Zabijając „wewnętrzne dziecko” w nas, zabijamy część nas samych

Psychologia i rozwój świadomości: czyli jak zabijamy Wewnętrzne Dziecko w nas samych

Cyt. „Ludzie z natury są bardzo wrażliwi.  Jesteśmy tak emocjonalni, ponieważ wszystko odbieramy poprzez na­sze emocje. Emocje są jak radio, które można nastroić na odbiór pewnych częstotliwości. Naturalną częstotli­wością istot ludzkich przed udomowieniem jest radość życia i chęć jego poznawania. Jesteśmy nastrojeni na mi­łość.Jako dzieci nie znamy definicji miłości jako pojęcia abstrakcyjnego. Po prostu kochamy, bo tacy jesteśmy.

W ciało emocjonalne wbudowany jest system alar­mowy, który powiadamia nas, gdy coś idzie źle. To samo jest z ciałem fizycznym. Ma ono system alarmo­wy, który ostrzega, że coś się w nim psuje. Nazywamy to bólem. Ból oznacza, że coś złego dzieje się z na­szym ciałem, o które powinniśmy dbać. Systemem alarmowym dla emocji jest lęk. Jeśli się boimy, to znaczy, że coś jest nie tak – może nawet zagraża nam niebezpieczeństwo utraty życia.

 Jako dzieci nie znamy definicji miłości
jako pojęcia abstrakcyjnego. Po prostu
kochamy, bo tacy jesteśmy.

Człowiek odbiera emocje nie za pośrednictwem wzroku, ale poprzez ciało emocjonalne. Dzieci po prostu odczuwają emocje, a ich świeży umysł ani ich nie interpretuje, ani nie podważa.

 To dlatego dzieci akceptują pewnych ludzi i odrzucają innych. Kiedy nie są kogoś pewne, odrzucają go, ponieważ wyczu­wają emocje, które ta osoba wysyła. Dzieci łatwo od­gadują, że ktoś jest zdenerwowany, zły. System alar­mowy dziecka wytwarza pewną dozę lęku, który ostrze­ga: „Nie zbliżaj się!” – dzieci poddają się temu in­stynktowi i nie podchodzą.

Uczymy się emocji zgodnie z atmosferą panującą w naszym domu i naszymi indywidualnymi reakcja­mi. Dlatego brat i siostra wychowani w tym samym domu reagują różnie. Każde z nich inaczej uczy się bronić i przystosowywać do najprzeróżniejszych sy­tuacji. Kiedy nasi rodzice nieustannie walczą, kiedy w domu panuje dysharmonia, brak szacunku i kłam­stwo, uczymy się emocjonalnych sposobów upodob­niania się do nich. Nawet jeśli mówią nam, żeby ich nie naśladować i nie kłamać, emocjonalna energia naszych rodziców, całej naszej rodziny, zmusza nas do odbierania świata w bardzo podobny sposób Energia emocjonalna, jaka panuje w rodzinie, na­straja nasze emocje na swoją częstotliwość. Emocje stopniowo zmieniają ton i nie jest to już ton nor­malny dla człowieka. Zaczynamy bawić się w gry dorosłych, gry zewnętrznego Snu i w końcu przegry­wamy. Przegrywamy, bezpowrotnie tracąc niewin­ność, wolność, szczęście i zdolność do miłości. Zmuszono nas, żebyśmy się zmienili, i teraz zaczę­liśmy widzieć inny świat, inną rzeczywistość: rzeczy­wistość niesprawiedliwości, emocjonalnego bólu i emocjonalnej trucizny. Witajcie w piekle! – pie­kle, które ludzie tworzą sami dla siebie, które jest Snem Planety. Wchodzimy do tego piekła, choć nie jest to nasz osobisty wynalazek. Istniało długo przed naszymi narodzinami.

Obserwując dzieci, zobaczymy, w jaki sposób ule­ga zniszczeniu prawdziwa miłość i wolność. Wyobraź­my sobie dwu- lub trzyletnie dziecko bawiące się i biegające po parku. Jest przy nim mama. Bacznie obserwuje i boi się, aby dziecko nie upadło i nie zrobiło sobie krzywdy. W pewnym momencie chce je powstrzymać, a dziecko myśli, że mama się z nim bawi. Ucieka więc od niej jeszcze szybciej. Po ulicy przylegającej do parku mkną samochody, co wpra­wia matkę w jeszcze większe przerażenie. W końcu łapie dziecko. Ono spodziewa się, że matka będzie się z nim bawić, a tymczasem dostaje klapsa. To jest szok. Szczęście dziecka było wyrazem miłości płyną­cej z jego wnętrza. Nie rozumie, dlaczego matka tak zareagowała. W ten sposób krok po kroku niszczo­na jest w nim miłość. Dziecko nie zna słów, ale i tak całym sobą pyta pełne wyrzutu – „Dlaczego?”

Bieganie, zabawa, są wyrazami miłości. Miłość prze­staje jednak być bezpieczna, przecież rodzice karzą cię, kiedy ją wyrażasz. Stawiają cię do kąta, zabraniają robić to, na co miałbyś ochotę. Mówią ci, że jesteś złym chłopcem albo niegrzeczną dziewczynką… to jest przygnębiające, to jest kara.

W systemie nagród i kar istnieje poczucie spra­wiedliwości i niesprawiedliwości, tego, co jest w porządku i tego, co w porządku nie jest. Poczucie nie­sprawiedliwości jest jak nóż, który zadaje emocjonal­ne rany, a ranę może jeszcze dodatkowo zakazić emo­cjonalna trucizna. Dlaczego tak się dzieje? Popatrzmy na inny przykład.

Wyobraź sobie, że masz dwa lub trzy lata. Jesteś szczęśliwy, bawisz się, odkrywasz świat. Nie jesteś świa­dom tego, co dobre, a co złe, co jest słuszne, co na­leży robić, dlatego że jeszcze nie zostałeś udomowiony. Bawisz się w pokoju wszystkim, co cię otacza. Nie masz żadnych złych zamiarów, nie próbujesz niczego popsuć, ale bawisz się gitarą taty. Dla ciebie to za­bawka taka jak inne, absolutnie nie próbujesz zaszko­dzić ojcu ani go zranić. Ale tata ma jeden z tych dni, kiedy jest poirytowany. Ma problemy w firmie. Wcho­dzi do pokoju i widzi, że bawisz się jego rzeczami! Natychmiast wybucha, chwyta cię i spuszcza lanie.

Z twojego punktu widzenia jest to niesprawiedli­wość. To on przyszedł zdenerwowany, wyładował na tobie złość, zranił. Był kimś, komu bezgranicznie ufa­łeś. Przecież jest twoim ojcem, kimś, kto zazwyczaj cię broni, pozwala ci się bawić i pozwala być sobą. Teraz stało się coś niepojętego. Poczucie niespra­wiedliwości jest jak ból serca. Zostałeś dotknięty, to boli, sprawia, że płaczesz. Płaczesz nie dlatego, że dostałeś klapsa. Nie chodzi o przemoc fizyczną, nie to cię zraniło, przemoc emocjonalna jest, jak czujesz, niesprawiedliwa.  Przecież ty nic nie zrobiłeś!

Poczucie krzywdy otwiera ranę w twoim umyśle. Twoje emocje zostały zranione i w tym momencie straciłeś jakąś cząstkę swej niewinności. Nauczyłeś się, że nie zawsze możesz ufać ojcu. Nawet jeśli twój umysł jeszcze tego nie wie, bo jeszcze nie potrafi analizo­wać, ale już rozumie. „Nie wolno mu ufać!” Twoje emocje mówią ci, że są sytuacje, kiedy nie wolno ufać, i mówią ci też, że to się może powtarzać.

Twoją reakcją może być lęk, złość, nieśmiałość lub po prostu płacz. Tak czy inaczej reakcja jest już emo­cjonalną trucizną, ponieważ normalną reakcją przed udomowieniem jest chęć odwetu – twój tata dał ci klapsa, a ty masz ochotę mu oddać. Oddajesz mu albo tylko podnosisz rękę, żeby to zrobić, a to spra­wia, że ojciec gniewa się na ciebie jeszcze bardziej. Większa złość oznacza większą karę. Teraz wiesz, że gotów jest cię skrzywdzić. Boisz się, ale już się nie bronisz, bo wiesz, że to tylko pogorszy twoją sytuację.

Wciąż nie rozumiesz dlaczego, ale wiesz, że twój ojciec zdolny jest do wszystkiego. To otwiera piekącą ranę. Przedtem twój umysł był absolutnie zdrowy, a ty byłeś niewinny i ufny. Potem rozważny umysł próbuje zrobić coś z tym doświadczeniem. Uczysz się re­agować w określony, twój własny, indywidualny spo­sób. Zatrzymujesz emocje w sobie, a to zmienia twój sposób życia. Teraz coraz częściej będą się powtarzać podobne doświadczenia – niesprawiedliwość ze stro­ny mamy, taty, braci, sióstr, wujków i ciotek, szkoły, społeczeństwa, każdego. Z każdym nowym lękiem uczysz się samoobrony, ale już nie takiej, jaką posługiwaleś się przed udomowieniem, kiedy umiałeś bro­nić się, nie przerywając zabawy.

Ponadto zranieniu towarzyszy coś, co z początku nie stanowi zbyt wielkiego problemu – emocjonalna trucizna. Z czasem kumuluje się i nasz umysł podej­muje z nią swoistą grę. Powoli zaczynamy bać się przyszłości, bo zachowaliśmy wspomnienie trucizny i nie chcemy, żeby to, co niemiłe, powtórzyło się.

Pamiętamy także akceptację, kiedy tata i mama byli dla nas dobrzy i żyliśmy w harmonii. Pragniemy harmonii, ale nie potrafimy jej stworzyć. Ponieważ żyjemy w świecie własnej percepcji, sądzimy, że wszystko, co dzieje się wokół nas, dzieje się przez nas. Wierzymy, że mama i tata walczą ze sobą z naszego powodu, na­wet jeśli nie ma to z nami nic wspólnego.

Z każdym dniem tracimy niewinność.

Gromadzi­my urazy i już nie przebaczamy.

Z czasem wszystkie najdrobniejsze nawet zdarzenia i ich konsekwencje uświadamiają nam, że nie jest bezpiecznie być kimś, kim jesteśmy naprawdę. Z każdym tak jest. Poszcze­gólni ludzie różnią się tylko intensywnością odczuć, która zależy od indywidualnej inteligencji, poziomu wykształcenia i wielu innych rzeczy. Jeśli masz szczę­ście, udomowienie nie jest zbyt silne. Ale jeśli masz pecha, udomowienie może być tak silne, a rany tak głębokie, że nawet nie będziesz miał odwagi mówić. Będziesz się tłumaczył: „Jestem nieśmiały”, a tymcza­sem nieśmiałość jest lękiem przed otwartym wyraża­niem swojej osobowości. Możesz wierzyć, że nie po­trafisz tańczyć lub śpiewać, jednak wszystkie niemoż­ności biorą się z tłumienia normalnego ludzkiego instynktu okazywania miłości.

Fragment z : Ruiz Don Miguel – Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków

Pobrano z: zenforest.wordpress.com

Przygotowała: nika_blue


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

4 myśli w temacie “Zabijając „wewnętrzne dziecko” w nas, zabijamy część nas samych

  1. OK, prawda. Przy czym – pragnąłbym, aby zamiast samych złych wiadomości i scenariuszy pojawiły się przy okazji instrukcje (lub linki do takowych) jak ten proces u siebie (o ile się da) odwrócić (no chyba, że konkluzją jest iż po prostu w miarę możliwości trzeba naśladować małe dzieci). Trochę mi to przypomina np. artykuły o stresie, gdzie 3/4 treści to opis wyników badań statystycznych związanych z milionem jego przykrych zdrowotnych konsekwencji, a konkretnych porad jak przerwać „pętlę zniewolenia” ze świecą szukać. Przekaz w stylu: „jesteś zgubiony. Zobacz jak bardzo, bardziej niż sądziłeś” 😉

    Polubienie

  2. Prawda.Tak dorosli krzywia dzieciom swiat i zrywaja relacje z innymi ludzmi.Zamiast klapsa.Inteligentne objasnianie swiata lepsza recepta na nie zabijanie w przyszlych doroslych dziecka.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.