Trud miłości i trud życia na Ziemi: dlaczego tak się dzieje?

sens-zyciaOdnośnie tego powyższego obrazka.. Moje „kiedyś” dopiero skromnie się zaczęło. W moim wieku (31 lat) owo „kiedyś” w zdecydowanej większości przypadków staje się „wczoraj„. Znam te złamane życiorysy, ludzi o złamanych sercach. Gdy mi się zwierzają, mówią w zasadzie jedno i to samo, choć historii słyszałem multum i każdy z nich uważa że jego historia jest inna. A umiem słuchać i jestem dyskretny. Owo „kiedyś” zostaje zamordowane przez kredyty, kariery i nadgodziny, obowiązki, codzienny kierat, partnera i dzieci którzy są coraz bardziej obcy, szarość i burość dnia.

Nie ma już tego jeszcze studenckiego święta życia. I nie, nie ma to nic wspólnego z dorosłością i odpowiedzialnością – one nie muszą tak wyglądać. Sami zakładamy sobie kajdany i pęta, na własne życzenie. Bo chcemy tak jak inni, bo też chcemy realizować się w systemie. Bo mamy pragnienia i oczekiwania, których głęboko chore społeczeństwo i skorumpowany moralnie system nie są w stanie spełnić. Moje przesłanie jest takie, że przynajmniej z części tego co proponuje społeczeństwo, warto zrezygnować.

Razu pewnego wydarzyła się dyskusja z jednym ze znanych mi ludzi. Ten człowiek stwierdził, że jestem już diametralnie inny niż kiedyś. Że mógłbym pomyśleć o ustatkowaniu się i te sprawy.. USTATKOWANIU SIĘ. No ludzie no.. Ledwo zacząłem żyć, a oni już mi każą się babrać w tym bagnie ślubów, kredytów, nadgodzin, rozmnażania. Oni mieli czas wyszaleć się za wszystkie czasy w wieku 15 do 25, a czasem i do 30 lat. Niektórym to na kilkanaście wcieleń starczy, haha. Dopiero po tym okresie zdecydowali się na służbę systemowi. I większość, zdecydowana większość tego żałuje i zapłaciła za to ogromną cenę.

Dwaj najpotężniejsi okultyści na Ziemi, Vadim Zeland i Dymitr Wereszczagin wysnuli pewną rewolucyjną tezę. Że człowiek wcale nie musi starzeć się tak ekstremalnie szybko. Obecnie już 30 latek w wielu sferach niedomaga, a wiek 40 lat to już początek wielu chorób. Wg mitologii hebrajskiej (biblia) i wielu innych przekazów najróżniejszych ludów, kiedyś żyliśmy 1000 lat. Potem stało się owo „coś” i ludzkość zapadła na coś na kształt zbiorowej neurozy, psychozy. Nie wiem i prawdopodobnie nie dowiem się co to było. Według niektórych grzechem pierworodnym jest lęk przetrwania w świecie, w którym zasobów nie starcza dla wszystkich. To z lęku przetrwania bierze się praktycznie 100% (lub chociaż 99%) zła na Ziemi. Popatrz głębiej i otwartymi oczyma, to zawsze w tle znajdziesz ów lęk przetrwania jako praprzyczynę, genezę zła.

I teraz: całe ludzkie życie jest podsiane lękiem. Lęk , w tym lęk przetrwania, jest jak wolno działający, ale jednak zabijający wirus. Jest niczym AIDS – można żyć z nim całe dekady, ale kiedyś tam zabije. Im człowiek starszy i starszy, tym lęk przetrwania i inne lęki są większe. Bo stawka coraz większa. wiadomo że gdy człowiek wchodzi w wiek rozrodczy, gdy bierze śluby, płodzi dzieci, zaciąga jeden, drugi, trzeci kredyt – to lęk przetrwania zwiększa się wiele, wiele razy. Jeśli nie świadomie, to chociaż podświadomie. Ale on tam gdzieś jest. I niszczy człowieka od środka. Nawet akademicka medycyna dekady temu przyznała, że stres i złe emocje napędzają setki typowo fizycznych chorób.

Zawsze zastanawiał mnie też fenomen ludzi którzy nawet po 10 i więcej latach kochają siebie tak samo intensywnie, jak na początku. Są to nieliczne jednostki pośród miliardów żywych trupów. Jednostki pośród większości, która po latach nienawidzi siebie nawzajem, i swoją nienawiść do partnera za przegrane życie, podświadomie przenosi na dzieci. Teraz przybliżyłem się do odpowiedzi na to nurtujące mnie pytanie. Miłość wg akademickiej nauki trwa maksimum 5 lat. A tymczasem chyba prawdą jest to, że to te całe kredyty, obowiązki, kariera, kierat i szarość dnia codziennego – zabijają miłość.

Lubię czytać analizy i wpisy Łukasza M. Łukaszewicza na temat roli kobiet i mężczyzn i relacji między nimi. Jest on jednym z niewielu ludzi którzy zdają sobie sprawę z tego, jak ważne jest nowe spojrzenie na te tematy, jak i przedefiniowanie tych pojęć. Wcześniej zostały one wypaczone przez porządek patriarchalny, który jest inaczej porządkiem ojca chrzestnego. Jest to system w którym 100% kobiet i 99% mężczyzn jest więźniami czy też niewolnikami. Opisywałem to szczegółowo w felietonie poniżej:
Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu, i kobiety i mężczyźni. Jak się uwolnić?

Ubolewam trochę że tak niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że genezą obecnej sytuacji na świecie jest nie wyrównanie pierwiastków żeńskich i męskich, i niezgodność między nimi. Z jednej strony, kobiety często są pozbawione swojej wewnętrznej siły i mocy, i podświadomie szukają jej u mężczyzn, wybierając na partnerów agresywnych, typowych samców, a innymi mężczyznami nie interesując się. Z drugiej strony, mężczyźni często są pozbawieni swojej kobiecej wrażliwej strony, i w tym starym porządku świata pełnią rolę katów, diabłów.

Nawet ludzie zainteresowani tematami alternatywnymi nie widzą rdzenia tego globalnego oprogramowania. Nawet nie chodzi mi o jakichś słowian-rodzimowierców którzy jednego bożka zamienili na innego – równie konserwatywnego. Ani nie chodzi mi o zwolenników spiskowej teorii dziejów, którzy są tak zesrani ze strachu, że bardziej się chyba nie da. Chodzi mi o naszych ludzi, wyznających doktryny takie jak telegonia – które są jeszcze gorsze niż reformujący się ciągle katolicyzm.

Cytuję: „Patriarchat oznacza dosłownie „rządy ojców”, ale w patriarchacie bardzo niewielu mężczyznom wolno odgrywać rolę „ojca” poza ograniczoną sferą rodziny. Struktura hierarchicznych instytucji to piramida: jeden mężczyzna na górze kontroluje wielu pod sobą. Mężczyźni rywalizują o pieniądze i o władzę nad innymi; większość, która nie osiąga szczytu hierarchii, zmuszona jest pozostać w stanie niedojrzałości, odgrywając rolę posłusznych bądź zbuntowanych synów. (…) W centrum naszej psychologii leży wojna między synami i ojcami, wiecznie rywalizującymi o wyłącznie posiadanie matki, która, jak wszystkie kobiety w patriarchacie jest ostateczną nagrodą za zwycięstwo.”
~Starhawk, Taniec Spirali, strona 111

Nie traktujcie tego, co napiszę poniżej do końca na serio. Bo ja wiem, że to nie tak 😉 Dziś natrafiłem na wpis Łukasza Łukaszewicza odnośnie relacji, jakie występują w rodzinach. Jest to kolejny genialny wpis o tym, jak traumatyczne i stresogenne są relacje na Ziemi. W poprzednim nieco prześmiewczym felietonie porównałem macice bogobojnych, nieświadomych kobiet do komór gazowych i krematoriów, purytańskie domostwa do obozów koncentracyjnych, rodziców nie znających realnej wiedzy o świecie – do SSmanów, zaś proces wychowawczy w którym zaszczepiane są lęki, kompleksy i traumy – do wyrywania Polakom i Żydom złotych zębów przez niemieckich nazistów.

Za mocne porównanie? Być może. Co dali nam ziemscy rodzice? W zasadzie nic lub bardzo niewiele. Czytanie, pisanie, obsługa sztućców i szereg innych umiejętności. Ale to minimum minimum no i jest to de facto przygotowanie do roli ofiary i jednocześnie drapieżnika. No i przekazali nam swoje jak i globalne lęki, kompleksy i traumy. Ilu ludzi wychodzi poranionych i pokiereszowanych z takiego rodzinnego obozu koncentracyjnego?

Odpowiedź jest jedna i brzmi: 100%. Dlatego czasami myślę że istnienie takiego świata nie ma żadnego sensu. I myślę wtedy ze rozmnażanie jest największą możliwą zbrodnią jaka zna Ziemia – zbrodnią ludobójstwa. Bo to rozmnażanie a więc rodziny powołały do życia takie istoty jak Hitler itp itd. To szarzy, przeciętni Kowalscy powołali do życie nie tylko zbrodniarzy wojennych, ale dziesiątki milionów mniej pospolitych przestępców.

Myślę wtedy że przyszłych pokoleń nie powinno być. Że wszyscy powinniśmy odejść bezpotomnie by nie zasilać systemu i nie skazywać niewinnych istot (dzieci) na życie w świecie który nie zapewnia nawet minimum minimum. W świecie, który za 20 lat może być tak zdewastowany, że luksusem będzie łyk wody i kęs nieskażonej żywności. Dziś o byle miskę ryżu trzeba walczyć nogami i rękami u typowego kapitalisty, takiego Janusza Cebulaka, który choć zarabia miliony, płaci robolom 1500 zł na rękę.

Ale potem mi przechodzi. Przecież dobrze znam zasady i cel takiej a nie innej sytuacji na świecie. Tak, przecież Ziemia to planeta próby, to szkoła życia dla niżej rozwiniętych dusz. No dobrze, to wszyscy czytający wiedzą. Ale załóżmy na chwilę że to nie jest prawdą. Że całe to cierpienie nie ma żadnego, absolutnie żadnego sensu. Ba! Że to całe cierpienie absolutnie niczego nie uczy i nie ma nic na celu. Cierpimy bo tak są ustawione parametry Rdzenia systemu – by ludzie i wszystkie inne istoty cierpiały jak najwięcej. Że komuś na górze na tym zależy. I co wtedy? Tak tylko rozważam różne hipotezy.

A na poważnie, na serio: Wszyscy ludzie których spotykamy w naszym życiu, pojawiają się z jakiegoś konkretnego powodu. Jedni mają sprawić, że my się zmieniamy. Innym z kolei my mamy pomóc zmienić ich życie. Rozróżnij kto po co do Ciebie przyszedł, i nie pomyl się w ocenie. No i ktokolwiek ma być częścią Twego życia, będzie wracał do Ciebie stale bez względu na to jak daleko zawędrował. Ponoć przed wcieleniem się wybraliśmy sobie różne szczegóły i elementy naszej ziemskiej drogi, w tym tych wyrodnych, zlęknionych i styranych życiem rodziców. Ponoć.

Choć ogrom czynników i przesłanek wskazuje że tak właśnie jest, to ja tego do końca nie wiem. Nie byłem tam po drugiej stronie i nie widziałem na własne oczy. Chciałbym uwierzyć w to i owo.. Ale nie mogę uwierzyć bez jasnych i namacalnych dowodów. Cenne jest z doktryn ezoterycznych to, co możesz realnie wcielić w życie, by pomóc sobie i swoim bliskim. Cenne jest też to, co ma oczywiste potwierdzenie w twardych realiach życia. Reszta to czasami bujanie w obłokach. Postawa niewiernego Tomasza czy też racjonalisty-sceptyka bardzo się przydaje w badaniu tego wciąż bardzo słabo poznanego, alternatywnego świata. Wątp we wszystko, nie wierz niczemu ani nikomu, ale nie odrzucaj na ślepo, bo to z kolei drugi, przeciwny biegun fanatyzmu. Postaraj się sprawdzić i weryfikować.

W poniższych felietonach próbowałem dokonać syntezy obecnej sytuacji na Ziemi i dociec jej praprzyczyny, genezy. Zdaję sobie sprawę że to tylko wierzchołek góry lodowej:
Czemu jest tyle zła i cierpienia na świecie?! [SZOK] Próba syntezy
Przyczyna opłakanej sytuacji na Ziemi. Jak się uwolnić?
Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu, i kobiety i mężczyźni. Jak się uwolnić?
Najważniejsze pytanie świata. Masz odwagę je sobie zadać? Odpowiedz uczciwie..
Do kobiet i mężczyzn nowej ery. Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu
Religie i ideologie są stabilizatorami systemu, uwolnij się od nich!

Autor: Jarek Kefir

Witam!:) Moja strona funkcjonuje dzięki darowiznom. Ten system zapewnia niezależność od różnych opcji politycznych i wszelkich „reklamodawców.” Nie jestem zrzeszony z żadną partią, ideologią ani organizacją. O funkcjonowanie bloga i poszerzanie wiedzy dbam sam. Możesz wesprzeć moją, ale także i Twoją stronę, i tym samym czynnie uczestniczyć w jej rozwoju i w rozpowszechnianiu cennych informacji. Z pewnością da to dobre owoce. Dołącz więc do grona twórców!
–Poniżej opisałem, jak to zrobić, link:
https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

 

Przyczyna opłakanej sytuacji na Ziemi. Jak się uwolnić?

dobro-i-zloLęk przetrwania pojawia się w świecie w którym rozmaitych zasobów (żywności, wody, partnerów, miejsca do życia) nie starcza dla wszystkich powołanych do życia istot. Jest to sam Rdzeń oprogramowania natury i Genesis (praprzyczyna) obecnej sytuacji na świecie. Wszelkie zło wyrządzane jednej istocie przez drugą, ma praktycznie zawsze swoje praźródło w niedoborach zasobów i związanym z tym lękiem przetrwania.

Gdy przeanalizujesz każdą złą sytuację i czyn głębiej i dokładniej – zawsze gdzieś na końcu znajdziesz przyczynę w lęku przetrwania. Jest to bardzo ogólna odpowiedź na pytanie które zadaje sobie cala ludzkość od zarania dziejów: „czemu jest tyle zła na świecie?”  Ale odpowiedź rodzi kolejne fundamentalne pytania.. kto (lub „co”?!) tak zaprogramował(o) Rdzeń? Komu (czemu?!) potrzebny jest system w którym istoty muszą walczyć o ograniczone zasoby, przez to wyrządzać sobie zło i cierpieć?

Im dalej w las tym więcej drzew. Im bardziej się nad tym zastanawiasz tym więcej pojawia się pytań. I coraz trudniej znaleźć na nie jednoznaczną odpowiedź. Na wiele z tych pytań odpowiedzi nie ma. Lub odpowiedź jest albo hipotetyczna (czyli niemożliwa do obiektywnej weryfikacji), albo częściowa.

To, co nazywacie systemem czy matrixem nie wynika bezpośrednio z działań jakiejś złej i spiskującej elity, ani nie wynika z tego że ludzkość zbłądziła, zgrzeszyła. Bo to są tylko skutki, a nie przyczyna. Prawdziwa przyczyna to opisane powyżej zaprogramowanie jednostki centralnej zarządzającej naszą planetą (Rdzeń, matka natura, Bóg, Demiurg i inne nazwy).

NIE BĘDĘ SIĘ POWTARZAŁ ale wszystko drobiazgowo wyjaśniłem w poniższych felietonach. Jest to odpowiedź na odwieczne pytanie ludzkości które napisałem powyżej, a nad którym od zawsze (i najczęściej bezskutecznie) łamią sobie głowy filozofowie, mistycy, wizjonerzy, prorocy, psychologowie, naukowcy. Teraz tę odpowiedź znasz i widzisz, że jest ona tak prosta, że.. prostsza być już nie mogła. I w tym tkwi właśnie ogromna trudność w znalezieniu tej odpowiedzi. A oto te felietony:
Czemu jest tyle zła i cierpienia na świecie?! [SZOK] Próba syntezy
Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu, i kobiety i mężczyźni. Jak się uwolnić?
Religie i ideologie są stabilizatorami systemu, uwolnij się od nich!
Do kobiet i mężczyzn nowej ery. Wszyscy jesteśmy ofiarami systemu

Wszyscy ludzie mówią że chcą poznać prawdę, dopóki nie zdają sobie sprawy, że prawda zweryfikuje ich najgłębsze przekonania, idee, nadzieje i marzenia. Wolność oświecenia oznacza dużo więcej niż doświadczenie miłości i pokoju. Oznacza ono odkrycie prawdy, która która zmieni Twoje postrzeganie siebie i życia do góry nogami. Dla tego, kto jest już gotów, będzie to niewyobrażalnie wyzwalające. Ale dla kogoś kto wciąż się oczyszcza, będzie to dużym wyzwaniem.”
~Adyashanti

Domyślasz się więc zapewne, jak ogromną siłę ma lęk przetrwania. Z tego wynika kolejny wniosek. Jeśli elita, krajowa czy globalna, wykorzystuje parametry Rdzenia (natury itp) w celu wprowadzenia jeszcze większego zamordyzmu ekonomicznego, to jakie to daje owoce? Prowadzi to do ogromnej degeneracji społeczeństw i narodów. Lęk przetrwania przy jednoczesnym opresyjnym ucisku i wyzysku ekonomicznym jest piorunujący i niszczy każdą sferę człowieczego życia. Styrany i zlękniony człowiek nie ma szans na rozwój emocjonalny, naukowy, zawodowy, duchowy.

Jest zajęty tylko zwierzęcym przetrwaniem od pierwszego do pierwszego. Pomimo tego, że sprawdza stan pustego konta bankowego za pomocą najnowocześniejszej technologii – smartfona z internetem LTE – niewiele różni się od zwierzęcia. Widać to szczególnie w Polsce, gdzie morderczy i opresyjny kapitalizm Balcerowicza, Petru i Tuska, łączy się z kościelnym konserwatyzmem i ciemnotą. Ludzie biedni, „niedoruchani„, więc i agresywni, zawistni, niekulturalni, plotkujący, donoszący itp itd. Typowe „polskie wady” także mają przyczynę w lęku przetrwania.

Generowanie i nasilanie lęku przetrwania przez elitę jest kluczem do WŁADZY nad społeczeństwami i narodami. Jednostka zajęta lękiem, trudem i znojem dnia codziennego, nie rozwinie się, nie pozna wiedzy z wielu dziedzin życia – od matematyki, po informatykę, psychologię czy okultyzm. I tym samym, elicie nie wyrośnie silna i świadoma konkurencja od dołu, bo społeczeństwo będzie ciemne, niewykształcone i zajęte przeżyciem od pierwszego do pierwszego.

A im biedniejsze społeczeństwo, tym bardziej zafiksowane na punkcie patriarchatu, konserwatyzmu, religii i innego oszołomstwa – jest to kolejne prawo tego świata. Ustawą nawet najbardziej liberalnego rządu tego zmienić się nie da, bo to byt, a nie ustawa, określa świadomość.

Dlatego zwracaj szczególną uwagę na to, czy aby nie popierasz polityka, który ten opresyjny kapitalistyczny (neoliberalny) system promuje. I nie jest ważne jak ma na nazwisko ani jaką ideologię (a więc iluzję postrzegania) Ci proponuje. Korwin, Balcerowicz, Petru, Schetyna, Kołodko, Olechowski, Michnik, Lis – popierają w zasadzie jedno i to samo. Można popierać albo antysystemowość Korwina, albo chęć osłabienia wpływów kościoła i konserwatyzmu jaką wykazują inni politycy. No ale tym się nie najesz.

Poniżej wklejam cytat autorstwa Łukasza M. Łukaszewicza o metodzie uwalniania według Davida R. Hawkinsa. Ta metoda także uznaje fakt, że wszelkie zło ma swoją praprzyczynę, genezę w lęku przetrwania. Dotyczy ona ludzkich negatywnych myśli, emocji i odczuć. I mówi jak od tych emocji się uwalniać.

Cytuję: „Technika uwalniania wg Davida R. Hawkinsa (nie znam prostszego i efektywniejszego narzędzia)

Uwalnianie z jednoczesnym odpuszczeniem jest jak nagłe pozbycie się wewnętrznego napięcia, albo jak zrzucenie ciężaru. Towarzyszy temu natychmiastowa ulga i lekkość oraz poczucie wolności i szczęścia. Jest rzeczywistym mechanizmem umysłu.

Mechanizm poddania, to bycie wolnym w danym obszarze życia od negatywnych uczuć, dzięki czemu bez oporu czy wpływu wewnętrznych konfliktów manifestuje się nasza kreatywność i spontaniczność Zaniechanie wewnętrznej walki i porzucenie oczekiwań to największy prezent jaki możemy dać sobie i innym by wspierać wolność. Doświadczamy wtedy podstawowej natury wszechświata, którą jest jak sami odkryjemy – manifestowanie największego, możliwego dobra w danej sytuacji.

1. Uświadom sobie dane uczucie, pozwól by się ukazało i pozostań z nim w kontakcie.

2. Nic w nim nie zmieniaj, nic z nim nie rób – pozwól aby sobie płynęło. Oznacza to po prostu zgodę, że czujesz, i skupienie na ukrytej za tym energii. Czyli najpierw pozwól sobie na odczuwanie, bez opierania się temu co czujesz, bez rozładowywania tego uczucia, obawiania się go, potępiania czy moralizowania na jego temat. Oznacza to porzucenie osądów i zdanie sobie sprawy, że to tylko uczucie.

3. Jesteś z tym uczuciem i odpuszczasz wszelkie wysiłki, aby w jakikolwiek sposób je zmienić. Odpuść też chęć by mu stawić opór. To właśnie opór powoduje, że uczucie trwa. Gdy przestajesz stawiać opór lub próbować je zmienić, przejdzie ono w następne uczucie i będą mu towarzyszyć łagodniejsze doznania. Uczucie, któremu się nie opieramy, zniknie, gdy tylko wyczerpie się energia, która je napędza.

4. Podczas uwalniania ignoruj wszystkie myśli. Skup się na uczuciu samym w sobie, nie na myślach. Myśli nigdy się nie kończą, napędzają się same i płodzą jedynie więcej myśli. Myśli są zaledwie racjonalizacjami umysłu, który stara się wyjaśnić obecność uczuć. Prawdziwym powodem tego co czujesz jest nagromadzone napięcie ukryte za emocjami, które napiera, by uwolnić się w danym momencie. Myśli czy zdarzenia zewnętrzne są jedynie pretekstem wymyślonym przez umysł.

Gdy bardziej zaznajomisz się z Techniką Uwalniania zauważysz, że wszystkie negatywne uczucia są powiązane z fundamentalnym lękiem każdego z nas dotyczącym przetrwania, oraz, że wszystkie uczucia są jedynie „programami przetrwania” w których niezbędność wierzy umysł. Technika Uwalniania progresywnie kasuje te programy. Poprzez ów proces pierwotna przyczyna kryjąca się za uczuciami coraz bardziej się wyłania.”
Autor:
Łukasz M. Łukaszewicz

Podsumował: Jarek Kefir

Witam!:) Moja strona funkcjonuje dzięki darowiznom. Ten system zapewnia niezależność od różnych opcji politycznych i wszelkich „reklamodawców.” Nie jestem zrzeszony z żadną partią, ideologią ani organizacją. O funkcjonowanie bloga i poszerzanie wiedzy dbam sam. Możesz wesprzeć moją, ale także i Twoją stronę, i tym samym czynnie uczestniczyć w jej rozwoju i w rozpowszechnianiu cennych informacji. Z pewnością da to dobre owoce. Dołącz więc do grona twórców!
–Poniżej opisałem, jak to zrobić, link:
https://atomic-temporary-22196433.wpcomstaging.com/wsparcie/

 

Niezwykłe książki i opracowania pomagające zrozumieć trud naszej ziemskiej drogi

duchowość (9)Wszystkim od kilku miesięcy polecam dwa rewolucyjne systemy pracy ze świadomością, mentalnością i własną energetyką. Są to „Transerfing Rzeczywistości” Vadima Zelanda jak i „Deir” Dymitra Wereszczagina. Moim przesłaniem dla Was jest to, że w popularnych książkach mistrzów duchowych new age nie znajdziesz pełni prawdy. Nie ma tam klucza ani systemu porad, które pomogłyby powstać z kolan umęczonemu ziemskiemu podróżnikowi. A takich porad i ćwiczeń dostarcza i Transerfing Rzeczywistości i Deir.

Z innych systemów polecam na pewno nauki Franza Bardona, Joe Vitalae i Jonathana Blacka z książki Sekretna historia świata. Owszem, fajnie jest czytać i dowartościowywać ego cytatami popularnych mistrzów new age.. Ale u mnie nie ma ślepej gloryfikacji popularnych mistrzów, choć doceniam ich dorobek i wkład w skarbnicę wiedzy.

Moja przygoda z Transerfingiem i w małym stopniu z DEIR zaczęła się w marcu tego roku. Doprowadziła ona do ogromnej rewolucji w moim życiu i myśleniu. Przestałem postrzegać świat jako planetę piekła. Wątpliwości mam tylko co do nadzorcy naszej ukochanej planety (Demiurga vel Jahwe vel Szatana itp itd). Czy jest on władcą pełnoprawnym i sprawiedliwym czy innym. Ale to nie ma żadnego znaczenia i już rzadko nad tym rozmyślam.

W ogóle wszelkie rozmyślania nad wiedzą i nad tym jaki jest świat, zaczynają w pewnym momencie ograniczać, przeszkadzać i zatruwać. Owszem, miej tę wiedzę, ale niech ona będzie w „stanie stacjonarnym„. Nie karm tej wiedzy negatywnymi emocjami rozmyślając w kółko o niej, nie załamuj się nią. Ciesz się że masz wiedzę której nie posiada i nie rozumie 99% ludzkości. Powiedz mi, dlaczego, cholera, fakt posiadania tak cennej i elitarnej wiedzy ma zatruwać Twoje życie?

Nauczyłem się że trzeba dać prawo ludziom i światu być takimi, jacy chcą. Jeśli człowiek chce zmienić ludzi i świat na siłę, na swoją modłę, to ludzie i świat to wyczują i będą mu dopierdalać na różne sposoby. Bo chęć by wszyscy mieli taką samą wiedzę jak my i myśleli jak my, by zmienić świat – wynika z prymitywnych dążeń ego, a nie z potrzeby serca. Nigdy tak nie będzie że zainspirowani zostaną wszyscy, że wszyscy się przebudzą. Nie ma nic złego że nasza wiedza nazywana jest, często niesłusznie, wiedzą tajemną. I nie ma nic złego w tym, że wtajemniczani i przebudzani są tylko nieliczni.

Archetyp niosącego światłość dla ludzkości wbrew woli „bogów” jest popularny. Czy postępowali oni wbrew zasadom, jakie zawarł w swoich dziełach Vadim Zeland? Należeli do nich Hermes, Lucyfer i Prometeusz (wykradł ogień, symbol siły i wiedzy, i dał ludzkości). Także Jezus dając podwaliny pod nową epokę i ewolucję mentalności, był nazywany jutrzenką i światłem ludzkości. Niósł on nową wiedzę wbrew woli duchowieństwa (faryzeuszy) i wbrew władzy świeckiej (Rzymian).

Symbol podbierania światła czy ognia (wiedzy, siły) i przekazywania jej ludzkości jest jednym z najbardziej wzruszających. W dawnych wiekach poprzez panujące mroki i brak technologii, dostęp do wiedzy mieli naprawdę nieliczni, co wymuszało konspirację i tajemnicę. Dziś światłość jest przekazywana na skalę globalną, poprzez miliony autorów, na świadectwo wszystkim narodom. Jest to niepowtarzalna szansa bo od wiedzy całej planety dzieli Cię tylko kilka kliknięć myszką na ekranie komputera. Ale i tak skorzysta ten kto chce i ten kto jest gotów. Nikt nie przyspieszy prawa biegu rzeczy, także my tego nie możemy robić.

Można delikatnie próbować zmienić człowieka czy świat, system, zainspirować, podsunąć jakiś materiał – ale nic na siłę. Trzeba znać stan świadomości człowieka czy grupy osób, którą chcesz zainspirować, ograniczenia, tempo jego (ich) rozwoju. Teraz to wyczuwam dobrze. Nawet z koleżkami z pracy prowadziłem ciekawą rozmowę o fałszerstwach historii i biblii, o ziołach itp, i nikt nie uważał mnie za oszołoma, wręcz każdy dorzucał coś od siebie. Tak samo rozmawiam o tym ze swoją rodziną. Nie ma absolutnie żadnego narzucania i nawet podświadomej chęci zmiany innych na siłę. Ludzie to wyczuwają i zamiast uruchamiać mechanizmy obronne, słuchają. No i trzeba znać proporcje. Należy wyczuć, kiedy możesz zasiać tylko maleńkie ziarno wiedzy, a kiedy możesz przypierdolić z grubej rury.

Nauczyłem się że walka ze świadomościami zbiorowymi, czyli egregorami / wahadłami jest dużo gorsza niż ich popieranie, bo one się bronią i atakują. Najbardziej agresywne egregory to m.in. islam, katastrofy, media – a w tych tematach kiedyś siedziałem non stop. Ich ataki polegają na wysysaniu z człowieka siły życiowej, ale nie tylko. Bo mają one moc przenoszenia go na negatywne linie czasowe poprzez działanie w astralu (wymiar 4D – astral nazywam „maszyną do generowania horroru„).

Tak samo krytykowanie płci przeciwnej tak naprawdę uderza i niszczy nas samych, bo wszyscy mamy w sobie oba pierwiastki. Występowanie przeciwko kobietom to występowanie przeciwko matrycy witalności i życia. Występowanie przeciwko mężczyznom to występowanie przeciwko matrycy siły, stabilności i energii, w tym emocjonalnej i psychicznej.

Płeć przeciwna jest naszym idealnym LUSTREM. To co masz w sobie – to dostaniesz od ukochanej, w takiej czy innej formie. Jeśli masz nieprzepracowane złe, samcze wzorce i inne destrukcyjne „backdoory” w psychice, to takie kobiety przyciągniesz. Czyli kobiety mające takie same, samicze i destrukcyjne wzorce w sobie. Wiedza o psychice kobiet bije rekordy popularności i jest to wiedza „podziemna„, bo akademicka psychologia milczy na ten temat, by nie zaburzać równowagi systemu. Ta wiedza jest potrzebna, ale powinna ona być w „stanie stacjonarnym” w psychice. Jeśli rozpaczasz, załamujesz się, drzesz szaty że te kobiety są takie i owakie, to właśnie takie przyciągasz.

Stanisław Jerzy Lec, nasz człowiek, mówił, że prawda jest jak ogień – można się przy niej ogrzać, ale można się też nią poparzyć. Ta wiedza, jeśli nie jest odpowiednio przepracowana i nie ma wobec niej dystansu, może zatruć życie i doszczętnie zniszczyć relacje z ludźmi. Znam wiele takich smutnych przykładów. Ta wiedza nic nie da jeśli mężczyzna nie przepracuje swoich samczych, patriarchalnych „diabłów„, a jest ich naprawdę sporo. Pamiętajmy że wszyscy w takim samym stopniu jesteśmy ofiarami nierównowagi, jaką wygenerowały ziemskie systemy. I obie płcie są tak samo ofiarami nierównowagi wygenerowanymi przez męski eon (system MPP – monogamia, purytanizm, patriarchat). Nie ma tu za bardzo wygranych. Kieruj raczej empatię niż osądzanie i potępianie. Te nieświadome duszyczki postępują jak postępują, bo same są ofiarami. I Ty byłeś taki jak one a nawet niżej, bo takie są prawa ewolucji istot żywych przez wcielenia.

Polecam rozebrać (sic!) ten system MPP na części pierwsze. Gdy poznasz genezę cywilizacyjnych traum, lęków, kompleksów i tabu, to nie dasz się zwieść apologetom purytanizmu (konserwatyzmu obyczajowego) i jego paranoicznych podsystemów. Genezą tego wszystkiego jest to, że drzewiej elita po prostu musiała trzymać w ryzach ludzką seksualność, bo nie znano antykoncepcji. Dzieci muszą się rodzić w rodzinach, musi być przyrost naturalny, nie może być wolnej amerykanki i bezhołowia.

Wiem że jest to skrajna sprzeczność, ale to jest wbrew pozorom do pogodzenia. To co jest dobre dla trwania systemu (MPP, tabu itp) niekoniecznie musi być dobre dla jednostki, czyli dla mnie, dla Ciebie. Bądź wdzięczny za to, że ten system trwa, że jest jako taka, choć krucha równowaga, że idąc do kiosku po gazetę nie musisz zabierać kałasza i bazooki w celu samoobrony przed bezhołowiem. Ale miej świadomość tego, że Ty sam możesz dla siebie wybrać inną drogę i jednocześnie wcale nie musisz zakłócać równowagi tego systemu i walczyć z nim.

Popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy jakie wymienia Vadim Zeland. Doprowadziło mnie to do upadku na dno dna (choroba hashimoto, depresja, niemal całkowite wyczerpanie). Apogeum dna życiowego nastąpiło od listopada 2015 do marca 2016 roku, gdy moje życie nagle się odmieniło. Wszak noc jest najciemniejsza tuż przed świtem. Co się zmieniło? Niemal z tygodnia na tydzień dawne wampirki z pracy czy z rodziny przestały mnie nie tylko nękać, jak to się działo od czasu do czasu. Ale przestały mnie wręcz zauważać, jakbym był w innym, równoległym i nie pokrywającym się wszechświecie. To było tak znamienne i namacalne, że do dziś jestem w lekkim szoku, że to działa. Pojawiło się więcej energii i mocy. Gdy jestem w dobrej formie, mogę wygenerować dzięki technikom Deir i Transerfingu ogromną ilość energii i wtedy oddaję część innym, bliskim, z radością.

Polecam Wam wszystkim te systemy wiedzy, które tu wymieniłem. Ważne w nich jest to, że podają konkretne recepty jak zacząć właściwie od zera. Coachingi, new age i jego mistrzowie działają wtedy, jeśli już jakąś pozycję masz wyrobioną. Ale u introwertyków, nieśmiałych, osób o niskiej energii taka autosugestia (tak, nie bójmy się tego słowa) nie zadziała. Tu trzeba konkretnych metod i ćwiczeń by energetykę wzmocnić.

Lista nowych wpisów z kategorii:Świadomość, wiedza ukrywana, tajniki psychologii, relacje i emocje oraz rozwój osobisty i duchowy„. Są to najnowsze wpisy, opisuję w nich prawa wszechświata i moją przygodę z ich poznawaniem i stosowaniem:
https://jarek-kefir.org/strony-linki/swiadomosc-nowe/

Wiele książek które polecam możesz kupić w poniższej księgarni, jeśli cenisz czytanie książki w formie papierowej:

Baner

Autor: Jarek Kefir

Witam!:) Moja strona funkcjonuje dzięki darowiznom. Ten system zapewnia niezależność od różnych opcji politycznych i wszelkich „reklamodawców.” Nie jestem zrzeszony z żadną partią, ideologią ani organizacją. O funkcjonowanie bloga i poszerzanie wiedzy dbam sam. Możesz wesprzeć moją, ale także i Twoją stronę, i tym samym czynnie uczestniczyć w jej rozwoju i w rozpowszechnianiu cennych informacji. Z pewnością da to dobre owoce. Dołącz więc do grona twórców!
–Poniżej opisałem, jak to zrobić, link:
https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

Trzy niezwykłe przypowieści które pomogą Ci zrozumieć życie

Zapraszam do przeczytania trzech niezwykłych, ale ciekawych historii o tym, czym jest życie i lekcje, jakie są jego udziałem. Wiem że tego typu historie zmieniają niewiele..

Ta wiedza musi się wtopić w rdzeń podświadomości, wtedy staje się ona tym, co ezoterycy określają „świadomością„. Wiem, że musi minąć pewien czas aby to się stało. Można znać pewne rzeczy w teorii, ale póki nie staną się one „żywym Tobą„, to nic w Twoim życiu się nie zmieni.

Kluczem jest pogodzenie się z tym, jaki jest świat i jacy są ludzie. Daj światu prawo do bycia niedoskonałym i być może niedopracowanym. Daj ludziom prawo do tego, by popełniali błędy, głupstwa, by upadali a potem podnosili się, i tak w kółko.. Jednym słowem daj im prawo do bycia sobą i nie próbuj zmieniać ich na siłę.

Zrezygnuj z chęci zmieniania ludzi, z chęci oświecenia ich i uczenia NA SIŁĘ. Zrezygnuj także z oceniania, pogardy, poczucia wyższości, nienawiści. Bądź sobą a inni niech też będą sobą.

Nie ma nic złego w tym że oświecani i wtajemniczani w wiedzą są nieliczni. Nie ma nic złego w tym, że większość mniej lub bardziej śpi. Oni nie dorośli do wiedzy. Wiedza albo by im zaszkodziła, albo by jej nie przyjęli ze względu na mechanizmy zabezpieczające w ich psychikach.

Pamiętam siebie z lat 2009 – 2013. Chciałem wtedy by wszyscy, dosłownie wszyscy poznali zakazaną, alternatywną wiedzę o polityce, świecie, duchowości. Pomijam już, że często była to wiedza albo niepełna, albo z gruntu fałszywa.. Ale chciałem by wtajemniczeni byli WSZYSCY bez wyjątku.

Dziś wiem że to tak nie działa, że tak się nie da. Ziemskie dzieci bez względu na to jaki jest wiek ich ciał, muszą spać. Nie mam żadnej presji by przekazywać wiedzę ziemskim dzieciom. Oni mają swoją wiedzę, swoje pragnienia, wzruszenia, lęki, lekcje życiowe. Na tej samej zasadzie nie będę się wkurzał na dwulatka bawiącego się zabawkami na to, że nie potrafi zrozumieć matematyki wyższej z piątego roku studiów.

Miałem jednocześnie świadomość, że ta wiedza na pewno nie trafi do wszystkich. Że trafi do maleńkiego grona ludzi. Znałem już wtedy twarde realia życia. Pięknoduchy i idealiści wyznający doktrynę new age nie mają świadomości twardych realiów życia. Ja miałem. Znałem potęgę takich mediów jak TVN, Wyborcza, Onet. I wiedziałem że ruch alternatywny takich mediów nie ma i mieć nie będzie. I to wywoływało u mnie ogromny lęk i frustrację.

A wystarczy zrezygnować z takiego myślenia, że wiedzę powinni posiadać wszyscy. No sorry, ale wiedza i świadomość – tylko dla wybranych, i to jest w 100% ok.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!


Cytuję: „Uczeń zapytał mistrza:

– Mistrzu, czy świat jest wrogi dla ludzi? Czy niesie zło czy dobro?

– Opowiem Ci historię o tym, jak świat odnosi się do człowieka – powiedział mistrz. Był sobie kiedyś wielki król, który kazał zbudować piękny pałac. Było tam wiele wspaniałości. Wśród różnych cudów i ciekawostek w pałacu było komnata, w której wszystkie ściany, podłoga, drzwi, a nawet sufit były zrobione z luster. Osoby wchodzące do komnaty w pierwszej chwili nie zdawały sobie sprawy, że stoją przed lustrami – tak bardzo zacierała się granica między światem rzeczywistym a odzwierciedlonym. Ponadto ściany komnaty zostały tak zbudowane, że na każdy dźwięk odpowiadało echo. Gdy ktoś pytał: “Kim jesteś?”- słyszał w odpowiedzi z różnych stron: “Kim jesteś… kim jesteś?”.

Pewnego razu do komnaty dostał się pies i zamarł w zdumieniu pośrodku, otoczony sforą psów ze wszystkich stron, a także z dołu i z góry. Pies na wszelki wypadek ostrzegawczo pokazał kły i wszystkie odbicia odpowiedziały mu tym samym. Pies zawarczał. Echo odwzajemniło głośne warczenie. Pies szczekał coraz głośniej. Echo też. Pies biegał tam i z powrotem, próbując ugryźć odzwierciedlające się w lustrach psy, jego odbicia też biegały i gryzły. Rano królewska służba znalazła wycieńczonego, nieprzytomnego psa, otoczonego przez setki nieprzytomnych psów. W komnacie nie było niczego, co mogłoby zagrozić psu, prócz jego własnego odbicia.

Widzisz – powiedział na koniec mistrz – świat nie jest ani dobry, ani zły sam w sobie. Wobec człowieka świat jest obojętny. Wszystko, co dzieje się wokół nas jest tylko odzwierciedleniem naszych myśli, uczuć, pragnień i działań. Świat to jedno wielkie lustro.”


Cytuję: „Dawno, dawno temu, na jednym z oceanów istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz różne ludzkie cechy, między innymi: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkie je razem łączyła miłość.

Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali więc swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.

Tylko Miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu Miłość poprosiła o pomoc. Pierwsze podpłynęło Bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
– Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
– Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie – odpowiedziało Bogactwo.

Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
– Dumo, zabierz mnie ze sobą! – poprosiła Miłość.
– Niestety nie mogę cię zabrać! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć… – odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
– Smutku, zabierz mnie ze sobą! – zawołała Miłość.
– Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam – odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry Humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej nawet, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał w ogóle wołania o pomoc.

Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu…
Nagle Miłość usłyszała: – Chodź! Zabiorę cię ze sobą! – powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
– Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
– To był Czas. – Odpowiedziała Wiedza.
– Czas? – zdziwiła się Miłość. – Z jakiego powodu pomógł mi Czas?
– Widzisz, tylko Czas prawdziwie rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość. – Odrzekła spokojnie Wiedza.”
~Autor nieznany


Cytuję: „Żył sobie kiedyś młody chłopiec, który miał niestety pewien bardzo poważny problem, był mocno niedowartościowany. Nie mógł uwierzyć w to, że jest kimś niezwykłym.

Któregoś dnia usłyszał o pewnym mędrcu, który znał podobno wszystkie odpowiedzi świata, i który potrafił znaleźć rozwiązanie każdego problemu. Udał się do tego mędrca ze swoją sprawą.

Mistrzu, nie mogę odnaleźć swojej wartości, pomóż mi. Czy mógłbyś dać mi jakąś radę?

Mistrz spojrzał na niego i odrzekł: – Wiesz, właściwie to chętnie bym ci pomógł, tylko teraz nie mam czasu. Mam bardzo ważną sprawę i dopiero gdy ją rozwiążę, będę mógł ci pomóc. W sumie… – Dodał po przerwie – to gdybyś mi pomógł ją rozwikłać, może było by szybciej.

Chłopiec trochę się zmartwił, że znowu jego sprawę odsunięto na dalszy plan i nie był tak ważny, aby się nim zainteresować, ale powiedział: – Dobrze, pomogę ci mistrzu, wtedy może zajmiesz się moją sprawą. Co mam zrobić?

Mistrz dał mu swój pierścionek, który nosił na małym palcu, mówiąc: – Jedź na targ i sprzedaj ten pierścionek, ale jest jeden warunek, nie możesz uzyskać mniejszej ceny niż jednego złotego dukata. Potrzebuję tych pieniędzy, aby spłacić szybko pewien dług. Nie mniej niż 1 złoty dukat – powtórzył.

Chłopiec zabrał pierścionek i pojechał na targ. Pytał tam niezliczonej ilości kupców, czy nie kupiliby od niego tego pierścionka. Było wielu zainteresowanych, ale kiedy słyszeli cenę jednego z dukata, wszyscy albo kręcili z politowaniem głową albo wybuchali śmiechem, wykrzykując: – Ten pierścień nigdy nie będzie tyle wart.

Chłopiec pytał naprawdę setki handlarzy i nic nie uzyskał, nikt nie był zainteresowany na tyle, aby dać mu takie pieniądze. Zasmucony i rozczarowany wrócił w końcu do mistrza, nie wiedząc jak się to skończy. Przecież nie zrobił tego, o co poprosił go mistrz.

Oddał pierścionek mistrzowi, mówiąc: – Przykro mi, nie znalazłem nikogo, kto chciałby mi dać za niego jednego złotego dukata.

Mędrzec spojrzał na niego i odparł: – Może zrobilibyśmy coś jeszcze innego. Pojedź do słynnego jubilera, wielkiego znawcy biżuterii i klejnotów, aby dowiedzieć się ile w ogóle wart jest ten pierścień. Ale pamiętaj, nie sprzedawaj go! Zapytaj tylko ile jest warty.

Chłopiec zabrał ponownie pierścionek i pojechał do jubilera, słynącego ze swej wiedzy.

Ten długo oglądał i badał klejnot, przyglądał się mu z każdej strony, ważył, mierzył, i na koniec powiedział: – Jeżeli twój mistrz naprawdę szybko potrzebuje go sprzedać, to mogę zaoferować ci 58 złotych dukatów. Wiem, że pierścień jest wart dużo więcej, prawdopodobnie koło 100 dukatów, ale jeśli to pilne, w tej chwili daję 58….

Chłopiec bardzo się zdziwił, i ogromnie ucieszony, wrócił szybko do mistrza, aby podzielić się z nim dobrą nowiną.
– Widzisz – powiedział mędrzec, wysłuchawszy go uważnie. – Dlaczego chodzisz po świecie i pytasz ludzi, którzy na niczym się nie znają, ile jesteś wart? Może warto poszukać jednego specjalisty, który naprawdę rozpozna twoją wartość i powie ci ile faktycznie jesteś wart. Nie szukaj po jakichś dziwnych targach, u targowych ekspertów, nie znających się na niczym ludzi, którzy nie dostrzegają prawdziwej wartości tego pierścienia, którym jesteś!”
~Jorge BucayPozwól, że ci opowiem… Bajki, które nauczyły mnie jak żyć

A co jeśli system został urządzony idealnie i nie mamy prawa go zmieniać?

A co jeśli system został urządzony idealnie i nie mamy prawa go zmieniać?

duchowość 6Wkleję dziś kilka cytatów.. Wszyscy każą nam walczyć z systemem. I katolicy uważający że walczą z poprawnością polityczną i lewackimi elitami, i lewicowi anarchiści walczący z faszyzmem. Z systemem walczą zarówno chrześcijańscy ortodoksi zafascynowani teoriami spiskowymi, jak i natchnieni ezoterycy, również lubujący się w spiskowej interpretacji rzeczywistości.

Do tego dochodzą także korwiniści, socjaliści, zwolennicy ruskiej wizji świata widzący w Putinie Boga, i niezliczone inne frakcje. Każdy chce więc walczyć z systemem. No, może oprócz wyszczekanych, cynicznych lemingów głosujących na Petru czy Schetynę (PO). Oni chcą po prostu robić karierę i dobry biznes i wyjebane mają kogo popierają. Mogliby popierać nawet PiS gdyby nie jego liczne wizerunkowe wpadki i wtopy, byle tylko zapewniał wygodne kręcenie lodów kosztem 90% niewolników kapitalizmu.

Ale chwila! Przecież doskonale wiemy z historii co się działo po każdej, absolutnie każdej rewolucji. Każda nowo wyniesiona do władzy elita robiła dokładnie te same rzeczy, które robiła elita obalona. A często robiła rzeczy tysiące razy gorsze, np po rewolucji francuskiej czy bolszewickiej. Od dawna zadaję jedno pytanie zwolennikom spiskowej teorii dziejów… Okej, narzekasz na tych Illuminatów czy kogo tam obwiniasz za opłakaną sytuację na świecie. Ale załóżmy ze zmontujesz mocną, konkretną ekipę.

I co dalej? Obalisz jednych Illuminatów i już wkrótce pojawią się jacyś nowi Illuminaci, którzy być może zrobiliby rzeczy tak złe, że aż niewyobrażalne nawet dla nas. Zadawałem to pytanie wielu osobom publikującym na swoich profilach odjechane i makabryczne teorie spiskowe. Nikt na to pytanie nie potrafił logicznie odpowiedzieć. PO nie, Nowoczesna nie, Palikot nie, PSL też nie.. No to są skurwysyny jakich mało, zgadzam się. Ale znam mnóstwo ludzi którzy wylewają pomyje na PiS, Kukiza, Ikonowicza, Brauna, partię Razem i na wszelkie inne grupy polityczne.

Skoro wylewający pomyje na wszystkich bez wyjątku są tacy czyści i kryształowi, niczym wagon medytujących mnichów wpierdalających wegańskie tofu.. To chciałbym widzieć to, co oni by robili gdyby się dorwali do koryta i musieli zmierzyć z tym całym światowym syfem atakującym nasz kraj. Oj, jak bardzo chciałbym tych mądrali zobaczyć wtedy. Ale zostawmy te nasze dywagacje.

Otóż wszyscy każą nam walczyć z systemem. A co jeśli walczyć nie tylko nie trzeba, a wręcz nam nie wolno? A co, jeśli walcząc z ziemskim systemem, walczymy z samym Bogiem – i tym ziemskim, i architektem całego wszechświata? Jest jedna interpretacja wiedzy gnostyckiej która głosi, że wszystko zostało tu urządzone idealnie. Że zły i okrutny bóg zarządzający naszą planetą (demiurg / jahwe / szatan) szkoli i wychowuje krnąbrne dusze na zlecenie boga całego wszechświata. Parametry systemu są tak ustalone, by młode i głupiutkie dusze trzymać w ryzach, by dzięki złu i cierpieniu zdobyły doświadczenia na dalsze inkarnacje.

Wiele o tym pisał Vadim Zeland w serii książek „Transerfing Rzeczywistości„. Pisze on o tym, że walka z ludźmi, ze światem, z ideologiami, religiami, systemem – prowadzi do jednego.. Do ogromnej serii nieszczęść, utraty zdrowia i przedwczesnej śmierci. Nie mamy prawa zmieniać świata na siłę, ale uczestniczyć w jego bardzo powolnej ewolucji.  Nie mamy prawa budzić ludzi i zmieniać ich na siłę, bo w bardzo poważny sposób narusza to ich plan ewolucyjny. Obudzić i podać rękę możesz tylko temu kto chce i kto jest gotowy. Tak samo nie powinniśmy na siłę się sprzeciwiać ideologiom i religiom.

Pomimo całego zła które one czynią – są one niezbędne by zachować homeostazę i jako takie trwanie systemu. Są potrzebne po to, by ludzie do reszty nie wariowali i nie mordowali się masowo na ulicach. To jest ten paradoks – to, co nas ograniczało i niszczyło (ideologie i religie) jednocześnie umożliwia nam jako taki rozwój, ponieważ zapewnia systemowi i cywilizacji równowagę, trzymanie jej w ryzach. Na tej samej zasadzie my, ludzie którym oczy się otworzyły, potrzebujemy jak tlenu instytucji które stosują często brutalną przemoc – policji, wojska, straży granicznej, więziennictwa.

Gdyby nie policja, wojsko i więzienia, to bandy prawilnych chłopaków w dresach szybko zrobiłyby nam na ulicach drugi Afganistan czy drugą Syrię. I nie mógłbyś medytować, uprawiać jogi czy iść do starbucks na sojowe, bezglutenowe cafe latte. Tylko musiałbyś z karabinem maszynowym na ramieniu walczyć o przeżycie i o żywność. Jest to skrajnie paradoksalne i pozornie nie do pogodzenia, ale logiczne i oczywiste, jeśli Twoje oczy są otwarte.

Sacrum miesza się na Ziemi z Profanum i jest zależne od niego. Tych zależności kompletnie nie rozumieją naiwni i głupiutcy jak dzieci empaci, zaczytani w teoriach anarchistycznych, lewackich i new age. To właśnie oni w swojej naiwności i tej głupiutkiej dobrotliwości popierają inwazję militarną sił chcących dokonać ludobójstwa Europy i przekształcenia jej w islamski kalifat.

Cytuję: „Jak sądzisz, dlaczego obudzeni nie budzą innych z błędnego snu? Być może dlatego, że małych dzieci, których całe szczęście zawiera się w mocnym śnie – nie należy budzić. Dzieci rosną w czasie snu. Jeśli nie będą w porę kładły się spać, to mogą zachorować, a wówczas w swoim dorosłym życiu nie będą w stanie w pełni zrealizować swoje przeznaczenie. Dzieciństwo wymaga większej ilości snu i dzieci powinny spać.

Taka sama jest natura niedojrzałych dusz. Są one dziećmi, niezależnie od tego, w jakim wieku są ich ciała. Ich radość, zachwyt, potrzeby koncentrują się wokół spraw powierzchownych, podobnie jak życie dzieci koncentruje się wokół słodyczy i zabawek. Dlatego obudzeni idą powoli i cicho, by odgłos ich kroków nie przeszkadzał tym, którzy głęboko śpią. Po drodze budzą oni jedynie tych, którzy wiercą się w swoich łóżeczkach. To właśnie im owi podróżni na ścieżce rozwoju cicho podają rękę.

Dlatego droga rozwoju duchowego nazywana jest mistyczną. Nie ma nic złego w tym, że budzeni są nieliczni, a wielu pozostawia się, by spali. Z drugiej strony pomyślcie, jaką wielką dobrocią jest pozwolić wyspać się tym, którzy potrzebują snu.”
~Inayat Khan

Uczulam wszystkich na to, że uświadamianie i budzenie na siłę jest dużo gorsze, niż całkowita bierność i lemingoza. Już pal licho drwiny, ostracyzm społeczny, nękanie, nienawiść. Uświadamiając, budząc i ratując kogoś na siłę, w bardzo poważny sposób naruszasz plan ewolucyjny takiej młodziutkiej i głupiutkiej duszy. A może ta dusza potrzebuje właśnie takich brutalnych i złych doświadczeń by wyrobić sobie bazę danych na przyszłość? Może ta dusza potrzebuje milion razy upaść na dno a potem milion i jeden razy się podnieść? Pomagając i uświadamiając na siłę szkodzisz sobie – bo narażasz się na gniew „sił równoważących„, czyli sił rządzących światem.

Walka prawie zawsze zasila to, z czym walczysz. Najczęściej jest tak, że za tym z czym ludzie walczą, stają twory zwane „świadomościami zbiorowymi„, „egregorami” lub „wahadłami„. One zeżrą każdą energię – i od zwolenników, i od przeciwników. Jeśli popierasz je – to wiadomo, ciągną one od Ciebie energię. Ale jeszcze gorzej, jeśli z nimi walczysz. Wtedy nie tylko kradną Ci energię, ale uderzają w Ciebie, broniąc się – by zneutralizować Twój zły wpływ na nie.

Tak jest właśnie z ludźmi i społeczeństwem. Gdy odpuszczasz walkę ze społeczeństwem i chęć zmieniania ludzi na siłę, gdy pozwalasz sobie być sobą a innym być innymi – to ludzie to wyczuwają. Dotychczasowi hejterzy i wampiry które uprzykrzały Ci życie, nagle znikają z Twojego życia, stajesz się dla nich zupełnie niewidzialny. Sam tego doświadczyłem i sam byłem wręcz zdumiony, że to działa.

Cytuję: „Buntownikiem jest nie ten, kto przeciwstawia się społeczeństwu, ale ten, kto rozumie całą jego grę i po prostu z niej rezygnuje. Staje mu się ono obojętne. Nie jest przeciw niemu. I to jest piękno buntu: wolność… Rewolucjonista nie jest wolny, bo ciągle z czymś walczy – jak może być wolny? Ciągle się czemuś przeciwstawia – jak, działając przeciw czemuś, może być wolny? Wolność oznacza zrozumienie. Trzeba zrozumieć grę i widząc, że z jej powodu dusza nie może się rozwijać, że z jej powodu nie możesz być sobą, po prostu zrezygnować z niej bez szramy na duszy. Przebaczasz, zapominasz i żyjesz, nie trzymając się społeczeństwa ani w imię miłości, ani w imię nienawiści. Dla buntownika społeczeństwo po prostu znikło. Może żyć w świecie albo odejść od świata, ale nie należy już do niego.”
~Osho

I jeszcze jeden ciekawy cytat. O tym co tak naprawdę jest grzechem pierworodnym. Grzech pierworodny to… obudzenie się umysłu logicznego u zarania dziejów, które opisuje Genesis (Księga Rodzaju) jako symboliczne wygnanie z Edenu. Przed wygnaniem z Edenu ludzie wiedli na wpół zwierzęcy, ale dość szczęśliwy żywot. Potem „coś” sprawiło, że obudził się u nich interfejs umysłu logicznego. To umysł logiczny jest głównym hamulcowym.

Narzuca on podświadomości (duszy) swój sztywny knebel, swoje psychozy i paranoje (czyli ideologie, religie, doktryny, wierzenia, postrzeganie). Umysł logiczny jest chyba najbardziej kaleką strukturą w ludzkim ciele. wydaje się on nie być w stanie udźwignąć zadań jakie przed nim postawiono. Wszystko chce kontrolować – a ta kontrola jest zgubna i prowadzi do… totalnego braku kontroli nad sobą i życiem. Ogólnie, wszelkie działania umysłu logicznego najczęściej prowadzą do rzeczy odwrotnych od zamierzonych – czyli do katastrofy.

Głównym grzechem – grzechem pierworodnym umysłu – jest klasyfikowanie i osądzanie dosłownie wszystkiego. Dusza przerażona i zniesmaczona tym co wyprawia upiorny umysł, najpierw chowa się cichutko do kąta, rezygnuje z marzeń i ze swojego planu ewolucyjnego.. Ale potem często używa metod bardzo brutalnych, by przeszkodzić umysłowi w rozwijaniu jego upiornej psychozy. Psycholog wtedy powie, że człowiek podświadomie doprowadził do jakiegoś niechcianego wydarzenia, do katastrofy. A prawda jest taka, że to podświadomość (dusza) tego człowieka musiała upomnieć się o swoje, i rzucić w tego człowieka przysłowiową cegłą, by się zatrzymał.

Cytuję: „Nie ma żadnego grzechu pierworodnego. A właściwie to jest. Nie zgładzi go jednak żaden chrzest. Tym grzechem pierworodnym jesteśmy skażani już od naszych narodzin. Przeczytajcie dobrze Księgę Rodzaju NT (Genesis). Pisze tam jak byk, że po zjedzeniu owocu z drzewa poznania dobrego i złego Adamowi i Ewie oczy się otworzyły. Natychmiast nauczyli się wszystko oceniać jako dobre lub złe. Tu od razu nastąpił upadek człowieka. Biblia mówi prawdę.

Tyle tylko, że przypisuje ów upadek zjedzeniu owoców z drzewa poznania. Adam i Ewa mieli stać się tacy sami jak bogowie. I stali się tacy sami. Tyle tylko, że do tego nie dorośli. Temu faktowi przypisuje się upadek ludzkości. Czy słusznie? Tak. Słusznie. Tylko cała sprawa nie jest właściwie ludziom wyjaśniona. Pierwsi ludzie po opadnięciu im łusek z oczu od razu zaczęli oceniać wszystko po kolei. I owo ocenianie było przyczyną upadku Adama i Ewy, a następnie ich potomków. Dotyczy to i nas samych. My również od noworodka uczymy się oceniania wszystkiego wokół nas.

W książce ,,Ku wyzwoleniu z ducha” Autor Leszek Henryk mówi, że aby powrócić do stanu ludzi przed upadkiem należy zerwać z ocenianiem każdego i wszystkiego. Jak naucza nas Leszek każdy z nas jest bogiem, sędzią i katem jednocześnie. Jak kogoś oceniamy, to musi być kat, który możliwie najszybciej wykona wyrok. Najczęściej ów wyrok wykona nasza Podświadomość (dusza) na nas samych.

I na koniec przykład. Ktoś okrutnie zakatował psa. My od razu to oceniamy. I mówimy ,,za takie zabicie psa powinien być wyrok śmieci”. Nasza Podświadomość to chwyta w lot. Zapamiętuje jedynie, że ,,za zabicie psa wyrok śmierci”. Przypuśćmy, że jedziesz samochodem, pies wpada Ci pod koło. Zabijasz psa. Twoja Podświadomość pamięta, że za zabicie psa musi być śmierć zabójcy psa. I twoja Podświadomość możliwie najszybciej stara się wykonać wyrok. Na Tobie. Nie. To nie są żadne żarty. Ty zabiłeś psa. Ty musisz ponieść za to konsekwencję. Przemyślcie to wszyscy.”

Pytanie, kto i po co właśnie tak zaprojektował ludzki interfejs umysłu logicznego i podświadomości. Są one w ciągłym i nieustającym konflikcie. Tak naprawdę schizofrenia i paranoja są stanem codziennym prawie każdego człowieka i są fundamentem życia społecznego. Są dosłownie wszędzie. Psychologia i psychiatria klasyfikując pojęcie choroby psychicznej, dokonała skrajnego uproszczenia i zawężenia. Zawęziła to pojęcie do stanów naprawdę ekstremalnych, a to nie tak. Praktycznie całość przebudzenia i oświecenia to proces pojednania podświadomości (duszy) i umysłu logicznego, i przerwania tej odwiecznej schizofrenii. Dlaczego tak nas zaprojektowano? Odsyłam do tego, co pisałem na początku felietonu. Czyżby ten system pomimo wszystko był idealny?

Cytuję: „Człowiek stanowi biologiczny paradoks. Świadomość wyewoluowała u ludzi przesadnie i przez to nie jesteśmy w stanie funkcjonować normalnie tak jak inne zwierzęta: otrzymaliśmy więcej niż jesteśmy w stanie unieść. Pragniemy żyć, a przez to jak ewoluowaliśmy, jako jedyny gatunek wiemy, że naszym przeznaczeniem jest umrzeć; jesteśmy w stanie analizować przeszłość i przyszłość, sytuację naszą i innych; oczekujemy sprawiedliwości i sensu w świecie, w którym sprawiedliwości i sensu nie ma.

Czyni to życia przytomnie myślących ludzi tragediami. Mamy pragnienia oraz potrzeby duchowe, których rzeczywistość nie jest w stanie zaspokoić i nasz gatunek istnieje jeszcze tylko dlatego, że aby uciekać od wiedzy o tym jaka ta rzeczywistość jest, większość ludzi uczy się wbrew własnej naturze ograniczać w sztuczny sposób zawartość swoich świadomości. Cała ludzka egzystencja jest obecnie oplątana siecią mechanizmów obronnych temu służących, społecznych i indywidualnych, które zaobserwować możemy w naszych codziennych oklepanych schematach zachowań.”
~Peter Wessel Zapff

Dobrze.. Ale w takim razie, mamy całkowicie zrezygnować z tego, co jest pasją naszego życia? Czy mamy zrezygnować z przekazywania wiedzy i zarażania tym bakcylem innych? Nie, wcale nie chodzi o to.. Bo gdyby brać zbyt poważnie te teorie, to nie można w zasadzie nic robić. Tylko zawinąć się w dywan i czołgać w stronę cmentarza. Chodzi o równowagę. Znaj trend w kierunku którego porusza ewolucja Twojego kraju czy naszej planety. Jeśli chcesz zaś uświadomić czy pomóc człowiekowi – wtedy zasada jest ta sama.

Poznaj jego bieżący etap rozwoju i to, na ile można mu coś podpowiedzieć, zainspirować, pomóc. Ale nie rób nic co przekracza jego możliwości i stan świadomości. Wbrew pozorom, można pomagać, uświadamiać, przebudzać i dokonywać zmian w systemie. Wcale nie jest tak źle jak na pierwszy rzut oka to wygląda. Tylko nic na siłę, nic wbrew tempie ewolucji (człowieka, kraju, planety) i bez spiny i negatywnych emocji.

Cytuję: „Na pomoc, zmieniam się! – powiedział lód – Zmieniam się w wodę, co mam robić?! W wodę, kapiącą w swej ucieczce. Tą są krople, nie ja! Ale słońce powiedziało:
– Uspokój swoje myśli, świat się zmienia, pod moimi promieniami mocno trzymaj się tego, co było i poddaj się temu, kim jesteś.
Ten lód stał się srebrną rzeką. Nigdy więcej nie czuł strachu przed zmianą i, pewnego dnia, powiedział:
– Sól, którą czuję mówi mi, że staję się morzem. – I stał się morzem.
– Teraz rozumiem.. nie zmieniam się w coś innego, ale zmieniam się w siebie!

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „A co jeśli system został urządzony idealnie i nie mamy prawa go zmieniać?”

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

introwertyzm i nieśmiałośćZacznę od razu, bez zbędnego pierdolenia. Proszę byście korzystając z tych porad, nieśli ludziom światłość i radość, zamiast ciemność i ból. Wielu z Was czytających te słowa nie zdaje sobie sprawy, w jak wielkim piekle żyją ludzie.

Pierwsza najważniejsza tajemnica relacji międzyludzkich to ekstrawertyzm, śmiałość i pewność siebie. Większość ziemskich drzwi otwierają te trzy cechy. W sieci aż roi się od poradników jak stać się takim pewnym siebie ekstrawertykiem. Wszystkie podręczniki podrywu i uwodzenia można podsumować zaledwie dwoma słowami: „bądź ekstrawertykiem„.

No nad tym nie ma dyskusji. Dzisiejszy świat kapitalistycznego niewolnictwa bardzo ceni sobie improwizację i ściemę nazywaną ekstrawertyzmem. Kiedyś jeszcze przed wojną nie używano słowa ekstrawertyzm. Cechę tę nazywano niepejoratywnym określeniem: „krasomówstwo„. Miało ono raczej negatywny wydźwięk. Kojarzono je z z różnym nieciekawym elementem społecznym: ze złodziejaszkami, oszustami matrymonialnymi, cyganami, cyrkowcami, ulicznymi grajkami itp. Dziś w dobie korporacji i small-talków krasomówstwo urosło do jedynej akceptowalnej normy społecznej. W końcu rdzeń gospodarki przestawiono na nieustanne i niekończące sprzedawanie ludziom różnych gówien, których nie potrzebują, i które psują się bardzo szybko. A to wymaga super-ekstrawertyzmu.

Ekstrawertyków jest w społeczeństwie mniejszość, a przypuśćmy że Ty jesteś introwertykiem lub wręcz neurotykiem. I w tym momencie wszelkie coachingi, podręczniki podrywu, rozwoje osobiste, tezy mistrzów new age są nieskuteczne. Dlaczego ryzykuję tak skrajną i odważną tezę? Już tłumaczę. Coachingi, rozwój osobisty, a także o dziwo książki mistrzów new age (Osho itp) pisane są dla tych, którzy jakiś sukces już osiągnęli. Ale albo chcą mieć jeszcze więcej, albo delikatnie powinęła im się noga. Wtedy rozwiązań jest od groma.

Ale gdy jesteś na samym życiowym dnie i potrzebujesz zmiany systemowej – wtedy praktycznie znikąd nie ma pomocy. Nie pomoże Ci ani Mateusz Grzesiak, ani guru podrywania, ani Osho ani Tolle. Ich rady zwyczajnie nie zadziałają. Jest naprawdę niewiele systemów przygotowanych na zaczynanie od samego zera, po przeżyciu wewnętrznego umierania. Autorzy takich systemów to: Vadim Zeland, Dymitr Wereszczagin, mogą pomóc także: Joe Vitale i Franz Bardon.

Zaś o klasycznej, akademickiej psychologii zapomnij zupełnie. Płacisz tam kilka lat za rezultat który nie nadchodzi lub jest niewielki. Wielu psychologów mówi wprost – terapia trwa do końca życia. Niczym leczenie przez koncerny farmaceutyczne. I farmaceutyka i akademicka psychologia jest kontrolowana przez tych samych ludzi. Przez zawładniętych doktryną materializmu „jajogłowych„.

Dobrze, przypuśćmy że jednak jesteś tym introwertykiem, tak jak wielu. I przypuśćmy, że jak większość masz jakieś traumy, lęki, zahamowania. I co robić? Jak żyć, premierze? Od razu napiszę, że walka ze sobą i zmienianie siebie w sensie stricte jest bez sensu. To gwałt zadany własnej osobie. Dusza tego nie rozumie, chowa się, zamyka w sobie, marnieje, bo jest tłamszona i zmuszona do bycia w niezgodzie ze sobą. Nawet ja pisząc czasami słowa: „możesz zmienić tylko siebie, a nie świat” nie mam na myśli siłowego zmieniania siebie.

Nie zmienisz swojej nieśmiałości ani swojego introwertyzmu, jeśli będziesz to robił na siłę. Co możesz zrobić? Trzeba działać niejako naokoło, wprowadzić konia trojańskiego do systemu. Postępowanie z podświadomością to jak przekonywanie pięciotonowego słonia z zawiązanymi oczami, by bezpiecznie opuścił skład porcelany. Otóż nie walcz ze swoimi cechami, przestań ich nienawidzić. Jeśli będziesz walczyć z nieśmiałością i za wszelką cenę próbować ją ukryć – to ona nasili się jeszcze bardziej i będzie jeszcze bardziej widoczna.

Każda cecha negatywna ma swój pozytywny odpowiednik, swoją pozytywną stronę. Ekstrawertycy i ludzie śmiali najczęściej są egoistami, mówią tylko o sobie i nie umieją słuchać. Introwertycy i nieśmiali odwrotnie – mają oni niesamowitą umiejętność słuchania. W dobie gdy każdy mówi o sobie i gdy każdy interesuje się sobą, dobry i uważny słuchacz jest na wagę złota. Ja umiem słuchać. Ta umiejętność pozwoliła mi poznać świat od tej drugiej, zakazanej i skrzętnie ukrywanej strony.

Dzięki niej poznałem życie społeczne od kulis. Poznałem je od tej ukrywanej i niezmiernie mrocznej strony. Dlatego teraz nie uwierzę w nic, zupełnie w nic. Ani w historie sukcesu i sielanki opowiadane na rodzinnych spotkaniach, ani ociekającą lukrem i spełnieniem aurę facebookowych profili. Wiem dobrze że za tą iluzją bardzo często kryje się trauma bądź życiowa tragedia. I wcale nie tak rzadko -zbrodnia. Te doświadczenia były jednym z kamieni milowych mojego rozwoju. Poznałem najbardziej ukrywany sekret purytańskiego społeczeństwa, sekret za który ludzie gotowi są tłuc po mordzie lub wręcz zabić. Sekret tego, że żadna powszechnie lansowana recepta na życie nie działa.

Osoba nieśmiała może więc umiejętność paplania o niczym zastąpić umiejętnością, której światu rozpaczliwie brakuje – umiejętnością słuchania. Jednak musi ona łączyć się z kilkoma cechami. Musisz być dyskretny. I najważniejsze – nie możesz oceniać, osądzać. Wykazuj empatię zamiast potępiać. Wszyscy jesteśmy jednakowo ofiarami tego beznamiętnego i olewczego ziemskiego systemu. A już hołdowanie purytanizmowi, konserwatyzmowi obyczajowemu, czy „prawilniactwu” (zasadom dresiarsko-kibolsko-gangsterskim) uważam za naprawdę kurewsko ciężkie przegięcie. No ja pierdolę.. Jakiś żyd 2000 lat temu czy arab 1600 lat temu ustanowił twarde konserwatywne zasady by trzymać za mordę ówczesny nieokrzesany motłoch.. A Ty w to wierzysz?! Naprawdę? To my jesteśmy Słowianami XXI wieku, czy semitami znad Jordanu sprzed tysięcy lat?

Odpuść sobie te tradycyjne zasady sprzed setek lat, bo dziś, w dobie systemowej zapaści nie mają one już żadnego zastosowania. Chyba każdy mniej lub bardziej świadomie wie, że to po prostu nie działa. Jednak dalej robimy dobrą minę do złej gry i w towarzystwie chętnie przyznajemy że te wartości cenimy. A gdy nikt nie patrzy, robimy zupełnie co innego. No i przy wyznawaniu takich wartości znęcasz się nad swoją duszą jak oszalałe bydlę. Dusza z natury jest radosna, dziecinna, liberalna, bez ograniczeń. Poza tym, konserwatyzm i purytanizm jest jednym z głównych „diabłów” czających się w czeluściach męskiej psychiki i blokujących rozwój.

Jeśli oceniasz, osądzasz, potępiasz, obrażasz – nigdy nie zobaczysz więcej niż to, co ludzie kłamią oficjalnie. Czy to w pracy, czy na facebooku, czy na rodzinnych spotkaniach. Ludzie będą to wyczuwali i będą się zwyczajnie bać mówić Ci prawdę. Prawda o tym że miało się traumę, że zbłądziło się, że chorowało się, że przyszło niespełnienie i rozgoryczenie – nie jest pożądana i jest przez ludzi skrzętnie ukrywana. Jeśli masz kobietę i jeśli jeszcze nie pozbyłeś się tych brzydkich, samczych cech, to ona się będzie Ciebie zwyczajnie bała.

Nie dowiesz się wielu rzeczy – np jakich urozmaiceń w seksie lubi, lub ilu partnerów miała. Będziesz miał to, co sam wyrzygujesz światu – konserwatywny seks w pozycji na kłodę, bo ona będzie bała posądzenia o niemoralność. Bo to, co dajesz światu, to otrzymujesz – w takiej lub innej formie. A urozmaicenia ona zachowa dla kochanka – otwartego, nie konserwatywnego i unikającego osądzania i potępiania. To kolejna życiowa prawda, ukrywana tak bardzo, że za jej wypowiedzenie można wręcz dostać w mordę od oburzonego „prawilniaka„.

Co mogą zrobić jeszcze ludzie nieśmiali? Wykorzystać następujące fakty:
-ludzie żyją w swoim własnym więzieniu umysłu. Twoje wady jak i Twoje zalety są dla nich na odległych miejscach, na miejscu pierwszym są dla nich oni. Wady wyśmiewają wtedy jeśli tworzysz wokół tych wad negatywną polaryzację. Czyli wtedy gdy ich nie lubisz lub próbujesz je za wszelką cenę ukryć;
-ludzie paplają o niczym, mówią głównie o sobie, interesują się sobą, nie umieją słuchać, potępiają i osądzają;

Jedną z najpotężniejszych technik wpływu na innych, którą mogą od razu zastosować nieśmiali i introwertycy, jest skierowanie uwagi z siebie na innych. Zamiast szarpać się z sobą i z całym światem, wprowadź konia trojańskiego do systemu. Pozwól drugiemu człowiekowi się wygadać. Zapytaj go o jego emocje, odczucia, przeżycia. Ale także o obawy, lęki, przemyślenia, wnioski. O to, co go ciekawi, wzrusza, oburza. Daj drugiemu człowiekowi swoją uwagę i zaspokój poczucie jego ważności. Czego bowiem ludzie oczekują od partnera – czy to w rozmowie, czy w dowolnej innej relacji?

Oczekują od niego dowartościowania, potwierdzenia swojej ważności. Potem wygadania się. Chcą potwierdzenia tych słów: podobam się, wywołuję zainteresowanie, coś znaczę, jestem szanowany, nie jestem gorszy niż inni, jestem doceniony. Wcale nie trzeba prawić wielu komplementów i innych kalumni, choć nie zaszkodzi od czasu do czasu, z umiarem. Jeśli będziesz próbował zainteresować innych swoją osobą – to niewiele z tego wyjdzie. Z tej prostej przyczyny, że drugi człowiek jest po prostu zainteresowany samym sobą. Bardzo hardcorowo wygląda to na przykład na randkach. Kobiety mogą opowiedzieć wiele historii, jak facet cała randkę opowiadał o sobie, o swoim nudnych dla niej hobby (wiadomo, samochody, sport itp). Czy próbował zaimponować jej swoim statusem – nie tylko finansowym.

Nie ma na takich randkach przepływu energii, tej magicznej polaryzacji, więc kobiety się nudzą i nie decydują na kolejne spotkanie. A wystarczy tylko zwrócić uwagę na emocje kobiety, dać się jej wygadać, i odpowiednio te emocje wzmagać. Jeśli zaspokoisz potrzebę ważności człowieka, to przymknie on oko na Twoje wady. Każdy chce tylko mówić o sobie, każdy chce zaistnieć. Inaczej: każdy chce brać, najczęściej nic od siebie nie dając. Więc jeśli Ty dasz takiemu człowiekowi trochę swojego zainteresowania, a więc swojej energii – otrzymasz jeszcze więcej. Jest to trochę paradoksalne, ale na głębszym, ezoterycznym poziomie – bardzo logiczne.

Jest to jedna z większych tajemnic i jednocześnie konspiracji psychologii. Ukrywany jest ten bardzo prosty fakt, że ludzi mało interesują Twoje zarówno wady, jak i zalety. Że mało ich interesuje jaki mądry jesteś i ile to nie przeżyłeś. Że bardziej interesuje ich własna osoba i potwierdzenie swojej wartości, ważności. I że gdy skupisz się na innych i dasz im to, czego oczekują od rozmówcy, to przymkną oni oko na Twoje wady, i nieraz i nie dwa zrobią to, czego oczekujesz Ty. Na zasadzie wzajemności – bo wtedy siły rządzące światem będą w potężny sposób działać na Twoją korzyść. Pomyślcie tylko.

Gdyby tę prawdę ujawniono, to cała idea siłowego, przemocowego zmieniania siebie (coaching, psychologia) poszłaby do wymiany. Nie gwałć siebie i swojej natury. Nie zmieniaj się na siłę i z przymusem. Ale pomagaj urzeczywistniać się potencjałowi, który już posiadasz. Gdy natura jedną cechę odbiera (np ekstrawertyzm) to zawsze daje człowiekowi cechę, dzięki której może on zyskać przewagę, jeśli pozwoli się jej urzeczywistnić. Jak widzisz, wcale nie trzeba ukrywać nieśmiałości i uczyć się pierdolić o niczym, jak to robią ekstrawertycy. Możesz próbować przebić głową mur, owszem. Może Ci się nawet uda.. Ale co będziesz robił w sąsiedniej celi? Po prostu wstań i wyjdź – drzwi są otwarte na oścież. Zawsze.

Powiem więcej.. Często jest tak, że człowiek-gwiazda, ekstrawertyk który błyszczy pod każdym względem, przyćmiewa i onieśmiela innych swoją zajebistością i swoimi zaletami. Inni ludzie w jego towarzystwie wręcz marnieją, są przytłoczeni i czują się niepełnowartościowo. Bo taka osoba mówi zazwyczaj o sobie – a więc zabiera energie, mało oddając. A inny człowiek ocenia co on sam znaczy obok takiej ekstrawertycznej gwiazdy. Często stwierdza, że przy jego blasku blednie, i nie może się do niego równać. To jest rozwiązanie odwiecznej zagadki – dlaczego piękne i jednocześnie mądre kobiety mają trudność w znalezieniu partnera.

Jeśli zrobisz to, co opisałem – ale szczerze, życzliwie, bez osądzania, potępiania, nienawidzenia – to pozyskasz drugiego człowieka. Zrezygnowałeś na wstępie z wyeksponowania swoich zalet. Zrezygnowałeś z pokazania swojej osobowości, i pozwoliłeś zaprezentować się osobowości Twojego rozmówcy. W rezultacie zaspokoiłeś jego ważność i poczucie wartości, i.. zyskałeś wiernego rozmówcę, czasami także przyjaciela czy nawet miłość. Zyskałeś więc to, z czego na wstępie zrezygnowałeś. Zawsze sprawdza się zasada, że jak panicznie i gorączkowo chcesz coś osiągnąć, to cały świat się temu sprzeciwia i tego nie osiągasz. Tutaj także się to sprawdza, jeśli gorączkowo pragniesz zwrócenia uwagi i uznania innych, np poprzez ukrywanie swojej nieśmiałości.

Jest to rada którą mogą realnie wcielić w czyn nieśmiali introwertycy. Większość porad, jak już wiesz, konstruowana jest dla tych, którzy mają co najwyżej niewielki problem. I w tym tkwi rozwiązanie kolejnej tajemnicy – dlaczego coaching nie działa, dlaczego terapia przynosi niewielkie rezultaty, i dlaczego rady mistrzów new age trafiają kulą w płot.

Poniżej wklejam cytat z ksiązki „Transerfing Rzeczywistości” Vadima Zelanda, tom 3. Polecam kupno tych książek i ich przeczytanie:

Cytuję: „Znaczna część problemów w stosunkach międzyludzkich jest konsekwencją walki umysłu z nurtem wariantów. Krytyka to jeden z przejawów tej walki. Krytyka jest bezpośrednim tworem wewnętrznego zamiaru. Zachęta i stawianie na pozytywne cechy człowieka należą do zewnętrznego zamiaru.Krytykować człowieka – to to samo, co walczyć z otaczającym światem.Żadnych korzyści to nie przyniesie, jeżeli za korzyść nie uznamy usiłowania wylania swojej żółci i sprawienie przykrości przeciwnikowi. Zachęta zaś, przeciwnie, stanowi dla ludzi siłę napędową.Oskarżając i krytykując człowieka, próbujesz oddziaływać na niego swoim wewnętrznym zamiarem.Podkreślając jego zalety (mimo wszystko), niczego nie tracisz, lecz pozwalasz rozwinąć się sytuacji na własną korzyść.

Nie oskarżaj o nic innych. Wielu ludzi ma skłonność do czynienia sobie wyrzutów i noszenia w sobie poczucia winy. Lecz nikt nie jest skłonny tolerować wymówek pod swoim adresem ze strony innych.Człowiek, potępiając siebie, może dojść nawet do masochizmu. Jednak oskarżenia ze strony innych zawsze są bolesne. Człowiek będzie odczuwać urazę zawsze, nawet jeżeli postępuje niesłusznie i oskarżenie jest zasadne. No i jaki pożytek Ci to przyniesie? Wylejesz swoją żółć? Ale przecież tym samym stwarzasz nadmierny potencjał i sam na tym ucierpisz. Jeżeli celem nadrzędnym jest przekonanie człowieka, że się myli, to i tak Ci się to nie uda.Mało prawdopodobne jest, by wysłuchując Twojego oskarżenia, całkowicie uznał swój błąd, nawet jeżeli powie, że się z Tobą zgadza. Próbując oskarżeniem pod – budować swoje ego czyimś kosztem lub utwierdzić swą władzę,możesz osiągnąć cel. Lecz staniesz się wtedy manipulantem.

Jeżeli nie stawiasz przed sobą żadnego z tych celów, zrezygnuj z krytyki i oskarżeń. Potępiając i krytykując ludzi, młócisz rękoma po wodzie i usiłujesz płynąć pod prąd. Machnij ręką na cudze wady i myśl tylko o zaletach. Jest to poruszanie się z nurtem, które przyniesie nieocenioną korzyść. Jeżeli Twój Nadzorca nie śpi, zawsze pomoże znaleźć usprawiedliwienie dla postępków człowieka, którego chcesz osądzić. Nadzorca, będąc Twym wewnętrznym obserwatorem, nie pozwoli Ci pogrążyć się w grę i wszcząć spór lub kłótnię. Popatrz na grę z boku, jak widz, przypomnij sobie, że krytyka nie przyniesie niczego prócz szkody i poruszaj się z nurtem. Oskarżenia i krytyka nie mogą odgrywać pozytywnej roli, ponieważ wybijają człowieka z kolein, z nurtu, z którym się poruszał. Nurt prowadził go do określonego celu. Przecież wszyscy ludzie kierują się swoimi pobudkami i dążeniami. Popierając człowieka (mimo wszystko), kierujecie go w korzystne dla siebie łożysko, nie wybijając z nurtu i nie przeciwstawiając się jego dążeniom.W ten sposób Twoje i jego pragnienia stają się równoległe. Niczyje prawa nie zostają ograniczane, niczyja ambicja nie cierpi, a interesy stają się wspólnymi.

A czy Tobie podoba się krytyka pod Twoim adresem? Nie jesteś w stanie jej znieść albo próbujesz przekonać siebie, że jest uzasadniona. W każdym razie nie przyjmujesz krytyki, jeżeli oczywiście nie rozwinąłeś w sobie kompleksu poczucia winy. Krytyka może ponaglić, zmusić do działania „jak należy”. Ale zmusić można tylko umysł. Duszy nie da się zmusić. Ona zawsze robi to, co chce, albo przeszkadza umysłowi robić to, co należy. Krytyka czyni duszę wrogiem umysłu, a zachęta – sojusznikiem. W ten sposób zachęta stanowi siłę budującą, a krytyka burzącą, destrukcyjną. Właśnie dlatego kadra kierownicza w przedsiębiorstwach jest tak dobierana, by przyszli kierownicy nie nastawiali się na krytykę złej pracy, co umie zrobić każdy fajtłapa, a umieli stworzyć atmosferę entuzjazmu, przy której ludzie sami chcą pracować dobrze. A kiedy tak się dzieje? Kiedy ludzie, wykonując wspólną pracę, czują swoją osobistą ważność. Jeżeli chcesz narobić sobie wrogów, spieraj się i udowadniaj swoją rację za wszelką cenę. W rozdziale „Nurt wariantów” (pierwszy tom) już omawialiśmy, jak bezsensowne i szkodliwe jest dążenie do udowodnienia swojej racji za wszelką cenę. Jeżeli spór ma dla Ciebie zasadnicze znaczenie, kiedy twoje interesy rzeczywiście nie pozwalają ustąpić – spieraj się. W pozostałych wypadkach zostaw prawo do młócenia rękoma po wodzie innym.

Wygrana w polemice nie przyniesie Ci żadnych korzyści. A przy okazji możesz zyskać sobie wroga. Jeżeli człowiek z przekonaniem opowiada brednie i dajesz mu to do zrozumienia, nigdy się z Tobą nie zgodzi. Albo raczej zgodzi się wtedy, gdy rozwinął w sobie wybujałe poczucie winy i skłonność do samobiczowania. Tylko czy potrzebne jest Ci zwycięstwo nad takim człowiekiem? Jeżeli Twoje interesy w żaden sposób nie ucierpią, pozwól innym twierdzić to, z czym się nie zgadzasz. W ten sposób nie stwarzasz nadmiernych potencjałów i nie walczysz z nurtem. Spierający się ludzie zazwyczaj bez reszty pochłonięci są przez grę. Śpią kamiennym snem. By nie dać się wciągnąć w grę, trzeba obudzić się i uaktywnić wewnętrznego Nadzorcę, jeżeli w polemice bierze udział kilka osób, zejdź ze sceny na widownię i poobserwuj grę stamtąd. Weź na siebie rolę rozsądnego widza, a uzyskasz ogromną przewagę. Podczas gdy każdy uczestnik próbuje urzeczywistnić swój wewnętrzny zamiar, dowodząc słuszności swojego punktu widzenia, Ty odlatujesz od okna i rozglądasz się. Przyjdzie Ci do głowy rozwiązanie, którego nie widzi nikt z interlokutorów. Tylko nie należy tego rozwiązania wszystkim narzucać. Najważniejsze to zaproponować, a kopie niech kruszą inni.

Jeżeli zwyciężyłeś w sporze, możesz uznać, że poniosłeś porażkę. Nawet jeżeli oponenci formalnie uznali Twą rację, bądź pewien, że w myślach znajdą masę nieformalnych argumentów na swoją korzyść. Przegrany w sporze zawsze otrzymuje cios w swoją ważność. A kto uderza? Ten, kto potrafił postawić na swoim. Przecież nie chciałbyś uderzyć tego człowieka w twarz, prawda? Dokładnie tak samo nie powinieneś chcieć zadawać ciosu w czyjeś poczucie własnej ważności. Ludzie bardzo często obrażają się nawzajem w ten sposób. Obraza taka nosi zawsze skryty charakter, ponieważ znoszona jest w milczeniu. Ludzie nie lubią otwarcie demonstrować swojego dążenia do umocnienia swojej ważności. Dają do zrozumienia, że i tak są ważni, i dlatego nikt nie pragnie pokazywać, że walczy o swoją ważność, chociaż wszyscy robią to na każdym kroku.

Jeżeli człowiek otrzymał cios w swoją ważność i przemilczał to, nie myśl, że nie poczuł się tym dotknięty lub pogodził się z ciosem. Uraza będzie żyć – jeśli nie w sposób świadomy to w podświadomości. Zwyciężyłeś w sporze i wydaje Ci się, że tym samym zwiększyłeś swoją ważność. Lecz zrobiłeś to kosztem zniżenia ważności oponenta. Sam rozumiesz, że skryta uraza, która zawsze przy tym powstaje, nie przyniesie nic dobrego. Ponadto pokonany oponent za nic nie uzna tej Twojej ważności. Jest jeden świetny sposób, by nastawić człowieka przeciw sobie – dać mu do zrozumienia, że jesteś lepszy od niego. Nie stwarzaj sobie bożków i nie stwarzaj sobie wrogów – oto najważniejsze hasło kontaktów zgodnych z biegiem nurtu. Unikaj jak dżumy prób dotknięcia poczucia ważności ludzi. Niech stanie się to szczególnym tabu. Unikniesz w ten sposób masy problemów i przykrości, których przyczyny byłyby niejasne ze względu na utajoną naturę ciosu w cudzą ważność. Co robi spierający się z Tobą człowiek? Broni własnej ważności w tej lub innej formie. Wyjdź mu naprzeciw. Zgódź się z tym, co mówi. A zgadzając się, dasz mu to, o co mu chodziło. Teraz będziesz mógł spokojnie porozmawiać o Twoim punkcie widzenia. Nie narzucać, nie udowadniać, tylko porozmawiać. W tym wypadku nie tylko poruszasz się z nurtem, lecz również wykorzystujesz zewnętrzny zamiar. W sumie uzyskasz niedościgniony efekt. Takiego efektu nie uzyskasz żadnymi innymi intelektualnymi sposobami. Na samym początku rozmowy z człowiekiem trzeba nastawić się tak, by patrzeć w tę samą stronę, co on. Jeżeli pierwszym, co odpowie człowiek na Twoje zdanie będzie słowo „nie”, uznaj, że nie ma sensu namawiać go dalej. Zwrócił się w drugą stronę i nie będzie się poruszać z nurtem wraz z partnerem. Ważne, by na początku sprawić, że rozmówca powie „tak”. Nigdy nie zaczynaj rozmowy od spraw spornych. Zacznij od czego chcesz, byle tylko rozmówca zgodził się z Tobą. Potem można płynnie przejść do kwestii spornych. Teraz pojawiło się znacznie więcej szans, ponieważ siłą rozpędu poruszacie się z nurtem w tym samym kierunku i emisja Twoich myśli nie wpada w dysonans z emisją myśli partnera.

Jeżeli dopuściłeś się uchybienia i oczekujesz zasadnego oskarżenia, nie przygotowuj się do obrony. Po prostu uznaj swój błąd zawczasu. Ten, kto zamierza wywrzeć na Tobie sprawiedliwy gniew, najprawdopodobniej od razu przybierze wspaniałomyślną i wyrozumiałą postawę. W takim wypadku nie można powiedzieć, że najlepszą obroną jest atak. Okazuje się, że zawczasu zgodziłeś się z linią oponenta i tym samym zapaliłeś zielone światło dla jego wewnętrznego zamiaru. Swoim uprzedzającym posłuszeństwem urzeczywistniasz jego wewnętrzny zamiar zrobienia z Tobą porządku i przy okazji zwiększenia swojej ważności. Lecz ponieważ robisz to bez przymusu, z własnej woli, Twoja ważność przez to nic nie traci. W ten sposób pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu: zwiększasz ważność oponenta, za co będzie Ci wdzięczny, i nie zniżasz swojej. Broniąc swoich błędów, wiosłujesz pod prąd i oddajesz energię wahadłom. Chęć usprawiedliwienia się za wszelką cenę wywołana jest przez zawyżony poziom wewnętrznej ważności. Zrzuć z siebie ten ciężar ponad siły, podaruj sobie prawo do błędów i pozwól sobie je popełniać. Nie broń swoich błędów, a świadomie je uznawaj.Od razu zacznie Ci się lżej żyć. W rozdziale „Nurt wariantów” już mówiłem, że uwagi ludzi, którzy Cię drażnią, mogą być bardzo pożyteczne. Propozycje, które na pierwszy rzut oka Cię denerwują, w sumie okazują się nie być pozbawionymi sensu. Dotykają Cię uwagi i propozycje otoczenia, jeżeli sam w czymś zawyżyłeś poziom wewnętrznej ważności. Odrzuć ważność, przestań przeciwstawiać się nurtowi i uznaj cudzą rację lub przynajmniej przyjmij ją do wiadomości.

Powiedz temu człowiekowi, że rzeczywiście miał rację, coś twierdząc. Zobaczysz rezultat. Można byłoby mu nic nie mówić, jednak zrób to. Przecież niczego nie tracisz. Każdy się myli – i głupiec, i mędrzec. Lecz w odróżnieniu od pierwszego, mądry uznaje swoje błędy. Głośno oznajmiwszy, że człowiek miał rację, od razu uzyskujesz jego przychylność. Ludzie żyją w agresywnym świecie wahadeł, w którym trzeba co chwila walczyć o swoją pozycję i bronić się. A tutaj sam proponujesz człowiekowi, że zrobisz to za niego. W ten sposób unikasz pojawienia się z jego strony postawy obronnej. Od razu odczuwa on ulgę. Jest Ci wdzięczny za to, że pomogłeś mu w starciu. Nie jesteś już jego potencjalnym przeciwnikiem, lecz sojusznikiem. Cała ta sytuacja zostaje błyskawicznie odtworzona w głowie Twojego partnera na poziomie podświadomości. Dokładnie tak samo myślisz, śpiąc na jawie. Lecz jeżeli stosujesz w praktyce świadomość, podjęcie się roli świadka cudzej racji nie przysporzy Ci trudu, a nawet będzie czymś interesującym. Kiedy ktoś ma rację i inni to przemilczą,Ty głośno uznaj rację owego człowieka. Jeżeli dla niego dana kwestia ma zasadnicze znaczenie, będzie Twoim dłużnikiem. W każdym razie będzie wdzięczny, przy czym raczej nieświadomie.

Wyobraź sobie, jakiej dżungli żyją ludzie. Wciąż muszą być w pogotowiu, w każdym widzieć potencjalnego przeciwnika, nawet jeżeli na pozór kontakty są przyjacielskie. Każdy troszczy się o siebie i jest stale gotów do obrony. To wcale nie przesada, po prostu dawno już przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. W takim środowisku będziesz wprost skarbem, prawdziwym odkryciem dla ludzi zmęczonych walką. Wyobraź sobie, ilu sojuszników można by pozyskać?! A potrzeba w tym celu tylko zmniejszyć swoją ważność i nie omieszkać uznać cudzej racji. Działasz świadomie i na tym polega Twoja przewaga.Tymczasem ludzie śpią i nie powiedzą Ci „Dziękuję”. Lecz gdyby mogli się obudzić i świadomie wyrazić swój stosunek do Ciebie, to usłyszałbyś: „Ten człowiek jest niegłupi. Lubię go. Jestem mu życzliwy. To fajny gość”. Nikt Ci tego głośno nie powie, po cichu również. Ale gdyby wyrazić podświadome odczucia, to brzmiałyby właśnie tak. Wyobrażasz sobie, jaki skarb poniewiera się pod nogami? Ludzie zajęci i obciążeni swoją ważnością zazwyczaj brną naprzód i nie zauważają, że pod ich nogami leżą prawdziwe klejnoty. Masz ogromną przewagę: świadomość, brak ważności i zainteresowanie ludźmi. Wykorzystaj tę przewagę, a zobaczysz klejnoty tam, gdzie inni dostrzegają same kamienie.”
~Vadim Zeland

zmiana życiaAutor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich”