Uważasz, że masz wolną wolę? Przeczytaj to!

Uważasz, że masz wolną wolę? Przeczytaj to!

wolna wolaW filmie „Terminator 3” jeden z głównych bohaterów, John Connor, w pewnym momencie się zbuntował i powiedział, że pieprzy przeznaczenie. Przystawił sobie pistolet do głowy i zagroził, że wystrzeli. Że cała legenda Johna Connora i jego misja zostaną zakończone. Całe przeznaczenie szlag trafi. Dlaczego miałby to zrobić? Ponieważ ma coś, co jest najcenniejszą wartością na Ziemi, a czego nie miał robot wysłany z przyszłości by go chronić.

WOLNĄ WOLĘ.

Uważam że miał on prawo tak zadecydować. Nawet gdyby cały plan ruchu oporu miał szlag trafić, gdyby opór przeciwko maszynom miałby się nie udać. Niby dlaczego ktokolwiek miał zmuszać tego pełnego wątpliwości człowieka do wzięcia na siebie tak wielkiej odpowiedzialności? A może on nie chciał? Miał prawo nacisnąć na spust i zakończyć swoje życie, ponieważ ma wolną wolę. I żadnemu bogowi, żadnemu prawu karmy, żadnemu Źródłu, żadnemu przeznaczeniu gówno do tego świętego i niezbywalnego prawa człowieka – WOLNEJ WOLI.

Film Terminator to oczywiście opis pełen symboli i archetypów. Podobnie jest w innej sadze filmowej – Matrix. Co by było, gdyby Neo połknął nie tę pigułkę co trzeba? Według słów Morfeusza, zasnąłby znowu i uwierzył w co tylko by chciał. Może obudziłby się znowu w matrixie jako ktoś znany, lubiany, bogaty, i miałby sielankowe życie? A cały plan Morfeusza i matrixowej wyroczni poszedłby się jebać? Człowiek ma prawo odejść i żaden człowiek, żadne bóstwo i żaden duchowy czy nie-duchowy mechanizm nie ma najmniejszego prawa w ten przejaw wolnej woli ingerować.

Religie, new age i ezoteryka krzyczą i przekonują, że nie wolno samodzielnie podejmować decyzji o odejściu. Katolicyzm twierdzi, że samobójcy idą do piekła. New age i ezoteryka uważają, że jest to niewłaściwe i narusza prawo karmy czy inne, często z dupy wzięte teorie. A ja uważam co innego. Jeśli bóg, architekt, Universum, wszechświat, najpierw stworzył człowieka poranionego i wyniszczonego życiem, a potem zamierza go jeszcze karać za samobójstwo.. To taki byt nie jest bogiem, ale diabłem z samego dna piekieł. I nie chcę mieć z takim bogiem, karmanem, architektem nic do czynienia.

New age głosi, że nie ma przypadkowych spotkań, że nie ma przypadkowych wydarzeń, że każde cierpienie nosi w sobie sens i rozwój, że każde złe wydarzenie ma sens i ma czegoś nas uczyć. A co, jeśli to nieprawda? A co jeśli żadnego przeznaczenia ani boskiego planu nie ma? A co, jeśli tym wszystkim rządzi chaos i te zimne, bezduszne, olewcze i beznamiętne i przede wszystkim okrutne prawa Murphy’ego z tej drugiej strony lustra? Czyli z otchłani? Co jeśli cierpienie nie ma żadnego sensu ani żadnych walorów wychowawczych? Co, jeśli żadne złe wydarzenie nie ma ani głębszego ani płytszego sensu?

Prywatnie przestałem niemal zupełnie bać się śmierci. Nie zamierzam jednak przyspieszać kresu swojego życia, bo zamierzam zaznawać jeszcze codziennych radości i szczęścia, i coraz częściej mi się to udaje. Ale gdybym hipotetycznie chciał kiedyś popełnić samobójstwo – czy mógłbym to zrobić? Czy mógłbym po prostu pokazać bogu / karmanowi czy komukolwiek innemu środkowy palec i powiedzieć, żeby spierdalał i że mam totalnie wyjebane na jego plan? Według mnie mógłbym ponieważ mam niezbywalne prawo – WOLNĄ WOLĘ. I co wtedy? Czy oburzyłeś się, czytelniku, komentatorze?

Nie byłoby moich felietonów, nie byłoby uświadamiania ludzi, nie byłoby poszerzania wiedzy i przekazywania jej innym. Nie byłoby mojego przeznaczenia. Nie byłoby mnie. Czy świat by się zawalił? Czy stałaby się apokalipsa? Czy niebo spadłoby na Ziemię, tę Ziemię? Oczywiście że nie! Świat by istniał nadal, a Słońce nadal wschodziłoby na wschodzie i zachodziło na zachodzie, tak jak robi to od niezmierzonych eonów czasu. Nic by się nie stało i w zasadzie nic by się nie zmieniło.

To są rozważania czysto teoretyczne. Od kilkunastu lat mam wbudowany w psychikę mechanizm który to uniemożliwia. Ale uważam go za ograniczenie mojej wolnej woli. Bo wielu ludziom świadomość tego, że mogą kiedyś tam sami odejść, przynosi.. ulgę. Ja tej świadomości nie mam. Nie boję się faktu zakończenia tego życia ale mam dwie obawy związane ze śmiercią. Jak widzicie, nie ma lekko. Otóż co, jeśli po śmierci dorwie mnie bezlitosna maszyna astralu, skasuje mi wspomnienia z tego życia, i przemocą nakaże mi się wcielić (reinkarnować) znowu na Ziemi? I to na jeszcze gorszych warunkach? W postapokaliptycznym świecie rodem z jakiegoś thrillera SF?

Albo co, jeśli będę chciał, jako dusza, uwolnić się z ziemskiego więzienia, a to okaże się.. niemożliwe? Niektórzy czytelnicy ostrzegali mnie, bym po śmierci nie leciał poza Ziemię, w kierunku niewyobrażalnych bezkresów kosmicznej pustki, tej „kosmicznej zamrażarki„. Do Plejad są tryliony kilometrów lub więcej, do Kasjopei też. A co, jeśli tam… nic, absolutnie nic nie ma? A co, jeśli jako dusza wylecę poza heliopauzę (ostateczną barierę Układu Słonecznego) i nie będę mógł już nigdzie, absolutnie nigdzie lecieć? Ani z powrotem na Ziemię, ani dalej?

Zaś mój drugi lęk związany ze śmiercią, to lęk przed męką konania. Znam sposób który jest sposobem pewnym na 99,9%. Jeden z wycofanych już farmaceutyków powoduje bardzo ciężkie zaburzenia automatyzmu serca nawet jeśli przedawkujesz go choćby przez przypadek, zaledwie trzykrotnie. Zgon jest wtedy nagły i bardzo szybki. Ale czasami bywa, że człowiek bierze całe pudło takiego środka i… przeżywa, choć logika i nauka nie dają mu na to praktycznie żadnych szans. Za to doświadcza boleści i męki konania, zanim trafi do szpitala, gdzie go odratują.

Istnieje jeszcze jedna hipoteza. Hipoteza śmierci jako ostatecznego katharsis, ostatecznego uwolnienia z planety więziennej zwanej Ziemią. W wielu baśniach, legendach, przekazach i filmach zostało to pokazane symbolicznie i archetypowo. Odejście za morze, popłynięcie na drugą stronę morza jest archetypem, symbolem umierania. W trylogii Władcy Pierścieni po zakończonej walce elfy odchodzą za morze do lepszego świata, czyli umierają.

W filmie Truman Show główny bohater przebudził się, poznał prawdziwą, więzienną naturę systemu (świata). Po czym pokonał swój największy lęk – lęk przed pływaniem i morzem. Wsiadł na żaglówkę i popłynął na drugą stronę morza, by się ostatecznie uwolnić. Lęk przed morzem można interpretować jako lęk przed kobiecością (także kobiecością własną) jak i lęk przed śmiercią. Morze jest siłą, z której urodziło się, wyewoluowało i wyszło życie, na ląd.

Zaś w filmie Dark City jeden z bohaterów poznał czym naprawdę jest świat (więzieniem), przebudził się. Powiedział on do głównego bohatera filmu, że istnieje tylko jedna droga by się uwolnić – i zaraz po tych słowach rzucił się pod pociąg i umarł. Z drugiej strony, główny bohater Dark City także wiedział czym jest system, ale nie zamierzał umierać, lecz dokonał korekty tego systemu. I udało mu się to. Nad mrocznym miastem w końcu zaświeciło Słońce, pojawiła się plaża i morze, i ludzie w końcu mogli zbliżyć się do zaginionego raju z dzieciństwa. Mieścił się on właśnie nad morzem.

Inna hipoteza z kolei mówi, że gdy nie przerobimy wszystkich życiowych lekcji i zakończymy przedwcześnie życie, to te same lekcje wrócą w przyszłym życiu, z jeszcze większą siłą. I w co tu wierzyć?

Autor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Uważasz, że masz wolną wolę? Przeczytaj to!”