Kapitalizm i wolny rynek stały się toksyczną religią

Kapitalizm i wolny rynek stały się toksyczną religią

kapitalizm (3)Wklejam dziś artykuł autorstwa Terezy Stöckelovej na temat mitów, w jakie wierzą kapitaliści. Jak się okazuje, mity te nie znajdują potwierdzenia w faktach. Sektor prywatny, ubóstwiany przez gimnazjalnych zwolenników Korwina Mikke i ogólnie prawicę, wcale nie jest taki produktywny. Większość bazowej infrastruktury (sieć telefoniczna, internetowa itp) rozwija kapitał państwowy.

Kłopotem jest to, że prywatne kartele, pomimo tego, że obficie korzystają z dotacji budżetowych, unijnych i wszelkich innych, bezczelnie zrabowanych Ludziom Pracy pieniędzy, nie chcą dzielić się zyskami. Panuje powszechna zasada, że koszty rozwoju infrastruktury – np internetowej – ponosi społeczeństwo, czyli Ludzie Pracy. Zaś zyski z rynku mobilnego (smartfony itp), reklamowego, medialnego, rozrywkowego – trafiają do wąskiej grupy właścicieli prywatnych karteli. Innymi słowy: uspołecznia się koszta, zaś prywatyzuje zyski, choć powinno być to wyrównane.

Prywaciarze i prywatne kartele więc nie tylko wyzyskują w krwiopijczy sposób pracowników, ale również kradną publiczne pieniądze. Słynna anegdota dotycząca polskiej transformacji gospodarczej głosi, iż robotnicy sami sobie stworzyli ten los, niszcząc PRL. Wraz z PRLem odeszły miejsca pracy, w miarę przyzwoite zarobki, w miarę dobra siła nabywcza pieniądza, i ogólnie, został rozmontowany polski przemysł. W istocie, przestrojenie na gospodarkę XIX wiecznego kapitalizmu jest dla polskich pracowników przekleństwem.

Wróćmy jeszcze do tego, co robi Janusz Korwin Mikke. Ten ekstremalnie szkodliwy dla polskiej racji stanu towarzysz z komunistycznym paszportem (w czasach PRLu), ma pewne wyznaczone przez elity zadania. Między innymi, ma uspokajać młodych ludzi, by zamiast wzniecać ogień rewolucji i rozliczać się z kapitalistycznymi wyzyskiwaczami, siedzieli cicho. Korwin Mikke wmawia im coś w stylu: „popracujcie wytrwale te 2, 5, 10 lat za najniższą krajową, zdobądźcie doświadczenie, to wtedy pracodawcy zaczną Was doceniać a Wasze wynagrodzenia wzrosną”.

Tego typu naiwne gadki, niestety, dobrze działają na młodzież. W latach 90-tych za redukcję rewolucyjnego zapału młodych gniewnych odpowiadał inny systemowy bezpiecznik, Jurek Owsiak. Jego metody działania opisało jedne z prawicowych mediów. Obecnie takim systemowym bezpiecznikiem, neutralizującym bunt młodych gniewnych, zadłużonych i pracujących za grosze, jest Korwin Mikke. Nie ma chyba drugiego tak szkodliwego dla polskiej Racji Stanu polityka. Korwin nie rządzi dosłownie, tylko siedzi cicho jak mysz pod miotłą w Brukseli i inkasuje 70.000 zarobku miesięcznie.

Ale Korwin rządzi milionami młodych umysłów – umysłów, którym nakazuje się zapierdalać za 800 zeta miesięcznie. A przecież Ci młodzi ludzie mogliby się zbuntować i zmienić ten system, odmówić tyrania na niewolniczych warunkach. Pomyślcie, co by się stało, gdyby nagle Ci młodzi ludzie umówili się przez internet, i w liczbie dajmy na to – 7 milionów, nie poszli pewnego dnia do pracy? To taki sam dylemat, jak zapytanie, co by się stało, gdyby elity finansowe ogłosiły wojnę, generalicja – mobilizację armii, ale nikt by się nie stawił do wojska. Ani po jednej, ani po drugiej stronie.

koszty pracy w PolsceAutor wstępu: Jarek Kefir

Proszę o podanie dalej tego info!

____________________________________________________________

Niewidzialna ręka wolnego rynku kontra niewidzialna ręka państwa

Cytuję: „Wbrew temu, co głosi znany mit o niewidzialnej ręce, wolny rynek nie jest źródłem innowacyjności. Kluczowym graczem w zakresie innowacji technologicznych i gospodarczych jest państwo.

Włoska ekonomistka Mariana Mazzucato w zeszłym roku opublikowała książkę, w której broni państwa jako kluczowego gracza w zakresie innowacji technologicznych i ekonomicznych. W swej empirycznie ugruntowanej analizie polemizuje przede wszystkim z rozpowszechnionymi mitami, głoszącymi, że inicjatorem innowacji i „wytwórcą bogactwa” społeczeństwa jest w pierwszym rzędzie sektor prywatny. Zabiera tym samym głos w debacie na temat pożądanego stopnia redystrybucji. W tej debacie państwo niejednokrotnie zostaje zredukowane zaledwie do roli regulatora redystrybującego bogactwo wytworzone przez innych graczy społeczno-ekonomicznych. Zdaniem Mazzucato, innowacyjność oraz dystrybucję zasobów – które we współczesnej ekonomii są analizowane i ujmowane oddzielnie – należy zacząć badać oraz zarządzać nimi w ścisłym powiązaniu, jak czynili David Ricardo lub Karol Marks. Właśnie takie podejście – a nie jedynie często przywoływane przez lewicę przejście od gospodarki finansowej do „realnej” – może rozwiązać współczesne problemy gospodarczo-polityczne państw zachodnich.

PRYWATYZACJA ZYSKÓW

Spójrzmy na jeden z przykładów. Jest nim firma Apple, którą często podaje się jako przykład ducha przedsiębiorczości, gorliwej pilności i niewyczerpanej wyobraźni jednostki i jej prywatnego przedsięwzięcia – jak ujmuje to słynne powiedzenie Steve’a Jobsa: Stay hungry, stay foolish [dosł. Pozostań nienasycony, pozostań niemądry; zawsze odczuwaj ciekawość, by osiągnąć więcej i nauczyć się więcej – fraza zachęcająca do utrzymania stanu umysłu otwartego na uczenie się nowych rzeczy, innowacyjność w myśleniu – przyp. redakcji „Nowego Obywatela”]. Mazzucato jednak pokazuje, że wszystkie kluczowe technologie, na których bazuje święta trójca apple’owskich kasowych hitów: iPod, iPhone oraz iPad, czyli Internet, GPS, mikroelektronika oraz ekran dotykowy, były przez kilka dekad rozwijane dzięki decydującemu udziałowi środków publicznych. Autorka książki nie zamierza odmawiać firmie zasług w sposobie wykorzystania innowacji technologicznych, lecz domaga się uznania zasadniczej roli państwa w stymulowaniu innowacyjności oraz przekonuje, by z tego faktu wywieść konsekwencje ekonomiczno-polityczne.

Skoro Apple czerpał korzyści z rozwoju i badań finansowanych przez amerykańskich podatników, to co oddaje im w zamian? Zwyczajową odpowiedzią na to pytanie są miejsca pracy wytwarzane przez firmy odnoszące sukces oraz płacenie podatków od zysku. W czasach globalizacji rynku pracy i hipermobilności kapitału taka odpowiedź jednak nie przekonuje. Mazuccato podkreśla, że w samych Stanach Zjednoczonych Apple wytwarza stosunkowo mało miejsc pracy, co więcej – są to miejsca słabo opłacane. Według obliczeń ekonomistki, w 2012 r. wartość rocznych dochodów dziewięciu top menedżerów spółki była równa wartości rocznych dochodów 15 tysięcy pracowników sprzedaży. Jeśli zaś chodzi o podatek dochodowy, to tutaj firma wykazała się dużą dawką innowacyjności przede wszystkim w tym, jak unikać obowiązku płacenia podatków lub jak radykalnie zaniżyć ich wysokość.

Mazuccato nie opisuje wspomnianych zjawisk po to, by wywoływać skandal związany z Apple. Spółka bowiem nie robi nic szczególnie wyjątkowego, a jedynie uosabia pewien systemowy problem, który w pewnych sektorach gospodarki (np. w przemyśle farmaceutycznym) jest o wiele poważniejszy. Współczesna polityka wspierania badań, rozwoju i innowacyjności funkcjonuje – podobnie jak świat finansów – z jednej strony na zasadzie uspołeczniania kosztów, strat i ryzyka, a z drugiej na zasadzie prywatyzacji zysków. Nawet jeśli pominiemy kwestię sprawiedliwości społecznej i skupimy się wyłącznie na ekonomii, należy postawić pytanie, skąd państwo ma w takich warunkach pozyskiwać środki wspierające badania i rozwój nowych przełomowych technologii (dziś przede wszystkim pilnie potrzebnych źródeł zrównoważonej energii).

LATA PRACY, DOJRZEWANIA I DOSTRAJANIA

Co należy robić, by słowa Jobsa o nienasyceniu i braku mądrości nie spełniły się w swym najgorszym, dosłownym sensie? Jak państwa mogą się wyswobodzić ze śmiertelnej pętli uspołeczniania kosztów i prywatyzacji zysków? Rozwiązanie z pewnością nie polega na okrajaniu budżetów i wycofywaniu się ze wspierania badań, rozwoju i innowacyjności na ich decydujących etapach. W przełomowych innowacjach technologicznych drugiej połowy XX wieku państwa odegrały zasadniczą rolę. To właśnie one określały wizje i programy, do których później nawiązywały prywatne spółki i z których, w razie sukcesu, czerpały korzyści. Prywatne firmy oraz kapitał wysokiego ryzyka nie są bowiem tak skłonne do podejmowania śmiałych przedsięwzięć, jak często chętnie deklarują. Podczas gdy innowacje wymagają lat pracy, dojrzewania i dostrajania, kapitał korporacyjny jest „niecierpliwy” i wycofuje się, jeśli stosunkowo szybko nie pojawiają się zyski.

Włoska ekonomistka przeprowadza argumentację na dwóch płaszczyznach. Należy przede wszystkim skończyć z reprodukowaniem mitów o skostniałym i nieudolnym państwie, które hamuje innowacyjność, a najwyżej potrafi jej nie przeszkadzać. Tego rodzaju dyskurs jest niebezpieczny, ponieważ odstręcza od państwa potencjalnie zdolnych i w najlepszym tego słowa znaczeniu przedsiębiorczych pracowników. Zdaniem Mazzucato, najbardziej skuteczne gospodarki kapitalistyczne charakteryzują się koegzystencją z aktywnym państwem, które nie boi się ryzykownych inwestycji. Jednak to sektor prywatny, który w końcu wprowadza innowacje na rynek, zazwyczaj rości sobie prawo nie tylko do finansowego, lecz także do symbolicznego uznania.

Równie ważne są wszakże bezpośrednie korzyści finansowe, które powinny stać się udziałem państwa. Jakie rozwiązania wchodzą w grę, skoro polityka podatkowa nie wystarcza? Mazzucato proponuje trzy rozwiązania, jednocześnie podkreślając, że nadal znajdujemy się na samym początku debaty. Pierwsze polega na „złotej akcji”, która gwarantowałaby państwu udział we własności intelektualnej patentów powstałych dzięki wsparciu budżetów publicznych, oraz na narodowym „funduszu innowacji”, do którego spływałyby zyski z wydawanych licencji. Drugie rozwiązanie polega na „pożyczkach zależnych od przyszłych dochodów” udzielanych firmom, podobnie jak ma to miejsce choćby w Wielkiej Brytanii w przypadku pożyczek studenckich na pokrycie czesnego. Jeżeli państwo bezpośrednio wspiera prywatne firmy na pewnym etapie badań, rozwoju i komercjalizacji innowacji, jak dziś często się dzieje, to w razie sukcesu projektu powinno mieć bezpośrednie prawo do części zysku w postaci spłaty pierwotnego finansowego wsparcia lub też w postaci akcji danej spółki (w ten właśnie sposób Finlandia uzyskała udziały w spółce Nokia). Trzecim rozwiązaniem jest dalszy rozkwit zarządzanych przez państwo banków rozwoju, które obecnie z powodzeniem działają w Niemczech, Brazylii czy Chinach.

IMITACJA MITÓW CZY STRATEGII ZAKOŃCZONYCH SUKCESEM?

Zarówno w Czechach, jak i w innych krajach europejskich, od wielu lat trwa debata na temat pożądanej formy polityki innowacyjnej i publicznego wsparcia badań i rozwoju. Zwykle przedstawiciele firm prywatnych zabiegają o to, by podnosić wysokość finansowego wsparcia pochodzącego z budżetów publicznych (np. z rządowych agencji rozwoju lub Ministerstwa Gospodarki), a jednocześnie ograniczyć wsparcie dla „bezużytecznych” badań podstawowych. Natomiast pracownicy akademiccy zatrudnieni w publicznych instytucjach badawczych i na uniwersytetach są zazwyczaj przeciwni wspieraniu podmiotów prywatnych, argumentując, że państwo powinno w pierwszym rzędzie finansować badania podstawowe oraz ewentualnie współpracę sektora publicznego z przemysłem.

Co do takiej, w dużej mierze jednostronnej debaty mogą wnieść analizy Mariany Mazzucato oraz innych autorów, do których ona nawiązuje? W pierwszej kolejności państwo musi zacząć odgrywać rolę aktywnego pioniera i motoru napędowego innowacyjności. Wsparcie ze strony państwa nie może ograniczać się tylko do badań podstawowych – powinno oferować taką możliwość na wszystkich etapach skomplikowanego procesu innowacji. Jednocześnie należy rozwijać konkretne mechanizmy pozwalające na to, by część zysków z projektów wspieranych przez państwo, które zakończyły się sukcesem, przekazać z powrotem do budżetów publicznych (np. rządowe agencje rozwoju mogłyby funkcjonować w trybie pożyczek zależnych od przyszłych dochodów).

Mazzucato nie jest antykapitalistką – w swoim zainteresowaniu wartościami ekonomicznymi pozostaje czystej krwi ekonomistką, czym niewątpliwie będzie drażnić niejednego lewicowca. Z kolei poprzez burzenie mitów o produktywności sektora prywatnego i autonomii rynku zadaje bolesne rany mitom obecnym na prawicy. Z reakcji na jej książkę, które można znaleźć tak w dzienniku „Independent”, jak i w pismach „Financial Times” czy „Economist”, a także z faktu, że jest konsultantką aktualnego rządu oraz gabinetu cieni w Wielkiej Brytanii oraz instytucji unijnych, zdaje się wynikać, że ostatecznie muszą traktować ją poważnie wszystkie obozy. My także, we własnym interesie, powinniśmy to zrobić.”

Autorstwo: Tereza Stöckelová
Tłumaczenie: Krzysztof Kołek
Źródło oryginalne: http://www.a2larm.cz
Źródło polskie: Nowy Obywatel
Za: Wolne Media

Polska niewolniczą manufakturą. Pracujemy dłużej i ciężej za niższe pensje

Jak to się dzieje, że Amazon w Niemczech może płacić kilka razy większe wynagrodzenia i funkcjonować z zyskiem, natomiast u nas ten sam Amazon wypłaca pracownikom niewolnicze pensje?

To pytanie zaprząta umysły tęgich głów w Polsce nie od dziś. I jak zawsze, odpowiedzi należy szukać nie tam, gdzie się to podaje oficjalnie. Okazuje się bowiem, że NBP w sposób sztuczny zaniża wartość złotówki do euro tak, by Polska była niewolniczą manufakturą dla producentów i eksporterów. Robi się wszystko, by ułatwiać eksport tego, co jeszcze tutaj się produkuje – czyli jakichś śrubek, nakrętek i innych tego typu gówien, bo przemysłu w sensie stricte nie mamy.

Znakomicie opisuje to pisany nieco na prawicową modłę artykuł który wkleiłem u siebie na początku 2012 roku. Jest to artykuł obowiązkowy dla każdego gimnazjalnego czy licealnego „ekonomiaka” popierającego libertarian czy Janusza Korwina Mikke!
Dlaczego Polska jest pariasem Europy? Skala niewolnictwa w Polsce

janusz korwin mikke

Uważam, że ludzie tacy jak Leszek Balcerowicz czy Janusz Korwin Mikke, bądź libertarianie, robią mnóstwo ciemnej roboty. Pod tym względem i Korwin i libertarianie, uzasadniający zwierzęcy darwinizm społeczny i głodowe wynagrodzenia, są trybikami systemu. Najłatwiej oddaje to rola, jaką Korwin Mikke pełnił za komuny. W czasach gdy prawdziwi opozycjoniści byli nieludzko nieraz prześladowani, on bumelował po światowych turniejach pokerowych czy tam brydżowych (nie wiem dokładnie co uprawia ten oszołom) z bolszewickim paszportem. To wszystko są dane historyczne łatwe do sprawdzenia.

Korwin Mikke i libertarianie, choć nie rządzą państwem, rządzą milionami młodych, ogłupionych umysłów. Odbywa się to na specyficznym praniu mózgów tych ludzi. Myślą oni, że popracują te 2 lata, góra 5 lat za małe pensje, po czym zdobędą wiedzę, doświadczenie, i wtedy pracodawca ich doceni. I wtedy przyjdzie haj-lajf (high-life) tak ochoczo zapowiadany przez Korwina („musisz inwestować w siebie, uczyć się, zdobywać propsy, to pracodawca Cię doceni”). A guzik prawda! Życie realne pokazuje, że mija 5, 10, 15 lat, i pracodawca dalej oferuje taką samą stawkę: „1000 złotych bez umowy przez pół roku, a po pół roku umowa na 2500 brutto jeśli się sprawdzisz”.

wolny rynek (2)

I nie ma tutaj znaczenia – uczelnia techniczna, humanistyczna, medyczna czy inna. W maku za głodowe stawki pracują ramię w ramię absolwenci humana, polibudy i medyka. Tak się składa, że w kapitalizmie typu XIX-wiecznego cały zysk idzie do góry społecznej piramidy. Te w miarę dobre pensje są przeznaczone dla góra 5% – 10% społeczeństwa, i wcale nie są to stawki wysokie. Kolejny ciekawy argument to ten, że ludzie migrują raczej do krajów gdzie jest ten „przebrzydły socjalizm”, czyli Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Norwegia. A nie do kapitalistycznych Chin czy jeszcze bardziej kapitalistycznego Bangladeszu, gdzie mdlejący z głodu niewolnicy szyją tkaniny dla Europejczyków i Amerykanów.

O ile Leszek Balcerowicz był wykonawcą planu uczynienia z Polski kapitalistycznej, niewolniczej manufaktury, i to w stylu XIX-wiecznym, o tyle Janusz Korwin Mikke jest jakby to powiedzieć – „utrwalaczem” tego status quo w młodym pokoleniu. Ma kanalizować bunt młodych nie przeciwko kapitalistom czy rządzącym będącym im na posyłki, ale przeciwko choćby bogu ducha winnego ZUSowi. Ma utrwalać on w młodych ludziach przeświadczenie, że tu w Polsce trzeba mało zarabiać, „bo tak i koniec”, i bez zadawania zbędnych pytań. A to błąd! Ja chcę te pytania zadać. Kto w NBP odpowiada za celowe, aż czterokrotne zaniżenie wartości złotówki wobec euro?

niewidzialna reka wolnego rynku

Warto wspomnieć też o współczynniku PKB, który jest tak ekstremalnie zmanipulowany, że.. nie mierzy już niczego. Absolutnie niczego. Chiny mają PKB na poziomie kilku procent dodatnich. Ale gdzie żyje się obiektywnie lepiej? W chińskiej, pustynnej prowincji Urumchi gdzie nie ma nawet szpitali, szkół, dróg, czy raczej w socjalistycznych Niemczech, gdzie są wysokie zarobki, socjal, infrastruktura i poszanowanie prawa? Lepiej żyje się społeczeństwu niemieckiemu z przywilejami, czy chińskiemu, gdzie jest około 100 milionów elity i miliard niewolników? W artykule który wklejam poniżej jest mowa o innym, równie zmanipulowany współczynniku ekonomicznym, a mianowicie poziomie ekonomicznej wydajności. Tym współczynnikiem lubią sobie wycierać gęby rozmaite autorytety, jednak jest on, jak cała ekonomia i wiele innych dziedzin nauki – totalnie przekłamany. Cóż, to pieniądz ustala dziś prawdę w dziedzinie życia chyba dla żartu nazwanej „nauką” – czy to w ekonomii, historii, medycynie czy farmacji..

Polecam też z mojej strony o ekonomii i transformacji gospodarczej / ustrojowej:
Transformacja ustrojowa – największa grabież XX wieku (Stanisław Tymiński)
Polska Afryką Europy. Transformacja ustrojowa to największa pomyłka XX wieku (Witold Kieżun)
10 polskich kłamstw gospodarczych i społecznych (Jarek Kefir)

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

Polacy pracują ciężej, dłużej i za mniejsze pieniądze niż większość Europejczyków

Cytuję: „W ciągu 25 lat „transformacji” w Polsce wykształciło się pokolenie ciężko pracujących niewolników, którzy za to, że przeciętnie pracują o 50 proc. dłużej niż ludzie na Zachodzie, dostają na konto jako wynagrodzenie 4-krotnie mniej pieniędzy. To się nazywa nowoczesny kolonializm!

Niemiec pracujący w fabryce akcesoriów biurowych pod Hamburgiem wyprodukuje w ciągu godziny 100 długopisów. Polak, pracujący w należącej do tego samego właściciela fabryce akcesoriów biurowych pod Warszawą, wyprodukuje w ciągu godziny 200 długopisów. Dodatkowo codziennie pracuje o 2 godziny dłużej niż jego koledzy zza Odry. Zgadnij czyja praca jest bardziej „wydajna”?

Nie mylić ekonomicznej wydajności z pracowitością!

Surowe statystyki mówią, że wydajność pracy w Polsce mierzona wartością PKB w cenach stałych na przepracowaną godzinę w 2012 roku była aż o 67,7 proc. niższa niż średnia dla Unii Europejskiej. W tym miejscu należy jednak wyraźnie podkreślić – nie oznacza to wcale, że Polacy są leniwi lub wkładają w pracę mniej wysiłku, jak sugerują co niektórzy publicyści mediów establishmentowych. Słynną „wydajność” pracy mierzy się bowiem przez pryzmat wartości pieniężnej danej czynności czy usługi, która zasili PKB danego kraju. Odwołując się do przykładu – wspomniany Niemiec z fabryki pod Hamburgiem wyprodukuje w ciągu godziny 100 długopisów. Każdy z nich jest w Niemczech warty 1 euro, tj. równowartość około 4,20 zł.

To znaczy, że w ciągu tylko jednej godziny pracy niemiecki robotnik jest w stanie powiększyć PKB swojego kraju o 100 euro (tj. ok. 420 zł). Polski robotnik spod Warszawy jest w tym samym czasie wyprodukować, aż 200 długopisów. Problem w tym, że każdy z nich jest w naszym kraju warty tylko 0,80 zł, a to oznacza, że jego „wydajność” pracy mierzona wartością dodaną PKB wnosi tylko 160 zł na godzinę. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że bardziej produktywny jest Polak spod Warszawy. Wszak jest w stanie wyprodukować, aż 200 długopisów na godzinę. I to jest prawda – pracownik fabryki w Polsce wyprodukuje więcej, ale to pracownik fabryki za naszą zachodnią granicą będzie uznany w oficjalnych statystykach ekonomicznych jako ten bardziej „wydajny”, mimo że w rzeczywistości potrafi wyprodukować w ciągu godziny dwa razy mniej niż Polak.

Owoce polskiego wzrostu trafiają za granicę

W tym kontekście warto jeszcze zwrócić uwagę na dwie inne statystyki, po części związane z kwestią „wydajności” pracy. Pierwsza z nich mówi o udziale płac otrzymywanych przez Polaków w relacji do PKB wytwarzanego przez nasz kraj. Wskaźnik ten pokazuje, jaka część wytworzonego PKB została przeznaczona na potrzeby ludzi w formie wynagrodzeń za pracę, składek emerytalno-rentowych i zdrowotnych oraz podatków na sfinansowanie tzw. konsumpcji zbiorowej, np. szkolnictwa i transportu publicznego, przychodni i szpitali itp.

Generalnie zasada jest prosta: im wyższy udział kosztów związanych z zatrudnieniem w relacji do PKB danego kraju, tym większy panuje dobrobyt. Okazuje się, że wskaźnik ‚płace do PKB’ w naszym kraju jest na dramatycznie niskim poziomie. W Szwajcarii do pracowniczych kieszeni i fiskusa trafia prawie 60 proc. PKB. W USA – ponad 55 proc. PKB, w Niemczech i większości państw Europy Zachodniej od 42 do 55 proc. PKB. W Polsce w 2008 r. wskaźnik ten wynosił 37,1 proc., a w ciągu kolejnych kilku lat obniżył się do zaledwie 36 procent, co daje nam zaszczytne przedostatnie miejsce w Unii Europejskiej. Tak niski poziom wskaźnika oznacza, że ogromna część owoców wzrostu gospodarczego z ostatnich lat w ogóle nie trafia do portfeli Polaków.

Polacy najbardziej zapracowanym narodem w UE?

Z uwagi na niskie płace oraz słabą „wydajność” pracy mierzoną wartością wytworzonego PKB, Polacy – aby wiązać koniec z końcem – muszą pracować o wiele dłużej i intensywniej niż inne nacje w Europie. W tym miejscu należy odwołać się do drugiej statystyki autorstwa OECD, która mierzy liczbę godzin spędzonych w pracy przez obywateli poszczególnych państw. Okazuje się, że Polacy w tym zestawieniu są wice-liderami Unii Europejskiej. W 2012 roku statystyczny Polak spędził w pracy 1929 godzin. Dla porównania – statystyczny Brytyjczyk w pracy spędził 1654 godziny, Francuz – 1479 godzin, Niemiec – 1397 godzin, a Holender jedynie 1381 godzin.

Czytaj więcej: Polacy przepracowanym narodem (Niewygodne.info.pl)
Czytaj więcej:
Naczelna zasada kolonializmu XXI wieku: drenować ile się da kapitał państw podległych (Niewygodne.info.pl)

Źródło: http://niewygodne.info.pl/artykul4/01682-Polacy-pracuja-wiecej-ciezej-i-za-mniejsze-pieniadze.htm

Wpis z dnia: 26/09/2014

janusz korwin mikke beka

Polecam też inne artykuły o kapitalizmie i jego prawdziwej naturze:
Kapitalizm i polityka: systemy stworzone przez psychopatów
Umierająca przyroda, kapitalizm i opowieści kultury śmierci
Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej
Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy
Kapitalizm: szaleńcza ideologia prowadząca do cywilizacyjnej zagłady
Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery
Producenci AGD i elektroniki tak projektują sprzęt, by szybko się zepsuł! Oto rezultaty „wolnego rynku” czyli kapitalizmu korporacyjnego
Oblicza liberalizmu i wolnego rynku: cywilizacyjny kanibalizm w Grecji [+18]
ZUS wcale nie musi upaść! Korwinistyczne brednie zdemaskowane

Polecam też artykuły o zbrodniczej ideologii liberalizmu / korwinizmu:
Religia Korwina Mikke (liberalizm) to ludobójstwo dokonywane na Polakach
Zwolennicy Janusza Korwina Mikke, nie dajcie się ogłupić! To wszystko już było!
Liberałowie! Wyborcy Korwina, PO, itp! Jesteście w ciemnej dupie! [+18]
Czy Janusz Korwin-Mikke popiera ludobójstwo Polaków?! “Za Hitlera podatki były niższe”
Korwinizm: szokujące fakty. Jest po to, by bogaci mieli więcej, a biedni mniej
“Ekonomiactwo” Korwina-Mikke i Balcerowicza w REALNYM życiu
Zwolennicy Korwina: co z nimi nie tak? Szokująca teoria!
Janusz Korwin Mikke popiera faszystowską i ludobójczą ideologię. „To będzie koniec dla państwa”
Neoliberalna filozofia Janusza Korwina Mikke to faszyzm. „Nie zamierzamy tego tolerować, stawimy czynny opór”
Janusz Korwin Mikke wychowa pokolenie gwałcicieli i psychopatów?

Autor: Jarek Kefir

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję szemranych warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, cudach niewidach i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę walić prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam żadnych płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego, nawet dla biednych osób. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo.

Możliwości wsparcia moich publikacji:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

➡️ Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej

Kapitalizm zawsze prowadzi do niewolnictwa, rewolucji i zagłady cywilizacyjnej

Źródło grafiki: https://www.facebook.com/korwinisci
Źródło grafiki: https://www.facebook.com/korwinisci

Dziś artykuł z opiniami Chrisa Hedgesa na temat samo-pożerającej się, kapitalistycznej cywilizacji. Chciałbym uczulić Was na to, do czego zmierzają ludzie tacy jak Janusz Korwin Mikke i jego Kongres Nowej Prawicy, bądź inna organizacja lobbingowa kapitalistów – Partia Libertariańska.

Zamierzenia są proste: pod pozorem religii wolnego rynku, nadaje się nieograniczone przywileje pracodawcom i w szczególności korporacjom. Jednocześnie, odbiera się jakiekolwiek przywileje pracownikom – znosi Kodeks Pracy, płacę minimalną, przywileje socjalne, prawa pracownicze. To plan iście diabelski: oznacza on powrót feudalizmu, z tym, że będziemy mogli sobie wybrać pana, któremu będziemy niewolniczo służyć. Inna opcja niż praca za głodową stawkę też jest – śmierć głodowa.

Obecny kapitalizm to inaczej transfer kapitału maksymalnie „w górę”. 0,1% bogatych elit, góra 10% zarabiających trochę więcej niż pozostała część upodlonych niewolników, i przez to lojalnych – np w chodzeniu na wybory czy w internetowych dyskusjach. Bo bojących się stracić pozycję społeczną i fakt, że nie muszą lękać się o biologiczne przetrwanie, jak większość. To właśnie fenomen tego, że kato-prawicowa, liberalna Platforma Obywatelska rządzi już 7 rok, i będzie rządzić jeszcze wiele lat. To podświadomy lęk prowadzi tych, którym udało się choć trochę wybić, do urn wyborczych, podczas gdy cała reszta olewa wybory.

Nie w polityce jednak tkwi zmiana, o nie. Ale to temat już na inny felieton, zresztą piszę o tym stale. Podsumowując: kapitalizm zawsze dąży do korporacjonizmu, czyli faszyzmu. Faszyzm i korporacjonizm są w istocie wyższą formą kapitalizmu, kapitalizmem w wersji 2.0.

Nie ma kapitalizmu bez:
-dążenia do korporacjonizmu i faszyzmu
-zniewalania i ogłupiania społeczeństwa
-rządów i bogacenia się oligarchii
-korupcji we wszelkich dziedzinach życia, a w dalszej części – legalnej korupcji
-w konsekwencji – nie ma kapitalizmu bez dążenia do upadku i zagłady. Tym razem zagłada będzie dotyczyć całej biosfery. Nie mamy planety „B”, nie ma dokąd migrować / uciec.

Jeszcze jeden mądry cytat o utożsamianiu się z ideologiami, modelami światopoglądowymi, religiami, normami społecznymi:

Cytuję: „Identyfikowanie się z czymkolwiek sprowadza nieodmiennie swe własne zniszczenie; stąd powstają ustawiczne starcia i konflikty pomiędzy różnymi wiernościami. Im bardziej staramy się utożsamić z czymś albo odwrotnie – walczymy przeciw temu, tym większe powstają w nas przeszkody ku rozumieniu.

Gdy jasno zdamy sobie sprawę z całego procesu utożsamiania się z różnymi czynnikami i zrozumiemy że jego zewnętrzne wyrazy są tylko projekcją naszej własnej wewnętrznej chęci i potrzeby, dopiero wówczas – prawdziwe odkrywanie i radość stają się możliwe.
Ale człowiek, który się z czymś na stałe utożsamił, nigdy nie pozna wolności. A tylko w wolności jawi się Prawda.”

Autor: Jiddu Krishnamurti

wolny rynekWstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Rozpad systemowy: zmierzch kultury, upadek imperium, neofeudalizm, Orwell i społeczna nieświadomość

Chris_hedgesChris Hedges

Krytyk społeczny, ekspert z zakresu polityki i społeczeństw Ameryki i Bliskiego Wschodu. Jako dziennikarz, pisarz i korespondent wojenny (spędził 20 lat w 50 krajach Ameryki Centralnej, Afryki, Bliskiego Wschodu i Bałkanów) otrzymał wiele nagród m.in. Pulitzer Prize (Nagroda Pulitzera) oraz Global Award for Human Rights Journalism (Globalna Nagroda za Dziennikarstwo w Obronie Praw Człowieka) przyznawaną przez Amnesty International. Wybrane książki: „What Every Person Should Know About War” („Co każda osoba powinna wiedzieć o wojnie”), „War Is A Force That Gives Us Meaning” („Wojna jest siłą, która nadaje nam znaczenie”), „American Fascists: The Christian Right and the War on America” („Amerykańscy faszyści: chrześcijańska prawica i wojna z Ameryką”), „Empire of Illusion: The End of Literacy and the Triumph of Spectacle” („Imperium iluzji: koniec piśmienności i triumf widowiska”).

 

Morris Berman
Morris Berman

Uznany historyk kultury i krytyk społeczny. Wykładał na uniwersytetach w Europie i Stanach Zjednoczonych. Zdobył m.in. Nagrodę Pisarzy Stanu Waszyngton (1990), Nagrodę Neila Postmana za osiągnięcia w zakresie publicznej aktywności intelektualnej (2013). Jest autorem trylogii o ewolucji ludzkiej świadomości: „Świat odtworzony” (1981), „Idąc po rozum do głowy” (1989), „Wałęsający się Bóg: Studium duchowości nomadycznej” (2000). Jego książka „Zmierzch amerykańskiej kultury” uzyskała w 2000 roku wyróżnienie The New York Times Book Review.

 

Chris Hedges: Każde społeczeństwo zaangażowane w konflikt dostosowuje się do wymagań państwowego aparatu bezpieczeństwa i inwigilacji. Od końca I wojny światowej Ameryka znajduje się w stanie wojny permanentnej. To psychoza niekończącego się konfliktu, w którym stale próbuje się wyeliminować wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Najpierw chodziło o komunizm, teraz o terroryzm. Ta psychoza jest bardzo skutecznym sposobem na zniszczenie jakiegokolwiek otwartego społeczeństwa, uczyniła kalekim Bliski Wschód, zniszczyła Izrael, Syrię, Egipt. Nie jesteśmy wyjątkiem. Spowodowało to oczywiste wydrążenie kraju od wewnątrz. Powstanie korporacyjnych monolitów, które nie są lojalne wobec państwa narodowego oznacza, że podobnie jak wszystkie imperia ulegamy rozpadowi od wewnątrz.

Bardziej bezwzględne reformy kontroli obowiązujące na obrzeżach imperium przeniesione zostają do samego imperium. Jest to kolejny klasyczny przykład imperialnego scenariusza. Pisał o nim Tukidydes, kiedy mówił o zniszczeniu demokracji ateńskiej. Dlatego jesteśmy świadkami militaryzacji sił policyjnych, podpisania National Defense Authorization Act (Ustawa o Upoważnieniu Obrony Narodowej), przyjęcia FISA Amendment Act (NDAA: Ustawa o Inwigilacji Obcego Wywiadu). Istnieje wiele przykładów z historii ludzkości, które są dobrym wskaźnikiem późnego stadium choroby trawiącej imperium amerykańskie.

Morris Berman: Logika przeciwstawienia i psychozy wojennej ma bardzo głębokie, przed-korporacyjne historyczne korzenie. Kiedy w XVI i XVII wieku zasiedlany był amerykański kontynent, osadnicy także reprezentowali logikę przeciwstawienia. Innymi słowy przybyli w przeświadczeniu, że stary kraj, porównywany z biblijnym Egiptem, jest dekadencki i skorumpowany; zbudują Nowe Jeruzalem. Zatem od początku obecna była psychologia opozycji. A potem, po opuszczeniu Europy i pozostawieniu za sobą ‚nikczemników’, nieposzlakowani zdobywcy natrafiają na rdzennych Amerykanów, którzy są dzikusami i nie mają cywilizacji. Należy ich zgładzić. Realizujemy tę logikę od bardzo dawna. Prawdziwym problemem jest według mnie nie tylko wymiar gospodarczy i korporacyjny, o którym mówi Chris, ale także pewien rodzaj psychologii. Hegel nazwał ją tożsamością negatywną. Używając pojęcia „negatywna” nie miał na myśli „zła”. Chodziło mu o pozyskanie tożsamości poprzez opozycję. Wzmacnia granice ego – wiesz kim jesteś, mówiąc kim nie jesteś. Taki był zamysł. Problem polega na tym, że – jak zauważył Hegel – nigdy nie zdołasz poznać strony afirmatywnej. Znasz siebie poprzez tożsamość negatywną, tożsamość pozytywna nie istnieje.

Gdy tak się dzieje, wypełniona zostaje treścią kultury – w Stanach Zjednoczonych mamy konsumpcjonizm, wszelkie odmiany komercjalizmu. Wątła tożsamość. Żadna. Przechodzimy końcowe stadia tej przypadłości, tak naprawdę nie mając pojęcia o tym, kim jesteśmy. Po krachu roku 1929 było wiele samobójstw, ponieważ ludzie w USA nie wiedzieli kim są bez pieniędzy, kupowania. Obecnie dzieje się coś podobnego – jeden na pięciu Amerykanów pozbawiony jest pracy i perspektyw na jej znalezienie. USA przenika pewnego rodzaju pustka – to pochłaniający wszystko wir. Zatem nawet koncerny takie jak Halliburton toczą tę samą grę, tkwią w tym samym rodzaju logiki. Zysk czy nie, nazywam to nieświadomym programowaniem, które czyni ludzi pokroju Obamy czy Lloyda Blankfeina zwyczajnymi marionetkami. Pociąga ono za sznurki i niemożliwa staje się refleksja: Co tu się wyrabia? Co my właściwie robimy? Pamiętam, jak podczas kampanii prezydenckiej w 2008 r. pojawił się nieopatrznie moment szczerości, kiedy podczas przemówienia Obama wspomniał, że bezrobotni w Pensylwanii zwrócili się ku broni i religii. To takie oczywiste. John McCain i Hilary Clinton natychmiast skoczyli mu do gardła: „Religia jest dobrem absolutnym, a ludzie potrzebują broni!” Pora na debatę o substytutach zadowolenia? Ależ skąd! Nigdy o tym nie rozmawiajmy! Obama zrozumiał bardzo szybko: gra o władzę się toczy, a to oznacza, że nie mówi się prawdy. Mówi się to, co poprawi ludziom samopoczucie. A zatem żadnych odwołań do nieświadomych programów być nie może.

Prowadzenie otwartych wojen jest wyjątkowo szkodliwe. Trwonione są surowce, a całe populacje pozbawiane tak wielu istotnych praw i rzeczy, które powinno zagwarantować państwo. Dlaczego przywódcy naszego kraju decydują się poruszać w tym kierunku, zamiast zadbać o wykorzystanie tych zasobów w bardziej wydajny sposób?

Chris Hedges: Dlatego, że dla garstki korporacji jest to bardzo wydajne i bardzo opłacalne. Koncernu Halliburton nie obchodzi, że przegrywamy wojnę w Afganistanie. Stara opowieść: dla elity władzy i dla tych, którzy czerpią zyski z przedsięwzięć wyniszczających naród to bardzo intratny interes. I dlatego wciąż mamy niekończące się wojny. Nie cieszą się społecznym poparciem.

Chris, chciałbym przyjrzeć się twojemu dziennikarstwu wojennemu i przykładom wizyt w krajach rozdartych wojną. Byłeś świadkiem rozpadu systemów gospodarczych. Czy mógłbyś opowiedzieć nam trochę o tym doświadczeniu?

Chris Hedges: Egzystencja w społeczeństwie znajdującym się w stanie dezintegracji odwraca porządek moralny. Powstaje gangsterska klasa polityczna. Wszyscy ludzie, którzy harowali przez całe życie, oszczędzali, regularnie dokładali się do społeczeństwa są bankrutami i stoją w kolejkach po darmowy chleb, a ludzie, którzy handlują bronią i strzelają do obywateli suną ulicami w sportowych autach z przyciemnionymi szybami. Tak się właśnie dzieje. Kiedy społeczeństwo rozpada się, elity wysokiego szczebla ulegają całkowitej kryminalizacji. Zarówno klasa polityczna, jak i gospodarcza. W miarę postępującego rozkładu społeczeństwa amerykańskiego obserwujemy uwolnienie władzy od wszelkich ograniczeń.

Powiela ona ten sam rodzaj przestępczości, czy to na Wall Street, czy to w ramach państwa bezpieczeństwa i inwigilacji, które zapewniło sobie prawo do zabijania obywateli amerykańskich, zakładania podsłuchu bez nakazu sądowego, wykorzystania ustawy o szpiegostwie, aby zamknąć usta informatorom; paragraf 10-21 NDAA zezwala wojsku na aresztowanie obywateli amerykańskich, odarcie ich z właściwych procedur prawnych, bezterminowe zatrzymanie. Jest to cecha upadających społeczeństw. Sądzę, że znajdujemy się w dalece zaawansowanym stadium tego procesu.

Widzimy ten sam rodzaj gangsterskiej klasy politycznej wyłaniający się tutaj na wiele sposobów. Chris, w swojej książce („Dni zniszczenia, dni rewolty” przyp. tłum.) ilustrujesz położenie niereprezentowanych, biedniejszych klas Ameryki. Mocno kontrastuje z pozycją gangsterskiej elity. Czy uważasz, że podobne klasowe dychotomie staną się częstsze i bardziej wyraźne wraz z przyspieszającym systemowym załamaniem?

Chris Hedges: Tworzy się forma neofeudalizmu, która replikuje struktury władzy umiejscowione w literackiej dystopii Orwella „1984″. Mamy tam partię wewnętrzną stanowiącą od 2 do 4% populacji i partię zewnętrzną, którą jest aparat bezpieczeństwa, oficerowie korporacyjni, public relations – w rzeczywistości propagandyści – a pozostałe 85% kraju zredukowane jest do statusu nędzarzy-padlinożerców egzystujących na krawędzi. Właśnie taką strukturę budujemy, zarówno w kraju, jak i na świecie. Tworzymy globalny system, w którym elity nie odczuwają już szczególnej lojalności wobec państwa narodowego, z zadowoleniem eksploatują USA i resztę globu dla zysku.

Dlatego słyszymy, jak mówi się pracownikom, że muszą być konkurencyjni na rynku globalnym, co oczywiście oznacza bycie konkurencyjnym w charakterze pracownika sweatshopu w Bangladeszu lub osadzonego z więzienia pracy w Chinach. Zatem oszałamiającej dysproporcji pod względem zamożności dorównuje oszałamiająca dysproporcja władzy i obywatelskiej niemożności wpływania na ośrodki władzy. Całe prawodawstwo pisane jest przez lobbystów. Forma zalegalizowanej łapówki – nie zdołasz wygrać wyborów, jeśli nie służysz interesom korporacji. W ten sposób otrzymujesz postać taką, jak Obama, który funkcjonuje w istocie jako marka – bardzo skuteczna marka korporacyjnego państwa. Zabrnęliśmy bardzo daleko. Tego rodzaju rekonfiguracja, zniszczenie klasy robotniczej – która jest już w zasadzie skończona – atak na klasę średnią: oto obraz USA.

Mówisz o rozwijającym się neofeudalizmie. Powrócimy do upadku feudalizmu. Morris, jakie obserwujemy podobieństwa między rozpadem obecnego systemu a upadkiem feudalizmu?

Morris Berman: To bardzo ważne pytania, ponieważ dotyczą dużych formacji społeczno-gospodarczych. W swoich licznych argumentacjach odwoływałem się zazwyczaj do szkoły analizy systemów światowych Immanuela Wallersteina i Christophera Chase’a-Dunna. Stwierdzają, że kapitalizm na serio pojawił się około roku 1500. I wygląda na to, że „pożyje” 600 lat. Innymi słowy prawdziwa historia XXI wieku to powolna dezintegracja kapitalizmu na całym świecie. W rezultacie mogą wydarzyć się różne rzeczy, które czynią zjawisko fascynującym. Pod koniec średniowiecza nie tylko pojawiła się alternatywa – czyli kapitalistyczna formacja społeczno-gospodarcza – lecz także upadek innych instytucji w obliczu reformacji: kościoła katolickiego, praw boskich i tak dalej. Holenderski historyk Johan Huizinga napisał książkę „Jesień średniowiecza,” w której mówi o powszechnym zjawisku depresji psychologicznej u kresu epoki.

Można je także odnaleźć w sztuce Szekspira „Burza,” napisanej około roku 1600 – każda z postaci zdaje się balansować na skraju przepaści. Błyskotliwy dramat. Szekspir uchwycił to bardzo trafnie, był tego naocznym świadkiem. Realia wyglądają tak, że życie i mentalność definiowane są przez systemy, a systemy ulegają rozpadowi i ludzie tracą wszelkie poczucie znaczenia, czego rezultatem jest wszechobecna depresja. Kiedy jestem w USA, czuję to w powietrzu. Nie czuję tego na przykład w miejscu zamieszkania – Meksyku. Ale kiedy przechadzam się po USA, niemalże namacalne jest poczucie duchowej klęski. A to dlatego, że Amerykański Sen przeminął i nikt nie wie, co to oznacza. Nikt nie wie, gdzie ma się zwrócić. Tak się dzieje u schyłku. Sądzę, że jesteśmy świadkami identycznego procesu w odniesieniu do kapitalizmu. Jego przebieg dopełni się pochłaniając większą część stulecia.

Jednakże otwiera to możliwość wyłonienia alternatywy. Jedną z nich jest według mnie zjawisko, które nazywam ustalonym tokiem. W miarę dezintegracji kapitalizmu powstają eksperymenty alternatywne. Na przykład Hiszpania – która cierpi z powodu programu drakońskich „oszczędności fiskalnych” – ma prezydenta, który o niczym nie ma pojęcia. Jego wiedza ogranicza się do pożyczania pieniędzy z UE i przekazania ich finansjerze. Co raczej nie sprzyja rozwiązaniu problemów gospodarczych kraju. Podobnie jak większość przywódców krajów kapitalistycznych nie ma żadnej wizji. Będą dalej robić to, co robili dotychczas: jedyną odpowiedzią jest wzrost gospodarczy. Tymczasem to on stanowi problem. W wyniku klęski hiszpańskiego przywództwa rok temu było już 325 alternatywnych eksperymentów lokalnych z zakresu energii, waluty, czasowych banków itd. Oczywiście uaktywniły się ruchy secesyjne w Kraju Basków i Katalonii. To alternatywne eksperymenty, w ramach których ludzie próbują obmyślić inny sposób na życie. To obiecujący znak na horyzoncie – przedsięwzięcia promujące zrównoważony rozwój, non-profit etc. To jedna z możliwości. Inną jest to, że 1%, o którym mówił Chris, nie obchodzi systemowe nazewnictwo.

Nie dbają o to, czy system zowie się kapitalizmem czy wegetarianizmem czy komputeryzmem. Chcą jedynie utrzymać stosunki władzy, chcą dzierżyć władzę. Etykieta systemu gospodarczego jest bez znaczenia. Zatem model neofeudalny z nimi u steru i realizacją opisanego przez Chrisa scenariusza orwellowskiego jak najbardziej im odpowiada. Aby porządek ten utrzymać, musisz jedynie dysponować szwadronami dronów, które krążą nad amerykańskimi miastami i z wysokości pół kilometra potrafią odczytać godzinę z ręcznego zegarka; taką formą kontroli. A następnym krokiem będzie powstrzymanie rozpowszechnienia alternatywnych eksperymentów. Powstanie najskuteczniejsze państwo totalitarne. Zapowiada to batalię między konfiguracją neofeudalną i eksperymentami alternatywnymi. Może być o wiele bardziej znacząca niż sam zmierzch kapitalizmu, który z perspektywy czasu może wyglądać jak spacer po parku.

Rzucamy określeniami „elity”, „1%” mówiąc: „Hej to tylko korporacja, to tylko 1% ultra-bogaczy.” Kim są ci ludzie? Dlaczego im nie zależy? Czy możemy opracować system pozwalający na ich asymilację? W sposób oczywisty prowadzą wszystkich i siebie na zatracenie. Czy musimy utrzymać dotychczasowe systemy polityczne, aby zbudować coś nowego? Czy musimy odkryć na nowo znane nam polityczne idee? Jak z upływem czasu będzie wyglądać ten proces?

Chris Hedges: Niezbyt dobrze. Znajdujemy się w stanie upadku, tak jak inne, znane z historii cywilizacje. Sięgnijmy raz jeszcze do prac Redmana lub Taintera. Cywilizacje powstają, osiągają dojrzałość i upadają. Różnica sprowadza się do tego, że tym razem pociągniemy za sobą całą planetę. W trakcie rozpadu cywilizacje ulegają fizycznemu załamaniu i fragmentacji. Obserwujemy, jak bardzo przestraszone społeczeństwo wycofuje się z rzeczywistości – to niezdolność do konfrontacji z realiami, niemożność uznania oczywistej kruchości systemu i zbliżającego się upadku. W tym momencie elity uciekają się do rozwiązania notorycznie powielanego w historii ludzkości – opisując rzeczywistość sięgają po zwroty i żargon, które nie korespondują z realiami świata. Otrzymujemy bezdenną przepaść między językiem i faktami. Jednocześnie sami separują się fizycznie, zaszywają w odizolowanych twierdzach, Wersalu i Zakazanym Mieście.

Redaktor ‚New Yorkera” napisał, że elity żyją tak, jakby Stany Zjednoczone były Bogatostanem. Nie korzystają z komercyjnych linii lotniczych, angażują się w niekontrolowany hedonizm. 1% akumuluje coraz więcej bogactwa, a dolne 80% Amerykanów żyje za coraz mniej. Odłączają się od rzeczywistości, nie rozumieją cierpienia mas, które są represjonowane z coraz większą zaciekłością. Zasoby są eksploatowane z coraz większym zapamiętaniem. Tym są piaski bitumiczne i szczelinowanie horyzontalne. Topnienie arktycznego lodu postrzegają jako biznesową sposobność.

Wrzucają tam pół miliona wierteł, aby wydobyć resztki ropy naftowej, gazu ziemnego i minerałów. To szaleństwo. Imperium Rzymskie upadło w ten sposób, Imperium Sumerów, Imperium Majów. Nie jest to nowe zjawisko. Nowością jest to, że nie ma dokąd migrować. Nie ma innego, zastępczego adresu. Kiedy rozpoczną się globalne niedobory żywności i wody, nastąpi hobbesowska szamotanina o przetrwanie, która będzie bardzo przerażająca. W połączeniu – oczywiście – z ociepleniem klimatu, wzrostem poziomu mórz. W tym kierunku zmierzamy. Kiedy złożone systemy – jak określa je Tainter – upadają, następuje ich rozczłonkowanie, podział na pewnego rodzaju monastyczne enklawy; niektóre z nich poradzą sobie lepiej niż inne.

Jeżeli nie dojdzie do radykalnej rekonfiguracji naszego stosunku do ekosystemu i jeśli nie odrzucimy absurdalnego przekonania, że nieograniczona ekspansja – która jest motorem kapitalizmu – to napędowy model cywilizacji przemysłowej, to jesteśmy skończeni, ponieważ te same techniki, które są wykorzystywane do rozrostu gospodarki – czyli przede wszystkim zadłużenie i eksploatacja coraz bardziej brudnych zasobów wydobywanych z coraz większym trudem – przyspieszają rozpad. Systemy te stały się systemami śmierci. Faktem jest, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje. Pogrążeni są w transie elektronicznych halucynacji, które nie tylko mają zdolność tworzenia fałszywej rzeczywistości, ale są bardzo skuteczne w powstrzymywaniu ich przed myśleniem. Dlatego nie posiadam telewizora, nie używam tweetera, nie mam profilu na Facebooku, witryny internetowej. Wokół swojego życia buduję mur, aby każdej nocy czytać. Zerwaliśmy z kulturą opartą na słowie pisanym na rzecz kultury zdominowanej przez obrazy tworzone głównie przez korporacje. Stworzyły one – z pewnością w USA – kraj wyedukowanych idiotów.

Morris Berman: Jedną z interesujących kwestii dotyczących elektroniki – sprzętu, obrazów itd. – jest towarzysząca jej propaganda, która mówi: „To jest postęp!” Posiadanie sprzętu i dostępu do tych obrazów oznacza, że wiesz, co się naprawdę dzieje, słyszysz ostatni krzyk techniki. Ludzie na ulicach przyklejeni są do smartfonów. Wszystko stanęło na głowie. Jeśli naprawdę chciałbyś funkcjonować w sposób inteligentny, pozbyłbyś się tych śmieci, odciął od nich, usiadł i przeczytał prace antropologów o rozpadzie społeczeństw, czy nawet niedawny artykuł Davida Stockmana z „The New York Timesa” zatytułowany „Zachód słońca w Ameryce.” Byłem oszołomiony, że Times opublikował taki esej! A przecież wśród mediów wypierających się rzeczywistości publikacja ta okupuje szczyt listy. Rzeczywistość została całkowicie odwrócona, a ludzie są w transie: „Zamiast władzy politycznej mam władzę osobistą, bo dzierżę gadżet!” Czy można ulegać większym urojeniom?

Chris Hedges: To nie jest władza osobista. To iluzja władzy. Tak jak głosowanie w „Mam talent”. Ktoś nazwał to „partycypacyjnym faszyzmem”. Głosujesz i uczestniczysz w tym, co nieistotne i bez znaczenia. Zostajesz całkowicie odcięty od rzeczywistego uczestnictwa i rzeczywistych mechanizmów władzy, które determinują bieg twojego życia.

Morris Berman: Ale żargon prawi o osobistej emancypacji, wolności i władzy, ponieważ możesz sięgnąć po gadżet i zamówić parę dżinsów. Posiadasz osobistą władzę kontrolowania swojego życia w bardzo ograniczony sposób. Na tym polega złudzenie. Masz rację – to żadna władza.

Chris Hedges: Masz władzę konsumenta. Nie masz władzy obywatela. Sheldon Wolin bardzo trafnie uchwycił to w swojej książce „Demokracja S.A.” Pisał o naszym systemie odwróconego totalitaryzmu, najskuteczniejszej formie kontroli politycznej. Właśnie to złudzenie prowadzi do politycznej bierności. Podparte dostępem do kredytu – który teraz w oczywisty sposób wysycha – i masowej produkcji tanich artykułów konsumenckich. Są to dwa najważniejsze polityczne „smoczki.”.

Autor bardzo choruje, lecz zapytałem go kilka lat temu, co się wydarzy, kiedy nie będzie kredytu, a masowo produkowane towary przestaną być tanie. Czy system odwróconego totalitaryzmu przekształci się w bardziej klasyczną formę totalitaryzmu? Powiedział, że tak zapewne się stanie. I myślę, że obserwowaliśmy do tej pory dystopijną wizję Huxleya, która traktuje o hedonizmie, konsumeryzmie i konsumpcji jako formie kontroli politycznej. Jako że nie można jej już dłużej utrzymać, ustępuje dystopijnej wizji Orwella, która jest o wiele bardziej bezwzględną i jawną formą kontroli, rodzajem żelaznej pięści: tortury, bezzałogowe samoloty na niebie, odarcie z praw obywatelskich, kryminalizacja wszystkich form sprzeciwu. Często debatowano, który z pisarzy miał rację – okazuje się, że obaj.

Morris Berman: Masz słuszność mówiąc, że ewoluujemy w tym kierunku. Ale sądzę, że wciąż dominuje model Huxley’a. Jako blogger otrzymuję dużo komentarzy typu: „Czuję się bardzo odizolowany, ponieważ każda próba poruszenia tych kwestii w pracy lub w domu, z rodziną, przyjaciółmi lub sąsiadami – przy założeniu, że taka relacja w ogóle istnieje – natychmiast spotyka się z reakcją: ‚Masz takie negatywne nastawienie. Do niczego to nas nie zaprowadzi.’” Zatem krytyka, a nawet samo postawienie pytania lub uniesienie brwi zdaniem co najmniej 90% społeczeństwa amerykańskiego oznacza pesymizm i „Nie chcemy o tym słyszeć!”.

W tej sytuacji użycie dronów zakrawa na dużą przesadę, bo każdy stał się swoim osobistym dronem! Nad każdym unosi się napis „Nie będziemy o tym rozmawiać!” Ostatecznie bez znaczenia jest fakt, że niewielki skrawek populacji czyta w nocy, nie posiada telewizora i pozostaje w oderwaniu; ludzie ci nie są w stanie niczego zmienić, bo kiedy wyjdą z domu i zapytają pierwszą spotkaną osobę, „Czy wiesz, kim jest Bradley Manning?” – w odpowiedzi zobaczą puste spojrzenie. Kobieta z „CounterPunch” przeprowadziła miesiąc temu podobną sondę: nikt nie miał bladego pojęcia.

Chris Hedges: Nikt też nie wie, czym jest NDAA. Ale to nie znaczy, że sytuacja nie eksploduje. Zdarzy się to, co nastąpiło, kiedy relacjonowałem wojnę w Jugosławii – dochodzi do eksplozji i nie ma racjonalnego zrozumienia dlaczego. A to jest bardzo niebezpieczne. Myślę, że elity doskonale wiedzą, że status materialny, materialna konsumpcja przeciętnego Amerykanina i przeciętnego obywatela uprzemysłowionego świata będzie pogarszać się w coraz szybszym tempie. Marks miał w tym sensie rację: nieskrępowany, nieuregulowany kapitalizm jest siłą rewolucyjną, nie zna granic.

Wszystko zamienia w towar aż do wyczerpania i upadku. Istoty ludzkie są towarem, świat przyrody jest towarem. Problemem jest to, że w system ten wbudowane jest – i znów odwołajmy się do Marksa lub Poglianiego – nieuniknione samounicestwienie. Dosłownie skonsumujemy ekosystem, aż nie pozostanie już nic do skonsumowania: w tym momencie wszyscy pójdziemy na dno. A gdy społeczeństwo się wymeldowuje – wystarczy przyjrzeć się okresowi zmierzchu imperiów, pracom Cycerona czy Josepha Rotha opisującego koniec Cesarstwa Austro-Węgier – proces przebiega tak samo: problemy, w obliczu których stoi imperium są tak ogromne i nie do pokonania, że ludzie dobrowolnie szukają schronienia w fantazji.

Zatem wszystko staje się powiększoną repliką Wyspy Wielkanocnej. Przybysze osiedlają się na obszarze 165 km kwadratowych. W pierwszym wieku jest mnóstwo wody, mogą więc przetrwać dzięki owocom morza i palmowym winie. Następnie tworzą hierarchię – kastę duchownych i szlachty. Populacja pęcznieje, zasoby naturalne zaczynają znikać, lasy są pożerane, gleba ulega erozji. Coraz większe połacie ziemi karczuje się na opał. Następuje eksplozja populacji szczurów. Eksploatacja przyrody prowadzi do jej unicestwienia. Na koniec wyspiarze cały swój czas poświęcają na tworzenie czegoś, co antropologowie nazywają kultem kryzysowym – wznoszą gigantyczne, kamienne monolity i zabijają się nawzajem. Myślę, że ze względu na to, że nie jesteśmy w stanie skonfrontować się z tym, co się z nami dzieje, tworzymy w zasadzie – wspomniałeś elektroniczne halucynacje i fałszywe poczucie upodmiotowienia – bogów, aby ich czcić, podczas gdy świat rozpada się wokoło.

To przeraża mnie najbardziej: gdy upadek dopełni się i będziesz nieprzygotowany emocjonalnie i psychologicznie, zaatakujesz w gwałtownym amoku i obłędzie. Raz jeszcze powróćmy do wojny w Jugosławii: tak właśnie się stało. Wojnę wywołało załamanie gospodarcze Jugosławii; tak samo było w Weimarze. Ale ludzie nie rozumieli otaczających sił. Wówczas zatracasz się w myśleniu magicznym. Niestety, ze względu na woal nowoczesnej technologii powielamy tradycyjny upadek nie tylko w sensie fizycznym, lecz także psychologicznym. (…) Eksplozja kultury broni, masowych zabójstw i strzelanin – zdaje się, że od czasu masakry w szkole w Connecticut byliśmy świadkami ponad 500 strzelanin – jest objawem bezsilności, wściekłości i polaryzacji przebiegającej wzdłuż linii podziału rasowego.

Skoro mówimy o przemocy, mam pytanie: dlaczego tak wielu ludzi kieruje swoją agresję na sąsiadów, osoby z otoczenia, a nie przekuwa jej w dążenie do systemowej zmiany?

Chris Hedges: Freud rozumiał to doskonale. Zabijasz ze względu na to, co nazwał narcyzmem małych różnic. Potrzebny jest ten właśnie rodzaj absurdalnej cechy. Powróćmy do wniosku, który sformułowałem wcześniej: nie rozumiesz, co się dzieje i następnie chwytasz się tych irracjonalnych, niedorzecznych przyczyn upadku – weimarska kampania przeciwko Żydom, atak Serbów na muzułmanów lub nasza agresja wobec muzułmanów i homoseksualistów (ci ostatni zdają się padać ofiarą bez względu na miejsce i czas, intelektualiści podobnie) – funkcjonują protofaszystowskie siły, które winą za moralny i fizyczny upadek państwa narodowego obarczają te społeczności, który zawsze są marginalizowane, kruche i praktycznie bezbronne.

Mamy zatem w USA potężną siłę skupioną wokół chrześcijańskiej prawicy, Tea Party i frakcji milicyjnych, bardzo dobrze finansowaną przez braci Koch i innych; są gotowi do konfrontacji. Jeżeli centrum nie będzie już w stanie utrzymać wszystkiego w ryzach, siły te mogą zostać spuszczone ze smyczy. Wykonają swoją robotę w imię państwa, skierują uzasadniony gniew i poczucie zdrady nie tam, gdzie powinny, ale na gejów, nielegalnych pracowników, liberałów, feministki; lista pogardzanych przez nie osób jest długa. Tak było Jugosławii, tak jest w większości państw, które nie są w stanie funkcjonować; to także potężny element wydarzeń zachodzących w skorodowanym ciele politycznym USA.

(…) Kiedy odczuwasz bezradność, swoje poczucie władzy odnajdujesz poprzez identyfikację z kulturą militarną. Ludzie, którzy kwestionują słuszność i sprawiedliwość ‚wojskowej sprawy’ w istocie spychają cię do miejsca, w którym czułeś całkowitą impotencję, dlatego w odpowiedzi atakujesz z taką furią. Tak się dzieje na początku każdej wojny. Oczywiście z czasem ulega to przeobrażeniu. Ale w fazie początkowej każdy krytyk wojny lub osoby, które powstają i kwestionują militarny projekt traktowane są z niebywałą wściekłością. Furia to jedyne właściwe określenie. Kiedy (przed naszą napaścią na Irak) wracałem do swojego biura w „The New York Timesie”, zastawałem automatyczną sekretarkę po brzegi wypełnioną najbardziej jadowitymi, przepełnionymi nienawiścią epitetami rozmówców z całego kraju. Byłoby ich więcej, ale pojemność kasety była ograniczona. Zawsze jest tak samo. Jeśli spojrzymy na kulturę wojny – zwłaszcza na początek wojen, kiedy to armia jest sakralizowania – każdy, kto zabiera głos mówi nie tylko o słusznej sprawie i narodzie, ale komunikuje coś naprawdę głęboko osobistego – tak było z ludźmi, którzy do momentu rozpoczęcia wojny w Iraku czuli całkowitą bezsilność.

Z pewnością zmienia się tok narracji. Nasze media i nasza machina polityczna jest bardzo dobra w konstruowaniu tej narracji. Ale pod spodem słychać już dudnienie zachodzących zmian. Co powinniśmy robić w obliczu upadającej kultury? Jakie obrać cele myśląc o znaczącym działaniu? Chris byłeś w wielu upadających państwach – jaką lekcję powinniśmy wyciągnąć i przenieść na rodzimy grunt?

Chris Hedges: Jeżeli nie zajdzie błyskawiczna zmiana w sposobie wykorzystania ekosystemu i naszej z nim relacji, nie będzie żadnej przyszłości. Dla nikogo. Skończymy w strugach kwaśnego deszczu. W tę stronę zmierzamy. Moje małe dziecko, najmłodszy syn, ma pięć lat. Jego ulubioną książką jest „Out of the Blue” ze zdjęciami Norwell. Kiedy widzę, jak je przegląda, krwawi mi serce. Bo wiem, że jeśli nie wyrwiemy kontroli nad naszą polityką energetyczną z rąk przemysłu paliw kopalnych, każde z tych zwierząt wyginie za jego życia. Destrukcja klimatu jest spowodowana przez drapieżny, korporacyjny kapitalizm. Złamanie totalitarnych, autokratycznych systemów następuje tylko wtedy, kiedy żołnierze elit zaprzestają użycia przemocy niezbędnej do ochrony ich pracodawców. Relacjonowałem z byłego NRD. Honecker wysyła oddział komandosów do Lipska, aby otworzył ogień do tłumu.

Żołnierze odmawiają wykonania rozkazu. Honecker wypada z gry w ciągu tygodnia. To samo wydarzyło się w Piotrogrodzie. Podczas zamieszek żywnościowych władze wysyłają Kozaków z misją pacyfikacyjną. Ci bratają się z tłumem. Car kończy w wagonie kolejowym. Nigdy nie dotrze do Piotrogrodu – abdykuje na kolejowej bocznicy. Tak działa rewolucja. Nie jestem na tyle naiwny, aby stwierdzić, że to coś zmieni. Jednakże czuję pewnego rodzaju moralny imperatyw, aby powstać i walczyć z tymi siłami, bo jestem ojcem. Nawet jeśli poniosę klęskę – i jeśli mnie zapytasz, w chwili racjonalnej refleksji przyznam, że szanse na powodzenie są znikome – to uważam jednak, że tak dalece zdradziliśmy następne pokolenia, że chciałbym przynajmniej, aby moje dzieci mogły spojrzeć wstecz i powiedzieć: „Próbował”.

Zatem nie mam zamiaru się poddać. I choć czasem dopada przygnębienie, będę próbował. Właśnie pozwałem Obamę w Sądzie Najwyższym i nawet wygrałem. Nie udaję, że ma to wielkie znaczenie. Wychodzę na ulicę i daję się zaaresztować z protestującymi z ruchu Okupuj Wall Street przed siedzibą banku Goldman Sachs i Białym Domem. Nie położę uszu po sobie. Nie zamierzam im niczego ułatwiać. Odwołamy się przynajmniej do Camus i samej idei buntu – nawet w obliczu ostatecznego fiaska – jako sposobu na wyrażenie własnej indywidualności, własnej godności i sprzeciwu wobec sił zdeterminowanych wykończyć nas w imię zysku. Dlatego rurociąg Keystone XL jest tak istotnym projektem. Nie ma wątpliwości, że Obama podpisze budowę północnego odcinka. Naprawdę musimy skonfrontować się z wyborem formy oporu. W jaki sposób wyrazimy bunt, kiedy formalne mechanizmy władzy zignorują potrzeby, niepokoje, zdrowie i prawa zwykłych obywateli? Jakie będą mechanizmy reakcji? Wszystkie pochodzić będą spoza formalnych systemów władzy i ostatecznie mogą okazać się nieskuteczne. Ale uważam, że bunt jest powinnością i dlatego to robię.

Morris Berman: Robert N. Bellah, socjolog z Berkeley, ukuł sformułowanie zależność od ścieżki. Następuje ona wówczas, kiedy system osiąga punkt, w którym zwrot, wycofanie nie jest już możliwe. Sądzę, że tak jest w przypadku USA. I dlatego w moim odczuciu większy sens miało opuszczenie kraju. Żyda, który pozostał w Niemczech po roku 1936 nie nazwałbym odważnym, tylko chorym psychicznie. Musi przebiegać granica, po przekroczeniu której stwierdzasz: „Zwijam manatki, to po prostu nie ma sensu.” Moses Maimonides w „Przewodniku dla skonfundowanych” zapisał znakomite zdanie, które zawsze lubiłem: „Charakter definiuje gotowość zejścia z drogi głupcom, a nie podbicia ich.” Nie mogę podbić tych głupców. Pytanie o życie brzmi: Co chcesz sensownego w nim zrobić? Praca, którą wykonuje Chris ostatecznie ma ogromne znaczenie. Nie dlatego, że coś zmieni – nie sądzę, aby zmieniła cokolwiek. Jej waga zawiera się w pozostawionym dla potomnych zapisie historycznym.

Źródło: Fragmenty wywiadu z Chrisem Hedgesem i Morrisem Bermanem w audycji „Extraenvironmentalist.”

Data: 20 maja 2013

Tłumaczenie: exignorant

Link: http://exignorant.wordpress.com/2013/07/02/rozpad-systemowy-zmierzch-kultury-upadek-imperium-neofeudalizm-orwell-i-spoleczna-nieswiadomosc/

Dostępne przekłady esejów autora (Chrisa Hedgesa) na stronie ExIgnorant:

Nowa wspaniała dystopia”, “Odnajdując wolność w kajdankach”, “Na wojnie morderstwo nie jest anomalią”, “Karierowicze”, “Wojna w cieniu”, „Mit ludzkiego postępu”, „Dni zniszczenia, dni rewolty”

Kapitalizm to oszukańczy system, który prowadzi do powszechnej biedy

Kapitalizm to oszukańczy system który prowadzi do powszechnej biedy

janusz korwin mikkeAdmin bloga, z którego skopiowałem ten artykuł, napisał: „oj, to dopiero będzie socjalistyczny tekst. Bo tylko socjalisty może interesować los matek z dziećmi, zamiast maksymalizacja zysków przedsiębiorstw i wielkich korporacji„. To była oczywiście ironia.

Jednak czy aby na pewno? Czym właściwie jest kapitalizm? W moim dzieciństwie jak mantrę powtarzano tekst: „nie wymyślono nic lepszego niż kapitalizm, więc niech ten kapitalizm będzie”. Co jest oczywiście totalną bzdurą. Podobnie musiano myśleć w średniowieczu. „Nie wymyślono nic milszego ‚bogu’ niż inkwizycja, więc niech stosy z heretykami płoną”.

Obecnie ponad wszelką wątpliwość wiadomo, że kapitalizm jest zbrodniczym, psychopatycznym systemem, w którym człowiek się w ogóle nie liczy. W kapitalizmie człowiek jest pikselem, biomasą, czy bardziej political correctens – „zasobem ludzkim”. Zauważyliście to pogardliwe, zdehumanizowane słownictwo? Przestaliśmy być ludźmi i staliśmy się nagle „zasobami ludzkimi” podobnie jak byliśmy „proletariuszami” w czasach bolszewizmu.

Oczywistą sprawą jest to, że w systemie, gdzie priorytetem jest wyłącznie zysk, wszystko inne, w tym Twoje zdrowie i życie, będzie dopiero na dalszych, często odległych pozycjach. Kapitalizm stworzył potężne sektory gospodarki, które nie tylko są zupełnie niepotrzebne, ale wręcz szkodzą dalszemu rozwojowi ludzkości, cywilizacji, kultury, itp.

Oczywistą sprawą jest fakt, że gdy bogactwa koncentrują się wśród 0,1% elity, lub mniej, to te środki będą „zamrożone”. Nie będą pracowały w realnej gospodarce, ale leżały bezczynnie w rajach podatkowych. Kapitalizm oznacza także, co zrozumiałe, transfer bogactw ku „górze”. Firmy łączą się, potężniejsza wchłania mniejsze, opanowuje rynek, potem prowadzi ekspansje na kolejne i kolejne kraje.. I tak globalne zasoby pieniądza są powoli, acz sukcesywnie, zasysane z całej planety. Biedniejemy z każdym rokiem, a bogaci się bogacą.

kongres nowej prawicyWstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

____________________________________________________________

Kapitalizm nie niweluje niesprawiedliwości i prowadzi do biedy

Cytuję: „Kapitalizm nie niweluje niesprawiedliwości i zawsze prowadzi do powszechnej biedy. Twierdzenie, że upowszechnienie dostępu do wiedzy z jest sposobem na podwyższenie kwalifikacji umożliwiających nadążanie ludzi za potrzebami (wyzwaniami) rynku, to nic innego jak przeistoczenie człowieka w przedmiot świadczący usługi polegające na pracy.

Nic więcej, pełna dehumanizacja – uczyć się po to, żeby nadążać za wyzwaniami!

Starożytni Grecy uczyli się, żeby być doskonałymi ludźmi; tego ideału już chyba nigdy nie da się powtórzyć w społeczeństwie zdominowanym przez kapitał i żądze renty odsetkowej.

Oczywiście w samym dostępie do wiedzy nie ma nic złego, zwłaszcza jeżeli ma charakter egalitarny i umożliwia selekcję pozytywną talentów. Jednakże poprzez podnoszenie kwalifikacji społeczeństwa jako zbioru pracowników nie da się napędzać rozwoju cywilizacji, no chyba że wymiarem postępu będzie przekątna kolejnego modelu tabletu lub innych popularnych i doskonale się sprzedających wynalazków.

Zasada „więcej wolnego rynku” i „deregulacja za wszelką cenę” oszukały nasze społeczeństwa. Zostaliśmy pozbawieni możliwości sterowania przepływami kapitałowymi; to nie społeczeństwo decyduje na co ma iść alokacja! Zatem to nie społeczeństwo – w procesie wyboru politycznego decyduje z czym mają wiązać się miejsca pracy, to nie społeczeństwo decyduje o dochodach. Nie ma żadnej kontroli nad „niewidzialną ręką rynku”, która niestety dla bardzo wielu okazała się „pięścią”. [Poza tym ta „niewidzialna ręka” do kogoś należy, he he he]

Kapitał rządzi się sam, jego celem jest przyrost i na rzecz realizacji tego celu jest gotów posunąć się do dowolnego okrucieństwa, pochlebstwa lub kłamstwa. Nie ma dla kapitału rzeczy niemożliwych, a dlatego jest śmiertelnie niebezpieczny, ponieważ relacje z kapitałem mają zawsze charakter osobisty i jednostkowy.

Kapitał broni się wszelkimi sposobami przed społeczną kontrolą, która w nowoczesnej gospodarce ma na imię OPODATKOWANIE! Nie bez powodu pewien, były już na szczęście minister finansów, nie zgodził się na to, żeby w Polsce było opodatkowania transakcji finansowych (jak w strefie Euro)!

Kapitał proszę państwa swoje wie i wie, że lepiej jest opodatkować jogurt dla dziecka, komputer dla ucznia i stanik dla kobiety niż opodatkować miłych jego sercu spekulantów kupujących i sprzedających za pomocą komputerów aktywa o których nawet nie nadążą mieć pojęcia.

Naprawdę bezpieczniej jest opodatkowywać nieruchomości, nawet te niepracujące, w których mieszkają emeryci, albo młode małżeństwa płacące kredyty hipoteczne – niż opodatkować osoby posiadające własność, w tym własność wykorzystywaną do celów pomnażania kapitału. Tak, oczywiście mowa o podatku katastralnym, szanowni państwo – o nim nad Wisłą, ani widu, ani słychu – jest prawdziwym „szatanem” polskiego systemu podatkowego.

Naprawdę o wiele lepiej i łatwiej jest zdzierać pieniądze z matek kupujących ubranka dla dzieci, to takie proste? No przecież musi kupić ubranko lub pieluchę! Jak musi, to zapłaci tak miły sercu kapitalisty podatek pośredni, który ten może w pełni przerzucić na ostatecznego konsumenta, a ten który ma sam zapłacić może sobie wliczyć w koszty (pośrednio i w części, ale może).

Niestety to kapitał ma media, to kapitał wmawia szaraczkom żyjącym za 2200 netto, że podatki progresywne są „be” i że to „komunizm”, a komunizm to wiadomo „ruscy”, koło percepcyjne się zamyka – Naród można ogłupiać w nieskończoność, jego kolejne pokolenia – wpadliśmy i się ugotowaliśmy, chyba nie ma dla nas ratunku.

Jeżeli państwa zachodnie chcą przetrwać, a zwłaszcza chcą przetrwać z zachowaniem dotychczasowego modelu społecznego, bez potrzeby wyludniania takich krajów jak Polska, gdzie przeciętne koszty życia przekraczają poziom przeciętnych dochodów – to muszą się zdecydować na opodatkowanie kapitału. Najpierw dochodów uzyskiwanych dzięki kapitałowi, a potem samych aktywów, tak żeby zmusić ich właścicieli – do obrotu posiadanym majątkiem. Tylko w ten sposób można rozruszać gospodarkę i spowodować, że w budżetach pojawią się pieniądze umożliwiające finansowanie standardów socjalnych do jakich jesteśmy przyzwyczajeni.

Oczywiście o wysokości opodatkowania niech dyskutują eksperci, jednakże w interesie polityków powinno być – uwolnienie od podatków – jogurtów dla dzieci a opodatkowanie posiadaczy luksusowych samochodów i wielkich zasobów majątkowych. Niech bogaci dokładają się progresywnie do systemu, który umożliwia im zachowanie statusu. Inaczej nie będzie skąd brać, a jak nie będzie – to proszę sobie przypomnieć, jaki los spotkał już kiedyś cywilizację zachodnią.. (Atlantyda, Lemuria – przyp. Jarek Kefir).

Źródło: http://obserwatorpolityczny.pl

Link bezpośredni: http://obserwatorpolityczny.pl/?p=21930

Autor: Krakauer

Data oryginalnej publikacji: 8 maja 2014

Neoliberalna filozofia Janusza Korwina Mikke to faszyzm. „Nie zamierzamy tego tolerować, stawimy czynny opór”

Filozofia Janusza Korwina Mikke to faszyzm. „Nie zamierzamy tego tolerować, stawimy czynny opór”

Zdjęcie powyżej: nie ważne skąd są neoliberałowie - PO, KNP czy inna organizacja. Ich postrzeganie świata i brak etyki zawsze jest taki sam
Zdjęcie powyżej: nie ważne skąd są neoliberałowie – PO, KNP czy inna organizacja. Ich postrzeganie świata i brak etyki zawsze jest taki sam

Wklejam dziś krótki tekst i video z ogarniętej kryzysem Grecji. Ciekawi mnie pewna kwestia. Co by było, gdyby Grecy mieli tak złą sytuację, jaką mamy obecnie w Polsce? My jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo od pokoleń jesteśmy uczeni bierności. Do ucisku społecznego przyczyniają się szczególnie różnego rodzaju sekty chrześcijańskie, każące nadstawiać drugi policzek, zamiast uczyć asertywności i walki o swoje prawa.

Gdyby w krajach zachodu Europy nagle stało się to, co my mamy od lat – zapanowałaby tam regularna, krwawa wojna domowa. To, co dla nas wydaje się być sufitem, dla Greków jest zaledwie podłogą.

Od dziecka uczeni jesteśmy, że: „kapitalizm to najlepszy ustrój na świecie”. Pamiętam jak dziś, gdy jak mantrę powtarzano mi na dokładkę: „to komunizm był zły, nikt nie wymyślił nic lepszego niż kapitalizm”. No dobra, to tak, jak by średniowieczny rycerz, po teleportacji w czasie, próbował nie przekonać do zalet feudalizmu. „Przecież nic lepszego nie wymyślono!”

Wyzysk społeczny jest faktem coraz bardziej dobitnym. Nie da się już tolerować kapitalistycznej utopii, gdy całe generacje muszą pracować za stawki które nie wystarczą nawet na podstawowe, biologiczne potrzeby, a obłąkańcze generowanie zysku przez korporacje może doprowadzić do zagłady życia na Ziemi.

Dlaczego dałem taki tytuł tego felietonu? W Polsce Janusz Korwin Mikke zajmuje się przygotowywaniem gruntu ideologicznego właśnie pod głodowe pensje, brak praw pracowniczych i zabezpieczeń socjalnych. Jest on finansowany przez różnego rodzaju kapitalistyczne i neoliberalne, międzynarodowe think-thanki, i ma on wyznaczone zadanie propagandowe. Ma sprawiać, by młodzi ludzie, zamiast krzyżować wyzyskiwaczy na latarniach, w pocie czoła zapieprzali na ich wzrost i potęgę. Janusz Korwin Mikke jest więc człowiekiem idealnym dla systemu.

Choć nie rządzi w sensie stricte, de facto rządzi milionami umysłów, sprawiając że się nie buntujemy, że panuje marazm i przeświadczenie, że: „popracuję jeszcze te 5 lat, zdobędę doświadczenie, i jakoś to będzie”. Nie, nie będzie – mija 5, 10, potem 15 lat pracy często za połowę minimalnej krajowej (na czarno, takie są realia pracy) a pracodawca dalej proponuje: „6 miesięcy bez umowy, 1000 zł netto, potem umowa i 2000 zł brutto”. I to pomimo ukończonych fakultetów, kursów, szkoleń, kompetencji zawodowych, pomimo coraz dłuższej listy wpisów w CV. Niezmienna stawka 1680 – 2500 zł brutto.

Pamiętacie sytuację z lat 2002 – 2007? Wtedy PO wygrało wybory usuwając bogoojczyźniany PiS identycznymi hasłami – niemal słowo w słowo – jakie dziś głosi Janusz Korwin Mikke, ulubieniec nic nie wiedzących o życiu realnym gimnazjalistów. Hasła propagandowe PO z tych lat były identyczne, zaś rządy PO po 2007 roku pokazały coś zupełnie przeciwnego. Tak samo zachowałby się prezio Janusz Korwin Mikke po dorwaniu się do koryta.

Podatki w górę, pensje, emerytury i renty – o 50% w dół, 200.000 więcej policjantów, 500.000 więcej urzędników, czyli neoliberalizm w czystej, syntetycznej postaci. I na dokładkę dostalibyśmy zamordyzm o jakim nie śniło się nawet komunistom z epoki Bieruta czy Gomułki. Bo Janusz Korwin Mikke z Kongresu Nowej Prawicy setki razy mówił o tym oficjalnie. Być może monarchia? I obowiązkowe portrety prezia w każdej szkole, urzędzie, ba! W każdym mieszkaniu, w każdym pomieszczeniu, nawet w sraczu…

Ja proponuję zupełnie inne podejście, takie, jakie prezentują niektóre grupy oporu w Grecji.

„11 kwietnia 2014 roku, grupa około 10 zamaskowanych i ubranych na czarno anarchistów dokonała wywłaszczenia żywności oraz innych towarów z supermarketu w ateńskiej dzielnicy Vironas. Wyniesione dobra ułożono przed lokalnym urzędem pracy (OAED), tak by trafiły w ręce potrzebujących. Akcja odbyła się w kontekście oporu przeciwko rosnącym cenom żywności.

Akcję odzyskania dóbr skradzionych społeczeństwu przez kapitalistów, możecie zobaczyć na poniższym nagraniu video:

„Odzyskujemy kilka rzeczy, które powstały dzięki naszej ciężkiej pracy i zostały nam odebrane przez szefów.. Bezrobocie i ciągłe podwyżki cen każą się nam zastanawiać, czy jesteśmy jeszcze w stanie zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Nie zamierzamy tolerować tej sytuacji; stawimy opór” – napisali sprawcy w swoim oświadczeniu.

Źródło ostatnich trzech akapitów: Grecja w Ogniu

Reszta felietonu: Jarek Kefir

Polecam też felieton o kapitalistycznej, neoliberalnej eksploatacji planety i możliwej zagładzie biosfery:

Cytuję: “Gdy cywilizacje zaczynają konać, popadają w obłęd. Niech topnieją lodowe pokrywy w Arktyce. Niech wzrasta globalna temperatura. Niech powietrze, gleba i woda zostaną zatrute. Niech lasy umierają. Niech morza zostaną opróżnione z życia. Niech toczą się kolejne wojny. Niech masy kończą w skrajnym ubóstwie, bez pracy, podczas gdy elity, upojone hedonizmem, akumulują wielkie fortuny poprzez wyzysk, spekulację, oszustwa i kradzież. Rzeczywistość zostaje ostatecznie odłączona.”

Czytaj więcej: https://kefir2010.wordpress.com/2014/04/19/oblakancza-kapitalistyczna-eksploatacja-planety-doprowadzi-do-zaglady-biosfery/

janusz korwin mikke kongres nowej prawicy wybory

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

 

Możesz wesprzeć autora tej strony. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)
Dzięki wsparciu czytelników moja strona “Kefir 2010″ nie potrzebuje “sponsorów” i może zachować niezależność.

Zmierzch czasów: „Czterej jeźdźcy apokalipsy”. Czy czeka nas szok przyszłości? [VIDEO]

Zmierzch czasów: „Czterej jeźdźcy apokalipsy”. Czy czeka nas szok przyszłości? [VIDEO]

kryzys gospodarczy i spolecznyWklejam poniżej film dokumentalny „Czterej jeźdźcy apokalipsy” który pokazuje prawdę o dzisiejszym zbrodniczym systemie ekonomiczno-społecznym – liberalizmie.

Autor tego filmu demaskuje mechanizmy które rządzą globalną gospodarką i ekonomią. Analizuje on postępowanie tak zwanych „banksterów” i elit politycznych.

Nagranie sygnalizuje też przyczyny „kryzysu gospodarczego”, coraz większej biedy, uciskania Proletariatu i niesprawiedliwości społecznej na wielką skalę. Porównuje on w trafny sposób obecną sytuację ekonomiczną i społeczną z końcowym okresem istnienia cesarstwa rzymskiego. Wskazuje analogie i podobieństwa.

Film nie tylko objaśnia przyczyny globalnej recesji, ale również nakreśla rozwiązania, które mogą nas przybliżyć do poprawy dzisiejszego status quo. W nagraniu głos zabierają wybitni działacze społeczni i myśliciele tacy jak: Noam Chomsky, Gillian Tett, John Perkins czy też Joseph Eugene Stiglitz.Zapraszam do obejrzenia tego trwającego prawie 100 minut filmu dokumentalnego:

„Walka o pieniądze” – cały film dokumentalny

Cytuję: „Ukryta strona pieniądza. Walka o pieniądze w czasie światowego kryzysu gospodarczego – cały film dokumentalny – lektor PL – filmy dokumentalne PL. Film dokumentalny przedstawiający kryzys na świecie, walkę o pieniądze i tragedie ludzi stojących na krawędzi, którzy nie radzą sobie ze światowym kryzysem na świecie.

Kryzys finansowy od 2007 — ogólnoświatowy kryzys gospodarczy rynków finansowych i bankowych od roku 2007. Początek kryzysowi dała zapaść na rynku pożyczek hipotecznych wysokiego ryzyka w Stanach Zjednoczonych.

Kryzys spowodowany został przez pożyczki hipoteczne, których udzielały banki przy wysokim ryzyku spłaty osobom o niewystarczających możliwościach finansowych (ang. subprime mortgage). Pożyczki te stały się zabezpieczeniem obligacji strukturyzowanych masowo sprzedawanych w celach inwestycyjnych i spekulacyjnych przez prywatne instytucje finansowe, w tym największe banki amerykańskie i europejskie.

Świadomość ryzykowności tych obligacji była niewielka, gdyż trwał wzrost na rynku nieruchomości, a czołowe instytucje ratingowe wystawiały wysokie oceny bezpieczeństwa rzeczonym obligacjom. Niewypłacalność indywidualna z niespodziewanie dużym odsetkiem (9,2%) poskutkowała z kolei brakiem gotówki na rynku kredytowym i niestabilnością (zagrożeniem rychłej niewypłacalności wierzytelności) tych instytucji.

Nieruchomości na sprzedaż (for sale) lub do wynajęcia (to let)

Northern Rock — jeden z największych brytyjskich banków udzielający kredytów hipotecznych — był pierwszą ofiarą globalnego kryzysu finansowego.

Kryzys dotyczył początkowo tylko amerykańskich banków inwestycyjnych. Przełomowym momentem, mającym wpływ na kryzys, było wejście na giełdę nowojorską w latach 90. XX wieku jednego z największych banków inwestycyjnych Goldman Sachs. Od tego czasu bank zaczął dążyć do maksymalizacji zysków (skutkowało to premiami dla zarządu), a uczciwość emisji akcji danej spółki zeszła na dalszy plan.

Banki zaczęły wykonywać operacje o wysokim ryzyku. Istotnym faktem jest również wycofanie przepisu w amerykańskim prawie bankowym w 1999 r. o zakazie łączenia dwóch typów bankowości: inwestycyjnej (o dużym ryzyku) i depozytowo-kredytowej (przepis ten, zwany Glass-Steagall Act, został uchwalony w USA 4 lata po czarnym czwartku z roku 1929). Taki rozdział miał chronić oszczędności obywateli w przypadku strat w bankowości inwestycyjnej.

W 1998 r. prezydent Bill Clinton naciskał na możliwość rozszerzenia kredytobiorców hipotecznych o osoby mniej zarabiające. Rolę gwaranta takich kredytów zapewniły dwie siostrzane firmy na poły państwowe — Fannie Mae i Freddie Mac oraz rządowa agencja Federal Housing Administration[1][2]. Po wyborze George’a W. Busha na prezydenta, w celu pobudzenia gospodarki za pomocą zastrzyku nowych kredytów, przeprowadzono zmianę ustaw w kierunku liberalizacji przepisów dotyczących ochrony przed nadmiernym ryzykiem banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Pozwoliło to bankom udzielać kredytów znacznie większej liczbie osób o niższych dochodach. Ponadto w celu ożywienia koniunktury gospodarczej prezydent George W. Bush obniżył stawki podatku dochodowego.

„Kto Rządzi Unią Europejską?”

Cytuję: „Dokumentaliści podejmują temat lobbystów wywierających ogromny wpływ na brukselskich parlamentarzystów oraz elity rządzące. W stolicy Unii Europejskiej podejmowanych jest wiele niejasnych decyzji. Twórcy filmu zwracają uwagę widzów na poważny problem nieprzejrzystości europejskiej polityki.

-The Brussels Business – Who Runs The Europen Union (2012)

Zapraszam na mój FP na facebooku: