PONAD 37% POLAKÓW NIE MA ŻADNYCH OSZCZĘDNOŚCI!

Cytat: „Według badania opracowanego przez SMG/KRC, aż 37 proc. dorosłych Polaków nie posiada jakichkolwiek oszczędności. Jeśli do tego doliczyć kolejne 24 proc. Polaków, którzy na koncie mają nie więcej niż równowartość dwóch miesięcznych pensji, to okazuje, że ponad 60 proc. społeczeństwa w przypadku jakichkolwiek poważniejszych problemów natychmiast traci płynność finansową.

Z badania SMG/KRC wykonanego na zlecenie Banku Millennium wynika też, że zaledwie 1/3 dorosłych Polaków jest w stanie odłożyć miesięcznie 10 proc. swoich zarobków, jednak tylko 15 proc. jest w stanie robić to regularnie.

Nieliczni Polacy są autentycznie bogaci

Ciekawych informacji dostarczyły także badania BGŻOptimy, z których wynika, że prawie połowa wszystkich depozytów zgromadzonych w bankach działających na terytorium Polski, należy do zaledwie 6 proc. najbogatszej warstwy społeczeństwa. Innymi słowy: wąska grupa ludzi posiada bardzo duże zasoby kapitałowe, a ponad połowa społeczeństwa nie posiada nic, albo bardzo niewielkie środki (do wysokości swoich dwóch pensji).

Kumulacja wielkiego kapitału przez wąską grupę powoduje sztuczne zawyżenie średniej arytmetycznej posiadanych oszczędności na osobę, która co roku jest wyliczana przez Europejski Bank Centralny. Okazuje się, że w 2013 roku było to 3,4 tys. euro, czyli około 14 tys. zł. Niestety to i tak dwa razy mniej, niż przeciętnie na swoich kontach maja Czesi, sześć razy mniej niż przeciętnie posiadają Niemcy i osiem razy mniej niż Belgowie.

Fatalne statystyki GUS

Powyższe dane korelują ze statystykami GUS, z których wynika, że aż 16 proc. polskich rodzin żyje poniżej granicy ubóstwa. To oznacza, że około 6,5 mln Polaków zmaga się na co dzień z biedą, niedostatkiem i poważnymi brakami pieniędzy.

To jednak nie koniec niewygodnych danych GUS: prawie 31 procent Polaków przyznaje, że z trudnością udaje się im przetrwać “do pierwszego”. Co czwarty Polak nie ma pieniędzy na wizytę u lekarza specjalisty. 37% Polaków nie ma pieniędzy na rozrywkę i uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych, a 42% gospodarstw domowych nie jest w stanie bezproblemowo pokryć niespodziewanego wydatku w wysokości 400-500 złotych! Ponad 800 tys. osób ma w swojej umowie o pracę zagwarantowaną jedynie ustawową pensję minimalną, tj. około 1140 zł na rękę, a około 70 proc. z ogólnej liczby pracujących zarabia mniej niż tzw. średnią krajową (ok. 2600 zł na rękę).

Walka z biedą i niedostatkiem to najważniejsze wyzwania dla polityków

Problem finansowego niedostatku Polaków jest bardzo istotny i nie można go przykrywać innymi tematami zastępczymi. Zbyt wiele osób nad Wisłą nadal cierpi z powodu biedy. Dla zbyt wielu osób nawet minimalny wzrost obciążeń podatkowych jest tożsamy z poważnymi wyrzeczeniami. Dziwi więc postawa rządzących nami polityków i służących im mediów, które ten temat pomijają lub bagatelizują.”

Czytaj więcej: Wiemy, że powinniśmy oszczędzać (Ekonomia24.pl)
http://niewygodne.info.pl


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne media Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

POZNAJ FAKTY O GOSPODARCE POLSKI!

Znacie fakty o gospodarce, Rodacy? To przypomnijcie sobie:

1) W ramach globalizacji Polska jest krajem skolonizowanym, dokładnie tak samo jak kraje afrykańskie, pomimo, że leży w środku Europy i należy do struktur zachodnich.

2) Nie ma żadnej etyki biznesu; etyczne jest to co służy uzyskaniu większego zysku przez wielkie i świetnie zorganizowane koncerny, silniejsze od wielu państw.

3) Polska poszła na pierwszy ogień w naszym regionie, ponieważ była kolebką przemian i krajem z dużym sektorem prywatnym: rolnictwem, rzemiosłem, pierwszymi firmami.

4) W 1988 r. przyjechał do Polski George Soros, spotkał się z W. Jaruzelskim i M. Rakowskim, a także z ludźmi, którzy zostali później doradcami T. Mazowieckiego. 23 grudnia 1988 r. Biuro Polityczne PZPR wprowadziło tzw. ustawę Wilczka. Polska stała się krajem gospodarki liberalnej wolnorynkowej. Podstawowe jej założenia były następujące: zupełna swoboda dla obcego kapitału, otwarte granice, prywatyzacja.

5) Polska była wówczas na 12 miejscu w świecie pod względem produkcji (a nie zamożności). Mieliśmy duży potencjał, osiągnięty kosztem niesłychanej biedy całych pokoleń (wiele przedsiębiorstw wysokiej techniki, sporo licencji, duży przemysł zbrojeniowy, stocznie, doświadczenia w budowie dróg i fabryk za granicą).

6) W 1989 r. mieliśmy fantastyczną okazję szeroko eksportować nasze produkty, może nie zawsze najwyższej jakości, lecz dużo tańsze. Mądre elity powinny wówczas wybrać drogę Chin i stanąć na rynkach światowych obok Chińczyków.

7) O tej szansie wiedział Zachód, a nie wiedzieli zwykli Polacy! Za zgodą, przyzwoleniem i zachętą ówczesnych polskich władz ruszyła wielka ofensywa kapitału zachodniego, sprowadzająca się do wykupywania polskich przedsiębiorstw za 15% ich wartości i likwidowania polskiej konkurencji.

8) Mieliśmy świetnych polskich ekonomistów, którzy porobili kariery na Zachodzie, ale ani „komuchy”, ani „solidaruchy” z ich wiedzy nie skorzystali.

9) W atmosferze gigantycznych afer, majątek narodowy, wypracowany wysiłkiem narodu, został zagarnięty przez obcych i wybranych „swoich”. „Wielki przekręt” wywłaszczył, czyli „w biały dzień” okradł, polski naród.

10) Czy możemy obecnie przełamać mechanizm kolonizacji i wyrwać się z pułapki zastawionej przez globalny kapitał? Tak, ale pod warunkiem, że Polacy się przebudzą i wybiorą silną władzę demokratyczną propolską! Węgry Orbana to dla nas dzisiaj wzór.

11) W boju o Polskę kluczowa jest rola mediów, bo obecnie ludzie nie wiedzą co się dzieje. Dostają propagandę i pozwalają się oszukiwać. Nie znają podstawowych faktów. Np. takich, ze zagraniczne banki zarabiają w Polsce 15 miliardów zł rocznie. A myśmy sprzedali wszystkie nasze banki za 24 miliardy, choć warte były 200 miliardów zł.! I dziś nie mamy bankowości. To jak nie mieć broni idąc na front. Całe szczęście, że są SKOK, które świetnie działają, mimo, iż są wciąż atakowane. Przenośmy do nich nasze oszczędności i u nich bierzmy kredyty.

12) „Patologia transformacji” polega na ciągłym zadłużaniu się. W 1989 r. dług naszego kraju wynosił 45 mln dolarów (mogliśmy, korzystając z fantastycznej wówczas atmosfery wokół Polski, doprowadzić do pełnego anulowania tego zadłużenia), obecnie jest to 800 miliardów zł. oficjalnego zadłużenia (w czasie rządów Tuska dług wzrósł o 300 miliardów). Razem z ukrytym zadłużeniem wynosi ono, jak obliczył ostatnio sam L. Balcerowicz, 4 bln zł.

13) E. Gierek zbudował 500 zakładów pracy, budował domy, drogi, szpitale. Dziś buduje się drogi, które kilometrami są otaczane ekranami akustycznymi i w ten sposób miliony złotych wyrzuca się w błoto. Rozbudowana administracja (powiaty!) w epoce informatycznej (!) służy temu, aby obsadzać „swoimi” ludźmi (przeważnie niekompetentnymi) więcej stanowisk, by nie zagarnęło ich wielkie bezrobocie.

14) U D. Tuska liczy się „tu i teraz”, a „ludzie są, jacy są, i nie jest sprawą rządu, żeby ich zmieniać”, podczas, gdy rolą odpowiedzialnego rządu jest wychowywać społeczeństwo i podsuwać mu dobre wzorce.

15) Tuskowe „tu i teraz” pasuje naszym potężnym sąsiadom: Rosjanom i Niemcom. Wcześniej w Berlinie min. R. Sikorski, kłaniając się Niemcom, oferował im polska niepodległość, a ostatnio L. Wałęsa wzywał do przyłączenia Polski do Niemiec !!! (???)

Straciliśmy własny potencjał gospodarczy, Polska wymiera i emigruje.

Powyższe myśli i stwierdzenia zastały prawie w całości zaczerpnięte z wywiadu z prof. Witoldem Kieżunem, wybitnym ekonomistą, ekspertem ONZ, żołnierzem AK, uczestnikiem powstania warszawskiego, więźniem sowieckich łagrów, zamieszczonym w 42 numerze tyg. „w Sieci”.

Nadeszła wiadomość, że zmarł Tadeusz Mazowiecki, „pierwszy niekomunistyczny premier”. Pozostanie on, niestety, w świadomości bardzo wielu Polaków, jako człowiek, który sprawując funkcję szefa rządu, pierwszy zniszczył ogólnonarodową solidarność Polaków, ponieważ stanął po stronie zawłaszczycieli, a przeciwko ludziom pracy, czyli tym, którzy go do władzy wynieśli. Był wśród tych, którzy zgotowali obecny los Polakom.

A tak ogólnie: słuchając prof. Kieżuna mimo woli nasuwa się pytanie: „czy nazwiska twórców III RP – to jest lista zdrajców, czy politycznych (ekonomicznych) nieudaczników?!”.

Jędrzej Dmowski
http://mercurius.myslpolska.pl


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

PROGRAM TOMASZA URBASIA: „POLACY BOGACI JAK HISZPANIE”

Zamożność Polaków: W ciągu 8 lat  Polacy zamożni jak Włosi, Francuzi czy Hiszpanie

Cytuję: „Prezentowane założenia do średniookresowego programu gospodarczego określają ambitny i życiowo ważny dla wszystkich Polaków cel oraz wskazują niezbędne do jego osiągnięcia decyzje polityczne. Zamożność w skonkretyzowanej formie była dotąd konsekwentnie pomijana w partyjnych programach. Praca, nauka, oszczędności i inwestycje to wysiłek, dzięki któremu osiągnięcie tego celu jest realne. Program ma charakter centrowy łączący wolny rynek ze strategiczną interwencją państwa.

Interwencja koncentruje się na mających obecnie nikły udział w PKB wydatkach na naukę i prace badawczo-rozwojowe, co pozwala przy ograniczonych wyrzeczeniach uzyskać zwielokrotniony efekt. Program przedstawia rozwiązania od ogółu do szczegółu, od tez prostych do bardziej złożonych.

Jego dalsze rozwinięcie stanowi przygotowywana projekcja: rachunków narodowych według sektorów instytucjonalnych, budżetów jednostek sektora publicznego, bilansu oraz rachunku wyników banków komercyjnych i NBP, bilansu płatniczego, międzynarodowej pozycji inwestycyjnej oraz podstawowych makrowskaźników, która potwierdza realność czynionych założeń. Dalsze prace będą prowadzone w ramach think tanku stowarzyszenia mPolska. Zapraszamy do dyskusji i współpracy 🙂

Polska bieda bezrobocie

Polskie marzenie

Materialny dobrobyt, wolność, niepodległość i silne Państwo.
Gospodarka rynkowa o polskich cechach.

Uwolnienie potencjału Polaków. Dobrobyt zwykłych ludzi. Zjednoczenie społeczeństwa wokół wspólnych celów. Wielka modernizacja Polski. Odrodzenie narodu w XXI w.

Polska gospodarka ekonomia

W ciągu 8 lat  Polacy zamożni jak Włosi, Francuzi czy Hiszpanie

Stanowiący jeden z podstawowych mierników zamożności – PKB per capita z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej wynosi w Polsce 66 % średniej unijnej (Włochy 99%, Francja 108 %, Hiszpania 97 %). Aby osiągnąć średni poziom europejski-PKB per capita w ciągu 8 lat (2 kadencje parlamentu) powinien rosnąć w Polsce o ok. 5-6 pkt procentowych szybciej niż w wymienionych krajach.

Biorąc pod rozwagę kryzys w strefie euro i słabe rokowania dla wzrostu przez najbliższych kilka lat tempo wzrostu PKB per capita w Polsce powinno wynosić ok. 6-8 % rocznie. Po uwzględnieniu wzrostu zatrudnienia (np. zmniejszenie bezrobocia) konieczne dla realizacji celu tempo wzrostu PKB powinno wynosić ok. 6,5-9,0 % rocznie. W ciągu poprzednich 2 dekad Polska kilkakrotnie przekroczyła granicę 6,5 % dynamiki PKB (1996/97, początek 2004, 2006/07). Nie udało się jednak utrzymać tego tempa przez co najmniej kilka lat. Gospodarki Japonii, Korei Południowej oraz Irlandii w czasie przeganiania Zachodu rozwijały się w tempie ok. 10 % rocznie. Z podobną dynamiką dystans do Zachodu odrabiały przez ostatnie 30 lat Chiny.

Wzrost realnego PKB per capita jest w praktyce równoznaczny ze wzrostem realnych wynagrodzeń (wynagrodzenia to największy składnik PKB). Realizacja programu spowoduje skok Polski z ostatnich miejsc w UE pod względem PKB per capita (za nami pozostają tylko: Łotwa 62% średniej UE, Chorwacja 61 %, Rumunia 49 % i Bułgaria 47 %). Wynagrodzenia Polaków (obecnie 6 miejsce od końca w Unii) osiągną średni poziom europejski ok. 15-20 euro/h.”

To tylko około 1/3 tekstu. Całość przeczytasz na witrynie Tomasza Urbasia – link tutaj: http://www.urbas.mpolska24.pl/

Autor: Tomasz Urbaś


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

POLSKA AFRYKĄ EUROPY: PATOLOGIE ZMIANY USTROJU

Polska Afryką Europy. Transformacja ustrojowa to największa pomyłka XX wieku

Cytat: „Nasza transformacja to była klasyczna neokolonizacja – profesor ekonomii Witold Kieżun nie zostawia suchej nitki na przemianach gospodarczych po 1989 r.

Strasznie pan okrutny?

Dlaczego?

Rozwiewa pan przekonanie, że co jak co, ale transformacja ekonomiczna to nam się udała. Wprawdzie było ciężko, lecz teraz jesteśmy już na najlepszej drodze do trwałego rozwoju. Tymczasem czytając pana najnowszą książkę „Patologia transformacji”, można dojść do wniosku, że polskie przejście od komunizmu do wolnego rynku było niewypałem. A cały związany z tym trud i wyrzeczenia – daremne.

Wcale nie mówię, że to był wysiłek daremny. Uważam, że system gospodarki planowej był nonsensowny. I dobrze się stało, że został zlikwidowany. Podobnie jak panujący przed rokiem 1989 system komunistyczny zakładający, że każdy, kto myśli inaczej, jest wrogiem i należy go zniszczyć. Sam należałem do tych obywateli PRL, którzy nie chcieli się pogodzić z tamtą rzeczywistością. Dowodem niech będzie moja własna biografia. Walczyłem na wojnie, siedziałem w więzieniu i łagrze w Związku Radzieckim, wyrzucano mnie z pracy, był okres, kiedy nie wolno mnie było nawet cytować w pracach naukowych. Mało tego. Sam byłem autorem pierwszego projektu transformacji ekonomicznej.

Przed Balcerowiczem?

Na długo przed nim. W 1972 r. Zakład Prakseologii PAN, którym kierowałem, przygotował plan daleko idących reform gospodarczych. I referowałem to u ministra Tadeusza Wrzaszczyka (który był głównym strategiem ekonomicznym ekipy Gierka – red.). Ten plan przewidywał likwidację zjednoczeń (czyli organów zarządzania całymi branżami usług i przemysłu w czasach PRL – red.), wielu niepotrzebnych ministerstw i stworzenie jednego ministerstwa gospodarki. Proponowaliśmy daleko posuniętą samodzielność kierowników przedsiębiorstw, a w terenie wprowadzenie elementów wolnego rynku. Do tego stworzenie stutysięcznej armii bezrobotnych.

Armii bezrobotnych?

Chodziło o to, żeby skończyć wreszcie z zasadą „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”. Pamiętam taką sytuację. Zatrudniałem osobę, która pracowała „na niby”. Więc ją zwolniłem. W ciągu pół roku miałem 25 interwencji w jej sprawie. A to z komitetu partyjnego, a to z dzielnicowego, a to znów ze związku zawodowego. Po to miał być ten rezerwuar 100 tys. bezrobotnych. Żeby była groźba zwolnienia.

I jaka była reakcja?

Usłyszałem, że to są koncepcje antysocjalistyczne i antypartyjne. Z mojej perspektywy jest więc oczywiste, że należało przejść od komunizmu do wolności gospodarczej i swobody politycznej. I dobrze, że w 1989 r. to się stało.

W czym więc problem?

W tym, że polska transformacja została przeprowadzona źle. Mało tego. Ona była zrobiona skandalicznie źle. Ludzie, którzy za nią stali, byli niekompetentni, a niektórzy i nieuczciwi. A przeprowadzona przez nich „reforma gospodarki” polegała głównie na likwidacji potencjału ekonomicznego tego kraju. Bardzo dziękuję za takie „osiągnięcie”!

Pan mówi „likwidacja potencjału ekonomicznego”. Autorzy transformacji powiedzieliby o „koniecznych dopasowaniach naszej zacofanej gospodarki do twardych reguł wolnego rynku i kapitalizmu”.

Powiedziałbym nawet ostrzej. Nas wtedy po prostu okradziono.

Aż tak?

Mój Boże, mogę panu podać konkretne przykłady. Weźmy choćby prywatyzację. 92 proc. polskich przedsiębiorstw przeznaczonych na sprzedaż było wówczas ocenianych i wycenianych przez podmioty zagraniczne. Efekt był taki, że niektóre z nich sprywatyzowano za cenę niższą, niż wyniosły koszty ich oceny.

Mówi pan o przedsiębiorstwach stojących zazwyczaj na granicy bankructwa.

Ich trudna sytuacja była w dużej mierze pochodną fatalnego przeprowadzenia polskiej transformacji. Cała nonsensowna polityka antyinflacyjna dokonywana poprzez natychmiastowe otwieranie granic. Plus takie narzędzia jak popiwek oraz 10-krotny skok oprocentowania kredytów. Przecież to był dla ogromnej części polskiego przemysłu wyrok śmierci.

Na domiar złego Polska po 1989 r. nie miała strategicznego planu dotyczącego polityki przemysłowej. Nie oceniono na spokojnie, które gałęzie przemysłu są perspektywiczne i które warto rozwijać, bo mogą przynosić nam zyski, gdy sytuacja się uspokoi. Sprzedawano na ślepo. Efekt był taki, że duża część potencjału gospodarczego została po prostu zmarnowana. Nasze najlepsze przedsiębiorstwa, które miały szanse konkurowania na zagranicznych rynkach, zostały kupione przez kapitał zagraniczny tylko po to, żeby je zaraz pozamykać albo prowadzić marginalną produkcję jakichś elementów.

Jakieś przykłady?

Choćby wrocławski Zakład Komputerowy Elwro, który zakupił niemiecki Siemens, zwolnił bez mała całą załogę, a w jednym pozostałym budynku wprowadził marginalną produkcję wiązek przewodów do komputerów produkowanych w Niemczech. W Dzierżoniowskich Zakładach Radiowych, gdzie z 7 tys. załogi zostało tylko 10 proc., unieruchomiono technologiczne linie specjalistyczne, w rezultacie zbankrutowały zakłady w Wałbrzychu, Jaworze, Nowej Rudzie, Państwowe Przedsiębiorstwo Polam, produkujące urządzenia świetlne w Poznaniu, gdzie w jednym pozostałym budynku produkuje się kartony. Zlikwidowano Megatex w Warszawie, przedsiębiorstwo realizacji obiektów elektrycznych i przemysłowych itd., itd.

Mamy też liczne przykłady zakupu wręcz za darmo.

Choćby Zakłady Produkcji Papieru i Celulozy w Kwidzynie. Były one jedną z licznych inwestycji zaplanowanych w czasach Gierka. Zakłady wytwarzały połowę papieru gazetowego w Polsce i były największym w Europie producentem celulozy. Sprzedano je w 1990 r. amerykańskiemu koncernowi International Paper Group. Inwestor zapłacił 120 mln dol. za 80 proc. akcji. Dostał jeszcze za to od rządu kilkuletnie zwolnienie podatkowe, które – jak się potem okazało – opiewało na kwotę 142 mln dol. To był efekt jednej z pierwszych decyzji nowego właściciela, który podniósł ceny papieru o 150 proc. Kilka lat później jeden z dyrektorów International Paper Group pochwalił się transakcją w rozmowie z branżowym czasopismem „Journal of Business Strategy”.

Mówił, że polski rząd wydał na zbudowanie fabryki trzy do czterech razy tyle, za ile ją sprzedał. I że za podobną cenę takiej fabryki nie udałoby się dziś kupić nigdzie na świecie. Ten zakład nie był jego zdaniem żadną ruiną, lecz nowoczesnym, zaprojektowanym według zachodnim wzorców przedsięwzięciem. Inny przykład to cementownie Górażdże i Strzelce Opolskie. Zbudowano je za Gierka w związku z przewidywaną rozbudową polskiej infrastruktury drogowej, ale w latach 90. zostały sprzedane po śmiesznie niskiej cenie firmom belgijskim. W ten sposób obecna budowa polskich autostrad nie staje się źródłem zysku producentów polskich, lecz raczej zagranicznych.

To chyba nie do końca fair. Polska gospodarka dostała jednak wtedy zastrzyk świeżego kapitału i technologii.

Cóż z tego. Co z tego, że u nas produkuje Fiat albo Opel. Jeśli pan sprawdzi, ile te firmy płacą swoim robotnikom we Włoszech czy w Niemczech, zrozumie pan różnicę. Według mnie nie ma co się oszukiwać. Polska transformacja to była klasyczna neokolonizacja. Widziałem takie rzeczy w Afryce.

Panie profesorze, gdzie Afryka, a gdzie Polska.

Będę bronił tego porównania. Każdy ekonomista wie doskonale, że kapitalizm to system twardy i bezwzględny. Jedną z jego podstawowych cech jest to, że zawsze jest nastawiony na ekspansję. A po 1989 r. to Polska stała się terenem takiej ekspansji. Wiem, o czym mówię, bo akurat na przełomie lat 80. i 90. pracowałem w Burundi (Witold Kieżun kierował tam misją rozwojową ONZ w tym kraju – red.). Widziałem tam bardzo podobne procesy i patologie.

Pamiętam historię pewnej burundyjskiej fabryki kawy, która miała zostać sprywatyzowana. Oczywiście natychmiast pojawili się komercyjni zachodni doradcy, którzy mieli obiektywnie wycenić wartość fabryki. Jak zobaczyłem wyniki ich analiz, złapałem się za głowę i zaproponowałem prezydentowi Burundi, że powołamy tajną komisję ekspertów ONZ, którzy sprawdzą tę wycenę. I faktycznie. Moim ludziom wyszło, że fabryka jest warta 5 razy tyle. Nabywcy natychmiast podnieśli swoją ofertę trzy i pół razy. I nadal im się to świetnie opłacało. W Polsce było niestety bardzo podobnie. Może nawet było to jeszcze smutniejsze.

Dlaczego smutniejsze?

Ponieważ z punktu widzenia zagranicznych inwestorów Afryka to był trudny teren do inwestowania. Braki w infrastrukturze, słabo wykwalifikowani robotnicy. Na tym tle Polska to było jakieś nieprawdopodobne eldorado. Pamiętam doskonale rozmowę ze znajomym belgijskim importerem kawy. Był w Polsce i po powrocie opowiadał mi o niezwykłych perspektywach zrobienia tam złotego interesu.

Z jego punktu widzenia sytuacja była niewiarygodna: kraj w środku Europy, z wykwalifikowaną siłą roboczą i dobrze wykształconymi inżynierami, średnią płacą w wysokości 40 dol. miesięcznie i wprost niewiarygodnie wysoką siłą nabywczą dolara. Twierdził, że można tam bardzo tanio kupić średniej wielkości przedsiębiorstwo państwowe. Nawet tzw. komisyjne, czyli prowizje dla decydentów, było nieporównywalnie niższe niż gdzie indziej.

Dlaczego tak się działo?

Już mówiłem. Niekompetencja, ale i nieraz nieuczciwość ludzi zawiadujących Polską transformacją.

Łatwo dziś rzucać oskarżenia o nieuczciwość.

Jest taki raport Banku Światowego. Zapytano – oczywiście anonimowo – firmy działające w Europie Środkowo-Wschodniej, czy płaciły „prowizje”. 100 proc. z nich odpowiedziało twierdząco.

A zarzut niekompetencji?

Długoletni szef Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Zdzisław Sadowski opowiedział mi taką historię. W najgorętszym okresie transformacji przyszła do niego Polka mieszkająca na stałe w USA. Powiedziała, że pracuje w zagranicznej korporacji, która doradza przy polskiej transformacji. I mówi Sadowskiemu tak: „Ci Polacy, którzy tu z nami rozmawiają, nie mają zielonego pojęcia o gospodarce. Są jak dzieci. Na wszystko się zgadzają”.

Jeden z ojców polskiej transformacji mówił mi kiedyś z rozbrajającą szczerością: „To była operacja na żywym organizmie. Tylko że żaden z chirurgów nie miał większego pojęcia o medycynie”.

Tym bardziej powinni byli zasięgnąć opinii fachowców. Ludzi, którzy orientują się, że kapitalizm to brutalna gra. I trzeba umieć w nią grać.

Byli tacy?

Oczywiście. W kraju i za granicą.

Gdy Tadeusz Mazowiecki szukał ministra finansów do swojego rządu, pańskie nazwisko było podobno na giełdzie.

Byłem wtedy w Burundi. I dostałem sygnał, że „ktoś” miałby dla mnie „coś”. W sumie żadnych konkretów. Uznałem, że gdyby propozycja była poważna, zostałaby przedstawiona w poważnej formie. Ale mniejsza o moją kandydaturę. Faktem jest, że na zachodnich uniwersytetach czy w kręgach polonijnych było wielu ludzi z ogromnym doświadczeniem, którzy byli gotowi włączyć się w polskie przemiany.

W Kanadzie w samym Montrealu są cztery dobre uniwersytety. Pracuje na nich pięciu polskich ekonomistów. I to wybitnych. Komisję złożoną z ekspertów polskich i zagranicznych proponował na przykład redaktor paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroyc. Tymczasem w kraju zdecydowano się zrobić transformację pod dyktando młodego, mało doświadczonego Amerykanina Jeffreya Sachsa oraz kilku kapitalistycznie zindoktrynowanych partyjnych naukowców.

>>> Czytaj też: <a title="Rybiński: Socjalizm, transformacja, gerontokracja. Nadchodzi kolejna zmiana ustroju” href=”http://forsal.pl/artykuly/669950,rybinski_socjalizm_transformacja_gerontokracja_nadchodzi_kolejna_zmiana_ustroju.html”>Rybiński: Socjalizm, transformacja, gerontokracja. Nadchodzi kolejna zmiana ustroju

Jeden z pionierów polskiej transformacji mówił mi o panu i pańskich krytykujących przemiany kolegach: „Pamiętam tych wszystkich profesorów. Oni na wszystko odpowiadali, że się nie da, że to niebezpieczne. Ale im łatwo było tak mówić, bo nie ponosili politycznej odpowiedzialności. A myśmy musieli działać szybko i w zderzeniu z brutalną rzeczywistością”.

Oczywiście, że można było działać szybko. Ale dlaczego to musiało się odbywać według recepty zagranicznych ekspertów? Takich, którzy – jak Sachs – nie rozumieli polskich realiów, a nasz kraj był dla nich co najwyżej poletkiem do ekonomicznych doświadczeń. Inni zaś przyjeżdżali do Polski, żeby zrobić złoty interes. Niektóre kraje naszego regionu podziękowały za ich usługi. Dlaczego my nie mogliśmy postąpić tak samo? Poza tym działanie szybkie nie musi się równać robieniu polityki na oślep. Przecież nawet guru amerykańskiej ekonomii neoliberalnej przestrzegał w 1991 r. polskie władze przed zbyt gorliwym dopasowywaniem się do oczekiwań Zachodu.

Milton Friedman mówił wtedy, że kontrola płac nie ma nic wspólnego ze zwalczaniem inflacji. A prywatyzację krytykował mniej więcej tak: „Sprzedaż kluczowych przedsiębiorstw cudzoziemcom uważam za błąd. Po pierwsze dlatego, że moglibyście je sprzedać tylko po bardzo niskich cenach. Prawie za nic. Po drugie, sytuacja, w której duża część środków produkcji danego kraju znajduje się w rękach cudzoziemców, jest na dłuższą metę politycznie nie do zaakceptowania. Pamiętajcie. Cudzoziemcy nie będą inwestować w Polsce po to, żeby pomóc innym, lecz po to, by pomóc sobie. Cudzoziemcy powinni mieć pełną swobodę inwestowania w Polsce, ale tylko wtedy, gdy będzie to w interesie Polski”.

Pan, zdaje się, zapomina trochę o sytuacji, w jakiej znajdowały się wówczas polskie władze. A trzeba przecież pamiętać, że nasz kraj był wtedy bankrutem. Byliśmy uzależnieni od takich instytucji jak MFW. Uczestnicy tamtych wydarzeń przyznają, że tu nie było miejsca na niezależną politykę.

Ale akurat tutaj to Jeffrey Sachs miał rację. On od początku twierdził, że zachodnie banki już dawno spisały na straty polskie zadłużenie. I są gotowe na nowe otwarcie. Trzeba było wtedy powiedzieć, że to są długi zaciągnięte przez komunistyczne władze PRL. A my, rządy wolnej Polski, nie możemy za nie odpowiadać. Powinno się od początku stawiać sprawę właśnie w ten sposób.

I pan sądzi, że wierzyciele by to zaakceptowali?

Proszę pamiętać, że Solidarność to był fenomen o znaczeniu ogólnoświatowym. Sam widziałem to, będąc w USA. To była wielka euforia i historyczna szansa. Należało ją wykorzystać, robiąc transformację po swojemu.

Żeby robić po swojemu, trzeba jednak mieć kapitał.

I polskie państwo go wtedy miało. Zamiast wyprzedawać system bankowy, należało skomasować jego siły i zaciągnąć nowe kredyty zagraniczne. Byłem wówczas doradcą jednego z dużych kanadyjskich banków i wiem, że takie możliwości były. Te pieniądze mogłyby pomóc zrestrukturyzować gospodarkę według długofalowego planu. Dzięki nim moglibyśmy poczekać, aż to wszystko zacznie się odbijać. Ale w Polsce brakuje myślenia długoterminowego. Wynika to pewnie z olbrzymiego bałaganu.

Pamiętam, że w latach 90. na moim uniwersytecie Universite de Montreal w Kanadzie powstał projekt pt. „Polska, kraj tranzytu”. Chodziło o budowę autostrady i szerokotorowej linii kolejowej ze wschodu na zachód przez całą Polskę. Miałoby to stać się podstawowym łącznikiem między Europą Zachodnią a obszarem postradzieckim. Udało nam się znaleźć inwestorów w Kanadzie i USA gotowych wyłożyć na projekt pieniądze. Za pośrednictwem Kongresu Polonii wysłaliśmy ten projekt do Warszawy. Odpowiedź nigdy nie nadeszła. Potem sprawdziłem. Sprawa utknęła gdzieś między ministerstwami, rządowymi agencjami. I przypadła na czas politycznego chaosu po upadku rządu Hanny Suchockiej.

Brzmi to wszystko bardzo deprymująco.

Niestety. Kierunek obrany wówczas ustalił strukturę polskiej gospodarki do dziś. Wielki przemysł i handel zdominowane przez kapitał zagraniczny. Podobnie banki. I to jest rzeczywistość. I tę rzeczywistość trzeba przedstawiać bez żadnych upiększeń. Jeszcze do niedawna wierzyłem w łupki.

Znowu te łupki…

Właśnie łupki ratują w tej chwili Amerykę. Dzięki ich eksploatacji gospodarka USA już zaczyna odczuwać pewną ulgę. Nic dziwnego – ceny energii są tam o połowę niższe niż w Europie. Dlatego rozpoczęło się wielkie ściąganie z zagranicy firm i spółek córek działających w różnych branżach, bo koszty produkcji w Ameryce nie są już aż tak wysokie. A to zmniejszy bezrobocie. Już trzy lata temu stawiałem sprawę jasno.

Łupki to nasza szansa. Jedyna, by na dobre wydostać się z pozycji ekonomicznych peryferii. Należałoby teraz na dobrą sprawę wejść w to przedsięwzięcie pełną parą. Nie oglądając się przy tym na zastrzeżenia Unii Europejskiej. Najnowsze pomysły Brukseli zmierzają bowiem do tego, by wydobycie łupków utrącić, czyniąc to przedsięwzięcie zupełnie nieopłacalnym. Czołowe kraje Europy – choćby Francja – zakazały u siebie eksploatacji złóż i będą dążyły do tego, by inni poszli w tym samym kierunku.

Czyli wszystkiemu winna Unia.

Ależ nie! Wina leży też po naszej stronie. Przez dwa lata nie potrafiliśmy uchwalić ustawy ekologicznej, bez której nie można wydobywać łupków.

Pytanie, czy faktycznie chcemy je wydobywać. Bo ja się na przykład łupków obawiam.

A czego się tu bać?

Boję się klątwy zasobów. I tego, że kraje najsowiciej obdarzone przez naturę to niekoniecznie te, w których żyje się najlepiej. Odwrotnie. To są zazwyczaj zamordystyczne, kleptokratyczne i niedemokratyczne monokultury gospodarcze. Spójrzmy na Rosję albo na Arabię Saudyjską.

Tu stajemy przed poważnym problemem. Zawiera się on w pytaniu: czy demokracja z nędzą, czy delikatna forma autokratyzmu w stylu II RP i perspektywa bogactwa.

Ja tam wolę demokrację.

Problem polega na tym, jak pan zdefiniuje demokrację. W tej chwili w Polsce demokracja niewiele się różni od autokratyzmu.

Co pan mówi?!

Praktycznie rzecz biorąc, obecna forma polskiej demokracji dzieli ludzi. Wśród moich znajomych jest sporo osób, które działały w PO, i jest spora grupa z PiS. I to są dwie zwaśnione ze sobą grupy. Patrzą na siebie jak na wrogów.

Ostre spory polityczne to przecież sól demokracji.

Ale te spory już nieraz w najnowszej polskiej historii sprawiły, że do życia politycznego wkradł się chaos. Mieliśmy totalne rozdrobnienie sceny politycznej w latach 90. W czasie pierwszej kadencji Sejmu 140 posłów od dwóch do czterech razy zmieniało przynależność partyjną. Jeśli ktoś myśli, że to się skończyło, jest w błędzie. Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze niedawno było jedno PiS. A teraz wypączkowały z niego cztery partie. Było jedno ugrupowanie lewicowe. Dziś są trzy. Kiedyś zadałem sobie trud przeanalizowania programu wyborczego PO z 2007 r. W ogóle nie został zrealizowany. Chodzi pan na wybory? A ile osób na liście wyborczej pan zna?

Pewnie ze trzech–czterech kandydatów. Nie więcej. Bo ostatecznie skład tych list jest ustalany przez szefostwo partii. Dodajmy do tego realia panujące w administracji. A tu niestety jest tak, że nikt, kto chce zrobić w niej karierę, nie powinien głosić poglądów niezgodnych z poglądami rządzących. Ktoś taki nie ma żadnych szans na stanowisko kierownicze. Mogę jeszcze wymienić brak fachowości po stronie władzy ustawodawczej czy sądowniczej. U nas niektóre ustawy były zmieniane po 120 razy! A typowy spór gospodarczy trwa u nas przed sądem 380 dni! To wszystko są poważne zarzuty każące się poważniej zastanowić nad tym, czy nasza forma demokracji jest faktycznie demokratyczna. Ostatnio czytałem książkę austriackiego wybitnego myśliciela Erika von Kuehnelt-Leddihna pod znamiennym tytułem „Demokracja, opium dla ludu”. Mam wrażenie, że w dzisiejszej Polsce taka diagnoza jest bardzo aktualna.

Witold Kieżun jeden z nestorów polskiej ekonomii i zarządzania. Walczył w Powstaniu Warszawskim. Potem był więziony w sowieckim łagrze. Po wojnie pracował w Narodowym Banku Polskim i Polskiej Akademii Nauk. W 1980 r. wyjechał z kraju. Wykładał na uniwersytetach w USA i Kanadzie. Kierował też ONZ-etowską misją rozwojową w Burundi w Afryce. W latach 90. wrócił do Polski. Obecnie jest związany z Akademią Leona Koźmińskiego w Warszawie. Ma 92 lata.

Autor: Z Witoldem Kieżunem Rozmawia Rafał Woś, Dziennik Gazeta Prawna


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

NISKA WYDAJNOŚĆ PRACY POLAKÓW TO MIT KAPITALISTÓW!

Prawdziwa wydajność pracy Polaków jest na wysokim poziomie!

Cytat: „Niemiec pracujący w fabryce akcesoriów biurowych pod Hamburgiem wyprodukuje w ciągu godziny 100 długopisów. Polak, pracujący w należącej do tego samego właściciela fabryce akcesoriów biurowych pod Warszawą, wyprodukuje w ciągu godziny 200 długopisów. Zgadnij czyja praca jest bardziej “wydajna”?

Surowe statystyki mówią, że wydajność pracy w Polsce mierzona wartością PKB w cenach stałych na przepracowaną godzinę w 2012 roku była aż o 67,7 proc. niższa niż średnia dla Unii Europejskiej. W tym miejscu należy jednak wyraźnie podkreślić – nie oznacza to wcale, że Polacy są leniwi lub wkładają w pracę mniej wysiłku, jak sugerują co niektórzy publicyści mediów establishmentowych.

Słynną “wydajność” pracy mierzy się bowiem przez pryzmat wartości pieniężnej danej czynności czy usługi, która zasili PKB danego kraju. Odwołując się do przykładu – wspomniany Niemiec z fabryki pod Hamburgiem wyprodukuje w ciągu godziny 100 długopisów. Każdy z nich jest w Niemczech warty 1 euro, tj. równowartość około 4,20 zł. To znaczy, że w ciągu tylko jednej godziny pracy niemiecki robotnik jest w stanie powiększyć PKB swojego kraju o 100 euro (tj. ok. 420 zł). Polski robotnik spod Warszawy jest w tym samym czasie wyprodukować, aż 200 długopisów. Problem w tym, że każdy z nich jest w naszym kraju warty tylko 0,80 zł, a to oznacza, że jego “wydajność” pracy mierzona wartością dodaną PKB wnosi tylko 160 zł na godzinę.

Na pierwszy rzut oka wydawało się, że bardziej produktywny jest Polak spod Warszawy. Wszak jest w stanie wyprodukować, aż 200 długopisów na godzinę. I to jest prawda – pracownik fabryki w Polsce wyprodukuje więcej, ale to pracownik fabryki za naszą zachodnią granicą będzie uznany w oficjalnych statystykach ekonomicznych jako ten bardziej “wydajny”, mimo że w rzeczywistości potrafi wyprodukować w ciągu godziny dwa razy mniej niż Polak.

W tym kontekście chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na dwie inne statystyki, po części związane z kwestią “wydajności” pracy.

Pierwsza z nich mówi o udziale płac otrzymywanych przez Polaków w relacji do PKB wytwarzanego przez nasz kraj. Wskaźnik ten pokazuje, jaka część wytworzonego PKB została przeznaczona na potrzeby ludzi w formie wynagrodzeń za pracę, składek emerytalno-rentowych i zdrowotnych oraz podatków na sfinansowanie tzw. konsumpcji zbiorowej, np. szkolnictwa i transportu publicznego, przychodni i szpitali itp. Generalnie zasada jest prosta: im wyższy udział kosztów związanych z zatrudnieniem w relacji do PKB danego kraju, tym większy panuje dobrobyt.

Okazuje się, że wskaźnik ‘płace do PKB’ w naszym kraju jest na dramatycznie niskim poziomie. W Szwajcarii do pracowniczych kieszeni i fiskusa trafia prawie 60 proc. PKB. W USA – ponad 55 proc. PKB, w Niemczech i większości państw Europy Zachodniej od 42 do 55 proc. PKB. W Polsce w 2008 r. wskaźnik ten wynosił 37,1 proc., a w ciągu kolejnych kilku lat obniżył się do zaledwie 36 procent, co daje nam zaszczytne przedostatnie miejsce w Unii Europejskiej. Tak niski poziom wskaźnika oznacza, że ogromna część owoców wzrostu gospodarczego z ostatnich lat w ogóle nie trafia do portfeli Polaków.

Z uwagi na niskie płace oraz słabą “wydajność” pracy mierzoną wartością wytworzonego PKB, Polacy – aby wiązać koniec z końcem – muszą pracować o wiele dłużej i intensywniej niż inne nacje w Europie.

W tym miejscu należy odwołać się do drugiej statystyki autorstwa OECD, która mierzy liczbę godzin spędzonych w pracy przez obywateli poszczególnych państw. Okazuje się, że Polacy w tym zestawieniu są wice-liderami Unii Europejskiej. W 2012 roku statystyczny Polak spędził w pracy 1929 godzin. Dla porównania – statystyczny Brytyjczyk w pracy spędził 1654 godziny, Francuz – 1479 godzin, Niemiec – 1397 godzin, a Holender jedynie 1381 godzin.

Źródło: Niewygodne info PL


Polacy otrzymują za niskie wynagrodzenia. W relacji ‘suma płac do PKB’ zajmujemy przedostatnie miejsce w UE.

Cytat: „Udział płac otrzymywanych przez Polaków w relacji do PKB wytwarzanego przez nasz kraj należy obecnie do jednego najniższych w Unii Europejskiej. Co gorsza – współczynnik ten ten zamiast rosnąć, w ciągu ostatnich lat zaczął spadać.

Wskaźnik ‘płace do PKB’ pokazuje, jaka część wytworzonego PKB została przeznaczona na potrzeby ludzi w formie wynagrodzeń za pracę, składek emerytalno-rentowych i zdrowotnych oraz podatków na sfinansowanie tzw. konsumpcji zbiorowej, np. szkolnictwa i transportu publicznego, przychodni i szpitali itp.

Generalnie zasada jest prosta: im wyższy udział kosztów związanych z zatrudnieniem w relacji do PKB danego kraju, tym większy panuje dobrobyt. W Szwajcarii do pracowniczych kieszeni i fiskusa trafia prawie 60 proc. PKB. W USA – ponad 55 proc. PKB, w Niemczech i większości państw Europy Zachodniej od 42 do 55 proc. PKB. Jak ten wskaźnik wygląda w Polsce? W 2008 r. wynosił 37,1 proc., a w ciągu kolejnych kilku lat obniżył się do zaledwie 36 procent (przedostatnie miejsce w Europie).

Czytaj więcej:

Dlaczego Polacy są biedni choć ciężko pracują (Obserwatorfinansowy.pl)


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne media Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

RZĄD TUSKA LEKKĄ RĘKĄ DAJE MILIARDY NAJBOGATSZYM!

Program Mieszkanie dla Młodych tylko dla bogatych!

Cytat: „Prezydent w 2013 roku podpisał ustawę o Mieszkaniu dla Młodych. Oznacza to, że od przyszłego roku kupujący mieszkania będą mogli liczyć na dotację z państwowej kasy. Tymczasem eksperci zwracają uwagę, że ustawa nie rozwiązuje problemu braku mieszkań, a na dodatek może być niekonstytucyjna.

Ustawę o rządowym programie Mieszkania dla Młodych Bronisław Komorowski podpisał w ostatnim dniu października. Dzięki temu będzie ona mogła wejść w życie jeszcze przed końcem roku. Od początku stycznia młode rodziny oraz single do 35. roku życia będą mogli starać się o dopłatę do kredytu hipotecznego. W ten sposób zaoszczędzić będzie można nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszystko zależeć będzie od tego, ile dzieci będzie w rodzinie.

Proponowane instrumenty wsparcia łączą jednocześnie cel polityki mieszkaniowej z celami tak ważnej dla prezydenta polityki rodzinnej. Brak mieszkań jest uznawany za jedną z istotnych przyczyn niskiego poziomu dzietności polskich rodzin – podała strona internetowa prezydent.pl

Ustawa od początku budzi kontrowersje. Część ekspertów twierdzi, że pomoże ona najlepiej sytuowanym Polakom oraz deweloperom. W sejmie i senacie trwały długie dyskusje dopuszczające możliwość dopłat do mieszkań z rynku wtórnego, ostatecznie jednak parlamentarzyści zadecydowali, że pieniądze w ramach MdM będą wypłacane tylko przy zakupie nieruchomości z rynku pierwotnego.

Co ciekawe, podpis prezydenta pojawił się zaraz po tym, jak swoje pismo w sprawie skierowania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego wystosował do kancelarii Bronisława Komorowskiego znany pośrednik na rynku nieruchomości Krzysztof Oppenheim. Na jego zlecenie dr Waldemar Gontarski przygotował opinię prawną. Wynika z niej, że ustawa jest niezgodna z ustawą zasadniczą.

Jeśli pierwsze mieszkanie zostało nabyte w oparciu o kredyt hipoteczny w obcych walutach, a w związku z osłabieniem wartości waluty rodzimej, nabywca zbankrutował i utracił to mieszkanie, wsparcia nie otrzyma. Jest to nierówność ze względu na pogorszenie się sytuacji finansowej młodej osoby – pisze w opinii dr Waldemar Gontarski.

Zdaniem Krzysztofa Oppenheima, który walczy z zaproponowanym przez rząd systemem dopłat MdM, prezydent źle zrobił, że nie zapoznał się ze wszystkimi za i przeciw dotyczącymi ustawy”

Uwaga! To tylko ok. 1/3 artykułu. Więcej przeczytasz w dziale Finanse na wp.pl:

http://finanse.wp.pl/kat,1033695,title,35-mld-zl-dla-najbogatszych-Polakow,wid,16145567,wiadomosc.html?ticaid=111a0c


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm