Jak „pokonać” system? Sposób jest tak prosty, że aż szokuje!

Jak „pokonać” system? Sposób jest tak prosty, że aż szokuje!

zmiana zyciaNapisałem celowo „pokonać” system w cudzysłowie. Wiecie dlaczego? Gdyż haczyk tkwi w tym, że.. systemu nie da się pokonać! Można tylko zrozumieć mechanizmy i programy jakimi się rządzi i spróbować nagiąć go do swoich celów. Jeśli chcesz mieć dużo kobiet, to gdy poznasz te zasady, będziesz miał ich tyle, że szczerze zwątpisz w miłość i ludzkość. Jeśli będziesz chciał nauczać i inspirować ludzi – to gdy poznasz zasady rządzące systemem, system Ci to umożliwi.

Tutaj sprawa wygląda nieco inaczej, bo istnieje również zasada wahadła, ale nie będę tego omawiał. I dalej – jeśli będziesz chciał wejść na naprawdę wysoki poziom, poznając zasady rządzące systemem, nagniesz go do swoich celów. Oczywiście, też nie za darmo. W pierwszej części sagi „Matrix” była bardzo ważna scena. Mały chłopiec siłą myśli zginał metalową łyżkę, powodował, że ona się ruszała w różne strony. Na pytanie jednego z bohaterów sagi, powiedział:

Nie próbuj siłą zginać łyżki, bo to niemożliwe. Wyobraź sobie lepiej, że łyżka nie istnieje, to wtedy ją zegniesz„.

W istocie tak jest – ten system istnieje tak bardzo, że aż.. nie istnieje. W istocie, gdy ma się świadomość tego, jak ekstremalnie niestabilne jest wszystko na tej planecie – od ludzkich emocji i uczuć, po geologię Ziemi, po bytność państw, imperiów, po istnienie ideologii i religii (które non stop się zmieniają), ludzkie niestabilne losy, aż po ziemski klimat – to aż dziw bierze nad tym, że to wszystko nie zawaliło się z hukiem.

Zauważyłem coś ciekawego. Ludzie uświadomieni, czy to politycznie, czy duchowo, od zawsze zastanawiają się, czemu te głupie, prostackie wręcz metody socjotechniki działają na tak szerokie masy ludzi. Przecież socjotechnika, jaką używają władcy, kapłani, politycy – w zasadzie niewiele się zmieniła, od zawsze bazuje ona na dwóch bytach. Czyli lęku i tzw. „miłości”.

Bierze się to z tego, że ta planeta musi być taką planetą gdzie 90% lub więcej ludzi jest pół-zwierzątkami, rządzonymi przez prymitywny ośrodek w psychice – przez podświadomość. Podświadomość to zbiór programów bazowych, które mają chronić kruchą równowagę psychiki danego człowieka. Użyję teraz porównania człowieka do komputera. Podświadomość można porównać do bardzo prostego programu tekstowego MS Dos, zaś duchowość – do skomplikowanego interfejsu graficznego, czyli systemu operacyjnego (Linux, Windows itp).

Możemy używać prostego jak barszcz narzędzia MS Dos, owszem. Jednak dopiero używając skomplikowanego interfejsu graficznego, będziemy mieli dostęp do ogromnej większości opcji. Dobrze, jakie opcje kontrolne posiada nasza podświadomość? Jest ona jakby „rezydentem”, reprezentantem natury, biologii w naszej psychice, który smaga nas metodą kija i marchewki – bodźcami przyjemnymi i nieprzyjemnymi. Mechanizmy podświadomości i ego mają nas skłonić do tego, byśmy się rozmnażali i przedłużali gatunek.

1. bodźce nieprzyjemne (strach, lęk, nienawiść, niezrozumienie, nietolerancja, fanatyzm, potrzeba kontroli i potrzeba posiadania). Te są zdecydowanie najczęstsze, są jak biliony hektolitrów słonych oceanów pośród kilku kropelek słodkiej, zdatnej do picia wody.

2. bodźce przyjemne (uczucie zakochania mylnie i fałszywie nazywane „miłością”, seks, orgazm, ekscytacja emocjonalna). Aby kontrola społeczeństw była pełna, muszą być dwa bodźce – kij i marchewka. Człowiek jest w stanie znieść niewyobrażalne męki i cierpienia, byle tylko zaznać chwilę emocjonalnej ekscytacji. Paradoksalnie im mniej bodźców przyjemnych i im więcej bodźców negatywnych, tym większe wysiłki podejmuje człowiek by zaznać choć chwili złudnego, hormonalnego bądź alkoholo-narkotycznego ukojenia.

Tak jak wszystko co duchowe, ma dwa aspekty – pozytywny i negatywny, tak programy kontrolne również bazują na tej dualności, na tych przeciwieństwach. Doktrynę, która jest fałszywa i służy do „wypasania owieczek”, a potem do ich strzyżenia i zarzynania, można poznać właśnie na tym, że bazuje na powyższej dualności. W ten schemat doskonale wpasowuje się new age, czyli to, co ja nazywam „cukierkową ezoteryką”.

Z jednej strony w religii tej mamy lęk – lęk przed tym, że jak będziesz krytykował „natchnionych guru” to będzie to znaczyć, że jesteś nie przebudzony, że jesteś lemingiem, zombie itp. Jednym z wierzeń new age jest to, że wkrótce czeka nas „nowy wspaniały świat” – globalna świadomość. Aby to się zmaterializowało, część ludzkości, ta najmniej świadoma, ma wyginąć w szybkim tempie na różne choroby – poprzez to, że nie dostosuje się do nowych „częstotliwości”, „wibracji” czy jak to tam Ci religianci nazywają.

New age’ owcy nie biorą pod uwagę jednak tego, że Ci mało świadomi ludzie są tak samo potrzebni, jak wszelcy guru, jak ludzie uświadomieni. Oni się uzupełniają, jak plus i minus, jak ying i yang. Ludzie mówią o walce jednych z drugimi, o walce dobra ze złem, o wojnie płci, o walce przeciwieństw.. Ja zaś wolę mówić o harmonii, o symfonii przeciwieństw, bo ostatecznie, jedno bez drugiego by nie istniało. W tej całej walce czy też jak ja wolę mówić – harmonii – nie chodzi o walkę samą w sobie i o wygranie którejś ze stron. Chodzi o coś innego – o rozwój obu stron, by wyciągnęły z tej walki, często jak się później okaże – niepotrzebnej – pewne cenne wnioski.

Drugim filarem new age jest oczywiście „miłość”. A właściwie „terror miłości” wylewający się z wszelkiego rodzaju sympozjów, meetingów, seminariów. Także z różnych grup dyskusyjnych, profili, stron, blogów. Tematami polityki, geopolityki, zdrowia, spisków rządów i korporacji, nie zajmują się, bo zaraz im spadną wibracje. To świadczy o sekciarskim rozumieniu pojęcia „ezoteryka”. Stąd ja się dystansuję od tego słowa. „Ezoteryka” tego typu to wciąż stare programy kontrolne podświadomości, ale jakby poddane liftingowi, z dodatkowymi „opcjami”. Samo new age to nic innego jak zaledwie lekka „nadbudówka” na istniejący tysiące lat (?) jahwistyczny, monoteistyczny gmach.

Dobrze, ale jak to wszystko ma się do tego, że systemu nie da się zmienić, ale można go nagiąć? Otóż wszyscy jak jeden mąż mówią, że powinniśmy kierować naszą energię tworzenia i zmieniania świata do zewnątrz. Czyli np uświadamiać innych ludzi. Mamy więc apostołów kilkudziesięciu polskich partii politycznych, kilkudziesięciu ideologii, kilkunastu religii. W ostateczności ego każdego człowieka chce, by cały świat zmienił się na jego modłę. Taki jest jego podstawowy program.
Kierując energię zmiany świata do zewnątrz, spotykasz się z tym samym, bo inni robią to samo. A z takiej interakcji będą prędzej czy później:
-wrogość
-podziały
-kłótnie
-nienawiść, itp itd.

I mamy to, co mamy. A ja proponuję stanowczy zwrot wektora. Zamiast kierować energię zmiany świata na zewnątrz, najpierw skieruj ją ku sobie. Najpierw zmień siebie, by potem próbować zainspirować do tego samego procesu inne osoby.

Systemu nie da się więc pokonać ani zmienić (czyli kierując swoją aktywność na zewnątrz). Bo jest on hologramem mającym swoje mechanizmy obronne, w postaci choćby tutaj wymienionych – ego 7 miliardów ludzi, a każde z nich dążące do tego by zmienić wszystkich innych podług swojego widzimisię. Można za to ten system obejść i nagiąć do własnych potrzeb poprzez w pierwszej kolejności, skierowanie swojej energii zmian do środka siebie, a w drugiej kolejności – do zainspirowania tym procesem innych.

Autor, poza grafikami: Jarek Kefir

Jeśli uznałeś ten felieton za warty uwagi, wartościowy, odkrywczy – możesz wesprzeć jego autora, czyli mnie. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)

 


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

28 myśli w temacie “Jak „pokonać” system? Sposób jest tak prosty, że aż szokuje!

  1. Wow…. brak mi slow …jak Ty czlowieku to wszytsko ogarniasz? mysle tu o woli pisania, przelewania na komp calej wiedzy…brawo. Pierwsza rzecz, ktora mnie tu urzekla to fotka z lasem, a raczej kolory…..trafiona zatopiona :))) no i tematy sa z mojego swiata, co mnie bardzo raduje :)))
    Duzo sil Ci zycze i wspieram!!!

    Polubienie

  2. A tam… Napiszę coś jeszcze na temat walki z Systemem. Chcecie pogonić całe te New Word Order i naszą rodzimą hołotę? A kto chwyci za broń? Łatwo jest do tego celu zachęcać innych, ale samemu najlepiej schować się za swoim przekonaniu, że ja jestem zbyt cenny i niezależny aby być posłuszny i ryzykować zdrowiem i życiem. Każdy z nas zna jako tako historie, a poza tym obserwuje to co się dzieje na Ukrainie – czy jakakolwiek rewolucja przeobraziła świat bezkrwawo, czy wystarczyło sama idea? Czy na majdanie było pokojowe wykrzykiwanie haseł? Bo ja zauważyłem dobrze wyszkolonych i zorganizowanych osiłków zachęcających tłum do walki wymachując flagami na długich giętkich tyczkach przed nosem policji i berkutu i pytanie brzmi czy w takiej sytuacji ludzie walczyli używając świadomości, czy działali instynktownie? Przecież to było szaleństwo, a po szaleństwie przyszło otrzeźwienie i kac – że Super Wygraliśmy, ale co dalej? I tu jest już miejsce dla ideologi i polityków, w tym wypadku akurat podstawionych przed zachód. A my jak u nas to zrobimy? Czy ktokolwiek z obserwujących tą stronę byłby w stanie zaakceptować czyjeś przywódctwo i z całym zaangażowaniem – tłuc wroga, na ogół bezbronnego, albo słabszego, dać wcielić się do bojówki i nie zastanawiać się nad tym czy decyzje z góry są słuszne z naszym zrozumieniem i wartościami. To jak chcemy zwyciężyć? Możemy to zrobić ale właśnie w ten sam sposób w jaki władzę przejeły tajne organizacje, tak jak one wyznaczyć sobie dalekosiężny plan i realizować go małymi kroczkami na przestrzeni wielu tysięcy lat. Załużmym ILLUMINATI II, róbmy tajne konferencje, skonstruujmy wewnętrzne organy bezpośrednie i sądownicze, wyznaczmy swoich liderów, administracje i agentów wywiadu i kontrwywiadu. Zrobimy to mądrze to na pewno sukces jest nieunikniony. Jest tylko jedno ale… Nie wiadomo czy za kilka setek lat naszego dążenia do władzy i dobrobytu, nasze rozumienie tej naszej wzniosłej ideologii nie zmieni się dokładnie w ten sam New Word Order. To jak? Podajemy sobie dłonie i zaciskamy współprace? Ryzyko jest niewielkie, a sukces w zasięgu dłoni.

    Polubienie

  3. Dzisiejsze artykuły właśnie o tym są… Jarek nie musi czuć się Mesjaszem – starczy, że Ty w to uwierzysz, a pokonasz swój Matrix – to także było w „Matrixie” pamiętacie Trinity… Jarek bardzo dobrze to opisał, ale prawdą jest także i to, że systemu nie da się pokonać, bo przecież i My sami w nim istniejemy – nie ma nic innego, może jedynie jak umrzemy to Wielki Architekt pozwoli nam dorzucić swoje 3 grosze do wersji Matrixa numer któryśtam. Przekaz polega w skrócie na tym iż z początku walczymy z systemem aby w trakcie tej walki odkryć jego metody i tajemnice (odczytać zamysł Architekta), a gdy będziemy w stanie Go pokonać to dochodzimy do wniosku, iż w sumie to lepiej jest mu pomóc aby się utrzymywał dalej, bo ludzie przecież już tak głęboko w nim tkwią, że bez niego zdziczeją i sami się pozabijają i zgładzą się w jeszcze gorszy sposób niż zrobiłby to System – no bądźmy szczerzy 90% ludzi kocha swoją niewolę, bo od x pokoleń żyją w ZOO, w tej samej klatce żyli ich rodzice, dziadkowie i nie wiadomo ile… A to co znają to tylko schemat swojej klatki i metod się poruszania po niej, czy takie zwierzę przeżyje na wolności? Nawet jak łańcuchy opadną to nie będzie wiedział co czynić z tą wolności i będzie tylko tęsknił za swoją niewolą – Czyż nie taki przekaz ma Matrix? To właśnie dowcip natury – jeśli pragniesz Wolności dla Wszystkich to Jesteś za Niewolnictwem, bo niema innej możliwości zagwarantowania jej wszystkim…
    Przejdźmy dalej… Jarek w swoim artykule słusznie zauważył iż w gruncie rzeczy to że osiągniemy oświecenie i będziemy mogli zmienić wszystko, bo znamy program systemu, nic nam nie da, bo przyniesie katastrofę na Globalną skalę, ale jest jedno jedyne rozwiązanie, jest wyjście z tego impasu i przykre jest to, że tak mało ludzi to rozumie. Człowiek mądry nie wygrywa dla satysfakcji samej wygranej, trzeba przegrać aby wygrać, trzeba poddać się aby zwyciężyć, trzeba dać się ukrzyżować na krzyżu, trzeba grać idiotę i naiwniaczka aby zaszokować, wybić trwających w systemie ze swej niby logiki, poprzerywać im ich programy, to już daleko idąca z mojej strony nadinterpretacja tego co było napisane w tym artykule, ale nie szkodzi… Chodzi o to aby każdy który popatrzał na nas albo posłuchał chciałby przeżyć to co przeżyliśmy my, żeby chciał przejść tą długą i bardzo nieprzyjemną drogę aby w końcu dotrzeć do źrudła, teraz jest nas może ze 2% ale jak będziemy systematycznie i długofalowo myśleć i działać to kto wie? Za 1000 albo za 100 000 000 lat nam się uda i tym Bardzo pozytymnym akcentem kończę swoją wypowiedz…
    PS – to pozytywny akcent, bo jaka jest różnica 100 a 10000000 lat? Śpieszy nam się gdzieś? Już samo to, że za 10000000 lat człowiek będzie trwał jako gatunek jest niebywałym sukcesem.
    PS2 – w książce Dawkinsa – samolubny gen, gdzieś pod koniec książki i w przypisach są opisane symulacje przetrwania hipotetycznych populacji gdzie zmienną były użyte strategie przetrwania, odzwierciedlają one to, że aby populacja nie była zagrożona upadkiem przez walkę wewnątrzgatunkową, to musi mieć określoną liczbę agresywnych, ryzykownych i tępych osobników ale obowiązkowo też liczbę takich co nie mieszają się w walkę doboru osobniczego i wolą w spokoju przeżyć soje życie, bez ryzykownych podbojów – w ludzkiej cywilizacji procenty są podobnie rozłożone. I myślę iż dlatego tak wielu z nas inwestuję w coś innego niż pogoń za laskami i romantycznym płodzeniem się, a że umył nasz jest środowiskiem bardzo ogromnym i zachęcającym do exploracji to tam szukamy nowej niszy, nowego ukrycia, gdzie można schować się przed groźnym i nieprzyjaznym światem, gdzie można stworzyć inny lepszy, gościnniejszy świat. KURNA! To chyba nie było do końca na temta???

    Wstawiam i z dołu, bo z góry każdy i tak przewinie… Czyż nie?

    Polubienie

  4. Zrozumiałem artykuł dopiero po przyjrzeniu się komentarzom. Zostały zapisane dokładnie tak, jak jest to opisane w artykule. Jeden chce przekonać drugiego o racji swojego świata, idąc tą samą drogą i w tym samym kierunku. Właśnie zrobiłem to samo.

    To tylko moja myśl.
    Patryk

    Polubienie

  5. @nic nie jest pewne: zarówno Jarek jak i Ty oraz my wszyscy jesteśmy dopiero na pewnym etapie drogi do stania się prawdziwymi dziećmi ziemi, wolnymi od wszelkich przekonań, opinii itd., stworzaniami prawdy. Gdybyśmy nimi byli, to nie musielibyśmy do Jarka przychodzić w poszukiwaniu potwierdzenia, że są podobni do nas, którzy też chcą połączyć się ze wszechświatem w harminii i pokoju. To co robi Jarek jest mega-dobre (moim skromnym zdaniem), ponieważ jest punktem, z którego można zobaczyć jak głęboko prowadzi królicza nora. Jednak on nikogo tam nie wpycha/wepchnie, każdy musi sam wskoczyć! Na marginesie: Jarku, nie pisz Tej Ziemi, jakoś wulgarnie to brzmi, przecież to nasz Ziemia, twoja ziemia, nasza wspólna Matka.

    Polubienie

  6. Masło maślane. Trzeźwo patrząc na system, mozna stwierdzić, że światem rządzi chciwość. To ona napełnia wszystkie „złe” mechanizmy. To ludzie z chciwości zmieniaja swiat, chca władzy nad innymi, chca wszystko, nie pozostawiając nic innym. Jeżeli chcecie zmienic system, musicie zmienic gospodarkę opartą na pieniądzu, na gospodarkę bez pieniądza, ale system sobie na to nie pozwoli, tzn bogaci zrobią wszystko zeby do tego nie dopuscic. To właśnie chęc bogacenia sie wyłania w człowieku wszystkie negatywne cechy, aby stanać w wyscigu szczurów, a co gorsza gdy sie juz posiada miliony, czlowiek przestaje wszystko szanowac (żonę, innych, rodziny, a o społeczeńśtwie i środowisku juz nie wspomne). Mam nadzieję, że ta cywilizacja upadnie i ludzkość w koncu dorośnie to życia na tej planecie i zbuduje nową cywilizację opartą na szanowaniu siebie i wszystkiego na około.

    Polubienie

    1. Cywilizacje upadaly i nic sie nie zmienialo. Mialo za kazdym razem byc lepiej a konczylo sie na coraz gorzej. Nawet jesli cofnelibysmy sie z cywilizacja do epoki kamienia lupanego, zaczniemy wszystko od poczatku na podobnych zasadach. Dlatego to nie system trzeba zmienic. Oczywiscie, ze lichwa jest totalnym kanalem ale dopoki czlowiek nie zacznie interesowac sie glebia bytu, to bedzie nadal ciagle czegos potrzebowal i wykorzystywal jeden drugiego bo szuka spelnienia siebie na zewnatrz.

      Polubienie

  7. Zawsze słuchają i widzą tylko Ci, którzy chcą.

    Zawsze świat będzie takim jakim go odbieramy sobą. Nie ma innej rzeczywistości po za tą jaka jest w Nas samych.

    To do mnie przemawia. Sposobów opowiedzenia o tym jest mnóstwo.

    Polubienie

  8. Trafnie napisane,ale rzecz w tym,ze malo ludzi o tym mowi,albo z roznych powodow np. korzysci finansowych(uprzywilen) nie chce mowic.
    Jarek jest jeszcze malo znany,a i wiele ludzi woli sluchac mediow,bo maja „zawyzone ego”
    i dume z falszywej ambicji,ale kiedys zmieni sie to gdy los sie odwroci.

    Polubienie

  9. Calkiem trzezwe spojrzenie na ezoteryke, ale… no wlasnie trzezwe (pochodzace z umylsu). Napisales mianowicie:
    „Zamiast kierować energię zmiany świata na zewnątrz, najpierw skieruj ją ku sobie. Najpierw zmień siebie, by potem próbować zainspirować do tego samego procesu inne osoby.”
    No a jak ma sie do tych stwierdzen blog, ktory prowadzisz??? Czy to przypadkiem nie Twoje ego prowadzi ten blog, FB i innego rodzaju dzialalnosci wynikajace z potrzeby otwierania innym oczu? Ktos, kto zrozumial zacytowane powyzej a uzyte przez Ciebie samego stwierdzenia, nie ma takich potrzeb, nawet nie ma zadnych potrzeb. Potrzeby mianowicie wynikaja z ego, sa jego produktami (myslowymi sciemniaczami). Poza tym nikogo do procesu „zmien siebie” nie jestes w stanie zainspirowac chyba, ze chcesz kogos poddawac manipulacji i oczywiscie Twoje musi byc na wierzchu – czyz nie? Tak dlugo, jak ktos kogokolwiek bedzie nazywal lemingiem, sam jest lemingiem nie zdajac sobie z tego sprawy bo uznal, ze w przeciwienstwie do tamtego jest juz znacznie „dalej” w rozumieniu Boga, Absolutu, czy jaka kto ma dla „tego” nazwe. Tymczasem nikt nie moze byc ani dalej ani blizej, moze za to albo byc albo nie byc (Istnieniem). Kto proboje to pojac przez rozum – bedzie trafial kula w plot. Rozum, podswiadomosc, mysli, ego – to jest jedno i to samo. Jak mawiaja mistycy, tylko poprzez wzniesienie sie ponad (rozum, mysli, ego…) wchodzi sie w mentalna cisze, ktora odslania to co Jest (zawsze bylo i zawsze bedzie) a to co Jest samo wie, kiedy i komu chce sie dac poznac (nie potrzebni sa guru, medytacje i inne „dzialania” robione na sile, nauczycieli potrzebnych w tym procesie jest pelno na okolo, wystarczy to rozpoznac i na tym to sie osadza: na rozpoznaniu).

    Polubienie

    1. Opanować na powrót wiedzę, o której zapomnieliśmy żyjąc w systemie tak stworzonym aby pokazać w jaki sposób żyć nie świadomie.

      Polubienie

    2. Dzisiejsze artykuły właśnie o tym są… Jarek nie musi czuć się Mesjaszem – starczy, że Ty w to uwierzysz, a pokonasz swój Matrix – to także było w „Matrixie” pamiętacie Trinity… Jarek bardzo dobrze to opisał, ale prawdą jest także i to, że systemu nie da się pokonać, bo przecież i My sami w nim istniejemy – nie ma nic innego, może jedynie jak umrzemy to Wielki Architekt pozwoli nam dorzucić swoje 3 grosze do wersji Matrixa numer któryśtam. Przekaz polega w skrócie na tym iż z początku walczymy z systemem aby w trakcie tej walki odkryć jego metody i tajemnice (odczytać zamysł Architekta), a gdy będziemy w stanie Go pokonać to dochodzimy do wniosku, iż w sumie to lepiej jest mu pomóc aby się utrzymywał dalej, bo ludzie przecież już tak głęboko w nim tkwią, że bez niego zdziczeją i sami się pozabijają i zgładzą się w jeszcze gorszy sposób niż zrobiłby to System – no bądźmy szczerzy 90% ludzi kocha swoją niewolę, bo od x pokoleń żyją w ZOO, w tej samej klatce żyli ich rodzice, dziadkowie i nie wiadomo ile… A to co znają to tylko schemat swojej klatki i metod się poruszania po niej, czy takie zwierzę przeżyje na wolności? Nawet jak łańcuchy opadną to nie będzie wiedział co czynić z tą wolności i będzie tylko tęsknił za swoją niewolą – Czyż nie taki przekaz ma Matrix? To właśnie dowcip natury – jeśli pragniesz Wolności dla Wszystkich to Jesteś za Niewolnictwem, bo niema innej możliwości zagwarantowania jej wszystkim…
      Przejdźmy dalej… Jarek w swoim artykule słusznie zauważył iż w gruncie rzeczy to że osiągniemy oświecenie i będziemy mogli zmienić wszystko, bo znamy program systemu, nic nam nie da, bo przyniesie katastrofę na Globalną skalę, ale jest jedno jedyne rozwiązanie, jest wyjście z tego impasu i przykre jest to, że tak mało ludzi to rozumie. Człowiek mądry nie wygrywa dla satysfakcji samej wygranej, trzeba przegrać aby wygrać, trzeba poddać się aby zwyciężyć, trzeba dać się ukrzyżować na krzyżu, trzeba grać idiotę i naiwniaczka aby zaszokować, wybić trwających w systemie ze swej niby logiki, poprzerywać im ich programy, to już daleko idąca z mojej strony nadinterpretacja tego co było napisane w tym artykule, ale nie szkodzi… Chodzi o to aby każdy który popatrzał na nas albo posłuchał chciałby przeżyć to co przeżyliśmy my, żeby chciał przejść tą długą i bardzo nieprzyjemną drogę aby w końcu dotrzeć do źrudła, teraz jest nas może ze 2% ale jak będziemy systematycznie i długofalowo myśleć i działać to kto wie? Za 1000 albo za 100 000 000 lat nam się uda i tym Bardzo pozytymnym akcentem kończę swoją wypowiedz…
      PS – to pozytywny akcent, bo jaka jest różnica 100 a 10000000 lat? Śpieszy nam się gdzieś? Już samo to, że za 10000000 lat człowiek będzie trwał jako gatunek jest niebywałym sukcesem.
      PS2 – w książce Dawkinsa – samolubny gen, gdzieś pod koniec książki i w przypisach są opisane symulacje przetrwania hipotetycznych populacji gdzie zmienną były użyte strategie przetrwania, odzwierciedlają one to, że aby populacja nie była zagrożona upadkiem przez walkę wewnątrzgatunkową, to musi mieć określoną liczbę agresywnych, ryzykownych i tępych osobników ale obowiązkowo też liczbę takich co nie mieszają się w walkę doboru osobniczego i wolą w spokoju przeżyć soje życie, bez ryzykownych podbojów – w ludzkiej cywilizacji procenty są podobnie rozłożone. I myślę iż dlatego tak wielu z nas inwestuję w coś innego niż pogoń za laskami i romantycznym płodzeniem się, a że umył nasz jest środowiskiem bardzo ogromnym i zachęcającym do exploracji to tam szukamy nowej niszy, nowego ukrycia, gdzie można schować się przed groźnym i nieprzyjaznym światem, gdzie można stworzyć inny lepszy, gościnniejszy świat. KURNA! To chyba nie było do końca na temta???

      Polubienie

      1. A co jesli Architektem swiata w jakim sie kazdego dnia budzimy jest sama swiadomosc? Jej poziom u wiekszosci ludzi jest poziomem bycia ofiara i niewolnikiem, reprezentujaca totalne zagubienie i niemoc oraz wynikajaca z tego potrzebe przewodnictwa kogos silniejszego, kto ich bedzie chronil i ratowal (chyba przed nimi samymi). Moze wystarczy przyznac sie przed soba samym do porazki, do niemocy uwierzenia w siebie, moze tego typu otwarcie sie przed soba samym spowoduje otwarcie sie wyzszego poziomu swiadomosci, ktora byc moze wskaze tym zagubionym nowe dla nich drogi? Ale do przyznania sie i do stapania po nieznanym potrzeba duzo odwagi. Mamy ja? Doroslismy juz do niej czy dalej wolimy tchorzliwie siedziec w kapciach przy telewizorze i dowiadywac sie z niego kto i jak wobec nas zarzadzil albo leciec do kosciola, zeby mu z ambony powiedzieli jak maja zyc zeby zadowolic Boga (czytaj kosciol i jego polityke)? Ilu oburzy sie ogladajac to „Przeslanie do glosujacego bydla” bo uwazaja, ze biorac udzial w wyborach o czymkolwiek moga zadecydowac?

        Polubienie

        1. Do: nic nie jest pewne pisze:
          17 Listopad 2014 o 21:24

          ,, A co jesli Architektem swiata w jakim sie kazdego dnia budzimy jest sama swiadomosc? ”

          Powiedziałabym, raczej jej brak ze strony kogoś, kogo nauczono nazywać siebie dumnie człowiekiem.
          Budzę się, myję, czeszę, jem, piję, przemieszczam się, zdobywam środki na żywność i schronienie, sprzątam gniazdo, pozbywając się gnijących resztek i innych niepotrzebnych rzeczy. Opiekuję się potomstwem [nauka, karcenie, zabawa], kontaktuję się z najbliższymi członkami stada, ale też utrzymuję więzi z innymi przedstawicielami w obrębie gatunku. Z nadejściem nocy zapadam w sen, by jutro …

          Niech mi ktoś powie: GDZIE TU JEST CZŁOWIEK?!
          Czy miliony Polaków, zagonionych, zapracowanych, wolnych pseudo wolnością mają czas i POTRZEBĘ aby zauważyć, że ich życie to jedynie zwierzęce przetrwanie?
          ŻARCIE! SPANIE! DBAŁOŚĆ O GNIAZDO I EWENTUALNE POTOMSTWO!
          ŻE DO TEGO SIĘ W GRUNCIE RZECZY SPROWADZA!
          No, ale ja nic nie mogę! Sama jestem. Gdy się wychylę, zniszczą mnie!
          TO WINA WSZYSTKICH, TYLKO NIE MOJA! JEŚLI SIEDZĘ W JAKIMŚ GÓWNIE, TO NIE JA JE STWORZYŁAM!
          Ja mam zryty łeb?! – Chyba sobie żartujesz! Ja nie potrafię samodzielnie myśleć,
          obserwować, osądzać, wyciągać wniosków?!
          Mnie nie zależy na uczciwym życiu? – A kto powiadomił kierownika o złodziejstwach magazyniera? [ Z resztą mój syn lepiej daje sobie radę na tym stanowisku.]
          Ja nie jestem życzliwa? – A kto wykrył i dał znać sąsiadce, że ją mąż zdradza ze zdzirą, która nie wiadomo skąd ma kasę na takie ciuchy?!
          Ja nie dbam o dzieci? – A kto wypruwa sobie żyły, aby miały na książki i markowe rzeczy, żeby nie wyglądały gorzej od innych?!
          Czy ja wiem, co się dzieje w kraju i na świecie? – No, proszę pana! Czy pan ma mnie za tłuka oglądającego tylko seriale? A wiadomości, a takie programy jak ,,interwencja”, ,,ukryta prawda”, ,,dlaczego ja?”. To wszystko to nic?
          Dlaczego poszłam na wybory? – Bo jestem prawdziwą Polką i mam nadzieję na lepsze jutro. Nadzieja w narodzie, panie, to najważniejsza rzecz!

          I można by tę plebejszczyznę przytaczać bez końca …

          Wczoraj rano przyrzekłam sobie, że będę myśleć przez cały dzień tylko pozytywnie.
          Wytrzymałam.
          Wytrzymałam dwie godziny, bo jak zobaczyłam tę wykrzywioną gębę …
          No, a jak tam rodacy u was z pozytywnymi, życzliwymi myślami ?
          Jesteście lepsi ode mnie? O ile minut? …

          Polubienie

          1. @Krystyna, trafnie napisane, usmialam sie troche! Chce jednak zwrocic na cos uwage, co wiekszosci z nas umyka. Moze zagubienie wynika wlasnie z pozostawania na tym samym poziomie postrzegania (poziomie swiadomosci), ktory ma swoje granice i nie da sie ich przeskoczyc. Wszelkie proby jego przeskoczenia koncza sie przymusowa porazka. Do takich prob nalezy m.in. pozytywne myslenie czy starania „bycia lepszym niz jestem” lub „bycia lepszym niz inni”, proby dorownywania innym, ktorym sie bardziej udalo niz udaje sie mi. Tego typu proby nie maja szans powodzenia jesli kiedys sie uwierzylo, ze jest sie niewystarczajaco dobrym i to jest wiara przewodnia (aczkolwiek dobrze skryta w niepamiec), przed ktora chcemy udowodnic sobie i innym, ze jest inaczej i cale nasze zycie poswiecamy na udowodnienie przeciwienstwa tego wewnetrznego przekonania. Powoduje to zycie pelne frustracji, pelne staran i zabiegow, czasami mozemy z euforia wykrzyknac „udalo mi sie!”, jednak ciagle czujemy sie uwiezieni zamiast wolni. Nie bede sie sama tu wymadrzac, proponuje jednak posluchac Bentinho Massaro, ktory dokladnie o tym wlasnie mowi. Bentinho Massaro jest mlodziutkim i uroczym czlowiekiem, najmlodszym z „Oswieconych”, ktorego slow nalezy sluchac z otwartym umyslem:

            Polubienie

          2. Dokładnie wiem co czujesz. To uczucie bezradności, złości i rozpaczy, że człowiek wcale nie brzmi dumnie, co da się jeszcze wybaczyć, ale o wiele trudniej jest zaakceptować fakt, iż człowiek nic z tym nie robi, ma gdzieś cały wszechświat, obchodzi go wyłącznie jego powierzchowność, faceci oskarżają kobiety, że dbają przede wszystkim o swoje dobro i wygląd, ale mężczyźni w gruncie rzeczy dbają o to samo, o wyabstrachowane słowo sukces, aby nikt nie ocenił ich jako „życiowe kaleki”, to te same łaszki. Pewna pani na tym servisie miała odwagę napisania prawdy o męskich filozofowaniach o damach, ale zamiast podziekować jej za otrzeźwiające słowa, dostała od nas maść na ból dupy, no cóż najtrudniej zedrzeć ostatnia zasłonę i przyznać że za wzniosłymi i inteligentnymi słowami, nie kryje się inteligentne zachowanie, a szczęścia szukamy nie z tymi kobietami, z którymi można te szczęście ośiągnąć, bo Bardziej Zależy Nam Aby Nasz Łach Sukces Nie Stracił Na Wyglądzie i Cenie – ergo Faceci wcale nie są lepsi, a człowiek w swych zachowaniach i przemyśleniach jest ukoronowaniem nieprawdopodobieństwa, i czas to szczerze przyznać, że żadne wartościowanie nie będzie skuteczne i prawdziwe, gdyż wszystko zmienia się w rzece czasu, a słowa bardzo szybko zmieniają swój sens i zaczynają znaczyć zupełnie co innego.

            Polubienie

          3. Droga Krystyno, rozumiem Twoją frustrację środowiska dookoła Ciebie, znam to z autopsji. 2 godziny to i tak długo. Ile tysięcy lat jesteśmy w tej niewoli nikt tego dokładnie nie wie. Ćwicz dalej pozytywne myślenie. Nie robisz tego dla innych z pewnymi wyjątkami a mianowicie Twoja rodzina. Walcz bez walki jednak jak potrzeba „uderz” raz a porządnie.nigdy nie żałuj swoich decyzji. Ponieważ one kształtują Ciebie. Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
            Zgadzam się z Tobą i z każdym z Was czytających tą jak i podobne strony. Dobrze że są. Otwierają oczy na wielu płaszczyznach egzystencji. Trzymam za Ciebie kciuki w dążeniu do jeszcze lepszego. A nastąpi to wkrótce.. Pracuj nad tym
            Pozdrawiam serdecznie

            Polubienie

            1. Do ,, tOMasz pisze:
              19 Listopad 2014 o 22:54″

              Dzięki, wielkie dzięki za te słowa. Nawet nie wiesz ile one znaczą!
              A jeśli idzie o frustrację środowiska dookoła mnie, to jest wtedy, gdy wychodzę z lasu, bo mieszkam prawie w jego środku.
              Letnim rankiem wychodzę z domu w samych gaciach [ no, nie! Jeszcze w staniku] idę, albo biegnę pod te cztery dęby. Raz, zaspana wyrżnęłam się na świeżych dołkach wykopanych przez buchtujace dziki.
              I chyba wtedy, leżąc w miękkiej, próchnicowej ziemi najbardziej poczułam Gaję i więź z Naturą, z którą jesteśmy JEDNO.
              Och … rozczuliłam się, bo żal mnie ogarnął, że nie ma wśród nas Indian, Aborygenów, którzy nauczyli by nas, że nie tylko my mamy duszę. I to w dodatku uśpioną, stłamszoną. Nie pozwalamy jej szumieć razem z lasem, przewalać się tonami wody na morskich falach.
              Wolimy iść plażą z koleżanką i pieprzyć o wszystkim, tylko nie o tym co piękne i ważne.
              Oddzieleni, ciągle oddzieleni …
              A potem frustracje, choroby, problemy … Skąd one się wzięły?!

              Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.