Zwolennicy Korwina: co z nimi nie tak? Szokująca teoria!

Zwolennicy Korwina: co z nimi nie tak? Szokująca teoria!

Nie, to nie jest fake! xD Prawa autorskie powyższej grafiki, zgodnie z regulaminem wrzucania wszelkich treści do FB, ma facebook
Nie, to nie jest fake! Prawa autorskie powyższej grafiki, zgodnie z regulaminem wrzucania wszelkich treści do FB, ma facebook

Zapraszam na szokujący w swej wymowie felieton o szeroko komentowanym zjawisku korwinizmu i samej religii wolnego rynku. Postaram się tutaj omówić to jakże wdzięczne zagadnienie posługując się wiedzą z dziedziny psychologii, zahaczając oczywiście o ezoterykę. Cóż, nie byłym sobą, gdybym we wszystkim nie doszukiwał się głębi, lub chociaż drugiego dna.

Właściwie od zawsze się zastanawiałem nad procesem, w wyniku którego człowiek zmienia poglądy, w wyniku którego przestaje być fanatykiem, a zaczyna myśleć. Można powiedzieć, że przez te lata dokopałem się prawie że do samego „rdzenia”. Rozgryzłem mechanizm programowania (prania) umysłów za pomocą różnych ideologii, religii, schematów, systemów wierzeń. Teraz to, do czego udało mi się dotrzeć, mogą przekazać Wam, korzystając z jakże wdzięcznych boskich darów, takich jak umiejętność pisania i perswazji.

Zaczynamy. Ideologie i religie, czyli globalna, syntetyczna wieża Babel

O czym mówi judaistyczny, starożytny mit o wieży Babel? Można go interpretować różnie. Jednak i z biblią, i z innymi pismami, jak i nawet z współczesnymi dziełami pop-kultury, bywa różnie. Można interpretować je dosłownie, i tak robi większość. Można też starać się dostrzegać tam drugie, trzecie, czwarte, a czasami i dziesiąte dno.

Tak to już jest, że jeden oglądając film „Truman show” z końcówki lat 90-tych, będzie widział pokazanie problematycznej roli telewizji i reality show’ów w życiu publicznym. Inny będzie widział tam głęboki przekaz. Jeden czytając Nowy Testament utwierdzi się w swoich konserwatywnych przekonaniach, inny zobaczy w Jezusie socjalistę, uzdrowiciela i maga w jednej osobie.

Tak samo mit o wieży Babel. Ja odniosłem go do konfliktu pomiędzy różnymi ludzkimi „wiernościami”. Dla jednych będzie to konflikt, który „bóg” jest tym prawdziwym. Dla drugich, będzie to konflikt pomiędzy ideologiami. Dla innych zaś, będzie to konflikt pomiędzy tym, który „guru” duchowy lepiej mówi, i która szkoła ezoteryczna jest lepsza.

Co kryje się za kulisami programowania ludzkich umysłów poprzez ideologie, religie, systemy wierzeń? Kluczem tutaj jest stara jak świat maksyma: „divide et impera” – tłumaczenie: „dziel, byś łatwiej rządził”. Podzielenie ludzkości na różne ideologie, jakie dokonało się w XIX i głównie w XX wieku, to wręcz majstersztyk zarówno psychologii jak i czystej czarnej magii. Prawdę uniwersalną podzielono na kilka, kilkanaście części, zamknięto w szczelnych klatkach i nazwano różnymi nazwami, stawiając te części od lewa, po centrum, aż po prawo.

Każda ideologia jakąś tam część prawdy zawiera, stąd jest to taki „wabik”. Człowiek nagle zdaje sobie sprawę: „O! Ten człowiek dobrze gada!”. Ma on rację w 20%, może 50%, ale dalsze 80% lub odpowiednio 50%, to totalne bzdury, przyszyte w naturalny sposób do ideologii. W istocie natura ideologii sprowadza się do małej cząstki prawdy z przyłączoną całą masą bzdur. Cząstka prawdy w ideologii ma za zadanie przyciągać jej wyznawców, zaś bzdury mają za zadanie zniechęcać i wkurzać przeciwników, generując podziały i kłótnie.

Poprzez to, że ludzkość jest podzielona pomiędzy różne „wierności”, nie udaje się złączyć prawdy w jedną całość. Nie ma synkretyzmu – a ów synkretyzm jest bardzo ważny. Zarówno w odczytywaniu mitologii i religijnych pism, w ideologiach, polityce jak i w interpretacji przepowiedni. Umysł człowieka pragnie emocjonalnej prawdy, a emocjonalna prawda to widzenie całej złożoności, wielowymiarowości i skomplikowania świata.

Ideologie i religie zaś próbują robić coś zgoła innego. Tłumaczą one świat w prosty, liniowy, tunelowy sposób. Tłumaczą one podróż przez życie jako drogę prostym tunelem od punktu A do punktu B. Tymczasem rzeczywistą podróż przez życie można opisać symbolicznie jako podróż całą siecią wzajemnie łączących się a potem rozwidlających tuneli, z rozległą strukturą przestrzenną, z punktami od A do Z i jeszcze liczbami.

Dają one w ten sposób złudne poczucie bezpieczeństwa, poczucie tego, że chaos i przytłaczającą nieprzewidywalność życia, można zamknąć w zaledwie kilkuset słowach pana z muszką, wypowiadanych w telewizyjnym studio. Życia nie da się zrozumieć tylko na logikę (logika = myślenie lewą półkulą mózgu. Jeśli nie używa się obu półkul równomiernie, to prawa zanika, bo organ nieużywany zanika). Stąd się bierze nagląca potrzeba jego redukcji do kilku sloganów, regułek, jego kontroli. Zauważcie że najwięcej wiernych ideologiom i religiom, szczególnie tym konserwatywnym, jest wśród tzw. umysłów ścisłych.

Jest jeden wytrych. Żelazną, konserwatywną logikę można obejść!

Co to za wytrych? Otóż wszyscy jesteśmy uczeni na ślepo następującego schematu. Siada lewak obok prawaka lub odwrotnie. Jeden stara się rzeczowo argumentować, przekonywać. Jest merytoryczny, sypie argumentami jak z karabinu, jego logika pracuje na najwyższych obrotach. I wtedy ta druga strona, pod wpływem tak przytłaczających, mądrych i logicznych argumentów, wspaniałomyślnie przyjmuje to, co chcieliśmy jej przekazać, za pewnik.

Niestety, to tak nie działa! Jeśli już, to w filmach albo w encyklopedycznych regułkach. Prawdopodobieństwo, że używając tej metody uda Ci się, jest niezmiernie małe. Dlaczego? Gdyż każda ideologia czy inna „wierność”, to nie tylko czysta logika, którą to logiką lubią sobie wycierać buzie zwolennicy Korwina na wszystkich forach. Otóż każda „wierność” to także, a może przede wszystkim – emocje. Bez programowania i wpływu na emocje, żadna oderwana od życia utopia (ideologia, religia itp) nie utrzymałaby się długo.

Są to różnego rodzaju mechanizmy obronne, blokady, czy reakcje typu odruchu psa Pawłowa. Są one absolutnie poza kontrolą logiki, i posługując się tylko logiką i argumentami, trafiasz na taki oto mur. Tak, Ci wszyscy korwiniści i inni wyznawcy rozmaitych „wierności” są przede wszystkim kontrolowani przez emocje, tutaj jest naprawdę niewiele racjonalnej, zimnej logiki. O ironio! Emocje są zawsze dużo silniejsze niż logika i racjonalny umysł, i to one najczęściej podejmują decyzję z poziomu podświadomości. A logika jest ich pieskiem na posyłki, która potem racjonalizuje, mniej lub bardziej nieudolnie, decyzje podświadomości.

Chcąc zmienić tych ludzi, należy znaleźć taki sposób, który by omijał blokady założone na poziomie umysłu, i bezpośrednio docierał do ich emocji. Wiedzą o tym wszelkiej maści politycy, marketingowcy i inni wyśmienici inżynierowie ludzkich emocji. Granie na smoleńskich trupach by podburzać lud do nienawiści do Rosji, to przecież emocje. „Cud gospodarczy” Tuska z kampanii w 2007 roku to także granie na emocjach.

To, co robi Korwin-Mikke, jest również graniem na emocjach i instynktach, z tym, że jeszcze niższych. Janusz Korwin Mikke wykorzystuje zakorzeniony w podświadomości przeciętnego Janka Kowalskiego pogląd, że on jest najlepszy, a wszyscy wokół niego to frajerzy.

Każdy byt typu ideologia, religia, a nawet grupa skupiona wokół duchowego guru, ma swoją „świadomość zbiorową”. Owa zbiorowa świadomość ma wpływ na każdego wyznawcę. Zaś każdy wyznawca z osobna również ma wpływ na świadomość zbiorową, tylko w znacznie, znacznie mniejszym stopniu. Osoba „podczepiona” pod taką zbiorową świadomość, jest kreatorem i dostarczycielem nowych informacji dla tych świadomości.

Rozwój Universum to właśnie ciągłe dostarczanie i kreowanie nowych informacji, i jest to jedno z najważniejszych, ponadczasowych jej praw. Poprzez ten mechanizm owe świadomości zbiorowe „uczą się” i ewoluują, a za nimi – w minimalnym stopniu ulega ewolucji całe Universum. Ja jednak nie chcę pośrednika w postaci takiej „zbiorowej świadomości” stworzonej przez kogokolwiek, bo to nic innego, jak pasożyt. Wolę „pracować” dla siebie.

Zauważcie, iż świadomość zbiorowa korwinizmu jest świadomością pierwotną, agresywną, typowo męską. Wręcz barbarzyńską. Zwolennicy Janusza Korwina Mikke to w większości typowe umysły ścisłe, niewiele wiedzący o ludzkich emocjach, mający braki w empatii. Sam Korwin Mikke mówił przecież, cytuję: „ale ja nie mam empatii”. Korwiniści w rozumieniu i odczuwaniu emocji są jeszcze niżej niż filmowa kreacja o nazwie Forrest Gump. Filmowy bohater nie był zbyt rozgarnięty, ale miał niezłe wyczucie emocji – kompas emocjonalny.

Zwolennicy Janusza Korwina Mikke emocji nie rozumieją. Nie tylko nie biorą oni czynników typowo psychologicznych i ludzkich przy formułowaniu swoich opinii. Wolą strzelać regułkami jak z karabinu. Ale również ma to przełożenie u nich na inne obszary życia. Są tymi umysłami ścisłymi, lubują się w informatyce, matematyce. Korwin naobiecał im, że jak pokończą te ich Politechniki, to czeka na nich nie tylko gruba forsa, ale też uwielbienie i pisk kobiet. A właśnie tego korwinistom brak, ze względu na niedorozwiniętą i niezrozumiałą dla nich sferę emocji. Brak im relacji z kobietami!

Czy już widzicie, jak zręczny jest to psychomanipulacyjny trick? Wmawia się dużej grupie osób, którym brak zarówno kasy (bo mamine kanapeczki i kieszonkowe to nie kasa..) jak i kobiet, że gdy poprą ideologię wolnego rynku, gdy będą w pocie czoła pracować ku chwale i potędze kapitalizmu, to dorobią się fortuny i dobrych relacji z kobietami. Tymczasem życie realne tu i teraz pokazuje, że nic takiego się nie dzieje. Korwinista po ukończeniu swojej uczelni technicznej pracuje 2, 5, 10 lat, i obiecanych podwyżek i „hajsenbergu” ani widu ani słychu.

Tak samo z kobietami: nie tylko nie ma kasy, ale aby zdobyć kobietę, choćby na jedną noc, sama kasa nie wystarczy. Trzeba do niej umieć zagadać, umieć zdać jej podświadome „testy”, umieć odpowiednio, psychologicznie, reagować na jej celowe fochy, ominąć blokady w jej umyśle. Zaś aby zatrzymać kobietę na dłużej.. Trzeba wiedzieć jeszcze więcej. Należy umieć identyfikować emocje i ich źródło w podświadomości (umieć psychoanalizować), wiedzieć jak sobie z nimi radzić. To cała nauka i naprawdę trudno opowiedzieć o tym w tak krótkim felietonie.

Mówi się, że najlepszym lekiem na korwinizm jest 5 zł brutto w wymarzonej pracy świeżo upieczonego absolwenta uczelni technicznej, i podobne stawki w kolejnej, kolejnej i kolejnej pracy. Tak samo ja wymyśliłem niedawno pewien sposób. Otóż by zmienić konserwatystę, trzeba go po prostu.. zepsuć. Czyli np skłonić do poznawania tajników psychiki kobiecej, tajników uwodzenia. Taki człowiek, gdy będzie już znał wiedzę niedostępną dla większości mężczyzn, gdy będzie miał wiele kobiet i zauważy pewne zaskakujące podobieństwa, zbieżności – zacznie myśleć. Coś nowego pojawi się w jego życiu, na dodatek coś związanego z najsilniejszą emocją – seksem – i wymusi na nim samodzielne myślenie, i być może zmianę światopoglądu.

Autor: Jarek Kefir
Proszę o udostępnienie, podanie dalej!

Chcesz wspomóc to co robię i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj.

 

Pracownicy banków okradają klientów?! Czy Twoje pieniądze są bezpieczne?

Pracownicy banków okradają klientów?! Czy Twoje oszczędności są bezpieczne?

bankiPrzedstawiam dziś historię jednego z klientów banku, który, jak się okazało, został okradziony przez jego pracowników. Nie przez gangi wykradaczy kart i PIN’ ów z Rumunii, Bułgarii czy nie wiadomo skąd.

Część pracowników banków, działając niczym gangsterzy, dorabia karty klientom, kopiuje ich dane i wypłaca sobie pieniądze. Sprawcy nie zostają wykryci, a wina idzie na bliżej nie zidentyfikowanych „wykradaczy kart i PIN’ ów”. Policja i prokuratura utajnia ten proceder, by nie było skandalu, by i tak wątłe zaufanie do instytucji bankowych nie spadło.

Pozostaje tylko pytanie, jak szeroki jest to proceder i dlaczego jesteśmy wobec niego bezsilni? Czy mamy do czynienia z kolejną odnogą ośmiornicy, w której rączka rączkę myje?
Pisałem na swojej stronie o aferach w polskich bankach, polecam zbiór linków na ten temat:

Banki łupią nas z pieniędzy!
Wielkie oszustwo bankowe w Polsce. „Straciliśmy wszyscy”
Bankowy Tytuł Egzekucyjny sprawia, że rząd RP zarządza kolonią, a nie niepodległym państwem!
Polskim bankom brakuje 4,5 mld złotych
Co łączy bank Pekao S.A. z korporacjami ITI i Agora?
Afera Getin Bank jest większa niż Amber Gold! Wytransferowano miliardy..
Afera Getin Bank i dzika prywatyzacja PKN Orlen
Getin Bank zatrudnił armię trolli do poprawy wizerunku – ujawniam kulisy skandalu!
Mataczenie akcjami w Getin Banku – prokuratorzy, bankowcy, maklerzy na służbie u biznesmena Leszka Czarneckiego
Tajemnice ratowania banków: to przekręt stulecia
Tracimy miliardy dolarów na rzecz banków. To złodziejstwo w biały dzień!

Człowiek okradziony przez pracowników banku – poznaj jego szokującą historię:

Cytuję: „Nakładki, magnesy, czytniki, czyli SF – Science Fiction bankierów!

Opowiem wam moją historię.

Pewnego dnia sprawdzam konto w banku i łapię się za głowę – brakuje dokładnie 10.000 złotych! Lecę do banku, pytam co się dzieje, a pani w okienku daje mi wyciąg, że wypłaciłem z bankomatu 10.000 złotych w niedzielę! Pytam się jakim cudem mogłem z bankomatu wypłacić 10.000 złotych, skoro mam limit dzienny 1500 złotych? A pani mi mówi, że pewnie limit zmieniłem. Więc sprawdza mój limit i jest..1500 złotych!

Wzywam policje, pracownicy banku zaczynają biegać nerwowo, pojawia się dyrektor placówki, policja spisuje protokół i odjeżdża. Za tydzień dostaję informację z banku, że moje pieniądze są znów na koncie..

Policja (mam na szczęście kolegę) powiedziała mi w tajemnicy, że to pracownicy banku, a w zasadzie trzech – robili takie przekręty i bank nie chce o tym rozgłaszać.

Pracownik banku ma dostęp do wszystkich Waszych danych, może zrobić operację na papierze jako wypłata z bankomatu i sobie te pieniądze odebrać w kasie, może dorobić kartę do konta.. Może zrobić wszystko!

A potem w TV czy mediach słyszymy, że magnesy, czytniki, skanery w bankomatach.. I szajki międzynarodowe z Bułgarii i Rumunii.. Ludzie w to wierzą, bo TV w Polsce się wierzy. A prawda jest porażająca, to pracownicy banku kradną.”

Źródło historii: http://biznes.onet.pl/forum/nowe-pulapki-w-bankomatach,0,1284600,139111093,czytaj.html

Tajemnice ratowania banków: to przekręt stulecia

Tajemnice ratowania banków: to przekręt stulecia

korporacjeZapraszam do obejrzenia pełnometrażowego filmu dokumentalnego „Tajemnice ratowania banków”. Harald Schumann wyjaśnia krok po kroku, kto tak naprawdę otrzymał te pieniądze. Okazuje się, że nie trafiły one wcale do potrzebujących, ale z powrotem do francuskich czy niemieckich instytucji finansowych, a więc kapitalistycznych spekulantów.

Te instytucje choć źle ulokowały swoje pieniądze, są chronione przez system kapitalistyczny. To tak jak z bankami. Jeśli człowiek źle ulokuje swoje fundusze i zbankrutuje, zostaje zlicytowany i trafia pod most. Zaś jeśli to samo zrobi bank, okazuje się, że nie ponosi on odpowiedzialności, tylko jest ratowany z publicznych pieniędzy. A więc z pieniędzy niezamożnych, nas wszystkich.

Cały kryzys gospodarczy nie jest przypadkiem, ale jest zaplanowaną przez elity operacją drenażu klasy średniej i warstw uboższych. W skrócie, bogactwa w tym systemie mają płynąć w górę, aż do celu ostatecznego, gdy wszelka władza i bogactwa będą skupione w rękach wąskiej grupki ludzi.

Pamiętajmy zawsze o jednym: choć ręka wolnego rynku jest ponoć niewidzialna – to tą ręką zawsze ktoś zakulisowo, w swoich interesach, steruje.

Polecam też film dokumentalny „Zeitgeist: pieniądz rządzi światem” wyjaśniającym wiele na temat dzisiejszej plastykowej ekonomii, dążącej powoli ku katastrofie. Wyjaśnia on, czym jest instytucja kredytu i dlaczego jest tak destrukcyjna dla gospodarki państw. Film ten trwa około dwóch godzin. Poruszona jest także tematyka korporacji i tego, w jaki sposób wpływają na rządy i społeczeństwa.

Polecam też inne wpisy odnośnie nadchodzącego wielkimi krokami kolapsu (peak’ u) cywilizacyjnego. Obecnie funkcjonujące systemy (gospodarcze, polityczne, społeczne, etyczne, religijne, moralne) są straszliwie niewydolne i w bólach odchodzą w przeszłość:
Umierająca przyroda, kapitalizm i opowieści kultury śmierci
Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej
Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy
Kapitalizm: szaleńcza ideologia prowadząca do cywilizacyjnej zagłady
Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery
Producenci AGD i elektroniki tak projektują sprzęt, by szybko się zepsuł! Oto rezultaty „wolnego rynku” czyli kapitalizmu korporacyjnego
Oblicza liberalizmu i wolnego rynku: cywilizacyjny kanibalizm w Grecji [+18]

Autor tekstu: Jarek Kefir
Filmy video: inni autorzy
Proszę o podanie dalej, udostępnienie, itp!

Chcesz wspomóc to co robię i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj.

 

Kapitalistyczni władcy marionetek szykują się na kolaps plastikowej ekonomii

Kapitalistyczni władcy marionetek szykują się na kolaps plastikowej ekonomii

korporacjeZapraszam do artykułu autorstwa Nafeeza Ahmeda, przetłumaczony przez blogera Ex Ignorant. Mowa w nim o tym, jak potężne korporacje wykorzystują naukę, w tym psychologię społeczną i dziedziny pokrewne, do swoich celów.

Obecnie są prowadzone prace nad tym, by analizować trendy społeczne, szczególnie jeśli chodzi o grupy wykluczone. A że w kapitalizmie grupą wykluczoną jest 90 – 99% społeczeństwa, to inżynierowie ludzkich emocji mają ręce pełne roboty.

Trzeba pamiętać o jednym, iż światem od dawna, właściwie od zawsze, rządzą psychopaci. Psychopaci żądni władzy, pieniędzy i żywiący się ludzką negatywną energią. Z tym związany jest pewien paradoks, którego psychopaci z racji swojej budowy mózgu, nie potrafią pojąć.

Otóż zasada na tej planecie jest jedna. „Im bogatszy jesteś, tym biedniejszy jesteś”. Związane jest to z tym, że im więcej kolekcjonujemy dóbr i im większy mamy dochód, tym większe mamy potrzeby. Pojawia się chęć zakupu kolejnych i kolejnych dóbr i usług, chęć pomnażania majątku. I przede wszystkim, widoczne staje się to, że jest jeszcze tyle szczebli w wyścigu szczurów do pokonania. Aż do stanowiska niejawnego imperatora tej planety, który gdzieś pewnie istnieje i zakulisowo przestawia swoje piony na globalnej szachownicy.

I choć wydaje się to być dziwne, ego każdego człowieka posiada w sobie algorytm ślepego pomnażania zasobów i władzy, aż do ostatecznego celu – całkowitego podboju świata. Jeden z laureatów nagrody Nobla w dziedzinie psychologii, zauważył pewne psychologiczne prawo, na które ślepi są korwiniści i wyznawcy dzikiego kapitalizmu. Korwiniści mający nadzieję na szybkie nachapanie się kosztem niewolników zarabiających 800 netto, nie wiedzą też o tym, że pieniądze naprawdę szczęścia nie dają.

Ale otwierają coraz większą spiralę pragnień, potrzeb, a co za tym idzie – rozpaczy. Bowiem rozpaczający biedak, ze złymi wzorcami w podświadomości, gdy zarabia miliony – staje się równie rozpaczającym milionerem. Zmienia się jedynie poziom owej rozpaczy – nie jest już związany z potrzebami podstawowymi, ale wyższymi, co i tak na jedno wychodzi. Podświadomość zostaje ta sama, więc generuje to samo – ból, nienawiść, rozpacz, często maskowany blichtrem, szpanem i przesadną rozpustą.

Otóż dążeniem człowieka jest to, by być absolutnym władcą wszystkich ziemskich zasobów a resztę ludzi sprowadzić do roli niewolników. Taka motywacja kieruje obecnym systemem o nazwie kapitalizm. Jest tutaj zawarty pewien paradoks, gdyż taka motywacja rządzących prowadzi do rabunkowego wyczerpywania się zasobów i w konsekwencji, do upadku danej cywilizacji. To właśnie m.in. to było przyczyną upadku wielu historycznych państw i imperiów.

Każdy, kto popiera kapitalizm – ich system – jest więc przeciwnikiem rozwoju ludzkości, a zwolennikiem jej cofania się i w konsekwencji, jej zagłady. Bo nie mamy już dokąd uciekać, a egoizm grupki światowych psychopatów zagraża całej biosferze. Przykładowo: kapitalizm dzięki mdlejącym z głodu niewolnikom w Chinach, produkuje setki milionów smartfonów.

Ale już kompletnie nie daje odpowiedzi na to, co twórczego z takim smartfonem robić, oprócz cykania słitaśnych fotek z wakacji czy pijackiej, cosobotniej imprezy. A wręcz takie twórcze wykorzystywanie technologii blokuje. W myśl ideologii kapitalizmu, smartfon ma być w Twojej kieszeni nie jako narzędzie do kreowania nowej rzeczywistości – kultury, sztuki, itp – ale jako gadżet wzmacniający egoizm, wymieniany obowiązkowo co 2 lata.

kapitalizmWstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Departamenty obrony przygotowują się na walkę z biednymi, aktywistami i mniejszościami

Cytuję: „W swoim ostatnim artykule pisałem o dwuznacznej roli Pentagonu w finansowaniu badań z zakresu nauk społecznych, które mogą zostać wykorzystane w aktywnych działaniach wojennych w kontekście interesów USA – coraz bardziej zagrożonych konsekwencjami globalnych kryzysów systemowych. Kilka kluczowych projektów badawczych uwydatniło stopnień, w jakim agencje bezpieczeństwa USA, wspomagane przez cywilne instytucje akademickie, postrzegają całe populacje – a szczególnie osoby zaangażowane w aktywizm polityczny – jako potencjalnych podejrzanych o terroryzm, których w związku z tym należy objąć starannym dochodzeniem i monitoringiem.

Ten wysiłek podporządkowania nauk społecznych potrzebom państwowej ideologii wojskowej przyspiesza nie tylko za oceanem. W Wielkiej Brytanii obejmuje kluczowy obszar Rad Badawczych Wielkiej Brytanii [Research Councils UK – RCUK] i programu Globalnych Zagrożeń [Global Uncertainties], przemianowanego niedawno na „Partnerstwo na rzecz Badań nad Konfliktami, Przestępczością i Bezpieczeństwem” [Partnership for Conflict, Crime and Security Research].

Programem kieruje Rada ds. Badań Ekonomicznych i Społecznych [Economics and Social Research Council – ESRC], a wspiera ją Rada ds. Badań nad Dziedzinami Sztuki i Humanistyki [Arts and Humanities Research Council – AHRC] oraz Rada ds. Badań nad Inżynierią i Naukami Fizycznymi [Engineering and Physical Sciences Research Council – EPSRC]. Ale nie jest to przedsięwzięcie niezależne.

Raczej wyraźnie zaprojektowane, aby „pomagać rządom, firmom i społeczeństwom w lepszym przewidywaniu, wykrywaniu, zapobieganiu i neutralizowaniu zagrożeń dla społeczeństwa” w kontekście „zmian środowiska naturalnego i malejących zasobów, bezpieczeństwa żywnościowego, zmiany demograficznej, ubóstwa, nierówności i niewłaściwego zarządzania, nowych i dawnych konfliktów, klęsk żywiołowych i pandemii, ekspansji technologii cyfrowych, załamania gospodarczego i innych ważnych światowych wydarzeń.”

Partnerstwo RCUK jest zatem mocno upolitycznione. „Współpracuje ściśle” z szerokim spektrum brytyjskich instytucji rządowych, w tym Departamentem ds. Biznesu, Innowacji i Kompetencji [Department for Business, Innovation and Skills], Departamentem ds. Wspólnot i Samorządów Lokalnych [Department of Communities and Local Government], Ministerstwem Spraw Zagranicznych [Foreign Office], Ministerstwem Obrony [Ministry of Defense – MoD], Ministerstwem Spraw Wewnętrznych [Home Office] i Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego Stanów Zjednoczonych [US Homeland Security Department].

Jego strategicznemu organowi doradczemu przewodniczy sir Richard Mottram, wieloletni urzędnik Whitehall, członek służby cywilnej na rzecz obrony, którego ostatnim piastowanym stanowiskiem był Stały Sekretarz ds. Wywiadu, Bezpieczeństwa i Stabilności [Permanent Secretary for Intelligence, Security and Resilience] urzędu rady ministrów – główny doradca bezpieczeństwa narodowego premiera Tony’ego Blaira. Obecnie stoi na czele zarządu Laboratorium Nauki i Technologii Obronnej [Defence Science and Technology Laboratory – DSTL], agencji wykonawczej Ministerstwa Obrony, która wykonuje prace badawcze i technologiczne do celów obronnych – m.in. walki z terroryzmem i operacji frontowych.

Rządowy przegląd obronny, który akurat spotkał się z aprobatą sir Mottrama, zatytułowany „Zabezpieczenie Brytanii w dobie niepewności” zwraca uwagę na przyszłe ryzyko „wzmożonej konkurencji o zasoby, rosnących populacji i zmiany klimatu.” Do priorytetów należą: „zabezpieczenie tras zaopatrzenia handlowego i energetycznego”; praca „za granicą, przy wykorzystaniu dyplomatycznych, wojskowych, wywiadowczych i gospodarczych działań, w celu redukowania zakłóceń w tranzycie dostaw energii”; a także sprostanie ryzyku „związanemu z innymi zasobami, takimi jak kluczowe dla określonych gałęzi przemysłu składniki mineralne (np. metale ziem rzadkich niezbędne przy produkcji niektórych technologii nisko emisyjnych), woda i żywność.”

Na gruncie krajowym przegląd domaga się „wzmocnionego planowania rządu centralnego i Sił Zbrojnych, koordynacji i potencjału” w ramach nadzwyczajnych, totalitarnych uprawnień Ustawy o Zarządzaniu Kryzysowym [Civil Contingencies Act], aby reagować w obliczu krajowych zagrożeń naturalnych, katastrof środowiskowych lub innych wstrząsów o charakterze strategicznym.

Inni członkowie strategicznej rady doradczej programu Globalnych Zagrożeń to istna czołówka brytyjskiego establishmentu polityki obronnej. […]

Osoby te są odpowiedzialne za „strategiczny kierunek” i „węzłowe tematy” programu, koordynację działań z pracą „fundatorów badań i potencjalnych użytkowników” – przede wszystkim „rządem” i „firmami” – oraz skuteczną „eksploatację badań,” w tym „jak najlepsze zapewnienie wkładu połączonych ‚inwestycji’ RCUK i akcjonariuszy.”

Nic więc dziwnego, że brytyjscy badacze społeczni odczuwają presję. Na przestrzeni lat dziesiątki moich starszych kolegów akademickich, praktykujących na różnych wydziałach stosunków międzynarodowych najlepszych uniwersytetów w całym kraju, mówiło mi, że są coraz bardziej zaniepokojeni i zdemoralizowani rosnącą ingerencją finansowania związanego z obronnością w środowisko badawcze. Opowiadają o tym, jak wydziały stosunków międzynarodowych przekształcane są w taśmę produkcyjną przyjaznych establishmentowi „studiów nad bezpieczeństwem,” a finansowanie wybiera przede wszystkim badania zaprojektowane z myślą o praktycznej strategii i użyteczności operacyjnej. Tymczasem przestrzeń niezależnego, krytycznego i sceptycznego dochodzenia, które powinno być atrybutem zdrowej praktyki badawczej, jest ograniczana.

Te obawy poparte są faktami. W 2007 roku Guardian poinformował o wnikliwym sprawozdaniu, które ujawniło, że 26 brytyjskim uniwersytetom udało się uzyskać kontrakty badawcze od przemysłu obronnego w wysokości prawie miliarda funtów. „Interesy korporacyjne zwyczajowo faworyzują tajemnicę, monopol praw własności intelektualnej, a także zamykanie ust oponentom,” konkluduje połączona analiza Kampanii przeciwko Handlowi Bronią [Campaign Against the Arms Trade – CAAT] oraz Solidarnych dla Pojednania [Fellowship for Reconciliation – FOR]. Ten rodzaj finansowania trwa i obejmuje znaczne wojskowe subsydia ze strony brytyjskiego rządu – a kwoty są prawdopodobnie znacznie wyższe, ponieważ kilka instytucji odmówiło udzielenia informacji.

Ideologiczny motor tego typu badań można dojrzeć w raporcie brytyjskiego Ministerstwa Obrony o globalnych trendach strategicznych opublikowanym w 2010 roku – zaktualizowanym w 2013 – który złożył się na Zielony Dokument Obronny [Defence Green Paper] brytyjskiego rządu. Jest to pierwsza część procesu prowadzącego do Strategicznego Przeglądu Obronnego 2010 roku [2010 Strategic Defence Review], który spotkał się z aprobatą przewodniczącego Globalnych Zagrożeń, sir Mottrama.

Kluczowym założeniem raportu Centrum Rozwoju, Koncepcji i Doktryn Ministerstwa Obrony [Development, Concept and Doctrines Centre – DCDC] jest to, że świat „najpewniej stanie w obliczu rzeczywistości zmieniającego się klimatu, szybkiego wzrostu populacji, niedoboru zasobów, odrodzenia ideologii i przesunięcia ciężaru globalnych wpływów z Zachodu na Wschód” przed rokiem 2040. Zależność od złożonych systemów światowych, głównie „globalnych łańcuchów zaopatrzenia w surowce” może „zwiększyć ryzyko awarii systemowych.”

I chociaż globalizacja „będzie prawdopodobnie silnikiem przyspieszającego gospodarczego wzrostu,” raport stwierdza, że może być również „źródłem ryzyka, ponieważ rynki lokalne stają się coraz bardziej narażone na destabilizujące wahania szerszej gospodarki globalnej. Pod względem gospodarczym globalizacja może wygenerować zwycięzców i przegranych, zwłaszcza na rynku pracy.”

Globalizacja przyniesie korzyści „globalnemu centrum, które obejmuje najbardziej współzależne i wydajne gospodarczo regiony świata.” Jednakże raport nawiązuje do niebezpieczeństwa zaistnienia niepokojów społecznych w centrum: „Niestabilność w globalnym centrum może negatywnie wpływać na narodowe interesy mocarstw.” Ponadto zadaniem agencji bezpieczeństwa globalnego centrum jest ochrona jego dominującego dostępu do zasobów i technologii produkcji:

„Surowce, handel, kapitał i własność intelektualna przypuszczalnie będą przepływać przez centrum i opierać się na złożonych sieciach fizycznej i wirtualnej infrastruktury,” w tym „szlakach lotniczych i morskich oraz związanych z nimi portach, infrastrukturze kolejowej i drogowej, łączach komunikacyjnych, rurociągach gazowych i naftowych, kablach elektrycznych, centrach dystrybucji żywności, ośrodkach bankowości i finansów, uniwersytetach i parkach naukowych, zakładach wytwórczych i energetycznych.” Dlatego: „Zapewnienie bezpieczeństwa tej globalnie rozproszonej infrastrukturze może być interesem wielostronnym.”

Biorąc pod uwagę [fakt], iż ściśle powiązana sieć jedynie 147 najpotężniejszych, globalnych korporacji posiada i kontroluje większość aktywów produkcyjnych świata jest to praktycznie manifest obronny 1% ludzkiej populacji (lub bardziej dokładnie: 0,1%).

Mimo tego, że aktualne dostawy żywności, energii i wody zaspokoiłyby potrzeby wszystkich, raport kontynuuje, że „dystrybucja i dostęp do zasobów będzie nierówny” – skoncentrowany w bogatszym centrum kosztem biedniejszych peryferii – „i pojawią się lokalne i regionalne niedobory, co zwiększy prawdopodobieństwo społecznych wstrząsów, nieporozumień między państwami i posłuży za punkty zapalne konfliktu.”

Najbardziej niepokojąca jest zawarta w sprawozdaniu, niejawna ochrona przed zagranicznymi populacjami muzułmańskimi na peryferiach i społecznościami diaspory w „centrum”. Wzrost liczby ludności „szczególnie na Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej i Afryce subsaharyjskiej” może „podsycać destabilizację” generując „nadliczbową młodzież,” która będzie „rezerwuarem niezadowolonych młodych ludzi. Mężczyźni z ograniczonymi perspektywami gospodarczymi mogą być szczególnie podatni na radykalizację postaw.”

Raport podkreśla słabości miast, stwierdzając, że „duże obszary miejskie,” szczególnie te niewłaściwie zarządzane, mogą stać się „centrami przestępczości i niezadowolenia” oraz „najważniejszymi ogniskami ekstremistycznych ideologii.” Kulminacją może być „raczej miejskie, a nie prowincjonalne powstanie,” w najgorszym zaś razie upadek lokalnych rządów. W tym punkcie Ministerstwo Obrony odnosi się bezpośrednio do uzasadnienia badań z zakresu nauk społecznych finansowanych agresywnie przez swój amerykański odpowiednik:

„Zidentyfikowanie i zarządzanie niestabilnością miast będzie wymagać lepszego zrozumienia dynamiki tamtejszych społeczności. Pojawią się nowe ideologie, żywiące się religią, różnicami etnicznymi, nacjonalizmem, nierównością społeczną lub kombinacją tych czynników. Konflikty na tle ideologicznym są prawdopodobne, a grupy ekstremistów mogą użyć przemocy, aby osiągnąć polityczne cele.”

Proszę zwrócić uwagę, że ogólnikowe odwołanie do „grup ekstremistów” wskazuje na to, iż przemoc nie jest integralnym założeniem ich ekstremistycznego charakteru. Co zatem czyni je „ekstremistycznymi”? Raport Ministerstwa Obrony jest dogodnie niejasny w tej kwestii, ale kontekst zdaje się sugerować każdą grupę pracującą w kierunku poważnych zmian politycznych i gospodarczych, które kwestionują dominację „globalnego centrum” – tematy bardzo zbliżone do badań finansowanych przez Departament Obrony:

„Może nastąpić odrodzenie ideologii anty-kapitalistycznych, takich jak marksizm. Społeczności diaspory najpewniej zwiększą swoje rozmiary i wpływy, wiele z nich przyniesie ekonomiczne korzyści państwom-żywicielom. Jednak te, które nie zdołają się zintegrować prawdopodobnie pozostaną rezerwuarami rozgoryczenia. Niektóre z tych grup mogą zaangażować się w ideologiczne konflikty i działać jako pośrednicy innych państw. Podobnie państwa-żywiciele mogą zostać wciągnięte w konflikty regionalne, które odzwierciedlają interesy społeczności diaspory.”

Zatem ideologie, które sprzeciwiają się globalnemu kapitalizmowi są „ekstremalne” lub „radykalne” i z założenia podatne na polityczną przemoc. Tymczasem „społeczności diaspory” na Zachodzie – uprzejmy eufemizm odnoszący się do osób ciemnoskórych i mniejszości etnicznych – będą szczególnie narażone na to, aby stać się „rezerwuarami rozgoryczenia,” w związku z pogłębiającą się nierównością między „zwycięzcami” i „przegranymi” kapitalistycznej globalizacji, i tym samym działać jako zastępcza piąta kolumna obcych interesów.

Chociaż język jest tu starannie wyartykułowany, trudno jest przeoczyć jego rasistowskie, imperialne pretensje: w najbliższych dekadach muzułmanie, imigranci, obcokrajowcy i aktywiści będą potencjalnymi terrorystami, dlatego muszą zostać poddani obserwacji. Analiza opiera się na podprogowej aksjomatycznej determinacji, aby raczej ochronić wielostronną supremację globalnego centrum kosztem peryferii, aniżeli uznać przyczynową rolę tej właśnie struktury w eskalacji zagrożeń.

Podstawowym założeniem jest to, że obecny system stanowi szczyt zaawansowania ludzkiej egzystencji i tym samym musi być chroniony w swojej obecnej strukturze za wszelką cenę.

Skutek jest taki, że anglo-amerykańskie agencje bezpieczeństwa uważają, przy jak najlepszych intencjach, że ludność cywilna zarówno centrum, jak i peryferii stanie się kłębowiskiem „ekstremizmu,” podczas gdy zwyczajne funkcjonowanie globalnego kapitalizmu koncentruje korzyści gospodarczego wzrostu w rękach potężnej mniejszości, która kontrolując zasoby produkcyjne planety potęguje niechęć wobec systemu – z ośrodkiem tak niebezpiecznego rozgoryczenia obejmującym aktywistów, grupy społeczeństwa obywatelskiego i społeczności mniejszościowe.

W miarę przyspieszania niestabilności globalnego kapitalizmu „wojna z terrorem” przekształca się coraz bardziej w wojnę z niezgodą – wojnę ze wszystkimi, którzy sprzeciwiają się globalnemu kapitalizmowi w jego obecnej formie lub są przezeń marginalizowani. W świecie, w którym 85 osób wartych jest kolektywnie 1 bilion dolarów – równowartość bogactwa dolnej połowy populacji świata – można uczciwie stwierdzić, że należy do nich większość z nas.

Autor: Nafeez Ahmed (wersja oryginalna)

Data publikacji: 13 czerwca 2014

Tłumaczenie: exignorant

Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej

Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej

Źródło grafiki: https://www.facebook.com/korwinisci
Źródło grafiki: https://www.facebook.com/korwinisci

Dziś artykuł z opiniami Chrisa Hedgesa na temat samo-pożerającej się, kapitalistycznej cywilizacji. Chciałbym uczulić Was na to, do czego zmierzają ludzie tacy jak Janusz Korwin Mikke i jego Kongres Nowej Prawicy, bądź inna organizacja lobbingowa kapitalistów – Partia Libertariańska.

Zamierzenia są proste: pod pozorem religii wolnego rynku, nadaje się nieograniczone przywileje pracodawcom i w szczególności korporacjom. Jednocześnie, odbiera się jakiekolwiek przywileje pracownikom – znosi Kodeks Pracy, płacę minimalną, przywileje socjalne, prawa pracownicze. To plan iście diabelski: oznacza on powrót feudalizmu, z tym, że będziemy mogli sobie wybrać pana, któremu będziemy niewolniczo służyć. Inna opcja niż praca za głodową stawkę też jest – śmierć głodowa.

Obecny kapitalizm to inaczej transfer kapitału maksymalnie „w górę”. 0,1% bogatych elit, góra 10% zarabiających trochę więcej niż pozostała część upodlonych niewolników, i przez to lojalnych – np w chodzeniu na wybory czy w internetowych dyskusjach. Bo bojących się stracić pozycję społeczną i fakt, że nie muszą lękać się o biologiczne przetrwanie, jak większość. To właśnie fenomen tego, że kato-prawicowa, liberalna Platforma Obywatelska rządzi już 7 rok, i będzie rządzić jeszcze wiele lat. To podświadomy lęk prowadzi tych, którym udało się choć trochę wybić, do urn wyborczych, podczas gdy cała reszta olewa wybory.

Nie w polityce jednak tkwi zmiana, o nie. Ale to temat już na inny felieton, zresztą piszę o tym stale. Podsumowując: kapitalizm zawsze dąży do korporacjonizmu, czyli faszyzmu. Faszyzm i korporacjonizm są w istocie wyższą formą kapitalizmu, kapitalizmem w wersji 2.0.

Nie ma kapitalizmu bez:
-dążenia do korporacjonizmu i faszyzmu
-zniewalania i ogłupiania społeczeństwa
-rządów i bogacenia się oligarchii
-korupcji we wszelkich dziedzinach życia, a w dalszej części – legalnej korupcji
-w konsekwencji – nie ma kapitalizmu bez dążenia do upadku i zagłady. Tym razem zagłada będzie dotyczyć całej biosfery. Nie mamy planety „B”, nie ma dokąd migrować / uciec.

Jeszcze jeden mądry cytat o utożsamianiu się z ideologiami, modelami światopoglądowymi, religiami, normami społecznymi:

Cytuję: „Identyfikowanie się z czymkolwiek sprowadza nieodmiennie swe własne zniszczenie; stąd powstają ustawiczne starcia i konflikty pomiędzy różnymi wiernościami. Im bardziej staramy się utożsamić z czymś albo odwrotnie – walczymy przeciw temu, tym większe powstają w nas przeszkody ku rozumieniu.

Gdy jasno zdamy sobie sprawę z całego procesu utożsamiania się z różnymi czynnikami i zrozumiemy że jego zewnętrzne wyrazy są tylko projekcją naszej własnej wewnętrznej chęci i potrzeby, dopiero wówczas – prawdziwe odkrywanie i radość stają się możliwe.
Ale człowiek, który się z czymś na stałe utożsamił, nigdy nie pozna wolności. A tylko w wolności jawi się Prawda.”

Autor: Jiddu Krishnamurti

wolny rynekWstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Rozpad systemowy: zmierzch kultury, upadek imperium, neofeudalizm, Orwell i społeczna nieświadomość

Chris_hedgesChris Hedges

Krytyk społeczny, ekspert z zakresu polityki i społeczeństw Ameryki i Bliskiego Wschodu. Jako dziennikarz, pisarz i korespondent wojenny (spędził 20 lat w 50 krajach Ameryki Centralnej, Afryki, Bliskiego Wschodu i Bałkanów) otrzymał wiele nagród m.in. Pulitzer Prize (Nagroda Pulitzera) oraz Global Award for Human Rights Journalism (Globalna Nagroda za Dziennikarstwo w Obronie Praw Człowieka) przyznawaną przez Amnesty International. Wybrane książki: „What Every Person Should Know About War” („Co każda osoba powinna wiedzieć o wojnie”), „War Is A Force That Gives Us Meaning” („Wojna jest siłą, która nadaje nam znaczenie”), „American Fascists: The Christian Right and the War on America” („Amerykańscy faszyści: chrześcijańska prawica i wojna z Ameryką”), „Empire of Illusion: The End of Literacy and the Triumph of Spectacle” („Imperium iluzji: koniec piśmienności i triumf widowiska”).

 

Morris Berman
Morris Berman

Uznany historyk kultury i krytyk społeczny. Wykładał na uniwersytetach w Europie i Stanach Zjednoczonych. Zdobył m.in. Nagrodę Pisarzy Stanu Waszyngton (1990), Nagrodę Neila Postmana za osiągnięcia w zakresie publicznej aktywności intelektualnej (2013). Jest autorem trylogii o ewolucji ludzkiej świadomości: „Świat odtworzony” (1981), „Idąc po rozum do głowy” (1989), „Wałęsający się Bóg: Studium duchowości nomadycznej” (2000). Jego książka „Zmierzch amerykańskiej kultury” uzyskała w 2000 roku wyróżnienie The New York Times Book Review.

 

Chris Hedges: Każde społeczeństwo zaangażowane w konflikt dostosowuje się do wymagań państwowego aparatu bezpieczeństwa i inwigilacji. Od końca I wojny światowej Ameryka znajduje się w stanie wojny permanentnej. To psychoza niekończącego się konfliktu, w którym stale próbuje się wyeliminować wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Najpierw chodziło o komunizm, teraz o terroryzm. Ta psychoza jest bardzo skutecznym sposobem na zniszczenie jakiegokolwiek otwartego społeczeństwa, uczyniła kalekim Bliski Wschód, zniszczyła Izrael, Syrię, Egipt. Nie jesteśmy wyjątkiem. Spowodowało to oczywiste wydrążenie kraju od wewnątrz. Powstanie korporacyjnych monolitów, które nie są lojalne wobec państwa narodowego oznacza, że podobnie jak wszystkie imperia ulegamy rozpadowi od wewnątrz.

Bardziej bezwzględne reformy kontroli obowiązujące na obrzeżach imperium przeniesione zostają do samego imperium. Jest to kolejny klasyczny przykład imperialnego scenariusza. Pisał o nim Tukidydes, kiedy mówił o zniszczeniu demokracji ateńskiej. Dlatego jesteśmy świadkami militaryzacji sił policyjnych, podpisania National Defense Authorization Act (Ustawa o Upoważnieniu Obrony Narodowej), przyjęcia FISA Amendment Act (NDAA: Ustawa o Inwigilacji Obcego Wywiadu). Istnieje wiele przykładów z historii ludzkości, które są dobrym wskaźnikiem późnego stadium choroby trawiącej imperium amerykańskie.

Morris Berman: Logika przeciwstawienia i psychozy wojennej ma bardzo głębokie, przed-korporacyjne historyczne korzenie. Kiedy w XVI i XVII wieku zasiedlany był amerykański kontynent, osadnicy także reprezentowali logikę przeciwstawienia. Innymi słowy przybyli w przeświadczeniu, że stary kraj, porównywany z biblijnym Egiptem, jest dekadencki i skorumpowany; zbudują Nowe Jeruzalem. Zatem od początku obecna była psychologia opozycji. A potem, po opuszczeniu Europy i pozostawieniu za sobą ‚nikczemników’, nieposzlakowani zdobywcy natrafiają na rdzennych Amerykanów, którzy są dzikusami i nie mają cywilizacji. Należy ich zgładzić. Realizujemy tę logikę od bardzo dawna. Prawdziwym problemem jest według mnie nie tylko wymiar gospodarczy i korporacyjny, o którym mówi Chris, ale także pewien rodzaj psychologii. Hegel nazwał ją tożsamością negatywną. Używając pojęcia „negatywna” nie miał na myśli „zła”. Chodziło mu o pozyskanie tożsamości poprzez opozycję. Wzmacnia granice ego – wiesz kim jesteś, mówiąc kim nie jesteś. Taki był zamysł. Problem polega na tym, że – jak zauważył Hegel – nigdy nie zdołasz poznać strony afirmatywnej. Znasz siebie poprzez tożsamość negatywną, tożsamość pozytywna nie istnieje.

Gdy tak się dzieje, wypełniona zostaje treścią kultury – w Stanach Zjednoczonych mamy konsumpcjonizm, wszelkie odmiany komercjalizmu. Wątła tożsamość. Żadna. Przechodzimy końcowe stadia tej przypadłości, tak naprawdę nie mając pojęcia o tym, kim jesteśmy. Po krachu roku 1929 było wiele samobójstw, ponieważ ludzie w USA nie wiedzieli kim są bez pieniędzy, kupowania. Obecnie dzieje się coś podobnego – jeden na pięciu Amerykanów pozbawiony jest pracy i perspektyw na jej znalezienie. USA przenika pewnego rodzaju pustka – to pochłaniający wszystko wir. Zatem nawet koncerny takie jak Halliburton toczą tę samą grę, tkwią w tym samym rodzaju logiki. Zysk czy nie, nazywam to nieświadomym programowaniem, które czyni ludzi pokroju Obamy czy Lloyda Blankfeina zwyczajnymi marionetkami. Pociąga ono za sznurki i niemożliwa staje się refleksja: Co tu się wyrabia? Co my właściwie robimy? Pamiętam, jak podczas kampanii prezydenckiej w 2008 r. pojawił się nieopatrznie moment szczerości, kiedy podczas przemówienia Obama wspomniał, że bezrobotni w Pensylwanii zwrócili się ku broni i religii. To takie oczywiste. John McCain i Hilary Clinton natychmiast skoczyli mu do gardła: „Religia jest dobrem absolutnym, a ludzie potrzebują broni!” Pora na debatę o substytutach zadowolenia? Ależ skąd! Nigdy o tym nie rozmawiajmy! Obama zrozumiał bardzo szybko: gra o władzę się toczy, a to oznacza, że nie mówi się prawdy. Mówi się to, co poprawi ludziom samopoczucie. A zatem żadnych odwołań do nieświadomych programów być nie może.

Prowadzenie otwartych wojen jest wyjątkowo szkodliwe. Trwonione są surowce, a całe populacje pozbawiane tak wielu istotnych praw i rzeczy, które powinno zagwarantować państwo. Dlaczego przywódcy naszego kraju decydują się poruszać w tym kierunku, zamiast zadbać o wykorzystanie tych zasobów w bardziej wydajny sposób?

Chris Hedges: Dlatego, że dla garstki korporacji jest to bardzo wydajne i bardzo opłacalne. Koncernu Halliburton nie obchodzi, że przegrywamy wojnę w Afganistanie. Stara opowieść: dla elity władzy i dla tych, którzy czerpią zyski z przedsięwzięć wyniszczających naród to bardzo intratny interes. I dlatego wciąż mamy niekończące się wojny. Nie cieszą się społecznym poparciem.

Chris, chciałbym przyjrzeć się twojemu dziennikarstwu wojennemu i przykładom wizyt w krajach rozdartych wojną. Byłeś świadkiem rozpadu systemów gospodarczych. Czy mógłbyś opowiedzieć nam trochę o tym doświadczeniu?

Chris Hedges: Egzystencja w społeczeństwie znajdującym się w stanie dezintegracji odwraca porządek moralny. Powstaje gangsterska klasa polityczna. Wszyscy ludzie, którzy harowali przez całe życie, oszczędzali, regularnie dokładali się do społeczeństwa są bankrutami i stoją w kolejkach po darmowy chleb, a ludzie, którzy handlują bronią i strzelają do obywateli suną ulicami w sportowych autach z przyciemnionymi szybami. Tak się właśnie dzieje. Kiedy społeczeństwo rozpada się, elity wysokiego szczebla ulegają całkowitej kryminalizacji. Zarówno klasa polityczna, jak i gospodarcza. W miarę postępującego rozkładu społeczeństwa amerykańskiego obserwujemy uwolnienie władzy od wszelkich ograniczeń.

Powiela ona ten sam rodzaj przestępczości, czy to na Wall Street, czy to w ramach państwa bezpieczeństwa i inwigilacji, które zapewniło sobie prawo do zabijania obywateli amerykańskich, zakładania podsłuchu bez nakazu sądowego, wykorzystania ustawy o szpiegostwie, aby zamknąć usta informatorom; paragraf 10-21 NDAA zezwala wojsku na aresztowanie obywateli amerykańskich, odarcie ich z właściwych procedur prawnych, bezterminowe zatrzymanie. Jest to cecha upadających społeczeństw. Sądzę, że znajdujemy się w dalece zaawansowanym stadium tego procesu.

Widzimy ten sam rodzaj gangsterskiej klasy politycznej wyłaniający się tutaj na wiele sposobów. Chris, w swojej książce („Dni zniszczenia, dni rewolty” przyp. tłum.) ilustrujesz położenie niereprezentowanych, biedniejszych klas Ameryki. Mocno kontrastuje z pozycją gangsterskiej elity. Czy uważasz, że podobne klasowe dychotomie staną się częstsze i bardziej wyraźne wraz z przyspieszającym systemowym załamaniem?

Chris Hedges: Tworzy się forma neofeudalizmu, która replikuje struktury władzy umiejscowione w literackiej dystopii Orwella „1984″. Mamy tam partię wewnętrzną stanowiącą od 2 do 4% populacji i partię zewnętrzną, którą jest aparat bezpieczeństwa, oficerowie korporacyjni, public relations – w rzeczywistości propagandyści – a pozostałe 85% kraju zredukowane jest do statusu nędzarzy-padlinożerców egzystujących na krawędzi. Właśnie taką strukturę budujemy, zarówno w kraju, jak i na świecie. Tworzymy globalny system, w którym elity nie odczuwają już szczególnej lojalności wobec państwa narodowego, z zadowoleniem eksploatują USA i resztę globu dla zysku.

Dlatego słyszymy, jak mówi się pracownikom, że muszą być konkurencyjni na rynku globalnym, co oczywiście oznacza bycie konkurencyjnym w charakterze pracownika sweatshopu w Bangladeszu lub osadzonego z więzienia pracy w Chinach. Zatem oszałamiającej dysproporcji pod względem zamożności dorównuje oszałamiająca dysproporcja władzy i obywatelskiej niemożności wpływania na ośrodki władzy. Całe prawodawstwo pisane jest przez lobbystów. Forma zalegalizowanej łapówki – nie zdołasz wygrać wyborów, jeśli nie służysz interesom korporacji. W ten sposób otrzymujesz postać taką, jak Obama, który funkcjonuje w istocie jako marka – bardzo skuteczna marka korporacyjnego państwa. Zabrnęliśmy bardzo daleko. Tego rodzaju rekonfiguracja, zniszczenie klasy robotniczej – która jest już w zasadzie skończona – atak na klasę średnią: oto obraz USA.

Mówisz o rozwijającym się neofeudalizmie. Powrócimy do upadku feudalizmu. Morris, jakie obserwujemy podobieństwa między rozpadem obecnego systemu a upadkiem feudalizmu?

Morris Berman: To bardzo ważne pytania, ponieważ dotyczą dużych formacji społeczno-gospodarczych. W swoich licznych argumentacjach odwoływałem się zazwyczaj do szkoły analizy systemów światowych Immanuela Wallersteina i Christophera Chase’a-Dunna. Stwierdzają, że kapitalizm na serio pojawił się około roku 1500. I wygląda na to, że „pożyje” 600 lat. Innymi słowy prawdziwa historia XXI wieku to powolna dezintegracja kapitalizmu na całym świecie. W rezultacie mogą wydarzyć się różne rzeczy, które czynią zjawisko fascynującym. Pod koniec średniowiecza nie tylko pojawiła się alternatywa – czyli kapitalistyczna formacja społeczno-gospodarcza – lecz także upadek innych instytucji w obliczu reformacji: kościoła katolickiego, praw boskich i tak dalej. Holenderski historyk Johan Huizinga napisał książkę „Jesień średniowiecza,” w której mówi o powszechnym zjawisku depresji psychologicznej u kresu epoki.

Można je także odnaleźć w sztuce Szekspira „Burza,” napisanej około roku 1600 – każda z postaci zdaje się balansować na skraju przepaści. Błyskotliwy dramat. Szekspir uchwycił to bardzo trafnie, był tego naocznym świadkiem. Realia wyglądają tak, że życie i mentalność definiowane są przez systemy, a systemy ulegają rozpadowi i ludzie tracą wszelkie poczucie znaczenia, czego rezultatem jest wszechobecna depresja. Kiedy jestem w USA, czuję to w powietrzu. Nie czuję tego na przykład w miejscu zamieszkania – Meksyku. Ale kiedy przechadzam się po USA, niemalże namacalne jest poczucie duchowej klęski. A to dlatego, że Amerykański Sen przeminął i nikt nie wie, co to oznacza. Nikt nie wie, gdzie ma się zwrócić. Tak się dzieje u schyłku. Sądzę, że jesteśmy świadkami identycznego procesu w odniesieniu do kapitalizmu. Jego przebieg dopełni się pochłaniając większą część stulecia.

Jednakże otwiera to możliwość wyłonienia alternatywy. Jedną z nich jest według mnie zjawisko, które nazywam ustalonym tokiem. W miarę dezintegracji kapitalizmu powstają eksperymenty alternatywne. Na przykład Hiszpania – która cierpi z powodu programu drakońskich „oszczędności fiskalnych” – ma prezydenta, który o niczym nie ma pojęcia. Jego wiedza ogranicza się do pożyczania pieniędzy z UE i przekazania ich finansjerze. Co raczej nie sprzyja rozwiązaniu problemów gospodarczych kraju. Podobnie jak większość przywódców krajów kapitalistycznych nie ma żadnej wizji. Będą dalej robić to, co robili dotychczas: jedyną odpowiedzią jest wzrost gospodarczy. Tymczasem to on stanowi problem. W wyniku klęski hiszpańskiego przywództwa rok temu było już 325 alternatywnych eksperymentów lokalnych z zakresu energii, waluty, czasowych banków itd. Oczywiście uaktywniły się ruchy secesyjne w Kraju Basków i Katalonii. To alternatywne eksperymenty, w ramach których ludzie próbują obmyślić inny sposób na życie. To obiecujący znak na horyzoncie – przedsięwzięcia promujące zrównoważony rozwój, non-profit etc. To jedna z możliwości. Inną jest to, że 1%, o którym mówił Chris, nie obchodzi systemowe nazewnictwo.

Nie dbają o to, czy system zowie się kapitalizmem czy wegetarianizmem czy komputeryzmem. Chcą jedynie utrzymać stosunki władzy, chcą dzierżyć władzę. Etykieta systemu gospodarczego jest bez znaczenia. Zatem model neofeudalny z nimi u steru i realizacją opisanego przez Chrisa scenariusza orwellowskiego jak najbardziej im odpowiada. Aby porządek ten utrzymać, musisz jedynie dysponować szwadronami dronów, które krążą nad amerykańskimi miastami i z wysokości pół kilometra potrafią odczytać godzinę z ręcznego zegarka; taką formą kontroli. A następnym krokiem będzie powstrzymanie rozpowszechnienia alternatywnych eksperymentów. Powstanie najskuteczniejsze państwo totalitarne. Zapowiada to batalię między konfiguracją neofeudalną i eksperymentami alternatywnymi. Może być o wiele bardziej znacząca niż sam zmierzch kapitalizmu, który z perspektywy czasu może wyglądać jak spacer po parku.

Rzucamy określeniami „elity”, „1%” mówiąc: „Hej to tylko korporacja, to tylko 1% ultra-bogaczy.” Kim są ci ludzie? Dlaczego im nie zależy? Czy możemy opracować system pozwalający na ich asymilację? W sposób oczywisty prowadzą wszystkich i siebie na zatracenie. Czy musimy utrzymać dotychczasowe systemy polityczne, aby zbudować coś nowego? Czy musimy odkryć na nowo znane nam polityczne idee? Jak z upływem czasu będzie wyglądać ten proces?

Chris Hedges: Niezbyt dobrze. Znajdujemy się w stanie upadku, tak jak inne, znane z historii cywilizacje. Sięgnijmy raz jeszcze do prac Redmana lub Taintera. Cywilizacje powstają, osiągają dojrzałość i upadają. Różnica sprowadza się do tego, że tym razem pociągniemy za sobą całą planetę. W trakcie rozpadu cywilizacje ulegają fizycznemu załamaniu i fragmentacji. Obserwujemy, jak bardzo przestraszone społeczeństwo wycofuje się z rzeczywistości – to niezdolność do konfrontacji z realiami, niemożność uznania oczywistej kruchości systemu i zbliżającego się upadku. W tym momencie elity uciekają się do rozwiązania notorycznie powielanego w historii ludzkości – opisując rzeczywistość sięgają po zwroty i żargon, które nie korespondują z realiami świata. Otrzymujemy bezdenną przepaść między językiem i faktami. Jednocześnie sami separują się fizycznie, zaszywają w odizolowanych twierdzach, Wersalu i Zakazanym Mieście.

Redaktor ‚New Yorkera” napisał, że elity żyją tak, jakby Stany Zjednoczone były Bogatostanem. Nie korzystają z komercyjnych linii lotniczych, angażują się w niekontrolowany hedonizm. 1% akumuluje coraz więcej bogactwa, a dolne 80% Amerykanów żyje za coraz mniej. Odłączają się od rzeczywistości, nie rozumieją cierpienia mas, które są represjonowane z coraz większą zaciekłością. Zasoby są eksploatowane z coraz większym zapamiętaniem. Tym są piaski bitumiczne i szczelinowanie horyzontalne. Topnienie arktycznego lodu postrzegają jako biznesową sposobność.

Wrzucają tam pół miliona wierteł, aby wydobyć resztki ropy naftowej, gazu ziemnego i minerałów. To szaleństwo. Imperium Rzymskie upadło w ten sposób, Imperium Sumerów, Imperium Majów. Nie jest to nowe zjawisko. Nowością jest to, że nie ma dokąd migrować. Nie ma innego, zastępczego adresu. Kiedy rozpoczną się globalne niedobory żywności i wody, nastąpi hobbesowska szamotanina o przetrwanie, która będzie bardzo przerażająca. W połączeniu – oczywiście – z ociepleniem klimatu, wzrostem poziomu mórz. W tym kierunku zmierzamy. Kiedy złożone systemy – jak określa je Tainter – upadają, następuje ich rozczłonkowanie, podział na pewnego rodzaju monastyczne enklawy; niektóre z nich poradzą sobie lepiej niż inne.

Jeżeli nie dojdzie do radykalnej rekonfiguracji naszego stosunku do ekosystemu i jeśli nie odrzucimy absurdalnego przekonania, że nieograniczona ekspansja – która jest motorem kapitalizmu – to napędowy model cywilizacji przemysłowej, to jesteśmy skończeni, ponieważ te same techniki, które są wykorzystywane do rozrostu gospodarki – czyli przede wszystkim zadłużenie i eksploatacja coraz bardziej brudnych zasobów wydobywanych z coraz większym trudem – przyspieszają rozpad. Systemy te stały się systemami śmierci. Faktem jest, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje. Pogrążeni są w transie elektronicznych halucynacji, które nie tylko mają zdolność tworzenia fałszywej rzeczywistości, ale są bardzo skuteczne w powstrzymywaniu ich przed myśleniem. Dlatego nie posiadam telewizora, nie używam tweetera, nie mam profilu na Facebooku, witryny internetowej. Wokół swojego życia buduję mur, aby każdej nocy czytać. Zerwaliśmy z kulturą opartą na słowie pisanym na rzecz kultury zdominowanej przez obrazy tworzone głównie przez korporacje. Stworzyły one – z pewnością w USA – kraj wyedukowanych idiotów.

Morris Berman: Jedną z interesujących kwestii dotyczących elektroniki – sprzętu, obrazów itd. – jest towarzysząca jej propaganda, która mówi: „To jest postęp!” Posiadanie sprzętu i dostępu do tych obrazów oznacza, że wiesz, co się naprawdę dzieje, słyszysz ostatni krzyk techniki. Ludzie na ulicach przyklejeni są do smartfonów. Wszystko stanęło na głowie. Jeśli naprawdę chciałbyś funkcjonować w sposób inteligentny, pozbyłbyś się tych śmieci, odciął od nich, usiadł i przeczytał prace antropologów o rozpadzie społeczeństw, czy nawet niedawny artykuł Davida Stockmana z „The New York Timesa” zatytułowany „Zachód słońca w Ameryce.” Byłem oszołomiony, że Times opublikował taki esej! A przecież wśród mediów wypierających się rzeczywistości publikacja ta okupuje szczyt listy. Rzeczywistość została całkowicie odwrócona, a ludzie są w transie: „Zamiast władzy politycznej mam władzę osobistą, bo dzierżę gadżet!” Czy można ulegać większym urojeniom?

Chris Hedges: To nie jest władza osobista. To iluzja władzy. Tak jak głosowanie w „Mam talent”. Ktoś nazwał to „partycypacyjnym faszyzmem”. Głosujesz i uczestniczysz w tym, co nieistotne i bez znaczenia. Zostajesz całkowicie odcięty od rzeczywistego uczestnictwa i rzeczywistych mechanizmów władzy, które determinują bieg twojego życia.

Morris Berman: Ale żargon prawi o osobistej emancypacji, wolności i władzy, ponieważ możesz sięgnąć po gadżet i zamówić parę dżinsów. Posiadasz osobistą władzę kontrolowania swojego życia w bardzo ograniczony sposób. Na tym polega złudzenie. Masz rację – to żadna władza.

Chris Hedges: Masz władzę konsumenta. Nie masz władzy obywatela. Sheldon Wolin bardzo trafnie uchwycił to w swojej książce „Demokracja S.A.” Pisał o naszym systemie odwróconego totalitaryzmu, najskuteczniejszej formie kontroli politycznej. Właśnie to złudzenie prowadzi do politycznej bierności. Podparte dostępem do kredytu – który teraz w oczywisty sposób wysycha – i masowej produkcji tanich artykułów konsumenckich. Są to dwa najważniejsze polityczne „smoczki.”.

Autor bardzo choruje, lecz zapytałem go kilka lat temu, co się wydarzy, kiedy nie będzie kredytu, a masowo produkowane towary przestaną być tanie. Czy system odwróconego totalitaryzmu przekształci się w bardziej klasyczną formę totalitaryzmu? Powiedział, że tak zapewne się stanie. I myślę, że obserwowaliśmy do tej pory dystopijną wizję Huxleya, która traktuje o hedonizmie, konsumeryzmie i konsumpcji jako formie kontroli politycznej. Jako że nie można jej już dłużej utrzymać, ustępuje dystopijnej wizji Orwella, która jest o wiele bardziej bezwzględną i jawną formą kontroli, rodzajem żelaznej pięści: tortury, bezzałogowe samoloty na niebie, odarcie z praw obywatelskich, kryminalizacja wszystkich form sprzeciwu. Często debatowano, który z pisarzy miał rację – okazuje się, że obaj.

Morris Berman: Masz słuszność mówiąc, że ewoluujemy w tym kierunku. Ale sądzę, że wciąż dominuje model Huxley’a. Jako blogger otrzymuję dużo komentarzy typu: „Czuję się bardzo odizolowany, ponieważ każda próba poruszenia tych kwestii w pracy lub w domu, z rodziną, przyjaciółmi lub sąsiadami – przy założeniu, że taka relacja w ogóle istnieje – natychmiast spotyka się z reakcją: ‚Masz takie negatywne nastawienie. Do niczego to nas nie zaprowadzi.’” Zatem krytyka, a nawet samo postawienie pytania lub uniesienie brwi zdaniem co najmniej 90% społeczeństwa amerykańskiego oznacza pesymizm i „Nie chcemy o tym słyszeć!”.

W tej sytuacji użycie dronów zakrawa na dużą przesadę, bo każdy stał się swoim osobistym dronem! Nad każdym unosi się napis „Nie będziemy o tym rozmawiać!” Ostatecznie bez znaczenia jest fakt, że niewielki skrawek populacji czyta w nocy, nie posiada telewizora i pozostaje w oderwaniu; ludzie ci nie są w stanie niczego zmienić, bo kiedy wyjdą z domu i zapytają pierwszą spotkaną osobę, „Czy wiesz, kim jest Bradley Manning?” – w odpowiedzi zobaczą puste spojrzenie. Kobieta z „CounterPunch” przeprowadziła miesiąc temu podobną sondę: nikt nie miał bladego pojęcia.

Chris Hedges: Nikt też nie wie, czym jest NDAA. Ale to nie znaczy, że sytuacja nie eksploduje. Zdarzy się to, co nastąpiło, kiedy relacjonowałem wojnę w Jugosławii – dochodzi do eksplozji i nie ma racjonalnego zrozumienia dlaczego. A to jest bardzo niebezpieczne. Myślę, że elity doskonale wiedzą, że status materialny, materialna konsumpcja przeciętnego Amerykanina i przeciętnego obywatela uprzemysłowionego świata będzie pogarszać się w coraz szybszym tempie. Marks miał w tym sensie rację: nieskrępowany, nieuregulowany kapitalizm jest siłą rewolucyjną, nie zna granic.

Wszystko zamienia w towar aż do wyczerpania i upadku. Istoty ludzkie są towarem, świat przyrody jest towarem. Problemem jest to, że w system ten wbudowane jest – i znów odwołajmy się do Marksa lub Poglianiego – nieuniknione samounicestwienie. Dosłownie skonsumujemy ekosystem, aż nie pozostanie już nic do skonsumowania: w tym momencie wszyscy pójdziemy na dno. A gdy społeczeństwo się wymeldowuje – wystarczy przyjrzeć się okresowi zmierzchu imperiów, pracom Cycerona czy Josepha Rotha opisującego koniec Cesarstwa Austro-Węgier – proces przebiega tak samo: problemy, w obliczu których stoi imperium są tak ogromne i nie do pokonania, że ludzie dobrowolnie szukają schronienia w fantazji.

Zatem wszystko staje się powiększoną repliką Wyspy Wielkanocnej. Przybysze osiedlają się na obszarze 165 km kwadratowych. W pierwszym wieku jest mnóstwo wody, mogą więc przetrwać dzięki owocom morza i palmowym winie. Następnie tworzą hierarchię – kastę duchownych i szlachty. Populacja pęcznieje, zasoby naturalne zaczynają znikać, lasy są pożerane, gleba ulega erozji. Coraz większe połacie ziemi karczuje się na opał. Następuje eksplozja populacji szczurów. Eksploatacja przyrody prowadzi do jej unicestwienia. Na koniec wyspiarze cały swój czas poświęcają na tworzenie czegoś, co antropologowie nazywają kultem kryzysowym – wznoszą gigantyczne, kamienne monolity i zabijają się nawzajem. Myślę, że ze względu na to, że nie jesteśmy w stanie skonfrontować się z tym, co się z nami dzieje, tworzymy w zasadzie – wspomniałeś elektroniczne halucynacje i fałszywe poczucie upodmiotowienia – bogów, aby ich czcić, podczas gdy świat rozpada się wokoło.

To przeraża mnie najbardziej: gdy upadek dopełni się i będziesz nieprzygotowany emocjonalnie i psychologicznie, zaatakujesz w gwałtownym amoku i obłędzie. Raz jeszcze powróćmy do wojny w Jugosławii: tak właśnie się stało. Wojnę wywołało załamanie gospodarcze Jugosławii; tak samo było w Weimarze. Ale ludzie nie rozumieli otaczających sił. Wówczas zatracasz się w myśleniu magicznym. Niestety, ze względu na woal nowoczesnej technologii powielamy tradycyjny upadek nie tylko w sensie fizycznym, lecz także psychologicznym. (…) Eksplozja kultury broni, masowych zabójstw i strzelanin – zdaje się, że od czasu masakry w szkole w Connecticut byliśmy świadkami ponad 500 strzelanin – jest objawem bezsilności, wściekłości i polaryzacji przebiegającej wzdłuż linii podziału rasowego.

Skoro mówimy o przemocy, mam pytanie: dlaczego tak wielu ludzi kieruje swoją agresję na sąsiadów, osoby z otoczenia, a nie przekuwa jej w dążenie do systemowej zmiany?

Chris Hedges: Freud rozumiał to doskonale. Zabijasz ze względu na to, co nazwał narcyzmem małych różnic. Potrzebny jest ten właśnie rodzaj absurdalnej cechy. Powróćmy do wniosku, który sformułowałem wcześniej: nie rozumiesz, co się dzieje i następnie chwytasz się tych irracjonalnych, niedorzecznych przyczyn upadku – weimarska kampania przeciwko Żydom, atak Serbów na muzułmanów lub nasza agresja wobec muzułmanów i homoseksualistów (ci ostatni zdają się padać ofiarą bez względu na miejsce i czas, intelektualiści podobnie) – funkcjonują protofaszystowskie siły, które winą za moralny i fizyczny upadek państwa narodowego obarczają te społeczności, który zawsze są marginalizowane, kruche i praktycznie bezbronne.

Mamy zatem w USA potężną siłę skupioną wokół chrześcijańskiej prawicy, Tea Party i frakcji milicyjnych, bardzo dobrze finansowaną przez braci Koch i innych; są gotowi do konfrontacji. Jeżeli centrum nie będzie już w stanie utrzymać wszystkiego w ryzach, siły te mogą zostać spuszczone ze smyczy. Wykonają swoją robotę w imię państwa, skierują uzasadniony gniew i poczucie zdrady nie tam, gdzie powinny, ale na gejów, nielegalnych pracowników, liberałów, feministki; lista pogardzanych przez nie osób jest długa. Tak było Jugosławii, tak jest w większości państw, które nie są w stanie funkcjonować; to także potężny element wydarzeń zachodzących w skorodowanym ciele politycznym USA.

(…) Kiedy odczuwasz bezradność, swoje poczucie władzy odnajdujesz poprzez identyfikację z kulturą militarną. Ludzie, którzy kwestionują słuszność i sprawiedliwość ‚wojskowej sprawy’ w istocie spychają cię do miejsca, w którym czułeś całkowitą impotencję, dlatego w odpowiedzi atakujesz z taką furią. Tak się dzieje na początku każdej wojny. Oczywiście z czasem ulega to przeobrażeniu. Ale w fazie początkowej każdy krytyk wojny lub osoby, które powstają i kwestionują militarny projekt traktowane są z niebywałą wściekłością. Furia to jedyne właściwe określenie. Kiedy (przed naszą napaścią na Irak) wracałem do swojego biura w „The New York Timesie”, zastawałem automatyczną sekretarkę po brzegi wypełnioną najbardziej jadowitymi, przepełnionymi nienawiścią epitetami rozmówców z całego kraju. Byłoby ich więcej, ale pojemność kasety była ograniczona. Zawsze jest tak samo. Jeśli spojrzymy na kulturę wojny – zwłaszcza na początek wojen, kiedy to armia jest sakralizowania – każdy, kto zabiera głos mówi nie tylko o słusznej sprawie i narodzie, ale komunikuje coś naprawdę głęboko osobistego – tak było z ludźmi, którzy do momentu rozpoczęcia wojny w Iraku czuli całkowitą bezsilność.

Z pewnością zmienia się tok narracji. Nasze media i nasza machina polityczna jest bardzo dobra w konstruowaniu tej narracji. Ale pod spodem słychać już dudnienie zachodzących zmian. Co powinniśmy robić w obliczu upadającej kultury? Jakie obrać cele myśląc o znaczącym działaniu? Chris byłeś w wielu upadających państwach – jaką lekcję powinniśmy wyciągnąć i przenieść na rodzimy grunt?

Chris Hedges: Jeżeli nie zajdzie błyskawiczna zmiana w sposobie wykorzystania ekosystemu i naszej z nim relacji, nie będzie żadnej przyszłości. Dla nikogo. Skończymy w strugach kwaśnego deszczu. W tę stronę zmierzamy. Moje małe dziecko, najmłodszy syn, ma pięć lat. Jego ulubioną książką jest „Out of the Blue” ze zdjęciami Norwell. Kiedy widzę, jak je przegląda, krwawi mi serce. Bo wiem, że jeśli nie wyrwiemy kontroli nad naszą polityką energetyczną z rąk przemysłu paliw kopalnych, każde z tych zwierząt wyginie za jego życia. Destrukcja klimatu jest spowodowana przez drapieżny, korporacyjny kapitalizm. Złamanie totalitarnych, autokratycznych systemów następuje tylko wtedy, kiedy żołnierze elit zaprzestają użycia przemocy niezbędnej do ochrony ich pracodawców. Relacjonowałem z byłego NRD. Honecker wysyła oddział komandosów do Lipska, aby otworzył ogień do tłumu.

Żołnierze odmawiają wykonania rozkazu. Honecker wypada z gry w ciągu tygodnia. To samo wydarzyło się w Piotrogrodzie. Podczas zamieszek żywnościowych władze wysyłają Kozaków z misją pacyfikacyjną. Ci bratają się z tłumem. Car kończy w wagonie kolejowym. Nigdy nie dotrze do Piotrogrodu – abdykuje na kolejowej bocznicy. Tak działa rewolucja. Nie jestem na tyle naiwny, aby stwierdzić, że to coś zmieni. Jednakże czuję pewnego rodzaju moralny imperatyw, aby powstać i walczyć z tymi siłami, bo jestem ojcem. Nawet jeśli poniosę klęskę – i jeśli mnie zapytasz, w chwili racjonalnej refleksji przyznam, że szanse na powodzenie są znikome – to uważam jednak, że tak dalece zdradziliśmy następne pokolenia, że chciałbym przynajmniej, aby moje dzieci mogły spojrzeć wstecz i powiedzieć: „Próbował”.

Zatem nie mam zamiaru się poddać. I choć czasem dopada przygnębienie, będę próbował. Właśnie pozwałem Obamę w Sądzie Najwyższym i nawet wygrałem. Nie udaję, że ma to wielkie znaczenie. Wychodzę na ulicę i daję się zaaresztować z protestującymi z ruchu Okupuj Wall Street przed siedzibą banku Goldman Sachs i Białym Domem. Nie położę uszu po sobie. Nie zamierzam im niczego ułatwiać. Odwołamy się przynajmniej do Camus i samej idei buntu – nawet w obliczu ostatecznego fiaska – jako sposobu na wyrażenie własnej indywidualności, własnej godności i sprzeciwu wobec sił zdeterminowanych wykończyć nas w imię zysku. Dlatego rurociąg Keystone XL jest tak istotnym projektem. Nie ma wątpliwości, że Obama podpisze budowę północnego odcinka. Naprawdę musimy skonfrontować się z wyborem formy oporu. W jaki sposób wyrazimy bunt, kiedy formalne mechanizmy władzy zignorują potrzeby, niepokoje, zdrowie i prawa zwykłych obywateli? Jakie będą mechanizmy reakcji? Wszystkie pochodzić będą spoza formalnych systemów władzy i ostatecznie mogą okazać się nieskuteczne. Ale uważam, że bunt jest powinnością i dlatego to robię.

Morris Berman: Robert N. Bellah, socjolog z Berkeley, ukuł sformułowanie zależność od ścieżki. Następuje ona wówczas, kiedy system osiąga punkt, w którym zwrot, wycofanie nie jest już możliwe. Sądzę, że tak jest w przypadku USA. I dlatego w moim odczuciu większy sens miało opuszczenie kraju. Żyda, który pozostał w Niemczech po roku 1936 nie nazwałbym odważnym, tylko chorym psychicznie. Musi przebiegać granica, po przekroczeniu której stwierdzasz: „Zwijam manatki, to po prostu nie ma sensu.” Moses Maimonides w „Przewodniku dla skonfundowanych” zapisał znakomite zdanie, które zawsze lubiłem: „Charakter definiuje gotowość zejścia z drogi głupcom, a nie podbicia ich.” Nie mogę podbić tych głupców. Pytanie o życie brzmi: Co chcesz sensownego w nim zrobić? Praca, którą wykonuje Chris ostatecznie ma ogromne znaczenie. Nie dlatego, że coś zmieni – nie sądzę, aby zmieniła cokolwiek. Jej waga zawiera się w pozostawionym dla potomnych zapisie historycznym.

Źródło: Fragmenty wywiadu z Chrisem Hedgesem i Morrisem Bermanem w audycji „Extraenvironmentalist.”

Data: 20 maja 2013

Tłumaczenie: exignorant

Link: http://exignorant.wordpress.com/2013/07/02/rozpad-systemowy-zmierzch-kultury-upadek-imperium-neofeudalizm-orwell-i-spoleczna-nieswiadomosc/

Dostępne przekłady esejów autora (Chrisa Hedgesa) na stronie ExIgnorant:

Nowa wspaniała dystopia”, “Odnajdując wolność w kajdankach”, “Na wojnie morderstwo nie jest anomalią”, “Karierowicze”, “Wojna w cieniu”, „Mit ludzkiego postępu”, „Dni zniszczenia, dni rewolty”

Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy

Kapitalizm to oszukańczy system który prowadzi do powszechnej biedy

janusz korwin mikkeAdmin bloga, z którego skopiowałem ten artykuł, napisał: „oj, to dopiero będzie socjalistyczny tekst. Bo tylko socjalisty może interesować los matek z dziećmi, zamiast maksymalizacja zysków przedsiębiorstw i wielkich korporacji„. To była oczywiście ironia.

Jednak czy aby na pewno? Czym właściwie jest kapitalizm? W moim dzieciństwie jak mantrę powtarzano tekst: „nie wymyślono nic lepszego niż kapitalizm, więc niech ten kapitalizm będzie”. Co jest oczywiście totalną bzdurą. Podobnie musiano myśleć w średniowieczu. „Nie wymyślono nic milszego ‚bogu’ niż inkwizycja, więc niech stosy z heretykami płoną”.

Obecnie ponad wszelką wątpliwość wiadomo, że kapitalizm jest zbrodniczym, psychopatycznym systemem, w którym człowiek się w ogóle nie liczy. W kapitalizmie człowiek jest pikselem, biomasą, czy bardziej political correctens – „zasobem ludzkim”. Zauważyliście to pogardliwe, zdehumanizowane słownictwo? Przestaliśmy być ludźmi i staliśmy się nagle „zasobami ludzkimi” podobnie jak byliśmy „proletariuszami” w czasach bolszewizmu.

Oczywistą sprawą jest to, że w systemie, gdzie priorytetem jest wyłącznie zysk, wszystko inne, w tym Twoje zdrowie i życie, będzie dopiero na dalszych, często odległych pozycjach. Kapitalizm stworzył potężne sektory gospodarki, które nie tylko są zupełnie niepotrzebne, ale wręcz szkodzą dalszemu rozwojowi ludzkości, cywilizacji, kultury, itp.

Oczywistą sprawą jest fakt, że gdy bogactwa koncentrują się wśród 0,1% elity, lub mniej, to te środki będą „zamrożone”. Nie będą pracowały w realnej gospodarce, ale leżały bezczynnie w rajach podatkowych. Kapitalizm oznacza także, co zrozumiałe, transfer bogactw ku „górze”. Firmy łączą się, potężniejsza wchłania mniejsze, opanowuje rynek, potem prowadzi ekspansje na kolejne i kolejne kraje.. I tak globalne zasoby pieniądza są powoli, acz sukcesywnie, zasysane z całej planety. Biedniejemy z każdym rokiem, a bogaci się bogacą.

kongres nowej prawicyWstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Kapitalizm nie niweluje niesprawiedliwości i prowadzi do biedy

Cytuję: „Kapitalizm nie niweluje niesprawiedliwości i zawsze prowadzi do powszechnej biedy. Twierdzenie, że upowszechnienie dostępu do wiedzy z jest sposobem na podwyższenie kwalifikacji umożliwiających nadążanie ludzi za potrzebami (wyzwaniami) rynku, to nic innego jak przeistoczenie człowieka w przedmiot świadczący usługi polegające na pracy.

Nic więcej, pełna dehumanizacja – uczyć się po to, żeby nadążać za wyzwaniami!

Starożytni Grecy uczyli się, żeby być doskonałymi ludźmi; tego ideału już chyba nigdy nie da się powtórzyć w społeczeństwie zdominowanym przez kapitał i żądze renty odsetkowej.

Oczywiście w samym dostępie do wiedzy nie ma nic złego, zwłaszcza jeżeli ma charakter egalitarny i umożliwia selekcję pozytywną talentów. Jednakże poprzez podnoszenie kwalifikacji społeczeństwa jako zbioru pracowników nie da się napędzać rozwoju cywilizacji, no chyba że wymiarem postępu będzie przekątna kolejnego modelu tabletu lub innych popularnych i doskonale się sprzedających wynalazków.

Zasada „więcej wolnego rynku” i „deregulacja za wszelką cenę” oszukały nasze społeczeństwa. Zostaliśmy pozbawieni możliwości sterowania przepływami kapitałowymi; to nie społeczeństwo decyduje na co ma iść alokacja! Zatem to nie społeczeństwo – w procesie wyboru politycznego decyduje z czym mają wiązać się miejsca pracy, to nie społeczeństwo decyduje o dochodach. Nie ma żadnej kontroli nad „niewidzialną ręką rynku”, która niestety dla bardzo wielu okazała się „pięścią”. [Poza tym ta „niewidzialna ręka” do kogoś należy, he he he]

Kapitał rządzi się sam, jego celem jest przyrost i na rzecz realizacji tego celu jest gotów posunąć się do dowolnego okrucieństwa, pochlebstwa lub kłamstwa. Nie ma dla kapitału rzeczy niemożliwych, a dlatego jest śmiertelnie niebezpieczny, ponieważ relacje z kapitałem mają zawsze charakter osobisty i jednostkowy.

Kapitał broni się wszelkimi sposobami przed społeczną kontrolą, która w nowoczesnej gospodarce ma na imię OPODATKOWANIE! Nie bez powodu pewien, były już na szczęście minister finansów, nie zgodził się na to, żeby w Polsce było opodatkowania transakcji finansowych (jak w strefie Euro)!

Kapitał proszę państwa swoje wie i wie, że lepiej jest opodatkować jogurt dla dziecka, komputer dla ucznia i stanik dla kobiety niż opodatkować miłych jego sercu spekulantów kupujących i sprzedających za pomocą komputerów aktywa o których nawet nie nadążą mieć pojęcia.

Naprawdę bezpieczniej jest opodatkowywać nieruchomości, nawet te niepracujące, w których mieszkają emeryci, albo młode małżeństwa płacące kredyty hipoteczne – niż opodatkować osoby posiadające własność, w tym własność wykorzystywaną do celów pomnażania kapitału. Tak, oczywiście mowa o podatku katastralnym, szanowni państwo – o nim nad Wisłą, ani widu, ani słychu – jest prawdziwym „szatanem” polskiego systemu podatkowego.

Naprawdę o wiele lepiej i łatwiej jest zdzierać pieniądze z matek kupujących ubranka dla dzieci, to takie proste? No przecież musi kupić ubranko lub pieluchę! Jak musi, to zapłaci tak miły sercu kapitalisty podatek pośredni, który ten może w pełni przerzucić na ostatecznego konsumenta, a ten który ma sam zapłacić może sobie wliczyć w koszty (pośrednio i w części, ale może).

Niestety to kapitał ma media, to kapitał wmawia szaraczkom żyjącym za 2200 netto, że podatki progresywne są „be” i że to „komunizm”, a komunizm to wiadomo „ruscy”, koło percepcyjne się zamyka – Naród można ogłupiać w nieskończoność, jego kolejne pokolenia – wpadliśmy i się ugotowaliśmy, chyba nie ma dla nas ratunku.

Jeżeli państwa zachodnie chcą przetrwać, a zwłaszcza chcą przetrwać z zachowaniem dotychczasowego modelu społecznego, bez potrzeby wyludniania takich krajów jak Polska, gdzie przeciętne koszty życia przekraczają poziom przeciętnych dochodów – to muszą się zdecydować na opodatkowanie kapitału. Najpierw dochodów uzyskiwanych dzięki kapitałowi, a potem samych aktywów, tak żeby zmusić ich właścicieli – do obrotu posiadanym majątkiem. Tylko w ten sposób można rozruszać gospodarkę i spowodować, że w budżetach pojawią się pieniądze umożliwiające finansowanie standardów socjalnych do jakich jesteśmy przyzwyczajeni.

Oczywiście o wysokości opodatkowania niech dyskutują eksperci, jednakże w interesie polityków powinno być – uwolnienie od podatków – jogurtów dla dzieci a opodatkowanie posiadaczy luksusowych samochodów i wielkich zasobów majątkowych. Niech bogaci dokładają się progresywnie do systemu, który umożliwia im zachowanie statusu. Inaczej nie będzie skąd brać, a jak nie będzie – to proszę sobie przypomnieć, jaki los spotkał już kiedyś cywilizację zachodnią.. (Atlantyda, Lemuria – przyp. Jarek Kefir).

Źródło: http://obserwatorpolityczny.pl

Link bezpośredni: http://obserwatorpolityczny.pl/?p=21930

Autor: Krakauer

Data oryginalnej publikacji: 8 maja 2014