Trud miłości i trud życia na Ziemi: dlaczego tak się dzieje?

sens-zyciaOdnośnie tego powyższego obrazka.. Moje „kiedyś” dopiero skromnie się zaczęło. W moim wieku (31 lat) owo „kiedyś” w zdecydowanej większości przypadków staje się „wczoraj„. Znam te złamane życiorysy, ludzi o złamanych sercach. Gdy mi się zwierzają, mówią w zasadzie jedno i to samo, choć historii słyszałem multum i każdy z nich uważa że jego historia jest inna. A umiem słuchać i jestem dyskretny. Owo „kiedyś” zostaje zamordowane przez kredyty, kariery i nadgodziny, obowiązki, codzienny kierat, partnera i dzieci którzy są coraz bardziej obcy, szarość i burość dnia.

Nie ma już tego jeszcze studenckiego święta życia. I nie, nie ma to nic wspólnego z dorosłością i odpowiedzialnością – one nie muszą tak wyglądać. Sami zakładamy sobie kajdany i pęta, na własne życzenie. Bo chcemy tak jak inni, bo też chcemy realizować się w systemie. Bo mamy pragnienia i oczekiwania, których głęboko chore społeczeństwo i skorumpowany moralnie system nie są w stanie spełnić. Moje przesłanie jest takie, że przynajmniej z części tego co proponuje społeczeństwo, warto zrezygnować.

Razu pewnego wydarzyła się dyskusja z jednym ze znanych mi ludzi. Ten człowiek stwierdził, że jestem już diametralnie inny niż kiedyś. Że mógłbym pomyśleć o ustatkowaniu się i te sprawy.. USTATKOWANIU SIĘ. No ludzie no.. Ledwo zacząłem żyć, a oni już mi każą się babrać w tym bagnie ślubów, kredytów, nadgodzin, rozmnażania. Oni mieli czas wyszaleć się za wszystkie czasy w wieku 15 do 25, a czasem i do 30 lat. Niektórym to na kilkanaście wcieleń starczy, haha. Dopiero po tym okresie zdecydowali się na służbę systemowi. I większość, zdecydowana większość tego żałuje i zapłaciła za to ogromną cenę.

Dwaj najpotężniejsi okultyści na Ziemi, Vadim Zeland i Dymitr Wereszczagin wysnuli pewną rewolucyjną tezę. Że człowiek wcale nie musi starzeć się tak ekstremalnie szybko. Obecnie już 30 latek w wielu sferach niedomaga, a wiek 40 lat to już początek wielu chorób. Wg mitologii hebrajskiej (biblia) i wielu innych przekazów najróżniejszych ludów, kiedyś żyliśmy 1000 lat. Potem stało się owo „coś” i ludzkość zapadła na coś na kształt zbiorowej neurozy, psychozy. Nie wiem i prawdopodobnie nie dowiem się co to było. Według niektórych grzechem pierworodnym jest lęk przetrwania w świecie, w którym zasobów nie starcza dla wszystkich. To z lęku przetrwania bierze się praktycznie 100% (lub chociaż 99%) zła na Ziemi. Popatrz głębiej i otwartymi oczyma, to zawsze w tle znajdziesz ów lęk przetrwania jako praprzyczynę, genezę zła.

I teraz: całe ludzkie życie jest podsiane lękiem. Lęk , w tym lęk przetrwania, jest jak wolno działający, ale jednak zabijający wirus. Jest niczym AIDS – można żyć z nim całe dekady, ale kiedyś tam zabije. Im człowiek starszy i starszy, tym lęk przetrwania i inne lęki są większe. Bo stawka coraz większa. wiadomo że gdy człowiek wchodzi w wiek rozrodczy, gdy bierze śluby, płodzi dzieci, zaciąga jeden, drugi, trzeci kredyt – to lęk przetrwania zwiększa się wiele, wiele razy. Jeśli nie świadomie, to chociaż podświadomie. Ale on tam gdzieś jest. I niszczy człowieka od środka. Nawet akademicka medycyna dekady temu przyznała, że stres i złe emocje napędzają setki typowo fizycznych chorób.

Zawsze zastanawiał mnie też fenomen ludzi którzy nawet po 10 i więcej latach kochają siebie tak samo intensywnie, jak na początku. Są to nieliczne jednostki pośród miliardów żywych trupów. Jednostki pośród większości, która po latach nienawidzi siebie nawzajem, i swoją nienawiść do partnera za przegrane życie, podświadomie przenosi na dzieci. Teraz przybliżyłem się do odpowiedzi na to nurtujące mnie pytanie. Miłość wg akademickiej nauki trwa maksimum 5 lat. A tymczasem chyba prawdą jest to, że to te całe kredyty, obowiązki, kariera, kierat i szarość dnia codziennego – zabijają miłość.

Lubię czytać analizy i wpisy Łukasza M. Łukaszewicza na temat roli kobiet i mężczyzn i relacji między nimi. Jest on jednym z niewielu ludzi którzy zdają sobie sprawę z tego, jak ważne jest nowe spojrzenie na te tematy, jak i przedefiniowanie tych pojęć. Wcześniej zostały one wypaczone przez porządek patriarchalny, który jest inaczej porządkiem ojca chrzestnego. Jest to system w którym 100% kobiet i 99% mężczyzn jest więźniami czy też niewolnikami. Opisywałem to szczegółowo w felietonie poniżej:
Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu, i kobiety i mężczyźni. Jak się uwolnić?

Ubolewam trochę że tak niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że genezą obecnej sytuacji na świecie jest nie wyrównanie pierwiastków żeńskich i męskich, i niezgodność między nimi. Z jednej strony, kobiety często są pozbawione swojej wewnętrznej siły i mocy, i podświadomie szukają jej u mężczyzn, wybierając na partnerów agresywnych, typowych samców, a innymi mężczyznami nie interesując się. Z drugiej strony, mężczyźni często są pozbawieni swojej kobiecej wrażliwej strony, i w tym starym porządku świata pełnią rolę katów, diabłów.

Nawet ludzie zainteresowani tematami alternatywnymi nie widzą rdzenia tego globalnego oprogramowania. Nawet nie chodzi mi o jakichś słowian-rodzimowierców którzy jednego bożka zamienili na innego – równie konserwatywnego. Ani nie chodzi mi o zwolenników spiskowej teorii dziejów, którzy są tak zesrani ze strachu, że bardziej się chyba nie da. Chodzi mi o naszych ludzi, wyznających doktryny takie jak telegonia – które są jeszcze gorsze niż reformujący się ciągle katolicyzm.

Cytuję: „Patriarchat oznacza dosłownie „rządy ojców”, ale w patriarchacie bardzo niewielu mężczyznom wolno odgrywać rolę „ojca” poza ograniczoną sferą rodziny. Struktura hierarchicznych instytucji to piramida: jeden mężczyzna na górze kontroluje wielu pod sobą. Mężczyźni rywalizują o pieniądze i o władzę nad innymi; większość, która nie osiąga szczytu hierarchii, zmuszona jest pozostać w stanie niedojrzałości, odgrywając rolę posłusznych bądź zbuntowanych synów. (…) W centrum naszej psychologii leży wojna między synami i ojcami, wiecznie rywalizującymi o wyłącznie posiadanie matki, która, jak wszystkie kobiety w patriarchacie jest ostateczną nagrodą za zwycięstwo.”
~Starhawk, Taniec Spirali, strona 111

Nie traktujcie tego, co napiszę poniżej do końca na serio. Bo ja wiem, że to nie tak 😉 Dziś natrafiłem na wpis Łukasza Łukaszewicza odnośnie relacji, jakie występują w rodzinach. Jest to kolejny genialny wpis o tym, jak traumatyczne i stresogenne są relacje na Ziemi. W poprzednim nieco prześmiewczym felietonie porównałem macice bogobojnych, nieświadomych kobiet do komór gazowych i krematoriów, purytańskie domostwa do obozów koncentracyjnych, rodziców nie znających realnej wiedzy o świecie – do SSmanów, zaś proces wychowawczy w którym zaszczepiane są lęki, kompleksy i traumy – do wyrywania Polakom i Żydom złotych zębów przez niemieckich nazistów.

Za mocne porównanie? Być może. Co dali nam ziemscy rodzice? W zasadzie nic lub bardzo niewiele. Czytanie, pisanie, obsługa sztućców i szereg innych umiejętności. Ale to minimum minimum no i jest to de facto przygotowanie do roli ofiary i jednocześnie drapieżnika. No i przekazali nam swoje jak i globalne lęki, kompleksy i traumy. Ilu ludzi wychodzi poranionych i pokiereszowanych z takiego rodzinnego obozu koncentracyjnego?

Odpowiedź jest jedna i brzmi: 100%. Dlatego czasami myślę że istnienie takiego świata nie ma żadnego sensu. I myślę wtedy ze rozmnażanie jest największą możliwą zbrodnią jaka zna Ziemia – zbrodnią ludobójstwa. Bo to rozmnażanie a więc rodziny powołały do życia takie istoty jak Hitler itp itd. To szarzy, przeciętni Kowalscy powołali do życie nie tylko zbrodniarzy wojennych, ale dziesiątki milionów mniej pospolitych przestępców.

Myślę wtedy że przyszłych pokoleń nie powinno być. Że wszyscy powinniśmy odejść bezpotomnie by nie zasilać systemu i nie skazywać niewinnych istot (dzieci) na życie w świecie który nie zapewnia nawet minimum minimum. W świecie, który za 20 lat może być tak zdewastowany, że luksusem będzie łyk wody i kęs nieskażonej żywności. Dziś o byle miskę ryżu trzeba walczyć nogami i rękami u typowego kapitalisty, takiego Janusza Cebulaka, który choć zarabia miliony, płaci robolom 1500 zł na rękę.

Ale potem mi przechodzi. Przecież dobrze znam zasady i cel takiej a nie innej sytuacji na świecie. Tak, przecież Ziemia to planeta próby, to szkoła życia dla niżej rozwiniętych dusz. No dobrze, to wszyscy czytający wiedzą. Ale załóżmy na chwilę że to nie jest prawdą. Że całe to cierpienie nie ma żadnego, absolutnie żadnego sensu. Ba! Że to całe cierpienie absolutnie niczego nie uczy i nie ma nic na celu. Cierpimy bo tak są ustawione parametry Rdzenia systemu – by ludzie i wszystkie inne istoty cierpiały jak najwięcej. Że komuś na górze na tym zależy. I co wtedy? Tak tylko rozważam różne hipotezy.

A na poważnie, na serio: Wszyscy ludzie których spotykamy w naszym życiu, pojawiają się z jakiegoś konkretnego powodu. Jedni mają sprawić, że my się zmieniamy. Innym z kolei my mamy pomóc zmienić ich życie. Rozróżnij kto po co do Ciebie przyszedł, i nie pomyl się w ocenie. No i ktokolwiek ma być częścią Twego życia, będzie wracał do Ciebie stale bez względu na to jak daleko zawędrował. Ponoć przed wcieleniem się wybraliśmy sobie różne szczegóły i elementy naszej ziemskiej drogi, w tym tych wyrodnych, zlęknionych i styranych życiem rodziców. Ponoć.

Choć ogrom czynników i przesłanek wskazuje że tak właśnie jest, to ja tego do końca nie wiem. Nie byłem tam po drugiej stronie i nie widziałem na własne oczy. Chciałbym uwierzyć w to i owo.. Ale nie mogę uwierzyć bez jasnych i namacalnych dowodów. Cenne jest z doktryn ezoterycznych to, co możesz realnie wcielić w życie, by pomóc sobie i swoim bliskim. Cenne jest też to, co ma oczywiste potwierdzenie w twardych realiach życia. Reszta to czasami bujanie w obłokach. Postawa niewiernego Tomasza czy też racjonalisty-sceptyka bardzo się przydaje w badaniu tego wciąż bardzo słabo poznanego, alternatywnego świata. Wątp we wszystko, nie wierz niczemu ani nikomu, ale nie odrzucaj na ślepo, bo to z kolei drugi, przeciwny biegun fanatyzmu. Postaraj się sprawdzić i weryfikować.

W poniższych felietonach próbowałem dokonać syntezy obecnej sytuacji na Ziemi i dociec jej praprzyczyny, genezy. Zdaję sobie sprawę że to tylko wierzchołek góry lodowej:
Czemu jest tyle zła i cierpienia na świecie?! [SZOK] Próba syntezy
Przyczyna opłakanej sytuacji na Ziemi. Jak się uwolnić?
Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu, i kobiety i mężczyźni. Jak się uwolnić?
Najważniejsze pytanie świata. Masz odwagę je sobie zadać? Odpowiedz uczciwie..
Do kobiet i mężczyzn nowej ery. Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu
Religie i ideologie są stabilizatorami systemu, uwolnij się od nich!

Autor: Jarek Kefir

Witam!:) Moja strona funkcjonuje dzięki darowiznom. Ten system zapewnia niezależność od różnych opcji politycznych i wszelkich „reklamodawców.” Nie jestem zrzeszony z żadną partią, ideologią ani organizacją. O funkcjonowanie bloga i poszerzanie wiedzy dbam sam. Możesz wesprzeć moją, ale także i Twoją stronę, i tym samym czynnie uczestniczyć w jej rozwoju i w rozpowszechnianiu cennych informacji. Z pewnością da to dobre owoce. Dołącz więc do grona twórców!
–Poniżej opisałem, jak to zrobić, link:
https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

 

O TYM CO UKRYWA PRZED TOBĄ SPOŁECZEŃSTWO. ODWAŻ SIĘ WYJŚĆ POZA SYSTEM!

Uwolnisz się od systemu jeśli.. „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”

Są dwie rzeczywistości: ta realna i wirtualna. Umówmy się na razie, że to ile jest owych rzeczywistości realnych, zostawimy w spokoju. A jest ich bardzo wiele. Powszechne jest narzekanie na internet, na fora, na facebooka. Że to dno i dwa metry mułu. Ale przecież to Wy sami tworzycie Wasz własny wirtualny wszechświat w przestrzeni internetowej. To Wy dodajecie takich a nie innych znajomych, dołączacie do takich a nie innych grup, wydarzeń. To Wy wybieracie takie a nie inne fora, platformy, portale.

A potem narzekacie, narzekacie i jeszcze raz narzekacie. Jesteście tam kreatorami, architektami – a co tworzycie? Przecież w internecie siła i moc kreacji jest o wiele większa niż w realu. Tam możesz wiele, bardzo wiele, tam urzeczywistnienie zależy niemal w 100% od Waszej WOLNEJ WOLI i zachodzi szybciej niż w realu. Masz tam ludzi o wszystkich możliwych poglądach. Masz tam muzykę wszystkich gatunków i wiedzę całej planety – wszystkich epok, narodów, kultur. A co wybierasz?

dulszczyzna

Często mówi się, że internet to dno, że liczy się tylko real. Zgoda – przestrzeń realna jest ważniejsza. Jednak jest pewne „ale„. Uważam, że nie znasz do końca życia i poziomu ludzkiej ignorancji, jeśli choć raz w życiu nie administrowałeś forum, grupy, fan page, bloga, strony.. Czegokolwiek, gdzie jest większy ruch. Internet ma to do siebie, że bardzo chętnie przyjmuje i bezlitośnie brutalnie demaskuje to, co dulszczyzna społeczna za wszelką cenę chciałaby ukryć. Ukryć na zawsze przed światem, wszak po to są cztery ściany, by w nich brudy prać, prawda? Największe tragedie świata dzieją się lub mają swoją genezę nie w apokaliptycznych miejscach rodem z horrorów, ale w sielskich, purytańskich domostwach, otoczonych całunem rodzinnej tajemnicy i białych firanek.

To, czego nie powiesz na rodzinnym spotkaniu, podczas wizyty teściów, ciotek… To, czego nie powiesz żonie, czy mężowi.. Powiesz i napiszesz anonimowo w internecie. Wyrzucisz, wykrzyczysz całe zło, niespełnienie, rozgoryczenie, frustrację.. Wyrzucisz to w internecie, i tylko w internecie, ponieważ przed rodziną, znajomymi, współpracownikami MUSISZ UDAWAĆ. Musisz dbać o tak zwany STATUS SPOŁECZNY, musisz pielęgnować siebie jako osobę społecznego sukcesu.

dulszczyzna

Za to gdy jesteś w internecie, możesz wreszcie to wypowiedzieć. Napisać pod anonimowym nickiem, że życie Ci się jednak nie układa. Że zamiast szaleństw młodości i spełnienia, teraz tyrasz na dwa etaty i nie masz czasu na nic. Że żona utyła 40 kilogramów i od dwóch lat odmawia seksu. Że mąż stał się draniem, pijakiem, i nie szanuje Ciebie w ogóle. Możesz to powiedzieć na przykład.. Jarkowi Kefirowi, autorowi tego artykułu. Jako introwertyk posiadam umiejętność, której nie ma 90% wiecznie paplającej o niczym ludzkości – UMIEJĘTNOŚĆ SŁUCHANIA.

Powiem tyle.. Ile ja się nasłuchałem różnych opowieści o przegranym żywocie, to głowa mała. Powiem jeszcze więcej – NIE WIERZĘ JUŻ W NIC, absolutnie w nic. Jeśli na facebooku czy podczas rozmowy w swojej pracy widzę jak ktoś głośno artykułuje np szczęście rodzinne.. to po prostu w to nie wierzę Zawsze szukam jakiegoś drugiego dna pomiędzy tym galimatiasem słit-foci z wakacji w jakże bezpiecznym Egipcie czy z rodzinnych spotkań.

dulszczyzna

Tak więc dodam jeszcze, że nie zna prawdziwego życia ten, kto nie umie słuchać ludzi. Nie zna życia ten, kto nie wysłuchał choć pięciu opowieści o straconej życiowej szansie. Nie zna prawdziwego życia ten, kto nie wysłuchał a potem nie przespał się z kobietą, która tylko jemu powiedziała prawdę o swoim małżeństwie. Bo mężowi, rodzinie, znajomym – BOI SIĘ. Bo nie widzi wyjścia, nadziei. Nie zna życia ten, kto nie dowiedział się w zaufaniu od kobiety, z iloma mężczyznami spała, choć swojemu partnerowi o tym za żadne skarby by nie powiedziała.

Jeśli nie jesteś człowiekiem, któremu można w zaufaniu mówić takie rzeczy – to coś z Tobą cholernie nie tak. Zmień się, bo warto. Dostrzeżesz wtedy świat, którego w ogóle nie widać na pierwszy rzut oka. Jest to świat ukrywany tak bardzo, że wręcz staje się on wszechświatem równoległym. Piszę to oczywiście z perspektywy mężczyzny w wieku 32 lat, ale w drugą kobiecą stronę te zasady także działają. Bo wszyscy jesteśmy z tej samej gliny.

Takie wydarzenia i doświadczenia dały mi potężnego życiowego kopa. Nauczyły mnie one tysiąc razy więcej, niż wydumane książki Osho, Tolle, Mooji i innych myślicieli. Którzy przedstawili teorię, która jest zupełnie nie do wcielenia w życie. To kuriozalne, że bardziej oświeci Cię romans, niż książka tego, kto miał w zamiarze pomagać takim jak my. A nie pomaga, tylko dodatkowo zafałszowuje rzeczywistość. Efekt tego był taki, że odrzuciłem wszystkie prawdy, półprawdy i gównoprawdy funkcjonujące w społecznym obiegu.

Dulskie podejście do życia budziło we mnie niedawno śmiech politowania. A teraz gdy zrozumiałem to głębiej – mam ogromne współczucie do ludzi tak myślących. Którzy często ostracyzmem i przemocą próbują „nawrócić” nieprawomyślnych na swoją dulską drogę. Ile gorzkich i nieraz tragicznych rozczarowań ich czeka w życiu. W świecie, gdy w jednej chwili to, na co taki człowiek pracował latami, może mu zostać w sekundę zabrane. W świecie, gdy wszystkie znane powszechnie schematy i recepty na życie nie działają. To nie działa, bo działać nie może, skoro jest niekompatybilne z naszą naturą.

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu, najważniejsze jest to, co ukryte. Odważ się poszukać.

 

Autor: Jarek Kefir

Podobał Ci się ten artykuł? 🙂 Moim celem jest zwiększanie poziomu świadomości u Ciebie i u innych Czytelników. Im większa świadomość, tym szybciej nastąpią krajowe jak i globalne przemiany, bo prawdziwa rewolucja to ta wychodząca od zwykłych ludzi. Dzięki dobrowolnym darowiznom mogę zachować niezależność i pisać o tym, co ukrywane i zakazane przez władze.

Niezależne media nie mają milionowych dochodów z prenumerat. W  dobie dominacji globalnych gigantów manipulacji musimy radzić sobie sami. Koszt utrzymania mojej strony na serwerze WordPress to równo 199 dolarów rocznie, do tego dochodzą też inne koszta. Moja działalność zależy m.in. od Twojego wsparcia. Polepszenie naszej mentalności i ewolucja ludzkości jest też w Twoich rękach. Link z informacją jak wesprzeć moje publikacje i demaskacje, tutaj: https://atomic-temporary-22196433.wpcomstaging.com/wsparcie/

  

Jeszcze nigdy związki nie były tak problematyczne jak teraz

Jeszcze nigdy związki nie były tak problematyczne jak teraz

związkiNa pewno zastanawialiście się, czemu na świecie dzieje się tak źle, czemu wszystko jest nie tak jak trzeba. Przyczyną zła na świecie jest tzw „męski eon„, męska era, czyli dominacja pierwiastka męskiego na Ziemi. Pierwiastek męski jest z natury słabszy i nigdy nie powinien mieć roli przewodniej. Gdy rządzi pierwiastek męski, to wszystko jest dosłownie wywrócone do góry nogami. Wszystkie wartości są odwrócone.

Wszystkie doktryny będące doktrynami fundamentu naszej cywilizacji, zostały naznaczone przez dominantę pierwiastka męskiego jak i umniejszenie pierwiastka żeńskiego. Należą do nich: monogamia, purytanizm, patriarchat, rywalizacja, konkurencja, hierarchia, polityka, i szereg innych. Szczególną rolę w męskim eonie pełni dualizm wszystkiego co istnieje.

Przy czym jest to dualizm bardzo zaburzony, schizofreniczny. Wszystkie normy społeczne jak i funkcjonowanie całego społeczeństwa oparte jest na pokrętnej, schizofrenicznej logice. Poczytaj książki o psychiatrii, zrozum logikę paranoi i schizofrenii – to wtedy zrozumiesz, jak działa społeczeństwo. Poprzeczka moralna i każda inna jest ustawiona tak absurdalnie wysoko, że niemożliwe jest jej osiągnięcie, przeskoczenie. My tylko udajemy przed sobą, że skaczemy. A gdy nikt nie patrzy lub gdy mamy jakieś wytłumaczenie, to na potęgę łamiemy normy, które tak dumnie wyznajemy.

Cytuję: „Bóg Marduk (EGO, które oddziela się od uniwersalnego BYTU) zabija Królową Matkę Tiamat (morze instynktów, kobiecość, kontakt z naturą), dzieląc jej ciało na dwoje, od stóp do głowy (źròdło nowej formy duchowości – nie immanentnej, ale transcendentalnej: innymi słowy nie zakotwiczonej w ziemi, ale wymierzonej w niebo). Z obu części rozpłatanej na dwoje Tiamat powstają niebo i ziemia (źródło dualizmu i schizofrenii lub nienaturalnej dychotomii, w której przeżywamy istnienie).

Męska Era rozpoczyna ewolucję ludzkiej świadomości w kierunku tworzenia samoświadomego i samowystarczalnego Ego (nie potrzebuję Boga, czyli Matki Natury), które wypływa z fałszywej, instynktownej matrycy (nawet Adam i Ewa, zrywając owoc zakazany, obchodzą się bez Boga). Te historie ujawniają proces wdrożony cztery miliony lat temu: proces odejścia od naszych naturalnych matryc, polaryzację archetypów płci, irytującą dwoistość naszego sposobu myślenia, nadmierne wywyższanie męskości.”

Cała sieć powiązań społecznych jest upstrzona mechanizmami w których te rygorystyczne i okrutne ze swojej natury normy społeczne nie obowiązują. Oto niektóre z nich: „pijany byłem więc się nie liczy„, „to w emocjach było„, „gniewałem się więc się nie liczy„, „byliśmy pokłóceni więc się nie liczy„, „to były wakacje, daleko od domu więc się nie liczy„.

Sekret polega na tym, że gdyby nie te backdoory w systemie, te wyjścia awaryjne – to ludzie by po prostu wariowali. I tak wariują na potęgę. U każdego bez wyjątku można znaleźć objawy najróżniejszych zaburzeń psychicznych. Tradycyjna psychiatria i psychologia bardzo liberalnie do tego podchodzi, i interweniuje w zasadzie tylko w ostateczności. Schizofrenia (rozszczepienie) to stan permanentny w męskiej erze. Wszyscy tworzymy głęboko chore społeczeństwo, nasz wspólny dom wariatów nazywany „życiem realnym„.

Społeczna schizofrenia godzi wiele absolutnie wykluczających się doktryn. Np katolicki purytanizm z zaliczaniem co weekend wyzwolonych panienek. Typowy samiec konserwatysta będzie oficjalnie i na pokaz gardził seksualizacją jak i wyzwolonymi kobietami, a po cichu będzie takie wręcz ubóstwiał. Tak samo godzony jest feminizm z skrajnym islamem. To feministki są grupą społeczną najchętniej witającą agresywnych, patriarchalnych aż do cna islamistów. Mam na ten temat swoją teorię psychologiczną, ale oszczędzę jej Wam. 

Obecnie według niektórych interpretacji, mamy żyć w erze przełomu. Męska era uosabiana przez jahwe miała dobiec końcowi, i ma zacząć się era żeńska symbolizowana przez Tiamat. To ma być ten dziejowy przełom, choć bardzo niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Sam widzę albo tych walczących z NWO (a kto Wam powiedział że nowy porządek będzie zły? Tak dobrze Wam w tym, co jest?) albo natchnionych new age’owców, cytujących rozmaite bzdury.

Przykład tych bzdur – znowu Osho, i jego pragnienie by kobiety były do bólu kobiece, a mężczyźni byli do bólu męscy. No tak było do tej pory, to jest właśnie stary porządek świata – męski eon. Kobiety do bólu kobiece, bez zintegrowanego Animusa (pierwiastka męskiego w psychice) to typowe „pierwotne Ewy„. A więc pozbawione siły, woli, niezdecydowane, humorzaste, fochające się, pasożytujące destrukcyjnie na męskiej sile, bo same jej nie mają. Mężczyźni do bólu męscy? Mnóstwo ich w więzieniach, poprawczakach, na stadionach, na marszu niepodległości czy w kościołach. Czy do takiego „ideału” dąży new age z jego doktryną telegoni, bliższą raczej siepaczom z państwa islamskiego niż duchowości? Chyba tak.

Integracja pierwiastka męskiego u kobiety i pierwiastka żeńskiego u mężczyzny to właśnie zagadka świętego Graala. Zostało to symbolicznie pokazane w powieści Dona Browna, odsyłam do niej, choć jest to tylko opis metaforyczny i archetypowy. Jak każda książka czy film.

Cytuję: „Religia pozbawiła naturę kobiecości czyniąc świat nieczystym, niższym niż nadprzyrodzony świat gdzieś tam, w przestworzach. W konsekwencji ciało stało się grzeszne, a seks zepsuty … Z kolei nauka, choć starała się oddzielić od religii i się jej sprzeciwiać, nie była w stanie uwolnić się od sztywnych postaw wobec przyrody uważanej za niebezpieczną, bezsensowną i od nas oddzieloną, czyli skazaną na wykorzystanie. W konsekwencji ciało stało się obiektem eksperymentòw, a nauka postawiła się na miejscu Boga, szukają odpowiedzi na wszystkie pytania i rozwiązań – także w kwestii śmierci. Tak więc i religia, i nauka są uważane za wyższe od natury, co sprawia, że Stworzenie czuje się niższe wobec natury, podczas gdy to, co znajduje się pośrodku – prawda – zostało utracone.”

Dalej: to dlatego związki teraz są tak problemowe. Stary system (monogamia, purytanizm, patriarchat) jest niewydolny, skorumpowany i ulega coraz większej destabilizacji. Obecnie w szokujący sposób widać nieaktualność i skorumpowanie tego systemu. To, co dawniej prano w zaciszu sielskich, konserwatywnych domostw, teraz jest wystawione na widok publiczny. Możesz przeczytać o tym wszędzie, choćby w internecie. Powstają o tym książki, prace naukowe, artykuły, opracowania, miliony ludzi pisze anonimowe komentarze będące świadectwem piekła, jakie zgotował im ten system.

Jednak wciąż ludzie próbują i próbują wsiąkać w ten system. Pamiętam wypowiedzi moich koleżków, znajomych, koleżanek. Och! Jacy oni byli oświeceni, zaczytani w psychologii, kumaci! Jak bardzo chwalili i sadzili się że znają życie! A jednak popełniają te same błędy co ich rodzice. Dokładnie te same, jota w jotę. Wsiąkają w dokładnie ten sam system.

Wokół mnie trwa festiwal wieczorów panieńskich i kawalerskich, ślubów, galimatias porodów, czy szaleństwo parapetówek na które nie zaproszono najważniejszego gościa – przedstawiciela banku.. Ach ten cynizm. Widzę jak moje pokolenie tatusieje, kapcieje, dziadzieje. Dawne szalone krejzolki czy dawni ekscentryczni kumple teraz nie mają czasu i siły dosłownie na nic, żaden żart ich nie śmieszy, a wszystko oburza i wywołuje ból dupy.

Zero humoru, dystansu, luzu, tej wspaniałej dziecięcej radości, tego szaleństwa i hardcoru. Kiedyś można było z nimi pogadać o kontrowersjach i tabu, poszaleć, opowiedzieć jakiś chamski kawał. Dziś nic ich nie śmieszy, nie raduje, tylko ten grymas bólu i cierpienia na twarzy, wieczne rozdrażnienie i święte oburzenie. Oni mówią że teraz żyją na serio, i w pewnym sensie mają rację. Ja mówię że oni umarli za życia, i w pewnym sensie też mam rację.

Jednym z ciekawych zjawisk jest zwracanie uwagi ludzi na.. totalne pierdoły. Rozumiem gdy potrzeba fundamentalnej, ważnej zmiany. O zmienianiu partnera jeszcze pomówimy. Ale miliony milionów par zna spektakularne kłótnie wybuchające o tak ważne zagadnienia, jak sposób odkładania mleka do lodówki. Czaicie to? Komuś nie pasuje sposób w jaki partner odkłada żarcie do lodówki i robi z tego sprawę wagi globalnej, wręcz galaktycznej.

Moja stara znajoma, zaczytana w kolejnych i kolejnych teoriach psychologicznych mówiła kiedyś, że nie znam życia. Podczas spotkań jak i na fejsie prawiła coraz to bardziej wyszukane komunały. Jednak nie wychodziła ona poza standardową, mainstreamową psychologię – czyli kolejną doktrynę, która nie daje odpowiedzi. Do dziś pamiętam jej zdanie powiedziane na serio, że największym zabójcą małżeńskiej miłości są.. skarpetki zostawione na podłodze.

Wtedy się z tego śmiałem, ale dziś jestem zdziwiony. Jak komuś niby oczytanemu w psychologii mogą przeszkadzać takie bzdury, by o nie robić wielogodzinne a czasami wielodniowe fochy? Przede wszystkim: OBNIŻ WAŻNOŚĆ, wyluzuj i to nie tylko w sferze związków, ale w całym życiu. Przełącz się na tryb „bardziej wyjebane, wyjebane, hej!”. Jeśli czegoś chcesz – chciej, ale nie rób z tego sprawy wagi globalnej. Od razu przygotuj sobie alternatywę, zawczasu pogódź się z ewentualną porażką. Przemyśl co i jak będziesz robił gdy to nie wyjdzie.

Jeśli pogodzisz się z porażką i przemyślisz ewentualne alternatywy i drogi wyjścia, to paradoksalnie nastroisz podświadomość na większe prawdopodobieństwo zdobycia tego co chcesz. Od razu pół tony ciężaru mniej na duszy, i nie powodujesz polaryzacji i zaginania przestrzeni, siły równoważące są więc po Twojej stronie. Tylko ważne by zrobić to jeden jedyny raz i potem nie generować myśli na linii porażki.

Jeśli czegoś nie dostaniesz, nie osiągniesz, to naprawdę świat się nie zawali, żadnej apokalipsy nie będzie. Niewzruszone Słońce tak samo wstanie rano na wschodzie i zajdzie na zachodzie, tak jak to robi od eonów. Świat będzie trwał nadal, w swojej beznamiętności i olewczości na odwieczne człowiecze rozterki, dylematy, pytania, cierpienia. To my jesteśmy od dzieciństwa tresowani, że jak nie zdobędziemy tej pracy, wykształcenia, dziewczyny – to stanie się coś absolutnie strasznego, sklepienie niebieskie wręcz jebnie nam na głowę. Nie, tak wcale nie jest.

Cytuję: „Trzeba zachowywać równowagę zamiaru. To znaczy chcieć – nie pragnąc, troszczyć się – nie niepokojąc, dążyć – nie wciągając się, działać – nie nalegając. Równowagę naruszają potencjały ważności. Jak wiesz, im ważniejszy cel, tym trudniej przychodzi jego osiągnięcie. Sformułowanie „jeżeli bardzo chcesz, z pewnością dopniesz swego” będzie działać akurat zupełnie na odwrót w przypadku, jeśli pragnie się wręcz panicznie i przedsiębierze gorączkowe próby uzyskania upragnionego. Panika powstaje tu przez to, że nie ma twardej wiary w to, że pragnienie się spełni. Porównaj dwie postawy. Pierwsza: „Bardzo chcę osiągnąć to, czego pragnę.

Jest to dla mnie kwestia życia i śmierci. Ja za wszelką cenę powinienem to otrzymać. Dołożę wszelkich starań”. Druga: „No zgoda, zdecydowałem, że otrzymam to, czego pragnę. Przecież chcę tego. A więc w czym rzecz? Będę to miał i kropka”. Nietrudno zrozumieć, która postawa okaże się zwycięska. Pragnienie jeszcze tym różni się od zamiaru, że nie wyklucza możliwości niespełnienia się. Jeżeli pragniemy czegoś i trudno to otrzymać, wtedy pragniemy jeszcze bardziej. Pragnienie zawsze stwarza nadmierny potencjał. Samo pragnienie jest już z definicji potencjałem.To sytuacja, kiedy gdzieś czegoś brakuje, lecz jest energia myśli skierowana na przyciągnięcie tam tego czegoś. Zamiar nie wierzy i nie pragnie, a po prostu działa.

Czysty zamiar nigdy nie stwarza nadmiernego potencjału. Zamiar przypuszcza, że o wszystkim już zdecydowano: po prostu zdecydowałem, że tak będzie, jest to już prawie fakt dokonany.To spokojne uświadomienie sobie tego, że tak będzie.Na przykład mam zamiar pójść do kiosku i kupić gazetę.Nie ma tu już żadnego pragnienia, ono istniało tylko do chwili, kiedy zdecydowałem to zrobić. Prawdopodobieństwo niespełnienia pragnienia jest nadzwyczaj małe, a w razie niepowodzenia też nie będzie nieszczęścia.Dlatego zamiar jest tutaj całkowicie oczyszczony z pragnienia, czyli również z nadmiernego potencjału.

Energia myśli pragnienia jest skierowana na cel, a energia zamiaru – na proces jego osiągnięcia. Kiedy człowiek chce czegoś,wywołuje zakłócenie w energetycznym obrazie otaczającego świata, co pociąga za sobą konsekwencje w postaci działania sił równoważących.A kiedy zwyczajnie drepcze do kiosku po gazetę, żadnej niejednorodności już nie ma. Na obraz linii życia pragnienie działa następująco: chcę to otrzymać, lecz boję się, że nie otrzymam, dlatego myślę o niepowodzeniu (przecież jest to dla mnie ważne!) i emituję energię na częstotliwości linii niepowodzenia.

Zamiar działa zupełnie na odwrót: wiem, że otrzymam to, czego żądam, dla mnie ta kwestia jest już przesądzona, dlatego emituję energię na częstotliwości linii, na których już mam to, czego chcę. Zatem w osiągnięciu celu przeszkadzają dwa nadmierne potencjały: pragnienie i wiara.Dokładniej – namiętne pragnienie dopięcia celu za wszelką cenę i walka z wątpliwościami co do możliwości jego osiągnięcia. Im bardziej upragniony cel, tym większą wagę osiąga wątpliwość co do pomyślnego wyniku.Z kolei wątpliwość jeszcze bardziej podnosi wartość przedmiotu pragnienia. Wiemy już, że pragnienie nie pomaga, a tylko przeszkadza. Tajemnica spełnienia się pragnienia polega na tym, że z pragnienia trzeba zrezygnować.”
~Vadim Zeland

Ważny jest temat zmieniania partnera. Funkcjonuje taki żart, że mężczyzna ma nadzieję, że kobieta po ślubie się nie zmieni, zaś kobieta ma nadzieję, że mężczyzna po ślubie się jednak zmieni. Ale w życiu jak to w życiu – ona się zmienia, a on się jednak nie zmienia. Przede wszystkim prawda jest taka, że nikt nie ma Ciebie prawa zmienić na siłę. Jest to absolutnie pierwsze i nadrzędne prawo związków i wszelkich innych relacji. Także Twojej relacji ze światem – nie wolno Ci zmieniać świata na siłę, walczyć z nim, obrażać się na niego. Przypłacisz to różnymi nieszczęściami i potknięciami, wypadkami, utratą zdrowia a nawet życia, gdy siły równoważące Universum wkroczą do akcji.

W związku zmienianie partnera na siłę, szczególnie w takich sprawach wagi globalnej jak sposób odkładania mleka do lodówki, to jeden z najważniejszych powodów rozpadu relacji. Ludzie wciąż nie mają tej świadomości, że zmienianie partnera na siłę ma tylko i wyłącznie jeden rezultat – najpierw destabilizacja a potem rozpad relacji. Nie istnieje żaden inny rezultat takich wymuszonych zmian.

No i kolejny sekret – kobiety mają już taki „program„, że chcą zmieniać swojego partnera w kierunku bezpłciowego pantofla, eunucha bez zainteresowań, pasji, szczypty wariactwa, hardcoru. Jest to relikt trudnych czasów, gdy kobieta musiała zmieniać ówczesnego nieokrzesanego mężczyznę, by ten powstrzymał swoje samcze żądze i opiekował się rodziną. Jaka jest rola mężczyzny gdy do takich prób zmian dochodzi? Znowu, jest tylko i wyłącznie jedno dobre wyjście. Nigdy nie dopuszczać do takich zmian.

Owszem, powinieneś przepracowywać swoje lęki, traumy, kompleksy, złe (nie przystające do rzeczywistości) przekonania, trudne zachowania. To zobowiązanie każdego człowieka. Ale gdy partner mówi byś zrezygnował z hobby, pasji, byś przestał być tak zwariowany i niecodzienny, byś stał się nudnym i umarłym za życia dorosłym – sprzeciwiaj się. Gdy partner chce od Ciebie czegoś, czego mu nie możesz dać – sprzeciwiaj się.

Partner jest od tego by Cię wspierał i pomagał Ci sięgać tych zadziwiających gwiazd. A nie od milczącego siedzenia z browarem przy TV i pierdzenia w fotel. Ani nie od tego by z pianą na buzi syczał i wykrzykiwał Ci, że źle odkładasz to cholerne mleko do lodówki. Jeśli tak się dzieje – zwolnij go / ją, odejdź od niego / niej. I tu jest kolejna ważna sprawa. Są bowiem więzi, których przeciąć się już nie da do końca życia. Śluby, dzieci, kredyty do nich się zaliczają. W naszej trudnej rzeczywistości ekonomicznej i każdej innej te więzi bardzo często stają się potem kajdanami, więzieniem bez ścian, z którego nie ma już ucieczki.

Jeśli czujesz się na siłach by wejść w ten system całym sobą – w porządku, wchodź. Sam żartuję, że znam takich zajebistych ekstrawertyków, co mają ślub, dzieci i kredyty, co pracują na osiem etatów, zarabiają po 30 koła miesięcznie, a ich doba trwa 72 godziny i mają czas na absolutnie wszystko. I wcale nie są przez ten system skrzywdzeni, a wręcz przeciwnie – czują się w nim jak ryby w wodzie. I jeszcze strofują tych, którzy mają pewne obawy. Dobrze, a co mają zrobić ludzie, którzy takiego szczęście nie mają, a jest ich większość?

Otóż jeśli masz jakiekolwiek obawy – nie wchodź w ten system. Przedefiniuj swoje priorytety i poznaj czego naprawdę chcesz od życia, a jakie pragnienia narzuciło Ci społeczeństwo. Prawda jest taka, że wyżej dupy nie podskoczysz, a z pustego to i Salomon nie naleje. Gdzieś czytałem opinię rozbawionej matki, że te 500 zł zasiłku z programu 500+ z ledwością starcza im na pampersy. Matula była uhahana, a ja byłem wtedy zdziwiony.

Bo porównajmy typowe polskie zarobki z wydatkami, jakie niesie ze sobą dziecko. Jako para mieliście z setkę wydatków, a gdy stajecie się rodzicami – to macie ich z tysiąc. No z pustego i Salomon nie naleje, dziecko woła jeść i szereg innych rzeczy, a ja niestety, nie wygeneruję rzeczy materialnej z powietrza siłą myśli. Jeszcze tego nie umiem, hehe. Jeśli więc partner żąda od Ciebie czegoś, czego z obiektywnych przyczyn nie możesz mu dać – odejdź. Nie rób nadziei, nie okłamuj, nie próbuj niczego udowadniać sobie, tylko odejdź. Tak samo gdy widzisz, że partner już nie jest z Tobą szczęśliwy i nic w tej relacji nie osiągniecie.

Obecnie trwa więc okres przejściowy, zmiana systemowa. Ona w pełzający sposób trwa od wielu dekad. Stary system (MPP) rozpadł się, umarł. Zostały po nim bardzo liczne artefakty, relikty obumarłej przeszłości. One wciąż żyją w naszych psychikach, ale żyją niczym filmowe żywe trupy – zombie. A nowego systemu jak na razie brak. Nawet mi trudno byłoby sobie wyobrazić sprawnie działający system pierwiastka żeńskiego. Stary system ery męskiej jako tako trzymał za mordę społeczeństwa i narody. Był wzrost naturalny, wychowywanie dzieci w rodzinach, trwanie i prosperowanie systemu. Teraz to wszystko w wielkich bólach upada.

Jak to wszystko się skończy?

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Jeszcze nigdy związki nie były tak problematyczne jak teraz”

Nigdy nie podążaj za tym co narzuca Ci społeczeństwo!

Nigdy nie podążaj za tym co narzuca Ci społeczeństwo!

globalna świadomośćWbrew pozorom wiele zrozumienia dało mi czytanie portali lifestyle’owych. Czytałem tam wiele o problemach mojego pokolenia, pokolenia w wieku 25 – 35 lat. Sam w tym roku kończę 31 lat, ale żyję tak jakbym do swojego pokolenia się zupełnie nie zaliczał. Żyję w społeczeństwie i ze społeczeństwem, ale obok niego – nie daję mu sobie za wiele narzucać.

Nie wiem co to jest sojowe latte, zresztą nigdy bym czegoś takiego nie tknął. Jeśli piję kawę, to sypaną, siekierę, bez mleka, bez cukru i innych świństw. Gorzką jak cholera. Każda inna kawa wydaje mi się pedalska. Nie słucham coraz bardziej i bardziej niszowych i wyszukanych kapel (a przecież rock i metal to najbardziej popularna muzyka mainstremowa – ot, sprzeczność). Słucham albo ciężkie, apokaliptyczne techno, albo muzykę spokojną, romantyczną i podniosłą typu new age, chillout, space-ambient itp.

Wokół mnie trwa festiwal wieczorów kawalerskich i panieńskich, ślubów, galimatias porodów, czy szaleństwo parapetówek na które nie zaproszono najważniejszego gościa – przedstawiciela banku.. Ach ten cynizm. Widzę jak moje pokolenie tatusieje, kapcieje, dziadzieje. Dawne szalone krejzolki czy dawni ekscentryczni kumple teraz nie mają czasu i siły dosłownie na nic, żaden żart ich nie śmieszy, a wszystko oburza i wywołuje ból dupy.

Zero humoru, dystansu, luzu, tej wspaniałej dziecięcej radości, tego szaleństwa i hardcoru. Kiedyś można było z nimi pogadać o kontrowersjach, poszaleć, opowiedzieć jakiś chamski kawał. Dziś nic ich nie śmieszy, nie raduje, tylko ten grymas bólu na twarzy, wieczne rozdrażnienie i święte oburzenie. Oni mówią że teraz żyją na serio, i w pewnym sensie mają rację. Ja mówię że oni umarli za życia, i w pewnym sensie też mam rację.

zmiana życiaCzytanie różnych artykułów o problemach, bolączkach i rozterkach mojego pokolenia naprawdę wiele mi dało. Dało mi to o wiele więcej niż często wydumane teorie ezoteryczne, które w wielu wypadkach są nie do udowodnienia i nie do wcielenia w życie. To jest najważniejszy kompas który zawsze doprowadzi Cię do celu, gdy zastanawiasz się nad jakąś teorią ezoteryczną i każdą inną – JAKI DAJE ONA EFEKT I CZY DA SIĘ JĄ WCIELIĆ W ŻYCIE? Nic Ci nie da wiedza ezoteryczna, jeśli nie podeprzesz ją wiedzą o życiu realnym. Trzeba połączyć te oba źródła wiedzy.

Bowiem co Ci da czytanie kolejnej i kolejnej wydumanej teorii, jak przyjdzie jakaś kobieta której jedyne hobby to seriale, zakupy i plotki, owinie Cię wokół paluszka? A po ślubie, kredytach i urodzeniu dzieci zagoni Cię do roboty na dwa etaty? Gdzie ani na medytację, ani na książkę ani na seks nie będziesz miał nawet chwili czasu? Potrzebna jest nam wiedza o życiu jak i świadomość, że oficjalnie proponowane rozwiązania społeczne, oficjalne recepty na życie, nie działają. Ale mogą wręcz przynieść ogrom cierpienia, zła i trwale zahamować dalszy rozwój.

życieMoja recepta polega na poznaniu jak działa system, a nie jest to wiedza przyjemna dla psychiki. Powinieneś też rozpoznać które wartości, cele i priorytety są autentycznie Twoje (Twojej duszy), a które są syntetycznym tworem narzuconym przez rodzinę czy społeczeństwo. Nigdy nie podążaj za tym, co zostało Ci narzucone. Gdyż prowadzi to do cierpienia, nieszczęścia, niespełnienia, ciężkich chorób i bardzo często przedwczesnej śmierci. Dusza wykończona codziennym kieratem i zupełnym brakiem samorealizacji szybciej będzie chciała podjąć decyzję o śmierci i kolejnej inkarnacji.

Najważniejsze jest jednak to, że w pewnym momencie powinieneś przełączyć swoją percepcję na „tryb wyjebane„. Powinieneś znać tę wiedzę ale tak, by nie zatruła Ci ona życia i nie zniszczyła Twoich relacji. Od pewnego czasu to powtarzam – trzeba żyć, kochać i doświadczać pomimo wiedzy jaki jest ten świat, pomimo wszystko. Nie ma innej drogi. Można a nawet trzeba zrezygnować z tych propozycji życiowych i doświadczeń, o których wiesz, że na pewno byś ich nie udźwignął. Jest to wyjście, które ja nazywam „Hikikomori w wersji lifestyle„, choć ta nazwa jest trochę błędna.

miłośćAle droga całkowitej rezygnacji jest tak samo niszcząca, jak droga całkowitego oddania swego losu w ręce katów – czyli rodziny, społeczeństwa, ideologii, religii. „Tryb wyjebane” dotyczy przede wszystkim ideologii, religii, newsów i informacji, wiadomości o katastrofach, chęci posiadania racji, osądzania i oceniania, pogardy, wywyższania się, niechęci i nienawiści. Ideologie i religie to homeostaty / wahadła, czyli żyjące swoim życiem świadomości zbiorowe.

Są one z natury wampirami, ale nie tylko. Bo jak raz cię „zahaczą„, to będą prowadzić od jednej nieprzyjemności życiowej do drugiej. Mają one potężną moc kreacji przyszłości. Newsy, informacje, wiadomości o katastrofach, teorie spiskowe – są ekstremalnie destrukcyjnymi wahadłami. Odciąć należy się od nich teraz, natychmiast. Nad tym nie ma absolutnie żadnej dyskusji. Czy naprawdę uważasz że masz prawo do posiadania racji, do oceniania i osądzania? Przecież nie znamy nawet 1% prawdy, tak nasze postrzeganie jest zniekształcone. Daj innym ludziom żyć tak jak chcą, choćby to był żywot według Ciebie destrukcyjny i mało treściwy.

No i chęć posiadania racji jest zła z zasady, to od niej bierze się fanatyzm, nietolerancja, „ewangelizowanie” na siłę, nieporozumienia. Ocenianie, osądzanie jak i pogarda czy wywyższanie się generuje zaburzenia równowagi przestrzeni, więc wywyższający się delikwent uważający się za Bóg wie co, zaraz dostaje życiowego prztyczka w nos, np od zapijaczonego żula. Niechęć i jej pochodna, nienawiść, są odczuciami chyba najbardziej zasilającymi system. Stąd elity tworzą podziały we wszelkich dziedzinach życia – ideologie, religie, wierności, drużyny sportowe itp itd.

Popatrzcie na poniższy obrazek. No niestety ale tak to wygląda. Jedyne co można zrobić to odciąć się, zupełnie, by przestać być baterią zasilającą system. Gdy nie dotyczy Cię to zbiorowe szaleństwo, to od razu pół tony ciężaru lżej na duszy:

duchowośćFaceci w wieku 18 – 35, czytajcie portale kobiece i… uważajcie. To kopalnia wiedzy o życiu, której rodzina i ciotki klotki namawiające Was do rodzicielstwa, nigdy Wam nie powiedzą.. Popatrzcie na cytat kobiety z poniższego felietonu – jej seksu nie brakuje, bo ona ma coś co dla niej jest najważniejsze – dziecko. Jest naprawdę wiele kobiet, którym wystarczy miesiąc seksu, potem zapłodnienie, szybki ślub. Facet zrobił swoje, zagoniony do roboty na dwa etaty, więc seks już się nie liczy, nie istnieje.

Facet usidlony i nie ma się co starać. Staranie się o faceta, o związek, o podgrzewanie temperatury w nim – to duży wydatek energii dla organizmu. A natura ma jedno najważniejsze zadanie: oszczędzać energię za wszelką cenę. Związane jest to z „mentalnością niedoboru” charakteryzującą naszą planetę. Skoro „nie starczy dla wszystkich„, to trzeba rywalizować, konkurować, grać nieczysto, niszczyć innych, iść po trupach do celu. Wszystkie ludzkie systemy (kapitalizm, hierarchizm, rywalizacja, konkurencja, polityka, monogamia, purytanizm, patriarchat), a więc doktryny rdzenia cywilizacji, są bezpośrednią pochodną mentalności niedoboru.

Wyjście jest jedno.. stać się generatorem energii zamiast tym oszczędzającym i podkradającym jak większość. Ale to istna kwadratura koła z tym jest. I nie jest to na zawołanie. Inne wyjście to przepracowanie swoich samczych lęków i kompleksów. Związane są one właśnie z powyższymi doktrynami rdzenia cywilizacji. Jeśli zazdrościsz, jesteś zaborczy, chcesz mieć drugą osobę na własność, zakazujesz, nakazujesz – to przyciągasz takie właśnie kobiety. Podobne przyciąga podobne. Gdy uda Ci się wejść wyżej – wtedy będziesz dla nich niewidzialny. Wtedy wielu ludzi z Twojego życia, obojga płci – po prostu odejdzie.

Mężczyzna bez seksu umiera i to dosłownie, nie w przenośni. Seks i dobre emocje ze związku są baterią zasilającą mężczyznę. Gdy tego brakuje, zaczyna się umieranie – depresje, nerwice, choroby autoimmunologiczne, nałogi, zawały, udary, cukrzyce itp itd. Kobieta ma inne, znacznie potężniejsze źródło zasilania, czyli instynkt macierzyński. Jest to energia o sile nuklearnej. Wiele kobiet w tym całym domowym kieracie dzieci, kredytów, rachunków, czuje się autentycznie dobrze. Mężczyźni są w zdecydowanej większości pozbawieni instynktu ojcowskiego, więc tego źródła zasilania nie ma. Mężczyznę zasilają seks, dobre emocje w związku, hobby, pasje, samorealizacja.

Cytuję: „Ochota na seks w każdym razie mija, jak ręką odjął. Ale nieważne. Jesteście razem, ciche porozumienie między wami. Kładziecie się zmęczeni obok siebie. Wtulasz się w jego szyję, on gładzi cię po włosach. „Rano pojadę do przychodni z małym. Wezmę zwolnienie, bo ty masz teraz trudniej w pracy” – mówi. „Zrobię zakupy” – odpowiadasz. „To kup coś na rosół, zrobię dzieciom” – mówi on, bo jak chore, to rosół najlepszy. „A wiesz, jak wyzdrowieją, to odstawimy ich do dziadków, pójdziemy może do kina?”. No pewnie, świetny pomysł – mówisz już prawie przez sen.

I wcale seksu nie brakuje!

Zaraz znajdzie się tłum krytyków, który stwierdzi: co to za życie! Beznadzieja, on cię zostawi! Jesteś kwoką, znajdzie sobie młodszą. Albo: zachowujecie się jak stare dziady, tylko praca i praca, zero spontanu. Dno. Pewnie dorobkiewicze, kredyty spłacają, tylko współczuć.

Tymczasem ty wiesz, że to nieważne. Bo wiesz, że masz na kogo liczyć, że seks to w tym wszystkim tylko jeden z elementów i już nie najważniejszy. Już zbudował, co miał zbudować, teraz liczy się coś więcej.”
DALEJ: http://foch.pl/foch/1,139430,18594231,seks-kobiety-40-letniej-gdy-masz-dzieci-i-psa.html

Gdyby większość społeczeństwa miała rację, to mielibyśmy raj na Ziemi. Mamy za to nieustające wojny, konflikty, rzezie, przestępstwa, zdrady, biedę, nienawiść, i kolejne i kolejne pokolenia, które odeszły w poczuciu straconej szansy życiowej. Wchodząc w dorosłe życie pamiętaj, że są więzy, których nie da się przeciąć do końca życia. Zawiązuj je, wchodź w system, płódź dzieci, bierz kredyty – ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy wiesz że te więzy nie staną się dla Ciebie kajdanami, więzieniem bez ścian. Poniższy obrazek pochodzi z popularnego blogu Pokolenie Ikea:

relacje damsko męskieAutor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Nigdy nie podążaj za tym co narzuca Ci społeczeństwo!”

Studium globalnego upadku systemowego: sukces cywilizacji jest naszą porażką

Studium globalnego upadku systemowego: sukces cywilizacji jest naszą porażką

upadek cywilizacjiWklejam krótkie video autorstwa Alana Wattsa o problemach naszej cywilizacji i kultury. O tym, że sukces naszej cywilizacji jest tak naprawdę wielką porażką. Cena jaką płacimy za wzrost jest bardzo wysoka. Ludzie chorują na depresje, nerwice, choroby autoimmunologiczne, zawały, udary, nałogi i inne choroby cywilizacyjne.

Planeta i jej biosfera są w trakcie kolejnego wielkiego wymierania. Jeśli w najbliższych czasach nie będzie jakichś rewolucyjnych zmian, to czeka nas chyba los Atlantydy. To my sami się załatwimy, nie bunt robotów ani asteroida. To my jesteśmy niszczącą asteroidą.

Ja proponuję jednak się tym, paradoksalnie, nie przejmować. Nieumiejętne obchodzenie się z tą wiedzą może skutecznie zatruć psychikę i umysł. W ogóle wiedza ma to do siebie, że jeśli nie masz do niej dystansu – to możesz po prostu zwariować. Polecam Wam wiedzieć i mieć świadomość, być może też działać, ale jednocześnie.. trochę olać tę wiedzę i po prostu żyć.

Korzystajmy być może z ostatnich lat / dekad globalnej pogody, jakie nam zostały. Dystans to życia, w tym dystans do nawet najbardziej prawdziwej wiedzy, to podstawa, to coś bezcennego. Wiadomym jest fakt, że na świecie jako pierwsze zauważa się to, co jest negatywne. Negatywizmy dominują dosłownie wszędzie, choćby w poniższym video które wklejam.

Ja proponuję jednak coś innego. Zaznajomić się z wiedzą – owszem. Ale starać się dostrzegać we wszystkim iskierkę dobra. Starać się choć raz wyolbrzymić to, co dobre i pozytywne zamiast tego co negatywne. A jak już raz Ci się uda – to rób to ponownie i ponownie.. Wtedy Twoje życie, Twój własny świat się zmieni. Dystans wobec negatywizmów, jak i docenienie, wdzięczność i nawet wyolbrzymianie pozytywności i radości – to uniwersalny klucz do szczęścia.

Najmądrzejsze zdanie z poniższego video to: „Jesteśmy zaangażowani w globalną wojnę o budulec naszego wszechświata: czas i przestrzeń„. Uważaj więc czym wypełniasz czas – by nie zachwiać równowagi pomiędzy pozytywizmami a negatywizmami. Ta równowaga u ogromnej większości ludzi jest patologicznie zachwiana na korzyść negatywizmów, więc cierpią oni bardzo.

Logiczne prawo wszechświata – to na czym skupiasz uwagę, manifestuje się w życiu realnym w takiej a nie innej formie. Uważaj też na to, czym wypełniasz swoją przestrzeń. Na żywność i substancje które przyjmujesz, na gadżety (czy wszystkie są potrzebne?), i na ludzi którzy w niej przebywają. Czas i przestrzeń to dwie wartości bezcenne, których nigdy nie odzyskasz.

Wstęp: Jarek Kefir

 

Alan Watts – Co jest nie tak z naszą kulturą:

Czytaj dalej „Studium globalnego upadku systemowego: sukces cywilizacji jest naszą porażką”

Wolność i możliwość wyboru to najważniejsze wartości na Ziemi

Wolność i możliwość wyboru to najważniejsze wartości na Ziemi

wolnośćPisałem już w kilku artykułach o tym, czym jest wg mnie wolność, świadomość że alternatywy i inne wyjścia istnieją, i czym jest wg mnie wybór. I dlaczego tak ważne one są. Cały świat i całe społeczeństwo są tak skonstruowane, by: odbierać Ci wolność, by sprawiać wrażenie że alternatyw i innych wyjść nie ma, że nie masz wyboru. że musisz grać w gry społeczeństwa i koniec.

Według teorii ezoterycznej, społeczeństwo to samoświadomy organizm stworzony z myśli milionów połączonych umysłów, żyjący własnym życiem. To logiczne że taki twór posiadający samoświadomość dba o swoje interesy i ich strzeże. Ale ważniejsze jest pytanie, czy to co chce społeczeństwo, jest zgodne z tym, co chcesz Ty? Jeśli naprawdę jest zgodne – to wchodź w ten system. Są ludzie którzy w tym systemie czują się jak ryby w wodzie. Biorą od życia dokładnie to czego chcą, wszystko co istnieje mają na pstryknięcie palcem, nie boją się niczego. Umownie nazywam ich ekstrawertykami, choć wiem że to nie jest ścisłe i w 100% odpowiadające prawdzie. Ale są też ludzie mniej lub bardziej poranieni, dla których niektóre recepty na życie proponowane przez społeczeństwo oznaczałyby piekło na Ziemi. To z ich perspektywy piszę.

Ludzi którzy w systemie czują się jak ryby w wodzie jest mniejszość. Cele większości ludzi kolidują z tym, co wytycza społeczeństwo. Powód jest jeden – wartości społeczeństwa nie są kompatybilne z rzeczywistością, z realiami XXI wieku. Żyjemy w czasie spektakularnej destabilizacji i rozpadu systemów które przez tysiąclecia zapewniały jako taką stabilność. Systemy religijne, ekonomiczne, polityczne, ideologiczne, społeczne (MPP – monogamia, purytanizm, patriarchat) upadają lub już upadły.

Dzięki dostępowi do wiedzy całej planety, jak nigdy widać ich nieaktualność. Dawniej jeszcze jako tako trzymało się to w ryzach, bo ofiary tych systemów którym życie się nie ułożyło, milczały. Dziś jest internet gdzie anonimowo można się wyżalić, że w życiu nie wyszło, bo realizowaliśmy cudze, nie nasze cele i wartości. Ale wróćmy na chwilę do tego, czym jest w mojej opinii wolność.

Wolność to możliwość wyboru. Wolność to świadomość tego że istnieją inne wyjścia i alternatywy. Wolność to świadomość że masz przynajmniej o jedno wyjście więcej niż myślisz. A najczęściej masz ich o wiele, wiele więcej, choć cały świat próbuje Cię przekonać, że tak nie jest. Wojciech Eichelberger, polski psycholog, wypowiedział zdanie które jest jednym z najbardziej mądrych przysłów jakie zna historia całej planety: „Cnota jest tam, gdzie jest wybór„.

Wszystko co piękne, wzniosłe, boskie, dobre, przyjemne – jest tam, gdzie jest wybór i wolność. Jest tam, gdzie człowiek nie jest ograniczany, gdy wie że ma inne wyjścia, gdy ma świadomość że nic nieodwracalnego go nie krępuje. Porównaj stan zakochanych którzy nie chcą zamykać partnera w złotej klatce z tymi, którzy to robią, którzy zazdroszczą, kontrolują, osądzają. Porównaj stan osób w wolnym związku ze stanem małżeństwa z 10-letnim stażem z kredytami, dziećmi, obowiązkami i milionami innych codziennych, szarych lub wręcz traumatycznych zajęć.

O ograniczeniach możliwości wyboru związanych ze społecznymi rolami, pisałem w linku poniżej:
Związek może być rajem ale może być i piekłem.. Jak postępować?

Życie jest sztuką wyboru. Nie demonizuję tych którzy chcą się sprawdzić w systemie, w społeczeństwie i rzucają się w jego pełny wir. Być może Tobie jest pisana właśnie taka, społeczna droga. Ale chciałbym byś wybierał mądrze i świadomie, nie ponaglany przez nikogo. Byś wiedział że są inne alternatywy i że wszystko ma swoje konsekwencje, także te negatywne. Nie ma nic gorszego niż wybranie nie swojej drogi życiowej, bo inni nas do tego zmuszali. Często po takim narzuconym wyborze pojawia się nerwica, depresja, choroba ciała (fizyczna), nałóg, czy wręcz przedwczesna śmierć.. Tak, to są te prawa wszechświata o których piszę. Dodam jeszcze jeden cytat:

Cytat: „Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy.”
~Oscar Wilde

A ja mam jeszcze jedno do dodania. Egoizm jest wtedy jeśli narzucasz komuś swoją wizję szczęścia. Czyli wtedy, gdy dana osoba nie chce robić tego co Ty, gdy nie chce układać swojego życia tak jak Ty chcesz czy tak jak społeczeństwo żąda. Więc nazywasz ją egoistą by wymusić w niej zmianę zachowań / poglądów. I to jest właśnie egoizm. To jest bardzo paradoksalne – egoiści zarzucają Ci egoizm, ponieważ nie chcesz robić to co oni sobie wymyślili.

A jaka jest najlepsza droga? Przede wszystkim zaakceptowanie świata i społeczeństwa takich jakie są – z ich zakłamaniem, purytańską dulszczyzną, tkwieniem w zbiorowej psychozie, stanem półsnu. I najważniejsze – nie próbować tego zmieniać. Pisać o tym można, ale bez negatywnych emocji i bez chęci by inni zmienili się. Bo to niemożliwe. Zamiast koncentrować się na tym co złe, zakłamane – docenić codzienne radości, także te małe, i pielęgnować je. I kilka innych rzeczy które opisywałem, a które może wcielić w życie dosłownie każdy.

Dalej: jak wybierać to, co jest nasze, przy czym nie chodzi tylko o rzeczy? Pierwsza i najważniejsze sprawa – przeczucie. Druga – gdy wybierasz coś „nie swojego” co nie jest Ci przeznaczone – odczuwasz swoisty dyskomfort i musisz się logicznie przekonywać. To bardzo niedobrze gdy musisz używać logicznych argumentów do wybrania czegokolwiek w życiu. Jeśli coś naprawdę jest Ci pisane, nie będziesz musiał tego robić – bo będziesz to czuł od początku, bez logiki.. Tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć w żaden sposób, ale to się sprawdza.

I jeszcze jedno.. Wybór – zawsze masz wybór. Chyba że świadomie pozbawisz się wyboru wybierając nie to co Ci przeznaczone.. Jak nie za pierwszym, to za trzecim czy dziesiątym a nawet dwudziestym razem otrzymasz to czego pragniesz. Jeśli znasz prawa wszechświata i je stosujesz – to szybciej niż później. I raczej nie pozbawiaj się możliwości wyboru i manewru grając w społeczne gry. Lepiej z czegoś zrezygnować niż potem do końca swych dni żałować że źle się wybrało i że nie można odejść.. Nie popełniajmy błędów rodziców – nasze pokolenie ma wiedzę całej planety w zasięgu kilku kliknięć myszką.

Cytuję: „Najbardziej jaskrawym i prostym przykładem, a jednocześnie treningiem zdolności określania swoich celów, jest wyszukiwanie niezbędnej odzieży. Przypomnij sobie, czy bywały wypadki, kiedy w zasadzie kupowałeś odpowiednią rzecz, a potem okazywało się, że przestaje Ci się ona podobać, nie pasuje na Ciebie albo ma jakiś feler. A czy zdarzało się, że ujrzałeś rzecz, od razu bez wahania ją kupiłeś i jesteś z niej zadowolony do dziś? Różnica między tymi rzeczami polega na tym, że pierwsza z nich jest obca, a druga – Twoja.

Pierwsza rzecz, która wydawała Ci się atrakcyjna, była przeznaczona dla innego człowieka.Możliwe, że zobaczyłeś ją u znajomego lub na manekinie. Jeżeli rzecz dobrze wygląda na innych, to jeszcze nie znaczy, że będzie Ci w niej do twarzy. Przy czym nie świadczy to o niedoskonałościach Twojego ciała, tylko o jego zaletach.Źle byłoby być manekinem, na którym wszystko dobrze leży. Silne wrażenie wywołuje nie ogólnie przyjęte piękno, a umiejętnie podkreślona indywidualność.

Zdaję sobie sprawę, że wszystko to wiedziałeś i beze mnie. Lecz długo chodzisz po sklepach i męczysz się, nie wiedząc, co kupić. Nie pomaga nawet znajomość fasonów, wyczucie mody, nawet dobry gust. Po długich poszukiwaniach i tak nie jesteś w pełni zadowolony z rzeczy, którą nabyłeś. Aby zawsze znajdować właśnie to, czego potrzebujesz, musisz nauczyć się odróżniać swoje rzeczy od cudzych. Jak to się robi? Nie uwierzysz, jakie to łatwe!

Po pierwsze, niech Cię nie męczy kwestia wyboru. To ewidentnie zakłóca równowagę. Im bardziej się stresujesz z tego powodu, tym gorszy będzie efekt. Nie ma sensu długo oglądać rzeczy i analizować ich wad i zalet. Umysł nie powinien brać udziału w wyborze, bo on i jego myśli to nie Ty, tylko nalot wahadeł. Po prostu chodź i oglądaj, o niczym nie myśląc, jakbyś był na wystawie.

Najpierw wyrób sobie ogólne zdanie o tym, co chciałbyś nabyć. Wcale nie musisz określać szczegółów. Jedynym opisem powinien być rodzaj odzieży. Na przykład jeżeli potrzebujesz płaszcza, postaw sobie cel – wybrać płaszcz, bez innych zbędnych warunków.

Niech rzecz wybiera Twoja dusza – jest ona znacznie bliższa tego, kim jesteś w istocie. Nie pominie ona ani jednego szczegółu i na pewno w porę wskaże właściwą rzecz. Dowiesz się o tym, jak tylko wśród mnóstwa rzeczy ujrzysz, a raczej poczujesz tę, która wzbudza szczególną sympatię.

Jeszcze raz podkreślam: nie trzeba analizować powodów, dla których dana rzecz wyda Ci się sympatyczna. Po prostu Ci się podoba i tyle. Można o niej powiedzieć: „Tego było mi trzeba”. Kup ją bez zastanowienia.Nawet jeżeli już długo szukasz i nie możesz znaleźć, nie zniechęcaj się – Twoja rzecz na pewno jest w jakimś sklepie. Jak nie w trzecim, to w dziesiątym.”
~Vadim Zeland

Poniżej lista nowych wpisów z kategorii: „Świadomość, wiedza ukrywana, tajniki psychologii, relacje i emocje oraz rozwój osobisty i duchowy„. Są to najnowsze wpisy, opisuję w nich prawa wszechświata i moją przygodę z ich poznawaniem i stosowaniem::)
https://atomic-temporary-22196433.wpcomstaging.com/strony-linki/swiadomosc-nowe/

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Wolność i możliwość wyboru to najważniejsze wartości na Ziemi”