PRZYRODA PRZEGRYWA Z POLITYKĄ. GDY ZNIKNĄ PTAKI, NASTĄPI KONIEC

Dramatyczna sytuacja ptaków w Europie. Umierają miliardy

ptaki

„Co roku w krajach południowej Europy ginie pół miliarda ptaków przekraczających Morze Śródziemne. 10-15 proc. wszystkich skrzydlatych wędrowców. Znaczna część z nich leci – i nie dolatuje – do Polski. W tej liczbie corocznie jest zabijanych ok. 100 tys. wędrownych ptaków drapieżnych. Wśród nich licznie gatunki ważne dla Polski – trzmielojad i błotniak stawowy.

Milczenie ptaków

We Włoszech, w Grecji i na Cyprze ich zabijanie stało się narodowym “sportem”. Podobnie jak w Hiszpanii, we Francji i na Malcie. Aby pokonać Morze Śródziemne, polskie ptaki mają do wyboru trzy szlaki: przez Cieśninę Bosfor; Sycylię i Półwysep Apeniński; Gibraltar i Hiszpanię. Niezależnie którędy polecą, są masowo zestrzeliwane, odławiane i maltretowane. Najwięcej ptaków zabijanych jest w południowej Francji, północnych Włoszech, na Płw. Iberyjskim, Malcie i na Cyprze. Ale ochroniarze ptaków dopiero zaczynają odkrywać rozmiary śmiertelności także w Libanie, Syrii i Egipcie.

ptaki wedrowne

Niedokończona symfonia

Barbarzyństwo Włochów urządzających zorganizowane rzezie ptaków potępiły międzynarodowe stowarzyszenia ekologiczne. Zwyczaj zabijania wszystkiego, co leci, zachował się od wieków na terenach zacofanego włoskiego południa. Bywa, że w ciągu doby zabijanych jest we Włoszech ponad 700 tysięcy ptaków. Każdej minuty – 500. W polowaniach dozwolone są wszelkie, nawet najbardziej odrażające metody. Ptaki zabijane są przez bezpośredni odstrzał (duże gatunki) oraz po ich schwytaniu w najróżniejsze pułapki (mniejsze ptaki). Są to z reguły patyki oblepione wyjątkowo lepkim klejem, wystawiane w małych zagajnikach, gdzie przelatujące ptaki są zwabiane nagraniami innych ptaków, odtwarzanymi z magnetofonu. Chętnie wykorzystywane są też duże sieci czy skupiska pętli. Oprócz nagrań magnetofonowych, ptaki są zwabiane w rejon odłowu za pomocą wabików, czyli ptaków trzymanych w klatkach.

Powszechnie stosowana jest metoda tzw. szałasu. Szałas-pułapka przypomina wielką altanę bez dachu, pokrytą cienką siecią. Jej ściany tworzą niskie krzewy, przez które ptaki mogą dostać się do środka. Wewnątrz czeka na nie ptak-wabik, najczęściej drozd albo szpak. Kłusownicy łamią mu nóżki i zmaltretowanego wieszają na sznurku. Oszalały z bólu trzepocze skrzydłami i krzyczy. Na ten zew zlatują się z okolicy setki jego braci. Między gałęziami krzewów przenikają do wnętrza “altany”. Kiedy próbują uciec górą, wpadają w zastawioną sieć. Takim sposobem można złapać jednorazowo parę tysięcy ptaków.

Odstrzał większych ptaków, np. ptaków drapieżnych na Malcie czy w południowych Włoszech, jest obecnie prowadzony z użyciem broni szybkostrzelnej, umożliwiającej oddanie większej ilości strzałów w krótkim okresie, gdy zmęczony przelotem nad Morzem Śródziemnym ptak dolatuje do wybrzeża i mija miejsca zasiadki myśliwych. Samochody terenowe z napędem na 4 koła ułatwiają myśliwym dotarcie w miejsca poprzednio trudno dostępne. Na Malcie myśliwi strzelają również do ptaków z łodzi motorowych, na morzu, zanim te zdołają dolecieć do lądu. Popularne jest nagłe oślepianie reflektorami lecących kluczy i wybijanie ich co do sztuki. Strzela się z działek szybkostrzelnych, wykorzystuje się helikoptery. Nasze ptaki leśne – od pokrzewki, trzciniaków, trzciniczek po drozdy i słowiki – giną podczas dalekich wędrówek pod niebem Italii i Grecji – mówi dr Przemysław Chylarewski z Muzeum Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk.

Jest taki gatunek ortolan, bardzo ładny trznadel, rzadki i ginący gatunek w Europie, którego śpiew zaczyna się jak piąta symfonia Beethowena. Mamy trzecią część jego europejskiej populacji. Nie tylko co czwarty bocian jest Polakiem, jak zwykło się mówić. Co trzeci ortolan również jest Polakiem. Każdy, kto był na polu w maju, czerwcu, lipcu, wie, jak pięknie śpiewa. W lipcu, kiedy już większość ptaków milczy, ortolany nie, bo mają jeszcze drugi lęg. W jednym tylko regionie południowo-zachodniej Francji (Les Landes) zabija się corocznie ok. 50 tys. ortolanów.

ptaki wedrowne Polska

Półmisek skowronków

Na Cyprze zabijanych jest corocznie 8-12 mln ptaków (inne oceny mówią nawet o ok. 20 mln rocznie). W dużej części to pokrzewki i inne drobne ptaki wróblowate. Na Malcie zabijane są corocznie 2-3 miliony ptaków. Wskutek odstrzału, liczba gatunków ptaków gniazdujących na wyspie spadła z 32 w 1916 r. do ok. 16 obecnie (Maltańczycy w XX wieku wybili połowę własnych gatunków lęgowych!). Cypr i Malta to rejony, w których od wieków polowano na ptaki. I nic się nie zmieniło. Ongiś potrawa ze śpiewających ptaszków była odświętnym dodatkiem na stół. Teraz na Cyprze każdy może zamówić ją w restauracji. Na przykład półmisek pełen skowronków. Na Cyprze ten lokalny specjał kulinarny, nosi nazwę ambelopoulia.

Maltańczycy lubią strzelać. Celują do dużych ptaków, przede wszystkim, podobnie jak we Włoszech, do ptaków drapieżnych. I choć tak naprawdę strzela się do wszystkiego co leci, to ulubionym obiektem polowań jest nasz rodzimy trzmielojad – ptak o różnych odmianach barwnych, rzadki, drapieżny. Maltańczycy kolekcjonują jego okazy. Zwykli licytować się: “Mam już jasnego trzemielojada, potrzebuję jeszcze dorosłego, ciemnej odmiany”. Po czym wypychają go i stawiają na telewizorze.

W ramach amnestii ogłoszonej przez rząd Malty w 2003 na posiadanie wypchanych ptaków, myśliwi mogli legalizować wypchane (nielegalnie zastrzelone) ptaki. Tylko 20 proc. zarejestrowanych myśliwych zgłosiło swe kolekcje, ale ci, którzy je zgłosili, mieli w swych domach średnio po 100 okazów (270 tys. okazów wypchanych ptaków zgłoszonych przez 2.5 tys. myśliwych). W Kalabrii wierzy się, że mężczyzna, który nie ustrzeli danej wiosny trzmielojada, nie zdobędzie przez resztę roku żadnej kobiety. Ten przesąd – proszę zwrócić uwagę – wymaga corocznego odstrzału ptaka. Prawdopodobnie jest to jedno z głównych zagrożeń tego gatunku. Kilka tysięcy par trzmielojadów jeszcze gnieździ się w Polsce.

ptaki wedrowne 1

Szpak palony w majestacie prawa

We Francji i w Hiszpanii walczy się ze szpakami. Są wprawdzie plagą okolicznych plantacji winogron, ale walczy się z nimi nadzwyczaj brutalnie. Szpak jest gatunkiem stadnym, przebywa w dużych skupiskach, nocuje gromadnie. Takie skupisko traktuje się miotaczami ognia lub wysokotoksycznymi truciznami w sprayu. Metody te są dozwolone prawem.

Dzięki silnemu lobby myśliwych, we Francji w majestacie prawa strzela się do wszystkiego, co żyje, głównie do ptaków wodnych – kaczek i wszystkich siewkowatych. Siewkowate podejmują wędrówki, w czasie których pokonują wiele tysięcy kilometrów, z tundry syberyjskiej aż do południowej Afryki.

Polowania na ptaki to sposób spędzania wolnego czasu we Francji

Dr Przemysław Chylarewski obrączkuje ptaki od wielu lat i większość informacji o “swoich” ptakach, które zaobrączkował w Polsce, to były ptaki zastrzelone we Francji i w Hiszpanii. – Stamtąd otrzymywałem informacje w takiej postaci “zastrzelony” albo “pozornie znaleziony martwy” co oznacza to samo. Myśliwy wstydzi się przyznać, że zastrzelił trzmielojada, ale ma na tyle poczucia obywatelskiego obowiązku, że odsyła obrączkę do centrali.

Przegrana przyrody z polityką

Dyrektywa unijna o ochronie dzikich ptaków, która służy do tworzenia europejskiej sieci ekologicznej Natura 2000, wymienia zakazane metody zabijania ptaków. Dla Malty Komisja Europejska odstąpiła od tych reguł na okres przejściowy. Dlaczego? – Bo myśliwych na Malcie jest wielu i stanowią taka siłę polityczną, że nikt nie chciał ryzykować rozwiązania tego problemu z obawy o niepowodzenie referendum – tłumaczy dr Przemysław Chylarewski.

We Włoszech rząd formalnie zobligowany do wprowadzenia zakazu polowania na ptaki obszedł ten przepis, delegując uprawnienia na władze regionalne. Rząd jest więc czysty.

Obecnie wszędzie, wyjąwszy może kraje głodującej Afryki (tu strzela się i do bocianów), myślistwo i chwytanie ptaków nie jest uzasadnione rzeczywistymi potrzebami. Jest to sport, rozrywka, którą uprawiają bogaci na ogół ludzie. To nie są ich ptaki, ale północnoeuropejskie – polskie, szwedzkie, niemieckie… Rzezi nie możemy więc przyglądać się obojętnie. To jest nasz problem. – Piszemy listy i petycje dziesiątki lat, ale nasze możliwości są ograniczone. Problem jest wszystkim znany, politykom również – mówi dr Wiesław Nowicki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN.

Jest jakaś nadzieja. Włosi wydają duże pieniądze na edukację. Jeśli dzieciom będzie się pokazywać, że szybujący na niebie trzmielojad jest wspanialszy od wypchanego na telewizorze, to w przyszłości nie wypali do niego z dubeltówki. Na owoce takiej edukacji trzeba poczekać. Czy ptaki tego doczekają? Dla niektórych gatunków może być za późno.

Po 5 latach zbierania danych o liczebności pospolitych ptaków w Polsce (program Monitoringu Pospolitych Ptaków Lęgowych) wiemy, że liczebność gniazdujących w Polsce szeregu wędrownych ptaków: pokrzewek cierniówek, kukułek, świstunek leśnych, pliszek żółtych, czy drozdów śpiewaków – spada w tempie przekraczającym 30 proc. na 10 lat. Możemy się tylko domyślać, w jakiej mierze jest to wynikiem niekorzystnych zmian w krajobrazie naszego kraju, a w jakim wynika z polowania na te ptaki w czasie ich wędrówek.

ptaki wedrowne 2

Barbarzyńskie przyzwolenie Unii Europejskiej

Pod takim tytułem zamieściliśmy w majowym numerze Przyrody Polskiej z ubiegłego roku notatkę o zalegalizowaniu przez Unię Europejską “polowań” na przelotne ptaki na Malcie.
“Od setek lat Malta jest etapowym punktem odpoczynku milionów ptaków lecących na zimę z Europy do Afryki, a następnie powracających na wiosnę do swoich lęgowisk w Europie. Wiele gatunków ptaków odpoczywających na Malcie teoretycznie podlega ochronie prawnej. Lista tych gatunków jest bardzo długa i powstała we współpracy wielu krajów, także członków Unii Europejskiej.

Malta w trakcie negocjacji swojego wejścia do UE uzyskała oficjalne zezwolenie, sprzeczne z innymi postanowieniami prawa unijnego, na wiosenny odstrzał ptaków odpoczywających w swojej drodze do Europy. Jak się szacuje, co roku około 2 – 3 miliony słowików, skowronków i innego ptasiego drobiazgu pada łupem, pożal się Boże, maltańskich myśliwych, których jest na wyspie 12 000 i do tego 3 000 “traperów” polujących na ptaszki stanowiące “specjalność maltańskiej kuchni”. Zważywszy że Malta liczy 375 000 mieszkańców, to co 25 mieszkaniec tej wyspy poluje na wędrowne ptaki. Jeżeli wyłączymy z tej statystyki kobiety, dzieci i osoby starsze, to okaże się że co 5 – 6 Maltańczyk uprawia ten proceder.”.

ptaki wedrowne 3

Autor: Krystyna Forowicz

Źródło: Rzeczpospolita

Za: http://fotoptaki.art.pl/viewtopic.php?t=1765c


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

JUŻ W 2013 ROKU SKAŻENIE BAŁTYKU BYŁO OLBRZYMIE!

Niemiecka broń chemiczna na dnie Bałtyku to duży problem!

„Choć od momentu zakończenia Drugiej Wojny Światowej minęło już 70 lat, nadal odczuwamy jej niszczące skutki. Obecnie na bezprecedensową skalę zagrożone jest Morze Bałtyckie i zamieszkujące je żywe stworzenia, a przyczyną są zatopione pojemniki z trującymi gazami bojowymi.

Skalę zagrożenia ujawniło badanie zlecone przez szwedzką administrację morską. Z raportu wynikało, że na Bałtyku spoczywa około 40 tysięcy różnych obiektów militarnych w tym 10 tysięcy sztuk broni chemicznej z okresu II wojny światowej. Obecnie pojemniki, w których składowano te substancje skorodowały a substancje zaczynają przenikać do środowiska morskiego.

Większość tej broni chemicznej została zrzucona do Głębi Gotlandzkiej i Głębi Bornholmskiej. Odpowiedzialni za to są Brytyjczycy i Rosjanie, którzy wymyślili taki właśnie sposób jak zatopienie zapasów niemieckiej broni. Okazuje się, że było to tylko odłożenie problemu w czasie i być może doprowadzi to do bezprecedensowego skażenia Bałtyku.

Aby jakoś temu przeciwdziałać zorganizowano specjalny projekt naukowy o nazwie CHEMSEA, w którym uczestniczy Polska, Niemcy, Finlandia, Szwecja, Litwa oraz Łotwa. Dzięki wspólnym pracom ustalono, że w samej tylko Głębi Gotlandzkiej znajduje się 8 tysięcy bomb, które są rozrzucone na obszarze 1500 metrów kwadratowych. Potwierdzono tez to, co do tej pory było spekulacją, dno morskie w pobliżu tych skorodowanych bomb chemicznych jest już skażone.

Głównym czynnikiem skażenia jest iperyt, czyli gaz musztardowy. Na szczęście Bałtyk jest zimnym morzem i gaz ten szybko zamarza więc ogranicza to skażenie do okolic kilku metrów od składowiska. W ramach projektu badano też zdrowie ryb i okazało się, że chemikalia powodują u nich wady genetyczne oraz wpływają na ilość trapiących je chorób. Dla człowieka największe zagrożenie sprawia właśnie spożycie tych ryb”

Źródło: Zmiany na Ziemi PL


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

APOKALIPTYCZNA SEKTA ZAMIESZKAŁA W CZARNOBYLU!

Zamieszkali w Czarnobylu, codziennie gromadzą się wspólnie przed sarkofagiem…

…By chłonąć życiodajne promieniowanie z reaktora. Robią to świadomie. Codziennie wszyscy członkowie sekty gromadzą się wspólnie jak najbliżej czarnobylskiego sarkofagu.

Siadają oni na ziemi, w pozycji kwiatu lotosu, by medytując, pochłaniać życiodajne promieniowanie z reaktora. Robią to całkowicie świadomie i uważają, że codzienne dawki świeżego promieniowania, działają na nich niczym mityczny eliksir młodości.

Uważają sam sarkofag za tzw miejsce mocy, źródło boskiej energii, dzięki której mogą się kontaktować z samym Bogiem, stwórcą wszechrzeczy.

Temat sekty która zamieszkała w Czarnobylu i odprawia tego typy rytuały, poruszano w reportażu produkcji TVP, wyemitowanym na samym początku lat ’00. Pamiętam ten reportaż do dziś, bo zrobił na mnie wtedy ogromne wrażenie.


🍀 P.S. Przepraszam za przerywnik, ale rozważ wsparcie finansowe autora. Nie mam takich źródeł dochodów, jak media propagandowe:
Nr konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
PayPal: [ KLIKNIJ TU ] lub BuyCoffe: [ KLIKNIJ TU ] lub Klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

Dalsza część artykułu pod zdjęciem:

czarnobyl

Apokaliptyczna sekta Chabbadników i taniec rytualny w Czarnobylu

Inna sekta, bardzo wpływowa i niebezpieczna – kabalistyczna Chabad Lubawicz – od zawsze uważała Czarnobyl za święte miejsce karzącej pomsty Boga. Uważają oni sarkofag w Czarnobylu za „miejsce mocy” które oddziałując pośrednio i bezpośrednio na całą ludzkość, mają przybliżyć moment przyjścia mesjasza (Mosziach, Mosja’h).

W latach 1990 – 1991 członkowie sekty Chabad Lubawicz odprawiali tajemnicze rytuały, tańce, modły, medytacje, w mieście Prypeć położonym tuż koło Czarnobyla, chłonąc będące w ZONie promieniowanie radioaktywne, które miało w założeniu wzmacniać duchowe przekazy płynące z w/w rytuałów.

Wiąże się to z tym, że w przeszłości Bohdan Chmielnicki wraz ze swoją bandą rozgromił krwią i mieczem przodków dzisiejszych Chabadystów, mieszkających właśnie w okolicach Czarnobyla. Sam Czarnobyl ma być każącą ręką Boga, historyczną zemstą na Ukraińcach, potomkach Bohdana Chmielnickiego.

czarnobyl 1

Fallout 2 i radioaktywność

Motyw chłonięcia promieniowania radioaktywnego w celu wzmocnienia organizmu i zwiększenia witalności, został poruszony w jednej z gier komputerowych, w którą grałem dawno temu. Poniższy opis może być trochę nieprecyzyjny, gdyż ostatni raz grałem w grę Fallout 2 w roku 2007 lub 2008. Niestety, nie mam fotograficznej pamięci.

Chodzi o grę Fallout, przedstawiającą apokaliptyczną wizję świata po wojnie atomowej. Świat w tej grze jest podzielony na plemiona i klany, nieodwracalnie skażony różnymi świństwami i totalnie upadły moralnie.

Jedno z plemion – tzw Ghule – zamieszkuje teren wokół wybudowanej kilkaset lat temu (w XX wieku) elektrowni atomowej. Ghule od lat pracują nad tym, by zrewitalizować i uruchomić przestarzały i zdezelowany reaktor. Miałoby to przynieść wielkie zyski i wpływy temu plemieniu, które ma bardzo napięte stosunki z sąsiednim miastem – Kryptopolis – bo przecieki z reaktora zatruwają im wody gruntowe.

Oficjalnie, oba zwaśnione klany siebie nienawidzą, jednak wysocy przywódcy Kryptopolis jak i przywódcy plemienni Ghuli wspólnie pracują nad tym, by w końcu odbudować reaktor. Przyniosłoby to upragnione stałe dostawy energii elektrycznej dla obu ośrodków i zatamowanie radioaktywnych wycieków.

Ghule, poprzez ciągłe bytowanie na skażonym terenie, zmutowali w ciągu tych kilkuset lat, stali się inną rasą. Gdy główny bohater gry idzie na spotkanie z wysokim przedstawicielem Ghuli do spraw rewitalizacji reaktora, ciągle spotyka przedstawicieli tego plemienia, luźno ze sobą rozmawiających:

-e, brałeś dziś świeża dawkę promieniowania?
-jasne, dziś wchłaniałem życiodajne promieniowanie z naszego reaktora aż cztery razy!


🔥 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

PSZCZOŁY GINĄ MILIARDAMI. MOŻEMY NIE PRZETRWAĆ!

Dlaczego pszczoły giną? Film dokumentalny

Twórcy dokumentu zajmują się niepokojącym zjawiskiem: z niewiadomych powodów 80 procent populacji pszczół miodnych zamieszkujących tereny Ameryki Północnej wyginęło.

Naukowcy obawiają się, że zagrożone są nie tylko amerykańskie gatunki, lecz także europejskie i azjatyckie, a wymarcie pszczół z terenów USA jest tylko zapowiedzią tej zbliżającej się katastrofy.

W programie przyrodnicy opowiedzą o prawdopodobnych przyczynach i skutkach tego zjawiska.

Oto film dokumentalny o wymieraniu pszczół:


🔥 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

ŚWIAT NA KRAWĘDZI: ZIEMIA UMIERA, JUŻ TERAZ!

Zmiany klimatu – Świat na krawędzi zagłady

Cytat: „Michio Kaku: Gdyby zaszła konieczność zestawienia krótkiej listy wiodących autorytetów, które przyczyniły się do wzrostu świadomości ekologicznej, na jej szczycie najpewniej uplasowałby się Lester Brown. Jest założycielem The Earth Policy Institute oraz The World Watch Institute, jednej z czołowych grup eksperckich. Kiedy pojawiają się statystyki i dane na temat środowiska, być może zastanawiasz się skąd większość tych informacji pochodzi – World Watch Institute stał się jednym ze globalnych centrów informacyjnych. Lester Brown wydaje nową książkę, której niepokojąca treść realnie podsumowuje aktualną kondycję planety Ziemia; stan pacjenta znajdującego się na oddziale intensywnej terapii. Książka ta nosi tytuł “Świat na krawędzi”. Czy rzeczywiście znajdujemy się na krawędzi środowiskowego załamania?

Jesteś jednym z czołowych, cieszących się największym uznaniem ekologów świata. Co sprawiło, że wyruszyłeś w długą podróż, aby ocalić środowisko naturalne?

Lester Brown: Wychowałem się na małej farmie w południowym New Jersey. Pewien wpływ prawdopodobnie wywarły na mnie wybrane lektury z tamtego okresu. Pamiętam na przykład, że jako 10-latek zaczytywałem się w “Swiss Family Robinson”, pozycji, która miała na mnie większy wpływ niż którakolwiek inna. A później w liceum sięgałem po książki Richarda Halliburtona (“Księga cudów”), to zapomniany autor, ale moje pokolenie uznawało go za nader interesującego. Poza tym po ukończeniu studiów, jako dyplomowany kulturoznawca miałem okazję na blisko sześć miesięcy zamieszkać w indyjskich wioskach w ramach międzynarodowego programu wymiany młodzieży gospodarskiej. Sądzę, że doświadczenie to i bezpośredni kontakt z konsekwencjami demograficznej presji oraz zaopatrzenia żywnościowego w Indiach wywarły długotrwały wpływ na moje myślenie i karierę.

Porozmawiajmy teraz o czymś, o czym rozmawia się sporadycznie: o upadku społecznym. Co się dzieje, gdy mamy do czynienia ze “burzą doskonałą” niedoborów żywności i wody oraz astronomiczną ceną ropy? John Beddington z Wielkiej Brytanii, główny doradca naukowy rządu mówił o nadejściu “burzy doskonałej” przed rokiem 2030. Natomiast Jonathon Porritt, były przewodniczący Komisji ds. Zrównoważonego Rozwoju w Wielkiej Brytanii uważa, że może uderzyć jeszcze w tym dziesięcioleciu. Jakie są twoje przemyślenia na temat kompletnego upadku? Kiedy może się zdarzyć i co może być jego katalizatorem?

Gdybym miał opisać to, co uznaję za słabe ogniwo naszej globalnej cywilizacji, wskazałbym zaopatrzenie żywnościowe. Zajęło mi trochę czasu zanim doszedłem do tego wniosku, ponieważ długo zakładałem, że dla naszej współczesnej cywilizacji o zaawansowanej technologii żywność nie stanowi problemu. Jednakże teraz sądzę, że nie tylko może ona być słabym ogniwem – ona nim jest. Aktualnie zaczynamy ten fakt dostrzegać. Kontynuując tok myślenia Johna Beddingtona i Jonathona Porritta uważam, że “burza doskonała” może nadejść w każdej chwili. Aby to zilustrować po prostu powrócę do fali upałów, jaka minionego lata przetoczyła się przez zachodnią Rosję, kiedy to średnia temperatura w Moskwie w lipcu była o 14 stopni Celsjusza powyżej normy. Chodzi mi o to, że gdyby ktoś wspominał o takiej możliwości w zeszłym roku, odpowiedziałbym – chociaż nie neguję faktu zachodzących zmian klimatycznych – że 14 stopni najzwyczajniej znajduje się poza prawdopodobną skalą. A właśnie to miało miejsce. Kosztowało Rosjan 40% utratę upraw zboża. Mieli nadzieję, że zbiorą około 100 milionów ton, a z powodu wysokich temperatur i suszy uzyskali około 60 milionów ton.

Ale świat miał szczęście – gdyby fala upałów nie uderzyła w rejon Moskwy, ale w Chicago, i gdyby to Stany Zjednoczone utraciły 40% ze swoich 100 milionów ton zbóż, świat zostałby pozbawiony 160 milionów ton. Światowe zapasy zbóż spadłyby do najniższego poziomu w historii, a ceny zbóż wyszłyby daleko poza kwoty, jakie do tej pory znaliśmy – nawet te rekordowe z ostatnich kilku lat. Ceny żywności odnotowałyby gwałtowny, stromy skok na całym świecie, kraje eksportujące zboża zaczęłyby ograniczać eksport, aby utrzymać lokalne ceny żywności na rozsądnym poziomie. Wówczas bylibyśmy zapewne świadkami, jak krajowi eksporterzy ropy naftowej próbują wymieniać naftę na zboża celem zaspokojenia swoich żywnościowych potrzeb. Reszta świata, wiele państw-importerów o niskich dochodach, walczyłaby o to, co pozostało, wybuchłyby tam zamieszki żywnościowe i demonstracje na skalę dotychczas niespotykaną, ponieważ zdesperowani ludzie posuwają się do desperackich czynów. Obserwowalibyśmy seryjne upadki rządów; zamiast oglądać spowitą dymem Moskwę i podwojenie liczby tamtejszych zgonów wywołanych niewydolnością układu oddechowego i falami gorąca, śledzilibyśmy doniesienia o upadku kolejnych rządów. To z kolei doprowadziłoby do całkowitej utraty zaufania do globalnego rynku zbożowego jako źródła dostaw, a jest to bardzo niebezpieczny obrót sprawy, ponieważ stwarza sytuację, w której każdy każdy kraj pozostaje sam i nikt nie zaprząta sobie głowy kontekstem globalnym.

Porażający scenariusz. Zatem mówisz, że zamieszki żywnościowe lub niedobory żywności mogą okazać się punktem zwrotnym i spowodować prawdopodobne załamanie społeczne, które nastąpić może w nieprzewidywany sposób w każdej chwili. Czy właśnie to starasz się powiedzieć?

Tak. Musimy pamiętać, że żyjemy w wysoce zintegrowanej gospodarce światowej. Takiej, w której pęknięcie bańki nieruchomości w jednym kraju, jak chociażby USA, może wysłać falę uderzeniową w obrębie całej gospodarki globalnej i rzeczywiście porwać międzynarodowy system finansowy na skraj upadku. Międzynarodowe wysiłki pozwoliły tego uniknąć (w 2008 roku). A była to bańka nieruchomości w jednym kraju. Obecnie mamy do czynienia z bańkami żywnościowymi w wielu krajach – osuszają one warstwy wodonośne i eksploatują ziemię uprawną, która ulega erozji, a gleby rozwiewa wiatr tworząc pustynne prerie m.in. w północnych Chinach i środkowej Afryce. Zatem wydarzenia mogą potoczyć się dość szybko i sądzę, że kompletnie nie zdajemy sobie sprawy, jak blisko krawędzi się znajdujemy.

Niektórzy utrzymują, że kluczem do żniw jest dobra pogoda – w związku z postępującymi zmianami klimatycznymi staje się ona w oczywisty sposób coraz bardziej nieprzewidywalna i niestabilna. Plus woda. Wspomniałeś o warstwach wodonośnych. Co to znaczy, kiedy mamy opadający poziom wód gruntowych? Jakie są tego konsekwencje dla zbiorów?

Cóż, zidentyfikowaliśmy 18 krajów, gdzie poziom wód gruntowych spada w wyniku nadmiernego pompowania w związku z irygacją. Te 18 krajów mieści ponad połowę światowej populacji i obejmuje trzech wielkich producentów zbóż: Chiny, Indie i Stany Zjednoczone. Niektóre z tych baniek bazują na wykorzystywaniu wody kopalnej – to woda do irygacji pompowana z kopalnych warstw wodonośnych. Kopalna warstwa wodonośna nie ulega ponownemu uzupełnieniu. Większość światowych warstw wodonośnych wypełniają cyklicznie opady deszczu. Ale jedna z najbardziej dramatycznych pękających baniek znajduje się w Arabii Saudyjskiej. Południowy wschód był samowystarczalny w produkcji pszenicy przez z górą 20 lat. I właśnie kilka lat temu ogłoszono, że kopalne warstwy wodonośne – z których pompują – w dużej mierze zostały wyczerpane i produkcja pszenicy doczeka się w ciągu najbliższych ośmiu lat stopniowego zatrzymania. De facto zbiory pszenicy skurczyły się tam o 70% przez zaledwie dwa lub trzy lata – na przestrzeni najbliższego roku całkowicie wycofają się z produkcji pszenicy. Zatem jest to jest szczególnie dramatyczne pęknięcie bańki z dwóch powodów. Pierwszy: w Arabii Saudyjskiej bez wody do irygacji prawdopodobnie nie będzie już rolnictwa, a kraj był całkowicie uzależniony od jednej kopalnej warstwy wodonośnej.

Pod względem wielkości porównywalne, związane z wodą bańki żywnościowe znajdują się w Indiach i Chinach. Dane Banku Światowego wskazują, że 175 milionów ludzi w Indiach żywi się zbożem wyprodukowanym przez nadmierne pompowanie irygacyjne, które z definicji jest zjawiskiem krótkotrwałym. Według naszych szacunków w Chinach zbliżona liczba 130 milionów Chińczyków konsumuje zboże produkowane przy nadmiernym pompowaniu. Kiedy zaczynasz zestawiać te liczby i zdasz sobie sprawę, że prędzej czy później bańki te będą pękać, uświadamiasz sobie, że proces zwiększenia światowych zbiorów zbóż nie będzie tak prostym, jakim był do niedawna. Na arabskim Bliskim Wschodzie obserwujemy na przykład, nie tylko w Arabii Saudyjskiej, zmniejszające się plony w Syrii, Iraku, Jemenie, a także drastyczną redukcję nawadniania, ponieważ także i tam trwa intensywne osuszanie warstw wodonośnych. I jest to pierwszy obszar geograficzny, arabski Bliski Wschód z gęsto zaludnioną Arabią Saudyjską, Irakiem, Syrią i Jemenem, gdzie widzimy rzeczywisty spadek produkcji zboża ze względu na niedobory wody.

Niektórzy ludzie uważają, że może dojść do wojen o wodę i że w wybranych rejonach kuli ziemskiej woda może być tak cenna, jak ropa. Jakie jest twoje zdanie w tej kwestii?

Myśl o tym, że może dojść do zbrojnych konfliktów o wodę formułowana jest już od jakiegoś czasu. Do tej pory rywalizacja o wodę odbywała się faktycznie na światowym rynku zbożowym. Powodem jest to, że w sytuacji, kiedy masz ogromny deficyt wody najprostszym sposobem na jej importowanie są zboża. Więc kiedy importujesz jedną tonę ziarna, faktycznie sprowadzasz tysiąc ton wody. Do tej pory konkurencja wodna toczyła się na światowym rynku zbożowym. O ile istnieje światowy rynek wodny, jest nim rynek zbożowy. W ten sposób kraje z nadwyżkami wody eksportują swoją wodę w postaci zbóż, a kraje z deficytem wody importują ją w postaci ziarna.

W swojej książce wspominasz o erozji gleb i powiększających się pustyniach. Tutaj na Północnym Wschodzie (USA), a także na Środkowym Zachodzie, ludzie narzekają obecnie na burze śnieżne, jednakże w innych częściach świata, przykładowo w Chinach, występują rozległe i długotrwałe susze.

Erozja wiatrowa i burze piaskowe potęgują ten trend. Obserwujemy preriowe pustynie tworzące się aktualnie w północnej i zachodniej części Chin oraz zachodniej Mongolii. Rokrocznie, mniej więcej na początku lutego, burze pyłowe zaczynają wyłaniać się z tego regionu i przemieszczać na wschód, spowijając chmurami pyłowymi miasta takie jak Pekin. Są dni o tej porze roku, kiedy zmuszony jesteś prowadzić auto z włączonymi za dnia światłami, ponieważ w powietrzu unosi się tak dużo pyłu redukującego widoczność. I pył ten przedostaje się aż do Korei i Japonii. Zdarza się, że niektóre z nich przemierzają w tym stanie Pacyfik i jesteśmy świadkami jak pył opada przykładowo w zachodnich Stanach Zjednoczonych. Lecz każda z tych piaskowych burz, a w sezonie jest ich sporo, zabiera ze sobą miliony ton warstwy gleby ornej. Tak więc w północno-zachodnich Chinach widzimy 23.000 całkowicie porzuconych lub częściowo wyludnionych miejscowości, ponieważ rolnicy tracą ziemię uprawną na rzecz wdzierających się wydm. Ten obszar pustynnienia w północnych Chinach i zachodniej Mongolii powodowany jest kombinacją nadmiernej orki i nadmiernego wypasu, i z każdym rokiem staje się coraz większy. Chińczycy nie byli w stanie powstrzymać ekspansji swoich pustyń. A dalej mamy Afrykę centralną z ogromnym rejonem pustynnienia skupionym przede wszystkim wokół Czadu, którego pył przenoszony jest przez wiatry z obszarów państw położonych w Sahelu.

Porozmawiajmy o rosnących temperaturach, zmieniającym się klimacie, topniejącym lodzie. Niektórzy widząc burzę śnieżną kwestionują istnienie globalnego ocieplenia. Jaka jest twoja opinia w tym względzie?

Najbardziej widoczną odpowiedzią na pytanie o zamiecie śnieżne etc. jest prąd strumieniowy i jego zachowanie na zachodniej półkuli, zarówno w ostatnich dniach, jak i w ciągu minionych kilku lat. Prąd strumieniowy – który jest zazwyczaj dość jasno zdefiniowanym kręgiem powietrza poruszającym się na półkuli północnej w kierunku wschodnim przez obszary państw strefy umiarkowanej – na przestrzeni ostatnich tygodni uległ w kilku miejscach całkowitemu przerwaniu i wybrane jego części płyną na północ, inne na południe. Konsekwencją tego są dwie rzeczy – nad niektórymi częściami obszaru prąd ściąga w dół zimne powietrze, dlatego widzimy śnieżyce w Arkansas, Teksasie i Georgii. Jednocześnie w północnej Grenlandii mamy niezwykle łagodne temperatury, ponieważ ciepłe powietrze wyciągane jest w górę. Kiedy przyglądasz się temu zjawisku – jest kilkuminutowy zapis wizualny faktycznie ukazujący skompresowaną kilkudniową cyrkulację prądu strumieniowego, okres łatwy do zaobserwowania – niesamowity jest widok rozpadu na półkuli zachodniej. I najwyraźniej powodem są niespotykanie wysokie temperatury wody na wschodnim Pacyfiku. Prowadzi to do bardzo chaotycznej sytuacji.

Podstawową kwestią związaną ze zmianami klimatycznymi jest to, że rolnictwo w formie, jaką dzisiaj znamy wyewoluowało podczas trwającego 11.000 lat okresu dość niezwykłej stabilności klimatu. Pojawiło się w międzyczasie kilka odchyleń temperatury, ale w zasadzie klimat zmienił się w tym okresie bardzo nieznacznie. Teraz w miarę postępujących przeobrażeń klimatu, rolnictwo będzie w coraz większym stopniu niezsynchronizowane z ewoluującym systemem klimatycznym. Pamiętam, kiedy podczas pobytu w Departamencie Rolnictwa widziałem, jak zjawiska pogodowe ograniczają zapasy żywności – na przykład przerwany monsun w Indiach, susze w Rosji lub fala upałów na Środkowym Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Jedną z rzeczy, które wówczas robiliśmy było zwyczajne przywrócenie używalności niezagospodarowanych pól uprawnych – obliczaliśmy ile leżących odłogiem gruntów należało skierować do zagospodarowania w celu przywrócenia równowagi w światowym systemie podaży i popytu zbóż. Zatem skoki cenowe miały charakter tymczasowy. Poza tym wiedzieliśmy, że pogoda powróci do normalnego stanu. Ale dziś nie istnieje już norma, do której można powrócić, ponieważ klimat Ziemi podlega teraz ciągłym fluktuacjom i nie potrafimy łatwo przewidzieć większości z nich. Tak więc to rosnące niedopasowanie systemu klimatycznego i systemu rolniczego będzie nas drogo kosztowało.

Jakie zagrożenie stanowi topniejący lód w miarę postępującego ocieplania pogody?

Istnieją tu dwa rodzaje poważnych zagrożeń. Jednym jest topnienie lądolodu Grenlandii lub Antarktydy zachodniej. Tym, co obecnie obserwujemy – jest to szczególnie widoczne w Grenlandii – są dwa trendy: pierwszy – lód topnieje, drugi – topnieje w coraz szybszym tempie. Za każdym razem, kiedy dokonujemy pomiarów topnienie zdaje się przebiegać szybciej niż poprzednio. Jeśli lądolód Grenlandii miałby stopić się całkowicie, poziom mórz podniósłby się o 7 metrów. Nawet przy wzroście poziomu morza o 1 metr – tak się składa, że niedawne prognozy pokazują wzrost o 2 metry jeszcze w tym stuleciu – pod wodą znalazłaby się Islandia i Bangladesz. Bank Światowy ma bardzo dobrze opracowaną mapę, która to obrazuje. Wzrost poziomu morza o 1 metr zatopiłby większą część delty Mekongu, która produkuje połowę wietnamskiego ryżu – kraj jest drugim co do wielkości światowym eksporterem tej zbożowej rośliny. Zaledwie metrowy wzrost poziomu morza dotknie kolejnych dziewiętnaście azjatyckich delt, gdzie uprawia się ryż. Ciekawe jest to, Michio, że wyobrażenie sobie sytuacji, w której topnienie lodu na pewnej dużej wyspie na odległym północnym Atlantyku może zmniejszyć zbiory ryżu w Azji, gdzie żyje połowa ludności świata, nie przychodzi w sposób oczywisty, intuicyjny. Kiedy o tym pomyślisz, staje się to bardzo klarowne, ale większość ludzi nie ma czasu, aby zastanawiać się nad wszystkimi powiązaniami oraz ich konsekwencjami. Drugą formą topnienia lodu są oczywiście górskie lodowce. Ma to również dramatyczne znaczenie w Azji, ponieważ to właśnie topnienie lodowców w części Himalajów znanej jako płaskowyż tybetański podtrzymuje bieg wielkich azjatyckich rzek podczas pory suchej. Proces obejmuje m.in. Indus, Ganges, Mekong, Jangcy, Żółtą Rzekę. Tak więc topnienie lodu w porze suchej nie tylko podtrzymuje przepływ tych rzek, ale także systemy nawadniające od tych rzek zależne. Mamy tu do czynienia z potencjalnie ogromnym zaburzeniem produkcji ryżu i pszenicy w krajach takich jak Indie i Chiny. Jednym z przykładów, po który sięgam w odniesieniu do Chin jest to, że skoro z tego i innych powodów Chiny wkroczą na światowy rynek po duże ilości zboża – co prawdopodobnie zamierzają zrobić – to z pewnością zwrócą się do Stanów Zjednoczonych, bo jesteśmy bezdyskusyjnie największym eksporterem zboża. Z punktu widzenia amerykańskiego konsumenta jest to scenariusz z koszmaru rodem, ponieważ oznacza, że amerykańscy konsumenci konkurować będą z 1,4 mld chińskich konsumentów o swoje plony, co przyczyni się do wzrostu cen żywności. Obierając perspektywę historyczną, w obliczu podobnej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się w połowie lat siedemdziesiątych, ograniczyliśmy eksport, a właściwie wstrzymaliśmy eksport soi do Japonii, ponieważ nastąpił gwałtowny wzrost jej ceny. Problem, z jakim konfrontujemy się dzisiaj sprowadza się do tego, że Chiny są naszym bankierem i dlatego będzie nam bardzo trudno powiedzieć Chińczykom “Wiecie co? Dajcie nam spokój…” lub “Mamy zamiar ograniczyć ilość ziarna, którą możecie od nas zaimportować.” Każdego miesiąca, kiedy to Departament Skarbu organizuje aukcje obligacji na pokrycie naszego deficytu budżetowego, Chiny są jednym z największych nabywców. Posiadają teraz amerykańskie obligacje skarbowe i papiery wartościowe na łączną kwotę 900 miliardów dolarów. Czy nam się to podoba czy nie, w ciągu najbliższych kliku lat ty, ja i 310 milionów Amerykanów zmuszonych będzie dzielić się naszymi zbiorami z obywatelami Chin.

Rozmawialiśmy o fundamentalnych problemach strukturalnych, które mogłyby wywołać koszmar społecznego upadku. Teraz porozmawiajmy o jego konsekwencjach. Przede wszystkim o środowiskowych uchodźcach. Jesteśmy przyzwyczajeni do obrazów uchodźców opuszczających strefy wojen i głodu. Teraz mówimy o uchodźcach środowiskowych. Czy mógłbyś rozwinąć ten wątek?

Uchodźcy środowiskowi to osoby wysiedlone przez szereg ekologicznych trendów. Jednym z nich są po prostu powiększające się pustynie. Wspomniałem o 23.000 wiosek w północno-zachodnich Chinach, które zostały całkowicie lub częściowo opuszczone, ponieważ ziemię uprawną rolników pochłanianą wydmy. Inną kwestią jest utrata zaopatrzenia w wodę – gdy warstwy wodonośne zostają na pewnych obszarach wyeksploatowane, ludzie zmuszeni są zmienić miejsce pobytu – udają się tam, gdzie mogą znaleźć wodę. Mamy więc powiększające się pustynie, spadający poziom wód gruntowych i topnienie lodu – wszystkie intensyfikują napływ środowiskowych uchodźców. W przyszłości mogą ich być setki milionów. Zobaczymy ludzi zmuszonych do przemieszczania się po całym globie. Będą przekraczać granice narodowe na skalę, jakiej nawet sobie nie wyobrażaliśmy.

Co się dzieje, kiedy zmiany klimatyczne powodują wzrost poziomu mórz?

Wiele z największych miast świata to w zasadzie metropolie nadmorskie znajdujące się tuż nad poziomem morza: Szanghaj, Nowy Jork, Londyn, Kair, Waszyngton, Miami. Istnieją dziesiątki krajów, które są bardzo blisko poziomu morza. W Stanach Zjednoczonych wzrost poziomu morza nawet o kilkadziesiąt centymetrów przyniósłby powstanie dwóch rynków nieruchomości. Jednym z nich byłby nadbrzeżny rynek nieruchomości, obejmujący część Florydy, wschodniego wybrzeża, południowe New Jersey, Nowy Jork, obszar Cape Cod stanu Massachusetts. Zobaczylibyśmy drastyczny spadek cen nieruchomości na tych właśnie rynkach. Jednocześnie na pozostałym obszarze kraju ceny nieruchomości odnotowałyby wzrost, ponieważ ludzie opuszczający zagrożone zalaniem wybrzeża szukaliby alternatywnego zakwaterowania. I raz jeszcze mamy tu do czynienia z czymś, co normalnie nie zaprząta nam myśli, a może wywrzeć poważny wpływ na rynki nieruchomości w niezbyt odległej przyszłości, gdy stanie się bardziej oczywiste, że poziom morza podnosi się i to w coraz szybszym tempie. Interesujące jest to, że różne organy planistyczne w miejscach takich jak Kalifornia, Nowy Jork, Floryda, południowa Luizjana, Holandia w Europie, Wielka Brytania, które opracowują strategie regionów nadmorskich, faktycznie czynią obecnie pewne założenia w związku z potencjalnym wzrostem poziomu morza i włączają je w planowanie przedsięwzięć mieszkalnych, przemysłowych, systemów transportowych itp. Zatem przed nami leży świat w uścisku obciążeń, z którymi nie musieliśmy się konfrontować od chwili, kiedy sześć tysięcy lat temu po raz pierwszy wyłoniła się cywilizacja.

I przewidujesz czas, kiedy to Manhattan otoczony zostanie wałami przeciwpowodziowymi i innymi mechanicznymi instrumentami, aby ocalić go przed zalaniem?

Musimy rozważyć taką ewentualność, a będzie to bardzo kosztowne. O ile się nie mylę budżet podejmowanych w Holandii wysiłków w celu utrzymania grobli i całej reszty – mają bardzo wyrafinowany, złożony ich system – jest porównywalny z budżetem obrony narodowej. W pewnym sensie jest to budżet obronny, ale stanowi bardzo znaczący wydatek. I podczas gdy Nowy Jork być może będzie w stanie sfinansować budowę części tych wałów, na świecie jest wiele miejsc, które na to najzwyczajniej nie stać. Myślę chociażby o Bangladeszu. Jednym z powodów indyjskiej budowy muru między Indiami i Bangladeszem jest uprzedzenie i zapobieżenie potencjalnemu przemieszczaniu populacji w jednym z tych krajów. A należą one do najbardziej narażonych na rosnący poziom mórz.

Pentagon zlecił kilka lat temu Global Business Network analizę najgorszego scenariusza, kiedy to w celu powstrzymania nieprzebranej masy środowiskowych uchodźców przed przekroczeniem granic użyta zostaje broń nuklearna. Raport wyróżnił granicę między Bangladeszem i sąsiadującymi z nim państwami, gdzie napłynąć mogą setki milionów ludzi, a kraje broniące się przed paraliżem zdecydują się na użycie broni nuklearnej. Drastyczne, prawda?

Tak. Trudno jest nam teraz ocenić, jak zdesperowani ludzie i zdesperowane rządy zachowają się, kiedy napięcia osiągną niewyobrażalny poziom. Nie wiemy, bo nie znaleźliśmy się wcześniej w podobnym położeniu. Nie stawialiśmy czoła środowiskowym tendencjom takim jak ekspansja pustyń, zanikanie wód gruntowych, wzrost poziomu mórz, które wywołałyby napływ uchodźców na skalę jaką tu rozpatrujemy.

W książce mówisz też o państwach upadających. Jeszcze za czasów poprzedniego pokolenia, a był to okres zimnej wojny, tak naprawdę nie poruszaliśmy podobnej kwestii, lecz teraz coraz częściej spotykamy państwa upadłe. Czy sytuacja ulegnie pogorszeniu?

Jak podkreślam w “Świecie na krawędzi” chyba najbardziej podstawowym wskaźnikiem mówiącym nam więcej o przyszłości niż którykolwiek inny jest liczba państw upadających. I jeśli prześledzimy ostatnich pięć czy sześć lat, okaże się, że każdego roku liczba upadających państw wzrasta. Rodzi to niepokojące pytanie – ile upadłych państw prowadzi do upadku cywilizacji globalnej? Odpowiedzi nie znamy. To nieznany nam obszar. Nawet samo pojęcie „państwa upadającego” weszło do codziennego słownictwa zaledwie dziesięć lat temu. Przez większą część mojej kariery zawodowej, począwszy od lat 50-tych, znałem świat, w którym budowaliśmy nowe państwa narodowe. Cały okres dekolonizacji charakteryzował znaczny wzrost liczby państw. Jeszcze niedawno rozpad ZSRR stworzył szereg niezależnych państw. Zatem zrozumienie tego problemu sprawia nam dużą trudność. Gdybyś miał wykonać krok w tył i zastanowić się nad upadkiem cywilizacji globalnej, w pierwszej kolejności szukałbyś klęski poszczególnych państw narodowych. A kiedy zaczynają upadać, nastręczają światu wielu problemów. Haiti stało się ekologicznym wrakiem, silnie uzależnionym od światowego programu żywnościowego Life Line oraz programów pomocy podtrzymujących państwowość. Nawet siły pokojowe ONZ pomagają lokalnej policji w utrzymaniu stabilności i zapewnieniu minimum bezpieczeństwa osobistego. Następnie mamy kraj taki jak Pakistan, który jest najbardziej zaludnionym upadającym państwem. Poza tym jest to upadające państwo z bronią nuklearną, co staje się bardzo niebezpieczne. I dochodzimy do krajów pokroju Somalii. I nie powinienem używać terminu “kraj” – Somalia jest miejscem na mapie, ale nie jest z pewnością krajem w jakimkolwiek znaczącym sensie. Ludzie próbują tam zarobić na życie dzięki piractwu. Stwarzają tym samym poważne problemy dla wielu państw na całym globie, uzależnionych od importu ropy płynącej z Zatoki Perskiej przez Ocean Indyjski lub Kanał Sueski. Wiele światowego ruchu frachtowego przecina rejon działania somalijskich piratów. Zadziwiające jest to, że znajdują się tam jednostki marynarki siedemnastu krajów, próbujące uporać się z problemem. Ale sytuacja ulega gwałtownemu pogorszeniu. Rok temu czytałem artykuł w “The Economist”, który zawierał finansowe podsumowanie roku 2009 – zarobki piratów przypominały korporacyjny raport z wyszczególnieniem liczby uprowadzonych statków, zysków przypadających na jednostkę, całkowitego dochodu itp. Nie potrafimy skutecznie zaradzić temu problemowi, starania nie przynoszą oczekiwanego rezultatu.

Upadają gospodarki, czyż nie?

Bez wątpienia. W przypadku Somalii i Haiti mamy mnóstwo głodujących ludzi, żywnościowe minimum wielu krajom zapewnia program ONZ, ponieważ nie są w stanie wyżywić się same. Obecnie około 35 krajów otrzymuje pomoc żywnościową z ONZ. Połowa z tych krajów korzysta z permanentnej, żywnościowej linii ratunkowej.

Sądzę, że świat tak naprawdę nie zwracał uwagi na te upadłe państwa, dopóki nie stały się one siedliskiem piractwa i terroryzmu, prawda

Piractwa, terroryzmu i handlu narkotykami. Przykładowo Afganistan całkowicie dominuje na światowym rynku heroiny. Jak wspomniałem, liczba państw upadających jest wskaźnikiem kluczowym. Istnieją trzy wskaźniki, które śledzę, aby zrozumieć, jak wyglądać będzie nasza przyszłość. Pierwszy z nich to ceny zbóż. Jest to wskaźnik ekonomiczny. Kiedy ceny zbóż idą w górę, na świecie robi się niespokojnie. Drugim wskaźnikiem jest liczba głodujących na świecie. Liczba ta spadała w ostatnich dekadach ubiegłego wieku, ale potem na przełomie XX i XXI wieku wzrosła. Obecnie wynosi około miliarda. I wygląda na to, że nadal będzie rosnąć. I trzeci wskaźnik o charakterze politycznym to liczba upadających państw. Myślę, że wskaźniki te mówią nam, w jakim kierunku zmierza świat. (…)”

Źródło: ExIgnorant

Michio Kaku rozmawia z Lesterem Brownem w audycji „Exploration”.

KONIEC ŚWIATA – „SOS ZIEMIA” [VIDEO]

Nie, nie jest to tekst z serii: kolejny koniec świata. Ale ów koniec nastąpi na pewno, jeśli ludzkość się nie opamięta i ten 1% najbogatszych nadal będzie bez ograniczeń eksploatował zasoby Ziemi.

Zobaczcie, co człowiek zrobił z naszą planetą w ciągu ostatnich 200 lat. Poniższy film jest w pełnej wersji z lektorem, trwa 114 minut. Niecierpliwi mogą zacząć oglądanie od 50-tej minuty, chociaż polecam od początku.

Pamiętam pewną rozmowę przeprowadzoną z „nieuświadomioną” osobą. Jej konkluzja brzmiała tak: „Jarek, ja wiem, że ludzkość dąży do samozagłady, ale co mnie to, mam ważniejsze sprawy na głowie”.

Czyli większość o tym doskonale wie, tylko jak im powiesz: „naukowcy są pewni, że za jakiś czas życie na Ziemi wyginie” – to pomyślą sobie: „uff, dobrze, że mnie wtedy już nie będzie na Ziemi”. A tymczasem guzik prawda – to może stać się za dekadę, dwie, jeszcze za naszego życia:


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Aktualnie przeżywam trudności finansowe, mimo pracy na etacie. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe. Twój wkład pozwoli mi regularnie dostarczać wysokiej jakości treści.

P.S. Uruchomiłem możliwość wsparcia moich publikacji przez Bitcoin (punkt nr 4, poniżej):

1️⃣ Przelew na konto o numerze: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

5️⃣ Przez Revolut:
Nr konta: 39291000060000000004742686
IBAN: LT603250012867538063
BIC: REVOLT21