Polska to państwo społecznej i gospodarczej klęski

Polska – państwo społecznej i gospodarczej klęski

wolny rynek i kapitalizmTen artykuł wklejam na pohybel wyznawcom neoliberalizmu, w szczególności Janusza Korwina Mikke. Prywatnie korwiniści, jako rasowi psychopaci wyzuci z wszelkich uczuć, doskonale wiedzą o co w oszustwie „wolnego rynku” chodzi. Oni doskonale wiedzą, że w kapitalizmie proponowanym przez Korwina jest znikomy procent elity, która ma wszystko, jak i 10% do 20% klasy średniej do której oni mają ambicje się załapać. Reszta ludzi? Nie obchodzi ich, niech zdycha. Niestety, ale większość miejsc w tych 10% do 20% jest już dawno zajęta.

Otrzeźwienie przychodzi bardzo szybko po skończeniu najczęściej uczelni technicznej przez takiego korwinistę. Pracy jak nie było tak nie ma, chyba że za głodowe stawki. Mija rok, dwa lata, pięć lat, dziesięć.. A obiecane przez „Korwina krula” el-dorado nie nadchodzi. Pracodawca dalej proponuje 1500 bez umowy (pracownikom fizycznym proponuje 700 – 1000), a po okresie próbnym i awansie – możliwość zarabiania 3000, 4000. Tylko nawet za te 3000 nie kupisz mieszkania ani nie utrzymasz rodziny.

Dlaczego kapitalista płaci takie stawki? Odpowiedź jest prosta: bo może. Gdyby mógł to by płacił choćby 400 zł na rękę bez żadnej umowy za pełen etat. Albo nawet mniej. Przyjęło się w naszej cywilizacji, że wysokie zarobki mają z reguły różnego rodzaju „specjaliści od przenoszenia papierków z miejsca w miejsce„. Są to głównie zawody które są tak naprawdę nieprzydatne dla gospodarki, a wręcz szkodliwe. Jak już ktoś mądry powiedział: „cywilizacja to niekończący się ciąg potrzeb, których tak naprawdę w ogóle nie potrzebujemy„. Główną cechą gospodarki kapitalistycznej jest rozpaczliwy i wszechogarniający bezsens.

Samochody psujące się po 7 latach, sprzęt AGD i RTV działający góra kilka lat. Smartfony wykonywane z najgorszych możliwych materiałów tak, byśmy musieli wymieniać je co roku lub co dwa lata. „Lekarstwa” korporacji farmaceutycznych które nie leczą przyczyn choroby, ale na chwilę uciszają uciążliwe objawy. Bo gdy wyleczy się przyczynę choroby, to korporacja nie zarobi. I tak można wymieniać w nieskończoność. Z drugiej strony, zawody które są konieczne dla istnienia gospodarki, są słabo opłacane. Dlaczego np. pracownik produkcyjny, robotnik, sprzątaczka, i inne tego typu zawody – mają być bardzo słabo wynagradzane?

Odpowiedź „ekonomiaków” Korwina jest prosta – bo nie mają wykształcenia i kandydatów na to stanowisko jest dużo. Nie widzą oni jednak tego, czego nie potrafią zobaczyć, jak i czego nie potrafi zobaczyć kapitalizm. Oni, jak już mówiłem, są (bio)maszynami bez serca i duszy, widzą tylko te swoje cyferki, procenty, wykresy, statystyki. Otóż wartość pracy człowieka to nie tylko prosty rachunek ekonomiczny. Ale to także wartości, których nie da się uchwycić w sztywnych matematycznych, statystycznych i ekonomicznych zasadach. W latach 90-tych przeczytałem bardzo mądre zdanie, które będę pamiętał już całe życie. Brzmi ono: „uważasz swoją pracę za niesamowicie ważną i niezbędną dla ludzkości? To wyobraź sobie co by było, gdyby wszyscy śmieciarze w kraju nie pracowali przez miesiąc.”

Argumentem korwinistów jest to, że trzeba się uczyć, inwestować w siebie, itp. No dobrze. To wyobraźmy sobie taką utopijną (a raczej bardzo dystopijną) rzeczywistość. Otóż zdecydowana większość robotników, rolników, pracowników produkcji, kierowców, sprzątaczy, górników, śmieciarzy, sprzedawców, kasjerów itp itd – nagle chce się przekwalifikować. Robią oni różnego rodzaju kursy, studia, zdobywają umiejętności. I teraz każdy z nich chce sobie założyć firmę, być panem prezesem i zbijać kokosy. Albo chociaż pracować w korporacji i nosić papierki z miejsca w miejsce, zamiast napierdalać młotem czy stać przy maszynie. Co by się wtedy stało z gospodarką?

No przepraszam, ale byś mógł być brodatym hipsterem i pić neskę w klimatyzowanym pomieszczeniu korporacji, to dziesięć innych osób musi w tym czasie napierdalać tym młotem, stać przy maszynie, przebywać na mrozie. Taka sytuacja jest zresztą obecnie w Izraelu – mają pod dostatkiem lekarzy, inżynierów, prawników, specjalistów. Ale mało komu chce się choćby podcierać tym intelektualistom dupy gdy się zestarzeją. Dla przykładu, na plantacje sprowadzają pracowników nawet z odległego i wrogiego Żydom naszego kraju.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Al-Jazeera mówi prawdę o polskiej transformacji

Cytuję: „Arabska stacja telewizyjna nadała krótki reportaż z Polski. Ukazana jest w nim dobitnie post-transformacyjna katastrofa ekonomiczna i socjalna.

Jest to bardzo skrótowy obraz, lecz wart odnotowania. W światowych mediach głównego nurtu historia Europy Wschodniej przedstawiana jest na ogół w tak samo zakłamany sposób jak w naszych rodzimych. Zagraniczni reporterzy bardzo często bazują na przekazie polskich dziennikarzy, którzy nader chętnie mijają się, zwłaszcza w tej materii, z prawdą.

Wysłannicy Al-Jazeery zaczynają swoją krótką opowieść od zdefiniowania głównych – ich zdaniem – kryteriów wyznaczających jakość polskiej rzeczywistości. Drastyczny spadek dzietności, masowa emigracja i bezrobocie na poziomie trzecioświatowym. Na przykładzie Bytomia, który odwiedzili reporterzy ukazują praktycznie strony tej katastrofy. Z sześciu działających w pobliżu kopalń pozostała tylko jedna, ponad 50 tys. ludzi wyjechało z tego miasta za pracą za granicę, lokalna społeczność starzeje się w błyskawicznym tempie.

Reporterzy tej katarskiej telewizji zawitali to tego śląskiego miasta już drugi raz. Wcześniej, w podobnym kontekście, opisywali historię czternastoletniego złodzieja złomu (patrz TUTAJ). Tym razem przekaz koncentruje się na dwudziestoletniej Samancie. Ze względu na biedę zmuszona jest emigrować do Londynu, do pracy w hotelu. Jej wyjazd i pełna żalu i smutku scena rozstania z rodziną na dworcu.

Dziennikarz rozmawiał także z – jak ich przedstawił – „typową bytomską rodziną”. Systematyka jej funkcjonowania opiera się na tym, że córka i jej mąż pracują jako gastarbeiterzy w Niemczech. Z rodzicami widują się bardzo rzadko i na krótko.

Reporter Al-Jazeery, Tim Friend, pokazuje Polskę jako państwo gospodarczej i społecznej klęski. Wskazuje na deindustrializację jako jedna z najgroźniejszych patologii. Rysuje zupełnie inny obraz transformacji niż ten, do którego przyzwyczaiły nas rozmaite klony „Gazety Wyborczej” – tj. prawdziwy.

– Nadzieją dla upadającej gospodarki, która niegdyś opierała się między innymi na kopalniach i hutach, jest unijna pomoc finansowa. Jeśli ona zawiedzie, z Bytomia wyjadą kolejne tysiące ludzi – podsumowuje dziennikarz.

Bezrobocie w ubiegłym roku wzrosło w Bytomiu z 21,1 proc. do 22 procent. Sytuacja wciąż się pogarsza.

Autorstwo: BS
Źródło: Strajk.eu

A teraz zapowiadany film video:

Oligarchia kościelna i oligarchia lewacka wspólnie budują drapieżny kapitalizm (neoliberalizm)

Oligarchia kościelna i oligarchia lewacka wspólnie budują drapieżny kapitalizm (neoliberalizm)

kapitalizm i wyzyskArtykuł z portalu Nowy Obywatel o tym, jak dwa pozornie skłócone środowiska, wspólnie budują jeden i ten sam system. Czyli drapieżny, korporacyjny kapitalizm (neoliberalizm). Zasady rządzące tym systemem są bardzo proste do wyjaśnienia. A są proste, ponieważ systemy tworzone przez ludzi (np kapitalizm) to odwzorowanie tego, co jest w naturze. W kapitalizmie jest 1% elity, która ma zdecydowaną większość bogactw, 10% tych którzy żyją jako tako, a reszta nie ma nic lub prawie nic.

Pomimo tego, że mamy w Polsce wiele różnych opcji światopoglądowych prezentowanych przez gadające głowy w TV, to są tematy, co do których te wszystkie środowiska są zgodne. Nie negowany jest fakt istnienia kapitalizmu i „demokracji telewizyjnej” jako jedynych systemów, co do których nie ma alternatyw. Mówi się, że mają one swoje wady, ale nic lepszego nie wymyślono.

Podobnie jest z ulgami podatkowymi dla zagranicznych korporacji – nikt nie chce ich znieść. Ciągle powtarzane jest do znudzenia neoliberalne kłamstwo o kosztach pracy w Polsce, dzięki którym przedsiębiorca nie może zapłacić więcej niż 800 zł na czarno (takie są realne pensje w Polsce). Tymczasem koszta pracy są jednymi z najniższych w Europie. Korwiniści, liberałowie, przedsiębiorcy – kłamią, zresztą kłamstwo jest wpisane w ich zawodowy rozwój. Powoli stajemy się zasobnikiem niewolniczej siły roboczej, bo Chiny rezygnują z tego modelu.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Cytuję: „Dorota Wellman, znana dziennikarka telewizji śniadaniowej, ciepło uśmiecha się do widzów z ekranów telewizorów. Jakiś czas temu została Króliczkiem Playboya i na tę okoliczność udzieliła pismu wywiadu. Tomasz Golonko z portalu natemat.pl rzecz opisuje następująco: „Prezenterka na sesję w negliżu co prawda się nie zgodziła, natomiast odkryła to, co naprawdę jest sexy – myśli. O czym konkretnie? W wywiadzie dla miesięcznika ocenia kobiety polskiej polityki i nie kryje rozczarowania ich postawą.” Co rozczarowuje panią z telewizji i co czyni ją tak seksowną w oczach dziennikarza z portalu Tomasza Lisa? Oddajmy głos jej samej: „Pani Kopacz nie jest potrzebna żadna „Viva” ani żadna „Gala”. Nie jest jej potrzebny także wywiad w telewizji, w którym opowiada o bolących nogach na wysokich obcasach, ani o tym, że robi brzuszki. Powinna powiedzieć co zrobi z górnikami i co zrobi z roszczeniami, które będą narastać. I albo będzie panią Thatcher, albo zakopiemy panią Kopacz w pamięci historycznej.”

Jestem pełen podziwu. Seksowna na umyśle Dorota Wellman i słowami potrafi się bawić, i wykazać należytą klasową czujność w sprawie cholernych roszczeniowców. Do tego wzruszająca, nieugaszona nostalgia za Margaret Thatcher, które to uczucie kojarzymy na ogół ze środowiskami okołoprawicowych wyznawców ideologii wolnego rynku. A przecież mogło być jeszcze dowcipniej. Widz oglądający telewizję przy porannych kiełkach lub kanapce z paprykarzem szczecińskim, przy kawie instant z dużą ilością cykorii za dziesięć złotych z dyskontu lub popijający herbatę, której kilka gramów kosztuje kilkadziesiąt złotych, mógłby np. usłyszeć, że premier Kopacz powinna zakopać górników. Dajmy na to – w sztolniach.

No ale dziś nasz system nie jest już aż tak bezwzględny. Nie musi. Ewentualnie postraszy Śląsk policyjnymi lufami. Nie są to jednak lufy czołgów. Poza tym ostateczny argument władzy i kapitału wobec większości Polaków od dobrej dekady brzmi „wegetuj albo emigruj”. Na pożegnanie serdecznie się do opuszczających kraj uśmiechnie jakaś pani Dorota z telewizji, której wewnętrzne ciepło aż bije po oczach. Każdy system bije na swój sposób. Kłopot w tym, że jeśli nawet wyjedziesz na zmywak, z obrzydzeniem myśląc o takich funkcjonariuszach mediów jak pani Wellman, to niewykluczone że stamtąd będziesz kibicował Korwinowi, czyli wizji „naprawdę wolnego rynku”. Tak przesiąkłeś tutejszą atmosferą.

Na marginesie: jak to nie mieliśmy polskiej Margaret Thatcher? Mieliśmy. Polska Thatcher nazywała się Jerzy Buzek. Jego rząd przejechał się po Polsce walcem tzw. reform na tyle skutecznie, że wywołał pierwszą w okresie postkomunistycznym dużą falę emigracji. Prawda – nie trzeba było rozganiać związkowców, bo znaczą ich część, tę solidarnościową, pan premier miał za sobą. A i duża część wyborców nie posiadała się z radości, że wreszcie rządzą dobrzy, „nasi”, sól umęczonej ziemi – prawica. „Buzkiści” walcowali społeczeństwo czterema reformami, a znaczna część wyborców klaskała w patriotycznie napuchłe łapki i witała walec kwiatami, oczekując na prawy liberalizm z ludzką twarzą. Jeśli jeszcze gdzieś żyją ludzie, którzy wtedy głosowali na Akcję Wyborczą „Solidarność”, a nieco później musieli racjonalizować swój wybór, przyglądając się opłakanym skutkom polityki społeczno-gospodarczej, edukacyjnej i zdrowotnej owej nieszczęsnej ekipy, to niestety szczerze im nie współczuję.

Weźmy inny przykład: o. Adam Szustak, wzięty kaznodzieja. Cieszy się popularnością nie tylko w kręgach bogatych i bogobojnych. Miałem ostatnio okazję wysłuchać w Internecie pogadanki o. Szustaka OP zatytułowanej „Nie posyłajcie dzieci do szkoły”. Tych dziewięć minut wartych jest odsłuchania (materiał dostępny tutaj).

O czym mówi dominikanin? Że edukacja publiczna i powszechny obowiązek szkolny to zło, że genialni samoucy nie potrzebowali szkoły, że najlepszy jest homeschooling (edukacja domowa), a kształcenie ogólne to marny pomysł, bo najlepsza jest (wąska) specjalizacja. W pogadance przemieszane są tezy schlebiające gustom i przekonaniom sporej części dzisiejszej prawicy, które wyrażają się w krytyce państwa, z wątkami wartościowymi, choćby takimi, że nie należy dziecka nadmiernie przeciążać nauką albo że znaczna część dzisiejszej wyższej edukacji jest wyższa tylko z pozoru i nie gwarantuje żadnego realnego przełożenia na dalszą karierę zawodową.

Dziewięć minut dominikańskiej demagogii wymaga co najmniej dziewięćdziesięciu minut sprostowań, wzięcia pod lupę każdego ze zdań, wypowiadanych wartko i z wielką pewnością siebie. Szczególnie bogatym i bogobojnym łatwo dziś przychodzi deprecjonowanie szkół publicznych (ach, ta cudowna AWS-owska reforma szkolnictwa!), bo bez trudu znajdują dla swoich dzieci furtkę w postaci homeschoolingu i szkół prywatnych. Słowem, uciekają oni przed tym, co w edukacji upichcił rząd, jaki wielu z nich popierało. Rzecz jasna, aktualny stan rzeczy jest daleki od doskonałości i wymaga krytyki, ale na ogół proponuje się nam zastąpienie dżumy cholerą. Rzadko kiedy krytyka idzie w parze z refleksją, że potrzebujemy choćby więcej szkół na prowincji o wyższym poziomie – dla zwykłych dzieci ze zwykłych rodzin. Niestety, póki co media donoszą o tym, że samorządy przymierzają się do zamknięcia kolejnych dwustu wiejskich szkół w skali kraju.

Szustak nie musi oczywiście niczego wiedzieć o systemie szkolnictwa publicznego w Finlandii, albo o tym, że instytucjonalną siłę zachodnich państw buduje ich wyższe szkolnictwo, bo nie ma własnego kapitału ekonomicznego bez własnego kapitału kulturowego. Nie musi nic wiedzieć o tym, że szkolnictwo wymaga np. dobrego skoordynowania z transportem publicznym. Nie musi nic wiedzieć o tym, że realny kapitał kulturowy, żeby był udziałem znacznej części społeczeństwa mniej bogatego i mniej bogobojnego (czyli znakomitej większości Polaków), wymaga właśnie dobrej, powszechnej edukacji, a nie zamykania kolejnych szkół. Nie musi wiedzieć, że receptą na obecną sytuację nie jest elitaryzm homeschoolingu oraz szkół dla bogatych i bogobojnych, ale systemowa reforma istniejących instytucji i struktur, która zapobiegnie z jednej strony coraz bardziej przepełnionym klasom, a z drugiej rosnącemu rozwarstwieniu edukacyjnemu. Nie musi też wiedzieć, że nauczyciele są coraz bardziej urabiani przez wskaźniki i parametryzację, bo kult wydajności już dawno panuje nie tylko w świecie gospodarki, ale i w szkolnictwie.

Kaznodzieja nie musi wreszcie wiedzieć o tym, że pewien zasób wiedzy poza wąską specjalizacją umożliwia lepszą znajomość świata, że wreszcie dziedzina, którą sam się zajmuje, czyli współczesna biblistyka, jest interdyscyplinarną syntezą bardzo wielu nauk humanistycznych, od lingwistyki, przez różne działy historii, po nauki społeczne. I nie mogłaby powstać, gdyby w Kościele poważnie traktowano paplaninę o. Szustaka o dobrodziejstwach wąskiej specjalizacji.

Zresztą, gdyby nawet się dowiedział i zmienił kiedyś zdanie, sporo straciłby zapewne na popularności w kręgach, które obsługuje. Dodam: nie mam nic przeciw jego ewangelizacyjnej działalności. Ale obskurantyzmowi w kaznodziejskich szatkach, który schlebia i „pobożnie” sankcjonuje wyłącznie interesy bogatych i bogobojnych – mam do zarzucenia wiele.

Ktoś zapyta: co łączy Dorotę Wellman i o. Adama Szustaka? Po pierwsze: współtworzą pstrokatą mozaikę ideologii sankcjonującej realny liberalizm. Ale jest jeszcze druga kwestia, która odnosi się nie tyle do nich, co do ich odbiorców. To „grzech wołający o pomstę do nieba”: bezmyślność karpi głosujących za przyspieszeniem Bożego Narodzenia. To problem bezmyślności czy może braku refleksji ludzi, którzy łykają te poglądy jak gęś szperkę i nie wiedzą, że przyklaskują dalszemu pogarszaniu własnej sytuacji życiowej. Ale najpierw uwaga ogólna. W dyskusjach ze zwolennikami współczesnej odmiany liberalizmu gospodarczego często słyszę pytanie: gdzie widzisz ten rzekomy kult wolnego rynku i liberalnych, coraz bardziej indywidualistycznych strategii przetrwania? Otóż dźwięki tej muzyki docierają do uszu przeciętnego Polaka z najróżniejszych stron. Sympatycznie uśmiechnięta Dorota Wellman opowiada o tym, że Polsce trzeba Margaret Thatcher. Ojciec Szustak przekonuje owieczki, że publiczna edukacja nadaje się tylko do zaorania: wynajmijcie nauczycieli dla swojego dziecka albo sami nauczcie się matematyki! – powiada. I tu kryje się potężne kłamstwo: owszem, bogaci rodzice wynajmą swoim dzieciom nauczycieli, ale biedniejsi rodzice nie nauczą się przecież masowo i matematyki, i dydaktyki.

Ta symfonia rozlega się zewsząd i sączy się do uszu Polaków, gdy ci jedzą śniadanko lub idą do kościoła. To tu, to tam, by zacytować barda, ktoś urabia masy wedle przekonań korzystnych dla bardzo wąskiego grona. Skutecznie urabia. A rodacy patrzą na państwo, jego degrengoladę i korupcję, doskwierają im jego braki i myślą sobie: no tak, to nie działa, oni pewnie mają rację. Przypomina to sytuację, w której małe ogłupione zwierzątko kręci się w kołowrotku, wytwarza prąd, i raz po raz dostaje silny bodziec elektryczny, motywujący do jeszcze szybszego zasuwania przed siebie, czyli donikąd. I znów: często jedyny sensowny skok poza logikę tego kieratu to emigracja. Uciekamy, zamiast się zbuntować i zacząć zmieniać to, co jest tutaj. Nie krytykuję emigrantów – stwierdzam fakt.

Pojawia się pytanie o możliwość zmiany. Nie powiem tu niczego niezwykłego. Człowiek jest istotą, której działanie zależy od myślenia. A sądzę, że duża część dzisiejszego bezmyślnego przyjmowania paplaniny reprezentantów uprzywilejowanej kasty wynika z faktu, że ludzie naprawdę nie znają alternatywy. Nie mają kontrargumentów wobec tez Wellman czy o. Szustaka. Nawet jeśli coś im się nie zgadza – milczą, bo nie wiedzą co odpowiedzieć, bo dla świętego spokoju nie chcą spotkać się z oskarżeniami o „socjalizm” czy „roszczeniowość”. Za to zawsze łatwo i przyjemnie włączyć się w szczucie i nagonkę na tych, co jeszcze potrafią się postawić. Lepiej od tego się biedapolakom nie zrobi – ale przynajmniej zyskują poczucie, że są po dobrej stronie. I chyba szczerze wierzą, że gdy zaklną przed telewizorem na górników, nauczycieli, rolników czy pielęgniarki, to zaczarują własny los „jedynie słusznymi” opiniami. Wielu zdaje się, że dzięki odpowiednim poglądom jak równy z równym zjedzą sobie poranną kanapkę z Dorotą Wellman i będą, podobnie jak ona, „seksownie” myśleli.

A czego potrzeba do zmiany? Szanowny prowincjuszu, szanowna prowincjuszko, szanowny młody wykształcony kredytowiczu z wielkiego miasta – podpowiem ci prostą rzecz. Zaopatrz się w argumenty, które pozwolą ci zaśmiać się w twarz funkcjonariuszom władzy i kapitału, i tym z telewizora, funkcjonariuszom oligarchii, i tym z przykościelnej salki, schlebiającym bogatym i bogobojnym. I tym z TVN, i tym obsługującym internetowe dyskusje. Skonfunduj ich własną wiedzą i argumentacją. Niech zrozumieją, że jedna głowa mniej jest ich własnością.

Kościół katolicki zna grzechy wołające o pomstę do nieba. O jednym z nich w polskim Kościele mówi się całkiem sporo: to grzech sodomski. Do tego dodajmy umyślne zabójstwo. Ale są dwa grzechy, które pewnie nieprędko staną się przedmiotem jakiejkolwiek kościelnej akcji billboardowej: to uciskanie ubogich, wdów i sierot oraz zatrzymywanie zapłaty pracownikom. A przecież ten ostatni grzech jest dziś polską normą i trudno mi uwierzyć, że duchowieństwo o nim nie wie. Prywatnie, zupełnie niekonfesyjnie dodam kolejny, wspomniany wyżej „grzech”, nasz dzisiejszy „grzech zaniechania” i bezmyślności: powszechne przyzwolenie na antyspołeczną propagandę, uprawianą kosztem tych, co mniej mogą i mniej mają. Czyli, najprawdopodobniej, także Waszym kosztem, szanowni czytelniczko i czytelniku.

Autor: Krzysztof Wołodźko
Źródło: Nowy Obywatel

Tajemnice ratowania banków: to przekręt stulecia

Tajemnice ratowania banków: to przekręt stulecia

korporacjeZapraszam do obejrzenia pełnometrażowego filmu dokumentalnego „Tajemnice ratowania banków”. Harald Schumann wyjaśnia krok po kroku, kto tak naprawdę otrzymał te pieniądze. Okazuje się, że nie trafiły one wcale do potrzebujących, ale z powrotem do francuskich czy niemieckich instytucji finansowych, a więc kapitalistycznych spekulantów.

Te instytucje choć źle ulokowały swoje pieniądze, są chronione przez system kapitalistyczny. To tak jak z bankami. Jeśli człowiek źle ulokuje swoje fundusze i zbankrutuje, zostaje zlicytowany i trafia pod most. Zaś jeśli to samo zrobi bank, okazuje się, że nie ponosi on odpowiedzialności, tylko jest ratowany z publicznych pieniędzy. A więc z pieniędzy niezamożnych, nas wszystkich.

Cały kryzys gospodarczy nie jest przypadkiem, ale jest zaplanowaną przez elity operacją drenażu klasy średniej i warstw uboższych. W skrócie, bogactwa w tym systemie mają płynąć w górę, aż do celu ostatecznego, gdy wszelka władza i bogactwa będą skupione w rękach wąskiej grupki ludzi.

Pamiętajmy zawsze o jednym: choć ręka wolnego rynku jest ponoć niewidzialna – to tą ręką zawsze ktoś zakulisowo, w swoich interesach, steruje.

Polecam też film dokumentalny „Zeitgeist: pieniądz rządzi światem” wyjaśniającym wiele na temat dzisiejszej plastykowej ekonomii, dążącej powoli ku katastrofie. Wyjaśnia on, czym jest instytucja kredytu i dlaczego jest tak destrukcyjna dla gospodarki państw. Film ten trwa około dwóch godzin. Poruszona jest także tematyka korporacji i tego, w jaki sposób wpływają na rządy i społeczeństwa.

Polecam też inne wpisy odnośnie nadchodzącego wielkimi krokami kolapsu (peak’ u) cywilizacyjnego. Obecnie funkcjonujące systemy (gospodarcze, polityczne, społeczne, etyczne, religijne, moralne) są straszliwie niewydolne i w bólach odchodzą w przeszłość:
Umierająca przyroda, kapitalizm i opowieści kultury śmierci
Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej
Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy
Kapitalizm: szaleńcza ideologia prowadząca do cywilizacyjnej zagłady
Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery
Producenci AGD i elektroniki tak projektują sprzęt, by szybko się zepsuł! Oto rezultaty „wolnego rynku” czyli kapitalizmu korporacyjnego
Oblicza liberalizmu i wolnego rynku: cywilizacyjny kanibalizm w Grecji [+18]

Autor tekstu: Jarek Kefir
Filmy video: inni autorzy
Proszę o podanie dalej, udostępnienie, itp!

Chcesz wspomóc to co robię i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj.

 

PROROCTWO Z 2013 r: BĘDZIE RESET SYSTEMU MONETARNEGO!

Kryzys gospodarczy na świecie dopiero będzie!

Cytat: „Wszystko wskazuje na to, że do 2020 roku będziemy mogli obserwować powstanie nowego systemu monetarnego. Zmiana takiego systemu następuje najczęściej co 3, 4 dekady. Poprzednia odbyła się w 1971 roku, kiedy ówczesny prezydent USA zniósł parytet złota. Jeśliby po kryzysie gospodarczym roku 2008 zniesiono obecny system, to powyższa norma statystyczna zostałaby zachowana. Jednak stało się coś niespodziewanego – system ten został sztucznie i wbrew logice, reanimowany ogromnymi ilościami zamrożonych transferów, i obecnie rozkłada się na naszych oczach..

Każda taka zmiana rodzi niesamowite konsekwencje, tak dla poszczególnych indywidualności, jak i dla całych narodów. Jednak zmiany mają to do siebie, że dla ludzi niekumatych „następują”, zaś dla ludzi obeznanych z zakulisowymi grami – „zachodzą”. Większość społeczeństwa żyje z dnia na dzień. W realiach, gdy wczorajszy komentarz na facebooku to wręcz „prehistoria”, a ludzie są podenerwowani gdy kilka chwil nie odpisujesz na wiadomość SMS, naprawdę niewielu podejmuje się trudu poszukiwania w historii. A to w tej dziedzinie wiedzy najszybciej można znaleźć wyjaśnienie tego, co zachodzi w dzisiejszym świecie.

Wiadomo, że zmiana tego systemu monetarnego, to nie kwestia zadania sobie pytania: „czy to nastąpi?” ale: „kiedy to nastąpi”. Ta zmiana wykaże duży wpływ na Twoją codzienność, i to obojętnie czy Ci się to podoba czy nie (mniemam, że nie..) i czy interesujesz się sprawami ekonomii i gospodarki, czy nie. Jeśli chcemy zrozumieć skalę przemian i ich następstwa, musimy sięgnąć do wieków minionych, do historii. I to bardzo daleko, bo aż tysiące lat temu..

Wszystko zaczęło się w latach 680-630 p.n.e. w Lidii, historycznej krainie w Azji Mniejszej. Wtedy to po raz pierwszy pieniądz (złoto) zyskał jedną z najważniejszych cech waluty, czyli zamienność (więcej o tym: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/11/10/waluta-a-pieniadz/). Mieszkańcy Lidii wpadli na genialny w swej prostocie pomysł, na który nie zdołali wpaść Egipcjanie. Z grudek złota, które miały różny rozmiar i wagę, co utrudniało handel, zaczęli bić monety o tej samej wadze i rozmiarach. Pomysł chwycił, a gospodarka Lidii rozkwitła.

Złote monety bardzo szybko dotarły do Aten. Dzięki nim Ateńczycy stali się pierwszym społeczeństwem z w pełni funkcjonalnym systemem podatkowym i wolnym rynkiem. Pociągnęło to za sobą bezprecedensowy dobrobyt, dynamiczny rozwój gospodarczy i kulturowy oraz ekspansję militarną. Gdyby nie ten prosty pomysł, być może nie uczylibyśmy się dziś w szkołach o Atenach jako kolebce filozofów i demokracji.

Dlaczego zatem tak piękny okres w historii ludzkości zakończył się upadkiem społeczeństwa, które stawiamy sobie za wzór i które stworzyło podwaliny naszego obecnego systemu? Stało się tak głównie przez chciwość i wojnę. W pewnym momencie Ateńczycy wdali się w konflikt ze Spartą. W trakcie tego konfliktu stracili dostęp do swoich kopalni złota, a musieli płacić żołnierzom walczącym daleko poza granicami kraju. Przez to liczba monet w obiegu w samych Atenach sukcesywnie się zmniejszała, co powodowało deflację. Aby zrekompensować niedobór monet w obiegu, około roku 434 p.n.e. Ateńczycy zaczęli dewaluować złote monety, dodając do nich miedź. Wystarczyło je przetopić i dodać powiedzmy 50% miedzi. Wtedy z 1000 monet robiło się 2000. Procent miedzi w złotych monetach bitych przez Ateńczyków oczywiście stopniowo się zwiększał…

Początkowo ludzie nie zauważali różnicy. Moneta to przecież moneta. Dziś też większość z nas nie zastanawia się, co jest np. w kurczakach z KFC – kurczak to kurczak. Ale z czasem Ateńczycy zorientowali się, że część monet ma niższą wartość. Zaczęli zatrzymywać te najcenniejsze dla siebie, a wydawać miedziaki. Zadziałało Prawo Greshama (gorszy pieniądz wypiera lepszy). W latach 431-404 p.n.e. monety ze 100% zawartością złota stopniowo wychodziły z obiegu. Nagle okazało się, że za jedną złotą monetę trzeba było dać kilkanaście miedziaków. Wtedy to złoto po raz pierwszy miało swoją cenę. Jak to się skończyło? Pierwszą w historii hiperinflacją, która sprawiła, że w 404 r.p.n.e. Ateny poddały się Sparcie…

W takich momentach najbardziej lubię pytania w stylu: „Ale co mnie to obchodzi?” . Ano powinno, bo dziś robimy dokładnie to samo, co Ateńczycy tysiące lat temu, tyle że w nieco innej formie. Prawo Greshama działa i jest bodaj bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej. Ludzie dziś chętnie płacą zdewaluowaną walutą, ale uciekają w dobra o realnej wartości. Czy zastanawiałeś się, dlaczego ceny aktywów, takich jak metale szlachetne, Bitcoin, nieruchomości, grunty, czy dzieła sztuki, biją kolejne rekordy? No właśnie.

Zdaję sobie sprawę, że tak odległa historia może nie do wszystkich przemawiać. Cofnijmy się więc nieco bliżej i do bardziej znanych nam realiów, czyli realiów tzw. świata zachodniego. W latach 1873-1918 Niemcy miały klasyczny standard złota (100%). Oznaczało to, że mogłeś pójść do każdego banku i w kasie wymienić swoją walutę na jej równowartość w złocie – coś jak z kwitkiem na koszulę w pralni. Ale w okresie międzywojennym ten parytet wynosił już tylko 40%. Dziś parytetu nie ma wcale…

Zanim jednak zniesiono parytet złota, wydarzyło się sporo ciekawych rzeczy. Na przykład zrodziła się potęga Stanów Zjednoczonych. W jaki sposób? Otóż zupełnie przypadkiem. Kraj ten miał farta, bo Europa uwikłała się w dwie wojny, w które USA włączały się dopiero w końcówkach. W Europie fabryki zmieniono w jedną wielką machinę wojenną, przez co nie było komu produkować artykułów powszechnego użytku. Tę lukę wypełnili Amerykanie. Zapłata? Oczywiście w złocie. Mówią, że wojna napędza gospodarkę. Tak, ale tylko tych krajów, które w niej nie uczestniczą.

Po drugiej wojnie USA miały 2/3 światowego złota monetarnego, pozostałe regiony łącznie 1/3, a Europa nic. Po ustanowieniu systemu z Bretton Woods Amerykanie zaczęli pożyczać Europie dolary na odbudowę. Dolar był postrzegany jako solidna waluta, bo przecież Stany miały mnóstwo złota, by ją poprzeć. Dzięki temu po wojnie handel międzynarodowy rozkwitł, a świat dynamicznie się rozwijał.

Ale USA zaczęły nadużywać przywileju, jaki dał im los, czyli posiadania waluty rezerwowej świata. Kolejne kosztowne wojny (Korea, Wietnam) i programy socjalne (The Great Society) sprawiły, że maszynki drukarskie pracowały na pełnych obrotach. W 1959 r. prezydent Charles de Gaulle stracił cierpliwość i publicznie zarzucił Amerykanom, że nie mają wystarczająco dużo złota, by pokryć swoją walutę. W efekcie Francja zażądała zwrotu swojego złota. Inne kraje się wystraszyły i zrobiły to samo. Dolary zaczęły wracać do USA, a złoto do Europy (parytet wynosił wtedy 35 USD/1 oz złota). W latach 1959-1971 około 50% złota przywędrowało z powrotem do Europy, bo świat zorientował się, że dolar to nie to samo co złoto. Ich ilość dwunastokrotnie przewyższała ilość złota, dlatego prezydent Nixon nie miał wyboru i w 1971 r. zniósł parytet. Od tego momentu złoto stało się towarem, państwa i ich obywatele zaczęły życie na kredycie, a waluty przestały mieć oparcie w jakimkolwiek dobru materialnym. I tu dochodzimy do czasów współczesnych…

Aktualnie dolar ma oparcie jedynie w…wojsku. Amerykanie wykorzystali przywilej posiadania waluty rezerwowej świata do ekspansji militarnej (podobnie jak Ateny). Było to możliwe, bo każdy chciał dolary. Dziś to się zmienia, a USA najeżdżają kolejne kraje, które nie chcą przyjmować bezwartościowej waluty za realne dobra. Wbrew temu, co mówią media i wszechwiedzący Internet, w Iraku czy Libii nigdy nie chodziło ani o wyzwolenie ludzi z rąk dyktatorów, ani o ropę. Chodziło o to, że Husajn i Kaddafi wypięli się na dolary – pierwszy wybrał euro, a drugi zaczął przebąkiwać coś o złotym dinarze. Obaj skończyli tak samo.

Ale sprawy zaczynają przybierać dla Amerykanów bardzo niekorzystny obrót. Kolejne kraje albo już odzyskały swoje złoto przechowywane przez Bank Rezerw Federalnych, albo domagają się jego zwrotu (m.in. Wenezuela, Szwajcaria, Niemcy, Holandia, Austria). Kraje BRICS zakładają wspólny bank, coś na wzór Banku Światowego zdominowanego przez USA. Chiny pozbywają się dolarów i kupują każdą uncję złota, która jest na sprzedaż, a całą swoją produkcję (w tej chwili Chiny to największy producent złota na świecie) zatrzymują w kraju. Plus wiele innych wydarzeń, mniejszych lub większych, które dla uważnych obserwatorów układają się w jedną całość…

W jaką? Niestety tego nie wiadomo. Jest kilka scenariuszy. Trudno powiedzieć, który się ziści. Wiadomo natomiast, że w momencie upadku dolara w pierwszej kolejności ucierpią kraje, w których obywatele znaczną część swoich dochodów wydają na jedzenie, energię czy transport (mocno podrożeją wszystkie towary notowane w dolarach). Dużo stracą też te kraje, które do końca będą utrzymywać sporą część swoich rezerw w dolarach. Samych Amerykanów upadek obecnego systemu dotknie dopiero na końcu, bo ponad połowa dolarów znajduje się poza granicami ich kraju. Gdy zaczną wracać, bo nikt ich nie będzie chcieć, będą biednieć w oczach.

A oto możliwe scenariusze:

  1. Koszyk walut rezerwowych – czyli wersja podobna do obecnej, tyle że walut ma być kilka, a nie jedna; tak jak teraz będą mieć wartość jedynie względem siebie nawzajem, bez oparcia w żadnym dobru materialnym.
  2. SDR (ang. Special Drawing Rights) – waluta Międzynarodowego Funduszu Walutowego; waluty krajowe byłyby wymienialne na SDR i przeliczane według różnych kryteriów (udział w handlu międzynarodowym, stan zadłużenia itd.); w tym wariancie również nie ma oparcia w żadnym dobru materialnym.
  3. Standard złota – niekoniecznie 100%; oczywiście cena musiałaby odpowiednio wzrosnąć, żeby ograniczona ilość złota w obiegu nie stanowiła bariery dla handlu międzynarodowego oraz odzwierciedlała dodruk waluty co najmniej od 1971 r.
  4. Waluty cyfrowe – szerzej o tym: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/11/28/viva-la-revolution/
  5. Chaos – czyli każdy kraj idzie w swoją stronę; oficjele obrzucają się winą za zaistniałą sytuację, nie siadają przy stole i nie podejmują wspólnej decyzji; w najlepszym wypadku kończy się to brakiem zaufania, politycznym napięciem i barierami w handlu międzynarodowym, w najgorszym – wojną, paniką i społecznym rozkładem.

Mam swoje typy, ale to czysta bukmacherka, więc nie pokuszę się o prognozę, który z tych wariantów się ziści. Pewne są natomiast dewaluacje. Ta sielanka i tak trwa już za długo. Kraje, które od 1971 roku nadmiernie się zadłużyły, będą zmuszone zdewaluować swoje waluty. Czy powinno cię to obchodzić? Dowiesz się przy kasie.

Źródło polskie: http://www.the-spinning-top-blog.mpolska24.pl/

Zobacz też: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/


Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, cudach i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę walić prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam żadnych płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego, nawet dla biednych osób. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo.

Możliwości wsparcia moich publikacji:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

➡️ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

➡️ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

OPODATKOWANIE PRACY W POLSCE W 2013 TO 69%

Opodatkowanie pracy w Polsce to aż 69%

Cyt. „Podatek dochodowy i składki ZUS wynoszą aż 70% wartości wynagrodzenia netto.  Tak poważne opodatkowanie pracy wybija Polakom z głowy chęć podjęcia legalnej pracy na umowę.

Zwykły polski pracownik, pobierając pensję netto, raczej nie wie, jaka byłaby kwota tej pensji, jeśliby nie została zmniejszona o podatki. A wyliczenia wskazują, że wynosiłaby ona 69% więcej. Dużą część naszych zarobków bowiem odbiera budżet państwa w postaci obowiązkowych podatków.

Jak to jest, że nie odczuwamy realnie tak wielkiego ubytku naszych zarobków? Dzieje się tak, ponieważ polski system fiskalny jest bardzo specyficzny. Większość podatków jest bowiem pobierana jeszcze przed wypłatą pensji. Powoduje to tak zwany efekt znieczulenia podatkowego. Pomimo tego że daniny na rzecz państwa są bardzo wysokie, to nie wiemy o tym.

Sporo mówi nam już samo przyjrzenie się wynagrodzeniu w kwocie brutto, które okazuje się być aż o 40% wyższe od pensji, którą otrzymujemy do ręki. To jednak nie wszystko. Znaczna część danin bowiem została przed nami sprytnie ukryta pod postacią „składek po stronie pracodawcy”. Stanowią one kolejne 29% pensji. Formalnie nie stanowią one składowej części wynagrodzenia brutto. Faktycznie jednak stanowią koszt pracodawcy związany z zatrudnieniem pracownika, który w rezultacie otrzymuje wypłatę pomniejszoną również i o te składki. Łącznie więc wszystkie daniny obciążające pensję polskiego pracownika stanowią aż 69% pensji netto. Postaramy się to zobrazować na przykładzie przeciętnej polskiej pensji.

Zgodnie z danymi GUS, przeciętne wynagrodzenie brutto w III kwartale 2013 roku wynosiło 3651,72 zł. Pracownik otrzymuje do ręki kwotę znacznie niższą, gdyż pomniejszana jest ona o następujące daniny na rzecz państwa:

Podatek dochodowy257,00 zł
Składka zdrowotna (NFZ)283,58 zł
Składka emerytalna356,41 zł
Składka rentowa54,78 zł
Składka chorobowa89,47 zł
ŁĄCZNIE 1 041,26 zł

Z kwoty wynagrodzenia brutto państwo zabiera 1041,26 zł. Pensja netto, jaką pracownik otrzymuje do ręki wynosi więc:

 3651,72 – 1041,26 = 2 610,46 zł

Nie są to jednak wszystkie daniny, jakimi państwo opodatkowuje naszą pracę. Od każdej przeciętnej pensji pracodawca musi zapłacić jeszcze dodatkowe składki (tzw. „składki po stronie pracodawcy”) w następującej wysokości:

Fundusz Pracy89,47 zł
Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych3,65 zł
Składka wypadkowa70,48 zł
Składka rentowa II237,36 zł
Składka emerytalna II356,41 zł
ŁĄCZNIE 757,37 zł

Łączne daniny pobrane przez państwo od przeciętnej pensji wynoszą więc:

 1041,26 + 757,37 = 1 798,63 zł

Łączny koszt pracodawcy związany z zatrudnieniem pracownika to suma kwoty netto oraz danin płaconych na rzecz państwa:

2 610,46 + 1 798,63 zł = 4 409,09 zł

Łączny koszt pracodawcy związany z zatrudnieniem pracownika wynosi więc 4409,09 zł. Na tyle wyceniana jest praca przeciętnego pracownika w Polsce. Ta kwota dzielona jest na dwie pule. Jedna trafia do państwa, które zabiera 1798,63 zł. Pozostałe 2610,46 zł otrzymuje ten, który pracę rzeczywiście wykonał.

Obliczmy jeszcze jaką część pensji netto stanowią państwowe daniny:

1798,63 / 2610,46 zł = 69%

Obowiązkowe daniny pobierane przez państwo stanowią aż 69% wypłacanej pracownikowi pensji netto. O tyle byłaby wyższa pensja polskiego pracownika, gdyby państwo nie konsumowało efektów jego pracy.

Polski pracownik etatowy płaci więc słono za to, że podejmuje się pracy zarobkowej. Czy w takiej sytuacji może dziwić fakt, iż legalna praca na etacie coraz częściej staje się działaniem nieopłacalnym?

Źródło: http://www.zus.pox.pl/


Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, cudach i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę walić prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam żadnych płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego, nawet dla biednych osób. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo.

Możliwości wsparcia moich publikacji:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

➡️ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

➡️ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

EUROPA POGRĄŻA SIĘ W NAJWIĘKSZYM KRYZYSIE HUMANITARNYM

Bezrobocie, bieda, nędza i marazm w Europie

Jak głosi najnowszy raport Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, kontynent europejski przechodzi właśnie największy od 60 lat kryzys humanitarny.

bieda i bezrobocie w Polsce

W czasie gdy pozostałe obszary świata z sukcesem pomniejszają obszary biedy, wzrasta ono w Europie. (…) W biedę wpada mnóstwo ludzi z klasy średniej i trzeba będzie długiego okresu czasu, aby ponownie wkroczyć na ścieżkę dobrobytu.

Miliony mieszkańców Europy żyje w poczuciu braku elementarnej stabilizacji, w braku pewności, co przyniesie im jutro. Taki stan jest najgorszy dla ludzkiej psychiki. Możemy się przekonać, jak wśród mieszkańców Europy narasta cicha rozpacz, dając depresje, choroby psychiczne, marazm i beznadzieję – głosi raport.

Dane zawarte w tym raporcie przybliżają pogarszające się warunki egzystencji mieszkańców Starego Kontynentu. Ceny wciąż rosną, wysokość zarobków jest na poziomie niezmiennym, więc wiele osób nie może sobie pozwolić na odpowiednią pomoc medyczną czy kupno najważniejszych produktów.

Powiększa się też ilość ludzi, którzy pomimo pracy, nie mogą zarobić na swoje utrzymanie z pensji. Są to ludzie określani jako „pracujący biedni”. Osoby te, choć mają pracę i dochody, nie mogą samodzielnie pokryć wszystkich zobowiązań, rachunków, i korzystają z pomocy Czerwonego Krzyża i innych fundacji niosących pomoc poszkodowanym przez los. Osoby bezrobotne zaś popadają w jeszcze większą biedę i związane z tym patologiczne zachowania.

Pomoc żywnościowa jaką rozprowadził Czerwony Krzyż wzrosła od 2009 roku do 2013 aż o 75 %. /BK/

Na podstawie: Nowy Obywatel PL, Nacjonalista PL


Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, cudach i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę walić prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam żadnych płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego, nawet dla biednych osób. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo.

Możliwości wsparcia moich publikacji:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

➡️ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

➡️ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm