Związek może być rajem ale może być i piekłem.. Jak postępować?

Związek może być rajem ale może być i piekłem.. Jak postępować?

relacje damsko męskieWszystko sprowadza się do kilku podstawowych rzeczy. Aby związek nie był gehenną, należy umieć reagować na damskie fochy i shit-testy, nie obrażać się że one były, są i będą, nie psuć relacji z ich powodu. Podstawa to spokój, stabilne emocje i niereaktywność. Kobiety się do tego nigdy nie przyznają – ale one takich właśnie reakcji łakną i oczekują.

Trzeba być niezależnym emocjonalnie – nawet jeśli ona odejdzie, to będzie ok, świat się nie zawali. Owszem, pocierpisz trochę, może nawet spotkasz się na wódkę z koleżkami i wyżalisz.. Ale na tym koniec. Tylko w Polsce jest setki tysięcy Twoich potencjalnych partnerek.

-Jesteś smutny?
-No trochę, a co? xD
-To chodź, mamy flaszkę i coś do jarania, rozerwiesz się
-Dobra! Już mi przechodzi, haha!

Tak reaguje osoba prawdziwie dojrzała. Nie cierpi za bardzo, nie płacze, nie rozdziera szat, nie upija się, nie błaga o powrót, nie robi tysiąca innych głupstw łącznie z tymi naprawdę groźnymi. To przychodzi z wiekiem i każdemu życzę tej umiejętności „zimnego wyłączenia” burzy hormonalnej. Częściej dramatyczne rozstania zdarzają się mężczyznom. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jesteśmy tą słabszą płcią, co jest jedną z większych tajemnic świata. Po drugie, kobieta ma tę świadomość, że MA WYBÓR. Rozstanie? W porządku, pocierpi trochę, ale dobrze wie że w każdej chwili może znaleźć kogoś innego.

Zapamiętajcie proszę te niezwykle mądre słowa mistrza: „Cnota jest tam gdzie jest wybór” (autor: Wojciech Eichelberger). Te słowa są jednymi z najmądrzejszych słów wypowiedzianych kiedykolwiek na Ziemi, zawierają w sobie prawdę uniwersalną, ponadczasową – tzw. Prawo Wszechświata. Cnota, miłość, i wszystko co dobre i piękne jest tam, gdzie masz wybór, gdzie jesteś wolny, gdzie wiesz, że możesz odejść. A wolność to posiadanie przynajmniej jednej alternatywy. Faceci rzadziej mają świadomość alternatywy i podświadomie wiedzą, jak bardzo muszą się natrudzić by mieć relacje z kobietami. A to nie tak, bo można inaczej. Nie chodzi mi tutaj o zdradzanie jako alternatywę, absolutnie. Ale o to, że:

-jesteś w związku, kochasz ją, ale gdy odejdzie (może być z milion powodów) nic złego się nie stanie, bo wiesz, że masz wybór wśród setek tysięcy innych kobiet;
-pracujesz, realizujesz ambitne projekty, rozwijasz się zawodowo, ale nie masz dzieci, nie masz kredytu hipotecznego, więc jak nowy kierownik okaże się kapitalistą i psychopatą – odchodzisz choćby na sześć miechów na bezrobocie i szukasz innej pracy;
-i w każdej innej dziedzinie życia – WYBÓR, wolność i świadomość tego że masz alternatywę, jest czymś pięknym, cudownym, wręcz boskim. Pamiętaj – zawsze masz przynajmniej jedno wyjście więcej, niż myślisz. A najczęściej masz tych wyjść o wiele, wiele więcej.. Chyba, że świadomie decydujesz się na radykalne ograniczenie alternatyw i pozbawienie się wyboru – o czym napiszę teraz.

Bo do tego dochodzą też inne sprawy.. Wiadomo że spłodzenie dziecka czy wzięcie kredytu hipotecznego oznacza EKSTREMALNĄ odpowiedzialność i EKSTREMALNE ograniczenie pola manewru. Bierzesz ślub, rodzi Ci się dziecko.. I myślisz sobie, choćby podświadomie:
„-tych i tych rzeczy już na pewno nie przeżyję w swoim życiu. Raz że nie ma pieniędzy, drugi raz że nie ma jak, trzeci raz że gdy odchowam dzieci to będę miał 50 lat i będę już wrakiem człowieka u progu śmierci„.
A lista tych rzeczy jest bardzo, bardzo długa.

Wiem że chodzi tu po prostu o porąbaną rzeczywistość społeczną, ekonomiczną, polityczną naszej trudnej planety.. Gdy tylko weźmiesz kredyt i rodzi Ci się dziecko, to system dosłownie rzuca się na Ciebie by Cię rozszarpać na strzępy i zostawić potem Twoje dygające truchło na pożarcie hienom.. Przecież gdy tylko szef z korpo zobaczy że wziąłeś kredyt hipoteczny, to zaraz dowali Ci obowiązków, nadgodzin (bezpłatnych..), pojawi się mobbing i żegnaj podwyżko. Bo on wie, że NIE MASZ WYBORU, że musisz pracować za wszelką cenę, że nie pozwolisz sobie na luksus trzech czy choćby sześciu miesięcy bezrobocia. Bo dziecko woła jeść, bo kredyt trzeba spłacać.

Można mówić wiele o cudzie rodzicielstwa, o tym że trzeba gdzieś mieszkać.. Można. Jedna ze stałych komentatorek mojej strony napisała ogromny referat by przekonać mnie, że jednak tak nie jest.. Nie przekonało mnie to, a jak! Sorry, pewnych rzeczy się nie przeskoczy i nie upiększy. W mojej bardzo subiektywnej opinii jeśli chcesz być wolnym, to z pewnych rzeczy trzeba po prostu zrezygnować. Gdyby nie ten cały kapitalizm, rywalizacja, głodowe pensje, gdyby nie ta cała dulszczyzna i niszcząca życie „omerta społeczno-sąsiedzka” to rodzicielstwo byłoby zdecydowanie lepsze i wdzięczniejsze.

Oczywiście, zaraz znajdą się tu super-hiper-mega ekstrawertycy którzy pracują na 8 etatów i zarabiają 1000000000000000 zł na miesiąc, i jeszcze czasu starcza im na jogę, relaks w knajpie, film, siłkę, sport i z milion innych zajęć. I powiedzą że Jarek Kefir gada bzdury, że jest nieodpowiedzialny, że skacze z kwiatka na kwiatek.. Ale sorry, ja nie pracuję na osiem etatów. I jestem z tych, którzy wstają rano o 6:00, robią kawę, parzą zioła w garnku i już jest późny wieczór. Jakaś dylatacja czasu?

Swego czasu uknułem teorię spiskową, że ekstrawertycy są tak wszechzajebiści, że ich doba trwa nie 24, ale np 30 czy 48 godzin. Że mają jakiś tajemny, okultystyczny wpływ na czasoprzestrzeń. Nie pamiętam już co wtedy wziąłem że to wymyśliłem, ale to musiało być coś mocnego.. Ale owszem, są ludzie którzy w tym systemie (śluby, dzieci, kredyty, korpo) czują się jak ryby w wodzie. Biorą od życia dokładnie to, co sobie chcą – czyli to, co najlepsze. Pracują na dwa etaty, mają dzieci, kredyty..

I pomimo to żyją pełnią życia. O tym mówi m.in. Transfering Rzeczywistości Vadima Zelanda – nie pragnij, nie proś, nie żądaj od życia niczego, ale po prostu bierz dokładnie to, co uznasz że do Ciebie należy. I ja tak staram się postępować. Właśnie ucząc się praw wszechświata z takich publikacji i je stosując możesz sprawić że Twoje życie się zmieni, jednak trzeba znać swoje ograniczenia. Ale do meritum.

Oni jako ekstrawertycy mają wszystko dosłownie na pstryknięcie palcem. Są wzorem dla innych i obiektem zazdrości. Jednak takich ludzi jest naprawdę bardzo, bardzo mało. W zdecydowanej większości przypadków kończy się na wypaleniu zawodowym i niespełnieniu, na totalnym braku hobby, seksu i nawet chwilki przyjemności. Na codziennym kieracie, który prowadzi do chorób, nerwic, depresji, nałogów, zawałów, samobójstw. „A kornik napisze Twój uładzony życiorys„.

Młodzi ludzie nęceni zachętami społeczeństwa rzucają się od razu na wodę o głębokości rowu mariańskiego. Biorą śluby, płodzą dzieci, biorę jeden kredyt, drugi, potem hipoteczniak, zatrudniają się na dwa etaty.. I właśnie wtedy następuje KONIEC. Definitywny, nieodwołalny koniec. Nawet literatura całej planety milczy o tym, co się dzieje po ślubie – jest tylko mgliste zapewnienie, że bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Bardzo symboliczne i znamienne.

Ślub, ciotki-klotki, kredyty i dzieci zabijają to, co najpiękniejsze – miłość. Miłości nie ma, witaj w brutalnym świecie dorosłych, towarzyszu ziemskiej wędrówki. Przykro jest pisać te słowa, ale tak właśnie jest. Małżeństwo, rodzicielstwo powinny być treścią miłości, jedną z możliwych jej opcji. Ale w dzisiejszych warunkach ekonomicznych, społecznych i biologicznych (bo żyjemy maleńką chwilę, zaledwie 60 lat zamiast 1000 jak dawniej), one zabijają miłość.

Nie chodzi mi o to, by WSZYSCY rezygnowali z rodzicielstwa, choć zawsze warto się zastanowić, po co powoływać do życia nowe istoty w tak trudnym świecie.. Ja chciałbym tylko, byś decydował świadomie, byś wiedział na jak głęboką wodę się rzucasz. Jeśli teraz masz 20 – 25 lat, pełno kompleksów, lęków, traum (w tym tych typowo samczych).. Jeśli po rozstaniu i niespełnionej miłości zawsze bardzo cierpisz.. Jeśli nie umiesz sobie radzić z kobietami i ich zagrywkami, które stosują nieświadomie – TO PO PROSTU POCZEKAJ. Do 30, 35, a najlepiej 40 roku życia, z tak ważnymi decyzjami. Rozwijaj w sobie spokój, stabilność, swojego wewnętrznego maga (czyli potencjał duchowy). Ale nie spiesz się, choć niejedna kobieta, rodzina, znajomi, będą Cię zachęcać a nawet szantażować.

W życiu jest tysiące możliwych dróg do wyboru. I za to dziękujmy technologii, której tak nie lubimy, bo przecież matka natura. Za to dziękujmy feminizmowi i emancypacji, których też nie lubimy, bo stare wartości, bo wypaczenia i patologie takie jak gender. Nasi rodzice mieli tylko jedną możliwość: zawodówka, technikum lub studia, i rodzicielstwo – co rok prorok. I jaki jest tego rezultat? Gorzej niż opłakany. Większość młodych Polaków jest DDA (syndrom dorosłych dzieci alkoholików). Do tego dochodzą inne choroby emocji i psychiki.

Większość młodych ma wgrane bardzo destrukcyjne programy w psychikę na drodze wychowania. Kompletnie nie przystają one do trudnych realiów XXI wieku. Nasz naród w wyniku traumatycznych wydarzeń od rozbiorów po czasy komunizmu, zachorował na zbiorową traumę, na zbiorową nerwicę czy psychozę. Przekazywana ona jest teraz z pokolenia na pokolenie. Ale trzeba wybaczyć rodzicom i iść dalej. Oni są jeszcze bardziej przerażeni życiem i nic nie wiedzący, niż większość czytelników mojej strony.

Poniżej lista nowych wpisów z kategorii: „Świadomość, wiedza ukrywana, tajniki psychologii, relacje i emocje oraz rozwój osobisty i duchowy„. Są to najnowsze wpisy, opisuję w nich prawa wszechświata i moją przygodę z ich poznawaniem i stosowaniem::)
https://kefir2010.wordpress.com/strony-linki/swiadomosc-nowe/

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Związek może być rajem ale może być i piekłem.. Jak postępować?”

Zegar tradycji odmierza czas ery, która dawno minęła

Zegar tradycji odmierza czas ery, która dawno minęła. Nie powtarzajmy błędów dawnych pokoleń

traumy z dzieciństwaPewnego razu wszedłem na krytykowany przeze mnie pewien portal, by zobaczyć jakie tam zamieszczają treści. W oczy wpadł mi jeden cytat:

My, dzieci lat ’50, ’60, ’70, ’80 byliśmy wszyscy chowani przez patologicznych rodziców i jakoś przeżyliśmy„.

Co tak naprawdę oznacza ten cytat? A jest on niezmiernie ważny. Gdyby popatrzeć na psychologiczną definicję rodziny patologicznej – to patologiczna jest zdecydowana większość rodzin. Nie chodzi wcale o patologię typowo „menelską„, czyli alkohol, bieda i mordobicia. Choć takich rodzin też nie jest mało, a dużo.

Chodzi przede wszystkim o patologię emocjonalną. Psychika dziecka jest chłonna jak gąbka. Przyjmie każdą bzdurę, każdy negatywny, wykoślawiony wzorzec. Każdą traumę wyolbrzymi. Złe wzorce przechodzą niczym klątwa z pokolenia na pokolenie. Z jednej strony są to wzorce konserwatyzmu, cierpiętnictwa, nieudacznictwa, wstydu, fałszywej pokory, hipokryzji, dulszczyzny. Z drugiej strony, są to wzorce rywalizacji, cwaniactwa, robienia kariery po trupach, materializmu.

wartości rodzinneJak można ocenić pokolenie prywatek, rock ‚n’ rolla, i każde kolejne pokolenie wychowujące obecnie dzieci? Tak, jak każde dotychczasowe pokolenia – tragicznie. „Program” zdecydowanej większości ludzi opiera się na tym, by dostarczyć dzieciom jedzenia, wiktu i opierunku. O potrzebach emocjonalnych nie mówi się prawie wcale. Mamy obecnie epidemię nerwic, depresji, chorób psychicznych, samobójstw. Skąd to się wzięło? Z powietrza?

Wzięło się to w większości z negatywnych wzorców zaszczepionych dzieciom w dzieciństwie. Można powiedzieć, że kiedyś były znacznie surowsze czasy, i chorób psychiki było mniej. Zgoda, ale były to inne czasy. Ci słabsi po prostu umierali, często doprowadzani do szaleństwa bądź zabijani przez bogobojnych i konserwatywnych członków lokalnej społecznej omerty. Do wieku tych osiemnastu lat dożywała mniejszość dzieci, choćby z powodu kiepskiej medycyny, higieny itp. Były to więc jednostki najsilniejsze, w tym psychicznie.

Dobrze, zostaliśmy w jakiś tam sposób poszkodowani przez proces wychowawczy.. Ale tak musiało być, i nie ma co winić tego poprzedniego, purytańskiego pokolenia. Ono miało jeszcze gorsze wzorce w dzieciństwie – oni byli z kolei dziećmi pokolenia wojennej traumy. Pokolenie naszych rodziców poniosło spektakularną klęskę, jak wiele poprzednich pokoleń. Owszem, poniosą za to odpowiedzialność, bo takie jest prawo wszechświata – ale to nie od nas zależy.

Ja zdałem sobie z tego sprawę w wieku zaledwie kilkunastu lat. Z przerażeniem wtedy zadałem sobie pewne pytanie. Brzmiało ono: „dobrze, ale co z wartościami rodzinnymi, społecznymi, katolickimi? Co z tradycją, co z autorytetami, co z powszechnie uznawanymi prawdami?„.

rodzinaWtedy nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Dziś myślę, że znam odpowiedź, ale mogę się mylić. Otóż te wszystkie tradycje, konserwatywne wartości, te wszystkie dulszczyzny tak chętnie i na pokaz kultywowane, można o kant dupy rozbić. To widmowy system, iluzja, dla której podtrzymania niezliczone rzesze ludzi przegrało swoje życie. Ten system powoduje już tylko cierpienie, i jego niewydolność widać już na każdym kroku.

Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą gazetę, i to nie tylko tę mającą dodatek o psychologii. Wielu ludzi z tych pokoleń zgromadziło złote góry na swoich kontach bankowych myśląc, że to ich uszczęśliwi. Umknęło im jednak to, że ich dzieci albo szamoczą się bezsilnie z życiem, albo są na psychotropach, albo ich ciała spoczywają w mogiłach – z przećpania bądź samobójstwa.

Sztuką jest się podnieść po takim upadku, który fundowany jest na tej naszej planecie rutynowo. O ludzkim upadku podczas procesu wychowawczego i potem w okresie dojrzewania – mówi w formie metafor wiele bajek, baśni, książek, podań, legend, filmów. Są tam też zawarte rady, jak wyjść z tego błędnego koła. Trzeba tylko znać klucz interpretacyjny.

Co ciekawe, na katolickim portalu fronda.pl dokonano samo-demaskacji tego całego systemu tradycji, konserwatyzmu i dulszczyzny katolickiej. Otóż zamieścili artykuł, w którym napisali, że „wizytówką dobrych rodziców są szczęśliwe i mocne psychicznie dzieci„. Po pierwsze, to nie jest „prawda” wzięta z katolicyzmu, ale z psychologii akademickiej czy nawet nurtu new age. Jeszcze 100 lat temu, ba, jeszcze w latach 80-tych katolicyzm takimi „sentymentalizmami” w ogóle się nie zajmował.

Obecnie pełno w katolicyzmie doktryn odwołujących się do wyższych wartości, których jeszcze niedawno tam w ogóle nie było. Czy to dobrze? Oceńcie to sami. Po drugie, to doskonała samo-demaskacja, „samozaoranie„, jak mawia pokolenie internetu. Przecież gołym okiem widać, że to nie funkcjonuje w świecie realnym. Ta utopia, choć owszem, piękna, jest nierealna.

Poniżej wklejam Wam fragment mojej ulubionej książki Stephena Kinga – „Bastion” (ang. „The Stand„). Ten fragment to doskonałe studium ery, która minęła, a przynajmniej powinna minąć. Pisarz ten jest z gatunku tych artystów, którzy widzą i wiedzą więcej. Czytajcie uważnie jego dzieła, a wiele prawdy w nich znajdziecie.

Wstęp: Jarek Kefir Czytaj dalej „Zegar tradycji odmierza czas ery, która dawno minęła”