NEOLIBERALNY KAPITALIZM TO WSPÓŁCZESNE NIEWOLNICTWO!

Neoliberalizm to niewolnictwo XXI wieku. Czeka nas szok przyszłości!

Niewolnicze warunki pracy, konieczność emigracji zarobkowej, najniższa w Europie liczba urodzeń. Zastanawiałeś się, jak temu zaradzić? Wiadomo, że ile opcji politycznych, tyle możliwych rozwiązań. A może przyczyna tkwi zupełnie gdzie indziej?

Zadam więc inne pytanie. Czy zastanawiałeś się, jak sprawdzić, czy dana profesja jest ważna dla gospodarki, bezpieczeństwa i integralności państwa? Sposób, by to sprawdzić, jest niezwykle prosty, ale, w dobie gospodarczego neoliberalizmu – niezwykle niepoprawny politycznie. Aby sprawdzić, czy dany zawód jest realnie ważny dla gospodarki, bezpieczeństwa i integralności państwa, wyobraź sobie, co by było, gdyby wszystkie osoby wykonujące ten zawód, nagle znikły. Po prostu wyparowały, a kadry trzeba by szkolić od nowa.

Co by było, gdyby zniknęli dobrze opłacani: windykatorzy, komornicy, prawnicy, telemarketerzy, urzędnicy państwowi, urzędnicy skarbówki, różnego rodzaju „specjaliści od przekładania papierków z miejsca na miejsce” w korporacjach? Czy gospodarka dałaby radę? Oczywiście że dała. Ba, uważam, że po chwilowym szoku, ruszyłaby z miejsca…

Co by było, gdyby zniknęli źle opłacani: kierowcy transportu publicznego, niewolnicy pracujący w fabrykach przy produkcji na umowach śmieciowych, nauczyciele, robotnicy budowlani, górnicy? Czy gospodarka dałaby radę? Pisałem dawniej w jednym z felietonów o tym, że ideą współczesnej cywilizacji, jest wyprodukować „dużo niczego”. Wiele produktów i usług jest nie tylko całkowicie niepotrzebnych gospodarce, ale wręcz jest dla niej szkodliwych. Bo ludzie wpadają w spiralę zadłużenia, by sprawić sobie coraz to nowe produkty reklamowane w TV.

Istnieje wiele nieformalnych „zmów” między różnymi, zdawałoby się – niepowiązanymi branżami. Np branża elektroniczna jest powiązana z branżą bankową, by generować zapotrzebowanie na kredyty bankowe. Człowiek chcąc kupić drogie elektroniczne zabawki, musi wziąć kredyt, z tym, że:

-branża elektroniczna zawyża ceny swoich produktów. W Polsce by kupić lodówkę za 1500 złotych, trzeba brać kredyt. W Holandii dajesz 200 euro z wypłaty i kupujesz na miejscu lodówkę.
-ma miejsce tzw. „spisek żarówkowy” czyli celowe produkowanie taniego szmelcu, by klienci musieli często kupować nowy.
-co chwila są wypuszczane nowe modele różnych elektronicznych zabawek, które oczywiście „trzeba mieć”. To też jest pewna strategia marketingowa.

Taka sama zmowa łączy przemysł spożywczy, który rujnuje nam zdrowie toksyczną żywnością. Najpierw poprzez lata jedzenia zatrutej żywności, nabawiamy się chorób. A potem przemysł za pomocą swoich dilerów – nazywanych „lekarzami” – proponuje nam „lekarstwa” które trzeba brać do końca życia, i które nie leczą choroby, ale na chwilę uciszają objawy.

Zastanów się dobrze, czy wiele z tych punktów usługowych, bądź sprzedających swoje produkty, które mijasz na mieście – jest naprawdę potrzebnych? Czy ludzie korzystają z nich tylko po to, by chwilowo dowartościować ego, i zapełnić produktem bądź usługą, ból istnienia?

Kolejną dziwną sprawą jest podział (dystrybucja) dóbr, owoców pracy ludzi. Przykładowo: mamy korporację. Siedziba w centrum miasta, w wieżowcu – standard. Zaś na dalekich przedmieściach zbudowana fabryka. W budynku korporacji w centrum praca wre, ale swoim rytmem. Oceniono, że spełniły się proroctwa ekonomisty Keyensa – dziś pracownik biura czy korporacji, efektywnie pracuje maksimum 15 godzin tygodniowo. Reszta czasu to: knucie intryg i dogryzanie współpracownikom, oglądanie porno, przeglądanie facebooka, granie w gry, picie kawy i palenie papierosów, plotki, itp itd…

Do tego trzeba dodać jeszcze inną rzecz. Część pracowników biurowych w takiej korporacji, naprawdę musi pracować. Bez obmyślanej strategii firma nie sprzeda swoich produktów. Ale trzeba przyznać, że duża część stanowisk w korporacyjnym biurowcu w centrum miasta, to stanowiska „specjalistów od spraw przekładania papierków z miejsca na miejsce”. Wszystko to dzięki automatyzacji – efektywny czas pracy naprawdę skrócił się do 15 godzin tygodniowo. Jednak pracownicy biurowi są opłacani godnie – za ich wynagrodzenia można przeżyć.

Jak natomiast przedstawia się sytuacja w zakładzie produkcyjnym (fabryce) w tej naszej korporacji, ulokowanym na przedmieściach? Przede wszystkim, Ci pracownicy muszą odbębnić swoje przy maszynie, dajmy na to – 8 godzin dziennie. Przerwy to maksimum 30 minut dziennie. Taśma produkcyjna podaje cały czas nowy asortyment, praca jest na akord, więc nie ma mowy o przeglądaniu fejsbuczka.

Czy tacy pracownicy są dobrze opłacani? Nie, nie są, choć oni TEŻ przyczyniają się do dochodu korporacji jako całości. Gdyby nie Ci pracownicy produkcyjni, firma by nic nie wyprodukowała, a więc by zbankrutowała. I to nawet wtedy, gdyby wybudowała sobie kolejny wieżowiec w centrum i zatrudniła drugie tyle „specjalistów od spraw przerzucania papierków z miejsca w miejsce”.

Dochód firmy generują zarówno pracownicy biurowi, zarówno obsługa techniczna biura, jak i pracownicy którzy zajmują się realną produkcją, obrabianiem i transportem produktów. Dlaczego jedni są opłacani nad wyraz dobrze, a inni tak, że ich pensja urąga już nie tylko godności człowieka, ale nie wystarcza na biologiczne przetrwanie?

Przyczyną jest przyzwolenie. Zwykłe, ludzkie przyzwolenie, podług tego, co lansują tacy ludzie jak Janusz Korwin Mikke czy Leszek Balcerowicz. Według religii o nazwie „niewidzialna ręka wolnego rynku” – jest tak dlatego, bo pracowników do produkcji jest dużo i łatwo ich zdobyć, więc nie trzeba się wysilać, by ich zatrzymać.

Jednak chodzi mi o to, byśmy popatrzyli na to z nieco innej perspektywy. Owszem, prywaciarz wycenia pracę zatrudnionego u siebie niewolnika na 1600 złotych brutto lub mniej. Jednak, patrząc obiektywnie – czy praca takiego człowieka jest warta TYLKO te 800 – 1100 zł netto? Gdyby nie było tych pracowników, firma by nic nie wyprodukowała, a jej dochód, zamiast tych 30 milionów złotych rocznie, wyniósłby dokładnie zero złotych rocznie.

Pod koniec felietonu, w którym krytykowałem wiele obowiązujących społecznie postaw, pozostaje zadać sobie pytanie, jedno, ale ważne. Czy to, co ja robię – a w pewnym sensie, jest to „zawód” – jest społeczeństwu przydatne? Czy szerzenie świadomości, wiedzy, dobrego słowa – jest potrzebne? I dalej: czy taka działalność powinna być darmowa, jak sądzą niektórzy idealiści? Czy moralną jest opcja, którą mam u siebie teraz – ten, kto chce, wpłaca mi dotacje, w ramach podziękowania?

Ja uważam osobiście, że tak, pod warunkiem, że prośbę o dotację zamieszczam w artykule / felietonie autorskim. I tego się trzymam. Jeśli człowiek uważa za moralne dać duże pieniądze za tkaniny produkowane za grosze przez niewolników z Bangladeszu, często małe dzieci – to ja uważam za moralną taką pomoc dla mnie.

Jarek Kefir

Polecam też artykuł na temat neoliberalizmu, gospodarki, kłamstwa ideologii „niewidzialnej ręki wolnego rynku”:

Cytat: „Gdy korporacje uruchamiają coraz to nowsze programy bezwzględnych i masowych zwolnień, dotykają one zawsze grupy, które faktycznie odpowiedzialne są za wytwarzanie, przemieszczanie, naprawianie czy choćby podtrzymywanie rzeczy w ruchu. Wskutek tajemniczej alchemii, której nikt nie potrafi przekonująco wytłumaczyć, w tym samym czasie rośnie liczba ludzi opłacanych jedynie za przekładanie papierów; coraz więcej tego typu zatrudnionych, podobnie jak w Związku Radzieckim, formalnie pracuje 40 czy nawet 50 godzin tygodniowo, jednak efektywny czas ich pracy równa się co najwyżej 15 godzinom, dokładnie tak, jak przepowiedział to Keynes. Resztę ich czasu pochłania natomiast uczęszczanie bądź organizowanie seminariów motywacyjnych, aktualizacja profili na Facebooku czy ściąganie seriali.

Źródła problemu nie leżą w sferze ekonomii, lecz polityki i moralności. Klasa rządząca zorientowała się, że ludzie szczęśliwi, produktywni i mający masę wolnego czasu są dla niej śmiertelnym zagrożeniem (przypomnijcie sobie tylko, do czego doprowadziło zbliżenie się do takiego stanu rzeczy w latach 60. ubiegłego wieku). (…)

Mamy tutaj do czynienia z przemocą psychologiczną o głębokich skutkach. Jak człowiek może w ogóle zacząć rozpatrywać kwestię swojej godności jako pracownika, skoro sam wie, że jego posada w ogóle nie powinna istnieć? Jak może nie stworzyć w sobie potężnego ładunku gniewu i rozgoryczenia? Swoisty geniusz naszego społeczeństwa polega między innymi na tym, że jego władcy zorientowali się, że owe negatywne emocje należy odpowiednio ukierunkować. (…) Najlepiej wycelować go w ludzi, którzy usiłują wykonywać faktycznie coś znaczącą pracę. Na przykład: panuje generalna zasada, że im bardziej, obiektywnie patrząc, jakaś praca jest pożyteczna dla ogółu, tym mniej należy za nią płacić”

Czytaj więcej tylko w linku poniżej:

http://nowyobywatel.pl/2013/09/23/fenomen-gowno-wartych-prac/


🍀 Witajcie, poszukiwacze ukrytej prawdy! Wasze wsparcie jest kluczowe, abyśmy mogli kontynuować naszą podróż odkrywania fascynujących treści, tajemniczych wydarzeń, metafizyki i geopolityki. Nie mam takiego finansowania, jak korporacyjne media. Każda darowizna przyczynia się do dalszego rozwijania naszych miejsc, dzięki czemu mogę dostarczać Wam coraz więcej interesujących artykułów. Dołączcie do mnie i wspólnie odkrywajmy świat! Dziękuję za Wasze wsparcie.

1️⃣ Przelew na konto o numerze: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

7 myśli w temacie “NEOLIBERALNY KAPITALIZM TO WSPÓŁCZESNE NIEWOLNICTWO!

  1. http://wgospodarce.pl/opinie/10238-wykluczeni
    “Zupełnie przez przypadek obejrzałem 30 stycznia program publicystyczny „Twoje Info”. Audycję tę tworzą sami widzowie, tym razem tematem przewodnim stało się pozbawianie przez dostawców energii prądu ludzi borykających się z kłopotami finansowymi, chorobami, trudną sytuacją życiową. Nie stać ich na płacenie rachunków za światło czy ogrzewanie domu, a czasami za jedno i za drugie, gdyż na przykład w budynkach komunalnych państwo instaluje ogrzewanie na prąd, co jest absurdalne, bo oznacza pułapkę dla borykających się i bez tego z biedą lokatorów. Muszą więc wybierać pomiędzy jedzeniem, lekami dla chorych dzieci, a rachunkami. Jedna z bohaterek żyje w zimnie, bez światła, a za oknami siarczysty mróz, starsze małżeństwo, którym zakład energetyczny też odciął prąd, by się ogrzać… jeździ autobusami. Program można zresztą obejrzeć na stronie tvp.info, przykładów „humanitaryzmu” jest o wiele więcej.

    Podczas dyskusji dziennikarz prowadzący audycję zwrócił uwagę, że mamy oto do czynienia z nowym problemem, którym jest wykluczenie energetyczne. Otóż, poprawka, nie jest to żadne wykluczenie tylko nędza, a po drugie nie jest to problem nowy. Podobnie jak eksmisje na bruk wprowadzone przez minister Barbarę Blidę, gdy rządził Sojusz Lewicy Demokratycznej, którego liderzy tak teraz perorują o konieczności poprawy sytuacji ludzi. Najciemniej jest jak zwykle pod latarnią.

    O wyłączeniach prądu, gazu, bezwzględności komorników i sądów wystawiających bankowe tytuły egzekucyjne, na co dzień się nie mówi. Temat wstydliwy dla państwa cudu gospodarczego, dokonującego właśnie – by użyć sformułowania Donalda Tuka – skoku cywilizacyjnego. Ale nie tylko ekipa PO-PSL, czy Sojusz Lewicy Demokratycznej odpowiadają za wciąż poszerzającą się sferę biedy. Winne temu są prawie wszystkie, no może częściowo poza rządem PiS, ekipy rządzące Polską po 1989 roku. Żadna z nich nie wprowadziła polityki kreującej przedsiębiorczość, pozwalającą na wykorzystanie ludzkiej energii, wzmocnienie potencjału gospodarczego kraju, co przełożyłoby się na wzrost zatrudnienia i rozkręcenie koniunktury, a przede wszystkim nie zmniejszono obciążeń podatkowych. Wręcz przeciwnie – śruba podatkowa wciąż jest dokręcona. Nie dziwi więc, że polscy przedsiębiorcy wykańczani m.in. podnoszonymi składkami na ZUS rejestrują swoje firmy np. w Wielkiej Brytanii, gdzie miesięczna składka ubezpieczeniowa to odpowiednik około 50 złotych, a nie ponad 1042 zł jak u nas. Nie można więc się też dziwić, że ludzie nie chcą chodzić na wybory, a udział w życiu publicznym mają w nosie. Nie wierzą, że to może cokolwiek zmienić, gdyż czy to rządzi „lewica” z SLD, czy „prawica” z PO, zwykły człowiek ponoszący konsekwencje polityki państwa opresyjnego, jak miał wyłączany prąd, tak będzie miał, jak nie miał na lekarstwa, tak dalej będzie miał z tym kłopoty, jak był upokarzany w wielomiesięcznych kolejkach do specjalisty, tak będzie nadal.

    Winne jest temu państwo opresyjne, szumnie nazywane „państwem opiekuńczym”, a zwłaszcza podatki drenujące nasze kieszenie. Warto wiedzieć, że wszystkie kraje Unii Europejskiej, w tym Polska, jako „opiekuńcze”, mają regresywne systemy podatkowe, czyli takie, które proporcjonalnie opodatkowują biednych bardziej niż bogatych. Jedynym rozwiniętym krajem z progresywnym systemem podatkowym są Stany Zjednoczone, gdzie bogaci płacą bardzo wysokie podatki. Ale tam nie wprowadzono VAT-u, gdyż nie pozwoliły na to organizacje broniące robotników i farmerów.

    A to właśnie VAT, jako bodajże najważniejszy z podatków pośrednich, jest jedną z najbardziej regresywnych danin na rzecz „państwa opiekuńczego”. W Wielkiej Brytanii w 2011 roku najbiedniejsza część Brytyjczyków licząca około 20 procent społeczeństwa wydawała 9,8 procenta swojego dochodu na VAT podczas gdy najbogatsza jedna piąta zaledwie 5,3 procent. Warto zauważyć, że dane te obejmowały okres przed podwyżką tego podatku z 17,5 procent do 20 procent w 2011 roku. Wychodzi więc na to, że co prawda zamożni konsumują więcej niż biedni, ale przeznaczają na to znacznie mniej swojego dochodu, czyli w rezultacie w porównaniu z osiągniętym dochodem płacą znacznie mniejszy VAT. Stąd prosty wniosek, że każda podwyżka VAT uderza najmocniej w osoby mniej zamożne lub biedne, zwiększając tym samym zakres ubóstwa.

    W Polce trzy lata temu podniesiono VAT, nota bene wprowadzony przez SLD, z 22 do 23 proc. Tymczasem już wcześniej, bo 2008 roku, jak wynika z raportu „Taxation and the worlds of welfare” Moniki Rasad i Yingyinga Denga z amerykańskiego Northwestern University, przytoczonych przez Aleksandra Pińskiego w „Uważam Rze” ze stycznia br., Polska miała jeden z najbardziej regresywnych systemów podatkowych na świecie, wyprzedzając nawet kraje skandynawskie, gdyż udział wpływów z podatków od konsumpcji wynosił wtedy u nas 22,9 proc., co dodatkowo łączyło się z silnie regresywnym podatkiem dochodowym. Według raportu OECD „Growing Unequal? Income distribution and poverty in OECD countries” dziesięć procent najbogatszych Polaków otrzymywało 33,9 proc. dochodów, a płaciło 28,3 proc. podatków. Co to oznacza? Przede wszystkim to, że 90 procent mniej zamożnych otrzymywało 66,1 proc. dochodów, płacąc 71,7 proc. podatków. Co prawda dane te pochodzą z 2008 roku, ale od tamtego czasu w wyniku represyjnej polityki podatkowej rządu Tuska, w tym zmianie stawek PIT z trzech – 19, 30 i 40 proc. – na dwie w wysokości 18 i 32 procent, przepaść ta, równoznaczna z poszerzeniem obszaru biedy, tylko się powiększyła. A gdyby jeszcze porównać naszą sytuację ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie najbogatsi otrzymywali 33,5 proc. dochodów, płacąc 45,1 proc. podatków, to widać w którym miejscu rozwoju jesteśmy.

    Także to całe gadanie choćby o „wykluczeniu energetycznym” jako o nowym problemie, który należy rozwiązać, to kolejne bicie piany, bezproduktywne dywagowanie nad skutkami przy jednoczesnym omijaniu szerokim łukiem przyczyn.”

    Polubienie

  2. NIE MA WOLNOŚCI BEZ WŁASNOŚCI!
    Polacy MUSZĄ być właścicielami w Polsce, a nie parobkami.
    GLOBALIZM = KOLONIALIZM
    Obce koncerny czy zagraniczni obywatele nie mogą być właścicielami zasobów ekonomicznych Polski.
    Nacjonalizacja Prywatyzacja i Reset Systemu Finansowego:
    W skrócie:
    1. Znacjonalizować firmy z kapitałem zagranicznym i przekształcić je w spółki akcyjne.
    2. Rozdysponować akcje:
    A: 25% dla obecnych właścicieli (zbywalne)…
    B: 25% dla skarby państwa (niezbywalne)…
    C: 25% dla pracowników (akcje przechodnie, tylko przypisane do pracowników na czas zatrudnienia)…
    D: 25% dla emerytów jako spłata składek ZUS (zbywalne, dziedziczne)…
    3.Wprowadzić wolny rynek z ograniczeniami co do wielkości bogactwa np. 10 mln (?) zł/os.
    4.Zlikwidować ZUS.
    Więcej informacji jest tu:
    http://zdrowykraj.blogspot.com/p/nie-socjalizm-i-nie-ostry-kapitalizm.html

    „WYJAŚNIENIE DLA KONIA”.
    Zakładamy, że jakiś człowiek (koncern) ma 10 tysięcy stacji benzynowych (lub sklepów lub innych…), które przynoszą mu określony zysk. Ile on potrzebuje domów? 1, 2, 5? Ilu murarzy zarobi? 1,2,5? I tyle. Co zrobi z nadmiarem bogactwa? Będzie budował imperium finansowe (banki, korporacje), bo nie chce i nawet NIE JEST W STANIE wydać swoich pieniędzy, nawet po zaspokojeniu wymyślnych potrzeb (link). Mało tego, będzie sponsorował kampanie wyborcze politykom w zamian za sprzyjające mu przepisy prawne żeby powiększać swoje imperium i kolonizować następne rynki zbytu… Czy jego pracownicy mogą wybudować sobie domy zarabiając 1500 zł brutto? HA HA HA
    A teraz zakładamy, że jest 10 tysięcy właścicieli pojedynczych (lub kilku) stacji benzynowych (sklepów lub innych…), które przynoszą im określony zysk. Ile wybudują domów? 10 tysięcy? Może 20, bo trzeba pomóc dzieciom. Jak interes dobrze idzie to nawet 30 tysięcy, bo fajnie mieć domek za miastem. Ilu murarzy zarobi? 20 tysięcy? Murarze też chcą sobie budować i urządzać domy, bo mają sporo pracy i ich stać. Nawet swoim dzieciom mogą pomóc. Kupują pralki, lodówki, samochody, ubrania i inne dobra… O, inni zaczynają sprzedawać pralki, lodówki, samochody, ubrania, to też ich stać budować domy… Wzrasta produkcja…
    O jej, nie ma bezrobocia, bo wszyscy są zajęci, pracują kupują, budują, jedzą w restauracjach, bo ich stać…
    O jej, brakuje ludzi do pracy, bo wszyscy są zajęci…
    Trzeba ludzi przyciągnąć do pracy. Tylko jak? Podnieść wypłaty, zaoferować inne świadczenia, bo nie będzie komu pracować… Co? Pracownicy stacji benzynowych dostali podwyżki? To mają zdolność kredytową. Też chcą budować domy, kupować pralki, lodówki, samochody i ubrania, żeby pokazać się znajomym… Istne szaleństwo! Urzędy pracy świecą pustkami. Urzędnicy się zwalniają, żeby zakładać własne stacje benzynowe lub inne interesy, bo jest dużo konsumpcji na rynku… ZUS ma tyle kasy, że obniża składki, urzędnicy dostają podwyżki, żeby nadążyć liczyć kasę w nadgodzinach… Co? Oni też chcą mieć swoje domy? Pralki? Lodówki? Samochody? Kto to wszystko ma wyprodukować? Chyba roboty…
    Teraz szybkie, proste pytanie:
    Pamiętacie ile było w Polsce małych lokalnych prywatnych stacji benzynowych, sklepów w latach 90-2010?
    Ile jest teraz?
    Coś wam to przypomina???
    Większość przejęły koncerny…. Wystarczy zobaczyć loga.
    Przychodzi przedstawiciel koncernu do właściciela stacji i mówi: Sprzedaj pan stację po dobrej cenie, bo jak nie to obok wybudujemy drugą i zniszczymy pana cenami! Starci pan wszystko za darmo, a tak dostanie pan chociaż jakieś pieniądze za to pan teraz ma. Myślicie, że ktoś ma wybór? Ich stać na zaniżanie cen latami, aby tylko wykończyć konkurencję…(potwierdzający sprawę link) (Jeszcze UE pomaga koncernom wprowadzając prawo zaostrzające wymogi środowiska np. wymiana zbiorników itp.)
    Tak to z grubsza wygląda.

    Polubienie

  3. Pracownicy biurowi to nie tylko urzędnicy, którzy w rozsądnych ilościach są potrzebni..
    To także specjaliści pracujący umysłowo,a praca projektanta, redaktora gazety, architekta czy programisty może być równie wyczerpująca i stresująca co robotnika zasuwającego przy taśmie! Już nie mówiąc o pracownikach help desku czy telemarketerach.
    Co do oglądania porno i fejsa, to mam za plecami, „w akwarium” na końcu hali czterech kierowników doskonale widzących co robię na kompie.
    Uważam że wkrótce wielu robotników straci pracę, także w krajach rozwijających się, z powodu postępującej robotyzacji zakładów przemysłowych. Tymczasem są miejsca pracy w biurach dla specjalistów, ale większość młodzieży woli sobie bimbać w czasie wolnym, zamiast rozwijać swoje twórcze zainteresowania, które w przyszłości mogą ułatwić im zostanie specjalistą w wybranej dziedzinie.

    Polubienie

  4. Mitem jest, że urzędnicy, pracownicy biurowi zarabiają jakieś kokosy. To dotyczy tylko wybranych, a większość tych pracowników zarabia tyle samo co pracownicy fabryk, a więc w przedziale 1200-1600 zł netto.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.