Mistyk Marek Taran o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków

Mistyk Marek Taran o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków

związkiWklejam poniżej prelekcję video polskiego, rodzimego mistyka o tym, jak należy budować dobre i szczęśliwe związki.

Kluczem jest wyrównanie energii męskiej i żeńskiej. Wiadomo, że każdy człowiek na Ziemi posiada „mózg żeński” jak i „mózg męski„. Inaczej: energia żeńska i męska jest w każdym z nas. Kluczem jest jej wyrównanie, przepracowanie cieni z nimi związanych (MPP – monogamia, purytanizm, patriarchat i związane z nimi kompleksy, lęki, traumy) i uwolnienie ich potencjałów.

Uwolnienie potencjałów energii żeńskiej u mężczyzn powinno być obecne, świat tego bardzo potrzebuje. I odwrotnie – u kobiet powinien zostać uwolniony potencjał energii męskiej. Jednak obecny trend (feminizm, gender studies) proponuje ślepe zagłuszenie energii męskiej, nie dając w zasadzie nic w zamian. Na planie politycznym gender i feminizm walczą o nowe przywileje, jednocześnie chcąc zachować stare, patriarchalne.

Walczą o moc właściwą mężczyznom, co już się w większości udało, ale nie chcą przejąć męskich obowiązków i odpowiedzialności. Choćby ich części. Moc bez odpowiedzialności jest przekleństwem naszej cywilizacji. Patriarchat oznacza ni mniej ni więcej to, że na mężczyznach spoczywa duża odpowiedzialność i dużo obowiązków. W związku z tym, mają trochę więcej praw – których nagminnie nadużywają. To samo matriarchat – system w stronę którego z wielkim trudem zmierzamy. Oznacza więcej praw dla kobiet, ale też więcej obowiązków i odpowiedzialności.

Droga ewolucyjna patriarchatu się wyczerpała jakiś czas temu. System ten jest niewydolny i nieprzystający do dzisiejszych czasów. Pierwiastek męski zawsze był tym słabszym i nie jest dobrze, gdy on dominuje. Dalej: w tych rozważaniach biorę pod uwagę tylko naszą łacińską cywilizację – i polecam zapoznanie się z nauką Feliksa Konecznego o cywilizacjach i ich świadomościach. Cywilizacji turańskich (barbarzyńskich) w ogóle nie biorę tu pod uwagę.

Cywilizacje turańskie to mentalność albo starożytności, albo wczesnego średniowiecza. Są to cywilizacje: Rosji (ekumena postradziecka za wyjątkiem Ukrainy i krajów bałtyckich), Chiny i reszta Azji, Afryka, islam. Elity wiedzą że nadchodzą te wielkie światowe przemiany. Polegają one na stopniowym osłabieniu patriarchatu i przemianach w mentalności narodów łacińskich.

To dlatego mieszanie kultur (multi-kulti) jest tak skrajnie niebezpieczne. Elity wykorzystując naszą dobroduszność, naiwną empatyczność i chęć pomocy, ściągają tu ludy barbarzyńskie, o mentalności patriarchalno-plemiennej. Właśnie po to, by opóźnić ten proces przemian. Stąd plan islamskiej inwazji jest planem wręcz diabolicznym.

Marek Taran w Gandawie – o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków:

Czytaj dalej „Mistyk Marek Taran o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków”

Wolność i możliwość wyboru to najważniejsze wartości na Ziemi

Wolność i możliwość wyboru to najważniejsze wartości na Ziemi

wolnośćPisałem już w kilku artykułach o tym, czym jest wg mnie wolność, świadomość że alternatywy i inne wyjścia istnieją, i czym jest wg mnie wybór. I dlaczego tak ważne one są. Cały świat i całe społeczeństwo są tak skonstruowane, by: odbierać Ci wolność, by sprawiać wrażenie że alternatyw i innych wyjść nie ma, że nie masz wyboru. że musisz grać w gry społeczeństwa i koniec.

Według teorii ezoterycznej, społeczeństwo to samoświadomy organizm stworzony z myśli milionów połączonych umysłów, żyjący własnym życiem. To logiczne że taki twór posiadający samoświadomość dba o swoje interesy i ich strzeże. Ale ważniejsze jest pytanie, czy to co chce społeczeństwo, jest zgodne z tym, co chcesz Ty? Jeśli naprawdę jest zgodne – to wchodź w ten system. Są ludzie którzy w tym systemie czują się jak ryby w wodzie. Biorą od życia dokładnie to czego chcą, wszystko co istnieje mają na pstryknięcie palcem, nie boją się niczego. Umownie nazywam ich ekstrawertykami, choć wiem że to nie jest ścisłe i w 100% odpowiadające prawdzie. Ale są też ludzie mniej lub bardziej poranieni, dla których niektóre recepty na życie proponowane przez społeczeństwo oznaczałyby piekło na Ziemi. To z ich perspektywy piszę.

Ludzi którzy w systemie czują się jak ryby w wodzie jest mniejszość. Cele większości ludzi kolidują z tym, co wytycza społeczeństwo. Powód jest jeden – wartości społeczeństwa nie są kompatybilne z rzeczywistością, z realiami XXI wieku. Żyjemy w czasie spektakularnej destabilizacji i rozpadu systemów które przez tysiąclecia zapewniały jako taką stabilność. Systemy religijne, ekonomiczne, polityczne, ideologiczne, społeczne (MPP – monogamia, purytanizm, patriarchat) upadają lub już upadły.

Dzięki dostępowi do wiedzy całej planety, jak nigdy widać ich nieaktualność. Dawniej jeszcze jako tako trzymało się to w ryzach, bo ofiary tych systemów którym życie się nie ułożyło, milczały. Dziś jest internet gdzie anonimowo można się wyżalić, że w życiu nie wyszło, bo realizowaliśmy cudze, nie nasze cele i wartości. Ale wróćmy na chwilę do tego, czym jest w mojej opinii wolność.

Wolność to możliwość wyboru. Wolność to świadomość tego że istnieją inne wyjścia i alternatywy. Wolność to świadomość że masz przynajmniej o jedno wyjście więcej niż myślisz. A najczęściej masz ich o wiele, wiele więcej, choć cały świat próbuje Cię przekonać, że tak nie jest. Wojciech Eichelberger, polski psycholog, wypowiedział zdanie które jest jednym z najbardziej mądrych przysłów jakie zna historia całej planety: „Cnota jest tam, gdzie jest wybór„.

Wszystko co piękne, wzniosłe, boskie, dobre, przyjemne – jest tam, gdzie jest wybór i wolność. Jest tam, gdzie człowiek nie jest ograniczany, gdy wie że ma inne wyjścia, gdy ma świadomość że nic nieodwracalnego go nie krępuje. Porównaj stan zakochanych którzy nie chcą zamykać partnera w złotej klatce z tymi, którzy to robią, którzy zazdroszczą, kontrolują, osądzają. Porównaj stan osób w wolnym związku ze stanem małżeństwa z 10-letnim stażem z kredytami, dziećmi, obowiązkami i milionami innych codziennych, szarych lub wręcz traumatycznych zajęć.

O ograniczeniach możliwości wyboru związanych ze społecznymi rolami, pisałem w linku poniżej:
Związek może być rajem ale może być i piekłem.. Jak postępować?

Życie jest sztuką wyboru. Nie demonizuję tych którzy chcą się sprawdzić w systemie, w społeczeństwie i rzucają się w jego pełny wir. Być może Tobie jest pisana właśnie taka, społeczna droga. Ale chciałbym byś wybierał mądrze i świadomie, nie ponaglany przez nikogo. Byś wiedział że są inne alternatywy i że wszystko ma swoje konsekwencje, także te negatywne. Nie ma nic gorszego niż wybranie nie swojej drogi życiowej, bo inni nas do tego zmuszali. Często po takim narzuconym wyborze pojawia się nerwica, depresja, choroba ciała (fizyczna), nałóg, czy wręcz przedwczesna śmierć.. Tak, to są te prawa wszechświata o których piszę. Dodam jeszcze jeden cytat:

Cytat: „Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy.”
~Oscar Wilde

A ja mam jeszcze jedno do dodania. Egoizm jest wtedy jeśli narzucasz komuś swoją wizję szczęścia. Czyli wtedy, gdy dana osoba nie chce robić tego co Ty, gdy nie chce układać swojego życia tak jak Ty chcesz czy tak jak społeczeństwo żąda. Więc nazywasz ją egoistą by wymusić w niej zmianę zachowań / poglądów. I to jest właśnie egoizm. To jest bardzo paradoksalne – egoiści zarzucają Ci egoizm, ponieważ nie chcesz robić to co oni sobie wymyślili.

A jaka jest najlepsza droga? Przede wszystkim zaakceptowanie świata i społeczeństwa takich jakie są – z ich zakłamaniem, purytańską dulszczyzną, tkwieniem w zbiorowej psychozie, stanem półsnu. I najważniejsze – nie próbować tego zmieniać. Pisać o tym można, ale bez negatywnych emocji i bez chęci by inni zmienili się. Bo to niemożliwe. Zamiast koncentrować się na tym co złe, zakłamane – docenić codzienne radości, także te małe, i pielęgnować je. I kilka innych rzeczy które opisywałem, a które może wcielić w życie dosłownie każdy.

Dalej: jak wybierać to, co jest nasze, przy czym nie chodzi tylko o rzeczy? Pierwsza i najważniejsze sprawa – przeczucie. Druga – gdy wybierasz coś „nie swojego” co nie jest Ci przeznaczone – odczuwasz swoisty dyskomfort i musisz się logicznie przekonywać. To bardzo niedobrze gdy musisz używać logicznych argumentów do wybrania czegokolwiek w życiu. Jeśli coś naprawdę jest Ci pisane, nie będziesz musiał tego robić – bo będziesz to czuł od początku, bez logiki.. Tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć w żaden sposób, ale to się sprawdza.

I jeszcze jedno.. Wybór – zawsze masz wybór. Chyba że świadomie pozbawisz się wyboru wybierając nie to co Ci przeznaczone.. Jak nie za pierwszym, to za trzecim czy dziesiątym a nawet dwudziestym razem otrzymasz to czego pragniesz. Jeśli znasz prawa wszechświata i je stosujesz – to szybciej niż później. I raczej nie pozbawiaj się możliwości wyboru i manewru grając w społeczne gry. Lepiej z czegoś zrezygnować niż potem do końca swych dni żałować że źle się wybrało i że nie można odejść.. Nie popełniajmy błędów rodziców – nasze pokolenie ma wiedzę całej planety w zasięgu kilku kliknięć myszką.

Cytuję: „Najbardziej jaskrawym i prostym przykładem, a jednocześnie treningiem zdolności określania swoich celów, jest wyszukiwanie niezbędnej odzieży. Przypomnij sobie, czy bywały wypadki, kiedy w zasadzie kupowałeś odpowiednią rzecz, a potem okazywało się, że przestaje Ci się ona podobać, nie pasuje na Ciebie albo ma jakiś feler. A czy zdarzało się, że ujrzałeś rzecz, od razu bez wahania ją kupiłeś i jesteś z niej zadowolony do dziś? Różnica między tymi rzeczami polega na tym, że pierwsza z nich jest obca, a druga – Twoja.

Pierwsza rzecz, która wydawała Ci się atrakcyjna, była przeznaczona dla innego człowieka.Możliwe, że zobaczyłeś ją u znajomego lub na manekinie. Jeżeli rzecz dobrze wygląda na innych, to jeszcze nie znaczy, że będzie Ci w niej do twarzy. Przy czym nie świadczy to o niedoskonałościach Twojego ciała, tylko o jego zaletach.Źle byłoby być manekinem, na którym wszystko dobrze leży. Silne wrażenie wywołuje nie ogólnie przyjęte piękno, a umiejętnie podkreślona indywidualność.

Zdaję sobie sprawę, że wszystko to wiedziałeś i beze mnie. Lecz długo chodzisz po sklepach i męczysz się, nie wiedząc, co kupić. Nie pomaga nawet znajomość fasonów, wyczucie mody, nawet dobry gust. Po długich poszukiwaniach i tak nie jesteś w pełni zadowolony z rzeczy, którą nabyłeś. Aby zawsze znajdować właśnie to, czego potrzebujesz, musisz nauczyć się odróżniać swoje rzeczy od cudzych. Jak to się robi? Nie uwierzysz, jakie to łatwe!

Po pierwsze, niech Cię nie męczy kwestia wyboru. To ewidentnie zakłóca równowagę. Im bardziej się stresujesz z tego powodu, tym gorszy będzie efekt. Nie ma sensu długo oglądać rzeczy i analizować ich wad i zalet. Umysł nie powinien brać udziału w wyborze, bo on i jego myśli to nie Ty, tylko nalot wahadeł. Po prostu chodź i oglądaj, o niczym nie myśląc, jakbyś był na wystawie.

Najpierw wyrób sobie ogólne zdanie o tym, co chciałbyś nabyć. Wcale nie musisz określać szczegółów. Jedynym opisem powinien być rodzaj odzieży. Na przykład jeżeli potrzebujesz płaszcza, postaw sobie cel – wybrać płaszcz, bez innych zbędnych warunków.

Niech rzecz wybiera Twoja dusza – jest ona znacznie bliższa tego, kim jesteś w istocie. Nie pominie ona ani jednego szczegółu i na pewno w porę wskaże właściwą rzecz. Dowiesz się o tym, jak tylko wśród mnóstwa rzeczy ujrzysz, a raczej poczujesz tę, która wzbudza szczególną sympatię.

Jeszcze raz podkreślam: nie trzeba analizować powodów, dla których dana rzecz wyda Ci się sympatyczna. Po prostu Ci się podoba i tyle. Można o niej powiedzieć: „Tego było mi trzeba”. Kup ją bez zastanowienia.Nawet jeżeli już długo szukasz i nie możesz znaleźć, nie zniechęcaj się – Twoja rzecz na pewno jest w jakimś sklepie. Jak nie w trzecim, to w dziesiątym.”
~Vadim Zeland

Poniżej lista nowych wpisów z kategorii: „Świadomość, wiedza ukrywana, tajniki psychologii, relacje i emocje oraz rozwój osobisty i duchowy„. Są to najnowsze wpisy, opisuję w nich prawa wszechświata i moją przygodę z ich poznawaniem i stosowaniem::)
https://atomic-temporary-22196433.wpcomstaging.com/strony-linki/swiadomosc-nowe/

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Wolność i możliwość wyboru to najważniejsze wartości na Ziemi”

Czy duchowość może szkodzić?! Źle rozumiana może, zobacz jak się nie dać!

Czy duchowość może szkodzić?! Źle rozumiana może, zobacz jak się nie dać!

duchowośćKolejny felieton o tym, co należy zaliczyć do nurtu new age, a co do wiedzy wartościowej. Jest to rozgraniczenie dość trudne bo granice są bardzo płynne. No i do samej doktryny new age nic nie mam. Naprawdę. Wiadomo że społeczeństwo (i każda większa zbiorowość) wykoślawi i wykrzywi każde możliwe pojęcie i każdą wartość. To jest prawo masowości. Jeśli jakaś wartość albo jakaś doktryna zyskuje na popularności, to automatycznie traci na jakości. Pomimo wypaczeń, wykrzywień i momentami ogromnej śmieszności (tzw. lolcontent) w new age jest swego rodzaju piękno i potencjał.

Poza tym new age ma szansę zostać doktryną fundamentu naszej euro-amerykańskiej cywilizacji. Cywilizacji turańskich (barbarzyńskich) takich jak Rosja, islam, Afryka, Chiny i reszta Azji – nie biorę w ogóle pod uwagę. Bo jest to mentalność często wczesnego średniowiecza i cywilizacje te mają zupełnie inne tempo ewolucji i rozwoju. Stąd mieszanie kultur jest tak skrajnie niebezpieczne. Bo kultury niższe degenerują naszą, i elity dobrze to wiedzą. Ich plan islamskiej inwazji jest tak perfekcyjny, że aż diaboliczny.

New age zastąpi więc te doktryny fundamentu, które są dotychczas obecne i które coraz bardziej się nie sprawdzają. Są dwie takie doktryny. Pierwsza z nich to judeochrześcijański monoteizm (katolicyzm, prawosławie, protestantyzm, judaizm). Druga doktryna to oczywiście system kartezjańsko-newtonowski, zwany także materializmem, racjonalizmem, ateizmem. New age jest o dwa schodki wyżej niż judeochrześcijański monoteizm i o jeden schodek wyżej niż materializm. Pamiętajmy że świadomość cywilizacji i innych wielkich zbiorowości ewoluuje bardzo powoli, przez tysiąclecia i dłużej.

Ty masz szansę na tysiące a nawet miliony razy szybszą ewolucję swojej świadomości, jeszcze za tego życia. Opiszę te założenia new age, które wg mnie należałoby zwyczajnie odrzucić. Zaczynamy.

1. „Ego jest niepotrzebne, pozbądź się ego

Ten kto tak uważa, zwyczajnie nie wie o czym mówi.. Albo mówi to z niewiedzy, albo chce zwrócić uwagę na problem transformacji ego, jak czynią to mistrzowie new age. Kłopot jest stale ten sam i był wiele razy tu omawiany.. Otóż mistrzowie new age nie zostawili nam żadnej instrukcji. Instrukcji nie ma, powiesz? To wszystko stanie się w odpowiednim czasie? Oświecenie przyjdzie gdy będziesz gotowy, nie wcześniej i nie później? I tak i nie.

Nie, ponieważ nawet słabo uduchowiona osoba może wykorzystać potężne prawa wszechświata. Nawet słabo uduchowiona osoba może tu i teraz odciąć się od destrukcyjnych programów społecznych, ideologicznych, religijnych, politycznych. A to tak wychwalane przez ideologów new age oświecenie? A niech sobie przyjdzie choćby za 50 lat lub w przyszłym życiu. Tu i teraz możesz zrobić jedno: czuć się dobrze sam ze sobą, osiągnąć jakąś tam stabilność, może nawet trochę szczęścia, możesz docenić codzienne radości i cuda.

Ale do meritum: otóż ego jest nam zawsze potrzebne. Ego to pewna część naszego ja, choć nie jest ono całością naszego ja. Destrukcja ego oznacza automatycznie destrukcję naszego ja, naszego umysłu. A jak wiemy, ciało fizyczne nie może żyć na tym świecie bez ciągłości własnego ja i bez umysłu.. Więc uważajcie bardzo z tym niszczeniem ego. Chodzi z grubsza o to, by ego przetransformować i skłonić je do twórczej pracy. Ego większości ludzi jest „z automatu” zaprogramowane na pracę dla czyichś programów (zwanych wahadłami bądź egregorami – są to świadomości zbiorowe ideologii, społeczności, religii itp itd). Czyli jest zaprogramowane na destrukcję. Taki jest już program wychowawczy i socjalizacyjny i nic na to nie poradzimy. Dorastanie i socjalizacja to tak naprawdę powolne schodzenie do mentalnego i duchowego grobu.

Tak zaprogramowane ego dąży do coraz to nowych i nowych celów, coraz to nowych pragnień. Spełnisz jedno pragnienie? Okej, poczujesz chwilę ekscytacji, niemal boskiej euforii.. Ale tylko chwilę. Potem ego wygeneruje kolejne i kolejne pragnienie, cel, i tak bez końca, do usranej śmierci. Jak sami widzimy, jest to program destrukcyjny, nowotworowy, i tu mistrzowie i guru new age mają rację. Zostało to dobrze opisane w jednej ze starych polskich piosenek: „Nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go.. ale by gonić go.. ale by gonić go„. Pytanie, czy naprawdę chcesz całe życie spędzić na spełnianiu coraz to nowych oczekiwań, żądań, pragnień, celów? I to nie Twoich?

2. „Cisza przemawia

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam że cisza jednak nie przemawia.. Gdybym miał za 5, 10 lat pisać książkę, to dałbym jej na pewno tytuł: „Cisza nie przemawia„. Ciszę czyli stan pustki, próżni, odłączenia od umysłu, medytacji.. można porównać do pierwiastka męskiego wszechświata. Czyli Architekta, Logosa, zbioru praw i zasad, ale też: pustki, próżni, niebytu, nieobecności, opuszczenia, otchłani.

Czymże byłby jednak pierwiastek męski bez żeńskiego? To nie cisza przemawia. To Ty wypełniasz tę ciszę, która jest stanem „zerowym„, podług swojej kreatywności i swojej woli. Na tym polega całość ziemskiego doświadczenia. Medytacja, wyciszenie umysłu, poczucie niebytu też pełnią swoją rolę, ale jest to tylko jedna strona medalu.

Cała druga strona tego samego przecież medalu to ogrom ziemskiego doświadczenia, to Twoja świadoma kreacja. Kreuj i doświadczaj mądrze – o to chodzi. Zabawa, radość, relacje międzyludzkie, miłość, seks, a nawet szczypta szaleństwa, narkotyki, twórczość – też jest tego integralną częścią. I też zawiera w sobie piękno. Wcale nie chodzi o to, by stać się wiecznie medytującym i super-oświeconym joginem, lewitującym gdzieś wysoko nad tą „profaniczną” Ziemią, z dupą w chmurkach. Taki żywot byłby tak naprawdę bardzo pusty, monotonny i niezbyt uczący. Choć do tego właśnie dążą wszelkie teorie i założenia new age.

Do tego dochodzi jeszcze coś, czego new age Ci nie powie.. Chodzi o jedność duszy / podświadomości i umysłu. Umysł logiczny bez jedności z duszą tworzy swoje potworki. Ideologie, religie, obłędne recepty na życie, czy omawianą powyżej obłędną grę ego. Zaś dusza bez jedności z umysłem jest bezwładnym i niesterownym okrętem, który prowadzi nas na manowce. To właśnie wtedy podświadomość / dusza, by odciągnąć umysł od obłędnych działań i programów, robi coś, co wręcz zmusza nas do zatrzymania się i zmiany życiowej drogi.

Wtedy właśnie pojawia się choroba, jakiś wypadek, utrata pracy, partnera, czy inne nieszczęście. Dusza bez steru umysłu wygenerowała takie zdarzenie by przysłowiowo rzucić w Ciebie tą cegłą i zmusić do refleksji, przystopowania, odwrotu. Dusza bowiem nie rozumie języka umysłu i nie rozumie, że umysł i Ty po takim wydarzeniu ekstremalnie cierpisz. Dla niej liczy się realizacja ewolucji Twojej istoty, nawet za cenę tragedii życiowej i traumy. Osiągając jedność duszy i umysłu sprawiasz, że takie rzucanie w ciebie tą przysłowiową cegła na oślep nie jest już konieczne. Bowiem Twój umysł razem z duszą realizuje swoją prawdziwą misję – pasję, hobby, przeznaczenie.. Umysł i ego mają swoją pożywkę (tym razem twórczą i pozytywną), a dusza śpiewa, bo dzięki temu uczy się i ewoluuje.

3. „Żyj tu i teraz, odetnij się od przeszłości i przyszłości

Jest to jedno z czołowych założeń new age. Również jest w nim trochę nieścisłości. Po pierwsze, CO KONKRETNIE trzeba zrobić, by żyć tu i teraz? Cóż, wielcy mistrzowie i guru albo milczą jak zaklęci na temat metod, technik i sposobów, choć sami z nich zapewne korzystali zanim się oświecili. Albo zabrali bezcenną wiedzę do grobu, na zawsze. Nie wiemy dlaczego tak jest / było. Być może to nie był jeszcze czas ku temu. Być może gdyby w tamtym czasie ujawnili te metody – to by zostali zamordowani. Być może byli z premedytacją działającymi agentami systemu..

Ale teraz te metody zostały ujawnione, i z biegiem lat jest ich ujawnianych coraz więcej. Czytaj więc tych mistrzów, którzy to opisali. Dymitr Wereszczagin, Vadim Zeland, Franz Bardon, Mark Passio, a nawet.. Feliks Koneczny z jego ciekawą nauką na temat kondycji różnych cywilizacji. To jest kilka nazwisk, pierwszych z brzegu. Możesz przeczytać także „Potęgę Podświadomości” czy „Nową psychocybernetykę„. Idź tam gdzie jest moc i gdzie są sposoby i metody, a nie tylko czysta teoria.

Ale dalej: znowu, dlaczego mamy odcinać się od bezcennego bagażu doświadczeń z przeszłości? Moja przeszłość była bardzo traumatyczna, świat mi zabrał bardzo dużo, może trochę za dużo. Ja nie jestem tym ekstrawertycznym aż do granic „poszukiwaczem przygód„, który wszystko ma na pstryknięcie palcem. Biznes nie biznes, relacje, a nawet uduchowienie.. Nie. Ja musiałem przejść swoje życiowe piekło i sięgnąć dna. Świat jednak zawsze sprawiał, że byli przy mnie ludzie, którzy mi pomagali dowiedzieć się i zrozumieć. Pojawiali się oni w kluczowych i odpowiednich momentach.

Bez swojej przeszłości i bez pomocy tych niezwykłych osób nie byłbym tym, kim jestem. Ja dziękuję za tę przeszłość. Być może życie poprzez czasowe „wyłączenie” mnie i rzucenie na dno, uchroniło mnie od czegoś jeszcze gorszego, od czegoś czego bym absolutnie nie uniósł. I co skończyłoby się np zawałem, przedawkowaniem jakiegoś narkotyku czy samobójstwem. Dlaczego mam się więc odcinać? Przecież nasza obecna sytuacja i nasze obecne wybory są mniej lub bardziej zdeterminowane przez przeszłość.

Cały myk polega na tym, by z przeszłości wyciągnąć twórcze wnioski i by mniej teraźniejszych rzeczy było zdeterminowanych przez przeszłość. No a przyszłość, to co będzie? To też piękna sprawa. „Wszystko w Twoich rękach – to zdanie które uskrzydli wizjonera i przerazi tchórza„. Na podstawie przeszłości i Twoich teraźniejszych działań i wiedzy, możesz się nastroić na wspaniałe linie czasowe. Musisz mieć tylko wiedzę jak to należy robić. A jest to dużo prostsze niż myślisz. Nie ma w tym wiedzy tajemnej, nie trzeba angażować aniołów czy demonków (które potem żarłocznie dopominają się o zapłatę), nie trzeba ruszać maszynerią astralu i nie trzeba być wysoko wtajemniczonym satanistą czy illuminatą.

Było to wielokrotnie opisywane u mnie, odsyłam do poprzednich artykułów. Link do nich wklejam pod koniec tego wpisu. Odsyłam też do opracowań i książek tych mistrzów, o których powyżej wspominałem. Nie da się opisać nawet w tysiącu takich artykułów tego wszystkiego. Zresztą to nie ma sensu. Ważne jest to, że nie trzeba odcinać się w 100% od przeszłości i wręcz nie powinno się rezygnować z przyszłości. Pewne odcięcie się od tego co było jest potrzebne. Ale znowu, czy marzyłaby Ci się całkowita amnezja, gdybyś nie mógł korzystać z zasobnika doświadczeń i wiedzy, i wszystkiego musiał się uczyć od zera?

4. „Twoje życie jest zdeterminowane przez prawo karmy

..i przez astrologię, numerologię, gematrię, prawa tarota, wiedzę Majów i innych srajów.. No dobrze, ograniczam już swój wrodzony cynizm, spokojnie. Takich założeń i doktryn new age, które mają wręcz maszynowo programować nasze życie, jest zapewne więcej niż wymieniłem powyżej. No dobrze, a co z naszą wolną wolą? Co z naszą świadomą kreacją? A co jeśli nasz portret numerologiczny zaprzecza całkowicie temu, co mówi o nas wiedza Majów, i tylko częściowo pokrywa się z tym co mówi tradycyjna astrologia? Istne urwanie głowy.

A co jeśli bym Ci powiedział, że żadne prawo karmy NIE ISTNIEJE? A co jeśli bym Ci powiedział że te wszystkie numerologie i inne, oznaczają tylko pewien potencjał, zbiór możliwości i spekulacji? Jeśli jesteś lemingiem to jesteś lemingiem, i nie ważne czy jesteś numerologiczną 1, 9, 11 czy 44. Możesz być mistrzem wcielonym i być numerologiczną 3 albo 5. Wpierdalasz chipsy i wszelkie inne śmieciarskie żarcie, chlejesz na potęgę alkohol i coca colę, masz gdzieś swoją świadomość i uduchowienie.. To bardzo cienko widzę nie tylko Twoje duchowe potencjały, ale nawet dożycie w zdrowiu do 40 roku życia. I nie ważne, że z dnia urodzin jesteś numerologiczną mistrzowską 11 czy nawet 44.

Co do samego prawa karmy, to całkiem możliwe że coś takiego w ogóle nie istnieje! Bardzo logicznie wyjaśnił to Vadim Zeland. Pisał on, że są logiczne konsekwencje naszych czynów. Otóż nie mamy poprawnej instrukcji obsługi świata i samej istoty człowieka. Gdzieś tam na przestrzeni tysiącleci ją utraciliśmy. Robimy różne głupstwa, więc to logiczne, że siły równoważące wszechświata ustawiają nas do pionu. Karmy nie ma, są tylko nasze czyny i ich oczywiste konsekwencje, zapisane w prawach wszechświata. Poznaj je i wprowadź w życie, to zaraz zobaczysz jak to rzekomo wszechwładne i wszechpotężne prawo karmy, z którym nie można nawet dyskutować (herezja! Brak oświecenia! Niska duchowość!) zniknie w oczach.

Osobną teorię ma Dymitr Wereszczagin, rosyjski okultysta. Mówił on wprost o globalnym procederze wampiryzmu energetycznego. Nasi poczciwi rodzice, dziadkowie, wujkowie, ciocie, a także kumple, psiapsióły, współpracownicy czy ludzie spotykani gdziekolwiek – okazują się być wampirami energetycznymi. Robią to oczywiście w ogromnej większości przypadków nieświadomie, intuicyjnie. Kradnąc Ci energię wywołują złe samopoczucie, doły emocjonalne, traumy a nawet choroby.

Wygląda to choćby tak:
-„Piszesz artykuł? A to Ty umiesz pisać?! A to Ty jakiś wykształcony jesteś? A niby kto Ci za niego zapłaci?! A co z Twoją pierwszą pracą, nie szanujesz jej już? Zwolnić się chcesz? A ZUS i ubezpieczenie?
-„Boże Jarek jak Ty schudłeś! Jesteś taki chudy, Ty uważaj!” (Podczas gdy moja waga mieści się w górnej granicy prawidłowego BMI a ja po prostu zdrowieję i podnoszę się z dna)

Czyli bezlitosny wampiryzm energetyczny wyszarpujący kawał życiowej energii, ukryty pod społeczną maską troski i pomocy. Prawa karmy więc nie ma, jest podkradanie energii i jego logiczne konsekwencje. Możesz się nauczyć przed tym bronić, co sugeruje Wereszczagin pisząc 10 tomów książek z serii DEIR. Poświęconych dokładnie temu zagadnieniu. Poznaj tę wiedzę, a zobaczysz jak rzekomo potężne niczym Tyranosaurus Rex prawo karmy, skurczy się do rozmiarów ratlerka. I Zeland i Wereszczagin mają jednocześnie rację, tylko opisują nieco inny obszar naszej bardzo rozległej i bardzo skomplikowanej rzeczywistości.

5. „Telegonia działa także u ludzi

Telegonia czyli pogląd że pierwszy partner kobiety „programuje” ją także fizycznie, to jeden z filarów new age. Jest to doktryna której dużo bliżej do siepaczy z państwa islamskiego, niż do ciągle reformującego i cywilizującego się katolicyzmu. Naprawdę, nawet większość katolików, w tym tych serio konserwatywnych, nie wyznaje tak antyludzkiego i zdehumanizowanego poglądu jak telegonia. I naprawdę nie wiem, jak liberalni na ogół wyznawcy new age godzą tak fundamentalną sprzeczność.

U ludzi wiele zasad związanych z seksualnością działa zupełnie odwrotnie niż w świecie zwierząt. U zwierząt piękne są samce, samice są na ogół szarymi myszkami. U ludzi piękne są kobiety. Zwierzęta (nie licząc delfinów) nie odczuwają emocjonalnej przyjemności z kopulacji, uprawiają ją dla rozładowania. U ludzi zaś miłość i seks są największym ziemskim Sacrum, są św. Graalem. U ludzi działają zasady tantry i okultyzmu związanego z seksem. Gdyby chodziło tylko o toporne programy natury, to tantra i magia seksualna byłyby nieobecne. Bo naturze do rozmnażania nie są one potrzebne. Są wręcz stratą czasu i energii, a podstawową zasadą natury jest oszczędzanie energii za wszelką cenę.

Ta rzekoma nauka (telegonia) to nic innego, jak powielenie prastarych patriarchalno-męskich doktryn, lęków i kompleksów w formie new age. Freud czytając założenia telegonii pękł by ze śmiechu, Jung zapewne by posmutniał rozdzierając szaty nad tym, co też stało się z duchowymi naukami. Kiedyś czytałem bogate opracowanie o tym, że telegonia jest tak naprawdę zakulisową konspiracją konserwatywnych mnichów prawosławnych ściśle powiązanych z psychotronicznymi jednostkami KGB i GRU. Ich celem było przemycenie starych, patriarchalnych treści w nowoczesnej formie new age.

Istotne jest co innego. Każda władza (duchowna, świecka i każda inna) od zarania dziejów ograniczała ludzką seksualność. Z jednej strony jest to dobre, ale tylko dla trwania cywilizacji, społeczeństwa, tej całej szarej masy. Bo to trzeba trzymać w ryzach, bo dzieci muszą się chować w rodzinach, bo rząd, kapłani i korporacje potrzebują mięsa armatniego. Czyli obywateli, pracowników, podatników, wyznawców, konsumentów, żołnierzy. System potrzebuje swoich „baterii zasilających” więc robi co może by się chronić i by ograniczać potencjał jednostek.

No i dochodzimy do sedna. Z drugiej strony, jest to niekorzystne dla nas, czyli dla jednostek. Im więcej seksu masz, tym szczęśliwszy i potężniejszy jesteś, choć to oczywiście nie jest takie czarno-białe. A systemowi nie jest potrzebny obywatel szczęśliwy, bo ten jest mało produktywny, filozofuje, neguje system itp. Więc taśmowo podczas wychowania i socjalizacji generuje się ludzi nieszczęśliwych. Ma to swój cel – cel trwania i potęgi systemu.

Musimy tutaj coś wyjaśnić – coś bardzo ważnego. Otóż Rosja wpompowała miliardy dolarów w kult new age – tak, by promował on jej wizję podboju planety. Na głęboko zakulisowym planie toczy się psychotroniczna wojna o umysły. „Galaktyczna federacja światła„, „Cobra” i tysiące innych channelingów to tak naprawdę dzieło KGB / GRU. Albo jest to dzieło ich tysięcy psychotroników i jasnowidzów, albo jest to dzieło wysoce zaawansowanej technologii takiej jak „Oko Moskwy” – instalacji kontroli umysłów do dziś działająca w czarnobylskiej zonie.

Mnisi prawosławni powiązani z tym psychotronicznym projektem mieli stworzyć doktrynę telegonii. Przecież zdecydowana większość popularyzatorów telegonii to nazwiska rosyjskie. Polacy tylko przetłumaczyli i roznieśli w świat tę obłędną, koszmarną teorię.

To by było na tyle, przynajmniej na razie! Wszystkim życzę zrozumienia, świadomego wykorzystywania praw wszechświata i twórczej kreacji swojego życia. A osobom którzy są wciąż w duchowej „szkole podstawowej” – życzę szczerze pójścia wyżej i wyżej, ku tej wspaniałej przygodzie. Bo takie jest ostatecznie przeznaczenie człowieka, jak mówią oświeceni będący daleko w drodze – szczęście, radość nawet z chwil małych, i ciągły rozwój.

Poniżej lista nowych wpisów z kategorii: „Świadomość, wiedza ukrywana, tajniki psychologii, relacje i emocje oraz rozwój osobisty i duchowy„. Są to najnowsze wpisy, opisuję w nich prawa wszechświata i moją przygodę z ich poznawaniem i stosowaniem::)
https://kefir2010.wordpress.com/strony-linki/swiadomosc-nowe/

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Czy duchowość może szkodzić?! Źle rozumiana może, zobacz jak się nie dać!”

Człowiek odcięty od systemu jest niemożliwy do eksploatowania i manipulowania!

Człowiek odcięty od systemu jest niemożliwy do eksploatowania i manipulowania!

globalna świadomośćDziś poruszymy tematykę wszelkiego rodzaju wiadomości, newsów, informacji, także tych niezależnych. Przy czym słowo „niezależne” należy dodać w głęboki cudzysłów. Bowiem od dawna napominam i piszę, że sekcja wojny psychologicznej i psychotronicznej rosyjskiego KGB zainwestowała miliardy dolarów w tysiące „niezależnych” portali rozsianych po całym globie ziemskim.

Na lep „rosyjskiej ostoi” czy „dobrej Rosji” dają się nabrać miliony ludzi starających się myśleć samodzielnie. Dywersja ideologiczna KGB  jest wielowątkowa i przedstawia się następująco:

Rosja ostoja chrześcijaństwa i białego człowieka – inwestowanie ogromnych pieniędzy w ideologów i organizacje prawicowe, narodowe, katolickie, neonazistowskie, konserwatywne. Są one w opozycji do UE i USA, czyli innych bytów chcących podbić świat;

autorska wersja new age będąca na rękę Rosji – wszelkie channelingi typu Cobra, galaktyczna federacja światła, także doktryna telegonii której bliżej siepaczom z państwa islamskiego niż nawet naszemu coraz bardziej cywilizującemu się katolicyzmowi. O tej niezwykle groźnej konserwatywnej doktrynie pisałem tutaj: „Doktryny których lepiej się wystrzegać. Są gwarantem zbłądzenia„. Tajemnicą poliszynela jest to, że tego typu channelingi są pół-syntetycznym produktem albo zaawansowanej technologii zmieniającej ludzi w zombie („Oko Moskwy„) albo tysięcy rosyjskich okultystów pracujących dla KGB i umiejących poruszać maszynerią astralu.

panslawizm i ideologia zjednoczenia Słowian – jest to stara ideologia którą prano mózgi naszym przodkom podczas rusyfikacji w czasie zaborów. To jest XIX wiek. Mi samemu jako Słowianinowi bliżej do Węgrów, Rumunów czy Finów, niż do posiadających mongolską (barbarzyńską, wschodnią) mentalność Rosjan. Oni nie należą do naszego świata. Rosja wspólnie z Niemcami wiele razy podpalała nie tylko Polskę, ale wręcz cały glob ziemski. Rosja od setek lat współpracuje z Prusakami a potem Niemcami. Rezultat to setki milionów zabitych, rannych, wypędzonych, zmorzonych głodem i biedą. Pamiętajmy o tym, to jest nasza przeszłość która rzutuje na to, co jest teraz.

Wyjaśniliśmy sobie już pokrótce na czym ten myk niezależnych mediów polega. Swego czasu widziałem na jednym z takich mediów artykuł: „ciężarówka wioząca cement zapadła się pod ziemię w Indonezji„. A obok, w innych wpisach – setki artykułów o wybuchach wulkanów w jakichś Kostarykach, czy o zamachach w jakimś Kurganistanie czy innym zadupiu zadupia. I wtedy mnie olśniło. Doznałem niemal boskiej illuminacji.

Otóż, co mnie obchodzi jakaś ciężarówka które zapadła się pod ziemię bo na drodze pojawiła się dziura – tzw sinkhole? I co mnie obchodzi jakaś Indonezja, Kostaryka czy Kurganistan? Przecież codziennie dochodzi do milionów wypadków, milionów śmierci w każdym kraju na Ziemi, tej Ziemi. Codziennie są aktywne jakieś wulkany, codziennie dochodzi do kilkuset trzęsień ziemi, codziennie gdzieś tam są jakieś zamachy, choćby to był wybuch butli gazowej na targowisku w Namibii, który ranił lekko jedną osobę.

Ale co mnie to cholera obchodzi? 😀

Czy takie informacje są mi potrzebne do szczęścia? Błąd! To niewłaściwe pytanie. Czy jakiekolwiek newsy ze świata i kraju są Ci potrzebne do szczęścia? W 99,9% przypadków są to informacje o wypadkach, katastrofach, tragediach, przestępstwach. Informacje dobre i pozytywne są celowo blokowane na wszelkich portalach z wiadomościami, także na portalach niezależnych. Za tym kryje się dużo większa konspiracja niż kiedykolwiek sobie wyobrażałeś. Zaraz Ci to udowodnię.

Zasada jest taka, że podświadomość nie rozróżnia fikcji od prawdy. To dlatego oglądamy film, który jest fikcją odgrywaną przez aktorów i generowaną przez komputery (efekty specjalne). Zaś emocje powstałe podczas oglądania takiego filmu są do bólu realne i rzeczywiste. Także głębokie przemyślenia i wnioski o życiu po obejrzeniu niektórych arcydzieł sztuki filmowej, są realne i zostają w Tobie na zawsze. Ba, ataki serca, ataki lękowe i agresji wymagające interwencji pogotowia, które zdarzają się czasami podczas oglądania takich filmów czy meczy sportowych – też są rzeczywiste.

Wykorzystując tę właściwość podświadomości (lukę w systemie), możemy wygenerować potężny ładunek energii życiowej i mocy. Wystarczy pomyśleć o czymś pozytywnym, kojącym, fajnym, i utworzyć z tego usystematyzowany film myślowy (hologram) w którym Ty grasz główną rolę. Potem ten hologram jest wzmagany i nasilany przez świadome myśli. Oczywiście, nie jest to jedyna metoda a jedna z wielu, i nie są to żadne wyżyny wtajemniczenia. Ale energia życiowa którą tak wygenerujesz wręcz „z niczego„, jest realna i rzeczywista. Posiadając tę energię, możesz przenosić góry. Tudzież robić bardziej przyziemne, ale także realne i rzeczywiste rzeczy.

Podświadomość nie rozróżnia też.. odległości. Czytasz o wybuchu butli gazowej na drugim końcu świata w Namibii, w kraju zapomnianym przez ludzi i Boga? Podświadomość rozumie to tak, jak by ta butla wybuchła tuż pod Twoim domem. Wkrada się lęk i złe kody. Czytasz o wybuchu wulkanu w jakimś Kurganistanie miliard  kilometrów dalej? Ta sama zasada, podświadomość mająca pamięć ewolucyjną, w tym pamięć wybuchów wulkanów, reaguje na to tak, jakby wulkan wybuchł kilka kilometrów od Twojego domu. I znowu – podświadomy strach, niepewność, złe kody.

Czytając o wybuchu tej pieprzonej butli w Nambii bo jakiś żul złośliwie zostawił na niej peta, czy o wybuchu wulkanu-wypierdka w Kurganistanie, który wybucha kilkanaście razy w roku, w żaden sposób nie pomożesz tym ludziom. Zrozum, nie masz i nie będziesz miał mocy zmiany świata. Świat pozostanie dokładnie taki sam jaki jest – niewzruszony i obojętny na Twoje lęki i cierpienia, jeszcze przez eony eonów czasu. Bo taki właśnie ma być. Owszem, wpływ na materię i wpływ na świat jest możliwy, furtka w systemie istnieje.. Ale po pierwsze, umieją to nieliczne jednostki. Po drugie, umieją to właśnie te jednostki, które porzuciły emocjonowanie się newsami gównianej treści, które swoją illuminację rozpoczęły od oczyszczenia myśli i emocji. Czyli od najbardziej trywialnej rzeczy i jednocześnie tej najtrudniejszej.

Emocjonując się informacjami i newsami (mainstreamowymi i alternatywnymi) nie tylko wprowadzasz lęk i destrukcyjne kody do swojej podświadomości (duszy). Ale podświadomość, podłączona do ziemskiego astralu, wywołuje szeroki rezonans w tymże astralnym świecie. Poprzez lęk, strach, nienawiść, agresję i inne negatywne emocje i myśli – wzbudzasz potężne siły, których – niech zgadnę – nie jesteś w ogóle świadomy. Z jednej strony, zasilasz więc to, czego nienawidzisz (np islam..) nasilasz też to, czego się boisz (linię czasową z jakąś katastrofą, wypadkiem, choćby samochodowym).

Z drugiej strony, uruchamiasz mechanizmy równoważące Universum, które muszą zredukować te astralne potworki, które wyprodukowałeś. Dostajesz więc prztyczka w nos, padasz ofiarą nieprzyjemności, wypadku, przestępstwa, choroby, w wypadkach skrajnych siły równoważące usuwają Cię z listy żywych. Czy rozumiesz już to, co chcę Ci przekazać? Okazuje się, że planeta wcale nie musi być piekłem (konkretnie dla Ciebie, bo społeczeństwo od zawsze śni swoją zbiorową halucynację), że prawo karmy może wcale nie istnieć.. A przynajmniej w takiej formie jak przedstawia ją doktryna new age, często na tych moskiewskich stronach.

Są siły równoważące Universum, są Twoje wybory i ich konsekwencje, są prawa, możliwości i zasady. Które możesz wykorzystać lub nie (większość ludzi nie wykorzystuje), które możesz wykorzystać w sposób dobry, neutralny lub zły. Architekta ani świata to kompletnie nie obchodzi. Wydaje mi się, że przez wieki utraciliśmy i instrukcję obsługi świata, i połączenie z Praźródłem czy też duszą. Stąd świat pogrążył się w piekle.

Dobrze, wracając do naszych nieszczęsnych newsów dziwnej treści. Jak zauważyliście, tematyka poruszana na mojej stronie uległa zmianie. Od wielu tematów mam już „emeryturę„. Oczywiście, nie jestem w stanie uniknąć tematyki polityki i spisków z dziedziny zdrowia. Czasami o nich piszę. O polityce mało, o zdrowiu piszę, bo trzeba, bo biologia jest tak samo ważna jak myśli i emocje. To druga połowa integralnej całości. O islamie nie piszę już w ogóle, choć dzieje się i to dużo. Nie chcę tego zasilać swoją siła kreacji.

Czytam czasami media z newsami, owszem. Ale jestem na takim etapie, że strumień medialnej informacji jest znacznie mniejszy. I nie nadaję mu ładunku emocjonalnego. On jest już zupełnie z innego świata, z innego wymiaru. Pocisk wystrzelony przez media, chybi więc celu. Jest to dla mnie jednostajny, monotonny bełkot. Przykład z mojego życia  realnego – ta bomba we Wrocławiu. Tylko cud sprawił że materiał wybuchowy zawiódł i nie było kilkudziesięciu zabitych. Polska jest chroniona, wiedzcie że tak jest naprawdę, nigdy w to nie wątpcie. Ale poza 2 artykułami w mediach (niezalezna.pl i tvn24.pl) i kilkoma wzmiankami na FB, nic o tym nie czytałem.

Ta informacja została przeze mnie beznamiętnie zarejestrowana jako istniejąca. A wcześniej? Emocjonowałbym się tym kilka dni lub więcej i pisałbym o tym bezustannie. Zapewne poświęciłbym temu dwa lub trzy artykuły i kilkanaście wpisów na FB. Skończyłoby się to na emocjonalnym i energetycznym wyczerpaniu i na solidnym kopie w dupsko od sił korygujących. Spotkałaby mnie „zupełnie przypadkowo” jakaś nieprzyjemność w autobusie, na mieście, w domu, w pracy.. gdziekolwiek.

Przypomnijmy jeszcze raz ważne zdanie które wcześniej napisałem. Otóż Twoje szczęście, świadomość i życie nie zależą od tego, ile teorii spiskowych przyswoiłeś. Nie zależą też od tego ile mądrych rzeczy się dowiedziałeś i ile książek guru new age przeczytałeś. Ale zależą od czegoś tak trywialnego i prostego, jak od stanu Twoich myśli i emocji. Od tego zależy nie tylko Twój nastrój, ale także coś tak potężnego jak.. przyszłość. Twoje myśli i emocje mają znacznie większą moc niż myślisz, i nastrajają Cię na konkretne linie czasowe w których się znajdziesz.

Pojawi się prawdopodobnie pytanie: „dobrze, Jarek, ale co z wiedzą o świecie?!” Odpowiedź będzie zapewne dość szokująca dla Ciebie. Otóż Andy Warhol powiedział kiedyś mądre słowa: „nie chcę być mądry, bo od tego dostaje się depresji„. Ja starałem się być mądry bo myślałem że tak znajdę odpowiedź na permanentną depresję która mnie męczyła przez pierwsze 30 lat mojego życia. Odpowiedzi nijak nie znalazłem, za to sięgnąłem samego dna. Z którego odbiłem się w porę.

Otóż tak, chciałbym byś był trochę takim radosnym, smakującym życie ignorantem. Daj sobie do tego chociaż w części prawo, niech ten wesoły dziecięcy ignorant zajmie pewną część Twojego jestestwa. Oczywiście, gdy zachorujesz lub ktoś zaproponuje Ci branie jakiegoś suplementu, lekarstwa, jakąś dietę – to sprawdzaj w niezależnych źródłach informacji. Oglądać telewizji w ogóle nie polecam, bo tam jest generowany silny ładunek emocjonalny przez dźwięk i obraz.

Ale możesz czytać portale informacyjne wybierając tylko dwa, trzy newsy, które Cię zainteresują naprawdę. Nie nadawaj im treści emocjonalnej, czytaj o nich tak, jakbyś czytał cholernie nudną książkę do geografii ze szkoły. Czytaj portale które nie gonią nachalnie za szokiem i złą emocją – takie jak niezalezna.pl czy strajk.eu. Tam tytuły, grafiki i treści są najczęściej łagodne i stonowane.

Powinniśmy zrozumieć, że elitom i systemowi zależy przede wszystkim na ludzkim lęku, strachu, nienawiści, agresji, podziałach. Śmiertelnym zagrożeniem nie są dla nich coraz to nowe i coraz bardziej odjechane teorie spiskowe, często generowane taśmowo przez ich agentów wpływu. Zagrożeniem dla systemu jest jednostka, która się odłączyła, która jest szczęśliwa, która poznała prawa wszechświata i która je wykorzystuje. Jednostka która nie jest baterią tego nieludzkiego systemu, jest dla matki natury – Gai – na wagę złota. Oby było nas coraz więcej.

Przeczytaj też moje pozostałe wpisy o duchowości, ezoteryce, świadomości:

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Człowiek odcięty od systemu jest niemożliwy do eksploatowania i manipulowania!”

I Ty możesz zmienić swoje życie: wykorzystaj prawa wszechświata!

I Ty możesz zmienić swoje życie: wykorzystaj prawa wszechświata!

globalna świadomośćWiele pisałem już o tym, że sama teoria bez praktyki nic nie wskóra w Twoim życiu. Jeśli nie nadasz wiedzy mocy sprawczej, to nie tylko nic się nie zmieni. Ale taka wiedza może wręcz zatruć życie. Przykładem jest wiedza o funkcjonowaniu płci przeciwnej. Płeć przeciwna, bez względu na to o kogo chodzi – inaczej myśli, inaczej reaguje i nie zawsze chce robić to, co my chcemy.

Jeśli się z tym nie pogodzimy, nie wybaczymy i nie rzucimy w wir życia pomimo tej wiedzy, to zatruje nam ona życie i zniszczy relacje. Ale dość o tym. Pisałem także, że nasze życie (w tym wydarzenia w nim zachodzące) nie zależą od tego, ile mądrych książek przeczytałeś, ile wiedzy ezoterycznej przyswoiłeś, czy z iloma artykułami o teoriach spiskowych się zaznajomiłeś.

Nasze życie, jego jakość i to co nas spotyka, zależy od czegoś tak trywialnego, jak stan naszych myśli i emocji. To dlatego ludzi wrażliwych spotykają coraz to nowe nieszczęścia i cierpienia. I to dlatego najlepiej żyje się tym „złym” – kapitalistom, psychopatom, karierowiczom, dresiarzom czy ich „Karynom” wklejającym na fejsa zdjęcia z charakterystycznym dziubkiem. Owszem, Ty się wkurzasz. Że kapitaliści idą po trupach, że psychopaci rządzą światem, że dresiarze i ich „Karyny” są idiotami, że dobrze żyje się tym złym.

Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Oni tych dylematów nie mają i żyją pełnią życia. Mają czyste, prostolinijne myśli i raczej pozytywy w emocjach. Odczuwają wielki szacunek wobec siebie i wymagają go bezwzględnie od otoczenia. Nie proszą, nie walczą, nie afirmują (bezskutecznie, a jak..) tylko po prostu biorą od świata to, co w ich mniemaniu do nich należy. Ty się wkurzasz, denerwujesz się tymi co rządzą światem, przejmujesz coraz to nowymi newsami o zamachach gdzieś na końcu świata, wybuchach wulkanów w jakimś Kurganistanie. Boisz się podczas czytania coraz bardziej kosmicznych i wydumanych teorii spiskowych..

A taka typowa Karyna wstawia półnagie zdjęcie z dziubkiem na fejsa i już ma kilku adoratorów i możliwość spędzenia wspaniałego wieczoru. Tak samo taki typowy dresiarz. Ten kto zrozumie to, ten otrzyma bezcenny dar. Nie, wcale mi nie chodzi o to, by się do takich osobników równać. Bądź dalej sobą, miej swoje niepowtarzalne zainteresowania. Tylko po pierwsze, zmień swoje myśli i emocje. Naucz się przerywać negatywne myśli i emocje, jak i generować i wzmagać te pozytywne. Całe życie na potęgę, godzinami, całymi dniami wzmagałeś myśli i emocje negatywne – tak nas nauczono. Dlaczego by nie zrobić na odwrót?

Po drugie, karm się tymi treściami, które zawierają praktyczne wskazówki, które można zastosować tu i teraz. Sama teoria się przydaje, ale nie wystarczy. Dziś w pracy znów miałem chwilę załamania – bo dopuściłem do siebie za dużo negatywnych myśli o tym, że świat jest piekłem itp. Trudno było te chwasty wyrzucić, to wymaga ciągłego trenowania. Nie od razu Rzym zbudowano. Ale w końcu udało się zastąpić negatywne hologramy (myśli, emocje) tymi pozytywnymi. Skończyło się na tym, że szybko wygenerowałem tyle energii i mocy, by uzupełnić powstałe uprzednio braki.

Gdybym postąpił tak jak jeszcze niedawno, czyli gdybym nasilał myśli negatywne, to teraz zamiast pisać ten felieton i cieszyć się muzyką, słońcem i zielenią za oknem, życiem – zdychałbym z wycieńczenia, braku sił i chęci życia. I żadne hormony (tarczycy), suplementy ani nawet stymulanty by mi nie pomogły. Bo one (strefa biologii) stanowią tylko 50% z całości lub mniej. Cała reszta to grząski teren myśli, emocji i zasobów energii życiowej, która jest ulotna i nieuchwytna. Mam więc porównanie i widzę, że to działa.

Dalej: czym jest ezoteryka? Wg mnie jest grząskim i zbadanym w mniej niż 1% terenem. Na którym aż roi się od domysłów, spekulacji, metafor, niejednoznaczności. Często ezoteryka, szczególnie w formie popularnego new age, zawiera masę kłamstw, dezinformacji, czy wręcz żerowania przez sprytnych szarlatanów na portfelach i energiach (wampiryzm..) naiwnych ludzi. Często new age to nic innego, jak budzący śmiech politowania, bądź diaboliczny rechot „lolcontent„. Czyli treści tak absurdalne i śmieszne, że aż zszokowany jestem, że ludzie takie coś zamieszczają. I to jeszcze pod swoimi nazwiskami i zdjęciami.

Ogólnie, czytałem chyba z kilkadziesiąt lub więcej ezoterycznych koncepcji duszy. Jeden mówi, że dusza to podświadomość. Drugi mówi, że dusza to nadświadomość i jest czymś innym niż podświadomość. Słyszałem też, że człowiek ma kilka dusz, lub to, że dusza ma siedem warstw. Jeszcze inni mówią, że dusza ma nie siedem, ale 21 warstw i te warstwy wymieniają z nabożną pieczołowitością.

Takie same rozważania dotyczą natury Boga. Najbliższą mi koncepcją Boga jest rozdział jego na dwa odwieczne, współdziałające ze sobą pierwiastki: męski (logos, architekt, zbiór praw i zasad, ale też próżnia, pustka, nicość, otchłań, oddalenie, nie-ingerencja) i żeński (program wykonawczy, materia, ale też realność, obecność, opieka). No i co jest więc prawdą?

Podpowiem Wam.. TO NIE JEST ABSOLUTNIE WAŻNE! Nie przenikniemy natury Boga, duszy i wielu innych pojęć aż do końca naszego życia. Będziemy całe życie zdani na ocean spekulacji i domysłów. Ta sama zasada dotyczy też tego, co ja nazywam „społeczną schizofrenią„. Społeczeństwo od zawsze jest bardzo głęboko chore i od zawsze śni na jawie swoją zbiorową halucynację, psychozę.

Przyobleczona została ona w konwenanse, normy społeczne, dulszczyznę (konieczny mechanizm obronny tak naprawdę..) i zostało jej nadane miano sacrum. Możesz wiedzieć, że coś takiego istnieje, możesz próbować w pewnej części to zrozumieć.. Ale nigdy nie zrozumiesz tego w 100%. Nie da się przeniknąć logiki schizofrenii, także tej zbiorowej. Ludzie w większości nie kierują się ani etyką, ani empatią, ale nawet logiką. To, czym się kierują to pokręcona „logika” zbiorowej psychozy która jest nieodgadniona i nieprzenikalna.

Powód jest jeden: jesteśmy blokowani przez umysł logiczny (racjonalny). To umysł i jego wykoślawione i zdezaktualizowane systemy wartości blokują duszę. Umysł poprzez ustawienie siebie na pierwszym miejscu, utracił połączenie z duszą. Cały ambaras polega na tym, by to połączenie chociaż częściowo odzyskać. A da się to zrobić.

To właśnie wtedy gdy dusza i umysł jest połączona, powstają rzeczy piękne, wzniosłe, nowe. To wtedy osiągamy sukcesy na różnych płaszczyznach życia, od biznesu po sztukę, naukę, sport i duchowość. To wtedy spotykają nas cudowne chwile.

Ale wróćmy do meritum: nie jest dla nas w ogóle ważne, jaką naturę ma Bóg, czy czym jest dusza ludzka bądź zwierzęca. Nigdy tego do końca nie pojmiemy, więc nawet nie próbujmy tego robić. Możemy jedynie czytać, obserwować różne koncepcje i tyle. Co można jeszcze zrobić? Można obserwować przejawy bycia i działania Boga i duszy. Można też wykorzystywać te możliwości, które dostarcza nam ten pozamaterialny świat. Jest to wykorzystywanie praw wszechświata. Wbrew pozorom, są one bardzo proste i przejrzyste. Piękno i prawda od zawsze tkwią w przejrzystości, transparentności i prostocie. Nie wpadajcie więc w pułapkę „wiedzy tajemnej„, którą mają posiadać tylko wysoko wtajemniczeni sataniści czy illuminaci.

Prawa wszechświata opierają się na Twoim naturalnym potencjale, z którym już się urodziłeś. Ty ten potencjał masz już teraz. To tak samo, jak z nauką chodzenia, jak z nauką jazdy na rowerze, motocyklu, jak z ćwiczeniem mięśni na siłowni. To tylko proces wychowawczy sprawił, że większość tych naturalnych umiejętności zatraciliśmy. Ci możni i potężni od zarania dziejów robią wszystko, by ten ludzki potencjał ograniczyć. Na przestrzeni wielu wieków ci możni i potężni stworzyli bardzo obszerne systemy myślowe temu służące. Religie, ideologie (w tym racjonalizm / materializm i korporacyjna, oficjalna nauka), wykonały ogromną pracę by ten potencjał ograniczyć.

Z grubsza wyróżniam trzy zakresy tego, co nazywamy ezoteryką. Pierwszy z nich to takie ezoteryczne „przedszkole” – new age. Masa koncepcji, cały ogrom teorii różnych mistrzów i guru. Mało lub bardzo mało praktyki. Osoby wyznające tę doktrynę miotają się jak w ukropie między jedną koncepcją a drugą. Między jedną (nie działającą..) metodą a drugą (też nie działającą..). Miotają się od kursu do kursu, od prelekcji do prelekcji, od spotkania do spotkania. Do tego należy doliczyć channelingi, UFO i rozliczne inne opowieści dziwnej treści. W najlepszym wypadku stracą tylko sporo żywej gotówki. Naprawdę sporo. W najgorszym tu i ówdzie zostaną „poszarpani” przez wampirki energetyczne, których pełno wśród energoterapeutów i ludzi którzy podają się za moc mających.

Zakres drugi to odwrotność – tak zwana wiedza tajemna. Często jest to twardy satanizm. Tu sprawa jest jasna: oddajesz obcym bytom to, co najcenniejsze – duszę. W zamian niemal natychmiast otrzymujesz potężną energię, siłę, charyzmę, moc, sławę, bogactwo.. To interes trochę jak skrzyżowanie pożyczki od mafii z Amber Gold. W dużym uproszczeniu, polega to na ruszeniu maszynerią astralu poprzez anioły i demony. Astral jest półsyntetyczną ziemską duchowością. Jest to takie same bagno jak „fizyczna” Ziemia, lub nawet gorsze. Zaś anioły i demony.. To jedno i to samo, i proszę, nigdy nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej. Choć wielu będzie próbowało to zrobić.

Prędzej czy później taki demonek lub aniołek będzie chciał od Ciebie zapłaty za to, co Ci dał. Niekoniecznie musi się to stać po śmierci. Jeśli nie zrobisz tego czegoś za życia, możesz zostać odcięty od źródełka energii. I wtedy jest głód porównywalny do tego po odcięciu narkotyku, bo to podobna, sztuczna stymulacja. Najczęściej taki demonek żąda od swojego sługi zrobienia czegoś złego tak, by mógł się najeść powstałej podczas takiego czynu energii. Czy istnieje trzecie wyjście?

Trzecie wyjście istnieje. I polega ono na rozwoju tych umiejętności i potencjału, który masz już w sobie, z którym się urodziłeś. Trzecie wyjście to więc nauka czerpania energii i mocy z tego, co jest w Tobie wewnętrznie – a nie od czynników zewnętrznych. Nie od aniołów czy demonów, nie od guru piszących mądre książki, nie od tych którzy mają moc. Tacy ludzie nawet jeśli mają autentyczną moc i szczerą chęć pomocy, to mogą Ci pomóc tylko na jakąś tam chwilę, na jakiś czas. A co, gdy ich zwyczajnie zabraknie? O tych metodach piszę od jakiegoś czasu i będę je poruszał jeszcze niejeden raz.

Cytuję: „Człowiek rodzi się jako indywiduum, czyli istota unikalna. Potem ta indywidualność się rozwija.Myśli, wiedza, przekonania, przyzwyczajenia, nawet charakter pojawiły się dopiero potem jak nalot. Jednocześnie wszystko to nie ukształtowało się z pustki. Co było od samego początku? Jeżeli zwykła czysta karta, to spróbuj na minutę stać się czystą kartą. Zamknij oczy i zatrzymaj bieg myśli. Jeśli wpatrzysz się w czarną pustkę, to na pewien czas uda Ci się nie myśleć o niczym. Oto w pewnej chwili masz w głowie zupełną pustkę. Czy przestałeś w tym czasie być sobą? Praca umysłu jest wstrzymana, lecz pozostało pewne integralne poczucie, że ja – to ja.

A jak wyjaśnisz to, że Ty – to Ty? Świadomość własnej osobowości człowiek osiąga zazwyczaj w kontekście swej sytuacji w środowisku społecznym.Lecz wyobraź sobie na chwilę, że środowisko społeczne zniknęło i zostałeś „zawieszony” w kosmosie. Nie ma niczego: ani społeczeństwa, ani Ziemi, ani Słońca, ani przeszłości, ani przyszłości, i tylko czarna pustka dookoła. Wszystko zniknęło, zostałeś tylko Ty. A co zostało z Ciebie jako dotychczasowej osobowości? Cała wiedza i wszystkie myśli dotyczyły środowiska życia. Przyzwyczajenia,maniery, pragnienia, obawy, pasje, charakter – one też działały tylko w odniesieniu do niego. Lecz tego środowiska już nie ma. Co więc z Ciebie zostało?”
~Vadim Zeland

Cytuję: „Nie popełnij błędu i nie myśl, że ten mały świat, który widzisz wokół siebie – Ziemię, która jest zaledwie małym pyłkiem kurzu we Wszechświecie – jest całym Wszechświatem. Istnieją miliardy miliardów takich i większych światów. I istnieją miliardy miliardów takich Wszechświatów wewnątrz nieskończonego umysłu WSZYSTKIEGO (czyli Boga). I nawet w naszym maleńkim Układzie Słonecznym istnieją obszary i płaszczyzny życia dużo wyższego niż nasze własne, w porównaniu do których my – przywiązani do Ziemi śmiertelnicy – jesteśmy płaszczącymi się formami życia żyjącymi na dnie oceanu, gdy porówna się nas do Człowieka. Istnieją istoty o mocach i atrybutach wyższych od tych, jakie kiedykolwiek człowiek w swych marzeniach przypisywał bogom. A jednak te istoty były kiedyś jak ty, a nawet niżej; i ty będziesz kiedyś jak oni, a nawet wyżej, z czasem, gdyż takie jest przeznaczenie człowieka – jak mówią oświeceni.

A śmierć nie jest prawdziwa, nawet w relatywnym (ludzkim) sensie – są to narodziny nowego życia. I ty będziesz wędrował dalej i dalej, do ciągle wyższych płaszczyzn życia, przez eony eonów czasu. Wszechświat jest twoim domem i ty będziesz eksplorował jego najdalsze możliwe zakątki przed końcem czasu. Żyjesz w nieskończonym umyśle WSZYSTKIEGO i twoje możliwości i okazje są nieskończone zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. A na końcu wielkiego cyklu eonów czasu, kiedy WSZYSTKO będzie ściągać z powrotem w siebie wszelkie swoje stworzenie, pójdziesz z ochotą, gdyż wtedy będziesz w stanie poznać całą prawdę bycia jednością ze WSZYSTKIM. Tak mówią oświeceni, którzy są daleko na Drodze. A w międzyczasie odpoczywaj spokojny i pogodny – jesteś bezpieczny i ochraniany przez nieskończoną potęgę OJCOWSKO-MATCZYNEGO UMYSŁU.”
~Trzech wtajemniczonych, Kybalion

Przeczytaj też moje pozostałe wpisy o duchowości, ezoteryce, świadomości:

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „I Ty możesz zmienić swoje życie: wykorzystaj prawa wszechświata!”

CARL GUSTAV JUNG: NAUKOWIEC, PSYCHOLOG I WIZJONER WYPRZEDZAJĄCY EPOKĘ

Dużym szacunkiem darzę osobę Carla Gustava Junga. Był on tym człowiekiem, który dał nowe spojrzenie na psychologię. Nauka ta wolała jednak pójść ścieżką wytyczoną przez jego poprzednika – Zygmunta Freuda. Freud zakładał że żadnego czynnika metafizycznego nie ma, a człowiek jest tylko (bio)maszyną.

Koncepcja psychologii Freuda doskonale pasowała do założeń nauki, opartej na doktrynie kartezjańsko-newtonowskiej. Zwanej racjonalizmem czy też materializmem. Doktryna ta jest obecnie podwaliną funkcjonowania nie tylko nauki, ale i naszej cywilizacji. Wynika z niej szereg niekorzystnych wartości. Bo skoro człowiek nie jest niczym innym jak biomaszyną, to jest dozwolone wszystko. A moralność i etyka są tylko przestarzałymi, hamującymi naukę pojęciami.

Psychologia która nie uwzględnia czynnika metafizycznego, mistycznego, jest karykaturą nauk o człowieku. To nigdy nie może funkcjonować oddzielnie. Niektórzy zwolennicy „naukowej„, materialistycznej psychologii głoszą wręcz pogląd, że coś takiego jak podświadomość nie istnieje. Istotnie, nauka do dziś ma problem z tym, że człowiek posiada (pod)świadomość.

Tej świadomości nie da się ani racjonalnie wytłumaczyć, ani przyporządkować czemukolwiek fizycznemu w mózgu. Tak prosta i wydawałoby się trywialna sprawa, jest całkowicie niewyjaśniona przez naukę. Jeśli za świadomość odpowiada tylko fizyczny mózg, to w takim razie co z pewnymi dylematami które się wtedy pojawiają?

Jakie białko, jaka grupa neuronów, jaki rodzaj ich połączeń odpowiada np za traumatyczne wspomnienie, lęki, kompleksy, złe postrzeganie rzeczywistości? Na to odpowiedzi nie ma. Więc dla dzisiejszej nauki bezpieczniej jest przyjąć, że człowiek.. nie ma świadomości. Takie próby są obecnie podejmowane.

Żałuję, że akademicka psychologia nie poszła ścieżką wytyczoną przez Junga, a rozwinęła doktrynę ateisty Freuda. Nauki ezoteryczne i gnostyckie są bowiem naturalnym przedłużeniem i uzupełnieniem psychologii. Odpowiadają na te pytania, wobec których akademicka psychologia jest bezradna.

Wstęp: Jarek Kefir

Cytuję: „11 lutego 1944 roku 68-letni Carl Gustav Jung, najbardziej wówczas znany na świecie żyjący psycholog, pośliznął się na lodzie i złamał sobie kość strzałkową. Dziesięć dni później, już w szpitalu, doznał zawału serca spowodowanego przez zator, który powstał w jego złamanej nodze. Leczony tlenem i kamforą utracił świadomość i przeżył coś, co przypomina doświadczenie przedśmiertne lub OOBE – lub, zależnie od punktu widzenia, delirium. Miał uczucie jak gdyby unosił się 1000 mil ponad Ziemią. Morza i kontynenty skąpane były w błękitnej poświacie, Jung zaś dostrzegł pustynię arabską i pokryte śniegiem Himalaje. Wydawało się, że miał już opuścić orbitę, wtedy jednak na południu dał się zauważyć wielki czarny monolit. Była to pewnego rodzaju świątynia, u wrót której Jung ujrzał hindusa siedzącego w pozycji lotosu. Wewnątrz świeciły niezliczone świece, on sam zaś czuł, że „cała fantasmagoria ziemskiego istnienia” oddalała się. Bynajmniej nie było to przyjemne, ale to, co pozostało, stanowiło „esencję Junga” – było korzeniem jego doświadczeń.

Jung wiedział, że wewnątrz świątyni mógł odnaleźć rozwiązanie tajemnicy jego istnienia, jego życiowego celu. Ujrzawszy ją, miał przekroczyć jej próg, gdy nagle zobaczył unoszący się nad Europą obraz swojego lekarza w archetypowej postaci Króla z Kos, wyspy, na której mieściła się świątynia Eskulapa, greckiego boga medycyny. Powiedział on Jungowi, że jego odejście było przedwczesne; wielu ludzi wymagało jego powrotu, a on, Król, miał go zabrać spowrotem. Jung, usłyszawszy te słowa, poczuł się rozczarowany, a wizja prawie natychmiast się skończyła. Doświadczył niechęci do życia, którą czuje wielu „zabranych spowrotem”, najbardziej jednak wprawiał go w zakłopotanie widok jego lekarza w archetypowej postaci. Wiedział, że to oznaczało, że fizyk poświęcił całe swoje życie, by uratować Junga. 4 kwietnia – data, którą zachwyca się wielu numerologów – Jung po raz pierwszy od momentu zawału usiadł na swoim łóżku. Tego samego dnia jego lekarz przyszedł z sepsą i położył się na łóżku. Nigdy z niego już nie wstał i zmarł kilka dni później.

Jung był pewny, że nie była to halucynacja, ale że dane mu było doświadczyć wizji rzeczywistości. Wyszedł poza czas, a jego doznanie wywarło na nim znaczący wpływ. Z jednej strony depresja i pesymizm, które nadeszły wraz z drugą wojną światową, znikły. Było jednak również coś więcej. Przez większość swojej długiej kariery udowadniał on swoim kolegom, przyjaciołom i czytelnikom, że – nade wszystko – był naukowcem. Niczym mantrę powtarzał, że nie był mistykiem, okultystą czy też wizjonerem – wszystkim tym, czego jego krytycy używali przeciwko niemu, odrzucając jego pretensje do nauki. Teraz, wróciwszy znad krawędzi śmierci, wydawał się być gotowy na to, by drzemiący w nim naukowiec usunął się w cień na pozostałe 17 lat jego życia.

Chociaż Jung zawsze wierzył w istnienie „innego” świata, starał się nie mówić o tym zbyt głośno. Przeżywszy jednak swoje wizje, wydawał się mniej skryty. Wydaje się, że przeżył pewnego rodzaju doświadczenie konwersji, a skrywane dotychczas zainteresowania znanego na całym świecie psychologa od tej pory stały się znane. Latające spodki, astrologia, parapsychologia, alchemia, a nawet przepowiednie nadchodzącej „Ery Wodnika”: świadectwa wszystkich tych wątpliwych zjawisk – wątpliwych przynajmniej z perspektywy współczesnej nauki – wypływały spod jego pióra. O ile w ciągu swojej kariery wysuwał oskarżenia pod adresem mistycyzmu i okultyzmu – początkowo wywołane przez jego konflikt z Freudem w 1912 roku – o tyle pod koniec lat czterdziestych wydawał się zaprzestać walki. Pojawił się Jung, jakiego znamy z ostatniej dekady jego życia – „Mędrzec z Küsnacht” i „Wiedźmin z Zürichu”.

Wszystko zostało w rodzinie

Jung jednak już od początku był zaangażowany w okultyzm – dosłownie tkwił on w jego DNA. Jego dziadek od strony matki, czcigodny Samuel Preiswerk, który uczył się hebrajskiego, wierząc, że ten język jest używany w niebie, akceptował rzeczywistość duchów i przewodził badaniu ducha swojej zmarłej pierwszej żony, która często go odwiedzała. Matka Junga, Emilie, miała odpędzać zmarłych, którzy rozpraszali go, gdy ten pisał swoje kazania.

Emilie sama zresztą, będąc jeszcze nastolatką, rozwinęła zdolności mediumiczne. Mając 20 lat, zapadła w śpiączkę na 36 godzin; gdy jej czoła dotknął rozgrzany do czerwoności pogrzebacz, wybudziła się i zaczęła mówić w obcych językach i przepowiadać przyszłość. Emilie przez całe życie wpadała w transy, podczas których komunikowała się ze zmarłymi. Wydawała się również posiadać „mnogą osobowość”. Jung od czasu do czasu słyszał, jak Emilie rozmawiała sama ze sobą jakimś obcym głosem, czyniąc głębokie spostrzeżenia wyrażone w niecharakterystyczny dla siebie sposób. Ten „drugi głos” miał wyczucie świata dużo bardziej dziwnego, niż ten, który znał młody Carl.

Ta „mnogość”, którą Carl zaobserwował u własnej matki, pojawiła się później również i u niego. W wieku około 12 lat stał się on dosłownie dwojgiem ludzi. Istniało jego zwyczajne chłopięce jestestwo, ale również ktoś jeszcze. Ten „Drugi”, jak nazywał go Carl, był postacią z XVIII wieku, władczym człowiekiem, który nosił białą perukę i zapinane buty, jeździł imponującą karocą i wyrażał się o młodzieńcu z pogardą. Trudno uciec przed wrażeniem, że w pewien sposób Jung czuł, że był tym człowiekiem w poprzednim życiu. Widząc starą zieloną karocę, Jung czuł, że pochodzi ona z jego czasu. Wynalezione później przez niego pojęcie zbiorowej podświadomości, polegające na tym, że – w jego mniemaniu – po narodzinach dziedziczymy psychiczny rezerwuar symboli i obrazów, jest w pewnym sensie formą reinkarnacji, poza tym Jung sam wierzył w istnienie pewnego rodzaju życia po śmierci. Wkrótce po odejściu jego ojca w 1896 roku, gdy Jung miał 21 lat, miał on dwie wizje senne, w których ojciec ukazał się tak żywy, że Carl rozważał istnienie życia po śmierci. W innym śnie ojciec Junga poprosił go o poradę małżeńską, ponieważ chciał się przygotować na przyjście swojej żony. Jung uznał to za przeczucie, które się sprawdziło – jego matka wkrótce potem zmarła. Wiele lat później, gdy odeszła jego siostra Gertruda – a było to na dziesięć lat przed jego własnym doświadczeniem z pogranicza śmierci – Jung napisał, że „to, co dzieje się po śmierci, jest tak niewypowiedzianie wspaniałe, że nasza wyobraźnia i uczucia nie są w stanie stworzyć nawet zbliżonego do tego pojęcia”. [1]

Tablice i noże

Matka Junga była zaangażowana w co najmniej dwa dobrze znane doświadczenia paranormalne, o których wspomina się w praktycznie każdej książce poświęconej Jungowi. Siedząc w swoim pomieszczeniu badawczym, Carl nagle usłyszał głośny huk dobiegający z pokoju dziennego. Pobiegł tam i zastał swoją przerażoną matkę. Okrągły stół, wykonany z drzewa orzechowego, pękł w samym środku. Pęknięcie nie było jednolite, przeszło jednak przez lite drewno. Nie była temu winna suchość drewna; stół miał 70 lat, a dzień był wilgotny. Jung pomyślał: „To z pewnością są dziwne wypadki”. Emilie odpowiedziała swoim „innym głosem”, jak gdyby czytała w jego umyśle: „Tak, tak, to coś oznacza”. Dwa tygodnie później miało miejsce drugie zdarzenie. Wracając wieczorem do domu, Jung spotkał podekscytowaną gosposię. Godzinę wcześniej dał się słyszeć głośny huk, tym razem dochodzący z dużego kredensu. Nikt nie miał pomysłu, co mogło wytworzyć ten odgłos. Jung sprawdził kredens. Wewnątrz, gdzie przechowywali chleb, znalazł bochenek i nóż do krojenia pieczywa. Nóż był roztrzaskany na kilka części, przy czym wszystkie były starannie poukładane w koszyku na chleb. Nóż był wcześniej używany do herbaty, od tego czasu nikt jednak nie otwierał ani nawet nie dotykał kredensu. Gdy Jung przyniósł nóż do nożownika, dowiedział się, że stal nie była wadliwa oraz że ktoś musiał go złamać celowo. Jung przechowywał połamany nóż przez resztę życia i wiele lat później wysłał jego fotografię do badacza psychologii, J. B. Rhine’a.

Duch się święci

W tym czasie Jung, podobnie jak wielu innych, interesował się spirytyzmem i czytał poświęconą temu literaturę – książki Zöllnera, Crooksa, Carla du Prela, Swedenborga oraz klasyk Justinusa Kernera „The Seeress of Prevorst”. W stowarzyszeniu debatującym Zofingia na Uniwersytecie w Bazylei wygłaszał on wykłady na temat „Wartości Badania Spekulacyjnego” oraz „Ograniczeń Precyzyjnej Nauki”, w których kwestionował dominujący paradygmat materializmu, który zresztą obowiązuje do dziś. Jung zaangażował studentów w różne eksperymenty okultystyczne, gdy jednak opowiadał im o swoich pomysłach lub pouczał o potrzebie traktowania ich poważnie, spotykał się ze sprzeciwem. Wydaje się, że więcej szczęścia miał ze swoim jamnikiem, który, jak czuł, rozumiał go lepiej i sam potrafił wyczuć nadnaturalną obecność. [2]

Inną osobą, która wydawała się wyczuwać nadnaturalną obecność, była jego kuzynka od strony matki, Helene Preiswerk. W liście do Rhine’a opisującym roztrzaskany nóż Jung odnosi się do Helly – jak zwykł ją nazywać – jako do „młodej kobiety wykazującej zdolności mediumistyczne”, którą spotkał mniej więcej w czasie incydentu, również w swoich „tak zwanych” autobiograficznych „Wspomnieniach, Marzeniach, Refleksjach” opisuje, że po incydentach ze stołem i nożem był zaangażowany w cykle seansów ze swoimi bliskimi. W rzeczywistości jednak seanse odbywały się już jakiś czas przed tymi dwoma zdarzeniami, a ich punktem centralnym była Helly, którą Jung bardzo dobrze znał i która była w nim zakochana. Jest to wczesny znak jego cokolwiek niejasnych związków z okulturą.

Helly wpadała w trans i upadała na podłogę, oddychając głęboko i przemawiając głosem starego Samuela Preiswerka – choć de facto nigdy go nie słyszała. Mówiła pozostałym, że powinni się modlić za jej starszą siostrę Berthę, która, jak mówiła, właśnie urodziła czarne dziecko. Bertha, która mieszkała w Brazylii, miała już jedno dziecko ze swoim mieszanej rasy mężem, drugie dziecko urodziła zaś w tym samym dniu, w którym odbywał się seans. [3] Kolejne seanse również okazały się zaskakujące. Z jednej strony, Samuel Preiswerk i Carl Jung Starszy – dziadek Junga ze strony ojca – którzy za sobą wzajemnie nie przepadali, osiągnęli porozumienie. Pojawiło się ostrzeżenie dla drugiej siostry, która również spodziewała się dziecka, które miała utracić – w sierpniu dziecko przyszło na świat przedwcześnie, martwe. [4]

Helly wydobywała z siebie kolejne głosy, najbardziej jednak interesującym była dusza o imieniu Ivenes, która nazywała siebie prawdziwą Heleną Preiswerk. Ta postać była dużo bardziej dojrzała, pewna i inteligentna od Helly, którą Jung opisywał jako roztargnioną i niespecjalnie bystrą, utalentowaną lub wykształconą. Wyglądało to tak, jak gdyby pod skórą pospolitej nastolatki ukrywała się pełniejsza, bardziej majestatyczna osobowość, podobnie jak „drugie Ja” Junga. Był to wgląd w psychikę, który zainspirował jego późniejszą teorię „indywiduacji”, procesu „stawania się tym, kim jesteś”. Helly później dojrzała i odnosiła we Francji sukcesy jako krawcowa, umarła jednak młodo w wieku zaledwie 30 lat.

Jung w swojej rozprawie „O psychologii i patologii tak zwanych zjawisk okultystycznych” opisuje Helly niepochlebnie jako „wykazującą trochę rachityczną formację czaszki” i mającą „nieco bladą twarz”, przy czym zapomina nadmienić, że to jego kuzynka. Pomija również swój udział w seansach i datuje je na lata 1899-1900, mimo iż rozpoczęły się one wiele lat wcześniej. Gerhard Wehr łagodnie sugeruje, że „kandydat na doktora z oczywistych względów bał się ukryć swoją własną rolę, szczególnie swoje pokrewieństwo, dlatego już od początku zaniechał jakiejkolwiek krytyki, która mogłaby poddać w wątpliwość naukową poprawność całej pracy”. [5]

Innymi słowy, Jung-naukowiec stwierdził, że zatajenie osobistego zaangażowania w tą sprawę Junga-okultysty będzie dobre dla jego kariery.

Poltergeist w biblioteczce Freuda

W 1900 roku 25-letni Jung został zatrudniony w prestiżowej Klinice Psychiatrii Uniwersytetu w Zürichu. Tutaj wykonał solidną pracę w zakresie badań nad kojarzeniem słów, rozwinął swoją teorię „kompleksów” i z powodzeniem zainicjował „przyjazne względem pacjenta” podejście do pracy z psychotykami i schizofrenikami. W czasie swojej kadencji nawiązał również współpracę z Freudem. Od roku 1906, gdy rozpoczął korespondencję, do 1912, w którym przyjaźń się zakończyła, Jung był wiernym zwolennikiem pracy Freuda i aktywnie ją promował. Zdarzały się jednak problemy. Jeden związany był ze słynnym poltergeistem w biblioteczce Freuda. Odwiedzając Freuda w 1909 roku w Wiedniu, Jung zapytał go o jego podejście do parapsychologii. Freud był nastawiony sceptycznie i odrzucił tą dziedzinę jako nonsens. Jung nie zgodził się z nim i, siedząc naprzeciw swojego mistrza, zaczął czuć jak jego przepona świeciła jak gdyby była rozgrzana do czerwoności. Nagle z biblioteczki dał się słyszeć głośny huk. Obaj panowie podskoczyli, a Jung rzekł do Freuda: „Oto przykład tak zwanego zjawiska katalitycznej eksterioryzacji!”, jak to długim określeniem Jung nazywał poltergeista lub „hałaśliwego ducha”. Freud odpowiedział: „Bzdura!”, wówczas Jung przewidział, że natychmiast pojawi się drugi huk. I tak się stało. Jak mówił Jung, od tego momentu Freud stawał się względem niego coraz bardziej nieufny. Czytając list Freuda do Junga na temat tego incydentu, można odnieść wrażenie, że to sam Jung jest odpowiedzialny za wszystko.

Nie było to zaskakujące – Jung wykazywał wiele paranormalnych zdolności. Gdy po skończonym wykładzie leżał w hotelowym łóżku, doświadczył samobójstwa pacjenta, który doznał silnego „przeniesienia” (chodzi tu o komunikację jednego umysłu z drugim bez wykorzystania bodźców zmysłowych – przyp. Ivellios). Pacjent doznał nawrotu depresji i strzelił sobie w głowę. Jung obudził się, czując dziwny ból na swoim czole. Później odkrył, że jego pacjent sstrzelił sobie dokładnie w miejsce, w którym on czuł ból, i to w tym samym czasie, gdy Jung się obudził. Co więcej, jeden z jego gości wspomniał kiedyś o „zewnętrznym libido” Junga i o tym, że „gdy powstał ważny pomysł, którego on jeszcze nie był do końca świadomy, meble i elementy drewniane w całym domu skrzypiały i trzaskały”.

Czerwona Księga

To właśnie rozłam między Jungiem a Freudem doprowadził Junga do „zejścia do podświadomości”, dręczącej podróży do najgłębszych zakamarków psychiki, w których zebrał wiadomości na temat zbiorowej podświadomości, która zainspirowała jego szkołę „psychologii analitycznej”. Wszedł w „kreatywną chorobę”, niepewny tego, czy nie oszaleje. W październiku 1913 roku, niedługo po rozłamie, Jung miał, z naszej perspektywy, wizję lub halucynację. Będąc w pociągu, zobaczył powódź zalewającą Europę od Morza Północnego aż po Alpy. Gdy woda dotarła do Szwajcarii, góry wyrosły, by chronić jego ojczyznę, na falach zauważył jednak dryfujące szczątki i ciała. Wtedy woda przemienił się w krew. Wizja ta trwała godzinę i wydaje się, że była snem, który nawiedził jego budzącą się świadomość. Spędziwszy ponad dekadę na leczeniu psychicznie chorych pacjentów, którzy cierpieli na takie właśnie symptomy, Jung miał powód do niepokoju. Ironią losu, jego obawy zmalały następnego lata, gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, a on zorientował się, że wizja stanowiła jej zapowiedź.

Psychiczne napięcie trwało jednak nadal. Przyszedł w końcu moment, gdy Jung czuł, że nie może już dalej walczyć z uczuciem szaleństwa. Postanowił pozwolić mu działać. Gdy to uczynił, znalazł się w niesamowitym podziemnym świecie, w którym spotkał dziwne inteligencje, które „żyły” w jego umyśle. To doświadczenie było tak niepokojące, że przez jakiś czas Jung sypiał z naładowanym pistoletem przy łóżku, gotów odstrzelić swój mózg, jeśli stres stanie się zbyt duży.

W swojej „Czerwonej Księdze” Jung zawarł opis, w słowach i obrazach, obiektywnych, niezależnych istot, które spotkał w trakcie swojej „kreatywnej choroby” – istot, które osobiście nie miały z nim nic wspólnego, a które jednak dzieliły jego wewnętrzny świat. Byli to Eliasz i Salomea, dwie postaci z Biblii, którym towarzyszył wąż. Była też postać, którą Jung nazwał Filemonem, a która stała się pewnego rodzaju „wewnętrznym guru” i którą przedstawiał jako łysego, białobrodego starego człowieka z rogami byka i skrzydłami zimorodka. Pewnego ranka, namalowawszy tą postać, Jung wybrał się na spacer, podczas którego natknął się na martwego zimorodka. Ptaki te rzadko widywano w Zurychu, a Jung nigdy nie widział ani jednego martwego ptaka. Była to jedna z wielu synchroniczności – „znaczących zbiegów okoliczności” – które się wówczas przydarzyły. Były również i inne. W 1916 roku, wciąż w uściskach swojego kryzysu, Jung znów poczuł, że coś wewnątrz niego próbuje się wydostać. Dziwny strach wypełnił jego dom. Czuł obecność zmarłych – podobnie zresztą czuły jego dzieci. Jedna z córek zobaczyła dziwną białą postać; innej coś zabrało w nocy koc. Syn Junga narysował obraz rybaka, którego widział we śnie: z głowy rybaka wyrastał płonący komin, a nad nim latał diabeł, który przeklinał rybaka, chcąc mu wykraść ryby. Jung musiał wszystkim opowiedzieć o Filemonie. Później, pewnej nocy, dzwonek u drzwi zadźwięczał głośno, nikogo jednak tam nie było. Jung zapytał: „Cóż się na tym świecie dzieje?” Głosy umarłych odpowiedziały: „Wróciliśmy z Jeruzalem, gdzieżeśmy nie znaleźli tego, czegośmy szukali”, słowa te stały się wstępem do dziwnych jungowskich „Siedmiu Kazań dla Zmarłych”, efektu „duchowego dyktanda” lub „channellingu”, które poświęcił „Bazylidesowi z Aleksandrii, Miasta, w którym Wschód zetknął się z Zachodem”.

Duchy w domu

W roku 1919 pierwsza wojna światowa już się zakończyła, a kryzys u Junga minął, mimo to nadal praktykował on coś, co nazywał „aktywną wyobraźnią”, rodzaj śnienia na jawie, którego rezultaty zapisał w „Czerwonej Księdze”. Nie brakowało jednak duchów bardziej tradycyjnego rodzaju. Jung został zaproszony do Londynu na wykład pod tytułem „Psychologiczne Podstawy Wiary w Duchy”, zorganizowany przez Towarzystwo Badań Psychicznych. Jung opowiedział Towarzystwu, że duchy i materializacje były „podświadomymi projekcjami”. „Wielokrotnie obserwowałem telepatyczne efekty podświadomych kompleksów, jak również wiele zjawisk parapsychicznych, nie widzę w nich jednak żadnego dowodu na istnienie prawdziwych duchów, dopóki więc taki dowód się nie pojawi, zmuszony jestem uznać to całe terytorium za należące do psychologii”, powiedział Jung.

Niewątpliwie było to wystarczająco naukowe, jednak rok później, znów w Anglii, Jung natknął się na nieco bardziej realnego ducha. Spędził kilka tygodni w domu w Aylesbury należącym do Maurice Nicoll (później studenta Gurdjieffa i Ouspensky’ego) i gdy został on otoczony przez dziwne dźwięki, izbę wypełnił nieprzyjemny zapach. Miejscowi mówili, że to miejsce było nawiedzone, szczególnie zaś jednej nocy [leżąc na łóżku] Jung znalazł na sąsiedniej poduszce głowę starej kobiety, pozbawioną połowy twarzy. Jung wyskoczył z łóżka i czekał do rana, siedząc w fotelu. Dom został później zburzony. Ktoś mógłby pomyśleć, że po spotkaniu umarłych wracających z Jeruzalem Jung nie będzie tak wstrząśnięty widokiem tradycyjnego angielskiego ducha, jednak to doświadczenie go zaszokowało; jego opis zdarzenia pojawił się dopiero 30 lat później, w 1949 roku, w mało znaczącej antologii historii o duchach.

Gdy jego wykład dla Towarzystwa Badań Psychicznych został wydrukowany w 1947 roku w „Dziełach Zebranych”, Jung dodał do niego przypis wyjaśniający, że nigdy już nie czuł się taki pewny jak w 1919 roku co do tego, że pojawianie się duchów można wyjaśnić przez psychologię, wątpił również, „czy szczególnie psychologiczne podejście jest w stanie ocenić to zjawisko”. W późniejszym postscriptum przyznał, że jego wcześniejsze wyjaśnienie było niewystarczające, nie mógł się jednak zgodzić na rzeczywistość duchów, ponieważ nie miał z nimi doświadczenia – bezproblemowo zapominając przy tym o nawiedzeniu w Aylesbury. Jednakże w 1946 roku w liście do psychoterapeuty Fritza Kunkela Jung przyznał: „Zjawiska metapsychiczne mogą być lepiej wyjaśnione przez hipotezę o duchach aniżeli przez jakości i właściwości podświadomości”.

Podobna niepewność otacza jego doświadczenie z I Ching, starożytną chińską wyrocznią, z którą zaczął eksperymentować na początku lat dwudziestych i która, podobnie jak horoskopy, stała się częścią jego praktyki terapeutycznej. Choć wspominał o I Ching tu i tam w swoich pismach, dopiero w 1949 roku – a więc znów prawie 30 lat później – w swoim wstępie do klasycznego tłumaczenia Wilhelma-Baynesa przyznał się szczerze do jej stosowania. I choć próbował wyjaśnić skuteczność I Ching przy użyciu synchroniczności, która stała się jego paranormalnym deus ex machina, Jung przyznał, że źródłem wnikliwości wyroczni są „duchowe agencje”, które tworzą „żywą duszę książki” – przy jego quasi-naukowym wytłumaczeniu uwaga ta wygląda dziwnie. Ironicznie, jego główna praca poświęcona „znaczącemu zbiegowi okoliczności”, „Synchroniczność jako zasada pozaprzyczynowych koincydencji” (1952), napisana wespół z fizykiem Wolfgangiem Pauli, przytacza tylko jeden niedwuznaczny przykład zjawiska, a czytelnicy, którzy – tak jak ja – akceptują rzeczywistość synchroniczności, są nieco zdumieni jungowską próbą opisania go przy pomocy archetypów, fizyki kwantowej, analizy statystycznej, matematyki, eksperymentów Rhyne’a z ESP, astrologii, telepatii, prekognicji i innych zdolności paranormalnych, które wszystkie wyglądają jak powtórka odbicia jungowskiego „Jestem naukowcem”.

Era Wodnika

W latach dwudziestych Jung zajął się badaniem gnozy – z którą zetknął się już wcześniej, w roku 1912 – i alchemii. To właśnie Jung, bardziej niż ktokolwiek inny, ocalił starożytną hermetycką pogoń od intelektualnego zapomnienia. Inną wykorzystywaną przez niego praktyką hermetycką była astrologia, którą zaczął badać na poważnie mniej więcej w czasie rozłamu z Freudem. Jung informował swoich najbliższych współpracowników, że horoskopy były częścią jego praktyki terapeutycznej, w mrocznych dniach drugiej wojny światowej odkrył jednak ich szersze zastosowanie. W roku 1940 w liście do H. G. Baynes’a Jung opisuje wizję, jaką miał w 1918 roku, w której widział „ogień spadający niczym deszcz z nieba i trawiący miasta w Niemczech”. Czuł, że 1940 jest rokiem decydującym, i zauważył, że rok ten nadszedł „gdy weszliśmy w południk pierwszej gwiazdy w znaku Wodnika”. Jak mówił, było to „ostrzegawcze trzęsienie ziemi Nowej Ery”. Był obznajomiony z precesjami równonocy, pozornym wstecznym ruchem słońca pomiędzy znakami Zodiaku. Działając jako tło dla słońca w trakcie równonocy wiosennej, każdy znak daje nazwę „erze” – nazywanej „miesiącem platońskim” – który trwa około 2150 lat. W swojej dziwnej książce „Ajon” (1951) Jung argumentuje, że „indywiduacja” zachodniej cywilizacji jako całości wypełnia szablon „miesięcy platońskich” i reprezentuje rodzaj „precesji archetypów”. Symbolizm ryby otacza Jezusa, ponieważ był on centralnym symbolem Ery Ryb, astrologicznego znaku ryby. Wcześniejsze ery – Byka i Barana – tworzyły symbolikę byka i barana. Nadchodząca era to Era Wodnika, doręczyciela wody. W rozmowie z Margaret Ostrowski-Sachs, przyjaciółką Hermanna Hesse, Jung przyznał, że zatrzymywał tą „tajemną wiedzę” dla siebie przez wiele lat i jeden jedyny raz ujawnił ją w „Ajonie”. Nie był pewny, czy „było mu wolno”, ale w trakcie swojej choroby otrzymał „potwierdzenie”, że jak najbardziej.

Choć uczony w sprawach tajemnych Gerald Massey i francuski ezoteryk Paul Le Cour już wcześniej mówili o nadchodzącej Erze Wodnika, Jung z pewnością był najbardziej prestiżową postacią z głównego nurtu, która o tym mówiła, i to dzięki niemu ta idea stała się podstawą kontrkultury lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. To głównie przez jego komentarze na ten temat, zamieszczone w książce „Latające Spodki: Współczesny Mit o Rzeczach Widzianych na Niebie” (1958), w której sugerował, że UFO były po prostu mandalami z przestrzeni kosmicznej. Podczas swojego kryzysu Jung zetknął się z obrazem mandali, sanskryckiego „magicznego koła”, jako symbolem psychicznej całości, i zasugerował, że „latające spodki” były wielkimi archetypowymi projekcjami, stworzonymi przez psychiczne napięcie wytworzone przez zimną wojnę, która rozgorzała między Rosją a Ameryką. Świat Zachodu, jak argumentował, przeżywał załamanie nerwowe, a UFO były jedynym sposobem załagodzenia stresu.

Jung napisał profetycznie: „Moje sumienie jako psychiatry wymaga ode mnie wypełnienia mojego obowiązku i przygotowania tych niewielu, którzy mnie wysłuchają, na nadchodzące wydarzenia, które są związane z końcem ery… Jak wiemy z historii starożytnego Egiptu, istnieją symptomy zmian psychicznych, które zawsze pojawiają się pod koniec jednego miesiąca platońskiego i na początku następnego. Wydaje się, że są to zmiany konstelacji psychicznych dominatów, archetypów lub „Bogów”, jak zwykło się ich nazywać, które przynoszą długo oczekiwane przemiany zbiorowej psychiki. Ta transformacja rozpoczęła się w momencie przejścia z Ery Byka do Ery Barana, potem z Ery Barana do Ery Ryb, której początek wiąże się z powstaniem chrześcijaństwa. Zbliżamy się właśnie do tej wielkiej zmiany, gdy wejdziemy w Erę Wodnika…” Dziesięć lat później zespół The Fifth Dimension (którego pierwsza nazwa kosmiczny charakter Mystic Sixties) wylansował w hippisowskim musicalu „Hair” przebój zawierający ślady jungowskich idei, a miliony ludzi na całym świecie uwierzyło, że stają się świadkami „świtu Ery Wodnika”.

Jung-Mistyk

Jung zmarł w roku 1961, zaraz u wierzchołka „okultystycznego odrodzenia” lat sześćdziesiątych, renesansu magicznego myślenia, który w dużym stopniu sam wywołał. Jung był również bezpośrednio odpowiedzialny za „podróż na Wschód”, w którą wybrało się wielu i wybierają do dziś dnia. Wraz z I Ching, Jung okazał aprobatę dla takich dotychczas tajemniczych spraw, jak Tybetańska Księga Zmarłych, Taoizm i Zen, a bez jego interwencji trudno powiedzieć, czy te wschodnie importy zyskałyby swoją dzisiejszą popularność. To, że na wiele sposobów Jung był ojcem założycielem Pokolenia Miłości, postrzegane jest poprzez umieszczenie go na okładce albumu „Sgt Pepper’s Lonely Hearts Club Band” Beatlesów, aczkolwiek sam Jung uznawał „siłę kwiatów” (flower power) za smutnie naiwną. Choć pomimo swoich wysiłków Jung nigdy nie został zaakceptowany przez intelektualistów z głównego nurtu, jego wpływ na kulturę popularną był ogromny, a nasze współczesne korzenie, wewnętrznie nakierowana duchowość, powiązana niestety z New Age, posiada wypisane na sobie jego nazwisko. Sam Jung może się wydawać dwuznaczny jeśli chodzi o jego związki z mistycyzmem, magią i okultyzmem, obecnie jednak miliony ludzi, którzy przykładają uwagę do swoich snów, zauważa dziwne zbiegi okoliczności i konsultuje I Ching, za które dziękuje Mędrcowi z Küsnacht.”

Autor: Gary Lachman, Fortean Times
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios
Źródło: http://www.paranormalium.pl/okultystyczny-swiat-carla-gustava-junga,832,23,artykul.html

[1] Cytat z: Vincent Brome „Jung: Man and Myth”, Scientific Book Club, 1979, str. 277.
[2] Tamże, str. 68.
[3] Deidre Bair „Jung: A Biography”, Little Brown, 2004, str. 48.
[4] Tamże, str. 49.
[5] Gerhard Wehr „Jung: A Biography”, Shambhala, Boston, 1987, str. 72.