CZY PRZYPADKI i ZBIEGI OKOLICZNOŚCI ISTNIEJĄ?

Świadomość i duchowość: Przypadki nie istnieją – są na to dowody!

Cytat: „Co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że masz możliwość wpływu na rzeczywistość… Jak zmieniłoby się Twoje życie? Czy nadal robiłbyś to, co do tej pory robisz? … Kirby Surprise, psycholog i terapeuta, przekonuje nas, że każdy ma taką możliwość, świadomie wykorzystując tzw. efekt synchroniczności.

Termin „synchroniczność” odnosi się do losowych „zbiegów okoliczności”, wzbogacających nasze życie. Twoje myśli i uczucia, twoje wspomnienia i doświadczenia pojawiają się w otaczających cię wydarzeniach jako zjawisko zbiegu okoliczności. Nie tylko ty posiadasz ten dar – mają go wszyscy. Wszyscy żyjemy w świecie, w którym nasze myśli i emocje ukazują się nam w postaci wydarzeń synchronistycznych. Twierdzi Kirby Surprise, autor książki „Efekt synchroniczności„.

Brzmi zadziwiająco i niewiarygodnie. A warty odnotowania jest fakt, że pozytywną opinię o książce napisali m.in. doktorzy i profesorowie psychologii, np. dr Stanley Krippner profesor psychologii ze Saybrook University. Koncepcja synchroniczności, będąca niegdyś tematem kpin, dziś zyskuje coraz więcej uwagi i uznania.

Efekt synchroniczności

Kirby Surprise pisze, że Carl Gustav Jung, jako pierwszy współczesny teoretyk zajął się badaniem znaczenia synchroniczności pod kątem wewnętrznego życia osób doświadczających tego typu fenomenu. Jung użył tego terminu w swoim wstępie do przekładu księgi I Ching autorstwa Richarda Wilhelma oraz w niewielkiej książeczce dotyczącej tego zagadnienia pt. „Synchronicity: An Acausal Connecting Principle”. Pomysły Junga na temat synchroniczności zostały częściowo rozwinięte za sprawą jego przyjaźni z fizykiem kwantowym Wolfgangiem Paulim.

O ile Jung skupiał się na podświadomości, to współczesne badania dowodzą, że to świadomy, choć ciągle tajemniczy, mózg kreuje rzeczywistość. Mózg korzysta ze zdolności wychwytywania schematów z ogromu napływających do nas bodźców. Okazuje się, że większość zdarzeń czy zjawisk, jakie zachodzą dookoła nas, są silnie związane z przeżywanymi przez nas emocjami lub z naszymi myślami. Są „wizualizowane” w naszym życiu.

Te, którym nie poświęcamy uwagi, po prostu znikają. Natomiast te, które wzbudzają w nas emocje i „zaprzątają” nasz umysł, niemal konstruują się przed oczyma. Jak to możliwe? Odpowiedzią jest efekt synchroniczności polegający na „odwzorowywaniu” pożądanych myśli i emocji we Wszechświecie, tak, by świadomie wykreowana rzeczywistość stała się przyjaznym i przyjemnym miejscem do życia.  Jest to doprawdy niezwykła koncepcja podkreślająca rolę jednostki (a także ludzkości) w tworzeniu rzeczywistości.

Efekt synchroniczności to kolejny element w układance pokazującej jak tworzyć bardziej świadome, zdrowe i spełnione życie.

W książce znajdziemy dokładnie wyjaśnienie efektu synchroniczności, wiele przykładów z życia autora bądź też jego pacjentów oraz ćwiczenia, jak tworzyć własne wydarzenia synchronistyczne.

Koncepcja synchroniczności, niegdyś temat kpin i szyderstw, stała się obecnie zjawiskiem traktowanym poważnie. Fizyka kwantowa, teorie chaosu i złożoności oraz zjawiska lokalne pozwoliły nam ujrzeć ten tajemniczy fenomen jako punkt wyjściowy do zrozumienia wielu zagadek kosmosu i uświadomienia sobie, jaką rolę w tym wszystkim odgrywa ludzkość. Kirby Surprise daje czytelnikom oryginalny przegląd koncepcji synchroniczności, który z pewnością zadziwi wielu odbiorców niniejszej książki!

– dr Stanley Krippner,
profesor psychologii, Saybrook University,
współautor książki „Personal Mythology”

Zaczerpnięte z książki: „Efekt synchroniczności”


Chcesz więcej takich artykułów? Wesprzyj niezależne media Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich dla Ciebie.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

POLITYKA: TAJEMNICA „NAJWIĘKSZEJ AFERY KORUPCYJNEJ”

Wyjaśniła się tajemnica „największej afery korupcyjnej w Polsce” i zegarka ministra Nowaka

Cytat: „Prezes i publicyści „niepokorni” pytają skąd to milczenie w sprawie największej korupcji w historii III RP. Głupie pytanie i wcale nie chodzi o to, że korupcji nie ma, jak najbardziej jest i to na kilka, jeśli nie kilkadziesiąt miliardów fajerek. Prawidłowe pytanie brzmi zupełnie inaczej. Dlaczego ta afera wypłynęła i co więcej została nazwana przez CBA największą aferą? Nieprawdą aresztowanie 20 łapówkarzy zostało przemilczane, nieprawdą też jest, co do mnie dotarło dopiero dziś, że Tusk przed tą aferą ucieka. Prawda wygląda następująco.

Szefa CBA wybrał osobiście Tusk lub co najmniej ktoś sprzyjający Tuskowi, jednak najważniejsze, że Wojtunik podlega Tuskowi bezpośrednio. Trzeba być ciężkim frajerem, żeby uwierzyć w wielką akcję CBA wymierzoną przeciw Tuskowi, bardziej można mówić o zamówieniu Tuska. Wiele wskazuje, że CBA dostało zlecenie na Schetynę i ludzi Schetyny, bardzo możliwym zleceniodawcą jest sam Tusk, chociaż niższy szczebel dla bezpieczeństwa, też nie jest wykluczony. Cała zabawa zaczęła się kilka lat temu, w 2011 roku i jak powiedział rzecznik CBA, sprawa ma charakter rozwojowy.

Tusk doskonale wiedział, że Schetyny nie wytnie tak, jak wyciął Płażyńskiego, Olechowskiego, Rokitę, Gilowską, Gowina. Z panem Grzegorzem prostych intryg się nie robi, bo on był prawie bogiem na Dolnym Śląsku i dzielił tak wielką kasę, której Sławek Zegarek na ręce sobie nie wyobrażał. Grzegorza Schetynę można wyciąć jedynie nożem „do korupcji”, który ostatnio zastąpił rozpalone żelazo. Problem w tym, że z podobną akcją nie wolno przesadzić i Tusk póki mógł to nie przesadzał, miał w CBA kwity na Schetynę, ale używał ich w zależności od potrzeb, systematycznie ograniczając wpływy największego wroga.

Ostatnimi czasy sprawy się posypały kompletnie, obaj ojcowie mafii zaczęli iść na całość i tak oto zobaczyliśmy gdzie i z czego się robi kiełbasę. Seria aresztowań ludzi Schetyny i rozmaitych biznesmenów powiązanych z Dolnym Śląskiem, zaczęła się na dobre, gdy stało się jasne jak musi skończyć Sławek Nowak i część ludzi Prostasiewicza. Chyba wszystko staje się powoli jasne. Wycinanie w pień dobywa się na dwóch frontach i obaj ojcowie mafii strzelają w biały dzień, ale wynik na tarczy nie wygląda za dobrze, jeśli patrzeć na rzeź oczami Schetyny.

Tusk musiał ustrzelić Nowaka i paru dezerterów od Schetyny, którzy wsparli Protasiewicza. Donald podjął niezbędne działania, żeby urwać łeb znacznie większej aferze, jaką mógł rozpętać Schetyna, który odpowiednie środki i wiedzę, ale nie ma władzy i stąd jego porażki. Władzę ma Tusk, co pozwala mu na zdobycie olbrzymiej przewagi nad Schetyną i jeśli Tusk coś przykrywa, to właśnie korupcję swoich ludzi „największą korupcją w historii III RP”, która dziwnym trafem dotyczy śmiertelnego wroga. Tusk nie miał wyboru, siedzi na kilku tykających bombach, oni się tam wszyscy wzajemnie trzymają za grdyki i jaja, dlatego największą bombę trzeba rozbroić.

Przy takiej robocie cholernie łatwo i tylko raz się można pomylić, dlatego Tusk w sapera się nie bawi, pozostawia sprawę własnemu biegowi. Gdyby zaczął szaleć i rzeczywiście „wyżynać korupcję” wystraszyłby swoich złodziei i co gorsza zatopił całą Platformę. Zabawa polega na eksterminacji Schetyny i wszystkich jego ludzi, ale trzeba to tak zrobić, żeby na śmierć nie wykrwawić PO. Tusk doskonale wie, że po tej akcji partia musi zjechać w sondażach poniżej 20%, niewykluczone, że rozpadnie się koalicja, bo co będą robić w parlamencie i w terenie członkowie PO, których kolejno prowadzi się pod nóż? Schetyna z kolei musi znaleźć sobie miejsce w polityce, bo z Tuskiem nie wygra, to już widać gołym okiem. Miałby jakieś szanse, gdyby posiadał kawałek władzy, ale dzieje się dokładnie odwrotnie, traci władzę, w rządzie od dawna, w partii systematycznie.

Oczywistym jest również, że co najmniej 30 posłów w klubie PO ma wydany wyrok zaoczny. Będą czekać na egzekucję, czy razem z Gowinem i Komorowskim zaczną budować drugą PO? Nie ma prawa się utrzymać dawna potęga PO, tego się nijak nie da posklejać w teorii, w praktyce mamy jatkę za jatką. Jeśli Tusk zdecydował się na tak wielkie ryzyko, by publicznie zlinczować sporą część złodziei powiązanych z PO, to znaczy, że tam wszyscy walczą o życie. 23 listopada Tusk popełni kolejne partyjne ludobójstwo, Biernat stał się cynglem Donalda i dzięki temu wiemy w kogo wycelowane są gnaty. Nie tylko Schetyna, ale Grupiński musi oglądać się za siebie i znów poleje się krew, znów ranni i ciężko ranni dostarczą taśm i ciekawych wiadomości.

Toczy się gra polityczna na krawędzi życia i śmierci PO, Tusk straszy Schetynę nie ostateczną utratą jakichkolwiek wpływów w partii, ale najzwyklejszym w świecie więzieniem. Rzecz nieprawdopodobna i pewnie do tego ostatecznie nie dojdzie, niemniej mogą pójść siedzieć ważni dla Schetyny ludzie i pozbawieni pomocy zaczną sypać. To wystarczy, żeby Schetynie postawić zarzuty, zmusić do złożenia immunitetu i trzymać na króciutkim łańcuchu. Aby tak się stało Tusk musi mieć pewność, że Grzesiek nie odważy się pójść na całość ze swoimi kwitami i chyba taki stan rzeczy Donaldowi udało się uzyskać albo wbija ostanie gwoździe do trumny.

Tak bym sobie i zainteresowanym tłumaczył zarówno zegarek Sławka, zadymę z ludźmi Protasiewicza, jak i „największą aferę korupcyjną” w dziejach III RP. Ostatnią zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie, co na to Komorowski bez wąsa? Ciężko się pokusić o odpowiedź w imieniu Bronisława, jemu właściwie najbezpieczniej będzie się przyglądać i co najwyżej subtelnie budować, a potem wesprzeć nową siłę polityczną opartą na uciekinierach z PO i pozostałych asach telewizyjnych wywiadów. Tak wspierać, żeby, przynajmniej publicznie, nie linczować Tuska, którego poparcie przyda się na drugą kadencję.

Źródło: http://kontrowersje.net/


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne media Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich dla Ciebie.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

PROGRAM TOMASZA URBASIA: „POLACY BOGACI JAK HISZPANIE”

Zamożność Polaków: W ciągu 8 lat  Polacy zamożni jak Włosi, Francuzi czy Hiszpanie

Cytuję: „Prezentowane założenia do średniookresowego programu gospodarczego określają ambitny i życiowo ważny dla wszystkich Polaków cel oraz wskazują niezbędne do jego osiągnięcia decyzje polityczne. Zamożność w skonkretyzowanej formie była dotąd konsekwentnie pomijana w partyjnych programach. Praca, nauka, oszczędności i inwestycje to wysiłek, dzięki któremu osiągnięcie tego celu jest realne. Program ma charakter centrowy łączący wolny rynek ze strategiczną interwencją państwa.

Interwencja koncentruje się na mających obecnie nikły udział w PKB wydatkach na naukę i prace badawczo-rozwojowe, co pozwala przy ograniczonych wyrzeczeniach uzyskać zwielokrotniony efekt. Program przedstawia rozwiązania od ogółu do szczegółu, od tez prostych do bardziej złożonych.

Jego dalsze rozwinięcie stanowi przygotowywana projekcja: rachunków narodowych według sektorów instytucjonalnych, budżetów jednostek sektora publicznego, bilansu oraz rachunku wyników banków komercyjnych i NBP, bilansu płatniczego, międzynarodowej pozycji inwestycyjnej oraz podstawowych makrowskaźników, która potwierdza realność czynionych założeń. Dalsze prace będą prowadzone w ramach think tanku stowarzyszenia mPolska. Zapraszamy do dyskusji i współpracy 🙂

Polska bieda bezrobocie

Polskie marzenie

Materialny dobrobyt, wolność, niepodległość i silne Państwo.
Gospodarka rynkowa o polskich cechach.

Uwolnienie potencjału Polaków. Dobrobyt zwykłych ludzi. Zjednoczenie społeczeństwa wokół wspólnych celów. Wielka modernizacja Polski. Odrodzenie narodu w XXI w.

Polska gospodarka ekonomia

W ciągu 8 lat  Polacy zamożni jak Włosi, Francuzi czy Hiszpanie

Stanowiący jeden z podstawowych mierników zamożności – PKB per capita z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej wynosi w Polsce 66 % średniej unijnej (Włochy 99%, Francja 108 %, Hiszpania 97 %). Aby osiągnąć średni poziom europejski-PKB per capita w ciągu 8 lat (2 kadencje parlamentu) powinien rosnąć w Polsce o ok. 5-6 pkt procentowych szybciej niż w wymienionych krajach.

Biorąc pod rozwagę kryzys w strefie euro i słabe rokowania dla wzrostu przez najbliższych kilka lat tempo wzrostu PKB per capita w Polsce powinno wynosić ok. 6-8 % rocznie. Po uwzględnieniu wzrostu zatrudnienia (np. zmniejszenie bezrobocia) konieczne dla realizacji celu tempo wzrostu PKB powinno wynosić ok. 6,5-9,0 % rocznie. W ciągu poprzednich 2 dekad Polska kilkakrotnie przekroczyła granicę 6,5 % dynamiki PKB (1996/97, początek 2004, 2006/07). Nie udało się jednak utrzymać tego tempa przez co najmniej kilka lat. Gospodarki Japonii, Korei Południowej oraz Irlandii w czasie przeganiania Zachodu rozwijały się w tempie ok. 10 % rocznie. Z podobną dynamiką dystans do Zachodu odrabiały przez ostatnie 30 lat Chiny.

Wzrost realnego PKB per capita jest w praktyce równoznaczny ze wzrostem realnych wynagrodzeń (wynagrodzenia to największy składnik PKB). Realizacja programu spowoduje skok Polski z ostatnich miejsc w UE pod względem PKB per capita (za nami pozostają tylko: Łotwa 62% średniej UE, Chorwacja 61 %, Rumunia 49 % i Bułgaria 47 %). Wynagrodzenia Polaków (obecnie 6 miejsce od końca w Unii) osiągną średni poziom europejski ok. 15-20 euro/h.”

To tylko około 1/3 tekstu. Całość przeczytasz na witrynie Tomasza Urbasia – link tutaj: http://www.urbas.mpolska24.pl/

Autor: Tomasz Urbaś


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

POLSKA AFRYKĄ EUROPY: PATOLOGIE ZMIANY USTROJU

Polska Afryką Europy. Transformacja ustrojowa to największa pomyłka XX wieku

Cytat: „Nasza transformacja to była klasyczna neokolonizacja – profesor ekonomii Witold Kieżun nie zostawia suchej nitki na przemianach gospodarczych po 1989 r.

Strasznie pan okrutny?

Dlaczego?

Rozwiewa pan przekonanie, że co jak co, ale transformacja ekonomiczna to nam się udała. Wprawdzie było ciężko, lecz teraz jesteśmy już na najlepszej drodze do trwałego rozwoju. Tymczasem czytając pana najnowszą książkę „Patologia transformacji”, można dojść do wniosku, że polskie przejście od komunizmu do wolnego rynku było niewypałem. A cały związany z tym trud i wyrzeczenia – daremne.

Wcale nie mówię, że to był wysiłek daremny. Uważam, że system gospodarki planowej był nonsensowny. I dobrze się stało, że został zlikwidowany. Podobnie jak panujący przed rokiem 1989 system komunistyczny zakładający, że każdy, kto myśli inaczej, jest wrogiem i należy go zniszczyć. Sam należałem do tych obywateli PRL, którzy nie chcieli się pogodzić z tamtą rzeczywistością. Dowodem niech będzie moja własna biografia. Walczyłem na wojnie, siedziałem w więzieniu i łagrze w Związku Radzieckim, wyrzucano mnie z pracy, był okres, kiedy nie wolno mnie było nawet cytować w pracach naukowych. Mało tego. Sam byłem autorem pierwszego projektu transformacji ekonomicznej.

Przed Balcerowiczem?

Na długo przed nim. W 1972 r. Zakład Prakseologii PAN, którym kierowałem, przygotował plan daleko idących reform gospodarczych. I referowałem to u ministra Tadeusza Wrzaszczyka (który był głównym strategiem ekonomicznym ekipy Gierka – red.). Ten plan przewidywał likwidację zjednoczeń (czyli organów zarządzania całymi branżami usług i przemysłu w czasach PRL – red.), wielu niepotrzebnych ministerstw i stworzenie jednego ministerstwa gospodarki. Proponowaliśmy daleko posuniętą samodzielność kierowników przedsiębiorstw, a w terenie wprowadzenie elementów wolnego rynku. Do tego stworzenie stutysięcznej armii bezrobotnych.

Armii bezrobotnych?

Chodziło o to, żeby skończyć wreszcie z zasadą „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”. Pamiętam taką sytuację. Zatrudniałem osobę, która pracowała „na niby”. Więc ją zwolniłem. W ciągu pół roku miałem 25 interwencji w jej sprawie. A to z komitetu partyjnego, a to z dzielnicowego, a to znów ze związku zawodowego. Po to miał być ten rezerwuar 100 tys. bezrobotnych. Żeby była groźba zwolnienia.

I jaka była reakcja?

Usłyszałem, że to są koncepcje antysocjalistyczne i antypartyjne. Z mojej perspektywy jest więc oczywiste, że należało przejść od komunizmu do wolności gospodarczej i swobody politycznej. I dobrze, że w 1989 r. to się stało.

W czym więc problem?

W tym, że polska transformacja została przeprowadzona źle. Mało tego. Ona była zrobiona skandalicznie źle. Ludzie, którzy za nią stali, byli niekompetentni, a niektórzy i nieuczciwi. A przeprowadzona przez nich „reforma gospodarki” polegała głównie na likwidacji potencjału ekonomicznego tego kraju. Bardzo dziękuję za takie „osiągnięcie”!

Pan mówi „likwidacja potencjału ekonomicznego”. Autorzy transformacji powiedzieliby o „koniecznych dopasowaniach naszej zacofanej gospodarki do twardych reguł wolnego rynku i kapitalizmu”.

Powiedziałbym nawet ostrzej. Nas wtedy po prostu okradziono.

Aż tak?

Mój Boże, mogę panu podać konkretne przykłady. Weźmy choćby prywatyzację. 92 proc. polskich przedsiębiorstw przeznaczonych na sprzedaż było wówczas ocenianych i wycenianych przez podmioty zagraniczne. Efekt był taki, że niektóre z nich sprywatyzowano za cenę niższą, niż wyniosły koszty ich oceny.

Mówi pan o przedsiębiorstwach stojących zazwyczaj na granicy bankructwa.

Ich trudna sytuacja była w dużej mierze pochodną fatalnego przeprowadzenia polskiej transformacji. Cała nonsensowna polityka antyinflacyjna dokonywana poprzez natychmiastowe otwieranie granic. Plus takie narzędzia jak popiwek oraz 10-krotny skok oprocentowania kredytów. Przecież to był dla ogromnej części polskiego przemysłu wyrok śmierci.

Na domiar złego Polska po 1989 r. nie miała strategicznego planu dotyczącego polityki przemysłowej. Nie oceniono na spokojnie, które gałęzie przemysłu są perspektywiczne i które warto rozwijać, bo mogą przynosić nam zyski, gdy sytuacja się uspokoi. Sprzedawano na ślepo. Efekt był taki, że duża część potencjału gospodarczego została po prostu zmarnowana. Nasze najlepsze przedsiębiorstwa, które miały szanse konkurowania na zagranicznych rynkach, zostały kupione przez kapitał zagraniczny tylko po to, żeby je zaraz pozamykać albo prowadzić marginalną produkcję jakichś elementów.

Jakieś przykłady?

Choćby wrocławski Zakład Komputerowy Elwro, który zakupił niemiecki Siemens, zwolnił bez mała całą załogę, a w jednym pozostałym budynku wprowadził marginalną produkcję wiązek przewodów do komputerów produkowanych w Niemczech. W Dzierżoniowskich Zakładach Radiowych, gdzie z 7 tys. załogi zostało tylko 10 proc., unieruchomiono technologiczne linie specjalistyczne, w rezultacie zbankrutowały zakłady w Wałbrzychu, Jaworze, Nowej Rudzie, Państwowe Przedsiębiorstwo Polam, produkujące urządzenia świetlne w Poznaniu, gdzie w jednym pozostałym budynku produkuje się kartony. Zlikwidowano Megatex w Warszawie, przedsiębiorstwo realizacji obiektów elektrycznych i przemysłowych itd., itd.

Mamy też liczne przykłady zakupu wręcz za darmo.

Choćby Zakłady Produkcji Papieru i Celulozy w Kwidzynie. Były one jedną z licznych inwestycji zaplanowanych w czasach Gierka. Zakłady wytwarzały połowę papieru gazetowego w Polsce i były największym w Europie producentem celulozy. Sprzedano je w 1990 r. amerykańskiemu koncernowi International Paper Group. Inwestor zapłacił 120 mln dol. za 80 proc. akcji. Dostał jeszcze za to od rządu kilkuletnie zwolnienie podatkowe, które – jak się potem okazało – opiewało na kwotę 142 mln dol. To był efekt jednej z pierwszych decyzji nowego właściciela, który podniósł ceny papieru o 150 proc. Kilka lat później jeden z dyrektorów International Paper Group pochwalił się transakcją w rozmowie z branżowym czasopismem „Journal of Business Strategy”.

Mówił, że polski rząd wydał na zbudowanie fabryki trzy do czterech razy tyle, za ile ją sprzedał. I że za podobną cenę takiej fabryki nie udałoby się dziś kupić nigdzie na świecie. Ten zakład nie był jego zdaniem żadną ruiną, lecz nowoczesnym, zaprojektowanym według zachodnim wzorców przedsięwzięciem. Inny przykład to cementownie Górażdże i Strzelce Opolskie. Zbudowano je za Gierka w związku z przewidywaną rozbudową polskiej infrastruktury drogowej, ale w latach 90. zostały sprzedane po śmiesznie niskiej cenie firmom belgijskim. W ten sposób obecna budowa polskich autostrad nie staje się źródłem zysku producentów polskich, lecz raczej zagranicznych.

To chyba nie do końca fair. Polska gospodarka dostała jednak wtedy zastrzyk świeżego kapitału i technologii.

Cóż z tego. Co z tego, że u nas produkuje Fiat albo Opel. Jeśli pan sprawdzi, ile te firmy płacą swoim robotnikom we Włoszech czy w Niemczech, zrozumie pan różnicę. Według mnie nie ma co się oszukiwać. Polska transformacja to była klasyczna neokolonizacja. Widziałem takie rzeczy w Afryce.

Panie profesorze, gdzie Afryka, a gdzie Polska.

Będę bronił tego porównania. Każdy ekonomista wie doskonale, że kapitalizm to system twardy i bezwzględny. Jedną z jego podstawowych cech jest to, że zawsze jest nastawiony na ekspansję. A po 1989 r. to Polska stała się terenem takiej ekspansji. Wiem, o czym mówię, bo akurat na przełomie lat 80. i 90. pracowałem w Burundi (Witold Kieżun kierował tam misją rozwojową ONZ w tym kraju – red.). Widziałem tam bardzo podobne procesy i patologie.

Pamiętam historię pewnej burundyjskiej fabryki kawy, która miała zostać sprywatyzowana. Oczywiście natychmiast pojawili się komercyjni zachodni doradcy, którzy mieli obiektywnie wycenić wartość fabryki. Jak zobaczyłem wyniki ich analiz, złapałem się za głowę i zaproponowałem prezydentowi Burundi, że powołamy tajną komisję ekspertów ONZ, którzy sprawdzą tę wycenę. I faktycznie. Moim ludziom wyszło, że fabryka jest warta 5 razy tyle. Nabywcy natychmiast podnieśli swoją ofertę trzy i pół razy. I nadal im się to świetnie opłacało. W Polsce było niestety bardzo podobnie. Może nawet było to jeszcze smutniejsze.

Dlaczego smutniejsze?

Ponieważ z punktu widzenia zagranicznych inwestorów Afryka to był trudny teren do inwestowania. Braki w infrastrukturze, słabo wykwalifikowani robotnicy. Na tym tle Polska to było jakieś nieprawdopodobne eldorado. Pamiętam doskonale rozmowę ze znajomym belgijskim importerem kawy. Był w Polsce i po powrocie opowiadał mi o niezwykłych perspektywach zrobienia tam złotego interesu.

Z jego punktu widzenia sytuacja była niewiarygodna: kraj w środku Europy, z wykwalifikowaną siłą roboczą i dobrze wykształconymi inżynierami, średnią płacą w wysokości 40 dol. miesięcznie i wprost niewiarygodnie wysoką siłą nabywczą dolara. Twierdził, że można tam bardzo tanio kupić średniej wielkości przedsiębiorstwo państwowe. Nawet tzw. komisyjne, czyli prowizje dla decydentów, było nieporównywalnie niższe niż gdzie indziej.

Dlaczego tak się działo?

Już mówiłem. Niekompetencja, ale i nieraz nieuczciwość ludzi zawiadujących Polską transformacją.

Łatwo dziś rzucać oskarżenia o nieuczciwość.

Jest taki raport Banku Światowego. Zapytano – oczywiście anonimowo – firmy działające w Europie Środkowo-Wschodniej, czy płaciły „prowizje”. 100 proc. z nich odpowiedziało twierdząco.

A zarzut niekompetencji?

Długoletni szef Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Zdzisław Sadowski opowiedział mi taką historię. W najgorętszym okresie transformacji przyszła do niego Polka mieszkająca na stałe w USA. Powiedziała, że pracuje w zagranicznej korporacji, która doradza przy polskiej transformacji. I mówi Sadowskiemu tak: „Ci Polacy, którzy tu z nami rozmawiają, nie mają zielonego pojęcia o gospodarce. Są jak dzieci. Na wszystko się zgadzają”.

Jeden z ojców polskiej transformacji mówił mi kiedyś z rozbrajającą szczerością: „To była operacja na żywym organizmie. Tylko że żaden z chirurgów nie miał większego pojęcia o medycynie”.

Tym bardziej powinni byli zasięgnąć opinii fachowców. Ludzi, którzy orientują się, że kapitalizm to brutalna gra. I trzeba umieć w nią grać.

Byli tacy?

Oczywiście. W kraju i za granicą.

Gdy Tadeusz Mazowiecki szukał ministra finansów do swojego rządu, pańskie nazwisko było podobno na giełdzie.

Byłem wtedy w Burundi. I dostałem sygnał, że „ktoś” miałby dla mnie „coś”. W sumie żadnych konkretów. Uznałem, że gdyby propozycja była poważna, zostałaby przedstawiona w poważnej formie. Ale mniejsza o moją kandydaturę. Faktem jest, że na zachodnich uniwersytetach czy w kręgach polonijnych było wielu ludzi z ogromnym doświadczeniem, którzy byli gotowi włączyć się w polskie przemiany.

W Kanadzie w samym Montrealu są cztery dobre uniwersytety. Pracuje na nich pięciu polskich ekonomistów. I to wybitnych. Komisję złożoną z ekspertów polskich i zagranicznych proponował na przykład redaktor paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroyc. Tymczasem w kraju zdecydowano się zrobić transformację pod dyktando młodego, mało doświadczonego Amerykanina Jeffreya Sachsa oraz kilku kapitalistycznie zindoktrynowanych partyjnych naukowców.

>>> Czytaj też: <a title="Rybiński: Socjalizm, transformacja, gerontokracja. Nadchodzi kolejna zmiana ustroju” href=”http://forsal.pl/artykuly/669950,rybinski_socjalizm_transformacja_gerontokracja_nadchodzi_kolejna_zmiana_ustroju.html”>Rybiński: Socjalizm, transformacja, gerontokracja. Nadchodzi kolejna zmiana ustroju

Jeden z pionierów polskiej transformacji mówił mi o panu i pańskich krytykujących przemiany kolegach: „Pamiętam tych wszystkich profesorów. Oni na wszystko odpowiadali, że się nie da, że to niebezpieczne. Ale im łatwo było tak mówić, bo nie ponosili politycznej odpowiedzialności. A myśmy musieli działać szybko i w zderzeniu z brutalną rzeczywistością”.

Oczywiście, że można było działać szybko. Ale dlaczego to musiało się odbywać według recepty zagranicznych ekspertów? Takich, którzy – jak Sachs – nie rozumieli polskich realiów, a nasz kraj był dla nich co najwyżej poletkiem do ekonomicznych doświadczeń. Inni zaś przyjeżdżali do Polski, żeby zrobić złoty interes. Niektóre kraje naszego regionu podziękowały za ich usługi. Dlaczego my nie mogliśmy postąpić tak samo? Poza tym działanie szybkie nie musi się równać robieniu polityki na oślep. Przecież nawet guru amerykańskiej ekonomii neoliberalnej przestrzegał w 1991 r. polskie władze przed zbyt gorliwym dopasowywaniem się do oczekiwań Zachodu.

Milton Friedman mówił wtedy, że kontrola płac nie ma nic wspólnego ze zwalczaniem inflacji. A prywatyzację krytykował mniej więcej tak: „Sprzedaż kluczowych przedsiębiorstw cudzoziemcom uważam za błąd. Po pierwsze dlatego, że moglibyście je sprzedać tylko po bardzo niskich cenach. Prawie za nic. Po drugie, sytuacja, w której duża część środków produkcji danego kraju znajduje się w rękach cudzoziemców, jest na dłuższą metę politycznie nie do zaakceptowania. Pamiętajcie. Cudzoziemcy nie będą inwestować w Polsce po to, żeby pomóc innym, lecz po to, by pomóc sobie. Cudzoziemcy powinni mieć pełną swobodę inwestowania w Polsce, ale tylko wtedy, gdy będzie to w interesie Polski”.

Pan, zdaje się, zapomina trochę o sytuacji, w jakiej znajdowały się wówczas polskie władze. A trzeba przecież pamiętać, że nasz kraj był wtedy bankrutem. Byliśmy uzależnieni od takich instytucji jak MFW. Uczestnicy tamtych wydarzeń przyznają, że tu nie było miejsca na niezależną politykę.

Ale akurat tutaj to Jeffrey Sachs miał rację. On od początku twierdził, że zachodnie banki już dawno spisały na straty polskie zadłużenie. I są gotowe na nowe otwarcie. Trzeba było wtedy powiedzieć, że to są długi zaciągnięte przez komunistyczne władze PRL. A my, rządy wolnej Polski, nie możemy za nie odpowiadać. Powinno się od początku stawiać sprawę właśnie w ten sposób.

I pan sądzi, że wierzyciele by to zaakceptowali?

Proszę pamiętać, że Solidarność to był fenomen o znaczeniu ogólnoświatowym. Sam widziałem to, będąc w USA. To była wielka euforia i historyczna szansa. Należało ją wykorzystać, robiąc transformację po swojemu.

Żeby robić po swojemu, trzeba jednak mieć kapitał.

I polskie państwo go wtedy miało. Zamiast wyprzedawać system bankowy, należało skomasować jego siły i zaciągnąć nowe kredyty zagraniczne. Byłem wówczas doradcą jednego z dużych kanadyjskich banków i wiem, że takie możliwości były. Te pieniądze mogłyby pomóc zrestrukturyzować gospodarkę według długofalowego planu. Dzięki nim moglibyśmy poczekać, aż to wszystko zacznie się odbijać. Ale w Polsce brakuje myślenia długoterminowego. Wynika to pewnie z olbrzymiego bałaganu.

Pamiętam, że w latach 90. na moim uniwersytecie Universite de Montreal w Kanadzie powstał projekt pt. „Polska, kraj tranzytu”. Chodziło o budowę autostrady i szerokotorowej linii kolejowej ze wschodu na zachód przez całą Polskę. Miałoby to stać się podstawowym łącznikiem między Europą Zachodnią a obszarem postradzieckim. Udało nam się znaleźć inwestorów w Kanadzie i USA gotowych wyłożyć na projekt pieniądze. Za pośrednictwem Kongresu Polonii wysłaliśmy ten projekt do Warszawy. Odpowiedź nigdy nie nadeszła. Potem sprawdziłem. Sprawa utknęła gdzieś między ministerstwami, rządowymi agencjami. I przypadła na czas politycznego chaosu po upadku rządu Hanny Suchockiej.

Brzmi to wszystko bardzo deprymująco.

Niestety. Kierunek obrany wówczas ustalił strukturę polskiej gospodarki do dziś. Wielki przemysł i handel zdominowane przez kapitał zagraniczny. Podobnie banki. I to jest rzeczywistość. I tę rzeczywistość trzeba przedstawiać bez żadnych upiększeń. Jeszcze do niedawna wierzyłem w łupki.

Znowu te łupki…

Właśnie łupki ratują w tej chwili Amerykę. Dzięki ich eksploatacji gospodarka USA już zaczyna odczuwać pewną ulgę. Nic dziwnego – ceny energii są tam o połowę niższe niż w Europie. Dlatego rozpoczęło się wielkie ściąganie z zagranicy firm i spółek córek działających w różnych branżach, bo koszty produkcji w Ameryce nie są już aż tak wysokie. A to zmniejszy bezrobocie. Już trzy lata temu stawiałem sprawę jasno.

Łupki to nasza szansa. Jedyna, by na dobre wydostać się z pozycji ekonomicznych peryferii. Należałoby teraz na dobrą sprawę wejść w to przedsięwzięcie pełną parą. Nie oglądając się przy tym na zastrzeżenia Unii Europejskiej. Najnowsze pomysły Brukseli zmierzają bowiem do tego, by wydobycie łupków utrącić, czyniąc to przedsięwzięcie zupełnie nieopłacalnym. Czołowe kraje Europy – choćby Francja – zakazały u siebie eksploatacji złóż i będą dążyły do tego, by inni poszli w tym samym kierunku.

Czyli wszystkiemu winna Unia.

Ależ nie! Wina leży też po naszej stronie. Przez dwa lata nie potrafiliśmy uchwalić ustawy ekologicznej, bez której nie można wydobywać łupków.

Pytanie, czy faktycznie chcemy je wydobywać. Bo ja się na przykład łupków obawiam.

A czego się tu bać?

Boję się klątwy zasobów. I tego, że kraje najsowiciej obdarzone przez naturę to niekoniecznie te, w których żyje się najlepiej. Odwrotnie. To są zazwyczaj zamordystyczne, kleptokratyczne i niedemokratyczne monokultury gospodarcze. Spójrzmy na Rosję albo na Arabię Saudyjską.

Tu stajemy przed poważnym problemem. Zawiera się on w pytaniu: czy demokracja z nędzą, czy delikatna forma autokratyzmu w stylu II RP i perspektywa bogactwa.

Ja tam wolę demokrację.

Problem polega na tym, jak pan zdefiniuje demokrację. W tej chwili w Polsce demokracja niewiele się różni od autokratyzmu.

Co pan mówi?!

Praktycznie rzecz biorąc, obecna forma polskiej demokracji dzieli ludzi. Wśród moich znajomych jest sporo osób, które działały w PO, i jest spora grupa z PiS. I to są dwie zwaśnione ze sobą grupy. Patrzą na siebie jak na wrogów.

Ostre spory polityczne to przecież sól demokracji.

Ale te spory już nieraz w najnowszej polskiej historii sprawiły, że do życia politycznego wkradł się chaos. Mieliśmy totalne rozdrobnienie sceny politycznej w latach 90. W czasie pierwszej kadencji Sejmu 140 posłów od dwóch do czterech razy zmieniało przynależność partyjną. Jeśli ktoś myśli, że to się skończyło, jest w błędzie. Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze niedawno było jedno PiS. A teraz wypączkowały z niego cztery partie. Było jedno ugrupowanie lewicowe. Dziś są trzy. Kiedyś zadałem sobie trud przeanalizowania programu wyborczego PO z 2007 r. W ogóle nie został zrealizowany. Chodzi pan na wybory? A ile osób na liście wyborczej pan zna?

Pewnie ze trzech–czterech kandydatów. Nie więcej. Bo ostatecznie skład tych list jest ustalany przez szefostwo partii. Dodajmy do tego realia panujące w administracji. A tu niestety jest tak, że nikt, kto chce zrobić w niej karierę, nie powinien głosić poglądów niezgodnych z poglądami rządzących. Ktoś taki nie ma żadnych szans na stanowisko kierownicze. Mogę jeszcze wymienić brak fachowości po stronie władzy ustawodawczej czy sądowniczej. U nas niektóre ustawy były zmieniane po 120 razy! A typowy spór gospodarczy trwa u nas przed sądem 380 dni! To wszystko są poważne zarzuty każące się poważniej zastanowić nad tym, czy nasza forma demokracji jest faktycznie demokratyczna. Ostatnio czytałem książkę austriackiego wybitnego myśliciela Erika von Kuehnelt-Leddihna pod znamiennym tytułem „Demokracja, opium dla ludu”. Mam wrażenie, że w dzisiejszej Polsce taka diagnoza jest bardzo aktualna.

Witold Kieżun jeden z nestorów polskiej ekonomii i zarządzania. Walczył w Powstaniu Warszawskim. Potem był więziony w sowieckim łagrze. Po wojnie pracował w Narodowym Banku Polskim i Polskiej Akademii Nauk. W 1980 r. wyjechał z kraju. Wykładał na uniwersytetach w USA i Kanadzie. Kierował też ONZ-etowską misją rozwojową w Burundi w Afryce. W latach 90. wrócił do Polski. Obecnie jest związany z Akademią Leona Koźmińskiego w Warszawie. Ma 92 lata.

Autor: Z Witoldem Kieżunem Rozmawia Rafał Woś, Dziennik Gazeta Prawna


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

AYN RAND: filozofia psychopatii, skrajnego egoizmu i mizantropii

Racjonalizm: Idee Ayn Rand stały się marksizmem nowej prawicy

Rości sobie uzasadnione prawo do bycia najbrzydszą z filozofii, jaką stworzył powojenny świat. Egoizm, jak twierdzi, jest dobrem, altriuzm – złem, empatia i współczucie są nieracjonalne i destrukcyjne. Biedni zasługują na to, aby umrzeć; bogaci zasługują na nieograniczoną władzę. Filozofia ta została już przetestowana i upadła w sposób spektakularny i katastroficzny. A jednak system przekonań, skonstruowany przez Ayn Rand, której 30 rocznica śmierci mija właśnie dzisiaj, nigdy nie był bardziej popularny czy wpływowy.

Rand była Rosjanką (Alissa Rosenbaum) z zamożnej rodziny, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Poprzez swoje powieści (takie jak „Atlas Shrugged” – polskie wydanie pt. „Atlas zbuntowany”) oraz książki non-fiction (jak „The Virtue of Selfishness” [1] – polski przekład: „Cnota egoizmu”) wyjaśniała swoją filozofię, którą nazywała „obiektywizmem”. Utrzymuje ona, że jedyną drogą moralną jest czysty interes własny. Upiera się ona, że nikomu nic nie jesteśmy winni, nawet członkom własnej rodziny. Opisywała biednych i słabych jako „wyrzutki” i „pasożyty” oraz potępiała wszystkich, którzy chcieli im pomóc. Poza policją, sądami i siłami zbrojnymi nie powinna istnieć żadna inna rola dla rządu: żadnej pomocy społecznej, żadnego ubezpieczenia zdrowotnego lub edukacji, żadnej infrastruktury publicznej czy transportu, żadnej straży pożarnej, żadnych regulacji i żadnych podatków od dochodów.

„Atlas Zbuntowany”, opublikowany w 1957 r., opisuje Stany Zjednoczone zrujnowane przez interwencjonizm rządowy, w którym bohaterscy milionerzy walczą przeciwko narodowi darmozjadów. Milionerzy, których Rand ukazuje jako Atlasa, dźwigającego na swych barkach świat, wycofują swoją robotę z takim skutkiem, że naród się załamuje. Zostaje jednak uratowany dzięki niekontrolowanej chciwości i egoizmowi jednego z heroicznych plutokratów, Johna Galta.

Biedni mrą jak muchy na skutek programów rządowych oraz swego własnego lenistwa i niefrasobliwości. Ci, którzy próbują im pomagać, są gazowani. W niesławnym ustępie dowodzi ona, że pasażerowie w pociągu wypełnionym trującym gazem zasługują na swój los. [2,3] Jeden np. śmiał być nauczycielem, który uczył dzieci grupowej współpracy; inna matką, żoną urzędnika, która troszczyła się o swoje dzieci; kolejna niepracującą żoną, „która uwierzyła, że ma prawo wybierać polityków, o których wiedziała tyle, co nic”.

Filozofia Rand jest filozofią psychopatki, mizantropijną fantazją okrucieństwa, zemsty i chciwości

Filozofia Rand jest filozofią psychopatki, mizantropijną fantazją okrucieństwa, zemsty i chciwości. A jednak, jak to wykazał Gary Weiss w swej nowej książce „Naród Ayn Rand”, stała się ona dla nowej prawicy tym, czym kiedyś był Karol Marks dla lewicy: półbogiem na czele chiliastycznego kultu [4]. Już prawie jedna trzecia Amerykanów, wg ostatnich sondaży, czytała „Atlasa Zbuntowanego” i każdego roku książka ta sprzedaje się w setkach tysięcy egzemplarzy.

Bagatelizując ewangeliczny ateizm Rand, ruch partii herbacianej (Tea Party) przyjął ją sobie do serca. Żadne z ich spotkań nie może się obejść bez plakatu z napisem „Kim jest John Galt?” oraz „Rand miała rację”. Ayn Rand – dowodzi Weiss – zapewnia zunifikowanie ideologii, która „wydestylowała niejasny gniew i niezadowolenie w poczucie celu”. Jest ona energicznie promowana przez takie osobistości telewizyjne, jak Glenn Beck, Rush Limbaugh oraz Rick Santelli. Stała się duchem przewodnim Republikanów w Kongresie [6].

Podobnie jak wszystkie filozofie, ‘filozofia obiektywizmu’ jest przyswajana z drugiej ręki przez ludzi, którzy nigdy jej nie czytali. Sądzę, że zaczyna się ją wyczuwać po tej stronie Atlantyku: w krzykliwych nowych roszczeniach, aby na przykład usunąć 50% stawkę podatkową dla najbogatszych, lub między urągliwymi, szyderczymi blogerami, ktorzy pisują dla witryn wydawnictw prasowych „Telegraph” i „Spectator”, wypowiadając się pogardliwie i prześmiewczo o współczuciu i empatii oraz atakując wszelkie wysiłki uczynienia tego świata nieco lepszym miejscem.

Nietrudno zgadnąć, dlaczego Rand uwodzi miliarderów. Daje im coś, co ma kluczowe znaczenie w każdym ruchu politycznym: poczucie bycia ofiarą. Wmawia im, że żerują na nich ubogie, niewdzięczne darmozjady oraz że są uciskani przez natrętne, kontrolujące rządy.

O wiele trudniej pojąć, co widzą w niej zwyczajni herbaciarze, którzy najwięcej by ucierpieli wskutek wycofania się rządu. Ale taki jest ogrom panoszącej się dezinformacji, którą przesiąka cały ten ruch, i tak przeważający w USA jest syndrom Willy’ego Lomana (przepaść pomiędzy rzeczywistością a oczekiwaniami [7]), że miliony beztrosko zgłaszają się na ochotnika, by służyć za podnóżek dla miliarderów. Zastanawiam się, jak wielu z nich nadal by się modliło w kaplicy Ayn Rand, gdyby wiedzieli, że pod koniec swego życia sygnowała ona swym podpisem zarówno program pomocy medycznej, jak i ubezpieczeń społecznych [8]. Wszakże atakowała z furią oba te programy, jako że reprezentowały to wszystko, czym ona gardziła jako elementem niepożądanym w państwie. Jej system przekonań nie udźwignął jednak realiów starzenia się i załamania zdrowia.

Ale mają oni jeszcze silniejsze powody, aby odrzucić jej filozofię. Jak wykazano w filmie dokumentalnym Adama Curtisa, wyświetlanym w zeszłym roku, najbardziej oddanym członkiem jej wewnętrznego kręgu był Alan Greenspan [9] [Wikipedia pl]. Pośród esejów, które pisywał dla Ayn Rand, znalazły się te opublikowane w jej książce, której był współwydawcą, „Capitalism: the Unknown Ideal” (Kapitalizm. Nieznany ideał) [10]. Tutaj można odnaleźć całkowicie odsłoniętą filozofię, którą wniósł do rządu. Nie ma najmniejszej potrzeby regulacji działalności – nawet w budownictwie czy Big Pharmie – argumentował Greenspan – jako że „»zachłanność« ludzi biznesu, a mówiąc dokładniej ich żądza zysków… jest nieprześcignionym obrońcą konsumenta” [11]. Co do bankierów, potrzeba zdobycia zaufania ich klientów gwarantuje, że będą działać z honorem i uczciwością. Nieregulowany kapitalizm – stwierdza – jest „w najwyższym stopniu moralnym systemem”. [12]

Gdy wreszcie dorwał się do władzy, Greenspan stosował filozofię swej guru (Rand) w lobbingu na rzecz obniżania podatków dla bogatych i odrzucania praw ograniczających działalność banków, odmawiając regulacji drapieżnych pożyczek i handlu instrumentami pochodnymi, co ostatecznie spowodowało upadek systemu. Wiele z tego jest już udokumentowane, ale Weiss wykazuje, że w USA Greenspan zdołał z powodzeniem przemalować tę historię.

Pomimo wielu lat, które spędził u jej boku, pomimo uprzedniego przyznania, że to Rand zdołała przekonać go, iż „kapitalizm jest nie tylko wydajny i praktyczny, ale również moralny” [13], Greenspan wspomina ją w swych pamiętnikach, aby jedynie zasugerować, że była to młodzieńcza nieroztropność i tak, zdaje się, brzmi teraz wersja oficjalna. Weiss przedstawia potężne dowody na to, że nawet dzisiaj Greenspan pozostaje jej lojalnym uczniem, odwoławszy swe częściowe przyznanie się do porażki przed Kongresem.

Przesiąknięta jej filozofią nowa prawica po obu stronach Atlantyku nadal domaga się ograniczenia roli państwa, nawet gdy ruiny tej polityki zalegają wszędzie wokół. Biedni giną, superbogaci utrzymują się przy życiu i prosperują. Ayn Rand by się to podobało.

Przekład: PRACowniA

Odnośniki:

1. W duchu Rand, sugeruję, żeby za to nie płacić, tylko ściągnąć stąd;

2. Str. 605 wydanie Penguin 2007

3. Gazowanie i następujące eksplozje wyjaśnione na str. 621

4. Gary Weiss, 2012. „Ayn Rand Nation: The Hidden Struggle for America’s Soul”. St. Martin’s Press, New York.

5. Było to badanie opinii Zogby poll, przeprowadzone pod koniec 2010 r.

6. Aby podać jeden z przykladów, Paul Ryan, przewodniczący Komisji Budżetowej twierdzi, że „powód, dla którego zaangażowałem się w służbę publiczną, gdybym miał go przypisać jednej osobie, byłaby nią Ayn Rand”. Jest to nieco ironiczne, zważywszy, że Rand nienawidziła idei służb publicznych. Cytowane przez G. Weissa.

7. Link

8. Gary Weiss, str. 61-63.

9. Link

10. Ayn Rand, Nathaniel Branden, Alan Greenspan i Robert Hessen (Eds), 1967.

„Capitalism: The Unknown Ideal”. Signet, New York.

11. Alan Greenspan, August 1963. “The Assault on Integrity”. Pierwotnie tekst opublikowany w „The Objectivist Newsletter”, później w „Capitalism: The Unknown Ideal”.

12. Jak wyżej.

13. Z artykułu autorstwa Somy Golden w „New York Times”, lipiec 1974, cytowane przez Gary’ego Weissa.


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne inicjatywy Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

Ty też możesz współtworzyć moje świadome strony, zapraszam do współpracy!

Wczoraj, dnia 31 października 2013, ruszył w końcu mój nowy fan page na FB – Beka z korwinistów, racjonalistów i libertarian:

https://www.facebook.com/beka.z.krwinistow.racjonalistow.libertarian

beka korwinizm kuce

Na powyższym fan page zamierzam zamieszczać materiały autorskie bądź trudno dostępne. Humor połączony z polityką to obecnie najbardziej rozwojowy kierunek na FB.

Zapraszam do klikania w powyższy link, do polubienia i zapraszania swoich znajomych.

Obecnie prowadzę na FB kilka stron:

Kefir 2010 blog (3948 polubień)
Hipokrates 2012 (2191 polubień, jest to blog prowadzony wspólnie)
Poland (Official Page) (3306 członków, jest to grupa)
Beka z korwinistów, racjonalistów i libertarian (na razie 90 polubień)

Powyższe parametry obowiązują na dzień 1 listopada 2013 roku.

Parametry mojego bloga – Kefir 2010 – podług rankingu stron www Alexa:

Jarek Kefir blog

Link do rankingu Alexa bloga Kefir 2010:

http://www.alexa.com/siteinfo/kefir2010.wordpress.com

A teraz screen z panelu statystyk bloga Kefir 2010. Ciemny niebieski to liczba odwiedzin, a jasno niebieski – wyświetleń:

Jarek Kefir blog

Poniżej kolejny screen z panelu statystyk, z uwzględnieniem podziału na tygodnie:

Jarek Kefir blog

Zapraszam do współpracy!

Pisz na mail: rkw34@op.pl

Możesz pomóc w rozwoju moich świadomych inicjatyw. Umieszczaj artykuły, które Ci się spodobały, na portalach społecznościowych, na forach dyskusyjnych, itp

Możesz mi podsyłać materiały – albo na adres email, albo poprzez facebooka.

Możesz również wspomóc mnie finansowo, kto wie, może w końcu wykupię te dodatkowe, płatne usługi w systemie wordpressa i uatrakcyjnię wygląd graficzny swojej strony? ;)Tutaj jest link jak to zrobić:

https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

Pozdrawiam i za okazane wsparcie serdecznie dziękuję, Jarek Kefir