DRAMAT W SŁUŻBIE ZDROWIA: 2 MLN OSÓB CZEKA NA ZABIEGI

Dramat w polskiej służbie zdrowia. 2 miliony osób czeka na zabiegi [artykuł z 2013 roku]

Dramat w służbie zdrowia. To nie są „przejściowe trudności”, jak mówiło się za komuny. To narodowa tragedia. W kolejkach po lekarską pomoc, po zabieg, a często niestety po życie, stoją już dwa miliony Polaków. Tylu wpisało się na listy kolejkowe w przychodniach i szpitalach. Co na to minister Bartosz Arłukowicz (42 l.)? Nic! Mimo dramatycznej sytuacji w przyszłym roku nie będzie więcej pieniędzy na leczenie

Zamiast być lepiej, jest coraz gorzej! W całym kraju już dwa miliony pacjentów czeka na wizytę u lekarzy specjalistów. – Pół roku czekałem na planową operację – żali się utykający o kulach Marian Chruściel (40 l.) z Łodzi. Najnowszy raport NIK nie pozostawia złudzeń. Sytuacja w służbie zdrowia jest katastrofalna.

Inspektorzy porównali dostęp do świadczeń medycznych w minionym roku z tym sprzed trzech lat. Wyniki kontroli sprawiają, że włosy jeżą się na głowie. Na wizytę u lekarza czeka coraz więcej osób i do tego coraz dłużej. Przykładowo, by dostać się do kardiologa, w kolejce trzeba spędzić, w najlepszym razie, ponad dwa miesiące. Na wizytę do endokrynologa czeka się jeszcze dłużej, bo ponad kwartał. To jednak jeszcze nic, bo na operację zaćmy pacjenci muszą czekać niemal 1,5 roku.

Liczba kolejkowiczów wzrosła tu aż o połowę. Jest ich już blisko 400 tys. Tyle samo czasu w kolejce muszą spędzić ci, którzy potrzebują endoprotezy kolana czy biodra. Tu liczba pacjentów wzrosła o bez mała 30 proc. Niemal dwa razy dłużej trzeba czekać także na zabiegi rehabilitacyjne, pulmonologię i fizjoterapię. Jak wynika z raportu NIK, najgorzej jest na oddziałach neurochirurgicznych. Tu liczba oczekujących wzrosła aż o 150 proc., a na zabieg czeka się blisko trzy miesiące.

To nie koniec złych wieści. W przyszłym roku z dostępem do medyków ma być jeszcze gorzej. NFZ dostanie na leczenie tyle samo pieniędzy co w tym, a od tego kolejki na pewno się nie zmniejszą.

Źródło: http://www.fakt.pl/


Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, cudach i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę walić prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam żadnych płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego, nawet dla biednych osób. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo.

Możliwości wsparcia moich publikacji:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

➡️ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

➡️ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

GRABIEŻ PIENIĘDZY Z FUNDUSZU REZERWY DEMOGRAFICZNEJ W 2013

Grabież pieniędzy z Funduszu Rezerwy Demograficznej trwa w najlepsze. W przyszłym roku rząd oskubie go o kolejne 2,5 mld zł.

Cytat: „Rząd Tuska w latach 2010 – 2013, z uwagi na potężne zadłużenie państwa i brak pieniędzy na wypłatę bieżących emerytur, zabrał z Funduszu Rezerwy Demograficznej 16,9 mld zł. Warto podkreślić, że pieniądze te miały być wykorzystane dopiero po 2020 roku…

Fundusz Rezerwy Demograficznej powstał w 1999 roku, jako podpora i mechanizm bezpieczeństwa dla całego systemu emerytalnego w Polsce. W założeniach Fundusz miał gromadzić środki na kompensację tzw. “powojennego wyżu demograficznego”. Innymi słowy – miał być wykorzystany dopiero wówczas, gdy liczba osób pobierających świadczenia emerytalne przekroczy liczbę osób czynnie pracujących.

Niestety założenia Funduszu Rezerwy Demograficznej – który miał uchronić nasz kraj przed katastrofą demograficzno-emerytalną w przyszłości – pozostały tylko założeniami. Rząd Donalda Tuska zaczął wykorzystywać pieniądze zgromadzone w Funduszu na wypłacanie bieżących emerytur. W 2010 roku wybrał z niego kwotę 7,5 mld zł. W 2011 roku uszczuplił Fundusz o kwotę 4,0 mld zł. W 2012 roku zabrał kolejne 2,9 mld zł. W tym roku wybrał 2,5 mld zł. Pieniądze te zasilają konta Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (który wypłaca bieżące emerytury) dzięki czemu rząd mógł zmniejszyć dotację jakie przekazuje rokrocznie do tegoż ostatniego.

Według oficjalnych komunikatów aktywa Funduszu Rezerwy Demograficznej na koniec tego roku wyniosą jedynie 17,04 mld zł. Gdyby nie grabież ze strony rządu Tuska aktywa te wynosiłyby co najmniej 34 mld zł. Co gorsza z projektu planu finansowego Funduszu wynika, że w 2014 roku rząd znowu pomniejszy jego aktywa o kolejne 2,5 mld zł..”

Źródło: Niewygodne Info PL (Strona już nie istnieje)


Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Nie organizuję warsztatów, na których mówi się o czarach-marach, i jeszcze trzeba za to płacić. Wolę pisać prawdę prosto z mostu. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam żadnych płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje inicjatywy finansowo. To gwarancja częstych publikacji,

Możliwości wsparcia:

➡️ Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16102047950000910201396282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

➡️ Na Pay Pal: Kliknij poniższy link:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

➡️ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

➡️ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

DUCHOWOŚĆ: SKRAJNOŚCI POWODUJĄ, ŻE UMIERASZ ZA ŻYCIA!

Jak zmienić swoje życie? Nie wpadaj w skrajności!

Cytat: „Czym jest grzech? To skrajność, popadanie w skrajność to grzech. Pozostawanie dokładnie pośrodku to wzniesienie się ponad grzech. Dlaczego? Dlaczego grzechem jest popadanie w skrajność? Otóż skrajność to wybór, wybierasz jedną połowę, drugą odrzucasz, zaś Prawda to całość.

Mówiąc: „Będę dużo jadł”, wybrałeś połowę. Stwierdzając: „W ogóle nie będę jadł”, znowu wybierasz połowę, ale coś odrzucasz. Bycie pośrodku oznacza, że nie ma wybierania – karmisz swe ciało wolny od tej czy innej obsesji. Nie ma obsesji, nie jesteś neurotykiem. Ciało dostaje tyle ile potrzebuje, a ciebie to nie obciąża.

Ta równowaga to wzniesienie się ponad grzech.

Zatem ilekroć równowaga bywa zakłócona, jesteś grzesznikiem. Grzesznikiem jest ten, kto jest zanadto związany ze światem, ale gdy przeskoczy w drugą skrajność, wyrzeknie się świata, występuje stanowczo przeciwko światu, też staje się grzesznikiem. Kto akceptuje świat, nie dokonując takich czy innych wyborów, wykracza ponad niego. Akceptacja jest transcendencją. Wybór oznacza, że pojawiasz się ty, pojawia się ego, zaczynasz walczyć.

Ilekroć popadasz w skrajność, musisz podjąć walkę, stale walczyć, gdyż w tym stanie nie ma mowy o odprężeniu. Tylko będąc pośrodku można się odprężyć. W stanie skrajności zawsze mamy do czynienia z napięciem, obawą, niepokojem. Tylko ten środek, stan zrównoważenia, pozbawiony jest trosk i obaw, jesteś wówczas spokojny, nic cię nie niepokoi, nie ma bowiem napięcia. Napięcie to stan skrajny.

Krążysz od jednej skrajności do drugiej, dlatego jesteś tak napięty.

Albo uganiasz się za kobietami i seks stale szumi ci w głowie, albo występujesz przeciwko nim i wtedy seks… również szumi ci w głowie. Jeżeli istniejesz dla seksu, seks będzie jedynym, co wypełnia umysł, jak dym. Gdy jesteś mu przeciwny, wrogi, seks także wypełniać będzie twój umysł, pamiętamy bowiem swoich przyjaciół, a jeszcze lepiej pamiętamy swoich wrogów.

Czasem zapominamy o przyjaciołach, lecz o wrogach nigdy, zawsze są z nami. Jak miałbyś zapomnieć o swym wrogu? Ludzie poruszający się w świecie seksu są więc całkowicie pochłonięci seksem. Zajrzyj do klasztorów, gdzie są ludzie, którzy popadli w drugą skrajność – ciągle nastawieni na seks, cały ich umysł przepełniony jest seksem.

Jedz za dużo, wpadaj w obsesję na punkcie jedzenia tak, jakby jedzenie było celem twojego życia, a pożywienie wciąż dręczyć będzie twój umysł. Pość… i wtedy też będziesz myślał o pożywieniu. Jeśli coś bezustannie nęka umysł, staje się obciążeniem. Kobieta nie stanowi problemu, mężczyzna nie jest problemem – to seks, wciąż angażujący umysł, jest problemem.

Jedzenie nie jest problemem, jesz coś i tyle, ale ciągłe myślenie o jedzeniu staje się poważnym problemem.

Jeśli umysł bez przerwy drąży kilka kwestii, jego energia ulega rozproszeniu; umysł jest otępiały, znużony, przeciążony do tego stopnia, że życie zdaje się być pozbawione sensu. Gdy umysł zostaje uwolniony od tego ciężaru, jest lekki, świeży, mówimy wówczas o inteligencji.

Człowiek ogląda świat na nowo, dzięki świadomości, która jest świeża, uwolniona od ciężaru. Cały wszechświat jest piękny – to piękno nazywamy Bogiem. Cały wszechświat jest żywy – to tętniące życie nazywamy Bogiem. Cały wszechświat jest ekstatyczny, każdą chwilę, każdą cząstkę przepełnia szczęśliwość – to szczęście i ekstazę nazywamy Bogiem.

Bóg nie jest osobą, która gdzieś tam na ciebie czeka, Bóg jest objawieniem w tym świecie. Kiedy umysł jest cichy, spokojny, przejrzysty, odciążony, młody, świeży, dziewiczy… z dziewiczym umysłem dostrzegamy Boga wszędzie. Ale twój umysł jest martwy, uczyniłeś go takim dzięki określonemu procesowi, który polega na tym, że przechodzisz z jednej skrajności w drugą i na odwrót, nigdy nie pozostając pośrodku.

Słyszałem o pijaku, który szedł ulicą, ogromną, szeroką. Zapytał przechodnia: „Gdzie jest druga strona tej ulicy?” Ulica szeroka, zapada zmierzch, gasną światła, a do tego on jest pijany. Nie widzi zbyt dobrze, więc pyta:

„Gdzie jest druga strona?” Jakiś człowiek ulitował się nad nim i pomógł mu przejść na drugą stronę.

Gdy tam dotarł, zagadnął kolejną osobę: „Gdzie jest druga strona?” Tamten przeprowadził go. Gdy przeszli na drugą stronę, pijak stwierdził: „Chwila! Co to za ludzie? Stanąłem tam, spytałem gdzie jest druga strona, oni mnie tu przyprowadzili, no to się pytam znowu gdzie jest druga strona. A oni mówią, że tam! I znowu mnie tam powleczecie… Co za ludzie tu mieszkają? Ja się pytam gdzie jest druga strona?”

Nie ma znaczenia gdzie jesteś, przeciwieństwo staje się „drugą stroną” i staje się atrakcyjne, ten dystans kusi. Nie wyobrażasz sobie nawet jak seks pociąga człowieka, który usiłuje pozostać w celibacie – nie masz pojęcia! Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie jak jedzenie przyciąga człowieka poszczącego. Nie zrozumiesz, bo są to przeżycia: jedno tylko stale krąży człowiekowi po głowie, jedzenie… seks… I tak aż po kres naszych dni. Nawet w chwili śmierci, gdy pojawia się skrajność, nie sposób uwolnić się od tej obsesji. Jak można rozluźnić się, być „na luzie”? Nie popadaj w skrajności.”

Źródło tekstu: fragment z: “Modlitwa” Osho


🍀 CZY POMOŻESZ ROZWIJAĆ TĘ NIEZALEŻNĄ STRONĘ? Nie mam takich źródeł utrzymania, jak propagandowe media. Twoje wsparcie umożliwia częste, regularne publikacje, jak i treści dobrej jakości:

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

KILKA KORPORACJI KONTROLUJE NIEMAL CAŁĄ PLANETĘ

Kilka korporacji kontroluje sprzedaż niemal wszystkich produktów

Iluzja wyboru, to coś, co ma swoje zastosowanie zarówno w polityce, gdy możemy sobie wybrać przedstawicieli z tych dozwolonych przez grupę trzymającą, ale ma to tez zastosowanie w normalnym codziennym życiu, gdy dokonujemy setek wyborów kształtujących naszą konsumpcję. Okazuje się, że bez względu na to, co wybieramy decydujemy na produkty powstające przez sieć firm powiązanych z kilkoma korporacjami.

Poniższa grafika od jakiegoś już czasu krąży po sieciach społecznościowych. Pokazuje ona sieć powiązań właścicielskich prowadzącą od dołu do góry. Przeanalizowanie takich zależności dla wielu marek doprowadzi nas do kilku wielkich korporacji, które de facto kontrolują światowy rynek gospodarczy.

Wśród głównych korporacji są producenci napojów, Pepsico i Coca Cola, które posiadają wiele marek, ale również blisko współpracują z ogromną ilością firm. Do flagowych brandów należą KFC i McDonald i nie są to przypadki, że w pierwszym sprzedaje się produkty Pepsi a w drugim Coca Coli.

To, co jednak zwraca szczególną uwagę to wielkie oligopole takie jak P&G (Procter & Gamble), które szczyci się tym, że ich produkty kupuje 4,8 miliarda ludzi na świecie, albo Nestle, którego obroty są dwa razy większe niż P&G gdyż sięgają astronomicznej wielkości 200 mld dolarów. Korporacja Nestle jest niekwestionowanym liderem posiadając aż 8000 różnych marek. Wśród nich znajdują się takie giganty jak L’Oréal, Gerber, Diesel. Firmy powiązane z Nestle produkują niemal wszystko od kosmetyków przez żywność dla dzieci, dorosłych, zwierząt, aż po ubrania.

Potężne korporacje posiadają wręcz nieograniczone możliwości kreowania wizerunku poprzez zmasowane kampanie marketingowe. Poza tym stoją za nimi potężne kancelarie prawne, które są gotowe zniszczyć każdego, kto zostanie wskazany, jako wróg. Dlatego trzeba zachowywać szczególną ostrożność procesową przy jakichkolwiek informacjach na ich temat.

Sam fakt tak potężnej koncentracji władzy nad teoretycznymi konkurentami rynkowymi o niczym jeszcze nie świadczy, a w obliczu powszechnej przecież globalizacji nie powinno to zaskakiwać, a jednak wiele osób nie ma świadomości, że dokonując wybór produktu, który zamierza się kupić jest on właściwie ograniczony do wyboru jednej z kilku korporacji, której damy zarobić.

Źródło:http://www.policymic.com/

Źródło polskie: http://zmianynaziemi.pl/


🍀 CZY POMOŻESZ ROZWIJAĆ TĘ NIEZALEŻNĄ STRONĘ? Nie mam takich źródeł utrzymania, jak propagandowe media. Twoje wsparcie umożliwia częste, regularne publikacje, jak i treści dobrej jakości:

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

MŁODZI POLACY W PUŁAPCE KONSUMPCJI i LEWACTWA

Młodzi Polacy wpadli w pułapkę. „Są jak po lobotomii mózgu.”

Mira Suchodolska: Ponoć każdy młody człowiek ma duszę rewolucjonisty. Pan też się buntował?
Andrzej Bukowski: Jak każdy nastolatek byłem pełen wewnętrznej niezgody na świat. Zwłaszcza że moja młodość przypadła na specyficzne czasy – to był początek lat 80., festiwal Solidarności. Moi rodzice tym żyli, bez przerwy się w domu dyskutowało, czytało, słuchało. Dojrzewałem w przyspieszonym tempie – także obywatelsko i politycznie. Jestem raczej introwertykiem, nie uzewnętrzniam emocji, ale pamiętam tamtą atmosferę wolności. A potem stan wojenny, wyrzucanie niepokornych nauczycieli z pracy, komisarzy stanu wojennego, którzy przychodzili do nas do szkoły i pletli jakieś propagandowe androny, a myśmy się im odszczekiwali. Na studiach przyszedł czas na roznoszenie ulotek i czytanie bibuły. Moi koledzy mieli powielacz, po akademiku krążyły wydawnictwa podziemne, ale nie traktowaliśmy tego jako wielkiej rewolucji – przeciwstawianie się systemowi było naturalne. Tak jak chodzenie na koncerty Gintrowskiego i Kaczmarskiego.

To proszę spojrzeć na dzisiejszych młodych. Nie mają pracy, nie mają perspektyw, nie stać ich na założenie trwałego związku ani na dzieci. Ale siedzą jak trusie, nawet nie narzekają szzególnie, choć, wydawałoby się, dawno powinni wyjść na ulice. Ci najbardziej zbuntowani po prostu wyjeżdżają za granicę. Jakby im wycięto kawałek mózgu podczas lobotomii.

  • Jest taka bardzo ciekawa książka amerykańskiego socjologa Richarda Sennetta pt. „Korozja charakteru”. Opisuje zjawiska zapoczątkowane w latach 80. ubiegłego wieku, które doprowadziły do tego, że współcześni ludzie, zwłaszcza młodzi, tracą poczucie kontroli nad własnym losem i wpływu na rzeczywistość. Umacniani są w przekonaniu, że nic od nich nie zależy. Kiedy bowiem pracodawca ich nie potrzebuje – są zwalniani, kiedy firma przeprowadza się na drugi koniec kraju, mają do wyboru – albo zmienić miejsce zamieszkania i porzucić przyjaciół, społeczność lokalną, w której już zdążyli zapuścić korzenie, albo stracić pracę. To wyjątkowo destrukcyjne z punktu widzenia tożsamości i więzi międzyludzkich doświadczenie. Oddaje też sedno zmian, jakie zaszły w Polsce (bo u nas pewne procesy z naturalnych przyczyn były opóźnione) w ciągu ostatnich 20 lat. Chodzi o to, w jaki sposób nowy kapitalizm – w którym zachodzi nie tylko globalizacja na wielką skalę, ale przede wszystkim spłaszczanie struktur korporacyjnych – zbudował nowego człowieka, ściśle przystosowanego do jego wymagań.

Czyli głupkowatego, bezwolnego konsumenta.
– To zbyt kategoryczne i krzywdzące. Ująłbym to inaczej: mamy czasy, w których królują umowy śmieciowe, kontrakty czasowe, projekty, czy jak tam jeszcze nazywa się te współczesne formy zatrudnienia. Etat stał się anachronizmem, w dodatku niebezpiecznym, bo zagrażającym konkurencyjności gospodarki. Taka sytuacja na rynku pracy wymaga nowego człowieka, który potrafi się w tych zasadach orientować, pogodzi się z nimi. Więc za tą potrzebą stworzenia idealnego pracownika poszła nowa antropologia – wizja człowieka elastycznego, mobilnego, szybko dopasowującego się do zmian, dynamicznego etc. Rozwijającego się, kształtującego samego siebie indywidualisty. A jeśli ktoś taki nie jest – tym gorzej dla niego. To znaczy, że jest niedostosowany, nie daje rady. I młodzi kupili ten sposób myślenia, wpadając tym samym w pułapkę. Pułapka polega na rozbieżności pomiędzy „obietnicami” nowego kapitalizmu a jego realiami. We wszystkich badaniach widać, jak duże jest rozwarstwienie, ale o tym się głośno nie mówi. Nie wypada. Ta nowa antropologia zachwyca się ludźmi, którzy odnieśli sukces, gloryfikuje ich, namawia, żeby być jak oni. Więc wszyscy bardzo się starają, uczą, pracują nad sobą. Ale sukces może odnieść tylko niewielu, reszta ponosi porażkę, bo jest na nią z góry skazana.

Więc tym bardziej powinni się wkurzyć i popędzić kota tym, którzy tak im nawijają makaron na uszy.
– Nawet gdyby chcieli, nie są w stanie. Mentalnie, kulturowo, lecz także organizacyjnie. To przesłanie płynie bowiem z wpływowych ośrodków medialnych, które mają dziś w społeczeństwie takie znaczenie, jak kiedyś tradycyjne instytucje – wielopokoleniowa rodzina, kościół czy państwo narodowe. Ono podaje w wątpliwość przydatność tych wartości we współczesnym świecie. Jeśli ma się być elastycznym i dynamicznym, nie można się przecież przywiązywać, tworzyć silnych więzi. Takie wartości, jak lojalność, przynależność, patriotyzm, miłość na całe życie są niepotrzebne, są skutecznie wypierane przez wartości indywidualistyczne. Zwłaszcza że otoczenie jest zmienne, efemeryczne, niewyraźne. I faktycznie, ci młodzi nie tworzą dziś żadnych trwałych struktur. Stanowią zbiór jednostek oderwanych od innych – nie zbiorowość, tylko zbiorowisko. Jeśli już nawiązują jakieś relacje, najczęściej w sieci, są one luźne, nietrwałe. Więc nawet gdyby zaświtała im w głowach myśl o tym, żeby podnieść bunt, nie mają ku temu trwałych struktur organizacyjnych. Nawet gdyby byli się w stanie zorganizować – nie byliby w stanie podtrzymać tych struktur. A poza tym pauperyzacja, zgodnie z tym, co głoszą teoretycy rewolucji, jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym do tego, abyśmy usłyszeli jakieś rewolucyjne „bum”.

Te zagubione jednostki są jednak w stanie się zmobilizować, kiedy skrzykują się w sieci. To dzięki internetowi udało się wywołać arabską wiosnę. Choć mam wrażenie, że tam społeczeństwa są jeszcze w miarę tradycyjne. W tym sensie, że stare więzi są wciąż bardzo silne.
– Jeśli chodzi o Afrykę, to mam poważne wątpliwości co do faktycznych i długofalowych efektów tego przebudzenia. A jeszcze większe do sieciowych niby-rewolucji, jakie odbywały się w ostatnich latach w państwach Zachodu. Te rewolty internetowe mają charakter bardzo nietrwały. Co się dziś dzieje z głośnym jesienią 2011 r. ruchem Occupy Wall Street? Mało kto o nim pamięta. Gdzie są hiszpańscy Oburzeni? Cisza. A o rewolucji młodzieżowej z 1968 r. mówimy do dziś, bo ona zmieniła stare struktury, przeorała świat mieszczańskiej moralności, przyniosła nową mentalność. Dziś, jeśli już młodzi decydują się wyjść na ulice, to na krótko, aby załatwić jakieś pojedyncze sprawy.

Kiedyś, jeszcze za komuny, zauważyłam w jednym ze sklepów tabliczkę, która przyprawiła mnie o paroksyzmy śmiechu: „Załatw sprawę i żegnaj”. Młodzi tak dziś do wszystkiego podchodzą, niezwykle pragmatycznie.
– Nowe czasy potrzebują nie tylko nowych ludzi, lecz także nowej ekonomii, czego wyrazem jest fragmentaryzacja strukturalna i symboliczna.

O nie, proszę powiedzieć to po ludzku.
– Już tłumaczę. W sferze kulturowej chodzi o to, że dziś nie ma jednego czy kilku obowiązujących stylów życia, powiązanych z położeniem ekonomicznym, jak w przypadku starych warstw czy klas. Mamy natomiast do czynienia z niekończącym się mnożeniem stylów i sposobów życia. Są ich setki tysięcy, każdy może nawet zbudować swój indywidualny pomysł na życie. Budując styl życia, tworzy jednocześnie swoją tożsamość społeczną. Dziś my wszyscy – od prostego budowlańca po nauczyciela akademickiego – jesteśmy po prostu dostarczycielami usług. Jak zatem tę tożsamość budować? Sama zasobność portfela to za mało. Więc dzieje się to na podstawie sposobów konsumpcji. Czyli tego, jak spędzamy wolny czas, czego słuchamy, jak się ubieramy. Konsumpcja jest dziś bowiem wyznacznikiem naszej społecznej tożsamości, naszego istnienia w świecie społecznym.

Tysiące indywidualnych stylów, mówi pan, a mnie młodzież przypomina stado ludzików z zestawu Lego: wszyscy tacy sami, w takich samych ciuchach, z takimi samymi gadżetami. Przecież dzisiaj na dobrą sprawę nawet żadnej subkultury młodzieżowej nie ma.
– Kontrkulturę, np. w latach 60. XX w., budowało się w opozycji do kultury dominującej, a dziś takiej nie ma. Jest kultura masowa, bardzo zróżnicowana, a jeśli każdy może znaleźć coś dla siebie, więc i w tej dziedzinie nie ma powodów, aby się buntować. Kiedyś wąskie grupy narzucały styl reszcie. Obecnie nie ma takiej możliwości. Owszem, są wielkie koncerny, które dyktują modę, ale one wsłuchują się w potrzeby rynku, dają ludziom to, czego oni sobie jeszcze dobrze nie uświadamiają, że tego chcą czy potrzebują. To też fragmentowanie: każda maleńka nawet grupa odbiorców ma skrojony pod siebie produkt, wystarczy zerknąć na rosnącą liczbę różnych marek i trendów modowych. Mamy do czynienia z różnicowaniem w nieskończoność, brak jakiegokolwiek wspólnego mianownika. Żyjemy we własnych kapsułkach kulturowych, ale one też są niestałe niczym bańki mydlane. Każdy coś tam lajkuje, przyłącza się do jakiejś grupy na FB czy innym portalu społecznościowym, ale na krótko. Zaraz ją opuszcza i przenosi się dalej. Przy czym ten wpływ odbiorców na dostawców, to niby-odwrócenie zależności też jest pozorne. W gruncie rzeczy konsumenci biorą to, co im się podsunie. To dostarczyciele kontrolują wszystko, co konsumują masy. Może to zabrzmi strasznie marksistowsko, ale sytuacja wygląda tak, że po stronie konsumentów nastąpiła fragmentaryzacja, więc nie są oni w stanie się sprzeciwić, nie mają nic do gadania. Z kolei po stronie dostarczycieli dóbr i usług mamy same monopole i oligopole, przynajmniej w sensie własności, bo nie samych marek. Szanse są nierówne.

Młodzi żyją więc złudzeniami, a są hodowani na farmach fanów jak bezrozumne zwierzęta.
– Ale przecież my, trochę starsi, poddawani jesteśmy i ulegamy tym samym mechanizmom. I oni mają złudzenie wolności, choć faktycznie jej nie ma. Tak samo jak brak im możliwości wyrażenia buntu. Jeśli już bowiem kupili ten przekaz – a kupili – o mobilności i wiecznej zmianie – za wszelką cenę starają się dopasować. Jeżeli się im nie udaje, to przypisują winę sobie. Ale nauczyli się z tym żyć. Chowają swoje dyplomy wyższych uczelni do szuflady i robią kursy na wózki widłowe. Albo wyjeżdżają, bo np. w Anglii są w stanie zarobić na jakie takie życie, choć zwykle nie robią wielkiej kariery. Osiągają standard życia, o którym my mogliśmy kiedyś tylko marzyć. Oczywiście za cenę obniżenia ambicji zawodowych.

Czytałam przed naszą rozmową różnego rodzaju sondaże i sondy, w których pytano młodych, co by ich zirytowało na tyle, że byliby w stanie wyjść na ulice. I wie pan, co mówili? Że najbardziej ich dotykają różne rzeczy dotyczące sieci. Wcześniej ACTA, dziś inwigilacja. Przeciwko temu byliby skorzy protestować. Resztę problemów mają gdzieś, a politykom nie ufają.
– Inwigilacja w sieci czy niemożność darmowego ściągania filmów z internetu dotyczy ich bezpośrednio. To pokolenie nie potrafi zdefiniować dobra wspólnego. Nie żyje we wspólnocie, więc nie czuje z nią związku.

Ale nawet ci niby politycznie zaangażowani są tak naprawdę antyideologiczni, awspólnotowi. Tzw. liberałowie to w moim odczuciu totalni pragmatycy, którzy chcą się jak najlepiej ustawić. Jakieś ideały można zobaczyć jeszcze po prawej stronie, ale w związku z tym, że skupia ona najwięcej biednych, niewykształconych i odrzuconych, często wygadują bzdury, więc są marginalizowani.
– Takie określenia są zbyt radykalne i ogólne. Jest przecież mnóstwo inicjatyw realizowanych przez młodych ludzi, oni organizują mnóstwo akcji charytatywnych, pomocowych, działają w tzw. ruchach miejskich, chcą mieć wpływ na lokalne decyzje polityczne. A że nie angażują się w wielkie hasła i wielką politykę? Po prostu w nie wierzą. Wierzą w coś konkretnego, namacalnego. I to jest moim zdaniem dobre.

Część swoje niezadowolenie demonstruje: to są marsze 11 listopada czy choćby burdy na stadionach. To rozumiem. Ale nie jestem w stanie pojąć młodzieży lewicującej, która chodzi składać kwiaty pod spaloną tęczą.
– Nie chciałbym wkraczać na polityczną ścieżkę i mówić o poglądach. Z socjologicznego punktu widzenia to nie jest lewica w starym stylu, która – historycznie rzecz biorąc – upominała się o takie sprawy, jak warunki pracy i płacy, bezpieczeństwo socjalne. Jak sądzę, ci młodzi lewicowcy pochodzą głównie z wielkich miast, z dobrze sytuowanych rodzin. Im nie brakuje na chleb. Ta lewica, o której pani myśli, już nie istnieje. Ostatnim Mohikaninem jest może Piotr Ikonowicz. Rozbili ją, skompromitowali jej starzy liderzy. Tzw. afera Rywina była tym momentem, który zadecydował o jej zejściu do grobu – ludzie stracili do niej na jakiś czas zaufanie, choć dziś SLD Millera cieszy się już ponad dwudziestoprocentowym zaufaniem. Ale to też ma swój głębszy kontekst. Stara lewica budowała swoją pozycję w oparciu o pracę, obronę warunków życia mas. Kiedy zmienił się rynek, liderzy lewicy musieli zweryfikować swoje stanowiska. Ważniejsze od obrony miejsc pracy jako takich stało się chronienie swojego przemysłu przed obcym. Nowy kapitalizm rozbił starą międzynarodówkę. Zero-jedynkowy układ: lepiej wejść w porozumienie z naszymi kapitalistami, niż układać się z obcymi. To spowodowało utratę wiarygodności. I dziś lewica z kwestii socjalnych przeszła na światopoglądowe, bo to jest bezpieczniejsze. Łatwiej mówić o ochronie środowiska, związkach jednopłciowych, feminizmie niż o kwestiach stosunków pracy. Ekonomia nie sprzedaje się tak dobrze.

Po prostu nie pojmuję, jak ktoś może to kupić. Że młodemu lewicowcowi bliższy jest los walenia niż głodne dzieci z socjalnego osiedla.

  • Ale to nie jest do końca alternatywa – może to jest koniunkcja. Może ludzie wrażliwi na los walenia opiekują się także głodnymi dziećmi z osiedla – tego nie wiemy. Nie możemy budować takich opozycji i uogólnień. Jest pani wychowana w starym systemie, w ramach instytucji typu naród, państwo, rodzina. Młodzi nie myślą już w tych kategoriach. Stracili nie tylko poczucie buntu, co jest reakcją przeciwko formom zbiorowym, lecz także rozeznanie w zawiłościach współczesnego świata ekonomii. Nie bardzo nawet wiadomo, przeciw komu lub czemu konkretnie mieliby się buntować. Kto właściwie jest właścicielem firmy, która im płaci grosze? Kapitał przepływa, zmienia właścicieli, trudno go zlokalizować. Państwo wycofało się z roli regulatora kapitału, wciąż daje do zrozumienia, że nic nie może, bo brakuje mu środków w budżecie. Jeśli nie jestem w stanie tego zmienić, bo mnie to przerasta, wolę olać, skoncentrować się na waleniach albo ociepleniu klimatu – tutaj nikt nie wymaga ode mnie faktycznego działania. Łatwiej, a w dodatku nie trzeba wychodzić z domu, wystarczy kliknąć w ikonkę.

Jest jeszcze jedna rzecz, moim zdaniem ważna. Ci młodzi to pokolenie chowane w złotych klatkach. Wożone do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne, odbierane przez nianie. Nie kopali nawet w piłkę na swoich podwórkach, nie musieli rywalizować, kto jest ważniejszy w stadzie. Ich rodzice, owszem, zmagali się z kapitalizmem, którego nie znali, ale go osiodłali. A swoje młode chronili przed wszelkim złem. Więc gdyby taki chłopak czy dziewczyna wyszli na ulicę, wzięli udział w jakiejś zadymie i, nie daj Boże, dostali pałą, toby chyba umarli z wrażenia.
– Ale pani mówi tylko o młodzieży z domków, a nie z blokowisk. Ci, zapewniam, wiedzą, jak smakuje uderzenie pałką czy rozkwaszony nos. Sprawą dyskusyjną byłoby teraz określenie, których jest więcej. Jednak wydaje mi się, że nie w tym problem. Ważniejsze jest, że ci z lepszych i gorszych domów mają jedną wspólną rzecz: od rzeczywistości mogą uciec w internet. Tam mogą być tym, kim chcą. Zmienić tożsamość, wejść do świata, o którym marzą. Ekran jest bezpieczniejszy niż podwórko z trzepakiem, gdzie leje się prawdziwa krew. Jedna z moich studentek napisała pracę o podwórkach krakowskich. Badała je, dotykała ich. I wyszło jej, że tylko jedno zachowało swoje stare funkcje: miejsca, gdzie dokonuje się prawdziwa socjalizacja, gdzie trzeba walczyć o wpływy, być w czymś realnie lepszym. Pozostałe, nawet jeśli jest na nich zjeżdżalnia i trzepie się wciąż dywany, przestały być enklawami, na których młodzi ludzie mogą społecznie dorastać. Jeśli nawet tam się bawią, to pod czujnym okiem rodziców. Więc jedyną przestrzenią wolności jest dla nich środowisko sieciowe. A to już nie to samo.

Więc się obawiają starcia z rzeczywistością. I potem mówią, tak jak ci złapani w sondach ulicznych, że buntowanie się nic nie daje, ba, nie opłaca się. Jest przeszkodą, niepotrzebnym przystankiem w drodze do kariery zawodowej, którą mają nadzieję zrobić. Buntownicy nie odnoszą przecież sukcesu.
– Oni dali sobie to wmówić, że taka grzeczność, spolegliwość jest lepsza niż płynięcie pod prąd. Pewnie nie wiedzą, że liderzy rewolty z 1968 r. porobili wielkie kariery, co im potem zresztą wyrzucano. Tak samo zresztą jak solidarnościowi dowódcy transformacji z 1989 r. Przecież to oni, w różnych konfiguracjach, są przy władzy. Prawdą jednak jest, że dotyczy to liderów. Reszta jest żywym przykładem na stare porzekadło, że rewolucja pożera swoje dzieci. Niemniej taka ekonomizacja życia, kiedy to zamiast zadawać sobie pytania egzystencjalne, wszystko przelicza się pod względem kosztów i zysków, jest trochę przerażająca. Życie zamienia się w projekt, dla którego piszemy scenariusze, planujemy je, optymalizujemy, a kapłanów zastępują trenerzy, częściej zwani coachami. Następuje pragmatyzacja rozwoju, często prowadząca w ślepą uliczkę. Ale muszę, po prostu muszę znów zrobić tu zastrzeżenie: my na tę młodzież tak najeżdżamy, a przecież nie cała jest taka. To wprawdzie główny trend, ale jest mnóstwo osób zaangażowanych, robiących dobre rzeczy dla innych.

Obojętna, zadowolona większość nadaje ton. Kiedy czasem oglądam jakiś blok reklamowy, mam wrażenie, że społeczeństwo składa się z młodych kobiet i mężczyzn o twarzach rozjaśnionych uśmiechami, przybijających sobie piątki.
– I wszyscy mają być tacy jak oni. Ten przekaz to pewnego rodzaju przemoc symboliczna, ale działa. I o to chodzi. Po co koncernom buntownicy w podartych spodniach? Robiłem kiedyś badania rynkowe i wyszło z nich, że kobiety do 25. roku życia kupują nowe płaszcze raz, dwa razy do roku, a starsze co kilka lat. Więc nic dziwnego, że na młodzież idzie zmasowana siła przekazu tej nowej ideologii.

Mówiliśmy o wielkich koncernach, o politykach. Zastanawiam się, jaka jest tutaj rola szkoły.
– Szkoła powinna uczyć aktywności i takiego obywatelskiego patriotyzmu, który każe pytać siebie „co ja jestem w stanie zrobić dla ojczyzny”, wpajać podejście pozwalające łączyć indywidualizm z pracą dla wspólnoty obywatelskiej. A że robi to coraz słabiej, to inna historia. Też dała się zarazić nową ideologią, teraz wyznaje kształcenie merytoryczne, ważniejsze niż normy są punkty w testach, nie ma pieniędzy, brakuje czasu.

Więc znikąd nadziei? Przybijmy piątkę, zjedzmy batonik i pooglądajmy telewizję na pocieszenie. Zapomnijmy o sprawie.
– Nie przesadzajmy, to krytyka zaczyna proces destrukcji. A to nasza powinność – ludzi mediów i ludzi nauki – aby rozumieć pewne zjawiska, dociekać ich podstaw, ukrytych założeń i ujawniać te procesy innym. Poza tym dwadzieścia lat, które minęły od naszej transformacji, choć w życiu jednego człowieka to dużo, w historii to zaledwie mgnienie oka. I ja bym stawiał nie na to, tylko na następne pokolenie, zapewne romantyków, które zbuntuje się przeciwko zastanemu światu swoich pragmatycznych rodziców.

Rozmawiała Mira Suchodolska

Andrzej Bukowski – dr hab. socjologii, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się socjologią władzy i polityki, zagadnieniami demokracji lokalnej. Interesuje go socjologia miasta, ruchów i ideologii miejskich. Jest autorem m.in. książki „Region tradycyjny w unitarnym państwie w dobie globalizacji. Przypadek Małopolski”. Obecnie bierze udział w projekcie w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego „BRing. Nauki społeczne dla gospodarki”, realizowanym przez Wyższą Szkołę Europejską im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie


🍀 CZY POMOŻESZ ROZWIJAĆ TĘ NIEZALEŻNĄ STRONĘ? Nie mam takich źródeł utrzymania, jak propagandowe media. Twoje wsparcie umożliwia częste, regularne publikacje, jak i treści dobrej jakości:

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

IDEOLOGIE i WIERZENIA TO BLEF, WYRZUĆ Z GŁOWY SYF!

Ideologie, wierzenia i polityka bez cenzury i dogmatów

Tytuł może trochę przewrotny, ale chcę Wam, czytelnicy, przedstawić tutaj pewną ideę.. Ideę będącą pomostem pomiędzy krwawiącym, rozbitym na miliony ideologicznych odłamów świecie..

Zacznijmy od tego, czym są ideologie. Pisałem o tym wiele razy, teraz tylko przypomnę w skrócie: ideologia to pochodna religii, to jasny i skonkretyzowany obraz widzenia świata, oparty na dogmatach, wymyślonych dawno temu przez człowieka.

Co łączy różne ideologie i systemy wierzeń?

Każda ideologia ma też pochodną piekła i pochodną nieba. Piekło to oczywiście, w zależności od światopoglądu – państwo socjalistyczne, neoliberalne, itp.

Ciekawe jest to, iż każda ideologia ma silnie skonkretyzowany i jasny obraz piekła. Piekło już tu jest, tu i teraz, jak przekonują ideologiści. A niebo? Czy ono także jest takie jasne i oczywiste?

Otóż nie. Z tej prostej przyczyny, że żadnej ideologii nie udało się stworzyć nieba. Ba. Gdy dana ideologia zaczęła dominować, stawało się piekło na Ziemi, i to najbardziej ekstremalne – z milionami zabitych, więźniów, wysiedlonych, tułaczy, przedwcześnie zmarłych..

Owszem, ludzie się łudzą, że jak któraś ze współczesnych ideologii zostanie wprowadzona, to nastąpi raj.

„Gdyby idee Janusza Korwina Mikke zostały wprowadzone w 100%, wtedy zarówno przedsiębiorcy, jak i szeregowi pracownicy zarabialiby dobrze”

„Gdyby wprowadzić idee socjaldemokracji i 100% tolerancji, na Ziemi w końcu zapanowałby pokój”

„Gdyby wszyscy popierali wartości rodzinne i monogamię, to nie byłoby zdrad, romansów, rozwodów, przemocy domowej, zła”

A wiecie co ja sądzę o powyższych gdybaniach? Mam na to TOTALNIE WYJE*ANE! 😉 xD

Nigdy nie ufaj ideologiom ani gotowym systemom wierzeń!

Mnie nie interesuje to, „co by było, gdyby” – bo prawa psychologii jak i owe ideologie są tak skonstruowane, by nigdy owego „nieba” nie osiągnąć. Nie o to chodzi by złapać króliczka, ale by gonić go. I przy okazji tego wiecznego pościgu za króliczkiem – tracisz indywidualność, tracisz godność, tracisz pieniądze.. I w ostatecznym rozrachunku, płacisz największą cenę jaka jest tylko możliwa – TRACISZ SIEBIE. To śmierć za życia.

Świat należy zmieniać TU i TERAZ, takim jaki on jest, a nie snuć fantazje, co by było, gdyby wszyscy ludzie na Ziemi wyznawali taką a nie inną ideologię. Chcesz, aby wszyscy na Ziemi zmienili się w Ciebie? Chcesz zapełnić planetę swoimi klonami? Takie fantazje, o tym, jak fajnie i zajebiście będzie, gdy zatriumfuje dana ideologia, dany model widzenia świata – przypominają mi majaczeniowe brednie paranoika przypiętego pasami bezpieczeństwa do łóżka.

Na świecie jedynie zmiana jest pewna

Świat to ciągłą zmiana, zmiana właściwie jest jedyną pewną rzeczą. Nic nie jest pewne, nic nie jest wieczne, każda idea, każde prawo, każda religia, każde imperium mają swój początek, rozwój i naturalny kres. Świat to ciągłe generowanie nowej przestrzeni – także chodzi o przestrzeń w sferze idei. To ciągła kreacja, i jest tutaj ważna kreacja sama w sobie – jako PIĘKNO PROCESU – a nie model postrzegania świata, jakim operujemy, bo on się będzie zmieniał tysiące razy w ciągu naszego życia. Nie minie kilka dekad od naszej śmierci – i nasi potomkowie będą już mieli zupełnie inne idee, problemy, dylematy do rozwiązania, a nasze potyczki na ideologie, będą albo śmiesznym, albo ponurym (bardziej prawdopodobne..) zapisem historii.

Postaraj się patrzeć na ten świat, jak na wielkie laboratorium z tysiącami próbek – ideologii, religii, wierzeń. Ty staraj się badać ten świat, używając tych próbek jako narzędzi. Nie dawaj ideologii sobą rządzić, to jest jedynie próbka – narzędzie – którego możesz użyć. Ale, do cholery – nie wypijaj odurzającej substancji z tych laboratoryjnych próbek, bo konsekwencje będą fatalne! 😉 Nie daj sobie prać mózgu, czytelniku.

Fakty a obserwacje – odróżnij jedno od drugiego!

Podstawowy błąd w myśleniu to ten, iż nie odróżniamy faktów od opinii o faktach. Na tym polu powstaje niezliczona ilość złych sytuacji i konfliktów. Czym jest pszczoła? Według encyklopedii, jest ona owadem społecznym produkującym miód. Dla pszczelarza pszczoły są czymś pięknym, wspaniałym, to całe jego życie, pasja, poświęcenie, zarobek. Dla typowego mieszkańca Warszawki pszczoły mogłyby nie istnieć. Zaś jak rozumuje proste, wydawałoby się pojęcie – pszczoła – osoba silnie uczulona na jad pszczół, os i szerszeni? Alergik nienawidzi pszczół, jakby miał taką moc, to by je wszystkie zaje*ał w piz*u. Dla alergika pszczoła to śmiertelne zagrożenie, niezwykle silne, negatywne emocje, przykre wspomnienia z przyjazdu pogotowia ratunkowego, itp itd.

Oceniając ideologia, systemy wierzeń, modele światopoglądowe – patrz zawsze, czy to, co głosi dany system – ma odzwierciedlenie w faktach. W faktach tu i teraz – a nie w przyszłości. Jeśli dana kobieta nie szanowała swojego chłopaka, zdradzała go a potem rzuciła – to czy uwierzysz jej, jak będzie Ci truć dupsko o monogamii, wierności, wartościach rodzinnych? Ja nie. Nie wierz w to, że dana kobieta mówi Ci, iż teraz już będzie w porządku, że w nowym związku nie powtórzy błędów.

Słowa od zawsze były za darmo, a teraz ich wartość jest jeszcze mniejsza – ujemna. Sam, by wywołać tzw. „pyszny ból dupy”, czyli święte oburzenie u współdyskutantów, posługiwałem się najróżniejszymi ideami, od prawa do lewa. A wszystkimi tymi ideologiami gardzę w równym stopniu. Patrz zawsze na to, czy dany system wierzeń, priorytety, wartości – mają odbicie w życiu realnym człowieka, Tu i TERAZ – w jego czynach, wyborach, postawach.

Liczą się tylko fakty, a nie deklaracje!

Musisz zawsze rozgraniczać sferę deklaracji od sfery faktów. Zadeklarować możesz co tylko zechcesz – np t0, że do końca życia będziesz praktykował ścisłą ascezę. Ale czy wytrwasz w tak radykalnym i nieżyciowym postanowieniu te dajmy na to – 60 lat – do śmierci?

Zadeklarować możesz dowolny pogląd, jednak jeśli nie będzie on miał potwierdzenia w życiu realnym, w faktach, to jaka będzie wartość takiej deklaracji? Według globalnych badań, około 25% dzieci na Ziemi to owoce kobiecej zdrady. Inne badania głoszą, iż 70% mężatek mających pięcioletni lub dłuższy staż małżeński, zdradziło.

To oczywiście tylko przykłady, i można je dostroić do dowolnej sytuacji. Chodzi mi tutaj nie o piętnowanie osób, ale postaw, szkodliwych schematów ludzkiego działania.

Wracając do tego, co pisałem na początku tekstu:

-cechą wspólną wszystkich ideologii i modeli wierzeń, jest ich fałszywość jako całości, możliwe jest tylko uchwycenie części prawdy.
-święty Mikołaj nie istnieje. Nawet jeśli społeczeństwo będzie „grzeczne” i zaakceptuje w 100% daną ideę, to nie przyjdzie żaden święty Mikołaj i nie przyniesie „prezentu” w postaci ideologicznego raju na Ziemi. Będzie raczej piekło na Ziemi, miliony ofiar, wypędzonych, uwięzionych, zaginionych, niesłusznie oskarżonych i skazanych, i jeszcze więcej: nieszczęśliwych, z totalnie wypranym mózgiem, umarłych za życia..
-każda ideologia jest utopijna i zła. Nie ma ideologii nie-utopijnych i dobrych. Wyklucza to nawet encyklopedyczna definicja.


Chcesz więcej takich artykułów? Wesprzyj niezależne media Jarka Kefira!

Witaj. 🙂 Moja strona utrzymuje się z darowizn czytelników. Walę niepopularną prawdę prosto z mostu, nie pasjonuje mnie „słodkie” oszukiwanie ludzi. Szerzę świadomość i wiedzę na tyle, na ile mogę, i mam nadzieję, że przyniesie to coś dobrego. Nie wprowadzam płatnych treści. Chcę, by moje publikacje były dostępne dla każdego. Jeśli cenisz moją pracę, to możesz wspomóc moje publikacje finansowo. Im większe wsparcie, tym więcej mam czasu na wynajdywanie informacji i opisywanie ich dla Ciebie.

1️⃣ Przelew na konto o nr: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282

Przelewy z zagranicy:
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm