Harmonijny rozwój duchowy: Bogu świeczkę, a Diabłu ogarek (?)

Harmonijny rozwój duchowy: Bogu świeczkę, a Diabłu ogarek (?)

ezoteryka i new ageWiem, że za ten tekst mi się oberwie.. Ale po prostu muszę go napisać i koniec! Chciałbym poruszyć tutaj pewne ważne kwestie. Ważne owszem, ale dla raczej zamkniętego kręgu tych, którzy chcą przekazywać wiedzę dalej. I nie ważne czy to są kameralne spotkania przy kawie w gronie przyjaciół, gdzie dyskutuje się najróżniejsze tematy, czy jest to prowadzenie serwisu, bloga czy publikacji na portalu społecznościowym. Czy jakakolwiek inna działalność.

Wiele raz wspominałem o braku integracji archetypu cienia. Cień, nasza zła strona, jest bardzo często spychana przez nas do głębin podświadomości. Nie dajemy jej dojść do głosu, nie uznajemy tej części nas samych, wypieramy się jej.

Zamiast tego, zakładamy maskę utkaną najczęściej ze społecznych frazesów i tę maskę prezentujemy ludziom. „Monogamiczny”, „wierny”, „prawy”, „honorowy”, „przestrzegający zasad”, „obywatelski”, itp itd. Zauważcie, że najczęściej określenia się powtarzają. Dlatego ja czasami mówię – „zdejmij maskę, człowiecze, pokaż mi swojego prawdziwego, wewnętrznego diabła, a powiem Ci kim jesteś..”.

wiedza tajemna i duchowoscOgólnie chodzi o to, że ten nasz cień, który nie został przez naszą sferę umysłu i ducha „przerobiony” tak, by pracował na naszą i innych korzyść – atakuje z poziomu podświadomości, i zaczyna pracować, ale na niekorzyść nas samych i innych. Pojawiają się lęki, kompleksy, nałogi, agresywne i impulsywne zachowania, przyciągamy – podświadomie i poprzez rozmaite inne czynniki – niewłaściwe osoby..

Ale chciałbym też zwrócić uwagę na coś jeszcze. Na „zasadę wahadła”. Owszem, możemy próbować odcinać nici łączące nas z doczesnością, ze sprawami profanicznymi. Ale jest pewna, hmm, „blokada” nałożona na tę planetę, która nie pozwala wzbić się zbyt wysoko.

Tak samo będzie wtedy, gdy zbyt usilnie będziemy chcieli zmienić ten świat na plus. Wtedy ten archetypowy minus da o sobie znać, dając nam solidnie w kość i ściągając na dół. Pojawiają się wtedy różne czynniki – choroba, gorsze samopoczucie i brak formy (u mnie..).

Czasami też pojawia się jakiś gburowaty i nieokrzesany człowiek ze swoją władzą i swoimi pieniędzmi, i szeleszcząc złotymi łańcuchami o grubości dłoni (metafora taka), na długo uziemia nas w sprawach typowo ziemskich, profanicznych. Potem, po uporaniu się często z życiową traumą, jaką takie wydarzenie niesie, zaczynamy znów się wspinać na wyżyny duchowe.

W czym tkwi klucz, by jednak zasada wahadła nie strącała nas z wysokości? Czy chodzi o to, by latając wysoko w chmurach, być dobrze „zakorzenionym” w sprawach ziemskich, doczesnych? Popatrzcie na drzewo. Wznosi się ono wysoko w górę, w przestworza, w niebiosa.. Ale przecież integralną częścią drzewa jest system korzeniowy, który czasami jest tak imponujący, że może sięgać 100 metrów wgłąb Ziemi.

rozwoj duchowy i ezoterykaDrzewo jest oczywiście symbolem. Symbolem tego, że wzrost ku niebu, ku przestworzom, powinien się odbywać na dobrej podstawie doczesnej. A więc, w człowieku jest symbolem tego, by oprócz rozwoju duchowego, nie zaniedbywać rozwoju „standardowego”, doczesnego. Bo wtedy brak przerobionych i ukorzenionych podstaw, szybko ściągnie nas w dół.

Czymże byłoby drzewo bez rozległego systemu korzeniowego? Przecież powaliłby je nawet lekki podmuch wiatru. Podobnie z człowiekiem. Czy ma to związek także z energią życiową – kundalini? Jak wiemy, kundalini jest ładowane właśnie przez tę najbardziej podstawową czakrę, mieszczącą się w okolicy narządów płciowych.

„Energia wężowa” – kundalini – którą wąż ponoć skusił Ewę, a tyran jahwe wyrzucił za to ludzi z raju – jest ładowana właśnie przez seks. Ten przyziemny, profaniczny zdawałoby się, seks. Potem energie rozchodzi się do pozostałych ośrodków ciała położonych wyżej, z mózgiem i szyszynką na szczycie.

Czy chodzi o to, że gdy kundalini nie ma „ładowania” poprzez seks – nie jest możliwe „latanie”? Wszak można tutaj podać kolejne symboliczne porównanie. Rakieta czy wahadłowiec, bez paliwa, najczęściej na bazie węglowodorów, bądź wodoru (a więc z ziemi), nie pokona bariery ziemskiego pola grawitacyjnego i nie będzie eksplorować kosmosu, nie będzie dostarczać nam niesamowitych filmów i zdjęć prosto z orbity.

ezoteryka i duchowosc nowej eryCzym jest odpowiednik ziemskiego pola grawitacyjnego w rozwoju duchowym? Co nas ogranicza przed nadmiernym wzbiciem się do góry? Może harmonia dualizmów, harmonia przeciwieństw, których mamy przecież doświadczać na tej planecie? A może chodzi o jeszcze coś innego..

O to, że owszem, diabeł diabłem, jahwe to jahwe, czy jak tam zwiemy tę istotę.. Ale może trzeba oddać tej istocie tę małą cząstkę, która do niej należy? Może to właśnie chodzi o to, by raz na jakiś czas dać owej istocie (części nas samych?) naszą uwagę, skupienie, czas? Bogu świeczkę, a Diabłu ogarek – czy i w tym wypadku przysłowia ludowe mają swoją mądrość?

Wiem, że po tym felietonie powstało więcej pytań niż odpowiedzi, ale przecież o to chodzi, czyż nie?

Ku przemyśleniu. Zapraszam do dyskusji.

Autor: Jarek Kefir

 

Możesz wesprzeć autora tej strony. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)
Dzięki wsparciu czytelników moja strona “Kefir 2010″ nie potrzebuje “sponsorów” i może zachować niezależność.

Sekrety komunikacji kwantowej: serce „wie” o zdarzeniu 6 sekund przed jego wystąpieniem!

Sekrety komunikacji kwantowej: serce „wie” o zdarzeniu 6 sekund przed jego wystąpieniem!

mowa ciala telepatia i komunikacja kwantowaDziś wstawiam dwa ciekawe filmy video o możliwościach ludzkiego serca. Ma ono generować jedno z potężniejszych pól elektromagnetycznych w ludzkim ciele. Pole to wyczuwają inne organizmy, w tym ludzie. Tym polem możemy się komunikować z innymi. Gdy jesteśmy wystraszeni, mocno zdenerwowani – generujemy takie a nie inne pole, które jest odbierane przez innych.

To tłumaczyłoby po części fenomen tego, dlaczego np uliczne pijaczki „wyczuwają” strach swoich potencjalnych ofiar i podchodzą żebrać o 5 złotych właśnie do nich. Zastanawiało Cię, dlaczego do jednych nie podchodzą, a do innych już tak? I czy tutaj chodzi tylko o mowę ciała? Gdy moja świadomość się zmieniła, nikt już mnie nie zaczepia o 5 złotych na ulicy – ani cyganie, ani przebywające na przystankach pijaczki.

Tego typu „komunikacja” jest fenomenem – znając tajniki ludzkiej psychiki, podświadomości, i pracując nad nimi, możemy mieć wyraźny wpływ na to, na co, zdawałoby się – wpływu mieć nie można. Wszelkie bandziory, wampiry energetyczne, wyczuwają swoje potencjalne ofiary właśnie po tym mechanizmie.

Zapraszam do obejrzenia dwóch filmów video. Film drugi opowiada o zjawisku „przewidywania” przez nasze serce wydarzeń.

Tekst: Jarek Kefir

Filmy video: inni autorzy

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

 

Możesz wesprzeć autora tej strony. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)
Dzięki wsparciu czytelników moja strona “Kefir 2010″ nie potrzebuje “sponsorów” i może zachować niezależność.

Polecam wszystkim medytację. Otwórz się na nieznane!

Polecam wszystkim medytację!

medytacja kundalini przebudzenie

Dlaczego polecam wszystkim medytację? Ponieważ pomaga ona aktywizować te ośrodki w mózgu i te funkcje umysłu / ducha, które u zdecydowanej większości ludzi są zablokowane i niedostępne.

Warto tutaj wrócić do tego, co pisałem kiedyś na temat stanów emocjonalnych jakie doświadcza człowiek. Od dzieciństwa jesteśmy uczeni, że możemy odczuwać tylko dwa stany: ślepa nienawiść (najczęstszy stan homo „sapiens”) i ślepa ekscytacja (po alkoholu, narkotyku, w trakcie seksu i zakochania).

Kreatorzy oficjalnego, społecznego matrixu nie przewidzieli innych opcji niż te dwie. Całe życie gonimy i gonimy, pozwalając sobie na nieliczne chwile wytchnienia podczas odurzenia alkoholem / narkotykami i w czasie seksu / zakochania. A może tutaj, w tym dualizmie (ślepa nienawiść kontra ślepa ekscytacja) tkwi klucz do programowania społeczeństw?

Medytacja i aktywacja kundalini otwiera nas na zupełnie inne rodzaje doznań. Stan transu, jaki możemy osiągnąć podczas medytacji, jest czymś zupełnie nowym, nie podobnym do niczego innego. Dodatkowo ów stan transu powoduje długotrwałe uspokojenie przy jednoczesnej zachowanej pełni energii życiowej.

Wyróżniamy trzy stany podczas medytacji:
-stan alfa (głębokie wyciszenie),
-stan theta (najdziwniejszy, odbywają się wtedy, czasami, sny świadome bądź eksterioryzacja – wyjście duszy poza ciało, projekcja astralna),
-stan delta (stan transu i snu głębokiego, odprężającego)

Nie zawsze pożądane jest osiąganie stany theta, część osób, np ja, musi się zadowolić pogłębianiem stanu alfa. Mnie samemu wpadnięcie w głęboki trans podczas medytacji zdarza się rzadko. Astralnej projekcji nie doświadczyłem, choć ćwiczyłem wiele razy z specjalnymi taśmami. Sen świadomy miałem kilka razy w życiu i przychodził jakby nieproszony, bez żadnych ćwiczeń z mojej strony.

Medytacja, oprócz działania na polu czysto neurobiologicznym (aktywacja pewnych obszarów w mózgu), powoduje także aktywizacje sfery duchowej. To wszystko jest powiązane – w mózgu posiadamy ośrodki i substancje, które odpowiadają za naszą „łączność” ze światem duchowym. Są to jakby „anteny nadawczo-odbiorcze” nastawione na kontakt z tamtym światem.

Oczywiście, bardzo mało wiemy o ludzkim mózgu, i bezpieczniej jest uznać, że te wszystkie neuroprzekaźniki i ośrodki mózgowe to tylko martwa, organiczna bryła, dająca stan medytacyjnego transu w wyniku wyładowań elektrycznych i innych zależności. Takie tezy głosi ideologia „racjonalizmu naukowego”, wielokrotnie na mojej stronie krytykowana.

Według racjonalistów, jesteśmy tylko martwą, organiczną bryłą z szeregiem fizyko-chemicznych zależności, a stany podczas medytacji to nic innego, jak iluzja umysłu, którą wyjaśnią nowoczesne modele behawioralne mózgu. Kłopot w tym, że „mędrca szkiełko i oko” w postaci rezonansu magnetycznego bądź pozytonowej tomografii emisyjnej, mogą mierzyć tylko sferę fizyczną – a więc atomy i zależności między nimi. Jak „zmierzyć” ludzkie myśli, ludzką świadomość, ludzkie emocje, ludzkie doznania duchowe?

Podejrzewam, że jeszcze wiele lat nie będzie to możliwe. Ludzie, którzy hołdują takim racjonalistycznym poglądom, mają jedną wspólną cechę – nie medytują. Jeśli Ty podzielasz te poglądy i to czytasz – spróbuj złamać obowiązujący w nauce paradygmat, i zacząć medytację. Zrób to dla samej <psychodelicznej fazy>, nie musisz na początku przekonywać się do duchowości.

Jarek Kefir

_______________________________________________________________

Dlaczego medytacja?

Cytuję: „Spotykają się w prywatnym mieszkaniu w centrum Katowic. Kilkanaście osób w średnim wieku, wszyscy pracujący i mocno zabiegani. Przychodzą tu, żeby… posiedzieć w ciszy. A ściślej – żeby medytować.  

Wspólne medytacje wymyśliła Anna. Głównie po to, żeby zmusić samą siebie do regularnej praktyki. Jej kilkoro znajomych medytowało od lat. Stali się spokojni i mniej zestresowani. A także – zdrowsi. Anna też tak chciała. Jednak medytacja ma swoje wymagania – trzeba znaleźć na nią czas. Najlepiej codziennie. I wyłączyć wtedy tę nieustającą gonitwę myśli, ciągłe analizowanie, ocenianie, planowanie… Dziś nie tylko nie wyobraża sobie dnia bez choćby 10-minutowej medytacji, ale też potrafi poświęcić cały wieczór na ćwiczenie z grupą, którą stworzyła.

Grupa jest nieformalna, zwołana na zasadzie zapraszania znajomych i znajomych znajomych. Jedyny warunek – trzeba przychodzić regularnie. Technik medytacji nikt tu nie uczy. Zresztą każdy rozumie przez nią coś odrobinę innego. Ważne jest, by na pewien czas zupełnie wyłączyć się z aktywności i wsłuchać w siebie. Efekt jest na tyle wymierny, że niemal wszyscy wcielili tę praktykę w swoje codzienne życie.  

Medytacja zmienia mózg..

W grupie Anny z rąk do rąk wędruje książka, w której dwóch amerykańskich neurobiologów, Mark Waldman i Andrew Newberg, opisuje swoje badania przeprowadzone z udziałem osób, które modliły się lub medytowały. Przeskanowali oni mózgi modlących się sióstr franciszkanek i zielonoświątkowców oraz medytujących mnichów buddyjskich i ateistów. U wszystkich stwierdzili zmiany w działaniu układu nerwowego.

Pod wpływem medytacji neurony tworzą nowe połączenia, a ciało migdałowate w mózgu, odpowiedzialne między innymi za powstawanie uczucia strachu, wycisza swoje działanie. Harmonizują się procesy w płacie ciemieniowym, kontrolującym poczucie czasu i przestrzeni. W efekcie medytacja likwiduje lęk, łagodzi depresję, wzmacnia poczucie spokoju i zdolność koncentracji. Rozpuszcza stres i przywraca optymizm.

Badania Waldmana i Newberga nie są bynajmniej odosobnione. Medytacja fascynuje dziś coraz większe grono badaczy, którzy próbują zajrzeć do głów osób ją praktykujących. Tak jak dwaj inni naukowcy, Peter Vestergaard i Andreas Roepstorff, antropolog i biomedyk, którzy badali z kolei zmiany w fizycznym wyglądzie mózgów ludzi medytujących i niemedytujących. Porównując zapisy z rezonansu magnetycznego, ogłosili, że u tych pierwszych substancja szara jest gęstsza w dwóch miejscach – w części przedniej oraz w okolicy pnia mózgu. Różnica w pierwszym obszarze świadczy o zdolności do zwiększonego skupienia.

Z kolei lepsza jakość substancji szarej w pniu mózgu, który zawiaduje sercem, oddechem i zdolnością zwalczania chorób, potwierdza wcześniejsze obserwacje, że u osób medytujących obniża się ciśnienie krwi, spowalnia rytm bicia serca, zwalnia metabolizm, natomiast zwiększa się wydolność systemu immunologicznego. 

…aktywizuje geny

Najdłużej, bo już od 40 lat, bada się medytację na wydziale medycznym Uniwersytetu Harvarda. Naukowcy z zespołu prof. Herberta Bensona, jednego z pionierów badań nad wpływem stresu na zdrowie, już dawno opisali korzystne zmiany fizjologiczne, jakie następują u medytujących ludzi. W 2008 roku jako pierwsi na świecie postanowili sprawdzić, jak medytacja może wpływać na aktywność genów.

Uczestników badania podzielono na trzy grupy: medytujących od wielu lat, medytujących od ośmiu lat oraz takich, którzy nigdy dotąd tego nie robili. U wszystkich badano aktywność i ekspresję 50 tysięcy genów.

W pierwszej grupie stwierdzono aktywację 2200 genów – między innymi tych, które redukują stres, przeciwdziałają stanom zapalnym i hamują procesy starzenia. Co ciekawe, również u osób, które medytowały zaledwie od ośmiu tygodni, zaobserwowano zwiększoną aktywność aż 1561 genów. 

– A zatem medytacja to nie czary, tylko czysta chemia – triumfował prof. Benson. – Okazuje się, że nasz mózg jest w stanie kontrolować aktywność podstawowych jednostek, z których zbudowane jest ciało, czyli DNA i RNA. 

…leczy ciało 

Wielu badaczy zastanawia się, jak wykorzystać techniki medytacyjne w leczeniu konkretnych chorób. Doktor Jon Kabat-Zinn z Uniwersytetu Massachusetts zaczął proponować pacjentom w szpitalach kursy medytacji jako uzupełnienie leczenia. Bardzo ciekawe wyniki uzyskał w przypadku chorych na łuszczycę, którzy leczeni byli za pomocą naświetlania promieniami ultrafioletowymi. Jedną ich grupę leczono jedynie naświetlaniem. Druga, poddawana takiej samej terapii promieniami, dodatkowo medytowała. 

Okazało się, że odnotowano w niej aż czterokrotnie lepsze wyniki. Regularne skupianie myśli miało realny wpływ na zachowanie się komórek skóry. – Było to niezwykłe do tego stopnia, że za pierwszym razem w to nie uwierzyłem – mówił wówczas doktor Jon Kabat-Zinn. – Musiałem powtórzyć doświadczenie z inną grupą pacjentów, żeby zyskać pewność.

Do podobnego wniosku doszedł w swoich badaniach prof. Herbert Benson. Niektóre choroby, zwłaszcza te wynikające ze stresu, można wyleczyć prostymi ćwiczeniami myślowymi. A ponieważ niemal każda choroba w jakimś stopniu spowodowana jest stresem, w instytucie Bensona leczy się obecnie wiele schorzeń, stosując wyłącznie techniki medytacyjne i relaksacyjne.

Jedną z ciekawszych leczonych tu przypadłości jest bezpłodność. A raczej rzekoma bezpłodność, bowiem, jak twierdzi prof. Benson, ponad połowa trafiających tu pacjentek po treningu medytacyjnym zachodzi w ciążę. 

– A zatem fakt, że umysł wpływa na ciało, został bezspornie udowodniony. Powinno się to uwzględniać w procesie leczenia na równi ze stosowaniem leków i technicznie zaawansowanych zabiegów – uważa profesor.  

…i jest dla każdego! 

W grupie medytacyjnej, którą stworzyła w Katowicach Anna, tego rodzaju doniesienia śledzone są z wielką uwagą. Po osiągnięciu pierwszego celu, jakim było wdrożenie się do regularnej praktyki i opanowanie codziennego stresu, niektórzy zaczynają eksperymentować z medytacją ukierunkowaną na rozwiązanie konkretnych problemów zdrowotnych. Mają już pierwsze efekty, choć medytują dopiero od kilku miesięcy. 

– Warto było się tego nauczyć i z własnego doświadczenia wiem, że medytacja jest naprawdę dla każdego – podsumowuje Anna. – Zwłaszcza że nie jest tu istotny żaden światopogląd czy wyznawana religia, choć modlitwa też może być medytacją. Ważna jest regularność, wyciszenie się i zaufanie do swojej intuicji.

Autor: Ewa Dereń

Źródło: magazyn Wróżka

Przygotowała: nika_blue

Laboratorium Ziemia (5) Czy życie ma jakikolwiek sens?

Laboratorium Ziemia (5) Czy życie ma jakikolwiek sens?

zmien swoje zycie lifestyleTo kolejny, piąty już felieton z cyklu „Laboratorium Ziemia”. W tych felietonach, jak i w całej innej swojej działalności w internecie, proponuję zupełnie inne spojrzenie na świat, niż to praktykowane oficjalnie, podług jednej z religii monoteistycznych.

Otóż: czy życie na tej planecie ma jakikolwiek sens?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, przedstawię kilka niemożliwych do pogodzenia paradoksów, zarówno ze sfery psyche, jak i z dziedziny zdrowia.

Mięso powoduje nowotwory i znacznie obniża nasze uduchowienie – jest bowiem źródłem prymitywnej, brutalnie działającej energii. Zjadamy nie tylko hormony strachu które produkuje każde zwierze w momencie śmierci, ale także jego energetyczną osnowę z rzeźni. Pytanie: czy powinniśmy przestać spożywać mięso?

Powinniśmy, to oczywiste. Ale zaraz dodam – wtedy narażamy się na anemię i niedobory żelaza. Bowiem żelazo zwierzęce jest kilka razy lepiej przyswajalne niż roślinne. I tak źle i tak niedobrze. Owszem, jest to popieprzone, jest to bezsensowne.. Ale tak po prostu jest. Tego typu wzajemne zaprzeczenia masz praktycznie na każdym kroku w absolutnie każdej dziedzinie życia.

madrosc zyciowa i wiedzaMoi stali czytelnicy wiedzą, jakie są koszta wchodzenia w relacje damsko-męskie, gdy nie mamy przepracowanych ukrytych w głębinach podświadomości archetypów, składających się na nasz cień. Życie wtedy pobiera niezwykle wysokie odsetki za kilka chwil hormonalnego haju. Odsetki tak wysokie, że zarówno mafia jak i Providenty razem wzięte, wymiękają.

Co jednak, jeśli już od 17-stu lat nie będziesz się angażował w związki i relacje seksualne? Opowiem jak to jest z męskiej perspektywy. W sutkach kobiety jest pewna substancja – feromon – która działa jak silny stabilizator nastroju na najbardziej pierwotne obszary męskiego mózgu. Gdy nie angażujesz się w relacje seksualne z kobietą, kobietami – wtedy pojawiają się objawy niedoboru tej substancji.

A więc: depresje, chwiejność nastrojów, myśli samobójcze, zaburzenia psychiczne. Pytanie, po co tak poroniony mechanizm? Mechanizm ten został podyktowany przez samą naturę; natura w ten sposób pozbywa się osobników które ona sama uznała za „wybrakowane genetycznie”. Gdyż faceci mający niedobory tego feromonu, częściej popełniają samobójstwa, częściej giną w wypadkach, zabijani są przez innych, silniejszych, itp itd.

jak zmienic swoje zycie wiedza tajemnaDalej: obecnie my, ludzie, jesteśmy w totalnym rozbiciu. Z jednej strony, pojawiają się całkiem nowe wzorce, całkiem nowa świadomość, związana z rozwojem cywilizacji, nauki, techniki, z powszechnym dostępem do edukacji, wiedzy, itp. A z drugiej strony, wciąż żywe są impulsy i popędy uwarunkowane przez setki tysięcy lat (a kto wie, może i setki milionów lat?) ewolucji naszego gatunku.

Z jednej strony pragniemy dobra – sprawiedliwości, uprzejmości, miłości, ciepłych i pozytywnych relacji. Ale z drugiej strony, jeśli już zaspokoimy te „nowe” potrzeby, wtedy nasze pierwotne, zwierzęce popędy nie zostaną spełnione, i odezwą się prędzej czy później ze swoimi pretensjami. Nasza natura jest obecnie w radykalnym konflikcie z tym, co nowe – z wytworami naszego świadomego umysłu.

My, ludzie, jeszcze całkiem niedawno – 100 lat temu – niewiele różniliśmy się od człowieka jaskiniowego. Romantyczna miłość to wzorzec zaproponowany w XIX, a wykrystalizowany w XX wieku. Prawa wyborcze kobiet i ich prawo do pracy to XIX i XX wiek. Do teraz jest z tym różnie w zależności od kraju, kultury i mentalności. Higiena i profilaktyka, dzięki której udało się uratować setki milionów istnień ludzkich przed epidemiami, to lata 50-te XX wieku, a w Polsce – schyłek lat 60-tych.

Podkreślam, że mentalnie jesteśmy ciągle na etapie schodzenia z drzew. Pomimo tego, że mamy narzędzia zniszczenia o sile setki tysięcy razy silniejszej, niż bomba atomowa. Proces transformacji będzie trwał jeszcze jakiś czas – i będzie to czas bardzo burzliwy. Będzie to (właściwie już jest) czas, w którym nasz świadomy umysł będzie pragnął nowych, humanitarnych wzorców, zaś nasze pierwotne, barbarzyńskie struktury, będą pragnęły wsiąść na rumaka, ująć w dłoń miecz i ścinać głowy, palić wioski, burzyć zamki warowne.

sens zycia jak znalezcŻyjemy w takich czasach transformacji, wielkiej przemiany. Próżno szukać sensu w tym, co jest przyziemne – w rozmnażaniu, w seksualności, w związkach. Nie odnajdziesz tam sensu dopóty, dopóki najpierw nie poszukasz go w swoim wnętrzu.

Na tym świecie wszystko zaprzecza wszystkiemu, wszystko utkane jest z paradoksów, sprzeczności, dwoistości, a nawet – troistości. Na tym świecie niemożliwe jest osiągnięcie jakiejkolwiek stabilizacji na dłuższą metę. O stabilizacji w relacjach międzyludzkich nawet nie śmiem mówić, tak grząski i niestabilny jest to teren. Tak popieprzone są te wszystkie realia i zawiłości.

Jeśli chodzi o zdrowie. Można wykluczyć wiele, jeśli nie większość czynników które szkodzą zdrowiu. Jest około 20.000 substancji, witamin, pierwiastków które dostarczamy codziennie z pożywieniem. Dajmy na to – dostarczasz 19.999 tych substancji, ale nie dostarczasz tej jednej jedynej. I co się dzieje? Daje to początek setkom, a potem tysiącom różnego rodzaju niestabilnościom w całym organizmie, które przyczyniają się później do konkretnej choroby.

Wciąż nie znamy co najmniej 99% funkcji i zależności między rozmaitymi narządami / układami naszego ciała. Wciąż nie jest pewne, jak dokładnie należy się odżywiać, czego unikać, a na co przymykać oko bez ryzyka, że umrzemy na jakąś sarkoidozę lub równie egzotyczną chorobę rodem z serialu dr House, której nazwy nie sposób nawet wymówić.

Z tego serialu wyniosłem jedną bardzo ważną, życiową mądrość. Całe życie, każdej milisekundy nasz organizm jest bombardowany milionami, miliardami cząstek zarazków – wirusów, bakterii, grzybów. Każdego dnia organizm z sukcesem likwiduje setki tysięcy, jeśli nie więcej, komórek nowotworowych. Przykładowo: od dziecka, 40 lat karmisz gołębie na dachu swojego domostwa, gdzie masz karmnik. Każdego dnia przez te 40 lat stykasz się z bilionami zarazków i wirusów pochodzących od tych ptaków.

Jednak przychodzi taki dzień, gdy coś, z niewiadomego powodu, przestaje działać. Zapadasz na jakąś dziwną, zdarzającą się raz na milion przypadków chorobę zakaźną. Chorobę, która nie ma nawet polskiej nazwy, a tej łacińskiej nie sposób wymówić. Cierpisz niewyobrażalne katusze w szpitalu, dostajesz końskie dawki najsilniejszego antybiotyku – wankomycyny. Po którym tracisz częściowo słuch i wysiadają Ci nerki.

Pytanie: dlaczego 40 lat się udawało, a po 40 latach nagle coś przestało działać? A co konkretnie przestało działać? Jaki mechanizm nawalił, jak to naprawić by sytuacja się nie powtórzyła? Nauka tego nie wie i jeszcze długie lata nie będzie wiedzieć. Wie tylko tyle, że z jakiegoś powodu jeden z tysięcy rodzajów zarazków żyjących na ptactwie, przedostał się do organizmu i wywołał chorobę zakaźną.

relacje miedzyludzkie i emocjePodsumowując: żyjemy na planecie, gdzie odbywa się jakiś totalnie poroniony, kosmiczny eksperyment. Jesteśmy niczym laboratoryjne robaczki, zaś kreator tego eksperymentu od czasu do czasu dodaje jakieś opcje, usuwa dziury w systemie a potem tworzy nowe. I tak w kółko.

Czy można znaleźć jakikolwiek sens?

Sensem życia na tej planecie jest szukanie wartości w środowisku, które tych wartości jest totalnie pozbawione.
Sensem życia jest szukanie sensu na świecie, którego istnienie jest sprzeczne i sensu żadnego z punktu widzenia czystej logiki nie ma.

To my musimy sami, we własnym zakresie, wykreować / wygenerować – wartość życia i jego sens. Nie szukajmy ich w świecie, bo świat z zasady jest ich pozbawiony. On taki ma być – i tym jest właśnie wyższy, boski sens.

Czy Ziemia jest jakąś kosmiczną kolonią karną, miejscem, gdzie wcielają się najbardziej upadłe dusze z wszystkich innych planet, by odpokutować swoje winy? W środowisku, które jest specjalnie tak stworzone, by było jak najbardziej ekstremalne? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami.

duchowosc magia i swiat niematerialny

 

Poprzednie części cyklu pt. “Laboratorium Ziemia”:
Dokąd zmierza nasza cywilizacja?
Czy ta planeta jest więzieniem?
Nasze przekonania to nasze więzienie
Czy rzeczywistość jest eksperymentem?

Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

 

Możesz wesprzeć autora tej strony. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)
Dzięki wsparciu czytelników moja strona “Kefir 2010″ nie potrzebuje “sponsorów” i może zachować niezależność.

Rozmowa z księdzem na temat zasadności wierzenia w bożka jahwe. Mocne pytania!

Rozmowa z księdzem na temat zasadności wierzenia w bożka jahwe. Mocne pytania!

wiara i religia dyskusjaDziś dostarczam Wam ciekawego nagrania jako materiału na dyskusję. Oczywiście, nie jestem ateistą a z ideologii „racjonalizmu naukowego” się po prostu śmieję. Ale głośno zadaję pytania o zasadność oddawania pokłonów judaistycznemu bożkowi jahwe, który był tak naprawdę biblijnym, żyjącym w starożytności ludobójcą i tyranem.

Jeśli brać pod uwagę proporcje – ilu ludzi żyło w latach 30 i 40 XX wieku, a ilu ludzi żyło w starożytności – to Hitler i Stalin mogliby pozazdrościć zwyrodnialcowi jahwe liczby ofiar i łatwości ich zabijania. Biblijny opis zagłady Sodomy i Gomory, dwóch zbuntowanych miast, to w istocie opis zrzucenia na nie bomby atomowej przez żołnierzy jahwe. Zginęło wtedy miliony niewinnych ludzi, w tym kobiet i dzieci.

Jahwizm to korzenie dzisiejszego chrześcijaństwa i islamu. Uczeni w piśmie – faryzeusze – stworzyli najpierw chrześcijaństwo, wykoślawiając nauki duchowe Jezusa, a kilkaset lat później – islam. Chrześcijaństwo to taki judaizm dla Europejczyków, zaś islam to taki judaizm dla Afrykanów i Saracenów. Trzy religie mojżeszowe to jawne zaprzeczenie zdrowych nauk wyniesionych z pogaństwa i różnych kultów szamańskich.

Judaizm, chrześcijaństwo i islam to zamknięcie ludzkości w duchowej klatce. Ta klatka to ośmieszenie istoty Absolutu – Boga – do rytuałów odprawianych w świątyniach i wmówienie ludziom, że Absolut jest czymś rozmytym, nieokreślonym, jego właściwości są nieznane i nie za bardzo można ich używać. A jak spróbujesz ich użyć – popełniasz grzech – okultyzmu, ezoteryki, zakazanych nauk.

Proszę brać poprawkę na poniższe, prawie dwugodzinne nagranie video. Ciekawe są argumenty o tym, z jakich powodów mamy czcić istotę taką jak jahwe, kimkolwiek / czymkolwiek on był (jest?).

Jarek Kefir

Cytuję: „Mocna dyskusja ateisty z księdzem. Ateista spokojny, zadaje merytoryczne pytania. Ksiądz się trochę mota, czasami zbacza z tematu, unika jednoznacznych odpowiedzi. Pytania ateisty są trudne dla księdza. Wysłuchałam tego z ogromnym zainteresowaniem. Wprawdzie jednoznacznie nie popieram do końca poglądów ateisty, że Bóg nie istnieje, ale biblijny Jahwe, który jest również czczony przez sektę Świadków Jehowy, zaprawdę dziwną wykazywał się miłością i sprawiedliwością, a ateista dużo księdza na ten temat pyta.

Najlepszy jest fragment z pytaniem o zabicie przez Jahwe małych dzieci. Tu ksiądz zupełnie się zamotał i drugi fragment kiedy ksiądz odpowiada, że zawsze należy wierzyć szefowi, bo jeżeli szef mówi, ze coś jest dobre, to znaczy, że jest dobre. Jednym słowem technokracja. Trzeba wierzyć osobom wyżej w hierarchii i tu ateista wrzucił świetne fotki, które wyświetlają się kolejno, a tym czasie powtarza sekwencję księdza o wierze bezgranicznej każdemu szefowi.

„Szef wiedział jak to ocenić, szef jest dobry, bo tak zrobił w swojej wszechwiedzy i miłości, dlatego nie odważę się dyskutować i oczywiście nie można krytykować zasad KORPORACJI, bo jeżeli będzie je negował, to zaraz straci pracę”. Tak rzecze ksiądz. Fotki naprawdę mocne.

Szef kazał, sługa musi wykonać.”

(Autora powyższego tekstu nie podaję bo może sobie tego nie życzyć).

A teraz nagranie video – „ateista u księdza”: