Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

introwertyzm i nieśmiałośćZacznę od razu, bez zbędnego pierdolenia. Proszę byście korzystając z tych porad, nieśli ludziom światłość i radość, zamiast ciemność i ból. Wielu z Was czytających te słowa nie zdaje sobie sprawy, w jak wielkim piekle żyją ludzie.

Pierwsza najważniejsza tajemnica relacji międzyludzkich to ekstrawertyzm, śmiałość i pewność siebie. Większość ziemskich drzwi otwierają te trzy cechy. W sieci aż roi się od poradników jak stać się takim pewnym siebie ekstrawertykiem. Wszystkie podręczniki podrywu i uwodzenia można podsumować zaledwie dwoma słowami: „bądź ekstrawertykiem„.

No nad tym nie ma dyskusji. Dzisiejszy świat kapitalistycznego niewolnictwa bardzo ceni sobie improwizację i ściemę nazywaną ekstrawertyzmem. Kiedyś jeszcze przed wojną nie używano słowa ekstrawertyzm. Cechę tę nazywano niepejoratywnym określeniem: „krasomówstwo„. Miało ono raczej negatywny wydźwięk. Kojarzono je z z różnym nieciekawym elementem społecznym: ze złodziejaszkami, oszustami matrymonialnymi, cyganami, cyrkowcami, ulicznymi grajkami itp. Dziś w dobie korporacji i small-talków krasomówstwo urosło do jedynej akceptowalnej normy społecznej. W końcu rdzeń gospodarki przestawiono na nieustanne i niekończące sprzedawanie ludziom różnych gówien, których nie potrzebują, i które psują się bardzo szybko. A to wymaga super-ekstrawertyzmu.

Ekstrawertyków jest w społeczeństwie mniejszość, a przypuśćmy że Ty jesteś introwertykiem lub wręcz neurotykiem. I w tym momencie wszelkie coachingi, podręczniki podrywu, rozwoje osobiste, tezy mistrzów new age są nieskuteczne. Dlaczego ryzykuję tak skrajną i odważną tezę? Już tłumaczę. Coachingi, rozwój osobisty, a także o dziwo książki mistrzów new age (Osho itp) pisane są dla tych, którzy jakiś sukces już osiągnęli. Ale albo chcą mieć jeszcze więcej, albo delikatnie powinęła im się noga. Wtedy rozwiązań jest od groma.

Ale gdy jesteś na samym życiowym dnie i potrzebujesz zmiany systemowej – wtedy praktycznie znikąd nie ma pomocy. Nie pomoże Ci ani Mateusz Grzesiak, ani guru podrywania, ani Osho ani Tolle. Ich rady zwyczajnie nie zadziałają. Jest naprawdę niewiele systemów przygotowanych na zaczynanie od samego zera, po przeżyciu wewnętrznego umierania. Autorzy takich systemów to: Vadim Zeland, Dymitr Wereszczagin, mogą pomóc także: Joe Vitale i Franz Bardon.

Zaś o klasycznej, akademickiej psychologii zapomnij zupełnie. Płacisz tam kilka lat za rezultat który nie nadchodzi lub jest niewielki. Wielu psychologów mówi wprost – terapia trwa do końca życia. Niczym leczenie przez koncerny farmaceutyczne. I farmaceutyka i akademicka psychologia jest kontrolowana przez tych samych ludzi. Przez zawładniętych doktryną materializmu „jajogłowych„.

Dobrze, przypuśćmy że jednak jesteś tym introwertykiem, tak jak wielu. I przypuśćmy, że jak większość masz jakieś traumy, lęki, zahamowania. I co robić? Jak żyć, premierze? Od razu napiszę, że walka ze sobą i zmienianie siebie w sensie stricte jest bez sensu. To gwałt zadany własnej osobie. Dusza tego nie rozumie, chowa się, zamyka w sobie, marnieje, bo jest tłamszona i zmuszona do bycia w niezgodzie ze sobą. Nawet ja pisząc czasami słowa: „możesz zmienić tylko siebie, a nie świat” nie mam na myśli siłowego zmieniania siebie.

Nie zmienisz swojej nieśmiałości ani swojego introwertyzmu, jeśli będziesz to robił na siłę. Co możesz zrobić? Trzeba działać niejako naokoło, wprowadzić konia trojańskiego do systemu. Postępowanie z podświadomością to jak przekonywanie pięciotonowego słonia z zawiązanymi oczami, by bezpiecznie opuścił skład porcelany. Otóż nie walcz ze swoimi cechami, przestań ich nienawidzić. Jeśli będziesz walczyć z nieśmiałością i za wszelką cenę próbować ją ukryć – to ona nasili się jeszcze bardziej i będzie jeszcze bardziej widoczna.

Każda cecha negatywna ma swój pozytywny odpowiednik, swoją pozytywną stronę. Ekstrawertycy i ludzie śmiali najczęściej są egoistami, mówią tylko o sobie i nie umieją słuchać. Introwertycy i nieśmiali odwrotnie – mają oni niesamowitą umiejętność słuchania. W dobie gdy każdy mówi o sobie i gdy każdy interesuje się sobą, dobry i uważny słuchacz jest na wagę złota. Ja umiem słuchać. Ta umiejętność pozwoliła mi poznać świat od tej drugiej, zakazanej i skrzętnie ukrywanej strony.

Dzięki niej poznałem życie społeczne od kulis. Poznałem je od tej ukrywanej i niezmiernie mrocznej strony. Dlatego teraz nie uwierzę w nic, zupełnie w nic. Ani w historie sukcesu i sielanki opowiadane na rodzinnych spotkaniach, ani ociekającą lukrem i spełnieniem aurę facebookowych profili. Wiem dobrze że za tą iluzją bardzo często kryje się trauma bądź życiowa tragedia. I wcale nie tak rzadko -zbrodnia. Te doświadczenia były jednym z kamieni milowych mojego rozwoju. Poznałem najbardziej ukrywany sekret purytańskiego społeczeństwa, sekret za który ludzie gotowi są tłuc po mordzie lub wręcz zabić. Sekret tego, że żadna powszechnie lansowana recepta na życie nie działa.

Osoba nieśmiała może więc umiejętność paplania o niczym zastąpić umiejętnością, której światu rozpaczliwie brakuje – umiejętnością słuchania. Jednak musi ona łączyć się z kilkoma cechami. Musisz być dyskretny. I najważniejsze – nie możesz oceniać, osądzać. Wykazuj empatię zamiast potępiać. Wszyscy jesteśmy jednakowo ofiarami tego beznamiętnego i olewczego ziemskiego systemu. A już hołdowanie purytanizmowi, konserwatyzmowi obyczajowemu, czy „prawilniactwu” (zasadom dresiarsko-kibolsko-gangsterskim) uważam za naprawdę kurewsko ciężkie przegięcie. No ja pierdolę.. Jakiś żyd 2000 lat temu czy arab 1600 lat temu ustanowił twarde konserwatywne zasady by trzymać za mordę ówczesny nieokrzesany motłoch.. A Ty w to wierzysz?! Naprawdę? To my jesteśmy Słowianami XXI wieku, czy semitami znad Jordanu sprzed tysięcy lat?

Odpuść sobie te tradycyjne zasady sprzed setek lat, bo dziś, w dobie systemowej zapaści nie mają one już żadnego zastosowania. Chyba każdy mniej lub bardziej świadomie wie, że to po prostu nie działa. Jednak dalej robimy dobrą minę do złej gry i w towarzystwie chętnie przyznajemy że te wartości cenimy. A gdy nikt nie patrzy, robimy zupełnie co innego. No i przy wyznawaniu takich wartości znęcasz się nad swoją duszą jak oszalałe bydlę. Dusza z natury jest radosna, dziecinna, liberalna, bez ograniczeń. Poza tym, konserwatyzm i purytanizm jest jednym z głównych „diabłów” czających się w czeluściach męskiej psychiki i blokujących rozwój.

Jeśli oceniasz, osądzasz, potępiasz, obrażasz – nigdy nie zobaczysz więcej niż to, co ludzie kłamią oficjalnie. Czy to w pracy, czy na facebooku, czy na rodzinnych spotkaniach. Ludzie będą to wyczuwali i będą się zwyczajnie bać mówić Ci prawdę. Prawda o tym że miało się traumę, że zbłądziło się, że chorowało się, że przyszło niespełnienie i rozgoryczenie – nie jest pożądana i jest przez ludzi skrzętnie ukrywana. Jeśli masz kobietę i jeśli jeszcze nie pozbyłeś się tych brzydkich, samczych cech, to ona się będzie Ciebie zwyczajnie bała.

Nie dowiesz się wielu rzeczy – np jakich urozmaiceń w seksie lubi, lub ilu partnerów miała. Będziesz miał to, co sam wyrzygujesz światu – konserwatywny seks w pozycji na kłodę, bo ona będzie bała posądzenia o niemoralność. Bo to, co dajesz światu, to otrzymujesz – w takiej lub innej formie. A urozmaicenia ona zachowa dla kochanka – otwartego, nie konserwatywnego i unikającego osądzania i potępiania. To kolejna życiowa prawda, ukrywana tak bardzo, że za jej wypowiedzenie można wręcz dostać w mordę od oburzonego „prawilniaka„.

Co mogą zrobić jeszcze ludzie nieśmiali? Wykorzystać następujące fakty:
-ludzie żyją w swoim własnym więzieniu umysłu. Twoje wady jak i Twoje zalety są dla nich na odległych miejscach, na miejscu pierwszym są dla nich oni. Wady wyśmiewają wtedy jeśli tworzysz wokół tych wad negatywną polaryzację. Czyli wtedy gdy ich nie lubisz lub próbujesz je za wszelką cenę ukryć;
-ludzie paplają o niczym, mówią głównie o sobie, interesują się sobą, nie umieją słuchać, potępiają i osądzają;

Jedną z najpotężniejszych technik wpływu na innych, którą mogą od razu zastosować nieśmiali i introwertycy, jest skierowanie uwagi z siebie na innych. Zamiast szarpać się z sobą i z całym światem, wprowadź konia trojańskiego do systemu. Pozwól drugiemu człowiekowi się wygadać. Zapytaj go o jego emocje, odczucia, przeżycia. Ale także o obawy, lęki, przemyślenia, wnioski. O to, co go ciekawi, wzrusza, oburza. Daj drugiemu człowiekowi swoją uwagę i zaspokój poczucie jego ważności. Czego bowiem ludzie oczekują od partnera – czy to w rozmowie, czy w dowolnej innej relacji?

Oczekują od niego dowartościowania, potwierdzenia swojej ważności. Potem wygadania się. Chcą potwierdzenia tych słów: podobam się, wywołuję zainteresowanie, coś znaczę, jestem szanowany, nie jestem gorszy niż inni, jestem doceniony. Wcale nie trzeba prawić wielu komplementów i innych kalumni, choć nie zaszkodzi od czasu do czasu, z umiarem. Jeśli będziesz próbował zainteresować innych swoją osobą – to niewiele z tego wyjdzie. Z tej prostej przyczyny, że drugi człowiek jest po prostu zainteresowany samym sobą. Bardzo hardcorowo wygląda to na przykład na randkach. Kobiety mogą opowiedzieć wiele historii, jak facet cała randkę opowiadał o sobie, o swoim nudnych dla niej hobby (wiadomo, samochody, sport itp). Czy próbował zaimponować jej swoim statusem – nie tylko finansowym.

Nie ma na takich randkach przepływu energii, tej magicznej polaryzacji, więc kobiety się nudzą i nie decydują na kolejne spotkanie. A wystarczy tylko zwrócić uwagę na emocje kobiety, dać się jej wygadać, i odpowiednio te emocje wzmagać. Jeśli zaspokoisz potrzebę ważności człowieka, to przymknie on oko na Twoje wady. Każdy chce tylko mówić o sobie, każdy chce zaistnieć. Inaczej: każdy chce brać, najczęściej nic od siebie nie dając. Więc jeśli Ty dasz takiemu człowiekowi trochę swojego zainteresowania, a więc swojej energii – otrzymasz jeszcze więcej. Jest to trochę paradoksalne, ale na głębszym, ezoterycznym poziomie – bardzo logiczne.

Jest to jedna z większych tajemnic i jednocześnie konspiracji psychologii. Ukrywany jest ten bardzo prosty fakt, że ludzi mało interesują Twoje zarówno wady, jak i zalety. Że mało ich interesuje jaki mądry jesteś i ile to nie przeżyłeś. Że bardziej interesuje ich własna osoba i potwierdzenie swojej wartości, ważności. I że gdy skupisz się na innych i dasz im to, czego oczekują od rozmówcy, to przymkną oni oko na Twoje wady, i nieraz i nie dwa zrobią to, czego oczekujesz Ty. Na zasadzie wzajemności – bo wtedy siły rządzące światem będą w potężny sposób działać na Twoją korzyść. Pomyślcie tylko.

Gdyby tę prawdę ujawniono, to cała idea siłowego, przemocowego zmieniania siebie (coaching, psychologia) poszłaby do wymiany. Nie gwałć siebie i swojej natury. Nie zmieniaj się na siłę i z przymusem. Ale pomagaj urzeczywistniać się potencjałowi, który już posiadasz. Gdy natura jedną cechę odbiera (np ekstrawertyzm) to zawsze daje człowiekowi cechę, dzięki której może on zyskać przewagę, jeśli pozwoli się jej urzeczywistnić. Jak widzisz, wcale nie trzeba ukrywać nieśmiałości i uczyć się pierdolić o niczym, jak to robią ekstrawertycy. Możesz próbować przebić głową mur, owszem. Może Ci się nawet uda.. Ale co będziesz robił w sąsiedniej celi? Po prostu wstań i wyjdź – drzwi są otwarte na oścież. Zawsze.

Powiem więcej.. Często jest tak, że człowiek-gwiazda, ekstrawertyk który błyszczy pod każdym względem, przyćmiewa i onieśmiela innych swoją zajebistością i swoimi zaletami. Inni ludzie w jego towarzystwie wręcz marnieją, są przytłoczeni i czują się niepełnowartościowo. Bo taka osoba mówi zazwyczaj o sobie – a więc zabiera energie, mało oddając. A inny człowiek ocenia co on sam znaczy obok takiej ekstrawertycznej gwiazdy. Często stwierdza, że przy jego blasku blednie, i nie może się do niego równać. To jest rozwiązanie odwiecznej zagadki – dlaczego piękne i jednocześnie mądre kobiety mają trudność w znalezieniu partnera.

Jeśli zrobisz to, co opisałem – ale szczerze, życzliwie, bez osądzania, potępiania, nienawidzenia – to pozyskasz drugiego człowieka. Zrezygnowałeś na wstępie z wyeksponowania swoich zalet. Zrezygnowałeś z pokazania swojej osobowości, i pozwoliłeś zaprezentować się osobowości Twojego rozmówcy. W rezultacie zaspokoiłeś jego ważność i poczucie wartości, i.. zyskałeś wiernego rozmówcę, czasami także przyjaciela czy nawet miłość. Zyskałeś więc to, z czego na wstępie zrezygnowałeś. Zawsze sprawdza się zasada, że jak panicznie i gorączkowo chcesz coś osiągnąć, to cały świat się temu sprzeciwia i tego nie osiągasz. Tutaj także się to sprawdza, jeśli gorączkowo pragniesz zwrócenia uwagi i uznania innych, np poprzez ukrywanie swojej nieśmiałości.

Jest to rada którą mogą realnie wcielić w czyn nieśmiali introwertycy. Większość porad, jak już wiesz, konstruowana jest dla tych, którzy mają co najwyżej niewielki problem. I w tym tkwi rozwiązanie kolejnej tajemnicy – dlaczego coaching nie działa, dlaczego terapia przynosi niewielkie rezultaty, i dlaczego rady mistrzów new age trafiają kulą w płot.

Poniżej wklejam cytat z ksiązki „Transerfing Rzeczywistości” Vadima Zelanda, tom 3. Polecam kupno tych książek i ich przeczytanie:

Cytuję: „Znaczna część problemów w stosunkach międzyludzkich jest konsekwencją walki umysłu z nurtem wariantów. Krytyka to jeden z przejawów tej walki. Krytyka jest bezpośrednim tworem wewnętrznego zamiaru. Zachęta i stawianie na pozytywne cechy człowieka należą do zewnętrznego zamiaru.Krytykować człowieka – to to samo, co walczyć z otaczającym światem.Żadnych korzyści to nie przyniesie, jeżeli za korzyść nie uznamy usiłowania wylania swojej żółci i sprawienie przykrości przeciwnikowi. Zachęta zaś, przeciwnie, stanowi dla ludzi siłę napędową.Oskarżając i krytykując człowieka, próbujesz oddziaływać na niego swoim wewnętrznym zamiarem.Podkreślając jego zalety (mimo wszystko), niczego nie tracisz, lecz pozwalasz rozwinąć się sytuacji na własną korzyść.

Nie oskarżaj o nic innych. Wielu ludzi ma skłonność do czynienia sobie wyrzutów i noszenia w sobie poczucia winy. Lecz nikt nie jest skłonny tolerować wymówek pod swoim adresem ze strony innych.Człowiek, potępiając siebie, może dojść nawet do masochizmu. Jednak oskarżenia ze strony innych zawsze są bolesne. Człowiek będzie odczuwać urazę zawsze, nawet jeżeli postępuje niesłusznie i oskarżenie jest zasadne. No i jaki pożytek Ci to przyniesie? Wylejesz swoją żółć? Ale przecież tym samym stwarzasz nadmierny potencjał i sam na tym ucierpisz. Jeżeli celem nadrzędnym jest przekonanie człowieka, że się myli, to i tak Ci się to nie uda.Mało prawdopodobne jest, by wysłuchując Twojego oskarżenia, całkowicie uznał swój błąd, nawet jeżeli powie, że się z Tobą zgadza. Próbując oskarżeniem pod – budować swoje ego czyimś kosztem lub utwierdzić swą władzę,możesz osiągnąć cel. Lecz staniesz się wtedy manipulantem.

Jeżeli nie stawiasz przed sobą żadnego z tych celów, zrezygnuj z krytyki i oskarżeń. Potępiając i krytykując ludzi, młócisz rękoma po wodzie i usiłujesz płynąć pod prąd. Machnij ręką na cudze wady i myśl tylko o zaletach. Jest to poruszanie się z nurtem, które przyniesie nieocenioną korzyść. Jeżeli Twój Nadzorca nie śpi, zawsze pomoże znaleźć usprawiedliwienie dla postępków człowieka, którego chcesz osądzić. Nadzorca, będąc Twym wewnętrznym obserwatorem, nie pozwoli Ci pogrążyć się w grę i wszcząć spór lub kłótnię. Popatrz na grę z boku, jak widz, przypomnij sobie, że krytyka nie przyniesie niczego prócz szkody i poruszaj się z nurtem. Oskarżenia i krytyka nie mogą odgrywać pozytywnej roli, ponieważ wybijają człowieka z kolein, z nurtu, z którym się poruszał. Nurt prowadził go do określonego celu. Przecież wszyscy ludzie kierują się swoimi pobudkami i dążeniami. Popierając człowieka (mimo wszystko), kierujecie go w korzystne dla siebie łożysko, nie wybijając z nurtu i nie przeciwstawiając się jego dążeniom.W ten sposób Twoje i jego pragnienia stają się równoległe. Niczyje prawa nie zostają ograniczane, niczyja ambicja nie cierpi, a interesy stają się wspólnymi.

A czy Tobie podoba się krytyka pod Twoim adresem? Nie jesteś w stanie jej znieść albo próbujesz przekonać siebie, że jest uzasadniona. W każdym razie nie przyjmujesz krytyki, jeżeli oczywiście nie rozwinąłeś w sobie kompleksu poczucia winy. Krytyka może ponaglić, zmusić do działania „jak należy”. Ale zmusić można tylko umysł. Duszy nie da się zmusić. Ona zawsze robi to, co chce, albo przeszkadza umysłowi robić to, co należy. Krytyka czyni duszę wrogiem umysłu, a zachęta – sojusznikiem. W ten sposób zachęta stanowi siłę budującą, a krytyka burzącą, destrukcyjną. Właśnie dlatego kadra kierownicza w przedsiębiorstwach jest tak dobierana, by przyszli kierownicy nie nastawiali się na krytykę złej pracy, co umie zrobić każdy fajtłapa, a umieli stworzyć atmosferę entuzjazmu, przy której ludzie sami chcą pracować dobrze. A kiedy tak się dzieje? Kiedy ludzie, wykonując wspólną pracę, czują swoją osobistą ważność. Jeżeli chcesz narobić sobie wrogów, spieraj się i udowadniaj swoją rację za wszelką cenę. W rozdziale „Nurt wariantów” (pierwszy tom) już omawialiśmy, jak bezsensowne i szkodliwe jest dążenie do udowodnienia swojej racji za wszelką cenę. Jeżeli spór ma dla Ciebie zasadnicze znaczenie, kiedy twoje interesy rzeczywiście nie pozwalają ustąpić – spieraj się. W pozostałych wypadkach zostaw prawo do młócenia rękoma po wodzie innym.

Wygrana w polemice nie przyniesie Ci żadnych korzyści. A przy okazji możesz zyskać sobie wroga. Jeżeli człowiek z przekonaniem opowiada brednie i dajesz mu to do zrozumienia, nigdy się z Tobą nie zgodzi. Albo raczej zgodzi się wtedy, gdy rozwinął w sobie wybujałe poczucie winy i skłonność do samobiczowania. Tylko czy potrzebne jest Ci zwycięstwo nad takim człowiekiem? Jeżeli Twoje interesy w żaden sposób nie ucierpią, pozwól innym twierdzić to, z czym się nie zgadzasz. W ten sposób nie stwarzasz nadmiernych potencjałów i nie walczysz z nurtem. Spierający się ludzie zazwyczaj bez reszty pochłonięci są przez grę. Śpią kamiennym snem. By nie dać się wciągnąć w grę, trzeba obudzić się i uaktywnić wewnętrznego Nadzorcę, jeżeli w polemice bierze udział kilka osób, zejdź ze sceny na widownię i poobserwuj grę stamtąd. Weź na siebie rolę rozsądnego widza, a uzyskasz ogromną przewagę. Podczas gdy każdy uczestnik próbuje urzeczywistnić swój wewnętrzny zamiar, dowodząc słuszności swojego punktu widzenia, Ty odlatujesz od okna i rozglądasz się. Przyjdzie Ci do głowy rozwiązanie, którego nie widzi nikt z interlokutorów. Tylko nie należy tego rozwiązania wszystkim narzucać. Najważniejsze to zaproponować, a kopie niech kruszą inni.

Jeżeli zwyciężyłeś w sporze, możesz uznać, że poniosłeś porażkę. Nawet jeżeli oponenci formalnie uznali Twą rację, bądź pewien, że w myślach znajdą masę nieformalnych argumentów na swoją korzyść. Przegrany w sporze zawsze otrzymuje cios w swoją ważność. A kto uderza? Ten, kto potrafił postawić na swoim. Przecież nie chciałbyś uderzyć tego człowieka w twarz, prawda? Dokładnie tak samo nie powinieneś chcieć zadawać ciosu w czyjeś poczucie własnej ważności. Ludzie bardzo często obrażają się nawzajem w ten sposób. Obraza taka nosi zawsze skryty charakter, ponieważ znoszona jest w milczeniu. Ludzie nie lubią otwarcie demonstrować swojego dążenia do umocnienia swojej ważności. Dają do zrozumienia, że i tak są ważni, i dlatego nikt nie pragnie pokazywać, że walczy o swoją ważność, chociaż wszyscy robią to na każdym kroku.

Jeżeli człowiek otrzymał cios w swoją ważność i przemilczał to, nie myśl, że nie poczuł się tym dotknięty lub pogodził się z ciosem. Uraza będzie żyć – jeśli nie w sposób świadomy to w podświadomości. Zwyciężyłeś w sporze i wydaje Ci się, że tym samym zwiększyłeś swoją ważność. Lecz zrobiłeś to kosztem zniżenia ważności oponenta. Sam rozumiesz, że skryta uraza, która zawsze przy tym powstaje, nie przyniesie nic dobrego. Ponadto pokonany oponent za nic nie uzna tej Twojej ważności. Jest jeden świetny sposób, by nastawić człowieka przeciw sobie – dać mu do zrozumienia, że jesteś lepszy od niego. Nie stwarzaj sobie bożków i nie stwarzaj sobie wrogów – oto najważniejsze hasło kontaktów zgodnych z biegiem nurtu. Unikaj jak dżumy prób dotknięcia poczucia ważności ludzi. Niech stanie się to szczególnym tabu. Unikniesz w ten sposób masy problemów i przykrości, których przyczyny byłyby niejasne ze względu na utajoną naturę ciosu w cudzą ważność. Co robi spierający się z Tobą człowiek? Broni własnej ważności w tej lub innej formie. Wyjdź mu naprzeciw. Zgódź się z tym, co mówi. A zgadzając się, dasz mu to, o co mu chodziło. Teraz będziesz mógł spokojnie porozmawiać o Twoim punkcie widzenia. Nie narzucać, nie udowadniać, tylko porozmawiać. W tym wypadku nie tylko poruszasz się z nurtem, lecz również wykorzystujesz zewnętrzny zamiar. W sumie uzyskasz niedościgniony efekt. Takiego efektu nie uzyskasz żadnymi innymi intelektualnymi sposobami. Na samym początku rozmowy z człowiekiem trzeba nastawić się tak, by patrzeć w tę samą stronę, co on. Jeżeli pierwszym, co odpowie człowiek na Twoje zdanie będzie słowo „nie”, uznaj, że nie ma sensu namawiać go dalej. Zwrócił się w drugą stronę i nie będzie się poruszać z nurtem wraz z partnerem. Ważne, by na początku sprawić, że rozmówca powie „tak”. Nigdy nie zaczynaj rozmowy od spraw spornych. Zacznij od czego chcesz, byle tylko rozmówca zgodził się z Tobą. Potem można płynnie przejść do kwestii spornych. Teraz pojawiło się znacznie więcej szans, ponieważ siłą rozpędu poruszacie się z nurtem w tym samym kierunku i emisja Twoich myśli nie wpada w dysonans z emisją myśli partnera.

Jeżeli dopuściłeś się uchybienia i oczekujesz zasadnego oskarżenia, nie przygotowuj się do obrony. Po prostu uznaj swój błąd zawczasu. Ten, kto zamierza wywrzeć na Tobie sprawiedliwy gniew, najprawdopodobniej od razu przybierze wspaniałomyślną i wyrozumiałą postawę. W takim wypadku nie można powiedzieć, że najlepszą obroną jest atak. Okazuje się, że zawczasu zgodziłeś się z linią oponenta i tym samym zapaliłeś zielone światło dla jego wewnętrznego zamiaru. Swoim uprzedzającym posłuszeństwem urzeczywistniasz jego wewnętrzny zamiar zrobienia z Tobą porządku i przy okazji zwiększenia swojej ważności. Lecz ponieważ robisz to bez przymusu, z własnej woli, Twoja ważność przez to nic nie traci. W ten sposób pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu: zwiększasz ważność oponenta, za co będzie Ci wdzięczny, i nie zniżasz swojej. Broniąc swoich błędów, wiosłujesz pod prąd i oddajesz energię wahadłom. Chęć usprawiedliwienia się za wszelką cenę wywołana jest przez zawyżony poziom wewnętrznej ważności. Zrzuć z siebie ten ciężar ponad siły, podaruj sobie prawo do błędów i pozwól sobie je popełniać. Nie broń swoich błędów, a świadomie je uznawaj.Od razu zacznie Ci się lżej żyć. W rozdziale „Nurt wariantów” już mówiłem, że uwagi ludzi, którzy Cię drażnią, mogą być bardzo pożyteczne. Propozycje, które na pierwszy rzut oka Cię denerwują, w sumie okazują się nie być pozbawionymi sensu. Dotykają Cię uwagi i propozycje otoczenia, jeżeli sam w czymś zawyżyłeś poziom wewnętrznej ważności. Odrzuć ważność, przestań przeciwstawiać się nurtowi i uznaj cudzą rację lub przynajmniej przyjmij ją do wiadomości.

Powiedz temu człowiekowi, że rzeczywiście miał rację, coś twierdząc. Zobaczysz rezultat. Można byłoby mu nic nie mówić, jednak zrób to. Przecież niczego nie tracisz. Każdy się myli – i głupiec, i mędrzec. Lecz w odróżnieniu od pierwszego, mądry uznaje swoje błędy. Głośno oznajmiwszy, że człowiek miał rację, od razu uzyskujesz jego przychylność. Ludzie żyją w agresywnym świecie wahadeł, w którym trzeba co chwila walczyć o swoją pozycję i bronić się. A tutaj sam proponujesz człowiekowi, że zrobisz to za niego. W ten sposób unikasz pojawienia się z jego strony postawy obronnej. Od razu odczuwa on ulgę. Jest Ci wdzięczny za to, że pomogłeś mu w starciu. Nie jesteś już jego potencjalnym przeciwnikiem, lecz sojusznikiem. Cała ta sytuacja zostaje błyskawicznie odtworzona w głowie Twojego partnera na poziomie podświadomości. Dokładnie tak samo myślisz, śpiąc na jawie. Lecz jeżeli stosujesz w praktyce świadomość, podjęcie się roli świadka cudzej racji nie przysporzy Ci trudu, a nawet będzie czymś interesującym. Kiedy ktoś ma rację i inni to przemilczą,Ty głośno uznaj rację owego człowieka. Jeżeli dla niego dana kwestia ma zasadnicze znaczenie, będzie Twoim dłużnikiem. W każdym razie będzie wdzięczny, przy czym raczej nieświadomie.

Wyobraź sobie, jakiej dżungli żyją ludzie. Wciąż muszą być w pogotowiu, w każdym widzieć potencjalnego przeciwnika, nawet jeżeli na pozór kontakty są przyjacielskie. Każdy troszczy się o siebie i jest stale gotów do obrony. To wcale nie przesada, po prostu dawno już przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. W takim środowisku będziesz wprost skarbem, prawdziwym odkryciem dla ludzi zmęczonych walką. Wyobraź sobie, ilu sojuszników można by pozyskać?! A potrzeba w tym celu tylko zmniejszyć swoją ważność i nie omieszkać uznać cudzej racji. Działasz świadomie i na tym polega Twoja przewaga.Tymczasem ludzie śpią i nie powiedzą Ci „Dziękuję”. Lecz gdyby mogli się obudzić i świadomie wyrazić swój stosunek do Ciebie, to usłyszałbyś: „Ten człowiek jest niegłupi. Lubię go. Jestem mu życzliwy. To fajny gość”. Nikt Ci tego głośno nie powie, po cichu również. Ale gdyby wyrazić podświadome odczucia, to brzmiałyby właśnie tak. Wyobrażasz sobie, jaki skarb poniewiera się pod nogami? Ludzie zajęci i obciążeni swoją ważnością zazwyczaj brną naprzód i nie zauważają, że pod ich nogami leżą prawdziwe klejnoty. Masz ogromną przewagę: świadomość, brak ważności i zainteresowanie ludźmi. Wykorzystaj tę przewagę, a zobaczysz klejnoty tam, gdzie inni dostrzegają same kamienie.”
~Vadim Zeland

zmiana życiaAutor: Jarek Kefir

Witam!:) Moja strona funkcjonuje dzięki darowiznom. Ten system zapewnia niezależność od różnych opcji politycznych i wszelkich „reklamodawców.” Nie jestem zrzeszony z żadną partią, ideologią ani organizacją. O funkcjonowanie bloga i poszerzanie wiedzy dbam sam. Możesz wesprzeć moją, ale także i Twoją stronę, i tym samym czynnie uczestniczyć w jej rozwoju i w rozpowszechnianiu cennych informacji. Z pewnością da to dobre owoce. Dołącz więc do grona twórców!
–Poniżej opisałem, jak to zrobić, link:
https://kefir2010.wordpress.com/wsparcie/

 


Odkryj więcej z mr Jarek Kefir & dr Odkleo

Subscribe to get the latest posts to your email.

34 myśli w temacie “Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

  1. To wszystko mi pachnie taką paskudną bezkrytycznością, która kojarzy się z podnoszącą ciśnienie wszechobecną poprawnością i tolerancją.
    Otóż krytyka (oczywiście ta konstruktywna nie będąca produktem ubocznym powstałym w procesie produkcji syntezy frustracji i bezinteresownej nienawiści) jest wręcz niezbędna, zwłaszcza ludziom, o których wspominasz, czyli narcystycznym super extra…
    Krytyka uczy pokory, pracy nad sobą, cierpliwości, a co najważniejsze prowadzi do wytworzenia się czegoś co nazywa się samokrytyką, niestety dla wielu będącą jedynie pojęciem.
    Krytyka budzi w ludziach ambicję by stawać się lepszymi i próbować osiągnąć to czego pragną. Krytyka wyzbywa z próżności i nie pozwala stać w miejscu. Ogromnym złem jest bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego, bo uczy ludzi, że nie muszą nad sobą pracować, nie muszą walczyć o uznanie ludzi, bo dostają je automatycznie. Efektem jest właśnie pokolenie (generalizuje, chce jednak podkreslic ogrom zjawiska) zadufanych w sobie młodych ludzi, którzy wychowani w otoczeniu, które nie karci i nie wymaga, nie mają żadnych wartości, a w zasadzie jedyna wartość jakiej hołdują to dostatnie życie i permanentna rozrywka.
    Ten przykład pokazuje, że czasami mając na celu czyjeś dobro, robimy mu ogromną krzywdę, bo jak młody człowiek może poradzić sobie w dorosłym życiu, jeśli nawet krytyka wywołuje nie refleksję a bukiet emocji, które prowadzą do różnych zakończeń.
    Teoria, którą prezentujesz nawołuje by skupić się na zaletach i nie skupiając się na wadach, patrzeć przez pryzmat naszej jasnej strony mocy.
    Czym jest mądrość, doświadczenie jeśli nie pokonywanie swoich słabości?
    Strasznym jest, że społeczenstwo jakie obserwujemy przypomina to opisane przez Ayn Rand w „Atlasie zbuntowanym”. Rządne swoich racji bez względu na wszystko.
    Mówisz o dawaniu i braniu. Ludzie nie znający krytyki uważają, że wszystko im się należy. Próbując być „grzecznymi”, zjadając język hodujemy sobie na plecach pasożyta, który bez skrupułów nas zeżre.
    Problemem jest genialny, wpajany przez otoczenie i chyba już dziedziczny mechanizm społeczny, polegający na samowarunkowaniu, prowadzącemu do samobójstwa, które poełnia JA na rzecz…. akceptacji. Kompromisy, ustępstwa jakich się podejmujemy oddając swoją tożsamość po to by ktoś nie spojrzał krzywo albo nie powiedział złego słowa. Dysproporcja ceny jaką płacimy by stać się akceptowanymi jest po prostu irracjonalna.
    Rozumiem, że mówisz tu o zmianach na siłę, pod presją a nie własnym tempem ewolucji naszego umysłu. I nie neguję artykułu jako całości. Zgadzam się, że warto odpuścić, ze względu na nie przekraczalną barierę jaką jest różnica postrzegania i świadomości. Nie chce mi sie odnosić do każdego fragmentu. Chodzi mi o to, że bezkrytyczność jest kolejnym narzędziem socjalizmu by odbierać ludziom tożsamość, pozbawiać własnego zdania i wprowadzać nas w stan stagnacji.
    Każdy człowiek wart znajomości przyjmie krytykę z dystansem i nie spowoduje to u niego załamania.
    Niestety z pewnością siebie jest jak ze wszystkim; jeśli dostajemy coś „za darmo” nie jest to ugruntowane. Jest ażurowe, delikatne i podatne na jakąkolwiek uwagę, która niszczy tą iluzję i nasze wykreowane odbicie.
    Każdy kreuje siebie i to wartości i doswiadczenia nas budują, nie poklepywanie po ramionach.
    John Cleese w którymś z wywiadów stwierdził, że ta chora tolerancja i poprawność, strach przed powiedzeniem czegokolwiek jest przyczyną śmierci Monty Pytona i humoru jako takiego.
    Nie mam potrzeby być lubiana bo sam fakt nie ma wartości jako takiej.
    Ja piernicze… poradnik co jak i kiedy zeby być neutralnym i nie podpaść…
    Trzeba dużej mądrości żeby znalezc złoty środek, ale wiem jedno… Bądźmy se sobą i tyle. Jak komuś nie pasuje to nara. Po co sobie utrudniać życie.

    Polubienie

    1. PS tak mi się nasunęło…
      To unikanie krytyki i konfrontacji by być „fajnym” w teorii brzmi obiecująco, ale jest kompletną utopią, bo jak wiadomo „Jeszcze sie taki nie narodził…”. My, uginamy kark, ustępujemy ale nie jesteśmy w stanie osiągnąć tego czego chcemy czyli akceptacji. Stajemy się eunuchami bez własnego zdania i zasad. Zabijamy jednostkę dla dobra ogółu, i tak stajemy się trybikiem w maszynie zwanej socjalizmem.
      Artykuł wydaje się starać pomagać ludziom pozbyć się bezcelowości, ale zwodzi i namawia by dobrowolnie stać się niewolnikami innych.
      Na utopii tego samego rodzaju bazuje dekalog. Ludzie na dobrą sprawę nie są w stanie uniknąć grzechu, co czyni nas plugawymi grzesznikami.
      Ja juz mam dosc tego klęczenia. Spadam

      Polubienie

  2. O co ten caly krzyk w komentarzach. Wszyscy chcemy wsrod ludzi swobodniej oddychac, poczuc troche wewnetrznego luzu czyli byc szczesliwym i zadowolonym z zycia. Skoro nam nie wychodzi to szukamy na to sposobu. Otoz kazdy z nas jest inny, ma inny charakter, przekonania, nawyki, wychowanie, doswiadczenia. Tak wiec co dla jednego jest pomoca dla innego zupelnie nie podziala tzw.but nie na moja noge. Uwazam, ze najpierw nalezy zrozumiec potem eksperymentowac.. Sama teoria to jak lizanie lizaka przez szybe. Sama szukajac wydlubalam to co mi pomoglo z buddyzmu, z Zalanda, z de Mello. Zrobilam dla siebie
    osobisty koktajl poparty ogromnym eksperymentowaniem. Niech kazdy znajdzie to co mu pomaga i cieszy sie ze znalazl.
    Efekty juz sa. Dowodem na to jest reakcja ludzi np. ale sie zmienilas, jak to zrobilas?

    szukajac

    Polubienie

  3. Witam, jestem introwertyczką i dokładnie rozumiem życie wśród „przebojowych” wygadanych ciągle paplających ludzi. Pewne rzeczy musiałam u siebie przepracować wykształcić inne zaakceptować 🙂 i zgadzam się, ludzie którzy są słuchaczami są interesujący i przyciągają innych pomimo swojego milczenia.., a milczeć w towarzystwie trzeba się też nauczyć, mnie to już nie stresuje, mam przyjaciół z którymi lubimy pomilczeć i nie czuję presji że muszę coś powiedzieć(nie muszę) , zawsze jeśli mówię to krótko rzeczowo i na temat, nie lubię gadać o niczym.. chociaż jestem kobietą i wydawałoby się że to baby tylko paplać potrafią. Z artykułu wywnioskowałam że introwertyzm głównie dotyczy facetów, im dajesz rady, a kobieta introwertyk? ma trochę trudniej bo wymaga się od niej że to ona będzie gadać i zapełni tą „krępującą ciszę” a co jeśli idzie na randkę para introwertyków? to wtedy mamy klops… hehe, albo porozumienie bez słów świadomych introwertyków.. 🙂 Pozdrawiam

    Polubienie

  4. No Kefir – ten fragment z 3 tomu Zelanda jest zajebisty! I wcale to nie jest żadna tam teoria. Nie raz, nie dwa, nie trzy przekonałem się, że faktycznie w relacjach międzyludzkich – czy to przyjacielskich, koleżeńskich, partnerskich; w pracy i poza nią – stawanie okoniem, upieranie się przy swoich racjach – tylko psuje nastrój, potęguje protesty i nie prowadzi do porozumienia. Natomiast wyluzowanie, odpuszczenie, czasami nawet przyznanie racji daje efekt wręcz oszałamiający. Podobnie rzecz się ma z operowaniem słowem tak lub nie, ale to już temat na osobny artykuł! Pozdrawiam wszystkich, bo od dawna tu nie komentowałem, choć wgląd miałem. Jeśli nie wierzycie, że taka postawa działa – to ją po prostu przetestujcie przy najbliższej okazji….

    Polubienie

  5. Setki stron internetowych , na każdej z nich jest ktoś ,kto przekonuje że to on właśnie jest tym , który poznał prawdę. Robi się od tego niezły mętlik we łbie. W co wierzyć? Kiedyś usilnie próbowałam poznać prawdę o funkconowaniu tego naszego ziemskiego grajdołka , przechodziłam przez pewne etapy : 1-tak to jest to wreszcie to ,wreszcie wiem o co w tym wszystkim chodzi, 2-kolejna strona (, inna teoria,) zwątpienie w poprzednią ,zaakceptowanie aktualnej i tak w kółko. Ludzie i gdzie ta prawda się znajduje?

    Polubienie

      1. No ja to zazdroszczę gmo no i leszkowi ,żę są obaj na 100% przekonani o tym ,że mają rację. Szkoda tylko ,że są to tak odmienne stanowiska.
        Zaraz, , zaraz kto tu wpuścił świadków jechowy ?Wywalisz drzwiami to oknem wejdą .

        Polubienie

    1. „Ludzie i gdzie ta prawda się znajduje?”No właśnie gdzie? BARDZO DOBRE PYTANIE!!!
      Ale NIKT Ci na nie odpowie! Jeśli ktoś Ci na nie odpowie, a Ty mu uwierzysz, to tylko przyjmiesz CUDZĄ prawdę. Ta odpowiedź (co jest Prawdą) MUSI przyjść od Ciebie, musi narodzić się w Twoim wnętrzu, tak jak Miłość, której nie było …. i nagle jest.. Szkopuł w tym, ze tego „artykułu” nie możemy sobie zamówić on-line, ani wypstrykać u kelnera…
      Jeśli poznamy tę Prawdę w pierwszej kolejności (a ona dotyczy tego kim jesteśmy), to cała inna prawda – o świecie, o ludziach i zdarzeniach przyjdzie później. A zresztą, czy ta druga prawda jest taka ważna?

      Ps. Brzmię prawie jak jakiś guru 🙂

      Polubienie

        1. „Racja,nikt nam tego na talerzu nie poda”
          I tak i nie… Miłość dostajesz na talerzu, jako dar… A to, co Ty z nią zrobisz zależy już od Ciebie…

          Polubienie

    2. No właśnie, wytłumaczycie koleżance? 😀 To dopiero wyzwanie!
      Podam swoją definicję:

      -mam w dupie wszelkie teorie, których nie da się sprawdzić i potwierdzić. Prawdą jest to, co działa. Prawdą jest to, co możesz realnie wcielić w czyn. Prawdą jest to, co możesz potwierdzić i sprawdzić. Prawdą jest to, co jest praktyką, a nie tylko teorią.

      Polubienie

      1. Dzięki magu ,jeśli chodzi o mnie poczytuję tę stronę.O religiach wiem tyle ,że są stworzone do kontrolowania masy ludzkiej. To nie podlega dyskusji. Pytając o prawdę , miałam na myśli raczej to ,że większość z piszących tutaj ma swoją interpretację działania świata ,widzenia go,no i wreszcie swoją prawdę , ktora jest ”najprawdziwsza”. Dla gmo to zeusowa prawda, dla leszka jezusowa, dla beaty prawdą jest miłośc. A no i komentarz kefirka rzeczywiście wydawał się trochę no… z cyklu :dla głupiej blondynki słów o prawdzie kilka. Ale w końcu to tylko kwestia interpretacji czyż nie?

        Polubienie

      2. No przecież struny , nurty jak i wahadła u vadima to też tylko teoria, o czym on sam wyraźnie wspomina. Nie da się tego udowodnić . A jednak stało się to dla ciebie prawdą bo jak sam piszesz, starasz się jego rady wprowadzać w życie i zachęcasz innych do postrzegania świata w ten właśnie sposób .

        Polubienie

  6. Piszę to do Ciebie Jarek i do tych wszystkich ludzi których dotknęły klątwy KRK. Były one z reguły rzucane na nas przez biskupów. Ale z mojej wiedzy znalazło się też dwóch ,,Biskupów Rzymu” zwanych potocznie papieżami. Marcin V rzucił klątwę na Polaków, Rusinów i na Litwinów po bitwie pod Grunwaldem. Tatarów nie wyklął tylko dlatego, że ci byli muzułmanami. Z kolei Pius II wyklął nas po wojnie trzynastoletniej z Zakonem Maryi Panny zwanym pospolicie Zakonem Krzyżackim.

    Było to co ciekawe już po podpisaniu pokoju w Toruniu. Nie przeszkodziło to tym samym papieżom, biskupom i księżom brać ,,świętopietrza”, dziesięcin i innych podatków, datków i darowizn. Do dziś zbierane jest w polskich kościołach owo ,,świętopietrze”. Klątw owych nie odwołano nigdy. Nie uczynił tego nawet teraz w czasie pobytu w RP papież Franciszek.

    Ja Ciebie nie oceniam, nie oskarżam, nie potępiam Franciszku. Ja po prostu stwierdzam fakt i osobiście uważam /a może są i inni, którzy podobnie uważają/ , że najwyższy czas owe klątwy odwołać. Tu chodzi raczej o Twoją dobrą wolę Franciszku. Nie zrobiłeś tego teraz to zrób to w najbliższym czasie w Rzymie.

    Czy chcesz zniszczyć Kościół odbudowany przez Twojego imiennika Franciszka z Asyżu? On na Twoim miejscu już dawno odwołałby wszystkie klątwy rzucane przez papieży i kler KRK. Zrobiłby to nawet wtedy, gdyby owe klątwy, a przynajmniej niektóre z nich były tylko wymysłem wrogów KRK. Jeśli grupa katolików w coś wierzy, to to istnieje. A zatem jako osoba natchniona wiesz, że nastał taki czas, w którym wszystkie klątwy KRK wrócą do swojego źródła — do Watykanu

    Reasume: Proszę Ciebie Franciszku — odwołaj wszystkie klątwy KRK kiedykolwiek rzucane na Polaków i na wszystkich Słowian. Twój mistrz Jezus z Nazaretu na pewno całkowicie się z Tobą zgodzi. On to mnie, człowiekowi odchodzącemu z Twojego KRK przekazał, abym Ci to napisał. Mogę nie być ostatnim człowiekiem porzucającym KRK. Powstaje wyklęty lud polskiej ziemi. Tej ziemi.

    Polubienie

  7. ale zajebisty text. ja jestem bardzo ekstrawertczny. wg tego co glosicie mam mloda „amerykanska” dusze. bez problemu podejdę do laski na ulicy i zapytam wprost czy aby nie miałaby ochoty .-) w grupie zawsze wypychali mnie zebym poszedl zagadac i zalatwic… no wlasnie. przyniosło mnie tutaj nie bez przyczyny. nie ma przypadkow, sa tylko znaki. i mam monogamie od 11 lat a inni mowia, ze to monotonia. a wlasnie, ze nie. pewnie sily wyrownujace. a potem konwergencja i Kefir zostanie Kalibaka. koniec swiata!

    Polubienie

  8. Introwertycy mają piękne dusze, tylko trzeba się do nich dostać … ale jak już do tej duszy wejdziesz to nie chce się z niej wychodzić… z introwertykiem najpiękniejsza jest bliskość.

    Polubienie

  9. Dostrzegasz że jesteś zupełnie sam, czasami
    bez domu, ochrony
    nie wiesz którą drogą powinieneś iść
    jesteś zagubiony, żadnych kierunków

    wtem, nagle, znienacka
    jakiś rodzaj magii przybywa do ciebie
    sam nie wiesz jak to się dzieje i dlaczego tak jest
    ale pewnego dnia odlecisz, polecisz

    polecisz, polecisz, polecisz

    wypowiedz życzenie, życzenie, wypowiedz życzenie, życzenie
    moim życzeniem byłoby…

    być wolnym
    być dzikim (szalonym)
    i być
    jak dziecko
    a jeśli się zgubię
    to nic się nie stanie
    bo jestem wolny
    i mam się dobrze

    być wolnym
    przebywasz na zimnie, czasami
    tak daleko jak jesteś w stanie zobaczyć, mglisty
    chcesz biec, do słońca
    droga jest stracona, piaszczysta i podejrzana

    wtem, nagle, znienacka
    jakiś rodzaj magii na wskroś cie pcha
    sam nie wiesz kiedy, jak i dlaczego
    ale pewnego dnia odlecisz, polecisz

    polecisz..

    i jeśli miałbym życzenie
    to byłoby nim to by…

    Polubienie

  10. Istotnie lwia część coachów wciska nam bzdury i pierdoły. To są dobrzy psycholodzy i wiedzą, często intuicyjnie, czym można nas ująć, ogłupić, wykorzystać nas do swoich niecnych celów. Chodzi im głównie o wydojenie nas z kasy, ale również o to, abyśmy my dalej rozpowszechniali ich poglądy. Na siłę to może nie, ale jednak musimy sami powoli, w sposób dla nas najbardziej optymalny jednak zacząć się zmieniać. Tu chodzi o nasze przetrwanie. To oprócz rozrodczości właśnie zmienność jest jedną z metod naszego przetrwania. To jest nasza walka o byt. A właściwie o jakość tego bytu. Byt określa świadomość. I w zasadzie człowiek mający zapewniony dobre warunki życia ma większe szanse na przetrwanie jego samego i jego potomstwa.

    Jeśli chodzi o próbę zmiany naszego otoczenia, to wszystko zależy od naszej psychiki. Człowiek, który nie wierzy w powodzenie swojego sukcesu bardzo rzadko go osiąga. Musi sobie zrobić plan celów życiowych. Musi ustalić, jakie cele są zbieżne i łatwo dostępne. I które cele są sprzeczne z innymi na liście wybranych celów. Bo realizując pewne cele sprzeczne ze sobą nie zrealizuje żadnego z nich. Ksiądz w KRK nie może mieć legalnej żony i dzieci. Tenże ksiądz w Kościele Polskokatolickim może mieć i z zasady miewa żonę i dzieci. Podobnie w prawosławiu. A zatem już jako młody człowiek należy określić swoje cele życiowe. Nie zawsze powołanie jest dostatecznie mocne. Wszak wielu będzie powołanych, ale niewielu będzie wybranych/NT/.

    Walczyć ze światem, ani z naszym otoczeniem nikomu nie radzę. Podobnie z naszymi najbliższymi.
    Nie próbujmy ich zmieniać na siłę. To nic nie da. Ten świat jest praktycznie niereformowalny. Zrozumiał to nawet Jezus z Nazaretu, który został przez ten materialny świat zniszczony. Dlatego zapowiedział Paruzję, czyli swój powrót po zniszczeniu tego wszystkiego. Czyli z góry założył, że tego świata nie potrafi przerobić nawet On sam i co najwyżej może go zniszczyć, a wybrane jednostki umieścić w swoim Królestwie Niebieskim. Tak właśnie głosi Biblia /NT/ i KRK.

    Co do relacji między ludzkich i damsko męskich to niczego więcej nie mam tu do dodania. Kobiety i mężczyźni — ludzie są tacy, jacy są. I stąd ich wzajemne relacje są też takie jakie są. Kobietami rządzą instynkty i wynikłe z nich pożądania. I jednostka która nie spełnia pewnych określonych kryteriów niewielkie ma szanse na zdobycie pań, do których nie pasują psychicznie. Kobieta zamiast dupka woli samca, który według niej jest tym samcem alfa. Żadna religia, żadna ideologia tego nie zmieni. Zwłaszcza w krajach o kulturze postchrześcijańskiej. Co innego w islamie. Tam kobieta jest nikim i niczym, a mężczyźnie wolno dosłownie wszystko. Ponadto już samo obrzezanie uniemożliwia facetom onanizm, a zatem robią co tylko mogą, aby zaspokoić swoje pożądania z kobietami. Stąd tak liczne gwałty na kobietach popełniane przez uchodźców. Chociaż prawdę mówiąc inni również gwałcić potrafią. I to czynią.

    Co do ekstrawertyzmu i śmiałości to są książki o sztuce uwodzenia kobiet. Alen najlepszy kurs nic ci nie da jeśli nie będziesz miał wiary w siebie. ,,Gdybyś miał więcej wiary w siebie byłbyś w stanie zdobyć praktycznie każdą kobietę” — powiedziała mi to kobieta moja Mistrzyni Duchowa. A zatem odwaga i wiedza nie wystarczy. Musimy mieć wiarę w siebie samego, a wtedy nic nie będzie dla nas niemożliwe. Czyli jednak należy starać się zmienić siebie, a wtedy zobaczymy na ile uda nam się zmienić świat. Bhagawan Śri Ramana Mahariszi żyjący u stóp indyjskiej świętej góry Arunaczali odpowiedział na pytanie jak i czy można pomóc światu ,,dopomóż najpierw sobie, bo tym najbardziej pomożesz światu”. A zatem nadal twierdzę, że jednak musimy się zmienić. Nic nie trwa wiecznie. Wszystko płynie jak rzekł Heraklit. Więc i my musimy się doskonalić na tyle na ile jest to możliwe. Jest takie powiedzenie. Jeśli uczeń jest gotowy — nauczyciel się znajdzie. A zatem zróbmy wszystko, aby być zawsze gotowymi na spotkanie nauczyciela.

    Polubienie

  11. … polecam serial „True Detective” ( 1 sezon tylko) , w którym jest genialna postać Rust Cohle, introwertyczny nihilista, uduchowiony mistycznie filozof egzystencjalista, który prawie takie monologi, że mózg rozłupuje na połowę, nie do poskładania …

    Polubienie

  12. U mnie wyszło to tez trochę intuicyjnie, może przez obserwację innych w pewnej mierze. Natomiast nie odrazu nauczyłam się, nie przejmować zbytnio żalami, które czasami osoby wysłuchiwane wylewają z siebie .Powodowało to u mnie zassanie tych niezbyt dobrych emocjii, a to przekładało się na moje paskudne wręcz depresyjne nastroje. Dlatego sluchajmy innych ,ale przede wszystkim dbajmy o swoje zdrowie emocjonalne. Dziś slucham przyjaciół uważnie , ale jeśli nie mam pomysłu na rozwiazanie ich problemów to po poprostu to mówię i zapominam o całej sprawie. Ps ksiażka Vadima jest w sieci za darmo

    Polubienie

  13. Witam .
    Zgadzam sie w 100% z tym tekstem i nie skromnie piszac, tego typu metodyke oddzialywania na ludzi odkrylem juz jakis czas temu sam u siebie a przyszlo to do mnie, odziwo naturalnie. Teraz tylko sie w tym utwierdzam. Przynioslo mnie to wiele korzysci, ale tez z czasem i wrogow, ludzi zawistnych. Otoz,, taki sobie ponizej przecietny i niezauwazalny,, onegdaj ,,ja,, z biegiem czasu troche zaczal mimowolnie…wyrozniac sie z tlukow w tlumie. Relacje z kobietami o 180 na plus, takze. Przecieralem oczy ze zdumienia i zaczalem zadawac pytania, co sie wlasciwie dzieje? odpowiedz jest prosta i z perspektywy czasu juz wiem – warto byc soba i tylko zawsze w 100% soba. Nie wykorzystuje tego dzisiaj. Odrzuca mnie pozerstwo, buta, zawisc, zazdrosc, pycha, klamstwo i cala reszta ciemni ktora zjada ludzi od srodka a ktora, jak im sie wydaje, wznosi ich w hierarchii stada – ale czy na pewno? Nic nigdy nie staram sie udowadniac samym soba – wystarcza – jak zauwazylem, do co najmniej dobrych relacji z wiekszoscia. Uwazam, ze jesli idziemy w zgodzie ze soba, przyciagniemy podobne – a jak wiele kazdy z nas tutaj potrzebuje?

    Polubienie

  14. Jarku, nie do końca się z Tobą zgodzę w jednym punkcie:
    Vadim Zeland – tak,

    Dymitr Wereszczagin – nie koniecznie a nawet bardzo nie,.
    kiedy pochłanaiłam wiedzę ezo czytałam wiele opinii
    zanim się czegos tknęłam, i niestety Deir ma (z moich poszukiwń,
    raczej negatywną opinię, jakby coś było w tym podpięte.

    a nie chcemy przemycać do siebie rzeczy kt. potem nie będziemy kontrolować.

    ( mogą pomóc także: Joe Vitale i Franz Bardon ) obu nie znam.

    Ostatnio podczytuję Łazariew Diagnostyka karmy 11 Zakończenie dialogu,
    co o nim sądzisz?
    ja mam uczucie, że wywraca moje myślenie do góry nogami, 🙂
    ale to pierwsza książka kt. czytam pana Ł.
    więc na razie nie będę oceniać. Zobaczymy jak ze mną podziała.

    I co do psychologii / ezoteryki
    Z mojego doświadczenia Ezo – działa jak jazda bedz trzymanki,
    często szybko i mimo nawet pozytywnych efektów nie wiadomo jakie
    mogą wystąpić skutki uboczne (i kiedy wystąpią).
    A psychologia / albo bardziej psychoterapia
    jest celową mozolną drogą do określonego punktu.

    tak czy siak, introwertycy są jak najbardziej potrzebni,
    bo miło jest również pomilczeć sobie z kimś …
    we wzajemnym zrozumieniu, i z śmichem 🙂

    pozdrawiam,

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do mimi Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.