Po życiowej burzy przychodzi odrodzenie

Po życiowej burzy przychodzi odrodzenie

ezoterykaKażdy z nas zapewne zna film „Cast away – poza światem”, który przedstawia historię rozbitka, który kilka lat żył na bezludnej wyspie. Link do pełnej polskiej wersji filmu jest tutaj:
http://www.cda.pl/video/86198a4/Cast-Away-poza-swiatem-online-caly-film-Lektor-PL-HD

Jakie przesłanie niesie ten film dla nas? Czy można go interpretować w inny niż mainstreamowy sposób, i doszukiwać się w nim głębszego przesłania? Oczywiście, że można, i zamierzam Wam to przedstawić w tym felietonie.

Głowna postać, grana przez Toma Hanksa, wybiera się w ważną podróż samolotem. Niestety, ale samolot ulega awarii, zaczyna spadać do oceanu. Ląduje na oceanie, po czym zaczyna tonąć. Bohater filmu wydostaje się cały z samolotu, po czym przed eksplozją potężnego silnika chroni go głębokie zanurzenie pod wodę. Rozbitek traci wszystko, zasypia na tratwie ratunkowej po czym prąd znosi go na bezludną wyspę.

Upadek samolotu i odosobnienie na bezludnej wyspie można traktować jako przeżycie „życiowego piekła” – czyli tragicznego wydarzenia, które zmienia na całe życie, a w domyśle, ma człowieka przebudzić. Każdy, prędzej czy później, coś takiego przeżyje. Nie ukrywajmy tego, iż w życiu uczymy się głównie poprzez złe, czasami nawet traumatyczne wydarzenia. To one gwałtownie wybudzają nas z endorfinowego snu ego.

Piłka o imieniu „Wilson” do której gadał główny bohater, to symbol fałszywej (materialnej, martwej) tożsamości. Pomimo zaczętej już życiowej burzy – czyli procesu transformacji – człowiek wciąż kurczowo trzyma się tej fałszywej tożsamości, wbrew logice i faktom. W filmie zostało to przedstawione tak, że rozbitek cały czas gada, wręcz bredzi do martwej piłki. Potem próbuje ją zabrać na tratwę. Rozstanie się z taką fałszywą tożsamością jest konieczne i odbywa się w najczarniejszym momencie życia, który został przedstawiony w filmie jako burza na oceanie z piorunami. Niszczy ona tratwę rozbitka, pozbawia ją steru (co jest bardzo wymownym symbolem). Rozbitek ledwie uchodzi z życiem.

To właśnie wtedy ta piłka Wilson (symbol fałszywej tożsamości) odpływa daleko, aż przestaje być widoczna. Wraca z powrotem do morza. Morze, ocean, to bardzo ważny archetyp. Jest to symbol „macierzy” życia, z której to życie wyewoluowało i wyszło na ląd. Morze to też symbol żeński. Tak jak praocean był kolebką życia, tak kobieta ma moc dawania życia. Z kolei odejście za morze to symbol zakończenia jakiegoś etapu, wypełnienia życiowej drogi (a więc umierania – i nie chodzi tylko o śmierć fizyczną). W tym filmie, to symbol śmierci fałszywej tożsamości (piłka Wilson).

Film można więc traktować jako symbol wewnętrznej śmierci i ponownych narodzin (przebudzenia). Człowiek ten gdy wraca już do świata żywych, ma urządzone przyjęcie na jego cześć. Widzi on na nim pijących na umór i pożerających łakocie, rozemocjonowanych i rozkrzyczanych ludzi. Przeżył on wiele razy spotkanie ze śmiercią, więc patrzy na to z dystansu, jakby z góry, z wewnętrznym spokojem.

Ciekawa jest postać żony głównego bohatera. Tak to już jest, że podczas takiego życiowego sztormu, opuszczają nas także kobiety. Gdy sztorm mija i powstajemy jako nowa tożsamość, bywa że chcą wrócić, co próbuje w filmie zrobić jego żona. Powrót nie jest już możliwy, bowiem jego już była żona jest zaangażowana w inny, typowo „ziemski” związek, zawarty wtedy gdy główny bohater przeżywał życiowe zawirowania.

Autor: Jarek Kefir

Chcesz wspomóc moje niezależne inicjatywy i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj (link).

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł – podaj go dalej i pomóż go wypromować! Pomóż innym zapoznać się z tą tematyką.

 


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

9 myśli w temacie “Po życiowej burzy przychodzi odrodzenie

  1. O ile pamiętam, to w tym filmie nie występowała żona, lecz narzeczona głównego bohatera. Miał się on oświadczyć, ale jak na złość wtedy wydarzył się wypadek. Kobieta myślała, że on nie żyje dlatego ułożyła sobie życie z innym, którego niekoniecznie kochała, ponieważ gdy okazało się, że bohater nie zginął, to jej uczucia od razu do niego odżyły. Już, już miała do niego wrócić „skoczyć na głęboką wodę”, ale nie chciała burzyć swojego uporządkowanego życia. Bo jak jest stabilnie to jest dobrze, nikt nie chce być „rzucony na głęboką wodę”, ludzie żyją w uśpieniu bo się tego panicznie boją.

    Może chodzi o to, że życie człowieka jest poświęceniem. Czasem musi on zostawić swoją miłość aby zająć się własnym rozwojem, jakiego częścią jest burza. Nie może robić dwóch rzeczy na raz – być mężem i wejść w burzę. Może mieć uporządkowane, spokoje życie, albo być świadomym. By zrobić to drugie musi się wyzbyć wszystkich ziemskich potrzeb. Stąd ta niedokończona sprawa – narzeczeństwo, ale nie małżeństwo. Nie spełniona miłość, jaką musiał porzucić by przejść przez coś, przez co można iść tylko samemu, bo wyłącznie wtedy jest się sam na sam ze sobą i swoimi najgorszymi lękami. A druga osoba myśli, że ten ktoś „umarł”, ponieważ ma zupełnie inne zapatrywania i nie jest możliwie wspólne życie. Nie może mu pomóc, jest między nimi wielka bariera, ogromna odległość. Sam bohater nie jest w stanie temu zapobiec, chociaż bardzo by chciał, przepaść jest zbyt wielka. Burza to coś, co musi się wydarzyć, wtedy człowiek traci wszystko, zostaje wyzuty doszczętnie z tego co znaczy dziś człowieczeństwo – rodzina, praca, dom… tylko wtedy potrafi zbudować swoją siłę ponad to, nie opiera się wyłącznie na zaspokojeniu swojego ego czy oczekiwań społecznych. Jest ponad to. I bohater na końcu to rozumie, może zrobić co tylko zechce, udać się gdzie zechce. No i nie napastuje byłej narzeczonej – pozwala jej podjąć decyzję i nie ma do niej żalu.

    Polubienie

  2. Dobry artykul Jarek.
    Kazdy musi przezyc sztorm aby narodzic sie ponownie.
    Ktos kto tego nie rozumie znaczy, ze plynie w uspieniu po spokojnych wodach.
    O wbijaniu szpilek: znowu wojna damsko meska, znowu to kobieta jest wielce poszkodowana na tym swiecie. Czemu jest tak, ze to kobiety tak piszcza, ze im sie szpilki wbija skoro same nie zauwazaja jak czesto nieswiadomie, dzien po dniu same te szpilki wbijaja, uwazajac sie za najmadrzejsze na tym swiecie.
    Ciekawe jaka role odegralaby kobieta na miejscu bohatera? (i to oblesne ‚hihi’).
    Jest grono facetow na tym swiecie co nie odgrywaja zadnych rol w zyciu co kobiety strasznie denerwuje, bo same ugrzezly we wlasnych rolach.

    Polubienie

  3. Wiesz co, Jarek?
    Odnoszę wrażenie, że uwielbiasz nosić ubrania z dużą ilością kieszeni. W każdej masz jakaś szpilę. Muszą tam być! Tak na wszelki wypadek, na tak zwanym podorędziu.
    Felietonik świetnie piszesz, piszesz …, piszesz …, i w pewnym momencie wkładasz rękę do kieszeni, odruchowo, bezwiednie …
    A! Szpila! Zapomniałbym! …, Znowu dziabnę jakiś emocjonalny dysonans …, napiszę coś, w co sam nie wierzę …
    Prowokacja. OK, ale czemu ciągle na tym samym poziomie?
    No, dobra. To dla tych, którzy zajrzeli tu po raz pierwszy.
    Ciężko mi sobie wyobrazić, ale takiego kogoś udam …

    ,, Tak to już jest, że podczas takiego życiowego sztormu, opuszczają nas także kobiety.”
    Och! Boziuleńka! Głaszczę cię po strapionej główce … [hi, hi]
    A już pomijając fakt, że żona [z filmu, który kiedyś oglądałam] uważała swojego męża za nieżyjącego, to ciekawa jestem, jak ty na jej miejscu byś postąpił.
    Nauczyłbyś się wiązać węzeł marynarski, czy poszedłbyś do klasztoru?
    Może ta druga wersja. Byle by nie do żeńskiego! [hi, hi!]
    Oj! Z tym węzłem to chyba trochę przesadziłam …, przepraszam.
    To tak pół żartem, pół serio …

    Bywa, że w naszym życiu są ciągłe burze, dla których uporczywie, wręcz z pasją maniaka zbieramy ładunki i dziwimy się, że co chwilę coś jak nie pieprznie!
    Sęk w tym, że bardziej cieszymy się brakiem burzy niż słońcem po niej.
    Siedząc pod bezchmurnym niebem rozprawiamy, jak to źle nam było, jak cierpieliśmy. Wkładamy w to emocje, przeżywamy raz jeszcze, raz jeszcze …
    Serce zaczyna kołatać jak wtedy, oddech przyspiesza …
    Co robimy?
    Zapraszamy do siebie znów te same, podobne energie, bo to przecież nas ekscytuje!
    Energia podąża za uwagą.
    Nigdy tak bardzo nie prosimy, jak podczas narzekania.
    To od nas zależy jakiego wyboru dokonamy.
    Czy wibracjami naszego serca utrzymywać chcemy stan burzy, czy pozwolić mu żyć obrazami bezchmurnego nieba, dobrych ludzi, radości z małych chwil.

    Życie nie ma znaczenia. Ono po prostu JEST. To my nadajemy mu różne znaczenia, które wręcz decydująco wpływają na nasze samopoczucie.
    A kto z nas nie chciałby czuć się dobrze?

    Serdecznie pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Krysia, znowu ten argument o energii i „tylko dobrych wibracjach” 😉 No niestety, ale gdyby brać to na serio, to trzeba by wyjechać do dżungli z dala od cywilizacji, nie mówiąc już o pisaniu bloga. A pamiętaj, że nawet w samym środku amazońskiej dżungli, tak blisko transcendencji i matki natury, może „dopaść” nas polityka, konspiracje i spiski lokalnych, zwaśnionych plemion 😉

      Polubienie

      1. Tak ten świat, Jarku, jest urządzony, że każdy ma w nim, gdy idzie o społeczność, jakąś rolę do odegrania. No właśnie! Rolę do odegrania, a nie przetrwanie na zasadzie praca, jedzenie i spanie. Takie widzenie celu życia to sen.

        Wiem …, wiem, że trzeba ludziom unaoczniać, prowokować do sprzeciwu, ale też warto powiedzieć im, że oprócz użerania się z systemem, mogą budować siebie wewnętrznie, ponieważ posiadają potężne kreatywne siły i moce. Z resztą często o tym piszesz.

        Robisz kawał dobrej roboty, pokazując ludziom drugie, a nawet trzecie dno polityki, ekonomii i niekorzystnych, szkodliwych działań pseudo pasterzy tego świata.
        Człowiek atakowany celową nad informacją, sztuczną gonitwą, niezdrową żywnością, ciągłym straszeniem końca życia jego i planety, niestety ale robi się coraz bardziej otępiały, zamykający się w sobie z wszelkimi oznakami ,,tumiwsizmu”, przemęczenia, niechęci na zmianę czegokolwiek.
        To jeden z objawów dekadentyzmu epoki, po której nieuchronnie nastąpi przemiana.
        Nie dzieje się ona z dnia na dzień, bo świadomość pojedynczego człowieka i ta społeczna nie podlega tak szybkiej transformacji.
        Ludziom potrzebna jest wiara w siebie, nie tylko w idee.
        Więc każdy dokłada swoją cegiełkę.
        Bywa, że chwile, dni, miesiące potrafią przewartościować człowieka. Społeczność czyni to na przestrzeni dekad, a nawet pokoleń.
        Wyzbyto nas dalekowzroczności i wiary w siebie, ale to nie znaczy, że nie możemy być na powrót tego świadomi.

        Serdecznie pozdrawiam.

        Polubienie

      2. Te Krysiowe gadanie o dobrych wibracjach i energii sa takie jak Mietkowa „cywilizacja lacinska”, nawijanie makaronu na uszy ludzi, przez ludzi ktorym sie nudzi na cieplej posadce. Nieprzypadkowo nie ma w tym bólu prawdy,realizmu prozy zycia, a tylko zdystansowana filozoficzna analiza sprzed magisterskiego biurka urzedasa. Tym ludziom „brakuje” zaznania mobbingu, biedy, realnego glodu, bezdomnosci, bycia okradzionym, naciagnietym, mieszkania na kupie, zeby przestali opowiadac banialuki.
        W dzungli sa prawdziwe weze, skorpiony, ktorych nie interesuje wasza chec dotkniecia pra źródla.
        Takie gadanie jest dobre jak sie ma kupe pieniedzy, bezpieczenstwo i znajomego dealera.

        Polubienie

        1. To co piszesz, Infin, ma swój sens, ale jest też inna grupa ludzi, którzy nie chcą a raczej nie mogą więcej znieść i myślenie, mówienie i pisanie o ,,banialukach” jest dla nich swoistym placebo, dzięki któremu nie stracili wszystkiego. Przynajmniej tego, tych ,,banialuków” nie można im odebrać.
          Czy siebie oszukują?
          Myślę, że w zderzeniu z brutalnym życiem z pewnością tak.
          Tyle, że oni już nie chcą się zderzać, ich limes został przekroczony.
          I jeśli jest to dla nich swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa i pisząc nie robią nikomu krzywdy, to myślę, że niech sobie piszą …
          Jeśli ośmieszają to tylko siebie, z resztą granica, po której ktoś jest śmieszny jest też płynna.
          Czasami ucieczka w dobre wibracje bardzo pomaga i daje przeświadczenie, że nie wszystko można w człowieku zniszczyć …
          Nikt nie ma immunitetu na wyłączną rację i dlatego też nie ma obowiązku zgadzania się z wszystkimi. Serdecznie pozdrawiam.

          Polubienie

Dodaj odpowiedź do Krystyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.