnictwo „darem Boga”. A inny doktor Kościoła Augustyn już bez zastrzeżeń stoi po stronie bogatych i propaguje ideał „pracowitości w biedzie” — pozostać biednym i dużo pracować, to jedna z najistotniejszych rad, udzielanych biednym (…).

Jeden z Ojców Kościoła — Jan Chryzostom, patron kaznodziejów, całkiem otwarcie opowiadał się za potrzebą kłamstwa dla zbawienia duszy i to powołując się na przykłady ze Starego i Nowego Testamentu. Mawiał on także: „Bez niesprawiedliwości nie sposób się wzbogacić”, oraz: „Człowiek godny czci nie może nie być bogaty” (…) Już w III w. biskupi przyznają sobie prawo do zaspokajania wszystkich swoich potrzeb z dochodów Kościoła. W IV w. stają się sojusznikami państwa, które wręcz wysysa krew ze swoich poddanych. A już w V w. biskup Rzymu jest największym posiadaczem ziemi w cesarstwie rzymskim (…). Cała historia dogmatów to przecież jeden łańcuch intryg, przemocy, denuncjacji, przekupstwa, fałszowania dokumentów, ekskomunik, banicji oraz mordów (…) Św. Cyryl, swoją doktrynę Marii, Matki Bożej przeforsował przy pomocy obfitych łapówek i wielkiej ilości drogich prezentów. Zaś św. Hieronim, doktor Kościoła, mawiał: „Płoniemy prawdziwie z żądzy pieniędzy, a grzmiąc przeciwko pieniądzom, napełniamy nasze dzbany złotem i nigdy nie mamy dosyć”. (…)

Grabi się wszystko co jest do zagrabienia; twierdze, zamki, całe hrabstwa i księstwa (…) kradnie się wszystko co zostało do ukradzenia; już w IV w. mienie świątyń pogańskich, w VI wieku mienie wszystkich pogan, potem majątek wygnanych albo zabitych Żydów, dobytek spalonych kacerzy i osób oskarżonych o czary (…) okradani są nie tylko inaczej myślący, ale i wierni tego Kościoła, poprzez coraz to inne i coraz wyższe podatki, poprzez czynsz dzierżawny, świętopietrze, szantaże, sprzedaż odpustów, rzekome cuda, fałszywe relikwie, (…) dzięki ekskomunikom, interdyktom oraz za pomocą miecza. (…) Już za czasów pierwszych cesarzy chrześcijańskich majątek Kościoła znacznie się powiększył. W VI w. pobiera się kościelną dziesięcinę, zawarowaną prawnie za Karola „Wielkiego” i ściąganą aż do XIX w. W średniowieczu co najmniej jedna trzecia całej ziemi uprawnej w Europie znajduje się w rękach duchowieństwa, a pracują na niej niewolni chłopi. (…) Alvarez Pelajo, szczerze dochowujący papieżom wierności dostojnik Kurii, opowiada, że ilekroć przybywał na pokoje papieskie, zawsze zastawał duchownych przy liczeniu pieniędzy (…) w Kurii prawie wszystko jest do kupienia i wyroki wymierza się według wagi złota”.

W XIII w. skarży się biskup Jakub z Vitry: „Wszystko dotyczy tylko spraw przyziemnych i doczesnych, królów i królestw, procesów i sporów. Rzadko kiedy pozwalano na rozmowę o sprawach duchowych”. Pod koniec XV w. wykrzykuje we Florencji Savonarola: „Oni handlują beneficjami i nawet sprzedają krew Chrystusa”. (…) Papieże przemieniali w pieniądze prawie wszystko, dając w każdym stuleciu przykład wielkiej korupcji i demoralizacji. Mimo zakazu sprzedawali każdą nominację na biskupa, każdą godność opata, każde probostwo katedralne. (…) Sprzedawali każda bullę, każdą łaskę, wszelkie dokumenty, wszelkie decyzje. Sprzedawali najświętsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zaczęli rozprowadzać je masowo, np. już w IV w. produkowano w Rzymie relikwie będące replikami całunu. (…) „Napletek Chrystusa — pisze Alfonso de Valdes — widziałem osobiście w Rzymie, Burgos i Antwerpii” — ponoć występuje jeszcze w 14 innych miejscowościach – „w samej tylko Francji znajduje się pięćset zębów Dzieciątka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pióra Ducha Świętego przechowuje się w wielu miejscach”. (…)

Papieże inkasowali czynsz dzierżawny i świętopietrze z ziem im podległych (…) ze wszystkich krajów objętych obowiązkiem daniny. Inkasowali cały majątek wszystkich „kacerzy” skazanych w Państwie Kościelnym i od każdego kościoła na świecie dziesiątą część jego dochodów, a od niejednego znacznie więcej. (…) Inkasowali pieniądze za przyznanie i potwierdzenie prawowitości władzy królewskiej, za obowiązkowe wizyty książąt Kościoła, za uchylenie niepożądanych wizytacji. Inkasowali ogromne łapówki, na wielką skalę handlowali odpustami. (…) Stale zwiększali podatki i wymyślali coraz to inne, jeden tylko papież Urban VIII aż dziesięć. (…) Papież Sabinian gromadził zboże i w 605 r., gdy panował głód, sprzedawał je po lichwiarskiej cenie. Papież Sykstus IV, niegdyś franciszkanin, który współżył fizycznie ze swoją siostrą i z własnymi dziećmi, zakładał w Rzymie domy publiczne, wydzierżawiał je kardynałom (…) obłożył specjalnym podatkiem ladacznice. (…) Duchowni i szlachta, tron i ołtarz – za ich sprawą całe narody były przez tysiąc lat otaczane pogardą, uciskane, wyzyskiwane. I chociaż często występowali przeciw sobie nawzajem (…) trzymali się razem, byli klasą zorientowaną na władzę i zysk, żyjącą z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowaną mniejszością (…) która „przemienia masy obywateli w harujące bydło” (Karlheinz Deschner”, Opus diaboli”).

Dużo jest tych cytatów, to prawda, ale też jest niesłychanie duże zakłamanie w tym aspekcie naszej religii. Tak duże, iż gdyby chcieć wyliczyć wszystkie grzechy Kościoła kat. To zapełniłyby one niejeden opasły tom. Ja ograniczyłem się tylko do paru publikacji podejmujących ten wstydliwy temat i tych fragmentów, które ukazują owe problemy w miarę „skondensowanej” formie, pozbawionej mniej istotnych szczegółów.

Jeszcze tylko na koniec tej części chciałbym przedstawić pewien znamienny przykład, ukazujący mechanizmy owego procederu, dobitnie świadczący o tym, że w istocie rzeczy zawsze chodziło kapłanom o pieniądze. Właściwie o dużo pieniędzy. Dotyczy on tzw. „Roku Świętego” i jego niewątpliwych zalet dla ludzi Kościoła. Oto stosowne fragmenty:

„Bonifacy VIII ogłosił rok 1300 Rokiem Świętym. Miał on przypadać raz na sto lat. Największą atrakcją miały być hojne odpusty dla odwiedzających bazylikę i odbywający się co tydzień pokaz chusty św. Weroniki. Bonifacy jako papież zajmował się głównie gromadzeniem bogactw i rozszerzaniem swej władzy. Rozpętał całą biurokratyczną machinę w Roku Świętym, mającą głównie na celu sprawne przyjmowanie ofiar, które wyrażałyby pobożność pielgrzymów. Niewiele natomiast interesował się stroną religijną uroczystości. (…) Według relacji ówczesnych kronikarzy, duchowni dniem i nocą zgarniali ofiary przy użyciu grabi. (…) Klemens VI (…) zgodził się rok 1350 ogłosić drugim z kolei Rokiem Świętym, łamiąc w ten sposób zasadę stuletniej przerwy, ogłoszonej przez Bonifacego VIII.

Z siedmioletnim wyprzedzeniem zapowiedział uroczystości w proklamowanej przez siebie bulli. Gwarantował także odpusty pielgrzymom, oddającym cześć chuście św. Weroniki. Tłumy pielgrzymów były tak ogromne, że wielu zostało stratowanych i uduszonych. To zagrożenie skłoniło władze kościelne do wznowienia prywatnych pokazów za specjalnym zezwoleniem i — rzecz jasna — specjalną ofiarą. (…) Rok Święty był więc dla Kościoła kolejną okazją do zdobycia bogactw. (…) W 1389 r. Urban VI nie mogąc doczekać się końca wieku, ogłosił rok 1390 Rokiem Świętym. Zapowiedział jednocześnie, że odtąd kolejne jubileusze będą się odbywać co 33 lata. (…) Prawdopodobnie więc, że w tym czasie dostojnicy kościelni mogli wpaść na pomysł (…) aby całun turyński przynosił im zyski podobne jak znana już od dwóch wieków chusta św. Weroniki. Papieże walczyli wówczas uparcie o tron, chroniąc jednocześnie chustę i przenosząc ją z bazyliki w coraz to bezpieczniejsze miejsca.

W roku 1423 Marcin V zorganizował obchody Roku Świętego, przestrzegając ustalonej przez Urbana VI formuły trzydziestoletniej przerwy (…). Mikołaj V, zrezygnował z trzydziestoletniego cyklu pokazywania chusty i rok 1450 ogłosił Rokiem Świętym. Ten rok okazał się szczególnym sukcesem, wziąwszy pod uwagę liczbę uczestników. Ogromne rzesze pielgrzymów zginęły wówczas z powodu zimy i zarazy. (…) Jeden z następnych papieży Paweł II zarządził, by Rok Święty obchodzić co 25 lat. Roku Świętego 1475 jednak nie dożył. Zapiski kronikarzy świadczą o tym, że chustę pokazywano częściej — nie tylko w latach jubileuszowych, ale nawet co roku. Na pokazy wybierano Wielkanoc. Papież udzielał wówczas specjalnych odpustów, a wierni nadal tratowali się w tłumie. Następni papieże także strzegli chusty, mając na uwadze fakt, jakie może im przynieść zyski. (…) Aleksander VI czynił także przygotowania do Roku Świętego 1500. (…)

W 1506 r. papież Juliusz II kładł u podstawy obecnego filaru św. Weroniki kamień węgielny pod budowę nowej bazyliki św. Piotra. Koszty tego przedsięwzięcia miały być ogromne, dlatego też system odpustów został absurdalnie wyolbrzymiony, aby liczyć na tym większe zyski (…) Papież Jan Paweł II poczuł się nawet zmuszony do ogłoszenia roku 1983 za „nadzwyczajny rok święty”, który miał przysporzyć pielgrzymów i pieniędzy. Ponieważ i to nie pomogło w dostatecznym wymiarze, spróbowano sprzedawać płyty, mające upowszechnić wśród ludu przemówienia namiestnika Chrystusa z podkładem muzycznym; w samym tylko 1987 r. prałaci obliczyli czysty zysk na 13 mln. dolarów z 30 mln. płyt, sprzedawanych możliwie wszędzie” (Robert A. Haasler, „Zbrodnie w imieniu Chrystusa”).

Według mnie wymowa zaprezentowanych faktów historycznych jest tak jednoznacznie druzgocząca dla „duchowych” pasterzy Kościoła katolickiego, że uwalnia mnie od wymyślania jakiegokolwiek podsumowania tej części tekstu. Czy te nieliczne przykłady „zbawicielskiej” działalności owych „sług bożych” nie mówią same za siebie? Nie widać z nich wyraźnie, iż metoda, którą posługują się od 17 wieków pasterze Kościoła kat. podczas „zbawiania” wiernych, ma się nijak do nauk jezusowych zapisanych w Ewangeliach?

Autor: Lucjan Ferus
Źródło: Listy z naszego sadu

Wszystkie religie są fałszem! Idea zazdrosnego i okrutnego „boga”

Wszystkie religie są fałszem! Idea zazdrosnego i okrutnego „boga”

religia i wiaraZapraszam do przeczytania fragmentu książki „Przyjaźń z Bogiem” Autorstwa Neale Donalda Walscha. Fragment ten opowiada o niezwykłej ludzkiej pysze. Tak, pysze! Gdyż istnieje na Ziemi około 3000 religii. Każda z tych religii uważa że jest jedna jedyna a pozostali wyznawcy innych „bogów” to heretycy.

W takim razie która religia jest prawdziwa? Moja! Powie katolik i rozkwasi Ci pięścią nos za zadawanie niewygodnych pytań. Moja! Powie muzułmanin i poderżnie Ci gardło za bycie niewiernym. Moja! Powie rzekomo oświecony hinduista by ściągać daniny z nieludzko wyzyskiwanych niższych kast.

A może każda z tych religii jest po prostu fałszywa? Bóg jak milczał od zarania dziejów, tak milczy teraz. A wszelkie ścieżki duchowe, duchowości takie i inne – to temat bardzo grząski. Gdyż nie wiadomo jak głęboko w sferę ducha sięga śmieciowy ziemski „astral” – czyli też część matrixa. Jedyne co, to kłótnie ziemskich kapłanów różnych religii i ich wyznawców – a w tym ja nie chcę uczestniczyć! Po prostu nie wierzę im z zasady.

Na jeden argument, że chrześcijaństwo jest religią wybraną przez Boga, jest i drugi argument – znacznie prostszy i celniejszy. Przecież muzułmanie mówią to samo, o wybraństwu Boga, i również mają swoją świętą księgę.

Poza tym, w książce jak i w poniższym urywku, autor podejmuje tematykę zmiany wartości. Zmiany wartości na inne, lepsze. Zmiana wartości i poglądów to jedna z cenniejszych rzeczy jaka mogła się mi, Jarkowi Kefirowi, przytrafić. Ci, którzy są ze mną od lat, wiedzą, że ja przed laty byłem prawicowcem, popierałem jedną z partii politycznych, a do około 2011 roku byłem zakorzeniony w religii „chrześcijaństwa biblijnego”.

Potem życie sprawiło, że ujrzałem swoje cienie, i zmieniłem wartości na.. lepsze, bardziej odpowiadające prawdzie, przynoszące więcej szczęścia, stabilności ciała, emocji i ducha. Gdy wejdziesz w świat rozwoju osobistego / duchowego, być może stwierdzisz po latach to samo. Do tego Cię zachęcam!

Także narody, społeczeństwa, cywilizacje i całe religie, a w konsekwencji ich „duchowi kontrolerzy” – egregory – zmieniają wartości, ewoluują. I jest to proces naturalny, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.

A tutaj link do innego fragmentu z książki „Rozmowy z Bogiem” tego samego autora – Neale Donalda Walscha:
Grzech nie istnieje. „Jesteś godny jako człowiek. Teraz jest Twoja prawda, nie w przeszłości”

religia katolickaPolecam też inne ciekawe artykuły o kościele, pedofilii w nim i ideologii konserwatywnej:
nauka o unieważnieniu w koranie – o tym, jak „łagodne” i „pokojowe” wersety z koranu zostały na zawsze unieważnione
Konserwatyzm to największe kłamstwo świata
Bestia w Watykanie. „Ma potężne wpływy, jest nie do ruszenia”
Jak Jan Paweł II organizował pedofilię w kościele. Crimen Sollicitationis
Jan Paweł II, Legion Chrystusa i pedofilia. Skandalizujący dokument [+18]
Episkopat: biskupi nie będą informować prokuratury o pedofilii w ich diecezjach!
To nieprawda że księża to pedofile! 60% księży angażuje się w związki z kobietami, a 15% ma z nimi dzieci
Szokujące manipulacje kościoła katolickiego. Są niczym pakt z diabłem

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga?

Cytuję: „Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha.

George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo.

Miał racje.
Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moja miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie.
W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie.
Jeśli kochasz druga osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o prace, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby.
Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa.
Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne.

Wiem. Kiedyś, gdy odczuwałem zazdrość o kobietę, w której byłem głęboko zakochany i dawałem temu wyraz, ona odparła cicho: “Neale, to nie jest zbyt zachęcająca część twojej osobowości”.
Nigdy tego nie zapomniałem. To było proste stwierdzenie faktu, bez emocji. Nie było napaścią czy pouczeniem. Ona wyartykułowała po prostu swoją myśl. Skutek był druzgocący.

To był wielki dar ze strony tej kobiety.

Owszem. Mimo to trudno mi było uporać się z zazdrością. Kiedy już myślę, że wreszcie się jej wyzbyłem, znów się we mnie odzywa. Jakby czekała w ukryciu. Nie zdaję sobie sprawy z jej obecności, mógłbym nawet przysiąc, że nie ma jej we mnie w ogóle. Aż tu nagle bum, pojawia się na nowo.
Sądzę, że teraz doświadczam jej w niewielkim stopniu, ale skłamałbym mówiąc, że nigdy nie odczuwam zazdrości.

Pracujesz nad tym, to wystarczy. Wiesz, z czym masz do czynienia, to dobrze. Ale jak się jej pozbyć? Znam ludzi, którzy zupełnie wyzbyli się zazdrości. Jak im się to udaje? Ja też tak chcę!

Czyżbyś był zazdrosny o ludzi, którzy nie odczuwają zazdrości? To ciekawe.[…]
Wyzbądź się przekonania, że twoje szczęście zależy od czynników wobec ciebie zewnętrznych, a wyzbędziesz się zazdrości. Pozbądź się myśli, że w miłości chodzi o to, co otrzymujesz w zamian za to, co dajesz, a pozbędziesz się zazdrości. Rozstań się z roszczeniami co do czasu, sił lub miłości drugiej osoby, a rozstaniesz się z zazdrością.

Tak, ale jak to zrobić?

Nadaj swojemu życiu nowy sens. Zrozum, że jego cel to nie tylko to – co możesz z niego wynieść, ale również to, co możesz do niego wnieść. To samo dotyczy związków.
Celem życia jest stwarzanie siebie na nowo, w następnym najwspanialszym wydaniu najszczytniejszej wizji siebie, jaka kiedykolwiek ci się zamarzyła. Ogłaszanie i ucieleśnianie, wyrażanie i spełnianie, doświadczanie i poznawanie swej prawdziwej istoty. Nie wymaga to udziału innych ludzi – ani tej drugiej szczególnej osoby. Dlatego można kochać innych nie żądając od nich niczego.
Myśl, że można byt zazdrosnym o czas, jaku twoi ukochani spędzają grając w golfa, w biurze czy też w ramionach innej osoby, możliwa jest tylko wtedy, jeśli wyobrażasz sobie, że twoje szczęście doznaje uszczerbku, kiedy jest szczęśliwy ten, kogo kochasz.

Albo że twoje szczęście zależy od tego, czy twoi ukochani spędzają każdą chwilę u twojego booku, a nie przebywają z kimś innym czy zajmują się czymś innym.

Dokładnie.

Ale chwileczkę. Czy to znaczy, że nie powinniśmy odczuwać zazdrości nawet wtedy, gdy nasz jpart-ner spędza czas w ramionach innej osoby? Chcesz powiedzieć, że niewierność jest w porządku?

Nie ma czegoś takiego jak w porządku i nie w porządku. To są wyznaczniki, które sami ustalacie. „Tworzycie je – i zmieniacie – na miarę swojego rozwoju.

Odzywają się głosy, że na tym właśnie polega problem dzisiejszego społeczeństwa: że jesteśmy nieodpowiedzialni pod względem duchowym i społecznym. Zmieniamy swoje wartości pod wpływem chwili, dostosowujemy je do swoich celów.

Oczywiście. Ale w ten sposób życie toczy się naprzód. Gdybyście tego nie robili, życie nie mogłoby posuwać się do przodu. Nie dokonałby się żaden postęp. Czy naprawdę chcecie bez końca obstawać przy dawnych wartościach?

Niektórzy chcą.

Chcą wieszać kobiety na placu, jako domniemane wiedźmy, co miało miejsce zaledwie kilka pokoleń wstecz? Chcą, aby kościół wysyłał żołnierzy na krucjaty by wycinać w pień tych, którzy nie wyznają jedynej prawdziwej wiary?

Posługujesz się historycznymi przykładami zachowań, które wynikały ze źle pojętych wartości, a nie z dawnych wartości. Wyrośliśmy już z tego.

Czyżby? A przyglądałeś się ostatnio światu? Ale to zupełnie inna historia. Trzymajmy się tematu.
Zmienianie uznawanych wartości świadczy o dojrzewaniu społeczeństwa. Przechodzicie jako społeczeństwo do kolejnego, wyższego etapu. Zmieniacie swoje wartości, albowiem zbieracie nieustannie nowe informacje, otwieracie się na nowe doświadczenia, rozważacie nowe koncepcje, odkrywacie nowe spojrzenia na rzeczywistość i dzięki temu wciąż na nowo siebie definiujecie. To oznaka rozwoju.

Wyjaśnijmy to sobie.
Jest oznaką rozwoju nieprzejmowanie się tym, że nasz partner rzuca się w cudze ramiona?

Jest oznaka rozwoju niedopuszczenie do tego, aby odebrało to wam spokój ducha. Zburzyło całe wasze życie. Doprowadziło do samobójstwa albo zabójstwa. Wszystko to niestety zdarzało się z tego powodu.
Nawet dziś niektórzy z was uśmiercają innych, a większość uśmierca swoją miłość z tego powodu.

Cóż, zabijania, rzecz jasna, nie pochwalam, ale czy można ocalić swoją miłość, jeśli twój ukochany kocha jednocześnie inną osobę?

To, że kocha inna osobę, nie znaczy, że nie kocha ciebie. Czy musi kochać tylko i wyłącznie ciebie, aby była to prawdziwa miłość? Czy tak to sobie wyobrażacie?

Tak, do ciężkiej cholery! Tak odpowiedziałoby wielu ludzi. Tak, do ciężkiej cholery.

Nic dziwnego, że tak trudno pogodzić się wam z tym, że Bóg kocha wszystkich równo.

Większość ludzi potrzebuje w jakimś stopniu poczucia bezpieczeństwa. Bez tego, jeśli partner nam tego nie zapewni, miłość obumiera, czy tego chcemy czy nie.

To nie miłość obumiera, lecz potrzeba. Decydujecie, że nie potrzebujecie już tej osoby. W istocie nie chcecie jej potrzebować, ponieważ jest to dla was zbyt bolesne. Postanawiacie więc: nie potrzebuję, abyś dalej mnie kochała. Idź i kochaj, kogo zapragniesz. Ja się stad wynoszę.

To właśnie się dzieje. Zabijacie potrzebę. Nie uśmiercacie miłości. W gruncie rzeczy są tacy, którzy noszą w sobie te miłość po wsze czasy.

Autor: Neal Donald Walsch

Za: http://zyjswiadomie.edu.pl/blog/2014/09/01/idea-zazdrosci-bog-kobiety-wartosci/#sthash.efWuDQnD.dpuf

Papież Franciszek: „2% księży to pedofile”

Papież Franciszek: „2% księży to pedofile”

kosciol katolicki pedofiliaZaskakującą opinię o stanie rzymskokatolickiego kleru wydał sam papież Franciszek I. Stwierdził on, iż wie, że dwa procent katolickich księży to pedofile, jak i to, że większość kapłanów o tym wie, ale zachowuje, z różnych powodów, zmowę milczenia.

Te szokujące słowa padły w wywiadzie dla popularnego włoskiego dziennika La Republica. Na poniższym nagraniu video można zobaczyć relację na ten temat:

Papież dodał też, że pedofilami są zarówno zwykli księża, jak i biskupi a nawet kardynałowie. Obiecał również, że wierzy w rozwiązanie problemy celibatu rzymskokatolickiego kleru.

Problem, to oczywiste, istnieje, ale wymaga czasu. Są rozwiązania i ja je znajdę

Ciekawe czy i tym razem bogobojna prawica powie, że jest to „bezpodstawny atak lewactwa na kościół”. Sam papież Franciszek i jego linia ideowa wydają się coraz bardziej rozmijać z ultra-konserwatywną linią chyba najbogatszego episkopatu na świecie, czyli episkopatu polskiego. Kwestią otwartą jest to, czy Franciszek jest rzeczywistym reformatorem, czy sprytnym biznesmenem mającym poddać lekkiemu, PR’owskiemu liftingowi instytucję kościoła.

Lata rabowania nieruchomości i skarbca państwa przez polski episkopat sprawiły, że instytucja ta obrosła w liczne dobra i potężne polityczne wpływy. Ruszenia jej boi się nawet lewica. A wystarczy zrealizować to, co mamy od dawien dawna zapisane w Konstytucji RP. Czyli zasadę świeckości państwa i jego rozdziału od instytucji religijnych.

Jednak wątpię by coś takiego nastąpiło. Jak czytelnicy mojej strony wiedzą – władza, polityka, wielki biznes, i wspierająca ten wielki biznes nauka, nie mogą żyć bez religii. Jest to globalna ośmiornica władzy, system naczyń połączonych. Gdyby religia nie obniżyła samooceny i nie nawkładała bzdur do umysłu przeciętnego człowieka, to on nie kupowałby plastikowego tudzież żelaznego szmelcu od korporacji, ani nie łykałby jak pelikan bajek od rządzących. Taki człowiek szukałby po prostu spełnienia gdzie indziej.

Jak Jan Paweł II organizował pedofilię w kościele. Crimen Sollicitationis:

Polecam też inne ciekawe artykuły o kościele, pedofilii w nim i ideologii konserwatywnej:

Konserwatyzm to największe kłamstwo świata
Bestia w Watykanie. „Ma potężne wpływy, jest nie do ruszenia”
Jak Jan Paweł II organizował pedofilię w kościele. Crimen Sollicitationis
Jan Paweł II, Legion Chrystusa i pedofilia. Skandalizujący dokument [+18]
Episkopat: biskupi nie będą informować prokuratury o pedofilii w ich diecezjach!
To nieprawda że księża to pedofile! 60% księży angażuje się w związki z kobietami, a 15% ma z nimi dzieci
Szokujące manipulacje kościoła katolickiego. Są niczym pakt z diabłem

Autor: Jarek Kefir
Proszę o udostępnienie, podanie dalej! Dzięki!

Chcesz wspomóc to co robię i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj.

 

Prawda o życiu? Król jest nagi a królestwo jest niewypłacalne!

Chcesz prawdy o życiu? Król jest nagi a królestwo jest niewypłacalne!

Nie będzie to wbrew pozorom felieton z dziedziny polityki, jak ostatnio. Przejdę od razu do rzeczy.

rozwoj osobisty i duchowy„Świat to misterium kłamstwa, spisku i intrygi”

Prawie wszyscy znamy bajkę o królu, który dał się nabrać sprytnym cwaniaczkom („Nowe szaty króla”). Otóż, obiecali mu uszyć oszałamiająco piękne tkaniny z egzotycznego, bardzo drogiego materiału.

Jednak w rzeczywistości, nie uszyli nic, za to wmówili królowi i jego poddanym, że jeśli nie widzą tkanin leżących na królu, to znaczy że są niegodnymi ich zobaczyć głupcami.

Dworzanie, choć każdy z nich widział całkowicie nagiego króla, zachwycali się pięknem tkanin i tym, że są one zrobione z materiału, którego dotąd nigdy nie widzieli.

Aż w końcu jakieś dziecko, nieświadome, jak olbrzymie jest codzienne zakłamanie dorosłych, zakrzyczało:

„Król jest nagi!!”

Dobrze, a co by było, gdyby podobna historyjka wydarzyła się dziś, w XXI wieku?

-dziecko zostałoby zwyzywane od źle wychowanych, nie uspołecznionych, być może nawet poturbowane;
-użyto by też argumentu o hołdowaniu spiskowej teorii dziejów;
-następnie wkroczyłyby instytucje państwowe i odebrałyby dziecko rodzicom, a rodziców obłożyli podatkiem z tytułu „wzbogacenia się”;
-dziecko to umieszczono by w zakładzie psychiatrycznym, poddano by je „leczeniu” (uszkadzające mózg antydepresanty i środki pacyfikujące) i praniu mózgu („psychoterapia”).

chaos i harmoniaOrdo ad chao: z chaosu rodzi się harmonia

To oczywiście tylko baśń, przenośnia, metafora, pewien schemat.. Ale jakże to życiowe, prawda?

Odnosi się to także do wynalazczości i nauki. Szalonych wynalazców i naukowców sprzed 200 lat bardzo interesowała natura materii, promieniowania elektromagnetycznego, i byli otwarci na wiedzę i rewolucyjne nowości.

A dziś? Dziś nastąpiła swoista „lobotomia” pod tym względem. Naukowcy obrośli w piórka, uważając, że prawie wszystko zostało już odkryte, a teraz należy tylko ustandaryzować i dopracować istniejące teorie, i będziemy wiedzieli o naturze Universum wszystko.

Prawda, że głupie?

A głoszą to ludzie z dyplomami. Osły z dyplomami. Według nich, duchowości nie ma, a wszystkie nasze emocje, twórczość, wzruszenia, odczucia, wytłumaczą komputerowe modele behawioralne ludzkiego mózgu.

„Wyższa Jaźń” kontra „komy i procenty” uczonego durnia

To tak, jakby na chama badać promieniowanie radioaktywne wyłącznie pod kątem promieniowania beta, nie przeczuwając, że istnieje też promieniowanie alfa i gamma.

Wyżej wymienione, komputerowe modele behawioralne ludzkiego mózgu, mogą wytłumaczyć zależności czysto fizyczne, ale nigdy nie wytłumaczą drugiej strony medalu:
-nie wytłumaczą gdzie, w jakim miejscu znajduje się nasz umysł (w głowie? Czy kiedykolwiek Twoja percepcja świata ograniczała się do tego, że jesteś głową? xD )
-nie wytłumaczą co jest nośnikiem podświadomości, co jest nośnikiem ego, superego, wyższego Ja.
-nie wytłumaczą, czym są i skąd się biorą nasze myśli (a czym są?)
-i nie wytłumaczą wielu innych zależności, stałych i zmiennych.

globalna swiadomosc

Gdy dziś ośmielisz się powiedzieć, że król jest nagi, a do tego jego „królestwo” nie tylko zależne od mocarstw, ale też niewypłacalne – możesz dostać nieźle po głowie.

Pomidorem, ogórkiem, tudzież nawet samą cebulą, generalnie byle, czym, co tylko nawinie się, gdy nowo usłyszana informacja nie zgadza się z dotychczasowym postrzeganiem świata przez zlęknioną i przerażoną jednostkę z niską samooceną.

Na koniec tego felietonu chciałbym przedstawić swoją opinię na temat innego ciekawego zjawiska.

Zostawmy na chwilę dylematy typowe dla dobra i zła. W kategoriach kosmologicznych mamy dwa przeciwstawne dążenia. Z jednej strony, nieustający pęd ku entropii, rozpadowi, chaosowi. Z drugiej strony, ciągła entropia, rozpad, chaos – wymuszają na istotach ożywionych, ciągłe dążenie do ładu, kreacji, rozwoju.

Jezus Chrystus trzyma sztamę z Lucyferem?

Kolejna część tej nieco dziwnej układanki, to w mojej opinii fakt, iż zarówno siły ciągłej entropii jak i siły ciągłej kreacji są ze sobą w komitywie. Aż mi się przypomniał obrazek, który widziałem kiedyś w internetach – Jezus i Szatan pijący wódkę i grający w karty, a pod nimi – cały glob ziemski, i zaganiani ludzie na nim ze swoimi wszystkimi problemami..

Rozpada się to, co jest fałszywe, niegodne, to, w czym nie ma prawdy. To, co jest dla wszechświata zwyczajnie nieskuteczne – w ramach powiedzenia: „skuteczność jest miarą prawdy”. Do tego dąży entropia – niczym bakterie w ekosystemie, usuwa i przerabia to, co jest zbędne a nawet niebezpieczne, w materię pierwotną.

Mógłbym nawet powiedzieć, że siły entropii i siły kreacji, są jednym, i są naturą Boga.

Ale czy taka jest prawda? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Zapraszam do dyskusji.

Autor artykułu, poza cytatami: Jarek Kefir

Warto wspierać niezależne media! Pomoc Was, Czytelników jest kluczowa jeśli chodzi o niezależność stron takich jak moja.

Dotacje są całkowicie dobrowolne i nieobowiązkowe, w przeciwieństwie do różnych “gazetoidów” typu GW czy Rzeczpospolita, gdzie za dostęp do artykułów w internecie trzeba wykupić drogi, comiesięczny abonament lub wysłać SMSa.
Jeśli chcesz wspomóc mnie i to co robię – szczegóły znajdziesz w linku “wsparcie” poniżej:

https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

Portal Jarka Kefira na facebooku:

Czy Polska jest krajem pod okupacją Watykanu?

Kościół katolicki w Polsce i jego specjalne prawa

Na zdjęciu powyżej: "hołd watykański" - prezydent rzekomo suwerennego państwa, jakim jest przenajświętsza III RP, składa hołd lenny przez cezarem (imperatorem), czyli aktualnym papieżem
Na zdjęciu powyżej: „hołd watykański” – prezydent rzekomo suwerennego państwa, jakim jest przenajświętsza III RP, składa hołd lenny przez cezarem (imperatorem), czyli aktualnym papieżem

W swoim poprzednim felietonie na tematy katolickie: „Czy wiesz kto rządzi światem?! Sprawdź, będziesz w szoku!” zastanawiałem się nad tym, czy Watykan i kościół nie jest po prostu przedłużeniem bytu Cesarstwa Rzymskiego, które trwa po dziś dzień.

Obserwując polską scenę polityczną można wysnuć jeden logiczny wniosek: Watykan na pewno rządzi Polską zza kuluarów. Polski episkopat zawsze miał wpływowych protektorów którzy nie szczędzili przywilejów, stanowisk, zrabowanych nam, biednym ludziom szekli i ziemi. Zarówno z prawicy, lewicy jak i centrum. Konkordat, dający funkcjonariuszom Watykanu jeszcze większe prawa niż konkordat przedwojenny, to dziecko rządów SLD.

Nielegalnie działająca Komisja Majątkowa sprawiła, że kościół katolicki stał się jednym z największych posiadaczy ziemi w Polsce. W Krakowie kościół jest właściwie państwem w państwie i ma wykupione całe dzielnice.

Kościół przed rozbiorami działał wybitnie na szkodę I RP. Gra w tamtych czasach toczyła się o to, by za pomocą Austriaków i Prusaków zatrzymać Rosję na obecnej linii Curzona (mniej więcej…) i tym samym utrzymać panowanie kościoła katolickiego nad Polakami.

Gdy hitlerowskie dywizje wyruszały na podbój ZSRR, ówczesny papież błogosławił wyruszające z baz samoloty i czołgi, używając słów, cytuję: „nowa wyprawa krzyżowa” w celu zniszczenia bezbożnego komunizmu.

Zacytuję teraz pewną wypowiedź. Na początku zadam pytanie: czy są to słowa zwyrodnialca / psychopaty? Cytuję:

Kościół katolicki w Polsce nie ma prawnego obowiązku zawiadamiania prokuratury o przypadkach pedofilii, ale jest to kwestią sumienia duchownych

Nie, powyższe słowa wypowiedział prokurator generalny, Andrzej Seremet!

Czy Polska jest aby na pewno krajem suwerennym wobec funkcjonariuszy obcego państwa – Watykanu? Powyższe słowa pana Seremeta znaczą bardzo wiele:

-funkcjonariusze państwa watykańskiego są ponad prawem III RP. Ich obowiązuje jak widać inne prawo, skoro sam minister Seremet mówi klechom: „ruchajta co chceta”.

-mogą oni działać na terytorium naszego państwa podług własnego widzimisię, nie podlegają naszym sądom, a to, czy zechcą odpowiadać za swoje zbrodnie czy nie, jest bliżej nie sprecyzowaną „kwestią sumienia”

-ukrywanie przestępstwa pedofilii, ściganego z urzędu, zatajanie faktów o takim przestępstwie, nie złożenie zawiadomienia do organów ścigania, gdy się o nim wie – jest współudziałem w zbrodni, tudzież kryciem sprawcy. A za to są przysłowiowe paragrafy!

-jaki wpływ na bezpieczeństwo narodowe ma taka bardzo bogata, wpływowa i pozostająca poza prawem organizacja jak episkopat polski? Pytanie retoryczne, bo Komisja Majątkowa to wspólny geszeft episkopatu, byłych funkcjonariuszy SB i WSI, GRU, i służb specjalnych z Zachodu i Izraela (przejmowanie nieruchomości, roszczenia żydowskie). Ile razy było tak, że kościół przedstawiał sfabrykowane dokumenty na prawa do kamienicy, Komisja Majątkowa to potwierdzała, kościół kamienicę przejmował, lokatorów wypie*dalali na bruk, a kamienicę sprzedawali różnym „inwestorom” w cenie milionów złotych.

P.S. „inwestor” – teraz tak nazywa się mafia bądź osoby z fałszywymi dokumentami podstawione przez izraelski Mossad, służby niemieckie czy środowisko byłych SB / WSI.

Przeczytaj też na mojej stronie o tym, jakie znaczenie czarnomagiczne ma dziś chrzest w chrześcijaństwie:

Krytyka kościoła katolickiego: mroczne rytuały magiczne katolicyzmu

O programach kontrolnych zaszczepianych w naszą podświadomość:

Chciałbym, czytelniku, byś spróbował sobie wyobrazić taki oto hipotetyczny obraz świata.. Nie wiem, za 20, 100, może 1000 lat. Wyobraź sobie, że gdy dziecko, urodzone w takim świecie, gdy kończy 2 lata, jest prowadzone do specjalnego pomieszczenia.

W tym pomieszczeniu takiemu malutkiemu dziecku jest aplikowana do krwiobiegu specjalna, osłabiona wersja wirusa HIV, ebola, czy dowolnego innego.. W dodatku, zmieniona genetycznie. Wirus taki nie ma zadania zabić takiego dziecka, ani teraz, ani w przyszłości. Ma on za zadanie być w uśpieniu w krwiobiegu takiego dziecka, i:
-ograniczać pewne normalne i wydawałoby się – oczywiste funkcje organizmu;
-podejmować różne decyzje autonomicznie, za nosiciela, a często wbrew woli nosiciela;
-zmuszać go do pewnych wyborów, postaw, zachowań.

Opisywany przeze mnie powyżej wirus jest symbolem modelu postrzegania świata, który wprowadza się do umysłu w wieku dziecięcym, zaszczepia się go głęboko (w podświadomości), po czym tak zawirusowana podświadomość daje o sobie znać potem.

Więcej tylko pod poniższym linkiem:

Programy, które nas kontrolują całe życie. Matryce podświadomości

Manipulacje kościoła katolickiego:

Wszyscy wiemy (mam nadzieję..), jak destrukcyjne jest wmawianie małemu dziecku mantr w stylu: “panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja“.

Przede wszystkim – jest to programowanie podświadomości – komputera centralnego psychiki – na bardzo złe bodźce, na niską samoocenę.

Poza tym, istotna jest też druga część tej destrukcyjnej, wpływającej na podświadomość mantry: “ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja“.

Więcej tylko pod poniższym linkiem:

Szokujące manipulacje kościoła katolickiego, o których prawdopodobnie nie wiedziałeś!

Autor, poza wyraźnie zaznaczonymi cytatami: Jarek Kefir

Możesz mnie wspomóc. Pomoc Was, Czytelników jest kluczowa jeśli chodzi o niezależność stron takich jak moja.

Dotacje są całkowicie dobrowolne i nieobowiązkowe, w przeciwieństwie do różnych „gazetoidów” typu GW czy Rzeczpospolita, gdzie za dostęp do artykułów w internecie trzeba wykupić abonament lub wysłać SMSa.
Szczegóły podałem poniżej, w linku zaznaczonym na niebiesko. Serdeczne dzięki!

https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

Portal Jarka Kefira na facebooku: