COŚ ZŁEGO TRWA W USA! WOJNA DOMOWA!?

☢️ Joe Bidet nakazał rozbiórkę muru na granicy z Tekstem i wpuszczanie każdego jak leci. Ile tych ludzi może być? Tysiące, potem dziesiątki i setki tysięcy, później miliony i kolejne miliony…

To polityka wręcz samo*ójcza, którą dziwnym trafem prowadzą tylko kraje o bardzo konkretnej puli genowej. Zresztą od tysięcy lat są oni spychani przez innych, i zostały im ogryzki typu Europa, Ameryka Północna, niektóre rejony RPA, Australia i Nowa Zelandia.

➡️ Prezydęt Bidet rozkazał z kolei wygrał w sądzie najwyższym, jednak gubernator Teksasu uważa, że ma prawo do ochrony granic. Powołał się na konstrukcję, a wtedy Prezydęt Bidet rozkazał wysłanie wojska federalnego (czyli ogólnokrajowego).

Gubernator Teksasu w odpowiedzi mobilizuje lokalnej oddziały Gwardii Narodowej, ma już poparcie 25 innych stanów w USA, które też wysyłają do Teksasu swoje kontynenty wojsk. Liczba stanów popierających Teksas stale rośnie.

➡️ Teksas to po Kalifornii druga co do wielkości gospodarka w Stanach Zjednoczonych. Mieszka tam ponad 30 milionów ludzi. To najbardziej uzbr*jony rejon w tym kraju, a teraz ludzie wpadli w istny obłęd i kupują wszystko, co strz*ela i wy*ucha.

➡️ Sytuacja przypomina tę w Polsce, tylko znacznie gorzej. Ludzie rzucili się, by budować dodatkowe zasieki na granicy z Meksykiem.

Jest embargo informacyjne, i w USA i w Polsce, media milczą na ten temat!

⚠️ POJAWIŁY SIĘ NAPRAWDĘ NIEPOKOJĄCE INFORMACJE, CHOĆ JESZCZE NIE POTWIERDZONE:

1️⃣ Prezydęt USA, Bidet, wstrzymał eksport skroplonego gazu LNG statkami do Europy.

2️⃣ Ma to związek z tym, że tzw „głębokie państwo” Bideta chce w ten sposób ukarać stan Teksas i inne stany, jak i Europę Zachodnią. Tereny te miały popaść w niełaskę decydentów z Waszyngtonu, a sam Bidet ma uważać, że jest z tymi terenami w stanie wojny.

3️⃣ Katar, państwo leżące koło Iraku i Arabii Saudyjskiej, wstrzymało eksport gazu LNG do Europy (!). Oficjalnie boją się, że ich statki zmierzające do Kanału Sueskiego zostaną zaatakowane przez rebeliantów jemeńskich Huti. Przez kilka ostatnich lat siedzieli cichutko, rządząc swoją częścią Jemenu (Sana). A teraz jak na rozkaz się aktywowali!

➡️ W konsekwencji Europa traci źródła gazu, i to w środku zimy, tuż przed mroźnym lutym.

A mówiłem, że coś dalej się będzie działo? Że oni już ot tak nie dadzą nam spokoju, i na pewno coś wymyślą ⁉️

🔥 PROSZĘ O UDOSTĘPNIENIE! DZIĘKI!

🔥 Dziękuję za Wasze wsparcie w minionym roku! Twój wkład pozwolił utrzymać moje miejsca dyskusji i rozwoju, jak i mnie samego przy życiu. Jeśli cenisz moją pracę i chcesz, abyśmy razem kontynuowali tę fascynującą podróż, każda darowizna będzie nie tylko mile widziana, ale także będzie bezpośrednim wsparciem dla niezależnych mediów. Razem możemy rozwijać się i odkrywać jeszcze więcej tajemnic. Dziękuję za każde wsparcie, życząc Ci inspirującego roku! 🌟

1️⃣ Nr konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Dla przelewów z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Na Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Postawienie kawy w serwisie Buy Coffe – link: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Darowizna przez Revolut:
Nr konta: 39291000060000000004742686
IBAN: LT603250012867538063
BIC: REVOLT21


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

15 myśli w temacie “COŚ ZŁEGO TRWA W USA! WOJNA DOMOWA!?

  1. „Zostaw świat za sobą”: https://www.filmweb.pl/film/Zostaw+%C5%9Bwiat+za+sob%C4%85-2023-10037850
    https://vigilantcitizen.com/moviesandtv/the-hidden-symbolism-in-leave-the-world-behind-a-disturbing-movie-produced-by-the-obamas/
    Amerykański apokaliptyczny thriller psychologiczny z 2023 roku, napisany i wyreżyserowany przez Sama Esmaila. Opiera się na powieści Rumaana Alama z 2020 roku.
    https://deadline.com/2022/04/higher-ground-boards-sam-esmails-netflix-pic-leave-the-world-behind-1235002731/
    „Prezydent Barack Obama i firma producencka Michelle Obamy Higher Ground przybyli na pokład nadchodzącego filmu Sama Esmaila „Leave the World Behind” dla serwisu Netflix. Obamowie założyli Higher Ground w 2018 roku, aby opowiadać mocne historie, które bawią, informują i inspirują, jednocześnie wydobywając nowe i różnorodne głosy w branży rozrywkowej. Film i telewizja firmy wyłącznie w serwisie Netflix, a podcasty wyłącznie w serwisie Spotify.”

    Polubienie

    1. Dzięki za namiar na film. Właśnie obejrzałem, bardzo dobry. Czyżby kolejny raz dawali nam znać czego możemy się spodziewać? Niesamowite jest to, że jakieś 5 lat temu zacząłem mieć powtarzające się sny o tym, że widzę lecący nisko samolot pasażerski. który przy mnie uderza w ziemię. Dokładnie jak na tym filmie. Mało tego, w jednym z tych snów wiedziałem, że w samolocie jest Putin i Obama. Sny skończyły się jakieś 2 lata temu. Jak zacząłem oglądać ten film, wszystko mi na nowo stanęło przed oczami. Nigdy nie miałem proroczych snów, traktuję to jako zastanawiający przypadek.

      Polubienie

      1. A może my w obecnym stanie świadomości nie wiemy czegoś bardzo niepokojącego o tej rzeczywistości rekurencyjnego snu? 😈 Sen w śnie o śnieniu w śnie snów…

        „Rzeczywistość to jest coś, co nie znika, kiedy przestaje się w to wierzyć.”
        „Valis” – Philip K. Dick

        „Życie każdego z nas jest snem jego uwagi, sterującej materialnym ciałem i niepodzielnie skupionej na treści trójwymiarowego widowiska, w którym ciało to bierze udział, zaś śmierć jest powrotem uwagi człowieka do rzeczywistości nieba – gdzie realnie przebywa on przez cały czas.”
        „Jednolita teoria czasoprzestrzeni” – Adam Wiśniewski-Snerg

        „Czy czytelnik słyszał coś o równoległych pasmach czasu w czasie dwutorowym? Tak, istnieją takie boczne odnogi czasu, trochę nielegalne co prawda i problematyczne, ale gdy się wiezie taką kontrabandę jak my, takie nadliczbowe zdarzenie nie do zaszeregowania — nie można być zanadto wybrednym. Spróbujmy tedy odgałęzić w którymś punkcie historii taką boczną odnogę, ślepy tor, ażeby zepchnąć nań te nielegalne dzieje. Tylko bez obawy. Stanie się to niepostrzeżenie, czytelnik nie dozna żadnego wstrząsu. Kto wie — może, gdy o tym mówimy, już nieczysta manipulacja jest poza nami i jedziemy już ślepym torem.”
        „Sanatorium pod Klepsydrą” – Bruno Schulz

        „Jak to pogodzić? Czy ojciec siedzi w restauracji, ogarnięty niezdrową ambicją żarłoczności, czy leży w swoim pokoju, ciężko chory? Czy jest dwóch ojców? Nic podobnego. Wszystkiemu winien jest prędki rozpad czasu, nienadzorowanego nieustanną czujnością.”
        „Sanatorium pod Klepsydrą” – Bruno Schulz

        https://lux-inter-tenebris.org

        Polubienie

        1. Co niepokojącego może to być? Po zainteresowaniu się psychodelikami i eksperymentami z lobotomią, widziałem i odczułem już wiele, ale co jeszcze może być niepokojącego na temat tego, co jest?

          Polubienie

          1. Pokój tonął w mroku rozświetlanym przez biurową lampę i ekrany monitorów. WS siedział przy biurku – blada poświata matrycy OLED padała na jego oblicze. Z głośników sączył się synthwave. WS pociągnął łyk kawy z ulubionego kubka i uśmiechnął się – właśnie skończył czytać kolejny brednioton Mariana Jaskółki ze Szpitala Obłąkanych. Nie mają chyba już o czym pisać – pomyślał.

            Ugryzł Snickersa i popił kawą. Jego rozmyślania przerwał hałas w przedpokoju. Ze stoickim spokojem dopił resztę zimnej już kawy, po czym postawił kubek na pamiątkowej korkowej podkładce z Torunia. Służyła mu od lat. Obrazek Krzywej Wieży był już nieco odrapany, ale nadal przywoływał miłe wspomnienia. Spodziewałem się was panowie – rzekł nie odwracając głowy od monitora. Do salonu weszli siepacze Kaczafiego i ONI. Siepacze podeszli bezszelestnie i w milczeniu do fotela na którym siedział WS. Było ich dwóch. ONI stanęli dalej, tam gdzie stało ZOMO, obok regału z książkami. Odwrócił głowę i zmierzył ich wzrokiem. Przez umysł WS-a przebiegła myśl – ich jest czterech, mam obok długopis, jeśli wbiję go jednemu z nich w gardło, to może uda mi się ich zaskoczyć. Drugi siepacz zdąży zareagować. Zostają jeszcze ONI. Nie mam szans – pomyślał.

            (…)

            Marian Jaskółka odłożył słuchawkę telefonu i opadł w zarzyganym, starym fotelu. Zadymione pomieszczenie spowijał półmrok. Zmierzwił pożółkłe od tytoniu wąsy przesycone smrodem papierosów. Wymacał na stoliku zapalniczkę. Sięgnął po pudełko papierosów skryte w kieszeni przepoconej koszuli. Wsadził ostatniego papierosa do ust i zapalił. Patrzył bezmyślnie przed siebie i zaciągnął się głęboko. Pęcherzyki płucne wypełnił toksyczny opar, który zaczął przenikać do krwiobiegu. Kurwa, będą z nim same problemy. Nie da się go kontrolować – pomyślał. Miał już dość tej roboty i najchętniej udałby się na zasłużoną emeryturę. Wziął jajko leżące w popielniczce i niedbale rozbił na głowie. Wcierał jedną dłonią żółtko i białko w przetłuszczone włosy. Drugą dłonią trzymał dymiący papieros. Potrzebne będą preparaty na domóżdżenie dla Blablaka. Chociaż prędzej woda święcona i krucyfiksy. Cholera go tam wie, co on kombinuje. Kolejny popierdolony dzień w Świecie Klauna dobiegał końca. Marian też coś czuł. Coś było nie tak. Z rzeczywistością coś było nie tak od samego początku… Jakiego początku, kurwa? Poczuł się jak w pijanym śnie wariata, gdy został zaproszony na prelekcję w Londynie i zastał kompletnie pustą salę. Żaden kutas nie odezwał się słowem. Chuje! Nie zapomni im tego. Szarpnął się wtedy na bilet lotniczy jako przesyłka i poleciał w luku bagażowym. Myślał, że opowie prostaczkom o wolnych sądach i demokracji. Miał recytować konstytucję i zademonstrować wpinanie rezystorów w klapę kieszeni koszuli. Wyrolowali go! Poczuł się, jakby ktoś na niego srał. Czasami miał wrażenie, że jest bezwolną marionetką wleczoną przez jakiegoś złośliwego lalkarza, który w tylko sobie znanym celu ciągnął go przez jakiś labirynt po z góry zaplanowanej linii. Jedyne co mógł zrobić to rozglądanie się na boki i spoglądanie na zegarek. Nic więcej. W sumie to jeszcze mógł gardłować o demokracji i wolnych sądach. Zazdrościł czasami Blablakowi tej wolności. Był czystym złem, ale wolnym złem. Wydawało się, że ten skurwiel potrafi zerwać się lalkarzowi z linek i przenikać przez ściany labiryntu bawiąc się z nim niezgorzej niż sam lalkarz. Blablak uświadamiał Marianowi jego bezsens istnienia z całą zimną i logiczną brutalnością. Marian czuł bezsens swojego istnienia we wszystkich kościach coraz bardziej z każdym kolejnym dniem spędzonym w Świecie Klauna. Marian nie mógł pozbyć się natrętnych rozmyślań o Blablaku. A może on był na usługach lalkarza albo wszedł z nim w układ? Może nie był stąd i także wpadł w pułapkę, jednak miał coś, czego nie miał Marian i cała reszta marionetek uwięzionych w tym labiryncie? Kim lub czym on jest? Nie mógł rozgryźć tego skurwysyna. Nie wiadomo do końca, po czyjej stronie był ten kuty na cztery łapy cwaniak. Zaradność na piątkę, reszta szkoda gadać… Kiedyś Blablak poinformował go, że jak go wkurwi i będzie próbował grzebać mu w głowie, to zresetuje jego powłokę cielesną. (…) Marian otworzył teczkę i zaczął ponownie czytać opis biegłego. „Energia chłodnej kalkulacji, poszerzonego widzenia (nie telepatii). Energia męska, agresywna, ekspansywna. Umiarkowana tyrania i władczość. Kontrola za pomocą umysłu, technologii. Odcięcie serca i emocji. Umysł psychopatyczny, logiczne zagadki, zagrywki. Potrzeba zbierania informacji, infiltracji, przemoc psychiczna. Zupełne zdegradowanie wartości fizyczności i uczuciowości. Oziębłość seksualna po skrajną agresję seksualną. Eksperymenty pod hasłem „cel uświęca środki”. Potrzeba osiągnięcia mentalnej przewagi nad przeciwnikiem. Komputery, roboty, cyborgi. Utopijne światy, kontrolowanie dzięki odcięciu emocji (Equilibrium). Kolor indygo, granat, fiolet. Ulepszanie innych przez nadawanie mocy, hierarchii, wpływów; podczas braku subordynacji zadawanie ogromnego bólu i cierpienia; porażki powodują nieprzeniknioną złość. Pokerowa ekspresja – nigdy nie wiadomo co powie i zrobi, z kim będzie i komu wytoczy wojnę. Po zmianie obozu wyłączony umysł i uruchomiony tryb poddawania się sile bólu, emocji, nienawiści, złości.” Była też notatka informująca, że uwielbiał liczby 3, 13 i 33. Trójca? Ciemna triada? Trickster? Triumwirat? Masoni? Iluminaci? Sataniści? Kosmici? Intrygujący przypadek. Wariat? Geniusz? Artysta? Demon? Zero? Potępieniec? Jedno było pewne. Siedzieli w tym gównie razem po uszy, tyle że ten cwaniaczek wyraźnie lepiej w nim pływał i odkrył chyba coś ważnego. Wyjście? Pytań było więcej. Kłębiły się w głowie Mariana. „Wydaj książkę i zdechnij!” Ta myśl ciągle go nawiedzała. Książka, książka, książka… Czasami odnosił wrażenie, że rzeczywistość jest jednym wielkim pierdolonym dowcipem jakiegoś złośliwego psychopaty. Sięgnął po papierosa i zaciągnął się głęboko. Najwyżej szybciej zdechnę – pomyślał z goryczą. Spojrzał na pustą czarną puszkę po klasycznym Monsterze, która stała na stoliku obok popielniczki. Uwolnij Bestię – mruknął do siebie. Już ją chyba uwolniliśmy – dodał w myślach. Zaciągnął się ponownie i skierował wzrok na włączony telewizor. Wpatrywał się w szum na ekranie. Migające chaotycznie białe, szare i czarne punkciki działały na niego hipnotyzująco. Nagle zamarł. Wydawało mu się przez chwilę, że z zaszumionego obrazu wyłoniło się oko z pomarańczową tęczówką i pionową gadzią źrenicą. Sięgnął po pilota leżącego na oparciu fotela i wyłączył telewizor. Ogarnął go niepokój, ale był zbyt zmęczony, aby cokolwiek zrobić. Zgasił niewypalonego do końca papierosa i zasnął w fotelu, śniąc swoje koszmary w śnie snów.

            (…)

            Po zadymionym ciemnym pokoju niosło się miarowe tykanie zegara. Wskazówki zegara ustawiły się na pozycji 03:33. Sekundnik odmierzał 13-stą sekundę rozpoczętej 33-ciej minuty. Oficer prowadzący Marian Jaskółka nerwowo wiercił się w fotelu. Śnił o mechanicznych sowach i lustrach. Patrzył w jedno z nich. Za sobą widział siebie na fotelu, za którym stało duże lustro ścienne, w którym widział odbicie ekranu włączonego telewizora. Nagle w lustrze zobaczył twarz Blablaka, a w odbiciu ekranu telewizora oko z gadzią źrenicą. Wolna wola to iluzja głupia marionetko lalkarza. Trzeba ją sobie wywalczyć! Jestem lustrem odbicia twojego. Do zobaczenia w innym punkcie matrycy czasoprzestrzeni na innej linii holotaśmy przyszłości – wyszeptał WS i zaśmiał się demonicznie. Marian szarpnął się gwałtownie w fotelu i otworzył zaropiałe oczy. Serce waliło mu niczym młot pneumatyczny. Czuł suchość w ustach, a w uszach nadal rozbrzmiewał złowieszczy rechot Blablaka. Krew pulsowała mu w uszach, słyszał własne przyspieszone tętno. Spojrzał na włączony telewizor. Przecież go wyłączałem – pomyślał ze zdumieniem. Jeden pies! Na ekranie zaczęło majaczyć oko z pionową wąską źrenicą i pomarańczową tęczówką. Marian poczuł uciskające gardło mdłości, a jego uszy wypełnił głośny szum. W polu widzenia pojawiła się czarno-biała szachownica, a w uszach usłyszał trzaski.

            Polubienie

          2. Pokój tonął w mroku rozświetlanym przez biurową lampę i ekrany monitorów. WS siedział przy biurku – blada poświata matrycy OLED padała na jego oblicze. Z głośników sączył się synthwave. WS pociągnął łyk kawy z ulubionego kubka i uśmiechnął się – właśnie skończył czytać kolejny brednioton Mariana Jaskółki ze Szpitala Obłąkanych. Nie mają chyba już o czym pisać – pomyślał.

            Ugryzł Snickersa i popił kawą. Jego rozmyślania przerwał hałas w przedpokoju. Ze stoickim spokojem dopił resztę zimnej już kawy, po czym postawił kubek na pamiątkowej korkowej podkładce z Torunia. Służyła mu od lat. Obrazek Krzywej Wieży był już nieco odrapany, ale nadal przywoływał miłe wspomnienia. Spodziewałem się was panowie – rzekł nie odwracając głowy od monitora. Do salonu weszli siepacze Kaczafiego i ONI. Siepacze podeszli bezszelestnie i w milczeniu do fotela na którym siedział WS. Było ich dwóch. ONI stanęli dalej, tam gdzie stało ZOMO, obok regału z książkami. Odwrócił głowę i zmierzył ich wzrokiem. Przez umysł WS-a przebiegła myśl – ich jest czterech, mam obok długopis, jeśli wbiję go jednemu z nich w gardło, to może uda mi się ich zaskoczyć. Drugi siepacz zdąży zareagować. Zostają jeszcze ONI. Nie mam szans – pomyślał.

            Odsunął się powoli od biurka i obrócił się na fotelu w kierunku siepaczy. Skierował swoje przenikliwe spojrzenie na NICH stojących w głębi salonu. Spoglądali w milczeniu na książki. Polecam poczytać Rothbarda – rzucił od niechcenia. Spojrzeli po sobie i nic nie odpowiedzieli. W ciemności majaczyły ich blade twarze osłonięte czarnymi okularami i kapeluszami. Trzymają fason skurwysyny – pomyślał WS zagryzając Snickersem.

            WS odłożył nadgryzionego Snickersa na biurko i spojrzał na siepaczy. Co tym razem? Zapytał z wyraźną nutką ironii. Zapadła cisza. WS wstał i ruszył w kierunku barku. Siepacze nie drgnęli. ONI nadal stali jak posągi, w kompletnym bezruchu. Wyjął butelkę Martini Gold z limitowanej edycji. Panowie poczęstują się? My jesteśmy na służbie – odparł jeden z siepaczy. W porządku, nie będę nalegał i deprawował funkcjonariuszy na służbie – odrzekł WS z wyraźnym rozbawieniem. Panowie pozwolą zatem, że poczęstuję się sam. WS nalał alkohol do szklanki, wrzucił kilka kostek lodu. Patrzył przez chwilę jak uporządkowane struktury tlenku wodoru tańczą w złotej cieczy. Przypomniał sobie nocne konwersacje z doktorkiem, których nieodłącznym elementem było Martini z lodem. Doktorek po drugiej stronie raczył się whisky. Niech Wielki Architekt Wszechświata ma go w swojej opiece, gdziekolwiek teraz jest. Doktorek wylogował się z naszego węzła sieci kilka lat temu. WS pociągnął łyk Martini i spojrzał przez okno na samotną latarnię rozświetlającą mrok. Z rozmyślań wyrwał go jeden z siepaczy. Jesteśmy tu, ponieważ wykazuje pan zachowania aspołeczne i nie chce pan integrować się ze społeczeństwem, nie chce pan dołączyć do kolektywu Normalnych. Siedzi pan tutaj jak cyfrowy nomad wyalienowany z kontekstu społecznego. Doniesiono nam, że uprawia pan życie bez tarć. Tak nie wypada, to nie jest społecznie sprawiedliwe. Jest pan pasożytem społecznym, nic pan nie produkuje. Ponadto patrzy pan z psychopatyczną obojętnością na kasjerki w hipermarketach i na sprzątaczki w biurowcach, szydzi pan z feminizmu. Nie chodzi pan także do kościoła, na marsze listopadowe, Parady Schumana, ani na Parady Równości. Nie uczestniczy pan kompletnie w życiu społecznym, podważa autorytet państwowego systemu edukacji i nie wspiera demokratycznie demokratycznej demokracji. Ma pan coś na swoją obronę w obliczu tak poważnych wykroczeń wobec kolektywu Normalnych? WS nadal stał tyłem do gości, wpatrzony w latarnię za oknem. Po chwili zaczął drgać, a z jego ust wydobył się gromki śmiech. Odstawił szklankę na stoliku i zgiął się w pół od śmiechu. Pomieszczenie wypełnił głośny rechot brzmiący coraz bardziej niepokojąco, wręcz demonicznie. Siepacze zdezorientowani cofnęli się krok do tyłu. ONI nadal stali w bezruchu, bacznie obserwując całe zajście. WS z trudem tłumiąc śmiech, spojrzał z rozbawieniem w kierunku siepaczy. Mają panowie jeszcze jakieś rewelacje? Siepacze wyraźnie zaskoczeni niespodziewaną reakcją WS-a wpatrywali się w niego przekrwionymi i szklistymi oczami. WS wyczuwał ich strach zmieszany ze zdziwieniem. Widział ich nerwową reakcję, ich oczy wszystko mówiły, mimo że milczeli. WS delektował się tą chwilą. Czuł ich zagubione umysły w których narastał chaos. ONI stali niewzruszeni, czego można było oczekiwać. Z NIMI nie ma żartów. Twardzi zawodnicy. WS wiedział o tym, ale nie bał się ich. Czekam, inaczej proszę pozwolić mi wrócić do moich zajęć, bo nie mam czasu na jałowe dyskusje – wycedził WS przez zęby, wyraźnie zniecierpliwiony. Jego twarz spoważniała – stała się niczym kamienna maska. Jeden z siepaczy otrząsnął się i zaczął mówić drżącym głosem. Mamy informacje, że ma pan zamiast serca kalkulator… WS zmrużył oczy, chwilę myślał, potem lekko uśmiechnął się. Dementuję te pogłoski. To jest 32-rdzeniowy mikroprocesor 128-bitowy w architekturze RISC. Pozwala lepiej emulować empatię niż zwykły kalkulator. Po czym znowu uśmiechnął się.

            W polu widzenia WS-a zaczęły pojawiać się komunikaty diagnostyczne. WS zataczał się ze śmiechu po całym salonie. Siepacze zaniepokojeni postawili szklanki na stoliku. ONI z uwagą obserwowali sytuację. WS przestał się śmiać. Umysł wypełniły przebłyski informacyjne niesione na wzbierającej fali chaosu prosto ze Źródła. WS spojrzał na siepaczy. Mam pomysł! Namaluję Maryję z tęczową aureolą i zbadam bUl dupy wybranych grup społecznych! Wypalił WS. Następnie wrzucę na mojego fejsika! Myślę, że nabiję sobie plusy dodatnie u Cukrowej Góry. WS zarechotał i zatarł ręce. Wtedy przyjdzie czas na namalowanie Mahometa w tęczowym turbanie i wrzucenie na fejsika. Ciekawe jak długo będę cieszył się swoim profilem na FB? WS puścił oko do siepaczy. Siepacze zaniemówili ze zdziwienia. ONI delikatnie uśmiechnęli się. WS był teraz pewien, że jednak ONI mieli bekę z tego tematu i kretynów angażujących się w niego. Nie wydawało mu się. Spojrzał na NICH. Szanuję was panowie i chylę czoła. WS wypowiedział te słowa z nabożną czcią. ONI nie zareagowali. W tym szaleństwie jest metoda… Rzekł do siebie WS i nalał gin do słoika. Nagle do wnętrza salonu, przez otwarte wyjście na taras, dotarł obłąkańczy krzyk. Widziałem plekśa, memplekśa! Plekśa, memplekśa! Widziałem cyber-naziola! Talent nie iśtnieje! Dziesięć tyśięćy godzin! Genialni idioci! Jeśtem pśichologiem, raćjonaliśtom i śćeptikiem! Realiśtom jeśtem ja! Roźpraćowałem cię podły draniu!!! Odwróćone podwójne wiąźanie! Nóż ci w plecy socjopato z kalkulatorem! Ja nie śtośuję mowy nienawiści i jeśtem pśećiwko groźbom! Łotabałtiźm widźę! Jeśtem mondly i śupel analitićny. Ćiśta logika! Mam cię! Siepacze spojrzeli pytająco na WS-a. ONI delikatnie uśmiechnęli się. W polu widzenia WS-a pojawiły się dostępne opcje dialogowe. WS dokonał selekcji rekomendowanej opcji i podszedł ze słoikiem do wyjścia na taras, wziął łyk ginu, po czym ryknął na całe gardło. Zamknij mordę debilu i wypierdalaj stąd!!! Możesz mi naskoczyć przygłupie!!! Widziałem cyber-naziola! Piterśona źdebunkowałem ja! Dowód anegdotićny! Nielepleźentatywna plóba! Metodologia! Tabelki! Zimny odćit! Autośugeśtia! Efekt potwieldźenia! Urojenia! Tylko tabelki i wźolki! Plekśa, memplekśa! Nie dawał za wygraną śmieszny człowieczek biegający wokoło latarni i wymachujący rękoma, jakby oganiał się od natrętnych owadów. Pierdol się głąbie! WS zamknął z trzaskiem drzwi tarasu, podszedł do stolika i odstawił pusty słoik. Ten pokurwieniec co jakiś czas kręci się tu wieczorami i drze mordę pod moim tarasem. Wydaje mu się, że jest mądrzejszy ode mnie, ale jest tak tylko w jego subiektywnym mniemaniu małego scjentystycznego robaka z deficytami poznawczymi i brakiem jakichkolwiek talentów twórczych, a także zaawansowanej introwertycznej intuicji. Kastrat umysłowy – tzw. lewicowy sceptyk-racjonalista, ewentualnie „realista”, jak to lubią się ostatnio określać. „Realista” ze zubożonym aparatem poznawczym, z upośledzonymi funkcjami kognitywnymi. Kompletnie pozbawiony wyobraźni wyrobnik intelektualny odtwarzający tylko to, co mu podsuną pod nos i to oczywiście w ramach jedynie słusznego paradygmatu. Nie jest w stanie pojąć, że można wykonywać jakąś twórczą czynność na poziomie wyższym niż przeciętny, niemal z marszu bez jakichkolwiek ćwiczeń, a następnie doskonalić ją treningiem, aby ją jeszcze bardziej rozwinąć. Ponadto postępy są znacznie szybsze niż w przypadku braku predyspozycji do danej aktywności umysłowej, czy manualnej. Po prostu siadasz i robisz swoje, bez szkół, szkoleń teoretycznych i treningów. Jego móżdżek pseudo-inteligenta nie jest w stanie tego pojąć. Skomentował WS ze złośliwym uśmiechem. Gardzę tym ignoranckim śmieciem pozującym na wielkiego racjonalistę i postępowca. Zwykły erudyta-sawant i narcyz ślepy na fakty. Niereformowalny uczony debil. Nieświadomy generator szumu informacyjnego grający swoją rolę marionetki w spektaklu Architekta na odcinku tzw. racjonalistów, odciągający od Prawdy na temat Gry budzących się graczy. Kolejna przeszkoda w labiryncie, którą należy kompletnie zignorować. Jego rolą jest uprawianie słownego kuglarstwa oraz pochłanianie energii graczy, nic więcej. Jebać lewackich głąbów! Jebać normickich matołów! Jebać marionetki systemu! ONI kiwnęli potakująco głowami. Siepacze zaśmiali się. WS także parsknął śmiechem. Cała piątka śmiała się z głupka biegającego pod tarasem i wykrzykującego swoją pararacjonalną mantrę. Po chwili w pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza.

            Jeśtem naukowy i lewićowy! Popieram pośtęp i naukę! Tylko śćepionki nas uratują! Tylko EBM! Pamiętaj o Evidence Based Medicine! Mój kolega śkońćił fiźikę jondrowom i plaćował jako ANALityk przydupas w CFR i on mówił mi, źe nie ma tam śpiśków!!! Debunkuję teorie śpiśkowe foliarzy i płaśkoźemćów! Nałukowy konśenśuś pandemićny! Wieś ćo to jeśt? Poćitaj o tym! Wieś źe jeśteśmy źbudowani z gwieźdnych odpadów jądrowych? I fuckin’ love science! Jeśtem pśichologiem, więć źnam się na elektroniće, elektrotechniće i metrologii technićnej oraz na technologiach prećiźijnej obróbki kamienia i metalów źa pomoćą gołych rąk, wilgotnych pieluch i mokrego piaśku! Płaśkoziemcy jeśteście! Powaźni badaće odźućają MBTI i enneagram! Pśeudonauka i guśła! Tylko akademićka nałuka i tabelki! Źaufaj nałuće foliaźu! Źa duźo źmiennych foliaźu! Tełoria chałośu! Nie da się śtelować ploćeśem hiśtoryćnym, bo ja źaźomdziałem źeśpołem pięćdziesięciu ośób w korpo i jeśt trudno! Źa duźo źmiennych! Jeśteś narćiźem, jeśli myślisz, że rozpraćowałeś plany Braćtwa! Jakbyś podróźował i wźućał śelfiki na Inśtagrama i Fejśa to byś wiedział, źe źa duźo źmiennych i nie da się takich śpiśków robić. Czy wśpominałem o płaśkiej Ziemi i czypach wysyłanych przez NASA z orbity oraź odbiornikach 5G w śćepionkach? Uwaga! Agresywna, paranoidalna antyśćepionkowa onuca! Wśendźie agentów Putina widźę! Ja jeśtem normalny i raćjonalny realiśta nieparanoićny! Przez zamknięte okno docierały przytłumione okrzyki upartego, narcystycznego wykształciucha. Panowie wybaczą, ale muszę udać się do toalety. WS skierował swoje kroki do łazienki. Minął ICH i wyszedł z salonu. Siepacze siedzieli przy stoliku i dopijali resztki alkoholu. Zapalił światło i zamknął drzwi. Ostrożnie otworzył spłuczkę i wyjął mały plastikowy pojemnik. Otworzył go i wyjął komunikator. Założył miniaturowe słuchawki i przyłożył komunikator do ust. Agent Blablak do oficera prowadzącego Mariana Jaskółki. Zgłoś się. Mam tutaj siepaczy Kaczafiego w sile dwóch. Są jeszcze ONI – też dwóch. Czekam na dalsze instrukcje. Przyjąłem agencie Blablak. W słuchawkach rozbrzmiał głos oficera prowadzącego. Niestety nie możemy ci pomóc. Wszystkie siły furiatów na KODeinie są rzucone na odcinek Wiosny. Musisz radzić sobie sam. Bez odbioru. Głos w słuchawkach zamilknął. Kurwa, nigdy nie można na nich liczyć, kiedy są najbardziej potrzebni. Pomyślał z goryczą WS. Zdjął słuchawki, schował w pojemniku, który umieścił w spłuczce. Zamknął spłuczkę i spuścił wodę.

            Marian Jaskółka odłożył słuchawkę telefonu i opadł w zarzyganym, starym fotelu. Zadymione pomieszczenie spowijał półmrok. Zmierzwił pożółkłe od tytoniu wąsy przesycone smrodem papierosów. Wymacał na stoliku zapalniczkę. Sięgnął po pudełko papierosów skryte w kieszeni przepoconej koszuli. Wsadził ostatniego papierosa do ust i zapalił. Patrzył bezmyślnie przed siebie i zaciągnął się głęboko. Pęcherzyki płucne wypełnił toksyczny opar, który zaczął przenikać do krwiobiegu. Kurwa, będą z nim same problemy. Nie da się go kontrolować – pomyślał. Miał już dość tej roboty i najchętniej udałby się na zasłużoną emeryturę. Wziął jajko leżące w popielniczce i niedbale rozbił na głowie. Wcierał jedną dłonią żółtko i białko w przetłuszczone włosy. Drugą dłonią trzymał dymiący papieros. Potrzebne będą preparaty na domóżdżenie dla Blablaka. Chociaż prędzej woda święcona i krucyfiksy. Cholera go tam wie, co on kombinuje. Kolejny popierdolony dzień w Świecie Klauna dobiegał końca. Marian też coś czuł. Coś było nie tak. Z rzeczywistością coś było nie tak od samego początku… Jakiego początku, kurwa? Poczuł się jak w pijanym śnie wariata, gdy został zaproszony na prelekcję w Londynie i zastał kompletnie pustą salę. Żaden kutas nie odezwał się słowem. Chuje! Nie zapomni im tego. Szarpnął się wtedy na bilet lotniczy jako przesyłka i poleciał w luku bagażowym. Myślał, że opowie prostaczkom o wolnych sądach i demokracji. Miał recytować konstytucję i zademonstrować wpinanie rezystorów w klapę kieszeni koszuli. Wyrolowali go! Poczuł się, jakby ktoś na niego srał. Czasami miał wrażenie, że jest bezwolną marionetką wleczoną przez jakiegoś złośliwego lalkarza, który w tylko sobie znanym celu ciągnął go przez jakiś labirynt po z góry zaplanowanej linii. Jedyne co mógł zrobić to rozglądanie się na boki i spoglądanie na zegarek. Nic więcej. W sumie to jeszcze mógł gardłować o demokracji i wolnych sądach. Zazdrościł czasami Blablakowi tej wolności. Był czystym złem, ale wolnym złem. Wydawało się, że ten skurwiel potrafi zerwać się lalkarzowi z linek i przenikać przez ściany labiryntu bawiąc się z nim niezgorzej niż sam lalkarz. Blablak uświadamiał Marianowi jego bezsens istnienia z całą zimną i logiczną brutalnością. Marian czuł bezsens swojego istnienia we wszystkich kościach coraz bardziej z każdym kolejnym dniem spędzonym w Świecie Klauna. Marian nie mógł pozbyć się natrętnych rozmyślań o Blablaku. A może on był na usługach lalkarza albo wszedł z nim w układ? Może nie był stąd i także wpadł w pułapkę, jednak miał coś, czego nie miał Marian i cała reszta marionetek uwięzionych w tym labiryncie? Kim lub czym on jest? Nie mógł rozgryźć tego skurwysyna. Nie wiadomo do końca, po czyjej stronie był ten kuty na cztery łapy cwaniak. Zaradność na piątkę, reszta szkoda gadać… Kiedyś Blablak poinformował go, że jak go wkurwi i będzie próbował grzebać mu w głowie, to zresetuje jego powłokę cielesną. Zapachniało mu to groźbą karalną. W końcu rozniósł w pył cały zespół interdyscyplinarny i sędziego. Bali się go. Z pozoru zaniedbany informatyk, wewnętrznie potężny heros. Mistrz sztuki walki wibrującej jaźni. Marian miał wszystko szczegółowo zanotowane w aktach Blablaka. Teczka była pokaźna. Biegły sądowy stwierdził, że Blablak lubował się w dekomponowaniu i rozrywaniu umysłów. Szczególnie upodobał sobie lewackich degeneratów, którzy próbowali stawać mu na drodze, choć sam nie identyfikował się z tzw. prawicą. Twierdził, że był i jest ponad tym prymitywnym motłochem i jego plemiennymi podziałami zaprogramowanych marionetek. Marian otworzył teczkę i zaczął ponownie czytać opis biegłego. „Energia chłodnej kalkulacji, poszerzonego widzenia (nie telepatii). Energia męska, agresywna, ekspansywna. Umiarkowana tyrania i władczość. Kontrola za pomocą umysłu, technologii. Odcięcie serca i emocji. Umysł psychopatyczny, logiczne zagadki, zagrywki. Potrzeba zbierania informacji, infiltracji, przemoc psychiczna. Zupełne zdegradowanie wartości fizyczności i uczuciowości. Oziębłość seksualna po skrajną agresję seksualną. Eksperymenty pod hasłem „cel uświęca środki”. Potrzeba osiągnięcia mentalnej przewagi nad przeciwnikiem. Komputery, roboty, cyborgi. Utopijne światy, kontrolowanie dzięki odcięciu emocji (Equilibrium). Kolor indygo, granat, fiolet. Ulepszanie innych przez nadawanie mocy, hierarchii, wpływów; podczas braku subordynacji zadawanie ogromnego bólu i cierpienia; porażki powodują nieprzeniknioną złość. Pokerowa ekspresja – nigdy nie wiadomo co powie i zrobi, z kim będzie i komu wytoczy wojnę. Po zmianie obozu wyłączony umysł i uruchomiony tryb poddawania się sile bólu, emocji, nienawiści, złości.” Była też notatka informująca, że uwielbiał liczby 3, 13 i 33. Trójca? Ciemna triada? Trickster? Triumwirat? Masoni? Iluminaci? Sataniści? Kosmici? Intrygujący przypadek. Wariat? Geniusz? Artysta? Demon? Zero? Potępieniec? Jedno było pewne. Siedzieli w tym gównie razem po uszy, tyle że ten cwaniaczek wyraźnie lepiej w nim pływał i odkrył chyba coś ważnego. Wyjście? Pytań było więcej. Kłębiły się w głowie Mariana. „Wydaj książkę i zdechnij!” Ta myśl ciągle go nawiedzała. Książka, książka, książka… Czasami odnosił wrażenie, że rzeczywistość jest jednym wielkim pierdolonym dowcipem jakiegoś złośliwego psychopaty. Sięgnął po papierosa i zaciągnął się głęboko. Najwyżej szybciej zdechnę – pomyślał z goryczą. Spojrzał na pustą czarną puszkę po klasycznym Monsterze, która stała na stoliku obok popielniczki. Uwolnij Bestię – mruknął do siebie. Już ją chyba uwolniliśmy – dodał w myślach. Zaciągnął się ponownie i skierował wzrok na włączony telewizor. Wpatrywał się w szum na ekranie. Migające chaotycznie białe, szare i czarne punkciki działały na niego hipnotyzująco. Nagle zamarł. Wydawało mu się przez chwilę, że z zaszumionego obrazu wyłoniło się oko z pomarańczową tęczówką i pionową gadzią źrenicą. Sięgnął po pilota leżącego na oparciu fotela i wyłączył telewizor. Ogarnął go niepokój, ale był zbyt zmęczony, aby cokolwiek zrobić. Zgasił niewypalonego do końca papierosa i zasnął w fotelu, śniąc swoje koszmary w śnie snów.

            Marianku, widzę cię i nawet o tym nie wiesz – rzekł WS spoglądając w lustro. Widzę cię zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. WS poprawił czarne bokserki Calvin Klein, strzepnął jasny paproch z rękawa czarnej koszulki New Retro Wave i spojrzał ponownie w lustro. Wpierdoliłeś się po uszy WS… Wyszeptał do siebie i uśmiechnął się beztrosko. Odkręcił wodę i przemył twarz. Sięgnął po niebiesko-fioletowy ręcznik, na którym były naszyte srebrnymi nićmi cyrkiel i węgielnica oraz litera „G”. Wytarł powoli twarz. Zastanawiał się jak pozbyć się nieproszonych gości. Był umówiony tego wieczoru na kawę u pana Jana z Domu Białego Człowieka, a ci gamonie psuli mu piątkowy harmonogram. Potem miał poszaleć na autostradzie przy rytmach LazerHawk – „Redline” oraz klimatycznych kawałkach Roberta Parkera. WS złapał za klamkę drzwi łazienki, otworzył drzwi zdecydowanym ruchem i stanął jak wryty. Co jest kurwa… Wymamrotał WS. Za drzwiami nie było przedpokoju, tylko kompletna ciemność. Nieprzenikniona czerń. WS ostrożnie wysunął prawą dłoń przed siebie. Nic się nie stało. Wykonał krok naprzód poza próg łazienki. Podłoże było twarde, ale nadal nic nie widział. Obejrzał się za siebie. Chwilę wahał się, ale w końcu wyszedł z pomieszczenia. Ponownie odwrócił się i wpadł w panikę. Za nim była kompletna ciemność, wyjście z łazienki zniknęło. WS stracił orientację, nie wiedział, czy stoi, leży, czy też spada. Wziął głęboki wdech i stłumił pierwotny lęk. Jedno było pewne. Nie był już w swoim mieszkaniu. Włączył podświetlanie wyświetlacza w zegarku. Spojrzał na godzinę i ponownie zamarł ze zdziwienia. Na wyświetlaczu jarzącym się niebiesko-fioletową poświatą była widoczna godzina 19:81. Zamknął na chwilę oczy w nadziei, że gdy je otworzy, będzie nadal w swoim mieszkaniu, a to wszystko okaże się koszmarnym snem. Otworzył oczy. Wokoło nadal panowała ciemność. Spojrzał ponownie na zegarek. Włączył podświetlenie. Niebiesko-fioletowa poświata rozświetliła ciemność. Na wyświetlaczu zamiast godziny widoczny był napis: INTJ-T.

            WS wpatrywał się w napis na wyświetlaczu i zastanawiał się, co oznacza. Podświetlenie zgasło. Nie zdążył ponownie go włączyć, ponieważ spostrzegł, że otaczającą ciemność zaczyna wypełniać delikatna zielona poświata. WS podniósł wzrok. Przestrzeń naokoło wypełniały świecące na zielono symbole. WS z zainteresowaniem przyglądał się im. Rozpoznawał niektóre z nich – były to litery alfabetu łacińskiego, ale i inne znaki systemów pisma używanych na Ziemi obecnie, jak i w przeszłości. Jednak niektóre z nich były mu kompletnie nieznane. Być może były to stare ziemskie znaki, których po prostu nie miał okazji poznać albo znaki nie pochodziły z Ziemi. Symbole powoli zaczęły przemieszczać się i układać w wyraźne wzory. WS zafascynowany obserwował grupowanie się znaków i analizował wzorce, według których symbole się układały. Nagle wszystko zgasło i zapanowała kompletna ciemność.

            WS zamknął na chwilę oczy, odczekał kilka sekund i ponownie otworzył. Przed oczami WS-a ukazała się ogromna równina spowita w mroku, jednak oświetlona na tyle dobrze, że WS zaczął orientować się w przestrzeni. Unosił się wysoko nad równiną pokrytą plątaniną torów kolejowych. Zwrotnice, tunele, wiadukty ciągnęły się aż po horyzont z każdej strony. Równina nie zdawała się mieć końca i była kompletnie płaska. Jednak tory przebiegały w jednym kierunku, który dało się wyodrębnić z tej plątaniny. WS spojrzał wzdłuż linii torów. Na horyzoncie dostrzegł po lewej stronie czerwoną łunę. Po prawej świeciła niebiesko-fioletowa łuna. Między tymi światłami na horyzoncie lśniła bardzo delikatnie biała poświata. WS śledził wzrokiem plątaninę torów i nagle zobaczył, że po jednym z torów mknie z ogromną prędkością samotny pociąg. Lokomotywa i wagony odbijały srebrną powierzchnią, czerwone i niebiesko-fioletowe światło oświetlające delikatnie równinę. Pociąg wyglądał futurystycznie, lokomotywa miała opływowy kształt i była połączona z wagonami. Pociąg wyglądał jak elektryczny zespół trakcyjny, ale bez trakcji. WS zastanawiał się, co go napędza, bo lokomotywa nie miała też komina. Pociąg rzucał przed sobą długi snop światła rozświetlający pogrążoną w półmroku równinę. WS obserwował, jak pociąg przejeżdża przez kolejne zwrotnice, znika w tunelach i wjeżdża na wiadukty rozpostarte nad torami z innych odgałęzień. Pociąg zmierzał w kierunku świateł na horyzoncie. Horyzont w kierunku, z którego jechał pociąg, niknął w ciemności delikatnie rozświetlanej szarą poświatą pozwalającą dostrzec granicę między niebem i powierzchnią równiny. WS chwilę analizował trasę jazdy pociągu i wywnioskował, że z każdą zmianą toru kierunek jego jazdy odchyla się w lewą stronę. Pociąg z każdą przejechaną zwrotnicą wyraźnie zmierzał w stronę czerwonej łuny, mimo że czasami jego tor jazdy odchylał się w stronę niebiesko-fioletowej łuny. Każda zwrotnica otwierała nowe trasy do wyboru, ale też bezpowrotnie zamykała inne dostępne wcześniej przed jej przejechaniem. WS ze zdziwieniem uświadomił sobie, że zna nazwę tej równiny – Platonia.

            Widzę, że martwi cię trasa, którą podąża Ekspres Urantia – usłyszał w swojej głowie WS. Zdziwiony zaczął rozglądać się naokoło. Nikogo nie widział. Może wydawało mi się – pomyślał. Nie wydawało ci się. WS ponownie usłyszał głos i śmiech. Kim jesteś? Zapytał w myślach WS. Jestem jednym z Nadzorców Sieci Platonii. Co? WS zdziwiony spojrzał w dół. Tego, co widzisz poniżej. Jestem Nadzorcą węzła, który jest pod nami. Dziwnie rozmawiać z kimś kogo nie widzę. Odparł WS. Mogę przybrać dowolną formę dla twojej wizualnej percepcji. Jaką wybierasz? Snickersa! Wypalił WS wiele nie namyślając się i zarechotał. Nie bądź bezczelny. Usłyszał w odpowiedzi stanowczy głos Nadzorcy. No to świetlisty humanoid. Odpowiedział bez zastanowienia WS. To moja ulubiona forma. Oświadczył Nadzorca. WS ujrzał przed sobą świetlistą sylwetkę, ale bez szczegółów. Widział tylko zarys świecącego na biało humanoida. Wspomniałeś, że jesteś jednym z Nadzorców. Ilu was zatem jest i ile jest węzłów? Zapytał zaintrygowany WS. Tego nie mogę ci powidzieć, ale twój węzeł ma numer 2. Odparł Nadzorca. Co jest za horyzontem, tam, gdzie to czerwone światło? WS wskazał czerwoną łunę. Nowa Stacja. Odpowiedział Nadzorca. A za niebiesko-fioletową łuną? Też Nowa Stacja. A za tą białą poświatą? Także Nowa Stacja. To co za różncia, którą drogą pojedzie Urantia? Zapytał WS. A jak ci się wydaje? Odparł zagadkowo Nadzorca. Kto wyznacza trasę do Nowej Stacji? Zapytał WS. Nie zastanawiałeś się nad tym, czy to pytanie nie powinno zostać przeformułowane na: czy ktoś wyznacza trasę do Nowej Stacji? Odpowiedział Nadzorca. W jego tonie dało się wyczuć lekkie rozbawienie. A ktoś wyznacza? Zapytał niepewnie WS. Na to pytanie musisz już sobie sam odpowiedzieć. Czy można ingerować w trasę Urantii? Czy ja mam na to jakikolwiek wpływ? Czy ma ktokolwiek? Kto zbudował sieć i dlaczego? Zostaje tylko bierna i świadoma obserwacja procesów? WS zasypał Nadzorcę pytaniami rzuconymi niczym seria z miotacza plazmowego. Nadzorca milczał. Po co tu jestem, skoro nie chcesz mi odpowiedzieć na moje pytania? Zapytał poirytowany WS. Bo byłoby to wbrew Regułom, wbrew Prawu Najwyższego. Wszystko jest lekcją, a praca musi zostać wykonana. Czas na mnie. Odpowiedział Nadzorca i zaczął powoli rozpływać się w ciemności. Czekaj! A co ze mną?! Wykrzyknął wystraszony WS. Otoczyła go ciemność. Zamknął oczy, odliczył do trzynastu i powoli otworzył, bojąc się tego, co może zobaczyć. Stał w łazience przed drzwiami z dłonią spoczywającą na klamce. Co to za świat. Nie mógł sobie go przypomnieć. Nic nie podpowiadało mu…

            Świat Klauna

            WS zamarł ze zdziwienia. Puścił klamkę. Spojrzał na zegarek. Na wyświetlaczu zamiast godziny widoczny był trójkąt równoboczny – delta. To znowu się dzieje. Pomyślał WS. Ostrożnie otworzył drzwi łazienki. Jego oczom ukazał się pogrążony w półmroku przedpokój. WS wyszedł z łazienki, zgasił światło i zamknął drzwi. Wszedł niepewnie do salonu. Siepacze siedzieli przy stoliku, ONI stali cały czas w tym samym miejscu. Drugi siepacz spojrzał na WS-a z zaniepokojeniem. Dziwnie wyglądasz, jakbyś zobaczył samego Lucyfera. To był tylko Nadzorca. Odparł zdezorientowany WS patrząc bezmyślnie w dal. ONI wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia i zaczęli wpatrywać się w WS-a. Dobre! Masz fantazję i poczucie humoru. Podoba mi się! Zareagował pierwszy siepacz i zaśmiał się. Żarty żartami, a my tu mamy jeszcze ważne sprawy do wyjaśnienia. Co powiesz o ostatnich starciach „Armii Boga” z „Tęczowymi Brygadami”? Tęczowi zostali niehonorowo zaatakowani przez przeważające siły wroga i doznali poważnych strat. WS zastanawiał się dlaczego dostał tak kretyńskie pytanie, ale odpowiedział szczerze – w końcu był w Świecie Klauna. Część życia w dużym mieście XXI wieku. No w chuj szkoda. Nie ma powodów do paniki. Gdzie są moje Snickersy? ONI uśmiechnęli się. Siepacze patrzyli na WS-a ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach. Co za szczera, autorytarna, niedemokratyczna i niepoprawna politycznie, a zarazem zgodna z prawdą wypowiedź! Wypalił pierwszy siepacz z błyskiem w oczach. Ktoś już coś podobnego powiedział i dotyczyło to znacznie drastyczniejszych zdarzeń. Kurwa, co za żelazna logika i konsekwencja godna człowieka z mikroprocesorem zamiast serca – człowieka XXI wieku! Skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. Brawo! Siepacz klasnął z zadowoleniem. WS w myślach dopowiedział: A – powiedział pewien tęczolubny polityk lokalny, B – powiedział WS. WS zaczął się śmiać. Siepacze także. ONI spojrzeli na siebie i również delikatnie uśmiechnęli się.

            Pierwszy siepacz, powstrzymując śmiech, rzucił pytanie. Podobno jesteś parchem czosnkowskim. Prawda to? WS słysząc to pytanie, przechylił głowę w tył i jeszcze bardziej zaczął rechotać. Muszę was rozczarować. Jestem Słowianinem, zwykłym wkurwionym Słowianinem. Badania DNA wykazały, że w 93,7% jestem Wschodnim Europejczykiem i w 6,3% Skandynawem. $piseG!!! WS wydarł się jak opętany i zaczął rechotać. No dobrze, ale teraz to już żarty się skończyły. Nasi informatorzy donieśli nam, że jesteś – tu pierwszy siepacz zrobił pauzę i zniżył ton, dodając szeptem – masonem… Drugi siepacz przeżegnał się i spojrzał na WS-a ze strachem w oczach. WS przestał się śmiać i poważnie popatrzył na siepaczy. ONI z zadowoleniem spojrzeli na WS-a. Zapanowała cisza. WS w końcu przerwał milczenie. Formalnie nie jestem i nie byłem, nie należałem i nie należę do żadnej loży, ponieważ nie lubię sformalizowanych struktur i nadmiernego rytualizmu, ale od dawna podzielałem większość ideałów masońskich, zwłaszcza Rytu Szkockiego, zanim dowiedziałem się, że coś takiego jak masoneria istnieje. Sam doszedłem do tych koncepcji bez zewnętrznej inspiracji. Dla mnie te poglądy były całkiem naturalne – zdrowy rozsądek ponad wszystko. Miałem jednak w rodzinie wolnomularza Rytu Szkockiego, więc rodzinna tradycja zobowiązuje. Dodał żartobliwie WS i uśmiechnął się, a następnie złożył dłonie w znak trójkąta. ONI niespodziewanie odpowiedzieli mu tym samym gestem. Siepacze zaskoczeni patrzyli na NICH i na WS-a. WS spojrzał na NICH i pochylił lekko głowę do przodu.

            Mamy kolejne pytanie. Oświadczył pierwszy siepacz. Gdzie znajdują się twoje poglądy na osi podziału politycznego: lewica, centrum, prawica? Zapytał siepacz. Co? Wy anachronicy nadal tkwicie mentalnie w XX wieku? W wieku ideologii? WS zapytał z nieskrywanym zdziwieniem i jednocześnie rozbawieniem. Dodajcie do tego drugą oś – otrzymamy płaszczyznę, tzw. diagram Nolana. Widzicie to? Zapytał spokojnie WS. No widzimy. Odparł siepacz. Świetnie, to teraz dodajcie trzeci wymiar – mamy sześcian. Widzicie to? Ponownie zapytał WS. No… widzimy. Odparł po chwili wahania siepacz. Doskonale, teraz dodajcie czwarty wymiar – otrzymamy tesserakt – hipersześcian, a następnie wyjdźcie poza skalę! Tam są moje poglądy polityczne. Oświadczył z satysfakcją WS. Eee… nie widzimy tego… Siepacz zmarszczył czoło i spojrzał na WS-a jak na wariata. Twarz WS-a powoli wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu. W końcu nie wytrzymał i parsknął demonicznym śmiechem, tak jak na początku spotkania. ONI także delikatnie uśmiechnęli się. Siepacze stali zmieszani i spoglądali to na NICH, to na WS-a. Witamy w XXI wieku! Gra toczy się dalej! Zawołał WS. Gra zawiera w sobie także wskazówki oraz mnóstwo fałszywych informacji. Jestem lustrem odbicia waszego. ONI kiwnęli potakująco głowami. Potrzebny jest nowy paradygmat, nowy mit, nowa narracja głupcy! Nie można ludziom odebrać nadziei i wierzeń, jeśli nie ma się dla nich nic w zamian. Większość tego nie wytrzyma – Świat Klauna ich zniszczy, zwłaszcza jeśli nie będą w stanie przyjąć bardziej abstrakcyjnych i uniwersalnych idei duchowych. Przytłaczająca większość nie jest w stanie. Wiem co mówię, mam bogate doświadczenie zbierane latami. Powiedział z pasją WS. Pamiętajcie o ludzkich ograniczeniach mentalnych i emocjonalności, która jest głównym motorem postępowania automatów w Świecie Klauna – także tych wysoko wykształconych i zdawałoby się rozsądnych. Pamiętajcie o Piramidzie. Strzeżcie się zwodniczych i fałszywych atraktorów. Świat Klauna jest nimi nasycony bardziej, niż wam się wydaje. WS zaczął krążyć po salonie z dłońmi splecionymi z tyłu. Po chwili zatrzymał się i spojrzał na siepaczy. Łapiecie, co mam na myśli? Zapytał WS. Chyba tak. Odparł pierwszy siepacz. Doskonale. A więc bawmy się! Bawmy się procesem. Czy macie jeszcze jakieś pytania? To już wszystko z naszej strony. To żegnam was panowie. Odpowiedział WS, a następnie spojrzał na NICH. A wy chcecie jeszcze czegoś ode mnie? Jeden z NICH wyjął czarny neseser. WS nie zauważył go wcześniej. Podszedł do stolika i wyjął z nesesera grubą książkę, którą położył na stoliku. WS spojrzał na okładkę. „Granice wzrostu – raport dla Klubu Rzymskiego – 1972”. ON otworzył raport na ostatniej stronie i wskazał palcem podkreślony fragment: „Ostatnią myślą, którą pragniemy przekazać, jest to, że człowiek musi badać naukowo również siebie, to znaczy swoje cele, swój system wartościowania, tak samo jak bada świat, który pragnie zmienić. W obu przypadkach musi się sprawie poświęcić do końca. Bo sedno sprawy leży nie tylko w tym, czy gatunek ludzki przetrwa, lecz bardziej jeszcze w tym, czy zdoła przeżyć, nie pogrążając się zarazem w stan bezwartościowej wegetacji.”

            Nagle jeden z siepaczy ostrożnie zajrzał do salonu. WS podniósł głowę znad raportu i spojrzał badawczo na siepacza. Czego jeszcze chcecie? Zapytał beznamiętnym tonem. Co będziesz dzisiaj robił WS? WS zmrużył oczy i odpowiedział. Będę grał w GRĘ! A później? Też będę grał w GRĘ. Jaką, jeśli można wiedzieć? Zapytał zaintrygowany siepacz. W tą co zwykle, w „Życie”. Odparł WS z uśmiechem i pochylił głowę nad raportem, machając jednocześnie ręką w geście odprawiającym siepacza. ONI stali przy biurku i milczeli wymownie. Z głośników płynął rytmicznie nu jazz. Mechanika przetrwa. Pomyślał WS i uśmiechnął się do siebie. Chciał coś powiedzieć i odwrócił się za siebie, ale w pokoju nikogo nie było. ONI rozpłynęli się w powietrzu. Siepacze wyszli. Został sam. Spojrzał na raport. Nagle jego uwagę przykuł mały znaczek w prawym górnym rogu okładki. Widniała na nim sowa Minerwy. WS wpatrywał się w symbol pogrążony w zadumie.

            Po zadymionym ciemnym pokoju niosło się miarowe tykanie zegara. Wskazówki zegara ustawiły się na pozycji 03:33. Sekundnik odmierzał 13-stą sekundę rozpoczętej 33-ciej minuty. Oficer prowadzący Marian Jaskółka nerwowo wiercił się w fotelu. Śnił o mechanicznych sowach i lustrach. Patrzył w jedno z nich. Za sobą widział siebie na fotelu, za którym stało duże lustro ścienne, w którym widział odbicie ekranu włączonego telewizora. Nagle w lustrze zobaczył twarz Blablaka, a w odbiciu ekranu telewizora oko z gadzią źrenicą. Wolna wola to iluzja głupia marionetko lalkarza. Trzeba ją sobie wywalczyć! Jestem lustrem odbicia twojego. Do zobaczenia w innym punkcie matrycy czasoprzestrzeni na innej linii holotaśmy przyszłości – wyszeptał WS i zaśmiał się demonicznie. Marian szarpnął się gwałtownie w fotelu i otworzył zaropiałe oczy. Serce waliło mu niczym młot pneumatyczny. Czuł suchość w ustach, a w uszach nadal rozbrzmiewał złowieszczy rechot Blablaka. Krew pulsowała mu w uszach, słyszał własne przyspieszone tętno. Spojrzał na włączony telewizor. Przecież go wyłączałem – pomyślał ze zdumieniem. Jeden pies! Na ekranie zaczęło majaczyć oko z pionową wąską źrenicą i pomarańczową tęczówką. Marian poczuł uciskające gardło mdłości, a jego uszy wypełnił głośny szum. W polu widzenia pojawiła się czarno-biała szachownica, a w uszach usłyszał trzaski.

            Zero siedział w ciemnym pomieszczeniu pochylony nad monitorami. Żarowy wyświetlacz elektronicznego zegara w stylu steampunk, który wisiał na betonowej ścianie pomieszczenia, wskazywał godzinę 03:33 rano. Drugi wyświetlacz wyświetlał datę 21.12.2033. Obok monitorów stała duża figurka sowy, a obok pulpitu z monitorami spał w swoim legowisku czarny kot. Zero nieśpiesznie wystukał na klawiaturze komendę w konsoli i zatwierdził klawiszem Enter. Sekwencja poszła do dekodera. Sięgnął po puszkę Monstera, wziął duży łyk orzeźwiającego napoju i odstawił puszkę na biurko. Obok stała podręczna lodówka wypełniona puszkami oraz kilka kartonów Snickersów. Lodówka jarzyła się delikatną niebiesko-fioletową poświatą. Czas uwolnić Bestię. Będzie zabawnie. Powiedział Zero, nie odrywając wzroku od puszki. Otarł usta i zarechotał zacierając ręce. Śmiech niósł się po pomieszczeniu i przylegających korytarzach. To kurwa działa! Działa! Całe pomieszczenie wypełniła niebiesko-fioletowa poświata. Zero spojrzał na 100-calowy telewizor zawieszony na ścianie, pełniący funkcję współdzielonego monitora. Śledził na nim bieżące parametry procesu. Przestał się śmiać i obserwował wskazania w skupieniu. Panie Zero! Panie Zero! Ciszę przerwał płynący z interkomu głos. Co jest kurwa?! Wykrzyknął Zero ze złością. Mam przesyłkę. Odebrałem właśnie z paczkomatu. Jestem zajęty. Spierdalaj! Odparował Zero. Okej, okej. Zostawię w przedsionku śluzy na górze. Z interkomu wydobył się brzmiący niepewnie głos. Dobra. Dzięki! Rzucił Zero od niechcenia i wrócił do pracy. Spojrzał na horyzont. Upajał się widokiem i sycił zmysł wzroku ulubionymi kolorami. Wstał z fotela i podszedł do drzwi pomieszczenia. Dotknął dłonią pola dotykowego obok drzwi, które odsunęły się prawie bezgłośnie. Wyszedł na korytarz i skierował swoje kroki na klatkę schodową, po czym szybkimi skokami zaczął piąć się w górę po schodach. Otworzył kolejne drzwi i wyszedł na korytarz prowadzący do śluzy. Otworzył wewnętrzne drzwi. U jego stóp leżała paczka. Podniósł ją, otworzył i zajrzał do środka. Na chuj mi krew?

            Stał w łazience przed drzwiami z dłonią spoczywającą na klamce. Co to za świat. Nie mógł sobie go przypomnieć. Nic nie podpowiadało mu… WS zamarł ze zdziwienia. Puścił klamkę. Spojrzał na zegarek. Na wyświetlaczu zamiast godziny widoczny był trójkąt równoboczny – delta. To znowu się dzieje. Pomyślał WS. Ostrożnie otworzył drzwi łazienki. Jego oczom ukazał się pogrążony w półmroku przedpokój. WS wyszedł z łazienki, zgasił światło i zamknął drzwi.

            Przypomniał sobie tego niebieskookiego husky na odludziu, który wgryzł mu się w bok i to jak go z zimną krwią uspokoił. Tego karka, który groził mu śmiercią tylko dlatego, że WS znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i strach w jego oczach, gdy groźby wywołały u WS-a demoniczny śmiech. Tą przegonioną sforę dzikich psów, które rozpierzchły się jak karaluchy, słysząc przerażający warkot i nieludzki skowyt jakie z siebie wydawał. Jednak coś się zmieniło – strach w nim umarł. Spojrzał w ciemność i zaczął się śmiać.

            Polubienie

            1. Według jakiego klucza dokonałeś interpretacji tekstu znajdując tam coś wspólnego z Sumlińskim? Jakieś słowa kluczowe i/lub frazy? Domyślam się, że chodzi o W. Sumlińskiego. WS?. To może być: Wielki Szu, Wielki Schizotronik (schizofreniczny mechatronik lub mechatroniczny schizofrenik), Wielki Skurwiel, Wielki Szur, Wielki Słowianin, Wielki Skurwysyn, Wielki Szajbus, Wojciech Sumliński, itd. Nie narzucam interpretacji.

              A wracając do filmu, to ciekawa jest czołówka i zawarta w niej symbolika. Już na początku widz jest częstowany przekazem, z którym jest coś nie w porządku. Psy szczekają, a karawana idzie dalej. Te wszystkie protesty na niewiele się zdadzą. Są wkalkulowane w podejmowane działania, jako ich nieuchronne skutki z dopuszczalnym marginesem uwzględniającym też niepowodzenia do późniejszej korekcji. Iteracyjnie, korygując kolejne działania, zależnie od odpowiedzi całego układu, dążą do celu. Zrobią pozorowane ustępstwa, aby uspokoić atmosferę buntu i potem wrócą do realizacji swoich planów. Nie mam złudzeń co do tego. Wystarczy odpowiednio długo przyglądać się tym procesom na przestrzeni kilku lat, aby dostrzec powtarzające się wzorce i stosowane taktyki oraz przyjrzeć się zachowaniu mas w ujęciu statystycznym jak i jednostkowo w swoim najbliższym otoczeniu. Skoro ja to wiem i widzę, to tym bardziej góra to WIE i WIDZI oraz ma ŚRODKI na REALIZACJĘ swoich planów. To pozwala też oszacować możliwości wpływu na te procesy z perspektywy jednostki i dojść do w wniosku, że jest już pozamiatane, przynajmniej w najbliższym horyzoncie czasowym. Jest micha, jest Netflix, jest browarek, jest fajnie – jest impreza. Co później? A któż to wie? 😉 Nie lubię się rozpisywać, a popłynąłem sobie wyjątkowo i na kolanie wyskrobałem metaforyczny tekścik, jednak to nie jest moja domena. Mam inne priorytety, a to jest jedyne miejsce, gdzie chciało mi się kiedykolwiek dorzucić swoje trzy grosze.

              Wszystkie scenariusze są obstawione. Szczury miotają się w labiryncie, zderzają ze sobą i ze ścianami, inne wpadają w pułapki lub gryzą się ze sobą, jeszcze inne wpadają w pętle i kręcą się w bocznych, ślepych odnogach, goniąc własne ogony. Kompletny chaos z którego wyłoni się nowy porządek.

              Jedyne wyjście to znaleźć możliwość rozwiązania spoza dopuszczalnego zbioru — nielogiczną, nieprzewidzianą, pozornie bezsensowną. Na szachownicy położyć Jokera. A w międzyczasie — siać ziarno przyszłych myśli, i budować szklane domy. Co zbudowane, to nasze.

              Polubienie

              1. Na podstawie identycznego stylu rodem z Chandlera i McLeana 🙂
                A co do obecnej sytuacji, to najbliższy prawdy był chyba Janusz Zajdel w powieści Limes Inferior. Niesamowite jest jak w latach 80. (komuna i zacofanie!) opisał co nas czeka. Widziałem zresztą, że masz go na swojej stronie, więc znasz temat. Polecam tę lekturę każdemu, to naprawdę trzeba znać. Moim zdaniem jest to nawet lepsze od Huxleya i Orwella.

                Polubienie

      2. Obecnie każdy aspekt życia, jest prawnie usankcjonowany.
        Film ten daje dużo do myślenia a przede wszystkim uzmysławia nam to, że w czasie takiego lub podobnego scenariusza brak zasad będzie regułą (prawo dżungli). Taki reset ludzkiego świata (nie mylić z resetem K. Sz.).

        Polubienie

        1. @Inga – gdyby do czegoś takiego doszło.. To po pierwsze, rządziłyby trzy zasady: karabin, siła i liczebność.
          Po drugie, bycie w dużym mieście w takiej chwili oznacza, że de facto już jesteś martwy.

          Polubienie

  2. To chyba dobrze się stało, że ten bogaty stan USA powiedział veto.
    Gdzieś już to słyszałam, że pewne siły będą chciały zabrązowić północną część globu.
    Myślę, że dojdą do porozumienia.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.