CZEGO UCZY ŚMIERĆ, PRZEMIJANIE? NIE UMIERAJ ZA ŻYCIA!

Czego uczy śmierć? Kwestie przemijania

Komentarz Jarek Kefir: nie ze wszystkimi poniższymi twierdzeniami na temat medycyny się zgadzam.


Cytat: „Lekarze albo zajmują się ratowaniem życia, albo bezradnie przyglądają się, jak ono z nas ulatuje. Ale nawet w tym fachu niewielu jest ludzi, którzy patrzą śmierci prosto w oczy i… potrafią opisać, co w nich widzą. Oto lekcja życia udzielona przez jednego z nich.

Lekarze albo zajmują się ratowaniem życia, albo bezradnie przyglądają się, jak ono z nas ulatuje. Ale nawet w tym fachu niewielu jest ludzi, którzy patrzą śmierci prosto w oczy i… potrafią opisać, co w nich widzą. Oto lekcja życia udzielona przez jednego z nich.

„Nie ma wolności dla człowieka, jak długo nie pokonał on strachu przed śmiercią.”
Albert Camus

Mój pierwszy dzień na medycynie był wypełniony inspirującymi wykładami. Zaczęło się od spotkania z anestezjologiem, który za temat obrał sobie “wszystko, co musicie wiedzieć o medycynie”. Okazało się, że nie ma tego dużo, zaledwie trzy zasady, które kazał nam powtarzać za sobą: “Powietrze się wdycha i wydycha. Krew ma krążyć. Tlen jest dobry. Pamiętajcie o tym, a wszystko będzie dobrze”.

Już za parę dni tablica w sali wykładowej, w której wprowadzano nas w podstawy medycyny, miała zapełnić się skomplikowanymi wzorami procesów biochemicznych i rysunkami ludzkich embrionów na różnych etapach rozwoju. Tego pierwszego dnia jednak tylko jeden wykładowca zadał sobie trud, by cokolwiek na niej napisać. To był patolog. On również, podobnie jak ów anestezjolog, postanowił sprowadzić całą medycynę do jednej, podstawowej zasady. Dlatego napisał na tablicy wielkimi kulfonami jeden wyraz: ŚMIERĆ.

“Unikajcie tego – powiedział – a wszystko będzie dobrze”.

To słowo straszyło z tablicy przez cały dzień. Myślałem, że może ktoś w końcu je zetrze, ale nikt się nie odważył. Następnego dnia rano już go nie było, zastąpił je cykl Krebsa – ten niesłychanie skomplikowany, szczęśliwy mechanizm międzykomórkowy, który utrzymuje nas przy życiu, dzięki Bogu nie zważając, czy ktoś potrafił go wykuć na pamięć, czy nie. Ten, kto zastąpił to krótkie, przerażające słowo cyklem Krebsa, dał nam pierwszy wgląd w to, na czym polega prawdziwa medycyna.

Mimo nieśmiałego zajawienia śmierci w tym pierwszym dniu, przez całe studia mieliśmy się uczyć nie tego, jak się jej nie bać, tylko jak jej unikać. Nie podoba nam się wizja tego słowa wypisanego na tablicy i spoglądającego na nas tak otwarcie. Wolimy je ukrywać głęboko między wynikami badań, w kliszach z prześwietleniami, by odkryło się, gdy nas już nie będzie. Ale ono tam jest – śledzi nas, tak jak księżyc podąża za jadącym samochodem. Tak długo, dopóki nie musimy na nie patrzeć, wszystko jest w porządku. Problem polega na tym, że chociaż my jej unikamy, ona wciąż ma na nas oko.

Gdy już muszę myśleć o śmierci, widzę ją najwyraźniej w twarzach pacjentów, w momencie gdy dociera do nich, że to, co nieuchronne, jest tuż, tuż. Kiedy pojmują, że śmierć jest już blisko. Nie sposób tego zapomnieć: nie da się zapomnieć spojrzenia człowieka, który nagle rozumie, że to już teraz, że już niedługo – nie w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale być może już dziś albo za tydzień – umrze.

Ja umieram, prawda?

Ten pacjent miał zaledwie 18 lat i mukowiscydozę. To genetyczna choroba, powodująca zagęszczanie się śluzu we wszystkich organach produkujących śluz. U tego pacjenta najgorzej było z płucami. Za sprawą milczącego porozumienia odwlekaliśmy wizytę u niego na koniec porannego obchodu, bo nocne laboratorium dostarczyło nam właśnie wyniki badań jego krwi.

W nocy wyhodowali Burkholderia cepacia – bakterię, która idealnie rozmnaża się na śluzie i zalega w płucach w końcowym, terminalnym stadium tej choroby. Ta bakteria nie poddaje się antybiotykoterapii (jedno z badań wykazało, że traktuje penicylinę jako doskonałą… pożywkę). Kiedy B. cepacia przedostanie się z płuc do krwiobiegu, nie ma już ratunku: sepsa, zapaść, zaburzenia wieloczynnościowe i… koniec.

Po krótkiej rozmowie na korytarzu weszliśmy do pokoju chorego. Byłem zdenerwowany: nic dziwnego, w końcu miałem powiedzieć temu dzieciakowi, że umiera. Nie spał. Siedział na łóżku w ciemnym pokoju, który był zagracony jak wszystkie pokoje nastolatków – plakaty, porozrzucane ubrania, migająca w ciemności konsola do gier. Wycieńczony ojciec przysiadł na krześle w kącie pokoju.

Chłopak spojrzał na nas. Gdy zobaczyłem wyraz jego twarzy, całe moje zdenerwowanie tym, co miałem mu za chwilę powiedzieć, nagle stało się zupełnie nieistotne. On wiedział. Już wiedział. Prawie nie słuchał całej mojej uczonej przemowy na temat najnowszych wyników badań. Gdy skończyłem, zapadła cisza. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i powiedział: “Ja umieram, prawda?”.

To nie było pytanie. Moja odpowiedź była równie nieważna jak wszystko, co mogliśmy mu zaoferować. Ktoś zaczął coś mówić, padło dużo słów, ale ja byłem pewien, że do tego chłopaka dociera niewiele. Był już po drugiej stronie.

Powinniście byli mnie ostrzec…

Rok czy dwa później pracowałem akurat na onkologii i opiekowałem się kilkunastoma pacjentami w naprawdę złym stanie. Zły stan w przypadku nowotworu oznacza naprawdę okropne rzeczy: pod wpływem nacisku nowotworu narządy przestają funkcjonować, ból jest taki, że morfina schodzi jak woda, a w skutkach ubocznych leków, które się stosuje, pojawia się możliwość zgonu.

Do tego właśnie przedsionka piekła trafił pewnego dnia potężnie zbudowany mężczyzna w okolicach czterdziestki, wyglądający jak uosobienie zdrowia i dobrego samopoczucia, no, może trochę blade uosobienie. Nieco wcześniej tego dnia rutynowe badanie krwi ujawniło nadmiar białych ciałek krwi, który mógłby świadczyć o wielu błahych chorobach, jednak w jego przypadku oznaczał coś bardzo poważnego: białaczkę. Naszym zadaniem było utrzymać go przy życiu przez noc, żeby rano mógł rozpocząć chemioterapię.

W nocy poziom tlenu w jego krwi zaczął gwałtownie spadać, opadła mu też lewa powieka i musiałem mu wyjaśnić, że jeżeli nie pozwoli mi wbić tej grubej igły w żyłę udową, może nie doczekać rana. Widziałem, jak się zmienia. Przyszedł jako w pełni samodzielny, dorosły człowiek. Zadawał inteligentne pytania, zanim podpisał zgodę na hospitalizację. Był spokojny, pomocny i zdecydowany się leczyć. Uśmiechał się. Tak było mniej więcej do godziny 16. Gdy zaczęła do niego docierać prawda o jego stanie, najpierw był zszokowany, później zaczął narzekać, a potem, gdy leukocyty zaczęły zatykać naczynka kapilarne w jego mózgu, zrobił się otępiały.

Próbował nie jęczeć, gdy wkłuwałem się do żyły, ale mimo znieczulenia, gdy wciskałem wenflon, krzyczał jak małe dziecko. Po chwili się uspokoił, zaczął coraz mniej mówić, aż w końcu całkiem przestał się odzywać. Przeżył tę noc i później też, ale przez te trzy tygodnie, kiedy się nim opiekowałem, nie uśmiechnął się już ani razu.

Mizerniał w oczach. Każda, najbłahsza nawet infekcja mogła go zabić. Pod koniec trzeciego tygodnia w niczym nie przypominał już tego silnego faceta, który wszedł do mojego gabinetu za pierwszym razem. Wychudzony, ze spierzchniętymi wargami i tym charakterystycznym spojrzeniem; pustym, zaszczutym, to oczywiste, ale jednocześnie pełnym wyrzutu, jakby miał do nas żal o to wszystko, co robimy, żeby go wyleczyć. Powinniśmy go byli ostrzec – zdawały się mówić jego oczy. Powinniśmy mu wcześniej powiedzieć, jak bolesna to będzie terapia.

Ale mogę się tego tylko domyślać, bo w tym czasie nie odzywał się już do nikogo. Nie dlatego, że był aż tak chory. Przynajmniej jeszcze nie wtedy. To, że nie mówił, nie miało nic wspólnego z fizjologią. Myślę, że jego milczenie wynikało ze świadomości, która narastała w nim od tej pierwszej nocy w szpitalu. Świadomości, że to wszystko, co przyjmował dotychczas za pewnik, za zagwarantowane – zdrowie, siłę, swoje życie – wcale nie jest takie pewne, że zawisło na włosku i nawet najdrobniejsze kichnięcie może je zdmuchnąć jak dogasającą świeczkę. Gdy człowiek uświadamia sobie taką rzecz, co tu jeszcze mówić?

Oczy szeroko otwarte

Gdy byłem na czwartym roku medycyny, spędziłem miesiąc na praktyce na oddziale neurologii. Widziałem tam wiele smutnych przypadków: nastolatek, który miał trwający osiem dni atak epilepsji, mężczyzna, który przyszedł na oddział z drżącym kciukiem i wyszedł z rozpoznaniem – stwardnienie rozsiane czy 52-latek, który nie pamiętał nic od wypadku samochodowego w 1964 roku i ciągle pytał, gdzie są jego rodzice.

Najgorsze jednak były te momenty, gdy opiekun kazał nam stwierdzić śmierć mózgową. Często na życzenie rodziny, która próbowała w ten sposób upewnić się i pogodzić z tym, co się stało. Orzeczenie śmierci mózgowej to procedura trudna do przełknięcia dla bliskich pacjenta. Obejmuje bowiem między innymi takie brutalne czynności, jak kręcenie głową pacjenta, szarpanie za rurę intubacyjną czy wlewanie lodowatej wody do ucha. Wszystko po to, by wywołać jakąkolwiek reakcję. Jeśli jej nie ma, mózg prawdopodobnie już nie żyje.

Pamiętam 32-letniego mężczyznę, który został znaleziony nieprzytomny pewnego upalnego, lipcowego popołudnia. Gdy go przywieziono na izbę przyjęć, temperatura jego ciała przekraczała 42 stopnie. Był już u nas 4 dni i wciąż nie reagował na bodźce. To nie był dobry znak. Mój opiekun kazał mi iść do niego, by ocenić, czy nastąpiła już śmierć mózgowa. Pokój był pusty, żadnej rodziny, tylko ja i on, leżący w łóżku z sapiącym rytmicznie respiratorem.

Źrenice pacjenta były nieruchome i ustawione dokładnie na wprost. Wlałem mu zimną wodę do ucha – oczy ani drgnęły. Nie reagował na nic. Zapisałem wyniki, wróciłem do dyżurki i przekazałem raport opiekunowi. Rzucił okiem, wstał i skierował się ku drzwiom. “Chodźmy zobaczyć” – powiedział.

Kiedy dotarliśmy do pokoju, w środku była już rodzina pacjenta. Patrzyli na nas z nadzieją, podczas gdy mój lekarz ponownie wykonywał wszystkie testy. Nawet gdy sprawdzał reakcje na bodźce bólowe, nic nie mówili, nie protestowali. Tylko stali i patrzyli.

Zamarliśmy, gdy pacjent nagle otworzył oczy. Wszyscy, my też. Lekarz odsunął mnie na bok i zapytał: “Widziałeś?”. Jak mogłem nie widzieć. Facet leżał teraz z szeroko otwartymi oczami. Za naszymi plecami rodzina szeptała coś w podnieceniu, coraz głośniej i radośniej.

Uwięziony we własnym ciele

Mam wrażenie, że mój przełożony wstrzymał oddech, zanim zdecydował się odwrócić do chorego. Zaczął się koło niego krzątać, machać mu rękami przed oczami, świecić, dotykać etc. Rodzina tymczasem śmiała się i płakała jednocześnie. W tym podnieceniu nie słyszeli bowiem tego, co dotarło do moich uszu. Usłyszałem, jak neurolog westchnął: “Jezu…” Przywołał mnie wzrokiem, wskazał na twarz pacjenta i zapytał: “Widzisz?”. Oczy poruszały się. Ewidentnie na nas patrzyły. Nasz pacjent leżał tam, żywy, świadomy naszej obecności, prawdopodobnie słysząc też płacz i śmiech ludzi, których kochał.

Jednak żywe były tylko oczy. Jego twarz pozostała całkowicie nieruchoma. Nie wyrażała żadnych uczuć, nie drgnął na niej najmniejszy nawet mięsień. Całe jego ciało było jak kamienna rzeźba z ruchomymi oczami. Spojrzałem na lekarza. Patrzył na chorego z wyrazem osłupienia. “Boże… Jest zamknięty”.

Zamknięty. W żargonie lekarskim “zespół zamknięcia” albo tzw. śpiączka rzekoma oznacza jeden z największych koszmarów, jaki można sobie wyobrazić: najczęściej przyczyną tego horroru jest udar mózgu. Wylew odcina połączenia między mięśniami a mózgiem, pozostawiając jedynie wąziutką ścieżkę do mięśni, które poruszają gałkami ocznymi. Człowiek jest uwięziony w swoim unieruchomionym ciele jak w więzieniu. Żywy, funkcjonujący umysł w grobie martwego ciała.

Gdy nasze oczy się zetknęły, poczułem największą grozę, jaką kiedykolwiek czułem w swoim życiu. Prawdopodobnie był to wynik niespotykanego kontrastu między całkowicie nieruchomą twarzą a żywymi, poruszającymi się w niej oczami.

Musiałem odwrócić wzrok. Słyszałem, jak radosny chór za moimi plecami cichnie i zamienia się w żałobny jęk, w miarę jak docierał do nich sens słów lekarza. Pomyślałem wtedy, że “zamknięcie” to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić człowiekowi.

Właśnie byłeś świadkiem cudu

Następnego dnia, idąc na obchód, już z daleka słyszeliśmy podniecone głosy bliskich nieszczęśnika. Ledwo weszliśmy do pokoju, odsunęli się od łóżka, przy którym została tylko jakaś ubrana na niebiesko kobieta, która ze źle skrywanym napięciem powtarzała: “Właśnie tak! Jeszcze troszeczkę, świetnie!” .

Spojrzeliśmy na dłoń tego biedaka i zobaczyliśmy… że się rusza! Z bliska było widać, że również twarz zaczyna nieśmiało ożywać. Na początek tylko lewa strona drgnęła, unosząc usta w coś w rodzaju nieśmiałego uśmiechu. Udar się cofał. Nasza diagnoza była błędna.

Mój opiekun odzyskał głos dopiero, gdy wyszliśmy na korytarz. “Właśnie byłeś świadkiem cudu – powiedział. – I od dziś aż do końca życia, za każdym razem, gdy będziesz miał do czynienia z beznadziejnym przypadkiem, będzie ci się przypominał ten facet”. Potrząsnął głową. “Niech Bóg ma cię w opiece. I twoich pacjentów”.

Nie musiał mi wyjaśniać, co miał na myśli. Wiedziałem, że chodzi mu o to, że od tej chwili będę już zawsze liczył na cud i że on już nigdy się nie powtórzy.

Miał rację. Żaden cud, lek ani żadne urządzenie medyczne nie jest w stanie zetrzeć tego słowa z tablicy. Ale przez te wszystkie lata, jakie upłynęły od tego dnia, zrozumiałem też, że mój nauczyciel przegapił jedną sprawę. To nie był żaden cud. To była tylko kwestia tzw. timingu. Czyli zgrania w czasie. Nie pomyliliśmy się. Ten pacjent rzeczywiście był zamknięty w swoim ciele, skazany na śmierć, z jedną tylko drogą ucieczki. Tyle że drzwi tej celi jeszcze się wówczas nie zamknęły.

Nie umieraj za życia

Wyposażeni w naszą wiedzę, spotykając się ze śmiercią tak często i nauczywszy się, że najgorsze też się zdarza, założyliśmy, że tak jest i tym razem. A to jeszcze nie był ten moment. Od tego czasu dowiedziałem się od moich pacjentów jednego: że pozwalamy śmierci na więcej, niż zasługuje. Że może nas zabić – to wiadomo, ale potrafi też wyssać z nas życie, zamknąć nam usta, pozbawić nas człowieczeństwa jeszcze za życia.

Lęk przed śmiercią sprawia, że ze wszystkich sił próbujemy ją zignorować, staramy się jej nie zauważać, wyobrażamy sobie, że nas ona nie dotyczy, nawet gdy jest już blisko. Ta usilna nieobecność śmierci w naszym życiu sprawia, że kiedy przychodzi nam spojrzeć jej w twarz – cały świat, wszystko, co wiedzieliśmy, nagle się rozpada, bliskość śmierci paraliżuje nas, chociaż przecież wciąż jeszcze żyjemy. To nie jest dobry sposób na umieranie. Śmierć jest jak cykl Krebsa: istnieje – czy o niej myślimy, czy nie.

Lekcja życia i śmierci

Stojąc w obliczu śmierci, widzisz życie wyraźniej. Codzienna gonitwa nie przesłania Ci już tego, co najważniejsze. Oto, co mieli do powiedzenia na temat życia ludzie, dla których śmierć przestała być bliżej nieokreślonym wydarzeniem z odległej przyszłości.

• Ira Rine, 70 lat, choroba serca: Byłem chyba w każdym miejscu na Ziemi.Podróże naprawdę kształcą. I dlatego warto właśnie na podróże wydawaćpieniądze.

• Alex Betzen, 21 lat, rak jąder: Twoje ciało samo wie, czego potrzebuje. Spróbuj jeść fast foody przez 3 dni z rzędu, a potem wróć do zdrowego żywienia. I co ci lepiej smakuje?

• Nat Posner, 92 lata, choroba serca: Ciesz się swoimi dziećmi. Ojcostwo ma naprawdę mnóstwo zalet. Chociaż bywają też momenty, kiedy potrafi być męczące.

• Bryan Woodward, 37 lat, białaczka: Doceń czas, który możesz spędzić z dziećmi. Dziś żałuję, że nie miałem go dla nich więcej. Przestań planować , co zrobisz z dzieciakami, kiedy już będziesz miał czas i pieniądze, i zrób to teraz.

• Tracy Thompson, 53 lata, stwardnienie zanikowe: Bóg daje mi nadzieję. Może to zabrzmi dziwnie, ale gdy siedzę sam w pokoju i dociera do mnie, że tego nie przeżyję, jest mi łatwiej. Bo wierzę. I nie boję się śmierci.

• Mark Dodson, 44 lata, HIV: Idź do księgarni, znajdź regał z książkami teologicznymi i wybierz sobie jedną. Dowolną. W każdej teologii jest ziarnko prawdy, ale w żadnej nie ma całej prawdy.

• Alan Crooks, 70 lat, rak: Myślę, że Thoreau miał rację, mówiąc, że “jeden świat naraz wystarczy”. Z drugiej strony wiadomo, że wiara pomaga ludziom w chorobie i cierpieniu, więc jeśli ktoś wierzy, to niech się tego trzyma.

• Mark Madden, 39 lat, choroba niedokrwienna serca: Skutki kiepskiej diety zaczynają Cię dopadać po trzydziestce. Jeżeli jadłeś rozsądnie, owoce dobrej diety będziesz zbierał od tej pory do końca życia.

• John Hall, 61 lat, rak żołądka: Zaplanuj emeryturę. Nie w sensie odkładania pieniędzy, ale dosłownie, co będziesz robił każdego dnia, gdy nie będziesz już musiał iść do pracy. Widziałem to u wielu znajomych: umierali zaraz po przejściu na emeryturę, bo po prostu się śmiertelnie nudzili.

• Gary Garnese, 53 lata, rak wątroby: Pieniądze nigdy nie dały mi szczęścia. Można kupić budynek. Ale nie można kupić domu. No i pieniądze nie zapewniają też szacunku.

• Peter Holdens, 36 lat, drugi zawał: Za dużo rzeczy odkładałem na później. Urlop, wyjazd do rodziców, kupno domu… Wydawało mi się, że mam jeszcze nieskończoną ilość czasu. A nie mam. Być może mam go już mało.

• Alan Crooks, 70 lat, rak: Mam wrażenie, że niektórym facetom wierność myli się z posiadaniem. Kobiety nie są niczyją własnością. Jeżeli jakaś wybrała cię, by cię kochać, doceń to i oddaj jej to uczucie.

• David Hewitt, 43 lata, czerniak: Nie będziesz dobrym ojcem, jeśli nie jesteś dobrym mężem. I nie będziesz dobrym mężem, jeśli nie jesteś dobrym ojcem.

• Mark Madden, 39 lat, choroba niedokrwienna serca: Niewierność sprawia, że całe małżeństwo staje się kłamstwem. Pięćdziesiąt lat później będziesz wciąż pamiętał, że zdradziłeś tę drobną staruszkę, która głaszcze cię po pomarszczonej dłoni.

• Alan Crooks, 70 lat, rak: Nigdy się nie dowiesz, o co chodzi w życiu. Bo w życiu nie chodzi o żadną konkretną sprawę. Istotą życia jest zmiana.

• George Regan, 75 lat, rak wątroby: Wcale nie musisz być nieprzyjemny, gdy nie chcesz się na coś lub z czymś zgodzić

Autor: T. E. Holt, M.D.

Źródło: menshealth.pl


Chcesz więcej tego typu artykułów? Wesprzyj niezależne media Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

DOBRA DIETA JEST NIEZWYKLE WAŻNA DLA CHORYCH!

Zdrowe odżywianie leczy choroby!

Zachowanie właściwej diety może nie tylko pomóc w leczeniu, ale także całkowicie wyleczyć ciężkie choroby.

Dr n. med. Edyta Biernat-Kałuża opowiada dziś o diecie wegańskiej przeznaczonej dla osób cierpiących na stwardnienie rozsiane (SM) i dnę moczanową.

Dieta w chorobach, wywiad z dr n. med. Edyta Biernat Kałuża [VIDEO]:

Czytaj dalej „DOBRA DIETA JEST NIEZWYKLE WAŻNA DLA CHORYCH!”

LEKARZE: ZŁA DIETA ZWIĘKSZA O 50% RYZYKO RAKA!

Nieprawidłowa dieta nawet o 50 proc. może zwiększyć ryzyko niektórych nowotworów złośliwych

Cytat: „Nieprawidłowa dieta nawet o 50 proc. może zwiększyć ryzyko niektórych nowotworów złośliwych – przekonywali specjaliści podczas konferencji „Żywność, żywienie a nowotwory”, która w piątek, 25 października, rozpoczęła się w Warszawie.

Dyrektor warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia prof. Mirosław Jarosz powiedział, że co druga osoba, która zachorowała na takie nowotwory jak rak jelita grubego, żołądka i przełyku, mogłaby uniknąć tej choroby, gdyby odpowiednio wcześnie zmieniła swą dietę: – Niektóre choroby nowotworowe są ewidentnie związane ze stylem życia i sposobem odżywiania się. Na przykład alkohol zwiększa ryzyko raka jamy ustnej, gardła, krtani, przełyku i wątroby.

Pozytywnym przykładem jest rak żołądka, jeden z najgroźniejszych nowotworów złośliwych. W ostatnich 30 latach dwukrotnie zwiększyła się w Polsce zachorowalność na wszystkie typy nowotworów, ale spada zarówno liczba zachorowań, jak i zgonów z powodu raka żołądka (podobnie jest na całym świecie poza Japonią).

Powodem tego jest wzrost spożycia warzyw i owoców; w Polsce w ostatnich 20 latach zwiększyło się ono o 30-40 proc. Jednocześnie nieco zmniejszyła się konsumpcja soli, co również ma korzystny wpływ na zdrowie, zmniejsza ryzyko nadciśnienia tętniczego oraz raka żołądka. Nadwaga i otyłość zwiększają ryzyko raka jamy ustnej, krtani i przełyku, a także jelita grubego, trzustki oraz prostaty i piersi.

Podczas zaplanowanej na dwa dni konferencji przedstawiono listę produktów spożywczych, które zwiększają lub zmniejszają ryzyko poszczególnych nowotworów złośliwych.

Należy przede wszystkim zmniejszyć spożycie soli oraz mięsa czerwonego i wszelkiego mięsa przetworzonego (poddane wędzeniu, konserwowaniu oraz soleniu). Warto również unikać aflatoksyn – substancji rakotwórczych znajdujących się spleśniałych ziarnach zbóż, orzechów i nasionach roślin strączkowych. Wszystkie te produkty zwiększają ryzyko raka żołądka, wątroby, jelita grubego oraz jamy ustnej, krtani i przełyku.

Warto natomiast jeść jak najwięcej takich produktów jak warzywa cebulowate (cebula, czosnek), o małej zawartości skrobi (brokuły, sałata, papryka, cukinia i cykoria) oraz żywność zawierającą beta karoten (jaja, szpinak, dynia i morele). Korzystne są również produkty bogate w witaminę C (ziemniaki, czarna porzeczka) i zawierające likopen (pomidory, czerwone grejpfruty), a także żywność obfitująca w foliany (ciemnozielone warzywa, orzechy, awokado i banany). Wszystkie te warzywa i owoce chronią przed rakiem jelita grubego, żołądka, przełyku oraz trzustki, jamy ustnej, gardła i krtani.

Prof. Jan Lubiński z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie zwrócił uwagę, że w zapobieganiu nowotworom ważne jest odpowiednie spożycie mikroelementów. Niektóre z nich powinny być spożywane w suplementach, gdyż w pożywieniu jest ich zbyt mało.

Specjalista jako przykład podał selen. Powołał się na badania, z których wynika, że zbyt niski poziom tego mikroelementu w organizmie może nawet dziesięciokrotnie zwiększać ryzyko raka jelita grubego”

Źródło: Komunikat prasowy PAP


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

MMS: DOBRY SUPLEMENT CZY ZABÓJCZA TRUCIZNA!?

MMS: Miracle Mineral Supplement – pożyteczny suplement czy zabójcza trucizna? Poznaj prawdę!

Interesujesz się medycyną naturalną? Poszukujesz rozwiązania swoich problemów zdrowotnych? Na pewno część z Was słyszała o preparacie MMS – Miracle Mineral Supplement. Preparat ten jest przedstawiany jako cudowny środek na niemal wszystkie choroby, zaś na stronach zachęcających do jego zakupu pisze się, że można, a nawet powinno się go brać długotrwale.. Jest on promowany na wielu blogach i stronach. Ma niemal religijny, a na pewno fanatyczny marketing. Czy coś tu jest nie tak?!

Tymczasem jakie są fakty? Czy MMS to rzeczywiście cudowny środek na wszystko, środek, który zmieniłby oblicze medycyny naturalnej, czy może coś się przed nami ukrywa?..

MMS: Przyjrzyjmy się faktom

MMS to inaczej chloryn sodu. Aktywuje się go kwasem – najczęściej kwasem cytrynowym. W wyniku naprędce przeprowadzonej reakcji, powstaje dwutlenek chloru, który jest frakcją wykazującą właściwe działanie na organizm.

Można by powiedzieć: po co pakować w swój organizm syntetyczny chlor?! Przyjrzyjmy się sprawie bliżej.

Dwutlenek chloru jest substancją zaliczaną do grupy biocydów (gr. bios = życie + łac. -cida od caedere = zabijać).
Tutaj jest ich opis: http://pl.wikipedia.org/wiki/Biocydy

Zwróćmy uwagę na jeden cytat z powyższego linku:
„Większość biocydów niszczy także pożyteczne organizmy oraz wywołuje niekorzystne zmiany w składzie mikroorganizmów”

Tak więc biocydy, jakim jest MMS (dwutlenek chloru) oprócz zabijania szkodliwych bakterii i wirusów, zabijają także pożyteczne organizmy! Pamiętajmy, że prawie połowa masy ciała człowieka to bakterie i inne pożyteczne organizmy, będące z nami w symbiozie.. Co to za preparat, który wyjaławia nas z tych organizmów?! No właśnie..

Ten preparat (MMS) czasami może spowodować poprawę, ale na bardzo krótki czas. I jakim kosztem! Gdyż poza zniszczeniem chorobotwórczych mikrobów, niszczy też bakterie symbiotyczne, czyli te pozytywne. Wyjaławia organizm, zupełnie tak, jak najsilniejszy antybiotyk! Ale to nie wszystko.

MMS jest rakotwórcze?

Tutaj link z obszernym opisem dwutlenku chloru i jego zastosowaniu w.. przemyśle: http://www.lenntech.pl/systemy/clo2/dwutlenek-chloru.htm#ixzz2h31nGEsO

Cytaty z powyższej strony:
„dwutlenek chloru jest najbardziej selektywnym utleniaczem”
„Jest to bardzo silny biocyd i środek odkażający”
„Jest utleniającym biocydem oraz toksyną metaboliczną”

MMS (dwutlenek chloru) jest więc silnym utleniaczem a więc przeciwieństwem dobroczynnych przeciwutleniaczy! Utleniacze powodują szereg destrukcyjnych reakcji w naszym organizmie, między innymi powstawanie wolnych rodników. Im więcej wolnych rodników, tym człowiek jest podatniejszy na choroby, w tym nowotwory. Tak więc MMS jest środkiem wybitnie rakotwórczym!

MMS wpływa negatywnie na mózg i umysł?

Kolejny link z bogatym opisem dwutlenku chloru: http://www.euroclean.com.pl/dwutlenek-chloru-najskuteczniejszy-dezynfekant/

Cytat z powyższej strony:
„W pierwszym przypadku wykazano, iż ClO2 może reagować z niektórymi wolnymi aminokwasami – cysteina, tyrozyna, tryptofan oraz teoretycznie z niektórymi cząsteczkami RNA”

Zdobądźcie wiedzę o tym, jak niezwykle ważną rolę w mózgu pełnią aminokwasy tyrozyna i tryptofan! To z nich powstają, na drodze reakcji, neuroprzekaźniki które odpowiadają za nasz dobry nastrój, odczuwanie emocji, spokój, a także.. zdrowie psychiczne i umysłowe! Te neuroprzekaźniki które powstają z tych dwóch aminokwasów, to: noradrenalina, serotonina i dopamina.

Klasyczne objawy po spożyciu MMS to: senność, biegunka, mdłości. A przecież to standardowe objawy zatrucia – praktycznie przy każdym zatruciu występują te trzy objawy! Senność – bo zaburzona jest praca organizmu. Mdłości, wymioty i biegunka – bo organizm chce wydalić jak najszybciej truciznę.


Zapraszam Cię do przeczytania nowszego artykułu o szkodliwości MMS:

UWAGA: to stary i króciutki artykuł z 2013 roku. Dużo więcej ciekawych i aktualnych informacji o toksyczności MMS znajdziesz w poniższym, nowszym artykule. Zapraszam:
—> Szokujące tajemnice medycyny. MMS: ten „niewinny” suplement może Cię nawet zabić!

Przeczytaj też obszerny artykuł o MMS na portalu „Pracownia 4”:

MMS: Cudowny roztwór czy koń trojański? Tak naprawdę, potencjalne długotrwałe i niebezpieczne skutki uboczne regularnego stosowania MMS powinny przyprawić każdego o dreszcze:
—> http://pracownia4.wordpress.com/2010/09/18/mms-cudowny-roztwor-czy-kon-trojanski-decyduje-twoje-cialo-i-dna/


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

WITAMINA D SKUTECZNYM SPOSOBEM NA GRYPĘ?

Skuteczny sposób na przeziębienia i grypę: witamina D

„Gdy nadchodzi sezon zimowy, większość z nas z przyzwyczajenia sięga po preparaty „rutinoscorbinopodobne” i po witaminę C, aby ustrzec się bakterii i wirusów i wzmocnić układ odpornościowy. Tak robiły nasze matki, przekonane, że to właśnie zażywanie witaminy C ochroni nas przed przeziębieniem i grypą.

Tymczasem japońscy naukowcy dowiedli ostatnio, że najskuteczniejszym sposobem na zapobieganie zachorowaniom w sezonie przeziębień jest przyjmowanie suplementów witaminy D. Według nich, witamina ta skuteczniej wzmacniania układ odpornościowy, niż witamina C.

Na poparcie tej tezy, zaprezentowano wyniki doświadczenia prowadzonego przez naukowców z University of Tokyo. Wynika z nich jasno, że ​​stosowanie suplementów z witaminą D pomogło zmniejszyć ryzyko przeziębienia aż o 50%. Witamina C, dostarczana zarówno w diecie, jak i w suplementach, nie dała tak spektakularnego rezultatu. Jednocześnie japońscy naukowcy ostrzegają, że, przedawkowanie kwasu askorbinowego (witaminy C) zmniejsza napięcie naczyniowe, co skutkuje wręcz osłabieniem układu odpornościowego organizmu.

Aby w łatwy i przyjemny sposób dostarczyć do organizmu witaminę D, najlepiej spożywać produkty bogatę w ten składnik. Będą to przede wszystkim ryby, zarówno świeże, jak i te z puszki. Najlepszy będzie tuńczyk, pstrąg, makrela, łosoś, czy węgorz. Również mleko i soki owocowe często sztucznie wzbogaca się o tę witaminę. Jajka, czy wątróbka również mogą pomóc utrzymać odpowiedni poziom witaminy D w organizmie. Dla wszystkich, którzy nie przepadają za powyższymi pokarmami, pozostaje suplementacja w postaci tranu w płynie lub tabletkach”

Źródło: http://tylkomedycyna.pl/


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

NIEDOBÓR KRZEMU JEST GROŹNY DLA ZDROWIA!

Krzem, czyli pierwiastek życia. Zobacz konsekwencje jego niedoboru!

Niedobór krzemu w organizmie może doprowadzić do takich schorzeń jak miażdżyca tętnic, epilepsaja, zwapnienie tkanek miękkich, wylew, zawał, cukrzyca, zapalenie wątroby, rak, grypa, czy reumatyzm.

Krzemień to najbardziej rozpowszechniony naturalny związek krzemu w przyrodzie. Czarny (ciemno-szary) krzemień z odmiany opalu i chalcedonu składa się z tlenku krzemu z domieszkami żelaza, miedzi, manganu i innych pierwiastków. Jego kolor zmienia się w zależności od składu od jasnożółtego do czarnego. Jest to grupa minerałów: górski kryształ, chalcedon, agat, jaspis, krzemień, ametyst, cytryn, kwarc dymny (rauchtopaz) i morion.

Czarny krzemień jest jednym z minerałów, którego podstawową częścią składową jest dwutlenek krzemu. Pochodzenie czarnego krzemienia jest organiczne, tzn. tworzył się przy obumieraniu kolonii żywych organizmów, zachowując w swoim składzie ich muszle i szkielety. Rodził się w ciepłych zbiornikach okresu kredy, w epoce wielkich przemian, kiedy pojawiły się znane nam formy życia, gdy w burzliwy sposób formowała się „Żywa Substancja Ziemi”.

Według wniosków biochemików krzem jest ośmiokrotnie wykorzystywany w organizmie człowieka, uczestnicząc w różnych pośrednich reakcjach jako katalizator i przekaźnik energii podtrzymujący życie. Po ośmiokrotnym wykorzystaniu krzem jest wydalany. Jeżeli jego ilość w organizmie nie jest uzupełniana w pokarmie i w płynach, życie zamiera.

Czarny krzemień zachował się do naszych dni w pierwotnej postaci i przeniósł do naszych czasów „pamięć” o wodzie z tamtej epoki. Jest on w stanie przekazać wodzie homeopatyczne dawki związków dwutlenku krzemu i tym samym tworzyć warunki nieodzowne dla podtrzymywania zdrowych procesów życiowych. W naszych czasach wodę tę nazywamy krzemionkową.

O wodzie krzemionkowej

Uczeni twierdzą, że organiczne szczątki w krzemieniu to unikalne biokatalizatory („organizatory”), które są w stanie przetwarzać energię świetlną i dziesiątki razy przyspieszać reakcje utleniania i redukcji zachodzące w wodnych roztworach naszego ciała. Ta biologiczna materia okazuje się być bazą do budowy skomplikowanych związków organicznych, podstaw żywego organizmu – chlorofilu i hemoglobiny. Owe wodne roztwory, tworzące się w oparciu o krzem, odgrywają ogromną rolę w rozwoju wszystkich form życia i pozytywnie wpływają na organizm.

W krzemionkowej wodzie następuje proces tworzenia się uporządkowanej wodnej struktury z elektryczną siatką ciekłych kryształów krzemu, który nie pozostawia w niej miejsca dla patogenów, mikroorganizmów niesymbiotycznych i obcych substancji chemicznych. Te obce domieszki wytrącają się z wody w formie osadu.

Wodę krzemionkową tworzy samo życie. Według wskaźnika wodorowego i innych parametrów jest ona podobna do plazmy krwi i płynu międzykomórkowego. Woda krzemionkowa łączy w sobie smak i świeżość wody źródlanej z ujęć krzemionkowych, czystość i strukturę wody topionej (ze śniegu lub lodu) oraz bakteriobójcze właściwości wody srebrnej. Taką wodę ludzie pili ze źródeł i z naturalnych zbiorników wodnych czy też z krzemionkowych naczyń. Tradycja wykładania krzemieniem dna studni dotrwała i do naszych czasów.

Kilka informacji z historii nauki o krzemie

Wprowadzanie krzemu do organizmu – kiedyś w sposób naturalny, a obecnie wraz z wodą krzemionkową – znacznie poprawia zdrowie człowieka, to znaczy jakość „Żywej Substancji” jego organizmu. Nadieżda Siemionowa pyta: Dlaczego my, ludzie, zachowujemy się tak beztrosko? Dlaczego nie zapoznajemy się z nagromadzoną wiedzą o pierwiastku życia – krzemie, dlaczego nie zwracamy uwagi na jego zawartość w płynach naszego ciała i nie studiujemy naszej własnej „Żywej Substancji”?

Środowisko naturalne i warunki życia na Ziemi nieustannie się zmieniają. Cywilizacja ułatwia nam życie. Skraca je jednak, nie zwracając uwagi na zasadnicze potrzeby organizmu (takie jak zapotrzebowanie na krzem). To właśnie cywilizacja popchnęła nas ku chlorowanej wodzie, produktom mlecznym z radionuklidami oraz przetworzonym i rafinowanym produktom, które nie zawierają krzemu.

Czyżby w Rosji nie były prowadzone podstawowe badania dotyczące krzemu? Czy nikt nigdy nie oceniał jego wpływu na zdrowie człowieka?

W Związku Radzieckim podstawowe badania pierwiastka Si oraz jego roli w życiu człowieka przeprowadziła grupa uczonych, którzy stworzyli gałąź nauki, z której wnioski bezpośrednio odpowiadają na pytania dotyczące konkretnych dolegliwości doskwierających współczesnemu światu. Wnioskom radzieckich uczonych odpowiadają wnioski uczonych z innych krajów: krzem to pierwiastek życia. Jego prawidłowa zawartość w organizmie człowieka to naturalny klucz do zdrowia.

W 1912 roku niemiecki lekarz Quin ustalił, że związki krzemu są w stanie powstrzymać rozwój miazdżycy tętnic.

W 1957 roku francuscy uczeni M. Lepger i J. Lepger opisali fakty potwierdzające, że u chorych na arteriosklerozę – w porównaniu z osobami zdrowymi – zawsze występuje bardzo niska zawartość krzemu w tkankach tworzących ścianki naczyń krwionośnych. Eksperymentalnie udowodnili, że wprowadzenie do organizmu związków krzemu powstrzymuje rozwój arteriosklerozy i pomaga odbudować prawidłową czystość i funkcjonalność ścianek naczyń.

Zadziwiające wnioski dotyczące zmian ścian naczyń krwionośnych przy arteriosklerozie wysnuli radzieccy uczeni M. Woronkow i I. Kuzniecow.

Krzem w tkankach człowieka Jeśli we krwi brakuje krzemu, zmniejsza się jego zawartość w ściankach naczyń krwionośnych. Krzem, zapewniający elastyczność ścianek naczyń i odpowiadający za komunikację z mózgiem dotyczącą rozszerzania i zwężania naczyń, jest zastępowany przez wapń. Właśnie zastępowanie krzemu wapniem powoduje, że naczynia stają się twarde i nie „słyszą” poleceń mózgu. Dzieje się tak, ponieważ tylko krzem jest w stanie odbierać je i przetwarzać. Wapń wnika w ścianki naczyń, co prowadzi do ich zwapnienia. Na twardych wypustkach wapnia wystających z naczyń zaczyna osiadać cholesterol. Z powodu niedoboru krzemu cholesterol nie jest przyswajany i wykorzystywany do tworzenia zrębu nowych komórek.

„Zwiększa się zawartość kwasów tłuszczowych we krwi. Krzem znika ze ścianek naczyń. Stają się one «głuche», pozostają poza kontrolą intelektualnego generatora – mózgu. Po zapobiegawczym podaniu preparatów krzemowych zawartość cholesterolu we krwi nie zmniejsza się, co sprzyja prawidłowemu procesowi regeneracji ścian komórek. Po zażyciu preparatów krzemowych, już po rozpoczęciu się procesu zwapniania ścianek naczyń i przedostawania się do nich cholesterolu, ilość kwasów tłuszczowych gwałtownie się obniża.” – pisał M. G. Woronkow. Rozwój procesu arteriosklerozy zostaje powstrzymany.

Wiek człowieka przyjęto oceniać na podstawie stanu naczyń krwionośnych. Rosyjskie powiedzenie „z człowieka sypie się piasek” ma swoje biochemiczne uzasadnienie – organizm traci krzem. Według wniosków biochemików krzem jest ośmiokrotnie wykorzystywany w organizmie człowieka, uczestnicząc w różnych pośrednich reakcjach jako katalizator i przekaźnik energii podtrzymujący życie. Po ośmiokrotnym wykorzystaniu krzem jest wydalany. Jeżeli jego ilość w organizmie nie jest uzupełniana w pokarmie i w płynach, życie zamiera.

O miażdżycy i krzemie

Niedobór krzemu w pokarmach i w płynach to poważna przyczyna wielu chorób. W pierwszym rzędzie chorych naczyń krwionośnych – arteriosklerozy. Arterioskleroza i jej następstwa – wylew i zawał – to naturalne rezultaty niedoboru krzemu w organizmie człowieka.

Zapotrzebowanie na krzem u dzieci jest kilkakrotnie wyższe niż u dorosłych. Przecież rosnący organizm dopiero tworzy system połączeń mózgu z resztą ciała, oczywiste zatem, że potrzeba elementu łączącego jest znacznie wyższa niż u dorosłego człowieka. Krzem jest podstawowym elementem strukturalnym systemów łączności w ciele człowieka.

Oto co piszą o arteriosklerozie specjaliści od krzemu: „To chroniczna choroba układu krwionośnego z porażeniem tętnic średniego i dużego rozmiaru”.

Krzem zawarty w tkankach ścianek naczyń uniemożliwia przedostawanie się cholesterolu do plazmy i odkładanie się lipidów na ściankach naczyń. Z wiekiem poziom krzemu może obniżyć się z powodu niewłaściwego odżywiania – szczególnie produktami mlecznymi. Okoliczności takie prowadzą do arteriosklerozy, ponieważ ścianki naczyń tracą bogatą w krzem tkankę elastyczną odpowiedzialną za ich sprężystość. We krwi zazwyczaj nie zachodzą większe zmiany. Jednakże na ściankach naczyń krwionośnych tworzą się blaszki cholesterolu. To lipidy na szkielecie z wapnia oraz kolonie rzęsistków, które przyczyniają się do zwężania naczyń. Zaczynają się symptomy takich chorób jak: dusznica bolesna, zawał mięśnia sercowego, kardioskleroza, arytmia serca, wylew i zaburzenia psychiczne. Prowadzą one do utraty zdolności do pracy i przedwczesnej śmierci.

Pożeracze krzemu w ciele człowieka

Najaktywniejszymi i najbardziej groźnymi pożeraczami krzemu w organizmie człowieka są robaki i grzyby. Rozmnażając się w ogromnych ilościach, zasiedlają praktycznie wszystkie tkanki ludzkiego organizmu. Robaki – tasiemce, nicienie i przywry, a także bakterie i grzyby wykorzystują nasze organy i krew jako środowisko zamieszkania i budulec. Aby przekazać potomstwu informacje na temat swojego gatunku, pasożyty potrzebują krzemu, który – będąc pierwiastkiem o właściwościach piezoelektrycznych – zdolny jest do przetwarzania energii.

Pożerając krzem w ogromnych ilościach, pasożyty znacznie zmniejszają jego ilość w organizmie gospodarza. Ulega przy tym upośledzeniu funkcja przekazywania informacji z mózgu do ciała i organizm traci kontrolę nad funkcjami życiowymi. Zamiast zdrowego, ekologicznego porządku nastaje chaos.

Ilość pasożytów zamieszkujących ludzkie ciało może być tak wielka, że samo istnienie człowieka staje się niemożliwe. Robaki zjadają go za życia. Pierwszym organem, który najczęściej zasiedlają, jest wątroba – narząd filtrujący krew. Lamblia, przywra kocia, tęgoryjec dwunastnicy i przywra chińska (listę można kontynuować) wgryzają się w tkanki filtrujące krew, piją i piją, rozmnażając się i zamykając swoimi ciałami kanały filtrujące wątroby. Zatruwają krew produktami swojej przemiany materii.

Skład krwi zmienia się tak, iż staje się ona trująca dla mózgu. Powstaje choroba – epilepsja. Nieodfiltrowana w wątrobie bilirubina, na skutek działalności pasożytów zakłócających naturalny proces, gwałtownie zmienia skład krwi, co także prowadzi do choroby. Nieciekawie ma się sprawa również w samej krwi, gdzie swobodnie migrują larwy geohelmintów (np. glist), rzęsistki, chlamydie oraz mikroskopijne bakterie i grzyby. Te drobne pasożyty są wyjątkowo zachłannymi pożeraczami krzemu, ponieważ we krwi, limfie i plazmie mają wszystko, co im potrzebne do rozmnażania.

Czysta krew i brak radioszumów pochodzących od pasożytów usuniętych podczas dehelmintyzacji pozwalają mózgowi – niczym procesorowi – otrzymywać poprawne informacje o pracy organów i układów, a także o obecności drobnych pasożytów, takich jak toksoplazma i wirus zapalenia wątroby. Zgodnie z otrzymanymi informacjami o stanie biosystemu i jego szkodnikach, mózg włącza mechanizmy kompensacyjne, a do organów tworzących krew wysyła polecenie produkcji i wydzielania do krwi komórek przeciwciał – zabójców pasożytów, które jeszcze pozostały. W ten sposób sam przez się usunięty zostaje program niszczenia organizmu przez wirus. Zanieczyszczonego człowieka nie da się uwolnić od wirusów. Dopiero czysty organizm ma prawo do życia.

Czysta krew zabija małe pasożyty – leptospiry, toksoplazmę, wirusy zapalenia wątroby itd. Dzieje się to jednocześnie z szybkim zwiększeniem – praktycznie do normy– ilości krzemu w organizmie człowieka. Mechanizm jest prosty, zrozumiały, skuteczny i nie wymaga dużych nakładów. Zawartość krzemu dochodzi do normy już po 7–8 dniu pracy nad sobą. Do tego czasu w ciele zostaje w istocie trochę grzybów (żyjących na skórze i w systemie limfatycznym) oraz takie pasożyty jak tasiemiec.

Wiele faktów (ok. 30 000 pacjentów* sama autorka nie lubi pojęcia “pacjent”, skłaniając się ku nazywaniu go “słuchaczem“, którzy przeszli dehelmintyzację z wielokrotnym diagnozowaniam elektronicznym) przemawia za tym, że pasożyty – pożeracze krzemu – paraliżują organy i układy oraz prowadzą do chaosu – choroby.

Deficyt krzemu w organizmie to choroba

Po raz pierwszy o krzemie Siemionowa przeczytała w książce Litoterapia (Pedagogika-Press, Moskwa 1994). W rozdziale „Lecznicze właściwości glin, błota i innych substancji mineralnych” znajdują się świadectwa poważnych badań naukowych związanych z krzemem poświęconych litofagii [spożywaniu skał i minerałów] i naturalnym drogom dostarczania krzemu do organizmu. Pierwszy raz dowiedziała się wtedy o pracach instytutu krzemu istniejącego przez wiele lat w Rosji. Oto pracujący w nim uczeni: M. Woronkow, I. Kuzniecow, A. Panicziew, Ł. Zardaszwili, P. Drawiert, M. Triwin i D. Zwiagincew.

Krzem to atomowa jednostka strukturalna łącząca mózg z ciałem. Gdy krzemu w organizmie jest zbyt mało, praca połączeń jest zakłócona. Rezultatem jest choroba.

Wydawałoby się, że to proste, przystępne i zrozumiałe. Proszę wyobrazić sobie współczesne urządzenie elektroniczne – telewizor. W jego schemacie zawarto określoną ilość elementów i przetworników. Wszystkie one oparte są na kryształkach krzemu. Jeśli wyrzuci się z tego schematu 2/3 tych kryształków, telewizor się nie włączy, a jego ekran się nie zaświeci.

Dlaczego więc nie zauważamy groźnego faktu: wylewy i zawały powalają tych, u których zawartość krzemu wynosi 1,2 jednostek umownych w stosunku do wymaganych 4,7 jednostek umownych. Cukrzyca następuje na skutek wielu etiologicznych czynników, jeśli zawartość krzemu wynosi 1,4 jednostek umownych lub mniej. Wirus zapalenia wątroby może się rozwinąć, jeżeli zawartość krzemu obniżyła się do 1,6 jednostek umownych. Rak rozwija się przy 1,3 jednostek umownych. Listę chorób można ciągnąć w nieskończoność. Tym bardziej, że przywykliśmy myć się tylko z zewnątrz, a zanieczyszczone jelita dostarczają do krwi dziesiątki tysięcy chorób. Pasożyty zjadają człowieka żywcem. Procesowi adsorpcji zanieczyszczeń usuwanych z jelit również są potrzebne koloidalne roztwory krzemu, które tworzą się we krwi i w jelitach tylko przy określonej i wystarczającej ilości krzemu.

Krzem – unikat adsorpcji

Krzem, dzięki swoim właściwościom chemicznym, tworzy naładowane elektrycznie struktury. Mają one właściwości przyklejania do siebie wirusów i niesymbiotycznych organizmów chorobotwórczych, niewłaściwych dla organizmu człowieka. Wybiórcze „sklejające” właściwości koloidalnych roztworów krzemu są unikalne.

Wirusy grypy, zapalenia wątroby, artretyzmu, reumatyzmu, dysbakterioza: Candida, kondie, drożdże i inne mikroorganizmy wywołujące patologie w organizmie są, dzięki sile przyciągania elektromagnetycznego, „zasysane” do koloidalnych roztworów krzemu – zarówno we krwi jak i w jelitach.

Oznacza to, że żadne choroby, których przyczyny dałoby się wymieniać bez końca, nie mogłyby się rozwijać w ciele człowieka, gdyby ludzie mieli w organizmie dostateczną ilość krzemu.

Środowisko naturalne i warunki życia na Ziemi nieustannie się zmieniają. Cywilizacja ułatwia nam życie. Skraca je jednak, nie zwracając uwagi na zasadnicze potrzeby organizmu (takie jak zapotrzebowanie na krzem). To właśnie cywilizacja popchnęła nas ku chlorowanej wodzie, produktom mlecznym z radionuklidami oraz przetworzonym i rafinowanym produktom, które nie zawierają krzemu.

Albo jak biały cukier, środowisko odżywcze dla kandidy – początek masowej dysbakteriozy.

Dysbakterioza i krzem

Oto co pisze M. Woronkow o dysbakteriozach, które atakują świat ludzi, począwszy od małych dzieci do staruszków, oraz o leczniczej sile krzemu: „Mikotoksykozy i mikozy, wywoływane przez mikroskopijne grzyby, są szeroko rozpowszechnione zarówno u ludzi, jak i zwierząt. Adsorbują i aktywizują się w roztworach koloidalnych krzemu. Najbardziej rozpowszechnioną przyczyną mikozy są grzyby z rodzaju Candida. Objawami kandydozy są wrzodziejące infekcje błony śluzowej ust (angina, zapalenie jamy ustnej), nosa, gardła, górnych dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, nerek, dróg moczowych i genitaliów. Roztwory koloidalne krzemu tworzą z drożdżakami Candida i ich toksynami związki kompleksowe [ inaczej koordynacyjne ] i wyprowadzają je z organizmu”. Najbardziej efektywne są pod tym względem naturalne produkty żywności zawierające pektyny.

Typowi mieszkańcy jelit, np. pałeczka jelitowa czy pałeczka kwasu mlekowego [ Lactobacillus ], nie mają właściwości „sklejania się” z roztworami koloidalnymi krzemu i pozostają w jelitach. Jest to bardzo ważne dla prawidłowego funkcjonowania przewodu pokarmowego. Przy leczeniu dysbakteriozy lekarstwami zaburzona zostaje równowaga symbiotyczna człowieka i mikroorganizmów w przewodzie pokarmowym. W ten sposób powstaje choroba.

Pierwszy czynnik negatywnie wpływający na tworzenie się prawidłowej flory bakteryjnej przewodu pokarmowego znajdujemy już na oddziale położniczym: umieszczanie dziecka z dala od matki w sterylnym pokoju dziecięcym, potem karmienie piersią, a następnie – „sztucznymi” produktami dla dzieci z krowiego, koziego i kobylego mleka. Wszystkie te produkty żywieniowe są źródłem infekcji ropnych. Cechują się wysoką zawartością radionuklidów, herbicydów, pestycydów, pozostałości nawozów i biologicznych stymulatorów, które zostały wchłonięte przez zwierzęta razem z karmą.

Kobiety w ciąży, karmiące matki oraz dzieci szczególnie potrzebują produktów zawierających krzem. Zapotrzebowanie na krzem u dzieci jest kilkakrotnie wyższe niż u dorosłych. Przecież rosnący organizm dopiero tworzy system połączeń mózgu z resztą ciała, oczywiste zatem, że potrzeba elementu łączącego jest znacznie wyższa niż u dorosłego człowieka. Krzem jest podstawowym elementem strukturalnym systemów łączności w ciele człowieka.

Wielu uczonych twierdzi, że krzem uczestniczy w metabolizmie wapnia, chloru, fluoru, sodu, siarki, aluminium, cynku, molibdenu, manganu, kobaltu i innych pierwiastków. Około 70 pierwiastków nie jest przyswajanych, jeżeli brakuje krzemu. Zaburzenie wymiany krzemu i dieta bez soli wywołuje u dzieci anemię, osteomalację (rozmiękanie kości), wypadanie włosów, choroby stawów, gruźlicę, cukrzycę, paciorkowcowe zapalenia skóry oraz kamienie w wątrobie i w nerkach. Do tego wszystkiego dochodzi właśnie na tle dysbakteriozy.

Ludzkie ciało zostało stworzone analogicznie do „Żywej Substancji Ziemi”. Gdy patrzy się na skład chemiczny człowieka, najwięcej jest w nim tlenu, następnie krzemu, a dopiero na dalszym miejscu znajdują się pozostałe pierwiastki. Jeśli chodzi o temat Przyrody ożywionej – największą część badań i zebranych informacji hojnie poświęcono tematowi węgla, a przecież jego zawartość w „Żywej Substancji Ziemi” wynosi jedynie 0,023%, w przeciwieństwie do 29,5% krzemu. Studiując anatomię i fizjologię człowieka, dużo więcej uwagi poświęca się wapniowi. Zawartość wapnia w organizmie człowieka jest rzeczywiście wysoka. Jednak pod względem ilości (jedynie 2,96%) i właściwości znacznie ustępuje krzemowi. Wapń jest antagonistą krzemu, nie jest przyswajany w organizmie człowieka przy niedoborze krzemu.

Ca (wapń) i Si (krzem)

Wapń jest podstawowym pierwiastkiem twardych struktur układu kostno-stawowego. Krzem jest pierwiastkiem określającym właściwości miękkich struktur – tkanek łącznych, ścięgien, naczyń krwionośnych i układu trawiennego oraz okostnej, chrząstek i maziówki stawowej.

Podczas, gdy dietetycy debatują na temat pożytku, lub szkodliwości mleka wyłącznie poprzez pryzmat jego przyswajalności i zawartości wapnia, pomijają całkowicie meritum, jakim jest zawartość strontu. Pojawia się argument, jakoby kanoniczne opracowanie, na które powołują się przeciwnicy spożywania mleka, zostało stworzone przez Hinduskiego badacza, nie przystawało do warunków europejskich, ze względu na to, że o ile wiekszość mieszkańców Indii cierpi na wrodzoną nietolerancję laktozy, to dolegliwość ta występuje u nikłego procenta Europejczyków. Nie o tolerancję laktozy jednak chodzi!

Najbardziej wrażliwymi tkankami są zastawki układu pokarmowego, zastawki żył w układzie krwionośnym oraz każde miejsce, w którym pracuje bardzo delikatna automatyka zastawkowa. Na straży właściwego wypełniania jej zaplanowanej genetycznie funkcji stoi pierwiastek german (ekakrzem), jeszcze silniej reagujący na sygnały mózgu. Wyjątkowo bogate w krzem są paznokcie, włosy i skóra człowieka. Praktycznie wszystkie choroby wymienionych organów występują wyłącznie przy deficycie krzemu. Wapń, podobnie jak 74 inne pierwiastki, nie jest przyswajany, jeśli w organizmie człowieka brakuje krzemu.

Powróćmy do składu skorupy ziemskiej w obrębie występowania „Żywej Substancji Ziemi” (wg danych A. Winogradowa).

Zawartość krzemu wynosi 29,5%, wapnia 2,96%. Krzem znajduje się w piasku, glinie, żwirze, wodzie, ile, błocie, w roślinach, w dużej ilości w ziarnach, w roślinach okopowych itd. Krzem obecny jest w glebie. Bez krzemu jest ona bezpłodna i nie jest w stanie akumulować energii Słońca oraz przekazywać jej roślinom. Potrafi to robić tylko krzem.

Specjaliści – dietetycy i lekarze – oraz prości ludzie przez całe swoje świadome życie słyszą tylko, że dla zdrowia nieodzowny jest wapń i że najlepiej czerpać go z mleka. Czy tak jest naprawdę?

Zastanówmy się – uczyliśmy się chemii tylko na zaliczenie i by zdać do następnej klasy, czy też po to, by orientować się w procesach życiowych?

I tak: w grupie aktywności pierwiastków (grupa aktywności elektrochemicznej) wapń zajmuje miejsce wyższe od krzemu, co oznacza, że jest bardziej aktywnym pierwiastkiem niż krzem. W sytuacji, gdy brakuje go w organizmie, wapń zajmuje jego miejsce. Wniosek ten jest potwierdzony przez patogenezę arteriosklerozy.

Wapń to podstawowy pierwiastek budulcowy twardych tkanek kostnych. W miękkich strukturach – w naczyniach krwionośnych, jelitach, stawach i ścięgnach – zastępuje krzem i sprawia, że stają się twarde. Właśnie tak powstaje arterioskleroza, atonia jelit, osteochondroza, poliartretyzm, zwapnienie zastawek serca i inne choroby. Ogólnie rzecz biorąc, pojawia się wiele chorób o łacińskich nazwach, wiele prac opisujących przebieg tych chorób oraz sposoby łagodzenia ich symptomów. A przyczyną jest niedobór krzemu w organizmie.

Krzem i produkty mleczne

Jest jeszcze jedna okoliczność naszych czasów, która, na skutek niedoboru krzemu, pogarsza stan zdrowia. Żyjemy w wieku atomowym i najbardziej oskarżanym przez specjalistów dietetyków-radiologów produktem na Ziemi jest mleko (S. Shannon, Dieta w wieku atomu, B. Bołotow, Nieśmiertelność – to realne). Ta opinia o mleku i wszystkich bez wyjątku produktach mlecznych wynika z wysokiej – w porównaniu do innych produktów – zawartości radionuklidów. Szczególna rola mleka w niszczeniu zdrowia człowieka związana jest ze strontem, który jest wydalany z organizmu krowy wraz z mlekiem. W naszych czasach nie ma na Ziemi obszaru, w którym można znaleźć czystą od radionuklidów karmę dla krowy, kozy czy klaczy – nawet w Himalajach i na Antarktydzie, jeżeli by tam cokolwiek rosło.

Podczas, gdy dietetycy debatują na temat pożytku, lub szkodliwości mleka wyłacznie poprzez pryzmat jego przyswajalności i zawartości wapnia, pomijają całkowicie meritum, jakim jest zawartość strontu. Pojawia się argument, jakoby kanoniczne opracowanie, na które powołują się przeciwnicy spożywania mleka, zostało stworzone przez Hinduskiego badacza, nie przystawało do warunków europejskich, ze względu na to, że o ile wiekszość mieszkańców Indii cierpi na wrodzoną nietolerancję laktozy, to dolegliwość ta występuje u nikłego procenta Europejczyków. Nie o tolerancję laktozy jednak chodzi!

Aktywne radionuklidy, a szczególnie stront, wchłaniane są przez organizm człowieka wraz z produktami mlecznymi.

Rośliny i zboża wyrastające ponad ziemię zawierają minimalną ilość radionuklidów. Przy tym zboża mają zdolność wyprowadzania ich z organizmu. Co za tym idzie – kasze i zboża to produkty ochraniające, które zapewniają wydalenie radionuklidów z ciała.

Rośliny okopowe, rozwijające się pod ziemią, zawierają setki razy więcej radionuklidów niż rośliny rosnące nad ziemią. Jednak obierając rośliny okopowe ze skóry i myjąc je w bieżącej wodzie, można zmniejszyć zawartość radionuklidów do minimum (N. Siemionowa – Dziecięca kuchnia rozdzielna).

Zarówno ryba, jak i mięso pozbawiane są znacznej ilości radionuklidów przez gotowanie bez ości i kości.

Stront, wapń i krzem a zdrowie człowieka

Jedynie mleka nie da się oczyścić od radionuklidów. Jeżeli z mleka zrobimy twaróg, koncentracja radionuklidów wzrasta w nim dwukrotnie w stosunku do mleka. Jeśli z mleka zrobimy ser żółty, koncentracja radionuklidów zwiększy się analogicznie. Z podobnej perspektywy można spojrzeć na mleko, jogurt, lody, kefir, śmietanę i tym podobne „bomby jądrowe o opóźnionym zapłonie”.

Porównajmy aktywność pierwiastków – strontu, wapnia i krzemu – i oceńmy prawdopodobieństwo utraty zdrowia przez wielbicieli mleka w dzisiejszych czasach.

Stront to najbardziej aktywny pierwiastek z wyżej wymienionych. Jego obecność w organizmie człowieka natychmiast włącza reakcje wypierania i zastępowania krzemu i innych mniej aktywnych pierwiastków. A kiedy powstaje niedobór krzemu w organizmie, szybko zastępuje go wapń. Do tego współczesne metody leczenia wielu chorób związane są z preparatami wapniowymi.

Przykład zgubnego wpływu strontu na organizm człowieka można zaobserwować na przykładzie choroby okręgu Urow. U mieszkańców zabajkalskiej doliny Urow przez długi okres obserwowano zachorowania objawiające się deformacjami i łamliwością kości. Chorowały także zwierzęta.

Okazało się, że w związku z eksploatacją złóż w górnej części rzeki Urow jej woda zaczęła zawierać stront. Przy niedoborze krzemu w organizmie wapń jest słabo przyswajany i zaczyna być zastępowany w tkankach kostnych strontem. Jednak stront nie utrzymuje się długo w organizmie. Wykonawszy swoje niszczące dzieło w kościach człowieka, kieruje się znów do przyrody.

Mleko i „mleczne rzeki” są podobne do strontowej rzeki Urow na Zabajkalu, lecz obszar rażenia mlecznego strontu jest znacznie większy.

Technologia żywienia powoduje niedobór krzemu

Człowiek współczesny mało wie o znaczeniu krzemu dla zdrowia. Nie tylko nie przejmujemy się ilością krzemu w naszym organizmie, lecz wręcz odwrotnie – robimy wszystko, aby nie dostawał się do niego.

Technologia przetwarzania roślin i warzyw w przemyśle nastawiona jest na rafinowanie pokarmów i pozbawianie ich tzw. balastu. Razem z odpadkami procesu przetwarzania, z łupinami i miąższem produktów, pozbawia się je krzemu.

Technologia przetwarzania ziarna przewiduje przede wszystkim oddzielenie łupiny, która zawiera krzem. Dziwnym zbiegiem okoliczności wyjątkowo dokładnie oczyszcza się naturalną krzemową osłonkę z pszenicy przy wytwarzaniu kaszy manny. A przecież jest ona przeznaczona do karmienia dzieci. To właśnie im potrzeba od trzech do pięciu razy więcej krzemu niż dorosłym! W kaszy mannej nie ma krzemu. Gdy się ją gotuje, dodaje się do niej mleko. Wtedy w organizmie dziecka następuje negatywna reakcja zamiany krzemu przez wapń. I właśnie dlatego arterioskleroza i setki innych chorób dotykają ludzi w tak młodym wieku!

Dzieci, intuicyjnie chroniąc się przed strontem, odmawiają picia mleka i spożywania produktów mlecznych. Jednak dietetycy dziecięcy twardo obstają przy swoich zaleceniach – od 0,5 do 1,5 litra mleka na dobę dla każdego dziecka. W ten sposób chroniczne choroby, których obraz przedstawia się z każdym dniem coraz gorzej, dotykają nasze dzieci i wnuki.

Obecnie nie dość nam naszego strontu z mleka – dodatkowo importujemy go z Europy w jogurtach i serach. I pozwalamy, by je nieustannie reklamowano!

Dzieci urodzone w latach 90. i później, będące w wieku szkolnym, nie są przyzwyczajone do czytania w dużych ilościach. W zasadzie są w stanie jedynie biernie przyjmować informacje z radia i telewizji. Uczciwi radiofizycy ostrzegali przed tym już w latach 50. ubiegłego wieku.

Nietrudno się domyślić, jak dużo tracą nasze dzieci przez tępo powtarzaną przez dietetyków maksymę żywieniową: „Pij mleko, a będziesz wielki”. W organizmach dzisiejszych dzieci, karmionych zgodnie z oficjalnymi zaleceniami dietetyków, niedobór krzemu sięga 50% i więcej.

Na poziomie elementarnym krzem „słyszy” mózg oraz kontroluje proces wzrostu i rozwoju człowieka – począwszy od tworzenia błon komórkowych aż do formowania tkanki łącznej chrząstek i kości. Nauka wykazała, że krzem pełni najwyższą rolę w syntezie mukopolisacharydów podczas tworzenia się chrzęstnej tkanki łącznej układu kostno-ruchowego.

Jeżeli w pokarmie dziecka występuje niedobór krzemu (dzisiaj ma to miejsce wszędzie, gdzie stosuje się kuchnię mleczną, która obowiązuje w okresie niemowlęcym, przedszkolnym i szkolnym), zaczyna się anemia. Objawia się w krzywicy, chorobach układu limfatycznego, skóry itd. Uszkodzone tkanki odnawiają się słabo.

Krzem i odbudowa uszkodzonych organów

„W miejscach złamań kości, zerwań więzadeł, przy tworzeniu się włókien kolagenowych oraz intensywnym rozroście komórek krzem odgrywa bardzo istotną rolę. Jego zawartość zwiększa się w miejscach złamań pięćdziesięciokrotnie” (M. Woronkow, I. Kuzniecow).

Świat wymiany energoinformacyjnej w przyrodzie wyraźnie pokazuje i pomaga zdać sobie sprawę z błędu ludzi niedoceniających rolę krzemu w zachowywaniu zdrowia. Aby to zrozumieć, należy uważnie przyjrzeć się stadiom rozwoju boskiego intelektu Przyrody – świata minerałów, roślin, planet, świata zwierząt i świata człowieka. Przyglądając się każdemu z tych światów, nietrudno zauważyć, jak dużo miejsca dla krzemu zarezerwowała przyroda w „Żywej Substancji Ziemi”. Badanie „Żywej Substancji” człowieka z pominięciem krzemu to po prostu absurd.

`Podstawę świata minerałów tworzy mnóstwo naturalnych związków organicznych zawierających tlenki krzemu. To właśnie krzem jest podstawowym pierwiastkiem wchodzącym w skład sieci krystalicznej, która jest głównym sposobem organizacji struktury minerałów i przejmuje za pomocą kryształów energię słoneczną oraz przetwarza ją dla procesów ziemskich. Kamienie te są podstawą świata minerałów. Na samym jego szczycie stoją „kamienie – królowie”. Ich skład całkowicie odróżnia je od minerałów podstawowych. Zawierają węgiel i jego związki. Zalicza się do nich np. diament. Ich ilość jest bardzo mała, lecz stawiane są na piedestale.

Każdy rodzaj wymiany energoinformacyjnej cechują takie same proporcje. Ludzie, studiując naturę „Żywej Substancji” człowieka, skupili swoją uwagę wyłącznie na węglu (0,023%) i jego związkach, a nie zauważyli krzemu (29,5%), który ożywia cały żywy świat. „Człowiek to sól ziemi”. Jest on tworem Ziemi. A ona jest naszą Matką. Wszyscy, którzy żyją na Ziemi, mogą istnieć tylko w zgodzie z prawami, według których żyje Ona. Pola nie zawierające krzemu są bezpłodne. Życie w organizmie człowieka ucicha, gdy zawartość krzemu się zmniejsza i nie jest na bieżąco uzupełniana w pokarmie.

Jak uniknąć niedoboru krzemu?

Co więc powinien robić prosty człowiek, by uzupełnić niedobór krzemu w swoim organizmie? Od czego zacząć? Od czego Siemionowa zaczyna w swej Szkole Zdrowia? Pierwszego dnia po przyjeździe do Szkoły, na pierwszych zajęciach, każdy słuchacz dostaje 250 g białej glinki – naturalnego preparatu, źródła krzemu dla organizmu. Glinka kaolinowa zaliczana jest do jadalnych, jeśli wielkość jej cząstek nie przewyższa 2 milimikronów. Powinna być odpowiednia pod względem mikroziarnistości i zawartości radionuklidów. Zazwyczaj są to glinki koloru białego, lekko różowego oraz błękitnego – wydobywane z głębokości 7–9 m i większej. Nieorganiczne związki krzemu (kaoliny) łatwo zmieniają się w organiczne formy krzemu w układzie pokarmowym człowieka pod wpływem enzymu rozkładającego związki krzemu, który jestwydzielany w żołądku, dwunastnicy i jelicie cienkim. Nazywa się on silikaza. Proszę nie mylić glinki kaolinowej z kredą, która dostarcza wapnia. Często kobiety w ciąży i dzieci, intuicyjnie szukając krzemu i nie rozumiejąc, czego domaga się ich organizm, zaczynają jeść kredę (CаCО 3 ).

50–60 g ziela skrzypu polnego zawiąż w tobołek z gazy i wrzuć do wiadra z wodą. Doprowadź do wrzenia. Pozostaw na 3–4 godziny. Używaj otrzymanej wody do przyrządzania posiłków.

Przyjmowanie białej glinki kaolinowej w czasie terapii oczyszczającej, żywienia rozdzielnego i uwalniania się od pasożytów pozwala dość szybko nasycić organizm krzemem. Po 7–8 dniach zawartość krzemu w organizmie dochodzi do normy – 4,7 jednostek. Oczyszczanie wątroby połączone z hydratacją (o której pisaliśmy w poprzednim artykule poswieconym Nadieżdie Siemionowej) podczas dehelmintyzacji zasadniczej idzie w parze z rozpuszczeniem twardych złogów w drogach żółciowych, które powstały głównie ze względu na niedobór krzemu. Glinka okazuje się być poważną pomocą dla adsorbcji zastałej żółci podczas dehelmintyzacji, obniżając ryzyko autointoksykacji. Na drugi dzień po oczyszczeniu, podczas dehelmintyzacji zasadniczej, zawartość krzemu szybko rośnie do 4,5–4,7. Nic dziwnego – krew staje się czystsza 8–10 razy. Zawartość bilirubiny zmniejsza się i straty krzemu zużywanego na adsorbcję osadów zmniejszają się.

Jak utrzymać zawartość krzemu w ciele na odpowiednim poziomie?

Jak uzupełniać zapasy krzemu w organizmie? Oczywiście za pomocą produktów ze zbóż oraz z części warzyw i owoców zawierających błonnik. Po pomoc można się zwrócić do „fitopomocników”. Najlepiej wykorzystać skrzyp polny: 50–60 g ziela zawiąż w tobołek z gazy i wrzuć do wiadra z wodą. Doprowadź do wrzenia. Pozostaw na 3–4 godziny. Używaj otrzymanej wody do przyrządzania posiłków.

Bardzo dobrą podstawą dla każdego będzie woda krzemowa otrzymana metodą zwykłego namaczania naturalnego materiału w wodzie. Słuchacze Szkoły Zdrowia zbierają czarny krzemień nad brzegiem morza. Wybierają najdrobniejsze kamienie, aby powierzchnia stykania się krzemu z wodą była możliwie największa. W hotelu myją je dokładnie i zalewają wodą, aby otrzymać roztwór. Wodę nieustannie zlewają i wykorzystują do lewatywy. Najniższej warstwy wody (3–4 cm) nie wykorzystuje się. Zazwyczaj nastawianie roztworu trwa 2–3 dni. Kamienie czarnego krzemu słuchacze zabierają ze sobą. Teraz każdy z nich rozumie, czym różni się odpoczynek na czarnej plaży w Soczi od odpoczynku na białej plaży w Tuapse, Kabardinku, Nowomichajłowsku itd.

Wzdłuż czarnych plaż woda jest nasycona naturalnymi związkami krzemu. Kąpiąc się i oddychając, człowiek wchłania krzem z ziemi, wody i wilgotnego powietrza. Na białych plażach dominują skały wapienne. Obok takich plaż znajduje się jeszcze mniej krzemu niż w organizmie człowieka. Symptomy chorób wynikających z niedoboru krzemu po pobycie na białych plażach często zaostrzają się, natomiast po pobycie na czarnych zmniejszają się i ustępują.

Brzegi rzeki Mzymt w miasteczku Krasna Polana, w miasteczku przyszłej olimpiady 2014, składają się z czarnego krzemienia. Mocarne góry otaczają doliny, błyskając w słońcu czarnymi stokami i zbierając ożywczą energię Słońca – czarny krzemień gór Kaukazu, mocny kondensator energii dla Ziemi i Ziemian.

Wodę krzemową należy nastawiać w temperaturze pokojowej, najlepiej w emaliowanych naczyniach z przykryciem. Do przygotowywania posiłków oraz roztworu do lewatywy wodę nastawia się przez 2 dni. Do celów leczniczych – od 5 do 7 dni. Za każdym razem po zlaniu wody zarówno wiadro, jak i krzemień należy przemyć pod bieżącą wodą.

Czarny krzemień jest w praktyce niezużywającym się materiałem naturalnym. Będzie służył Tobie i Twoim dzieciom bez konieczności wymiany, odpoczynku czy regeneracji.

Pomocne są też czarne płytki krzemu otrzymane podczas rozwarstwiania łupków krzemienia. Badania mineralogiczne wykazały, że znajduje się w nich wysoka zawartość krzemu – ok. 50%. Nastawianie czarnego łupka krzemienia przez dobę daje wysoki wskaźnik przejścia tlenków krzemu do wody – jest go więcej niż w jakiejkolwiek znanej wodzie mineralnej.

Wodę krzemionkową można wykorzystywać do picia, przygotowywania posiłków, mycia się, kompresów, płukania gardła itd. Jej zużycie zależy od indywidualnych potrzeb każdego człowieka. Wodę krzemionkową należy obowiązkowo zlewać z kamieni. Tylko wtedy wykorzystuj ją do przygotowywania posiłków. Kamieni nie należy gotować. Woda krzemionkowa zachowuje swoje lecznicze właściwości przez długi czas. Przechowuje się ją najlepiej w temperaturze pokojowej, w zakrytym naczyniu.

Wywary i wyciągi z ziół leczniczych przygotowywane na wodzie krzemionkowej są o wiele bardziej efektywne niż te oparte na wodzie zwykłej. Wody krzemionkowej używa się także do przetworów domowych: poprawia ona jakość produktów. Cięte kwiaty i zielenina dłużej zachowują w niej świeżość.

Czarny krzemień – najlepszy minerał do wytwarzania wody krzemionkowej

Kawałek krzemienia przyłożony do rany szybko powstrzymuje krwawienie i sprzyja szybkiemu gojeniu się. W zamierzchłej przeszłości ludzie bardzo dobrze znali wiele minerałów i umieli wykorzystywać ich wyjątkowe właściwości. Szczególne miejsce zajmował wśród nich krzemień. Jest on najstarszym wiernym towarzyszem człowieka. Począwszy od epoki kamienia zawsze występował obok nas w roli kamienia ognia, kamienia roboczego, przywódcy oraz lekarza. W ciągu tysięcy lat krzemień zawsze dawał ludziom korzyść. Również dzisiaj jest on gotowy zaoferować swoje właściwości kamienia zdolnego do ożywienia współczesnej wody, przyrody i człowieka.

Wody mineralne z zawartością krzemu są bardzo rzadkie. Gorące wody krzemionkowe (z zawartością kwasów krzemowych powyżej 50 mg/l) wykorzystuje się do kąpieli i posiłków. Ich działanie jest ogólnozdrowotne, a źródła to: Kuldur (okręg Chabarowski), Piatigorsk (północny Kaukaz), Giumri (Armenia), Paratunka (Kamczatka), „Stare termy” (Tbilisi).

Porównaj słynne wody z grupy Narzan: Arzin, Drzermuk, Czwiżepse, posiadają zawartość krzemu do 20 mg/l. Ale o tym nigdy nie pisze się na etykietkach (dlaczego?!).

Zawartość krzemu w wodzie pitnej jest mniejsza niż 2 mg/l, co czyni wodę powodem chorób ludzi, ponieważ sprzyja wypłukiwaniu krzemu z organizmu. Nastawianie wody na łupkach krzemiennych przez dwie doby sprawia, że stężenie związków krzemu osiąga poziom 7–10 mg/l, a przez 7 dni – 23–25 mg/l.

Przewodniki opisujące wody mineralne ZSRR, a obecnie Rosji, mogą dać informację o zawartości takich pierwiastków w wodzie jak jod, arsen, wapń, selen, potas i chlor itd. Weszło to już do praktyki. Brak tylko informacji o zawartości krzemu. Problem w tym, że większość pierwiastków nie znajduje swego właściwego miejsca w organizmie człowieka przy niedoborze krzemu. Przyswajanie zaś bez należytej kontroli intelektualnej, którą sprawować może jedynie krzem, prowadzi do dodatkowych chorób i niedoboru mikroelementów.

Niechaj woda tchnie nowe siły w zmęczone chorobami ciało. Tak pisał o niej Antoine de Saint-Exupéry: „Wodo, nie masz ani smaku, ani zapachu, nie można cię opisać, pije się ciebie, nie znając ciebie. Nie jesteś niezbędna do życia: sama jesteś życiem!”.

Źródło: http://www.igya.pl/


🍀 Chcę Cię serdecznie zaprosić do wsparcia Kefirowego miejsca dyskusji, świadomości i rozwoju. Twoje wsparcie jest kluczowe dla powstawania nowych, fascynujących artykułów. Twój wkład sprawi, że będę w stanie kontynuować moją pasję dzielenia się ciekawą wiedzą, i dostarczać wysokiej jakości treści. Nie mam dostępu do źródeł utrzymania, jakie mają oficjalne media propagandowe, dlatego Twoje wsparcie ma sens.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm