Czym dążenie do oświecenia wyklucza szczęście?
Ludzie studiujący wiedzę ezoteryczną często wspominają o oświeceniu. Pomimo mnogości definicji i jeszcze większej mnogości osób do niego dążących, do dziś nie wiem, czym ono jest. Ani też żadnego oświeconego nie widziałem.
Wg jednych ma to być stan bezgranicznego szczęścia i spokoju, co oznacza de facto mentalną „lobotomię”, bo jest to zniszczeniem innych emocji i odczuć. Które czasami są bardzo potrzebne lub wręcz niezbędne do przeżycia. Na przykład nienawiść, gniew i furia na osobę nachalnie naruszającą nasze granice lub wręcz na napastnika.
Wg innych, oświecenie ma być mieszanką silnego ego, dobrego samopoczucia i różnorakich magicznych mocy. Tutaj droga jest jedna i wiedzie od ezoteryki „dla ludu”, przez satanizm, aż do regularnej masonerii i w końcu do Zakonu Illuminatów. Ale nie widziałem ani jednego szczęśliwego Illuminaty. Ba, są oni tak zrozpaczeni tym, co odkryli, że gotowi są do zaakceptowania każdej systemowej niegodziwości na świecie.
A właśnie, czym jest szczęście? Czy jest ono czymś innym niż oświecenie? Wg mnie, dążąc do stanu oświecenia, ludzie często zapominają o tym, co jest codzienne. A więc o szczęściu w codziennych chwilach. Bo przecież oświecenie to taka wielka rzecz, więc jaka jest radość we wschodzie słońca, i to w dodatku tym październikowym? Najpierw zapraszam na dwa cytaty dotyczące pogoni za oświeceniem.
.
Czytaj dalej „OŚWIECENIE ALBO SZCZĘŚCIE, WYBÓR NALEŻY DO CIEBIE!”