Na naszych oczach nastąpił definitywny zgon świata, jaki znaliśmy jeszcze z naszego dzieciństwa. Mówię to z perspektywy osoby 31-letniej, a więc dziecka lat 90-tych XX wieku.
Żyjemy w świecie post-wartości. Kapitalizm i szereg innych podsystemów utrzymujących w ryzach świat, przestało istnieć. Najpierw osiągnęły stan niewydolności a potem umarły, zostawiając pustkę. Szczególnie znamienne jest to w świecie relacji międzyludzkich. Jednak dotyczy to każdej dziedziny życia. Nieprzystające do rzeczywistości i realiów XXI wieku są systemy ekonomiczne (kapitalizm, neoliberalizm), polityczne, społeczne, moralne, religijne, ideologiczne i każde inne.
Kapitalizm umarł ponieważ był oparty na nierealnych założeniach. Czyli założeniu, że zasoby są nieskończone, że wzrost i konsumpcję możemy stale nakręcać w górę, że ludzie i narody wytrzymają coraz większe ich drenowanie przez 0,01% elity. Obecnie zasoby naturalne są na wyczerpaniu, biosfera planety umiera, klimat został zaburzony w nieodwracalny sposób. Neoliberalny kapitalizm spowodował z jednej strony ogromne zubożenie społeczeństwa – w Polsce nawet 90%. Młodzi Polacy nie mają szans na mieszkanie, wakacje, założenie rodziny.
Z drugiej strony, wykreował on kastę nowoczesnej szlachty – lemingów – beneficjentów systemu. Oni chodzą na wybory i najsilniej dopominają się o utrzymanie przywilejów w mediach. Ich interesuje Trybunał Konstytucyjny, a o dzieciach nie mających co jeść wypowiadają się z pogardą i okrucieństwem, nazywając ich rodziców cebulakami. Wokół zaspokajania ich potrzeb wyrosła cała klasa polityczna, którą nazywam „lewicą starbucksową” czy też „lewicą kawiorową„.
Nie ma to zbyt wiele wspólnego z prawdziwymi ideami lewicy, które są obecnie tak samo niepopularne, jak skrajna prawica. Bo o homoseksualistach, gender i in vitro wręcz należy mówić podczas koffi-brejku w Starbucks, wśród podobnych sobie, vapujących brodaczy. Zaś o głodowych pensjach, budownictwie socjalnym, prawie pracy, socjalu – wręcz nie wolno, bo to śmiech i cebula. Te tematy zostały celowo ośmieszone przez kapitalistyczną elitę.
Co ciekawe, swoją rozprawę z lemingami i starbucksową lewicą mieliśmy w 2015 roku, i identyczne mechanizmy działały w tym roku w USA. Jota w jotę, co jest wręcz szokujące. Rodzi to szereg przemyśleń typu, czy w taki właśnie sposób mają ewoluować narody i ich świadomości zbiorowe? Opisałem to w felietonach poniżej:
–Prezydentura Donalda Trumpa spowoduje wielkie zmiany na świecie
–Polskie piekiełko, czyli paranoja polityczno-ideologiczna chłodnym okiem cynika
Pisał o tym też Raúl Ilarga Meijer w artykule „Dlaczego Trump?„, w tłumaczeniu blogera ex-ignorant. Wklejam skrót poniżej:
Cytuję: „Nadszedł koniec modelu, na którym bazowały nasze społeczeństwa. Dlatego pojawił się Trump. Nie ma wzrostu. Od lat. Pozostały nam jedynie puste, pulsujące liczby giełdy papierów wartościowych podpierane przez niesłychanie tani dług i wykup własnych akcji przez przedsiębiorstwa. Są jeszcze statystyki zatrudnienia ukrywające miliony osób spoza siły roboczej. Lecz przede wszystkim mamy zadłużenie, publiczne i prywatne, które nie jest w stanie utrzymać iluzji wzrostu.
Fałszywe dane mają tylko jeden cel: są spektaklem na użytek opinii publicznej, by sprawujący władzę mogli pozostać w swoich pluszowych fotelach. Jednak spuszczona przez nich kurtyna nie mogła wiecznie ukrywać Czarnoksiężnika z Oz. Teraz idzie w górę. Właśnie to oznacza popularność Trumpa, Brexitu, Le Pen i pozostałych. To koniec. Mechanizm napędowy naszej egzystencji utracił swój kierunek i energię.
Kres globalnego wzrostu gospodarczego spowoduje nieuchronnie upadek centralizacji i globalizacji. Zakończy również istnienie najpotężniejszych międzynarodowych instytucji – ONZ, Unii Europejskiej, NATO czy MFW. Podobnie będzie to śmierć niemal wszystkich tradycyjnych partii politycznych, które zarządzały krajami od dziesięcioleci i już dzisiaj mają rekordowo niskie poziomy poparcia. Nie jest to kwestia chęci i preferencji danej jednostki czy grupy ludzi – to kwestia „sił”, które są poza naszą kontrolą; które są potężniejsze niż nasze opinie, mimo że za ich uwolnienie może odpowiadać człowiek.
Liczne grono mniej lub bardziej błyskotliwych komentatorów łamie sobie głowy, skąd wziął się Trump, Brexit, Le Pen i wszystkie te „nowe” straszne zjawiska, ludzie i partie. Formułowane są chwiejne teorie tłumaczące, że to przez staruszków, biedaków, rasistów, bigotów i głupków, którzy nigdy wcześniej nie głosowali. Wygląda na to, że nikt tak naprawdę nie zna i nie rozumie przyczyny. Co jest dziwne, bo nietrudno ją pojąć. Powodem tego wszystkiego jest koniec wzrostu gospodarczego. A skoro przeminął wzrost, to samo spotka ekspansję i centralizację w niezliczonych jej formach.
Wygasł napęd ogólnoświatowy i paneuropejski. Dalsze trwanie zjednoczonej Ameryki wcale nie jest przesądzone. Tworzy się masowy ruch kilkudziesięciu osobnych krajów i społeczeństw, które zaczynają koncentrować się na sobie. Każdy z tych podmiotów ma poważne kłopoty. Rozeznanie się w całej sytuacji mocno utrudnia fakt, że nikt nie chce zauważyć powyższych trendów. A przecież gorzkie opowieści o biedzie napływają z miejsc pochodzenia Trumpa, Brexitu i Le Pen. Pozytywne wiadomości o wzroście produkowane taśmowo przez 24 godziny na dobę przez polityczno-ekonomiczno-medialną machinę tylko w pewnym stopniu tłumaczą brak autorefleksji i uznania realiów. Decyduje o nim głównie to, kim jesteśmy. Sądzimy, że zasługujemy na wieczny wzrost.
Marine Le Pen, Donald Trump i Nigel Farage mogą być przeciwni większej centralizacji, ale żadne z nich nie ma pojęcia o tym, że wzrost się skończył. Nie różnią się pod tym względem od Hillary, Hollande’a i Merkel. Dlaczego właśnie oni mają posłuch? W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji nie pozostał już nikt, kto występował onegdaj w imieniu „ubogich i uboższych”. Tymczasem liczba biednych rośnie w zawrotnym tempie. Po prostu ludzie ci nie mają do kogo się zwrócić. Donald Trump – piszę te słowa kilka godzin przed pierwszą prezydencką debatą – może przegrać wybory, lecz tak naprawdę nie ma to znaczenia. Jest jedynie figurantem w wydarzeniach, których nie kontroluje. Ma do odegrania rolę, której nie napisał. Jeżeli wygra, jego program, tak jak w przypadku reszty pretendentów, będzie zorientowany na większy wzrost – cel niedostępny.
Nowy paradygmat najpewniej doprowadzi do wojen i chaosu, bo nikt nie był skłonny nawet wspomnieć o możliwości zaniku wzrostu, a zatem każdy będzie szukał okazji, by wycisnąć wzrost z każdego dostępnego miejsca, od sąsiadów począwszy, a na najsłabszych państwach świata skończywszy. Powtórka z Imperium Rzymskiego, kiedy to centrum coraz mocniej dusiło peryferie, aż Barbarzyńcy i Wizygoci uznali, że więcej już nie zniosą. Oto znaczenie Donalda Trumpa i Brexitu. Nie zrozumiemy ich fenomenu, jeśli nie obierzemy szerszej perspektywy, nie przyjrzymy się historii, a przede wszystkim nie uznamy ewentualności, że w ekonomii wieczny wzrost faktycznie może być tym, czym jest dla fizyki: mrzonką.”
Źródło: https://www.theautomaticearth.com/2016/09/why-there-is-trump/
Tłumaczenie: exignorant (polecam jego stronę – jest tam mnóstwo tłumaczeń wartościowych artykułów, których nie ma nigdzie indziej w Polsce)
Źródło polskie: https://exignorant.wordpress.com/2016/11/11/dlaczego-trump/
Jak już pisałem, szczególnie dramatyczne jest to w przypadku naszych systemów relacji. W kontaktach damsko-męskich obecny był system który ja nazwałem MPP (od: monogamia, purytanizm, patriarchat). Ten system był kaleki i niewydolny już wieki temu. Przede wszystkim zupełnie nie odpowiada on prawdziwej ludzkiej naturze. Jest to twór syntetyczny, wygenerowany po to, by społeczeństwa i narody funkcjonowały jak bezlitosne maszyny, jak armie, nastawione na budowanie potęgi elit. System ten stworzono po to, by trzymać ludzi w ryzach.
Wiadomo, dzieci muszą się rodzić w rodzinach, muszą być uczone patriotyzmu, ślepego posłuszeństwa, nie wychylania się. Tego oczekuje każda elita. Elita nie chce spokojnego i radosnego społeczeństwa rozwijających się, uduchowionych indywidualistów. Elita chce karnego i zdyscyplinowanego społeczeństwa-armii, nieszczęśliwego, ubogiego i ślepo podporządkowanego. Temu służy ów system MPP, instytucja rodziny, tradycyjne wartości. I temu służy m.in. kapitalizm neoliberalny.
I tutaj bardzo współczuję tym, którzy resztkami sił zdecydowali, by spełniać się w tym systemie. Mam masę znajomych wśród ludzi świadomych. Często powtarzają, wraz ze mną, jeden motyw. Otóż nie chcemy się poświęcać dla systemu, nie chcemy brać ślubów, płodzić dzieci, zakładać rodzin. Nie widzimy w tym sensu. My jakoś tam sobie przetrwamy. Ale współczuję tym którzy zdecydowali się w ten system wejść. W związku z tym, że stary świat umarł – dostaną oni potrójnie po dupie od życia.
Bo z jednej strony ekonomia i paniczny lęk czy wystarczy do pierwszego. Odmawianie sobie dosłownie wszystkiego, bo trzeba jeść dać dziecku. Z drugiej strony, moje pokolenie jest pierwszym pokoleniem w Polsce, które chce coś więcej od życia, niż przewijania pieluch. Tak, to jest hedonizm, I TO JAK NAJBARDZIEJ JEST OKEJ. To Ty, człowieku, zasługujesz na wszystko co najlepsze od świata. Nie musisz być baterią systemu, chyba że bardzo chcesz. Z trzeciej strony, system MPP jest zdezaktualizowany. Kobiety i mężczyźni „działają” już wg innych zasad, których to zasad ludzie jeszcze nie znają i nie rozumieją.
Potrzebujemy zdefiniować wiele rzeczy i wartości na nowo, tym razem w bardziej ludzki i zgodny z prawdą sposób. Poprzednie systemy, od ekonomii, po politykę, religię i systemy relacji, cechowała jedna wspólna rzecz – a mianowicie UKRYWANIE. Ukrywano to, jaki naprawdę jest świat, jaka naprawdę jest natura ludzka. I przedstawiano nam te systemu-widma (dziś już systemy-zombie) by tę prawdę przed nami ukryć. Jest więc dużo dobrego w tym z pozoru dramatycznym, globalnym upadku wartości.
Możemy stworzyć coś nowego, wartościowego. Choćby dla siebie. Choćby dla naszych nielicznych społeczności. Mamy szansę by być poza systemem, jednocześnie czerpiąc z niego i pokojowo z nim współegzystując. Niech system zasilają inni. Niech dzieci płodzą inni. Niech do kościoła chodzą inni. My nie musimy tego robić. Weźmiemy od systemu dokładnie to, czego chcemy, i co jesteśmy w stanie unieść – finansowo czy emocjonalnie. W końcu zasługujemy na wszystko to, co najlepsze od świata. To nasz rozwój, pomyślność i przyjemność się liczy. Teraz kurwa my! 🙂
Poniżej – zapraszam na krótki, acz smutny, anonimowy wywód mojego rówieśnika – 30-latka. O tym, jak system mieli przez swoje bezlitosne „mielidła” i niszczy kolejne już pokolenie.
Cytuję: „Mi osobiście wydawało się, że już zawsze będę na wznoszącej krzywej. Ale ostatni rok, może dwa, bardzo pokazały mi jak się myliłem. Dużo myślałem wtedy o swoim życiu, znalazłem parę braków i zacząłem intensywnie pracować nad sobą i swoim życiem, żeby je poprawić.
(…)
I właściwie było mi tak zajebiście, że zapomniałem o całym świecie.. Ale niestety, musiałem do niego wrócić, i to co zobaczyłem mnie przeraziło..
Moi najbliżsi przyjaciele całkowicie rozjebali swoje życia, mniej lub bardziej ze swojej winy. Jako rezultat ich życia śmierdzą, i lepiej się trzymać z daleka. Jeden nie żyje, drugi tuła się na zmianę po psychiatrykach i odwykach. Trzeci spędza większość czasu w pracy (stawka godzinowa, wiec na 2 etaty, do tego ma śmiertelnie chorą żonę i zdrowe małe dziecko).
Część stała się zbyt biedna, żeby mieszkać w Wawie, więc wróciła na prowincje i dzielą czas między piwo i TV. Ci, którym jakoś się udało przeżyć, są już zupełnie innymi ludźmi. Narzekają, depresje, wieczne kłótnie w związkach, zamknięcie się w 4 ścianach, nagminne leżenie przed TV. Zero sportu, zero inteligentnej rozrywki, zero podróżowania, zero pracy nad sobą, mało tego.. Obecnie debilizm, ignorancja, lenistwo i brak wiedzy to powód do dumy:
-hahaha wiesz, sportem to ja się brzydzę;
-hahaha, nie mam pojęcia kto to Kopernik, za stary jestem, a szkołę już skończyłem;
-hahaha, wycieczka? A po co? Piwa mogę się napić przed TV;
-hahaha, rozwój, języki? Po co? Ja już mam robotę, więcej mi nie potrzeba.
Niestety to się tyczy większości ludzi wokół mnie. Nie mam z kim gadać o sporcie, wycieczkach, podróżach, polityce, ekonomii, o robieniu biznesów. Bo zdecydowana większość nawet nie rozumie o czym ja mówię. Słowo ambicja znikło. Zostało zastąpione przez kopiowanie jednego dnia na drugi, głównie zaspokajając tylko podstawowe potrzeby. Dodatkowo te kobiety, które mają dzieci, zostały umysłowymi amebami.. Nigdy inteligentne nie były, ale teraz są po prostu tępe.
Co mam robić, żeby nie oszaleć? Jeszcze nie umieram. Chciałbym coś ciekawego na tym świecie porobić, spędzić trochę czasu z ciekawymi ludźmi. Czasami umawiam się na coś przez net, ale to trochę lipa. Ciężko mi zaakceptować fakt, że nagle większość wolnego czasu mam spędzać z obcymi mi ludźmi, bo ze swoimi już nie mam o czym gadać, ani co robić.
Jak żyć?
Kiedyś byłem szczęśliwszy, bo bylem otoczony ambitnymi i wesołymi ludźmi. Niektórzy byli inteligentni nawet. Otwarci, sami namawiali na wyjścia czy okazje. Obecnie z większości wyrosły typowe polaczki.. Nie mam z nimi za wiele wspólnego.”
~Autor anonimowy
Autor: Jarek Kefir
Możesz wesprzeć funkcjonowanie mojej strony. Dzięki darowiznom jestem niezależny od partii politycznych, ideologii, religii, koncernów i innych grup nacisku. Moja działalność zależy m.in. od Twojego wsparcia. Dzięki!🙂 W poniższym linku zawarłem informacje, jak to zrobić:
https://atomic-temporary-22196433.wpcomstaging.com/wsparcie/