Polecam wszystkim medytację. Otwórz się na nieznane!

Polecam wszystkim medytację!

medytacja kundalini przebudzenie

Dlaczego polecam wszystkim medytację? Ponieważ pomaga ona aktywizować te ośrodki w mózgu i te funkcje umysłu / ducha, które u zdecydowanej większości ludzi są zablokowane i niedostępne.

Warto tutaj wrócić do tego, co pisałem kiedyś na temat stanów emocjonalnych jakie doświadcza człowiek. Od dzieciństwa jesteśmy uczeni, że możemy odczuwać tylko dwa stany: ślepa nienawiść (najczęstszy stan homo „sapiens”) i ślepa ekscytacja (po alkoholu, narkotyku, w trakcie seksu i zakochania).

Kreatorzy oficjalnego, społecznego matrixu nie przewidzieli innych opcji niż te dwie. Całe życie gonimy i gonimy, pozwalając sobie na nieliczne chwile wytchnienia podczas odurzenia alkoholem / narkotykami i w czasie seksu / zakochania. A może tutaj, w tym dualizmie (ślepa nienawiść kontra ślepa ekscytacja) tkwi klucz do programowania społeczeństw?

Medytacja i aktywacja kundalini otwiera nas na zupełnie inne rodzaje doznań. Stan transu, jaki możemy osiągnąć podczas medytacji, jest czymś zupełnie nowym, nie podobnym do niczego innego. Dodatkowo ów stan transu powoduje długotrwałe uspokojenie przy jednoczesnej zachowanej pełni energii życiowej.

Wyróżniamy trzy stany podczas medytacji:
-stan alfa (głębokie wyciszenie),
-stan theta (najdziwniejszy, odbywają się wtedy, czasami, sny świadome bądź eksterioryzacja – wyjście duszy poza ciało, projekcja astralna),
-stan delta (stan transu i snu głębokiego, odprężającego)

Nie zawsze pożądane jest osiąganie stany theta, część osób, np ja, musi się zadowolić pogłębianiem stanu alfa. Mnie samemu wpadnięcie w głęboki trans podczas medytacji zdarza się rzadko. Astralnej projekcji nie doświadczyłem, choć ćwiczyłem wiele razy z specjalnymi taśmami. Sen świadomy miałem kilka razy w życiu i przychodził jakby nieproszony, bez żadnych ćwiczeń z mojej strony.

Medytacja, oprócz działania na polu czysto neurobiologicznym (aktywacja pewnych obszarów w mózgu), powoduje także aktywizacje sfery duchowej. To wszystko jest powiązane – w mózgu posiadamy ośrodki i substancje, które odpowiadają za naszą „łączność” ze światem duchowym. Są to jakby „anteny nadawczo-odbiorcze” nastawione na kontakt z tamtym światem.

Oczywiście, bardzo mało wiemy o ludzkim mózgu, i bezpieczniej jest uznać, że te wszystkie neuroprzekaźniki i ośrodki mózgowe to tylko martwa, organiczna bryła, dająca stan medytacyjnego transu w wyniku wyładowań elektrycznych i innych zależności. Takie tezy głosi ideologia „racjonalizmu naukowego”, wielokrotnie na mojej stronie krytykowana.

Według racjonalistów, jesteśmy tylko martwą, organiczną bryłą z szeregiem fizyko-chemicznych zależności, a stany podczas medytacji to nic innego, jak iluzja umysłu, którą wyjaśnią nowoczesne modele behawioralne mózgu. Kłopot w tym, że „mędrca szkiełko i oko” w postaci rezonansu magnetycznego bądź pozytonowej tomografii emisyjnej, mogą mierzyć tylko sferę fizyczną – a więc atomy i zależności między nimi. Jak „zmierzyć” ludzkie myśli, ludzką świadomość, ludzkie emocje, ludzkie doznania duchowe?

Podejrzewam, że jeszcze wiele lat nie będzie to możliwe. Ludzie, którzy hołdują takim racjonalistycznym poglądom, mają jedną wspólną cechę – nie medytują. Jeśli Ty podzielasz te poglądy i to czytasz – spróbuj złamać obowiązujący w nauce paradygmat, i zacząć medytację. Zrób to dla samej <psychodelicznej fazy>, nie musisz na początku przekonywać się do duchowości.

Jarek Kefir

_______________________________________________________________

Dlaczego medytacja?

Cytuję: „Spotykają się w prywatnym mieszkaniu w centrum Katowic. Kilkanaście osób w średnim wieku, wszyscy pracujący i mocno zabiegani. Przychodzą tu, żeby… posiedzieć w ciszy. A ściślej – żeby medytować.  

Wspólne medytacje wymyśliła Anna. Głównie po to, żeby zmusić samą siebie do regularnej praktyki. Jej kilkoro znajomych medytowało od lat. Stali się spokojni i mniej zestresowani. A także – zdrowsi. Anna też tak chciała. Jednak medytacja ma swoje wymagania – trzeba znaleźć na nią czas. Najlepiej codziennie. I wyłączyć wtedy tę nieustającą gonitwę myśli, ciągłe analizowanie, ocenianie, planowanie… Dziś nie tylko nie wyobraża sobie dnia bez choćby 10-minutowej medytacji, ale też potrafi poświęcić cały wieczór na ćwiczenie z grupą, którą stworzyła.

Grupa jest nieformalna, zwołana na zasadzie zapraszania znajomych i znajomych znajomych. Jedyny warunek – trzeba przychodzić regularnie. Technik medytacji nikt tu nie uczy. Zresztą każdy rozumie przez nią coś odrobinę innego. Ważne jest, by na pewien czas zupełnie wyłączyć się z aktywności i wsłuchać w siebie. Efekt jest na tyle wymierny, że niemal wszyscy wcielili tę praktykę w swoje codzienne życie.  

Medytacja zmienia mózg..

W grupie Anny z rąk do rąk wędruje książka, w której dwóch amerykańskich neurobiologów, Mark Waldman i Andrew Newberg, opisuje swoje badania przeprowadzone z udziałem osób, które modliły się lub medytowały. Przeskanowali oni mózgi modlących się sióstr franciszkanek i zielonoświątkowców oraz medytujących mnichów buddyjskich i ateistów. U wszystkich stwierdzili zmiany w działaniu układu nerwowego.

Pod wpływem medytacji neurony tworzą nowe połączenia, a ciało migdałowate w mózgu, odpowiedzialne między innymi za powstawanie uczucia strachu, wycisza swoje działanie. Harmonizują się procesy w płacie ciemieniowym, kontrolującym poczucie czasu i przestrzeni. W efekcie medytacja likwiduje lęk, łagodzi depresję, wzmacnia poczucie spokoju i zdolność koncentracji. Rozpuszcza stres i przywraca optymizm.

Badania Waldmana i Newberga nie są bynajmniej odosobnione. Medytacja fascynuje dziś coraz większe grono badaczy, którzy próbują zajrzeć do głów osób ją praktykujących. Tak jak dwaj inni naukowcy, Peter Vestergaard i Andreas Roepstorff, antropolog i biomedyk, którzy badali z kolei zmiany w fizycznym wyglądzie mózgów ludzi medytujących i niemedytujących. Porównując zapisy z rezonansu magnetycznego, ogłosili, że u tych pierwszych substancja szara jest gęstsza w dwóch miejscach – w części przedniej oraz w okolicy pnia mózgu. Różnica w pierwszym obszarze świadczy o zdolności do zwiększonego skupienia.

Z kolei lepsza jakość substancji szarej w pniu mózgu, który zawiaduje sercem, oddechem i zdolnością zwalczania chorób, potwierdza wcześniejsze obserwacje, że u osób medytujących obniża się ciśnienie krwi, spowalnia rytm bicia serca, zwalnia metabolizm, natomiast zwiększa się wydolność systemu immunologicznego. 

…aktywizuje geny

Najdłużej, bo już od 40 lat, bada się medytację na wydziale medycznym Uniwersytetu Harvarda. Naukowcy z zespołu prof. Herberta Bensona, jednego z pionierów badań nad wpływem stresu na zdrowie, już dawno opisali korzystne zmiany fizjologiczne, jakie następują u medytujących ludzi. W 2008 roku jako pierwsi na świecie postanowili sprawdzić, jak medytacja może wpływać na aktywność genów.

Uczestników badania podzielono na trzy grupy: medytujących od wielu lat, medytujących od ośmiu lat oraz takich, którzy nigdy dotąd tego nie robili. U wszystkich badano aktywność i ekspresję 50 tysięcy genów.

W pierwszej grupie stwierdzono aktywację 2200 genów – między innymi tych, które redukują stres, przeciwdziałają stanom zapalnym i hamują procesy starzenia. Co ciekawe, również u osób, które medytowały zaledwie od ośmiu tygodni, zaobserwowano zwiększoną aktywność aż 1561 genów. 

– A zatem medytacja to nie czary, tylko czysta chemia – triumfował prof. Benson. – Okazuje się, że nasz mózg jest w stanie kontrolować aktywność podstawowych jednostek, z których zbudowane jest ciało, czyli DNA i RNA. 

…leczy ciało 

Wielu badaczy zastanawia się, jak wykorzystać techniki medytacyjne w leczeniu konkretnych chorób. Doktor Jon Kabat-Zinn z Uniwersytetu Massachusetts zaczął proponować pacjentom w szpitalach kursy medytacji jako uzupełnienie leczenia. Bardzo ciekawe wyniki uzyskał w przypadku chorych na łuszczycę, którzy leczeni byli za pomocą naświetlania promieniami ultrafioletowymi. Jedną ich grupę leczono jedynie naświetlaniem. Druga, poddawana takiej samej terapii promieniami, dodatkowo medytowała. 

Okazało się, że odnotowano w niej aż czterokrotnie lepsze wyniki. Regularne skupianie myśli miało realny wpływ na zachowanie się komórek skóry. – Było to niezwykłe do tego stopnia, że za pierwszym razem w to nie uwierzyłem – mówił wówczas doktor Jon Kabat-Zinn. – Musiałem powtórzyć doświadczenie z inną grupą pacjentów, żeby zyskać pewność.

Do podobnego wniosku doszedł w swoich badaniach prof. Herbert Benson. Niektóre choroby, zwłaszcza te wynikające ze stresu, można wyleczyć prostymi ćwiczeniami myślowymi. A ponieważ niemal każda choroba w jakimś stopniu spowodowana jest stresem, w instytucie Bensona leczy się obecnie wiele schorzeń, stosując wyłącznie techniki medytacyjne i relaksacyjne.

Jedną z ciekawszych leczonych tu przypadłości jest bezpłodność. A raczej rzekoma bezpłodność, bowiem, jak twierdzi prof. Benson, ponad połowa trafiających tu pacjentek po treningu medytacyjnym zachodzi w ciążę. 

– A zatem fakt, że umysł wpływa na ciało, został bezspornie udowodniony. Powinno się to uwzględniać w procesie leczenia na równi ze stosowaniem leków i technicznie zaawansowanych zabiegów – uważa profesor.  

…i jest dla każdego! 

W grupie medytacyjnej, którą stworzyła w Katowicach Anna, tego rodzaju doniesienia śledzone są z wielką uwagą. Po osiągnięciu pierwszego celu, jakim było wdrożenie się do regularnej praktyki i opanowanie codziennego stresu, niektórzy zaczynają eksperymentować z medytacją ukierunkowaną na rozwiązanie konkretnych problemów zdrowotnych. Mają już pierwsze efekty, choć medytują dopiero od kilku miesięcy. 

– Warto było się tego nauczyć i z własnego doświadczenia wiem, że medytacja jest naprawdę dla każdego – podsumowuje Anna. – Zwłaszcza że nie jest tu istotny żaden światopogląd czy wyznawana religia, choć modlitwa też może być medytacją. Ważna jest regularność, wyciszenie się i zaufanie do swojej intuicji.

Autor: Ewa Dereń

Źródło: magazyn Wróżka

Przygotowała: nika_blue