„A co jeśli życie na Ziemi już wkrótce wyginie?!” Studium globalnego upadku systemowego

„A co jeśli życie na Ziemi już wkrótce wyginie?!” Studium globalnego upadku systemowego

upadek cywilizacji i systemuKtóż z nas nie zadawał sobie tego pytania? Ja zadaje sobie to pytanie odkąd pamiętam. Te rozważania nasiliły się u mnie szczególnie po 2009 roku, gdy zacząłem interesować się sprawami polityki, oszustw, korupcji i konspiracji w nauce, medycynie i gdzie tylko one występują. Wtedy wielu prawicowo nastawionych komentatorów i publicystów darło szaty, pytając: „a co z następnymi pokoleniami? A co, jeśli następnych pokoleń nie będzie?!„. Dziś wspomnienie tego wszystkiego wzbudza we mnie jedynie lekki, cyniczny uśmieszek.

Po pierwsze i najważniejsze – samo rozważanie tematu upadku cywilizacji, zagłady biologicznej, czy strukturalnej, systemowej niewydolności – jest tematem tabu. Poruszając ten oficjalnie nie istniejący temat, narażasz się na społeczny ostracyzm, wyśmianie. W najlepszym wypadku usłyszysz to, co ja przed laty, cytuję: „Jarek, ja wiem że ta cywilizacja kiedyś pierdolnie z wielkim hukiem i upadnie, ale co mnie to obchodzi? Wolę się bawić i korzystać z życia„. Póki codzienna micha ryżu jest, póki woda cieknie z kranu, póki co wieczór puszczana jest seria telenowel – nic się nie zmieni w tej materii.

Uważam dziś, że po prostu nie ma się czym przejmować. Nie oznacza to jednak, że mamy się tymi zagadnieniami nie zajmować. Mamy ciążące na naszej chorej cywilizacji, jak fatum, widmo zagłady – ekologicznej, biologicznej, militarnej, ekonomicznej..  każdej innej. Bo faktem jest, że żyjemy w czasach straszliwej niewydolności i nadciągającego nieuchronnie kolapsu prawie wszystkich istniejących od wieków systemów – politycznych, ekonomicznych, społecznych, moralnych, ideologicznych, religijnych. Najbardziej szokującym i bolesnym przejawem systemowej niewydolności jest fakt, że ziemskie ekosystemy już nie wytrzymują ciągłej kapitalistycznej eksploatacji i rabunkowej gospodarki prowadzonej przez 7 miliardów żarłocznych i nienasyconych ludzkich ego. Trwa kolejne „wielkie wymieranie” gatunków, tym razem spowodowane przez człowieka.

Wróćmy do wyrażanych na początku felietonu wątpliwości. Otóż, czy od Ciebie, od nas zależą te wszystkie globalne niekorzystne zmiany? Nie. Pora raz na zawsze skończyć z przekonaniem, że człowiek rozumny (homo sapiens) jest gatunkiem będącym „ponad” przyrodą, ponad ekosystemem. Niby czym się wyróżniamy? Owszem, mamy rozum, logikę, ale także empatię. Jako jedyny gatunek żywy na Ziemi zdajemy sobie sprawę z przemijalności życia, ze śmiertelności. Jako jedyny gatunek mamy egzystencjalne, choć dziś bardzo niemodne, wręcz zakazane – dylematy. Jednak czy wykorzystaliśmy, patrząc z perspektywy globalnej, tę niesamowitą szansę daną nam przez naturę?

Popatrz na ten świat. Faktem bezsprzecznym jest to, że jesteśmy również gatunkiem, który spowodował najwięcej zła i cierpienia, jak i najwięcej zniszczeń w dziejach Ziemi. Niby mamy jakiś tam potencjał, ale czy go wykorzystujemy? Choć w minimalnym stopniu? Całe rzesze ludzi we wszystkich epokach, ponad poznanie prawdy, przenosiły spokojny sen, przysłowiową „pełną kichę” i rozrywkę. Jesteśmy gatunkiem, który zamiast empatii, ponoć wrodzonej, woli rozwijać zabijanie ludzi i zwierząt dla sportu, przyjemności, który woli czynić zło, rywalizować, walczyć, niszczyć.

Zamiast używania naszej logicznej i racjonalnej części naszej istoty, wolimy cały czas zaspokajać nasze próżne, bazujące na prymitywnych emocjach ego (seks, alkohol, narkotyki, i inne pobudzanie receptorów przyjemności). Z ciągłego zaspokajania prymitywnych żądz i często brutalnych popędów, uczyniliśmy styl życia. Ale nawet w emocjach nie jesteśmy mocni. Znajomość własnej psychiki, emocjonalności, psychologii – to jedna wielka rozpacz, szczególnie u mężczyzn. Egzystencjalne dylematy, ważne pytania, poszukiwanie odpowiedzi, dociekanie? A zapomnij! Zaraz usłyszysz słynne: „nie filozuj”, a czasami możesz zostać wręcz posądzony o „nienormalność”, bo miałeś czelność podważyć powszechnie obowiązujący debilizm.

Popatrz obiektywnie, czy jako gatunek wnieśliśmy coś dobrego do rozwoju i egzystencji planety? Czy może tylko ją zanieczyściliśmy i zniszczyliśmy tak, że dalsze trwanie życia biologicznego na niej stoi pod poważnym znakiem zapytania? Pora skończyć z mitem „dobrego antropocenu”. Chcemy, by antropocen – okres dominacji człowieka rzekomo rozumnego – trwał pomimo wszystko. Mówimy, że antropocen jest wartością sam w sobie. Ale czy mamy ku temu podstawy, by tak sądzić? A może my, ludzie, nie wykorzystaliśmy danej nam szansy, i teraz pozostanie tylko czekać na bolesny koniec?

Chociaż tutaj istnieje jeszcze inny dylemat. Otóż wielu ludzi zadaje sobie pytanie, czy to człowiek jest taki zły, i przez swoje postępowanie doprowadził do istnienia tak nieludzkiego systemu? Czy może jest to tylko skutek – zaś prawdziwa przyczyna to fakt, że.. ta planeta i jej natura są psychopatyczne, amoralne, złe? Spotykałem się wielokrotnie ze stwierdzeniem, że Ziemia to piękna planeta, tylko ludzie poprzez swoje postępowanie zasyfili ją i doprowadzili do powstania represyjnych systemów politycznych, ekonomicznych i społecznych.

Tego typu myślenie jest typowe dla zafascynowanych „eko-” stylem życia wyznawców new age, czyli tych wszystkich dobrych energii itp. Oni również tkwią w iluzji i nie potrafią przyjąć do siebie brutalnej prawdy. Prawdy o tym, że ta planeta, jak i wszystkie siły kierujące jej naturą, przyrodą – mają bezwzględny, zły, opresyjny, agresywny, psychopatyczny i absolutnie amoralny charakter. Żyjemy w kosmicznym obozie koncentracyjnym, w globalnej „Korei Północnej”, gdzie od zawsze promuje się najpodlejsze i najniższe z możliwych zachowań i reakcji.

Wszystko opiera się na tym, że ta planeta jest planetą braków. Braki dotyczą wszystkiego, więc całe istniejące na niej życie jest patologicznie zajęte zdobywaniem i gromadzeniem rozmaitych zasobów za wszelką cenę. W tak skrajnych warunkach nie liczą się żadne zasady, sentymenty. Ba! Dla macochy natury nie liczy się nawet szczęście i spełnienie powołanych do życia osobników. Bo w świecie, gdzie jednego dnia masz pożywienie, a za tydzień możesz w niesamowitych boleściach umierać z głodu – są ważniejsze priorytety. Czyli przeżycie z dnia na dzień, obłąkańcze gromadzenie zasobów – „nachapanie się”, zdobycie jak największych terytoriów i jak największe rozmnożenie się. W tak okrutnych i surowych warunkach, jednostka która filozofuje, ma jakieś zasady, sentymenty, wrażliwości – zwyczajnie nie przetrwa.

Z drugiej strony, oprócz świadomości nieuchronności systemowej zagłady – ciekawy jest pogląd przeciwny. Czyli przekonanie, że żyjemy w dobie „zmiany obowiązującego paradygmatu”, z psychopatycznego, zwierzęcego, na bardziej empatyczny, ludzki. Mamy znajdować się teraz w okresie wzrostu świadomości emocjoalnej i duchowej wśród ludzi. Ja jestem co do tego jednak sceptyczny. Owszem, jest to możliwe, ale w wąskim zakresie – zakresie jednostek. Ale nie całego społeczeństwa. Dam Wam taki przykład – wyobraź sobie, że w szkole masz klasę, gdzie znajdują się dzieci w wieku od 4 do 18 lat. I teraz pytanie: które dzieci będą zainteresowane np matematyką wyższą, fizyką kwantową, a także sprawami „przejścia” do wyższej klasy, do nowej, bardziej zaawansowanej szkoły? Oczywiście, będą to dzieci w wieku 16 do 18 lat. Cała reszta takiej hipotetycznej klasy, w wieku 4 do 15 lat, będzie zainteresowana wygłupami, opowiadaniem chamskich dowcipów, słuchaniem muzyki i oglądaniem filmów na lekcji.

Poza tym, czy jest możliwe, że tego typu upadłe planety jak Ziemia – planety piekła, czyśćca, planety „drugiej szansy” – są również potrzebne w kosmosie i mają w nim należne miejsce? Może my, chcąc jakoś tam zmienić świat na lepsze, niepotrzebnie wpieprzamy się między wódkę a zakąskę, i wręcz zakłócamy ustaloną przez Architekta wszechświata, kosmiczną harmonię? Pamiętajmy, że egregory – świadomości zbiorowe religii, ideologii, cywilizacji – bronią się na zasadzie wahadła, i uderzają w takich antysystemowo nastawionych ludzi jak my. Anthony de Mello stracił w ten sposób zdrowie i ok. 20 lat życia – zmarł przedwcześnie jako w miarę młody człowiek.

Teraz powoli zaczynam rozumieć to, że masoneria i illuminaci mają w wielu punktach gorzką rację. rozumiem również Czytelników stron takich jak moja, którzy w goryczy piszą: „możliwe, że następne pokolenia dojdą do wniosku, że trzeba się umówić, i wspólnie puścić tę planetę z dymem, by zakończyć to globalne cierpienie„.

Autor: Jarek Kefir

Chcesz wspomóc moje niezależne inicjatywy i sprawić, by tego typu wpisy pojawiały się z regularną częstotliwością? Aby to zrobić, kliknij tutaj (link).

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł – podaj go dalej i pomóż go wypromować! Pomóż innym zapoznać się z tą tematyką.

 

Antropocen to złudna i chwilowa dominacja gatunku ludzkiego nad biosferą

Antropocen to złudna i chwilowa dominacja gatunku ludzkiego nad biosferą

zycie na ziemiZapraszam do przeczytania artykułu przetłumaczonego przez Ex ignorant’a, tłumacza wartościowych artykułów z zagranicy. Na jego stronie (link) znaleźć można wiele ciekawych treści o złudzeniu, jakim jest antropocen – dominacja jednego gatunku, naszego, nad innymi. Można znaleźć tam treści antysystemowe, proekologiczne, czy takie, które przemówią do klimatycznych dyletantów, sądzących, że klimat się nie zmienia.

W artykule, który kopiuję z jego strony, jest mowa o nierównościach pomiędzy ewolucją biologiczną a ewolucją kulturową. Ja to zagadnienie również podejmowałem, ale z innej strony. Poniższy artykuł jest pisany z perspektywy człowieka – w domyśle, naukowca z zagranicy, który dopiero zaczął sobie zadawać niewygodne pytania, wielu faktów nie skojarzył. W związku z czym, opanowuje go dojmujący, znany mi dobrze z poprzednich lat lęk. Lęk o przyszłość świata, o dalsze przetrwanie biosfery w obliczu tylu piętrzących się trudności..

Ja „wałkowałem” to zagadnienie od innej strony. Otóż obecnie ewolucja, także ewolucja mentalna, za sprawą technologii, sztuki, kultury – znacznie przyspieszyła i działa miliony razy szybciej i silniej niż raczej przypadkowe zmienne z czasów neolitu. Ewolucja jaka teraz przebiega, o angielskiej nazwie Enlightenment Evolution, to zmiana zarówno na poziomie umysłu i ducha, jak i na poziomie ciała. Bo psyche ma wpływ na soma, co udowodniono już dawno.

Podejmowałem wiele razy kwestię tragicznego rozdarcia jakiego doświadczamy obecnie. Z jednej strony wciąż żywe są wielowiekowe, znane od zarania dziejów wzorce, modele zachowań, reakcji, poglądów. A z drugiej strony, pojawia się coraz więcej nowych treści, nie związanych z barbarzyńską biologią, nastawioną jedynie na ślepą replikację DNA i na przetrwanie.

Nam przyszło żyć właśnie w tak trudnych czasach, gdzie z jednej strony, aby dobrze prosperować na poziomie fizycznym, materialnym, trzeba być dobrze zakorzenionym we wzorcach barbarzyńskich. A z drugiej strony, owe wzorce barbarzyńskie wcale nie dają odpowiedzi na lęki, frustracje cywilizacyjne i odwieczny „ból istnienia”, ale wręcz przeciwnie – wzmagają je wielokrotnie. Po to są właśnie treści nowe, które dzięki nam napływają z coraz większą siłą.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Ewolucja kulturowa versus ewolucja biologiczna

spoleczenstwo i cywilizacjaCytuję: „Chociaż ludzie zaczynają rozumieć złożoność i kruchość systemu Ziemi oraz ogromną skalę wpływu, jaki nań wywieramy, nadal nawołują do zrównoważonego rozwoju. Odzwierciedla to zgubne niezrozumienie skal czasowych. Gatunki Ziemi kształtuje ewolucja biologiczna przez dziesiątki lub setki tysięcy lat, podczas gdy rozwój człowieka kształtowany jest przez ewolucję kulturową na przestrzeni wieków, a nawet dziesięcioleci.

Ludzie są pierwszym gatunkiem zdolnym do rozmyślnego pogwałcenia kardynalnej zasady biologii Daniela Quinna: gatunek może konkurować, ale nie może wyeliminować całej swojej konkurencji. Obecnie toczymy wojnę eksterminacji przeciwko większości gatunków i póki co wygrywamy. Pomimo tego, że wyewoluowaliśmy jak inne zwierzęta, zachowujemy się tak, jakbyśmy byli czymś odrębnym w ramach systemu Ziemi, nie podległym jego ograniczeniom. Wiele sił kształtujących nasz rozwój – np. technologia, religia, sprawiedliwość społeczna – nie funkcjonuje w obrębie ewolucji biologicznej, zatem historia ewolucyjna niekoniecznie jest dobrym prognostykiem naszego zachowania.

Ziemia jest niestabilnym środowiskiem fizycznym, którego liczne atrybuty mają charakter chaotyczny, czyli ulegają dodatnim sprzężeniom zwrotnym. Ewolucję można postrzegać jako dodatnie sprzężenie zwrotne (samoreprodukcja) mniej lub bardziej powściągane przez ujemne sprzężenie zwrotne (śmierć). Ewolucja na Ziemi powiodła się, ponieważ jej chaotyczna natura jest dobrze dopasowana do środowiska fizycznego zdominowanego przez sprzężenia. Biorąc pod uwagę historię chaosu w ziemskiej geologii, hydrologii, klimacie itd. nie powinno być zaskoczeniem, że system życia, który się tu rozwinął również jest chaotyczny.

Chaotyczne przeobrażenia Ziemi mogą być ekstremalne, ale zazwyczaj występują na tyle wolno, że życie zdolne jest dostosować się do nich bez utraty różnorodności poprzez własne, stosunkowo szybkie sprzężenia. Polegając na sprzężeniach, życie jest dobrze przystosowane, aby poradzić sobie z chaosem w środowisku fizycznym, pod warunkiem, że zmiany te zachodzą dostatecznie długo względem czasowej skali ewolucji biologicznej.

Życie nie jest dobrze przystosowane, aby reagować na ludzką ewolucję kulturową, ponieważ czasowa skala zmiany kulturowej jest o rzędy wielkości mniejsza od czasowej skali ewolucji biologicznej. Kiedy zmiany występują zbyt szybko przez dłuższy okres czasu, życie nie może nadążyć i powraca do niskich poziomów troficznych, czyli – w języku nietechnicznym – de-ewoluuje. Skomplikowane i wysoce współzależne systemy, które ewoluowały przez miliony lat są raptownie zastępowane przez gatunki będące odpowiednikiem tkanki zabliźniającej: chwasty i karaluchy na lądzie, glony i meduzy w oceanie. Jeśli wojna przeciwko życiu byłaby kontynuowana dostatecznie długo, mogłoby ono zostać zredukowane z powrotem do sinic, a nawet wirusów, a ludzie dołączyliby do grona wymarłych gatunków na długo przed osiągnięciem tego niskiego punktu.

Wiąże się to z koncepcją, że życie jest formą ujemnej entropii. Entropia nie jest tutaj zastosowana wyłącznie w wąskim termodynamicznym sensie rozpraszania ciepła, lecz także w sensie utraty informacji. Stan wysokiej entropii jest jednorodny i pozbawiony różnic, np. pył dryfujący w przestrzeni kosmicznej. W porównaniu z większością Wszechświata Ziemia była znacznie bardziej niejednorodna jeszcze przed rozpoczęciem życia. Niespotykanie niska entropia Ziemi zapewniła pomyślne warunki dla ewolucji, która rozkwita dzięki różnicom.

Ostatecznie Ziemia zostanie spopielona, lecz życie skutecznie stawia opór i tymczasowo wygrywa z entropią, ewoluując i utrzymując chaotyczną równowagę gatunków, która jest niepospolicie złożona i niejednorodna. Ludzie również generują złożoność, ale z istotną różnicą: tworzona przez ludzi złożoność przyspiesza entropię Ziemi i dlatego jest nie do utrzymania. Przykłady obejmują rozproszenie zmagazynowanej energii (poprzez wydobycie tzw. surowców i ich konsumpcję), utratę informacji genetycznej (wymieranie gatunków) oraz zastąpienie różnorodności o niskiej entropii (np. tropikalne lasy deszczowe) monokulturą o wysokiej entropii (np. rolnictwo przemysłowe i hodowla). Wiele z kolebek ludzkości – w tym Iran, Irak i większość wybrzeża Morza Śródziemnego – było bujnie zalesionych, ale cofnęły się one do stanu wysokiej entropii (półpustynie lub pustynie) po zaledwie kilku tysiącach lat ludzkiej okupacji.

Ewolucję można opisać jako samoreprodukujące się czynniki w środowisku zróżnicowanego przetrwania. Samoreprodukujące się czynniki zawsze są narażone na sprzężenie zwrotne, czyli niekontrolowany wzrost zakończony upadkiem i wyginięciem; to nieuniknione, wbudowane ryzyko. Każdy czynnik maksymalizuje swoje możliwości i rośnie, aż do spotkania z ograniczeniami, takimi jak brak tzw. zasobów naturalnych lub zwiększona aktywność drapieżników. To niepewna strategia i ma w zwyczaju tworzyć wyścigi zbrojeń.

Ewolucja zbiega się w wyścigach zbrojeń toczących się między coraz bardziej wyrafinowanymi, szczytowymi drapieżnikami. Wyścigi te przygotowują podłoże pod pojawienie się super-drapieżnika ze zdolnościami językowymi niezbędnymi do ewolucji kulturowej. Pierwsze gatunki, które osiągają znaczącą ewolucję kulturową w sposób nieunikniony dominują nad pozostałymi; rozprzestrzeniając się błyskawicznie, dokonują eksterminacji każdego gatunku, który nie jest im bezpośrednio użyteczny, aby zmonopolizować pojemność środowiska Ziemi. W odniesieniu do czasu geologicznego szkody pojawiają się w oka mgnieniu, znacznie szybciej od zdolności adaptacyjnych systemów biologicznych, a ich zasięg jest wystarczająco rozległy, aby Ziemia nie była zdolna utrzymać złożonego życia, prawdopodobnie permanentnie.

Adaptacje, takie jak złożone systemy sensoryczne ginęły wielokrotnie, aby wyewoluować raz jeszcze od podstaw. Nawet jeśli ludzie mieliby magicznie zniknąć już jutro, cóż mogłoby zapobiec powstaniu podobnie oportunistycznego, ziemskiego super-drapieżnika? Zgodnie z nieubłaganą logiką selekcji genetycznej – nic.

Wygląda na to, że twierdzenie Edwarda Wilsona – „inteligencja prowadzi do samounicestwienia” – prawdopodobnie jest trafne, a ewolucja ostatecznie zawiera ziarno własnej destrukcji. Skoro tak, to można je uznać za ewentualne rozwiązanie paradoksu Fermiego: Dlaczego nie znaleźliśmy do tej pory śladów inteligentnego życia we Wszechświecie? W chwili, gdy gatunek staje się na tyle potężny, aby wysłać sygnał na ogromną odległość, znajduje się już na progu samozniszczenia; prawdopodobieństwo, że blask jego chwały spotka się z naszym jest znikome.

Obrazy z naszych teleskopów są wystarczająco wyraźne, aby pojąć, że Wszechświat jest surowym i gwałtownym miejscem. W przeważającej części jest niezmierzoną, lodowatą pustką, a jego resztę wypełnia pył, fragmenty nagich skał lub gaz eksplodujący przy temperaturze milionów stopni Kelvina. Nawet jeśli złożone życie występuje w innym miejscu, najpewniej nigdy się o tym nie dowiemy. Z praktycznego punktu widzenia my i pozostali nasi towarzysze ziemskiej podróży jesteśmy we Wszechświecie sami. Trudna do zniesienia jest świadomość, że w obliczu tych oszałamiających przeciwności wyewoluowało tu takie bogactwo i różnorodność życia – tylko po to, aby kulminacją tego procesu był tak bezwzględny i autodestrukcyjny gatunek.

Tłumaczenie: exignorant
Źródło: http://exignorant.wordpress.com/2014/08/19/ewolucja-kulturowa-versus-ewolucja-biologiczna/

Trwa szóste wielkie wymieranie gatunków na Ziemi

Trwa szóste wielkie wymieranie gatunków na Ziemi

ekologiaZapraszam dziś do przeczytania krótkiego podsumowania artykułu z magazynu Science o trwającym właśnie szóstym wielkim wymieraniu gatunków na Ziemi.

Czy antropocen – epoka człowieka „cywilizowanego” będzie ostatnią epoką życia na Ziemi? Wiele może wskazywać na to, że tak. Moje zdziwienie budzą próby denuncjacji wszelkich chęci chronienia przyrody i działań proekologicznych jako „lewackich”.

Choć z drugiej strony, to nie powinno dziwić. Wiadomo, komu zależy na rabunkowej eksploatacji planety – kapitalistom, korporacjom, rządom, lansującym ideologię naoliberalizmu i tzw. wolnego rynku. Więc nic dziwnego, że elektorat którym te byty piorą mózgi – korwiniści, prawicowcy – są tak niechętni ekologii.

Poprzez celowo generowane absurdalne pomysły walki z globalnym ociepleniem, którego właśnie jesteśmy świadkami, czy zrobienia z tej walki kolejnej zarobkowej czynności (żarówki „energooszczędne”), wzbudza się w ludziach w/w odruchy. Czyli m.in. niechęć do ekologii – w końcu mogłaby ona zaszkodzić rządom i korporacjom, i tym samym, psychopatom ich kontrolującym.

To, że w zarządach korporacji / CEO, polityce, rządach, na giełdach są psychopaci, nauka udowodniła dawno temu. Ci psychopaci, choć posługujący się dobrze rozwiniętą logiką, choć mający doktoraty / profesury, w pewnych dziedzinach są idiotami. Np jeśli chodzi o emocje i sferę duchową. Są zaślepieni rządzą pieniądza do tego stopnia, że festiwal zaprzeczania, kłamstw i braku reakcji na globalne wymieranie gatunków, będzie trwał do samego końca. Tak jak na Titanicu, na którym orkiestra grała aż po kres. Pewnego dnia po nocy pełnej fajerwerków, śmieciowej muzyki, alkoholu i szaleństw, obudzimy się w państwie które upadło, w świecie gdzie waluty utraciły wartość, a skażona ziemia nie będzie dawać plonów.

wymieranie gatunkowochrona przyrodyWstęp: Jarek Kefir

Jeśli spodobał Ci się ten materiał – pomóż w jego rozpowszechnieniu!

__________________________________________________________

Badania: Trwa szóste planetarne wymieranie wywołane przez człowieka cywilizowanego

Cytuję: „Utrata i redukcja liczby zwierząt na całym świecie – spowodowane przez zanikanie siedlisk i globalne zaburzenie klimatu – oznaczają, że znajdujemy się w środku szóstego „masowego wymierania” życia na Ziemi, ustaliła seria badań opublikowanych 25 lipca 2014 w piśmie Science.

Jedna z analiz wykazała, że mimo podwojenia liczebności ludzkiej populacji w ciągu ostatnich 35 lat, liczba zwierząt bezkręgowych – takich jak chrząszcze, motyle, pająki i robaki – zmniejszyła się w tym samym czasie o 45%.

„Byliśmy zaszokowani odkryciem u bezkręgowców podobnych strat jak u zwierząt większych, ponieważ wcześniej sądziliśmy, że są one bardziej odporne,” powiedział Ben Collen, współautor badania z University College w Londynie.

Chociaż duże, fotogeniczne gatunki – takie jak tygrysy, nosorożce i pandy – skupiają większość uwagi, naukowcy mówią, że w oczywisty sposób nawet zniknięcie najmniejszego chrząszcza może fundamentalnie zmienić różne ekosystemy, od których uzależnieni są ludzie. […]

[Owady zapylają przykładowo blisko 75% roślin spożywczych świata. Insekty odgrywają też kluczową rolę w obiegu składników odżywczych i rozkładzie substancji organicznych, co zapewnia wydajność ekosystemu.]

Badania donoszą, że w ostatnich stuleciach wymarło około 322 gatunków kręgowców. Populacje pozostałych gatunków tej grupy wykazują 25% średni spadek liczebności. Wymarciem w skali globalnej zagrożonych jest od 16% do 33% kręgowców. Duże zwierzęta – opisane jako megafauna – stoją w obliczu najwyższego wskaźnika spadku; trend, który odpowiada wcześniejszym wymieraniom planetarnym.

Większe zwierzęta zazwyczaj mają niższą stopę wzrostu swojej liczebności i wydają mniej potomstwa. Potrzebują większych obszarów siedliskowych, aby utrzymać zdolne do przetrwania populacje. Rozmiary i masa czynią je łatwiejszym i bardziej atrakcyjnym celem ludzkich polowań.

Mimo że gatunki te stanowią stosunkowo mniejszy odsetek zwierząt zagrożonych, ich utrata wywołuje stopniowe skutki, które mogą wstrząsnąć stabilnością innych gatunków i wywrzeć wpływ nawet na zdrowie ludzi.

Na przykład w ramach wcześniejszych eksperymentów przeprowadzonych w Kenii, od megafauny – takiej jak zebry, żyrafy i słonie – odseparowano połacie ziemi i obserwowano reakcje ekosystemu na usunięcie największych gatunków. Dość szybko obszary te opanowują gryzonie. Trawa i krzewy odnotowują intensywny wzrost, a tempo zagęszczania gleby ulega zmniejszeniu. Nasiona i schronienie stają się łatwo dostępne, a zagrożenie atakiem drapieżników spada.

W konsekwencji liczba gryzoni podwaja się – podobnie jak obfitość przenoszących choroby ektopasożytów, które na nich żyją.

„Tam, gdzie gęstość naszego zaludnienia jest wysoka, następuje gwałtowny wzrost wskaźnika defaunacji, częstości występowania gryzoni, a tym samym poziomu patogenów, co zwiększa ryzyko rozprzestrzenienia chorób,” powiedział główny autor badania Rodolfo Dirzo, starszy doradca Instytutu Środowiskowego Woodsa przy Uniwersytecie Stanforda. „Kto by pomyślał, że sama defaunacja przyniesie ze sobą wszystkie te dramatyczne konsekwencje? A jednak może stać się błędnym kołem.”

„Niszczenie siedlisk ułatwi polowania i kłusownictwo, a gatunki będą miały trudności w znalezieniu schronienia wskutek zmiany użytkowania gruntów i zaburzeń klimatycznych,” dodał Dirzo. […]

„Mamy skłonność postrzegać wyginięcie jako znikanie gatunków z powierzchni Ziemi, i jest to bardzo ważne, ale musimy zwrócić baczniejszą uwagę na krytyczną utratę zdolności funkcjonowania ekosystemów, w której centralną rolę odgrywają zwierzęta,” powiedział Dirzo. „Jak na ironię od dawna uważa się, że defaunacja to zjawisko ukryte, ale sądzę, że ostatecznie znajdziemy się w sytuacji jawnej ze względu na coraz bardziej widoczne jej skutki dla planety i ludzkiego dobrobytu.”

Pięć razy w historii Ziemi ogromny procent planetarnego życia uległ wyniszczeniu w tzw. masowych wymieraniach.

Około 66 milionów lat temu dobrze nam znane wymieranie unicestwiło dinozaury oraz trzy czwarte gatunków istniejących wówczas na Ziemi. Blisko 252 miliony lat temu Wielkie wymieranie permskie zgładziło ponad 90% gatunków świata.

Ogólnie naukowcy szacują, że w wyniku wszystkich minionych wymierań wyginęło 90% form życia, które kiedykolwiek istniały na naszej planecie.

Nowością aktualnego wymierania jest to, że „jego siłą napędową nie jest meteoryt czy potężne erupcje wulkaniczne, ale jeden gatunek – homo sapiens”, powiedział Dirzo.

Aby opisać szóste wymieranie, naukowcy ukuli termin defaunacja antropocenu – co oznacza zanikanie społeczności zwierząt spowodowane przez człowieka.”

Data oryginalnej publikacji: 25 lipca 2014

Opracowanie: exignorant

Przeczytaj też ze strony Ex ignorant:
Złudzenie dobrego antropocenu
Mit ludzkiego postępu
Stadium globalnego upadku systemowego