GDPR czyli RODO: o co w tym naprawdę chodzi?!
Nie cichną słowa oburzenia po unijnej dyrektywie ws. ochrony danych osobowych, czyli GDPR, a po polsku RODO. Oburzenia nie kryją firmy i korporacje, media, właściciele stron internetowych. Ale to nie wszystko, bo RODO dotyka nie tylko drobnych, lokalnych biznesmenów mających swoją maleńką stronę internetową. Ale także zwykłych internautów, szczególnie tych, którzy są autorami.
RODO to także szereg innych problemów. Narzeka szczególnie służba zdrowia. Zewsząd dochodzą mnie słuchy o dantejskich scenach w przychodniach czy na szpitalnych korytarzach. Znajomi mówili mi: „No, Jaro, spróbuj w epoce RODO zapisać się do przychodni.” Nie wierzyłem w te słowa, dopóki sam nie zasięgnąłem informacji. Pogłoski o tym, że lekarz na szpitalnym korytarzu nie może wołać do pacjenta po imieniu i nazwisku, to ledwie wierzchołek góry lodowej. Medycy, urzędnicy i inne grupy społeczne pracujące na co dzień z ludźmi mają spore problemy przez RODO.
Pojawiły się liczne szantaże związane z RODO. Szantażyści wysyłają do firm i firemek maile, że zgłoszą do UODO (następca GIODO – Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych) to, że firmy nie mają wystarczającej dokumentacji. Proponują firmom okup w wielkości wielu tysięcy złotych i zakup tej dokumentacji. Czytaj dalej „RODO CZYLI INTERNETOWA TYRANIA: ELITY NIE CHCĄ WZROSTU ŚWIADOMOŚCI!”