PO-PSL zabierze Polakom prywatne oszczędności. Projekt ustawy wywłaszczeniowej

PO-PSL zabierze Polakom prywatne oszczędności. Projekt ustawy wywłaszczeniowej

rzad po psl polityka

Dziki kapitalizm i tak zwany „wolny rynek” wkracza w nową fazę. Gdy wszystkie dziedziny gospodarki zostały zawłaszczone przez zagraniczne koncerny, które nie płacą w Polsce ani grosza podatków, a cały wypracowany zysk wyprowadzają za granicę, rząd ma nowy plan.

Teraz przychodzi kolej na odebranie Polakom tego, co im zostało jako ostatnie – a więc ogródków działkowych (ustawa w toku), nieruchomości (ustawa o podatku katastralnym i działalność tzw odwróconej hipoteki) i w końcu pomysł PSLu na odbieranie emerytom oszczędności i mieszkań.

Tak się tylko zastanawiam: czy to neokolonialne szaleństwo będzie miało kiedyś granice? Czy dożyjemy czasów, że gdy obywatel nie będzie mógł znaleźć pracy i płacić państwu podatków – zostanie poddany przymusowej eutanazji?

Czy wprowadzone zostaną opłaty za oddychanie, za życie, czy za możliwość fizycznego przebywania na terytorium państwa – nie ważne czy pod mostem, czy na śmietniku czy w prywatnym mieszkaniu?

I dalej: jaki będzie ostateczny koniec wywłaszczania i podporządkowywania Polaków? Dyktatura – to wiemy na pewno – ale jaka? Taka z dymiącymi kominami krematoriów takich, jak były w Oświęcimiu? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami..

Dodajmy, że PO, PSL i PiS były dziś pierwszymi w sejmie partiami, które chciały przyjąć przez aklamację ustawie o szamanie jednej z sekt judaistycznych, mających ogromne wpływy w Polsce – czyli o Janie Pawle II. „Nie ważne czy Polska będzie bogata czy biedna, ważne, by była katolicka”.

Czyli ważne jest tylko gender, Powstanie Warszawskie, Lech Wałęsa, Jan Paweł II, a nie to, czy polskie dzieci umierają z głodu, nie to, że rząd wprowadza kolejne uchwały, które wpisują się w politykę ludobójstwa Polaków. Czy słowo „ludobójstwo” jest słowem na wyrost? Oddajmy głos Wikipedii (link):

Cytuję: „Definicja – Termin ludobójstwo (a dokładnie genocide, który później został przetłumaczony na ludobójstwo) wprowadził polski prawnik Rafał Lemkin:
(…)
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego.”

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!


PO-PSL odbierze Polakom prywatne majątki – projekt ustawy

 

Cytuję: „Jeśli masz zbyt niską emeryturę, mniej niż 1400 zł, to samorząd ma prawo zabrać Ci Polaku mieszkanie, pozostały majątek oraz wszelkie oszczędności. Równocześnie PSL zgłaszał wielokrotnie pomysły, aby Polacy otrzymywali emerytury podstawowe w wysokości 1000 zł, a więc proponowana ustawa dotyczyłaby prawie 100% Polaków.

PSL nie wyciągnął wniosków ze szkodliwej dla tej partii działalności min. Fedak (już jest na śmietniku historii) i “poprawia” antypolskie projekty ustaw jej autorstwa. Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej w drugim rządzie Donalda Tuska, wiceprezes Polskiego Stronnictwa Ludowego poprawił projekt pani Fedak. W oryginale każdy Polak miał płacić bezpośrednio do budżetu składkę, a w rzeczywistości podatek, jako ubezpieczenie od możliwości niepełnosprawności na starość.

W nowej odsłonie pomysł Fedak po “poprawkach” Kosiniak-Kamysza przyjął postać projektu ustawy, który daje samorządom prawo odbierania majątków i oszczędności starym, schorowanym osobom, których emerytura będzie niższa, niż 1400 zł/mies. Równocześnie PSL (a także Gwiazdowski) proponowali, aby Polacy otrzymywali jedynie powszechną emeryturę 1000 zł. Równocześnie rząd Tuska podniósł wiek emerytalny Polaków do 67 lat, więc statystycznie 3-4 lata życia na emeryturze, a kolesie z układu samorządowego, często z PSL, uwłaszczą się na dorobku całego życia Polaków.

Formalnie majątek przejmie samorząd, a w praktyce będzie to polegało na “sprzedaży” tego majątku, gdzie co bardziej atrakcyjne majątki “kupią” (za bezcen) “swoi”. Dziennikarze zadali sobie trud i policzyli, jaka obecnie byłaby emerytura, gdyby pieniądze zamiast do ZUS, trafiały na prywatne konto. Wyliczyli, że taka emerytura byłaby ok. 2 razy wyższa, niż ta z ZUS! To nie koniec problemu, bo prognozy ZUS mówią, że w 2060r. Polaków będzie niecałe 31 mln., natomiast prognoza ONZ na koniec tego stulecia szacuje liczbę Polaków na zaledwie 16 mln.

To chyba oczywiste, ze coraz mniejsza liczba pracujących nie wypracuje przyszłych emerytur, a wirtualne emerytury obiecane przez Tuska można nazwać “uśmiechami Tuska”. Za tę “walutę” nie zrobimy zakupów, nie zapłacimy rachunków. Gdzieś w “przelocie” pojawił się pomysł (swoistego) podatku katastralnego, aby sfinansować przyszłe emerytury Polaków.

Ci panowie nie zamierzają się trudnić subtelnym rabunkiem po kawałku i postanowili Polakom zrabować majątki jednorazowo. Większość OFE już zrabowana, wkrótce reszta. Potem, no właśnie.. Potem są już tylko osobiste majątki Polaków i ich oszczędności. Tak wygląda projekt ustawy Kosiniak-Kamysza z PSL. Tusk chętnie realizuje złodziejskie pomysły PSL. Dobrym przykładem jest realizacja pomysłów minister Fedak w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego oraz rabunku OFE.

Skąd się bierze ujemna demografia? Skąd się biorą długi Polski? Dlaczego tylu Polaków uciekło na emigrację? Dobrze to opisałem w dwóch artykułach:
1) http://naszeblogi.pl/41639-placa-minimalna-natychmiast-winna-wzrosnac-do-2100-zl;
2) http://naszeblogi.pl/45462-dlatego-tusk-nie-ma-pieniedzy-na-niepelnosprawne-dzieci.
W tych artykułach nie zaprezentowałem poglądów, lecz zwyczajna matematykę z zakresu szkoły podstawowej.

Pomijam już, że projekt ustawy jest niekonstytucyjny, bo czy stary, schorowany człowiek nie ma prawa mieć majątku i oszczędności?

Pomysł Kosiniak-Kamysza, wiceprezesa PSL jest nawet niełajdacki, bo takie określenie tego pomysłu, projektu ustawy łajdackim jest zbyt łagodne. (…)

PSL nie wyciągnął wniosków ze szkodliwej działalności pani min. Fedak. Ta pani już jest na śmietniku historii, a wkrótce dołączy doń cały PSL. A Tusk – ten ochoczo zrealizował wszelkie antypolskie pomysły pani Fedak, zrealizuje i ten. Cóż, dla tej koalicji PO-PSL rabowanie Polaków wychodzi perfekcyjnie.

Autor: Piotr Solis
Źródło: http://naszeblogi.pl

 

Bob Proctor: Myśli są energią

Bob Proctor: Myśli są energią. Poznaj ich prawdziwą naturę!

prawdziwa natura mysli i emocjiZamieszczam ciekawą prelekcję Bob’a Proctor’a o prawdziwej naturze naszych myśli. Myśli ludzie mają być specyficzną formą energii. Słyszałem również, że myśl ludzka ma naturę elektromagnetyczną i jej zasięg jest dużo większy, niż świadomość / głowa człowieka, który tę myśl wyemitował, wysłał.

Ponoć według nauk ezoteryków i okultystów, każda myśl okrąża wszechświat i każda do nas potem wraca. Z tym, że wraca wzmocniona. Mamy ponosić odpowiedzialność za nasze myśli, emocje i czyny, sami tę kosmicznie rozumianą odpowiedzialność nazywając „ślepym losem”, czy też „przeznaczeniem”.

Specyficzną formą myśli są zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, tj usilnie nawracające, negatywne myśli i obrazy. Powiązano je już dawno z niskim poziomem serotoniny. Z tym, że poziom serotoniny można wyregulować zaprzestając choćby jedzenia potraw mącznych (zawiera duże ilości fenyloalaniny, glutenu itp). To, co na górze, to i na dole – wpływając zdawałoby się na sprawy czysto fizyczne (dieta) można wyregulować nie tylko umysł i psychikę, ale także sferę ducha.

Tak było u mnie – wszedłem na poważnie na drogę ku duchowemu oświeceniu dopiero po odstawieniu potraw mącznych i włączeniu suplementów / ziół. Zmieniła się nie tylko moja fizyczność (wygląd, parametry zdrowotne), ale też duch. Ponoć rewolucja mentalna zaczyna się na talerzu!

Video: Bob Proctor (http://bobproctorcoaching.com/)
Tłumaczenie: Luke
Treść artykułu: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

 

Możesz wesprzeć autora tej strony. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)
Dzięki wsparciu czytelników moja strona “Kefir 2010″ nie potrzebuje “sponsorów” i może zachować niezależność.

Polska jest obozem koncentracyjnym bez drutów, piekłem na Ziemi, tej Ziemi!

Polska jest obozem koncentracyjnym bez drutów, piekłem na Ziemi, tej Ziemi!

dobro i zlo poszukiwanie prawdyPamiętam że kiedyś bardzo martwiłem się choćby o to, jaka będzie przyszłość tego świata. Czy ludzki gatunek przetrwa, i co zrozumiałe – co spowoduje niż demograficzny w Polsce. Dziś moje podejście jest zupełnie inne. Staram się przede wszystkim uświadomić swoim Czytelnikom, że każdy człowiek jest małą częścią planetarnej całości. A ludzie systemy ideologiczne, religijne i państwowe, z punktu widzenia historycznego, mają niewielki sens, a z punktu widzenia kosmicznego – wręcz żaden. Pamiętacie Cesarstwo Bizantyjskie i jego potęgę? Nieliczni może tak. Pamiętacie państwa Hunów, Hetytów, Wizygotów, Republikę Wenecką? Jeszcze mniej liczni..

Co z naszymi emeryturami? Co z niżem demograficznym? Co z przyszłością polskiego narodu – czy czeka nas los tułaczy bez państwa?

A ja spróbuję zapytać inaczej: czy przetrwanie tego państwa jest Ci potrzebne do szczęścia? Na pewno? Tego państwa, gdzie każdy każdego nienawidzi, każdy każdemu zazdrości, zawiści i podkłada kłody pod nogi? Gdzie korupcja, mafijnie pojmowane: pseudo-honor i pseudo-lojalność są cnotą? Gdzie jest 12 milionów alkoholików, a każdy poniedziałek mija nastolatkom, młodym i średnim dorosłym na przechwalaniu się, jak bardzo sponiewierali swój organizm w weekend?

przyszlosc polski niz demograficznyZ mojej strony wygląda to tak. Ta planeta jest gigantycznym obozem koncentracyjnym bez drutów. Obozem z którego nie ma ucieczki. Odbywa się tutaj jakiś totalnie popieprzony, kosmiczny eksperyment. Być może prawdą jest twierdzenie okultystów, że do tej planety jest „przyssany” jakiś kosmiczny byt, nazywany demonem, tudzież – jahwe. Byt ten ma się żywić ludzkim cierpieniem, a więc negatywną energią, i dbać, by podaż tej energii była nieprzerwana.

Jahwe był ludobójcą znanym z biblii. Ktoś wyliczył po przeczytaniu starego testamentu, że jahwe ma na sumieniu ponad 11 milionów ofiar. Nawet Hitler i Stalin razem wzięci mogliby pozazdrościć katolickiej bozi zdolności mordowania. Gdyż ilu ludzi mieszkało w XX wieku, a ilu w odległej starożytności? Chodzi o proporcje. Być może prawdziwe jest także inne twierdzenie okultystów. Podług niego, na tę planetę mają się wcielać najbardziej czarne i mroczne dusze z wszystkich innych zamieszkałych planet. Po to, by odpokutować w tej rzeczywistości swoje winy i wypełnić / przerwać swoją negatywną karmę. Być może..

Zewsząd słyszę dwa nawoływania. Pierwsze nawoływanie – do pozostania tutaj, w Polsce, i oczywiście do płodzenia dzieci. Drugie nawoływanie – że prawdziwych mężczyzn już nie ma, więc grozi nam niechybne wyginięcie gatunku ludzkiego.

praca emigracja niz demograficzny

A powiedzcie mi – czy naprawdę warto dbać o to, by coś tak abstrakcyjnego jak naród czy gatunek przetrwał? Według mnie nie warto. Tym się powinni zająć takie osoby jak: Tusk, Merkel, Hollande, Obama. To dzięki ich decyzjom ta planeta, w szczególności Europa środkowa – jest jednym wielkim obozem koncentracyjnym. Niech się martwią oni. Oni jedną administracyjną decyzją transferują biliony dolarów z miejsca w miejsce, więc dlaczego to ja mam brać na swoje barki utrzymanie ciągłości gatunku?

Poza tym, spójrzmy prawdzie prosto w oczy. Rodzenie dzieci to skazywanie ich na życie w koszmarze, na planecie, gdzie ludzie będą toczyć wojny o zasoby wody, o odrobinę żarcia, o miejsce na przestrzeń do życia. Wiem, że wszyscy tutaj sprzeciwiamy się eugenice, itp.. Ale pamiętajcie, że każde zagadnienie na Ziemi, tej Ziemi, ma dwie strony. Jak będzie wyglądał świat, jak będzie żyło na nim nie 7 miliardów, ale 70 miliardów, a potem 200 miliardów, 2000 miliardów ludzi? Czym ich wykarmimy? Czym ich napoimy? Miłością? Dziesięcioma przykazaniami? Ideologią niewidzialnej ręki wolnego rynku? I tak źle, i tak niedobrze.

Być może jeszcze za naszego życia czeka nas „szok przyszłości” – czyli zmierzenie się z problemami i dylematami, z jakimi ludzkość jeszcze nigdy w historii się nie zmierzała. Czy warto sprowadzać na ten świat kolejną istotę, która będzie musiała walczyć na śmierć i życie o kropelkę zdatnej do picia wody?

Proponuję zająć się tym, na co mamy wpływ realny. Działać w obrębie swojego środowiska, i przede wszystkim, w obrębie swojej osobowości, zmieniając siebie. Już jeden taki magik obiecał nam, cytuję: „niech zstąpi duch Twój, i odnowi oblicze Ziemi, tej Ziemi”. Ten „duch Twój” to musiał być chyba jakiś diabeł z najgłębszych odmętów piekieł. Bo tak odnowił Ziemię, tę Ziemię, że 170.000 ludzi w ciągu 22 lat popełniło samobójstwo, a miliony zmarło przedwcześnie z powodu biedy, alkoholizmu, niedożywienia, braku leczenia..

jaka bedzie przyszlosc ZiemiPolecam też:
Dokąd zmierza nasza cywilizacja?
Czy ta planeta jest więzieniem?
Nasze przekonania to nasze więzienie
Czy rzeczywistość jest eksperymentem?
Czy życie ma jakikolwiek sens?

Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

 

Możesz wesprzeć autora tej strony. Warto wspierać niezależne media! (kliknij tutaj po informację)
Dzięki wsparciu czytelników moja strona “Kefir 2010″ nie potrzebuje “sponsorów” i może zachować niezależność.

Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery

Obłąkańcza kapitalistyczna eksploatacja planety doprowadzi do zagłady biosfery

przyszlosc ziemi eksploatacja zasobow naturalnych planetyW konflikcie między przeciwnikami liberalizmu i religii wolnego rynku, a jego zwolennikami, umyka wiele ważnych argumentów i zmiennych. Ja staram się te argumenty i zmienne, nie poruszane w debacie publicznej między korwinistami a ich przeciwnikami, uwypuklać i demaskować.

Przede wszystkim, ważnym zagadnieniem są:

1. możliwa zagłada biosfery. O tym mówi się od dawna i wcale nie chodzi o globalne ocieplenia, którego na dobrą sprawę nie ma od ponad dekady. Lokalne maksimum skończyło się pod koniec lat 90-tych XX wieku. Chodzi o eksploatację surowców i zasobów planety, która doprowadzi do skrajnego przeludnienia, biedy, a potem wojen o choć trochę zdatnej do picia wody i nie skażonej żywności.

2. kapitalistyczne korporacje sprzedają swoje produkty, uprzednio kreując w mediach sztuczny popyta na nie. Masz kupować, szaleńczo dążyć do zwiększania stanu posiadania, i broń Boże nie myśleć. Świat idealny dla kapitalistów to stado bezmózgich baranów po lobotomii, działające tak, jak ich się zaprogramuje za pomocą pisanych na zamówienie artykułów, „ekspertyz” i reklam.

3. kapitalizm to zgrabne wykorzystywanie unieszczęśliwiania społeczeństw. Człowiek nieszczęśliwy będzie za wszelką cenę dążył do choć chwilowego rozładowania emocjonalnego – emocjonalnej ekscytacji. I nie ważne, czy będzie to alkohol, papieros, narkotyk, film, koncert, nowy samochód, gadżet, mieszkanie, skok na bungee. Ważna jest zasada: chwilowa ekscytacja emocjonalna poprzez kupienie produktu kapitalisty.

4. społeczeństwa kapitalistyczne nie mogą być szczęśliwe. Z tego powodu, że to nieszczęście ludzkie napędza obecnie gospodarkę. To cierpienie generuje ów mityczny, acz w 90% pusty wzrost PKB. Produkt korporacji uszczęśliwia tylko na chwilę, bo taka jest natura zaspokojenia ego – może być zaspokojone jedynie na chwilę, odrętwieniem lub ekscytacją emocjonalną.

Gdy nie widać Wyższego Planu w otaczającym nas świecie, musimy stale dostarczać organizmowi bodźców, a więc nowych produktów kapitalistów. Tak więc zdecydowana większość gospodarki to tak naprawdę wydmuszka, pusty mechanizm, nastawiony nie na kreatywność i rozwój, ale na czerpanie zysku z cierpienia i wręcz cofanie się.

A tymczasem – zapraszam do przeczytania niezwykle cennego felietonu pana Chrisa Hedgesa z portalu Ex Ignorant. Zamieszczam go poniżej.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

______________________________________________________________

Cytuję: „Prawdziwie beznadziejne ofiary choroby psychicznej można odnaleźć wśród osób, które zdają się być najbardziej normalne. Wiele z nich jest normalnych, gdyż są bardzo dobrze dopasowane do naszego trybu życia; ich ludzki głos został uciszony na tak wczesnym etapie ich egzystencji, że nawet nie szamoczą się, ani nie cierpią, ani nie nabywają symptomów neurozy. Są one normalne w nieabsolutnym znaczeniu tego słowa; są normalne jedynie w odniesieniu do głęboko anormalnego społeczeństwa. Ich idealne dostosowanie do anormalnego społeczeństwa jest miarą ich psychicznej choroby. Te miliony anormalnie normalnych ludzi żyją bez ceregieli w społeczeństwie, do którego – gdyby były w pełni istotami ludzkimi – nie powinny być dostrojone.”

Aldous Huxley [„Nowy wspaniały świat”]

30 kwietnia 2012

Cytuję: „Gdy cywilizacje zaczynają konać, popadają w obłęd. Niech topnieją lodowe pokrywy w Arktyce. Niech wzrasta globalna temperatura. Niech powietrze, gleba i woda zostaną zatrute. Niech lasy umierają. Niech morza zostaną opróżnione z życia. Niech toczą się kolejne wojny. Niech masy kończą w skrajnym ubóstwie, bez pracy, podczas gdy elity, upojone hedonizmem, akumulują wielkie fortuny poprzez wyzysk, spekulację, oszustwa i kradzież. Rzeczywistość zostaje ostatecznie odłączona.

Żyjemy w czasach, kiedy serwis wiadomości zawiera ciążę piosenkarki, seksualne wyczyny zapaśnika oraz zapewnienia celebrytki, że to nie ona jest roznegliżowaną, gotującą jajka kobietą z internetowej fotografii. Politycy, w tym prezydenci, występują w późnowieczornych, komediowych talk shows, aby opowiadać grepsy i prowadzić kampanię na rzecz założenia kolonii na księżycu. „W dobie końca rozdziału,” napisał w Castle to Castle Louis-Ferdinand Celine, “kiedy Historia skrzykuje wszystkich świrów, otwiera swoje Epickie Tancbudy! Kapelusze i głowy wirują! Figi za burtę!”

Jak zauważył Karol Marks, dążenie zbankrutowanych elit do zgromadzenia coraz większego bogactwa w ostatnich dniach imperium jest stworzoną przez współczesne społeczeństwo wersją prymitywnego fetyszyzmu. Ponieważ do wyeksploatowania pozostało niewiele, misja ta prowadzi do nasilających się represji, wzbierającego cierpienia ludzi, rozkładu infrastruktury i wreszcie zbiorowej śmierci.

Tych, którzy ulegają urojeniom na swój temat, tych z Wall Street i politycznych elit, tych, którzy zabawiają nas i informują, tych, którzy nie są zdolni do kwestionowania żądz gwarantujących nasze samounicestwienie – stawia się za wzorce inteligencji, sukcesu i postępu. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że jeden na czterech Amerykanów cierpi na przewlekłe stany lękowe, zaburzenia nastroju i depresję, które jak dla mnie zdają się być normalną reakcją na nasz nieubłagany marsz w kierunku zbiorowego samobójstwa. Witajcie w zakładzie dla obłąkanych.

Kiedy najbardziej podstawowe elementy, które podtrzymują życie sprowadzone są do kategorii produktu za gotówkę, życie nie ma wartości przyrodzonej. Eksterminacja społeczeństw „prymitywnych”, tych, które określał animizm i mistycyzm, tych, które celebrowały dwuznaczność i tajemnicę, tych, które respektowały centralną rolę ludzkiej wyobraźni, usunięto jako jedyną ideologiczną przeciwwagę dla samo-pożerającej się ideologii kapitalistycznej.

Ci, którzy trzymali się przekonań przed-współczesnych – chociażby Rdzenni Amerykanie, organizujący się wokół bytowania wspólnotowego i poświęcenia, a nie gromadzenia i wyzysku za pensję – nie mogli zostać dopasowani do etyki kapitalistycznej eksploatacji, kultu własnego „ja” i żądzy imperialnej ekspansji. To, co prozaiczne zostało przeciwstawione temu, co alegoryczne. Pędząc w stronę upadku ekosystemu planety, musimy przywrócić tę dawną wizję życia, jeśli mamy w ogóle przetrwać.

Wojna przeciwko Rdzennym Amerykanom, podobnie jak wojny prowadzone przez kolonizatorów na całym świecie, toczyła się w celu wyeliminowania nie tylko ludzi, ale także konkurencyjnej etyki. Dawna forma ludzkiej wspólnoty było przeciwstawna i wroga wobec kapitalizmu, prymatu państwa technologicznego oraz żądań imperium. Ta walka między systemami wierzeń nie umknęła uwadze Karola Marksa. Jego Dzienniki etnologiczne to seria uwag inspirowanych lekturą dzieł historyków i antropologów.

Marks sporządzał notatki o tradycjach, zwyczajach, strukturze społecznej, systemach ekonomicznych i wierzeniach licznych kultur tubylczych przeznaczonych na wyniszczenie. Zapisał enigmatyczne szczegóły o formowaniu się społeczeństwa Rdzennych Amerykanów, lecz także uwzględnił, iż „ziemie [były] wspólną własnością plemion, a domostwa należały pospołu do mieszkańców”. O Aztekach napisał, „Wspólne użytkowanie ziem; życie w dużych gospodarstwach domowych złożonych z szeregu spokrewnionych rodzin”. Rdzenni Amerykanie, zwłaszcza Irokezi, posłużyli amerykańskim koloniom za model unii oraz okazali się istotnym elementem wizji komunizmu Marksa i Engela.

Marks – choć naiwnie wierzył, że potęga państwa stworzy utopię człowieka pracy oraz lekceważył ważne siły społeczne i kulturowe spoza sfery ekonomii – doskonale zdawał sobie sprawę, że wraz ze zniszczeniem przed-nowoczesnych społeczeństw bezpowrotnie utracona została fundamentalna składowa ludzkiej godności i niezależności. Rada Irokezów z Gens – miejsce, gdzie Indianie spotykali się, aby ich wysłuchano, podobnie jak starożytnych Ateńczyków – była, jak odnotował Marks, „demokratycznym zebraniem, gdzie wszyscy dorośli uczestnicy obojga płci zabierali głos we wszystkich przedkładanych kwestiach”.

Marks żarliwie popierał aktywny udział kobiet w sprawach plemiennych pisząc, „Kobiety mogły wyrazić swoje życzenia i opinie poprzez osobiście wybranego mówcę. Orzeczenie to wydała Rada. Jednomyślność była podstawowym prawem jej działań wśród Irokezów”. Europejskie kobiety na Kontynencie oraz w koloniach nie dysponowały porównywalną władzą.

Odbudowa tej dawnej wizji wspólnoty, opartej na współpracy, a nie eksploatacji, będzie tak istotna dla naszego przetrwania, jak zmiana modelu naszej konsumpcji, lokalna produkcja żywności i położenie kresu naszej zależności od paliw kopalnych. Przed-nowoczesne społeczeństwa Siedzącego Byka i Szalonego Konia – choć nie zawsze sielankowe i dopuszczające się okazjonalnych aktów okrucieństwa, w tym okaleczania, tortur i egzekucji jeńców – nie podporządkowywały świętości technice. Bóstwa, które otaczały czcią nie były oderwane od przyrody, nie istniały poza nią.

Tymczasem europejska filozofia XVII wieku i Oświecenia wywyższała oddzielenie człowieka od świata przyrody – wiara przyjęta także przez Biblię. Świat przyrody, wraz z tymi przed-nowoczesnymi kulturami, które żyły z nim w harmonii, był postrzegany przez społeczeństwo przemysłowe Oświecenia jako godny jedynie eksploatacji. Kartezjusz twierdził na przykład, że najpełniejsze wykorzystywanie materii w jakimkolwiek celu użytkowym było obowiązkiem ludzkości. W języku religijnym purytanów dzika przyroda stała się szatańska.

Należało ją ochrzcić i podporządkować. Wszczepienie porządku technicznego przyniosło, jak pisze Richard Slotkin w Rewitalizacji poprzez przemoc, prymat „zachodniego dorobkiewicza, spekulanta i bankiera-ryzykanta”. Davy Crockett, a później George Armstrong Custer – zaznacza Slotkin – stali się „bohaterami narodowymi definiując narodowe aspiracje w kategoriach określonej liczby zaszlachtowanych niedźwiedzi, określonego obszaru wywłaszczonej ziemi, określonej sumy ściętych drzew, określonego iloczynu martwych, porzuconych w piachu Indian i Meksykanów”.

Obłąkańczy projekt kapitalistycznej ekspansji bez końca, nieposkromionej konsumpcji, nieprzytomnej eksploatacji i przemysłowego rozwoju znajduje się teraz w stadium implozji. Korporacyjni szulerzy są tak samo ślepi na konsekwencje swojej autodestrukcyjnej furii jak Custer, spekulanci ery gorączki złota i kolejowi magnaci. Przejmowali ziemię Indian, mordowali mieszkańców, wyrzynali stada bawołów, wycinali lasy. Ich spadkobiercy toczą wojnę na całym Bliskim Wschodzie, zanieczyszczają morza i systemy wodne, zatruwają powietrze i glebę, uprawiają towarowy hazard, kiedy połowa globu pogrąża się w skrajnej biedzie i niedoli.

Sprzężenie zaawansowania technologicznego z postępem prowadzi do samouwielbienia. Zimna kalkulacja czyni możliwymi obliczenia, naukę i postęp techniczny cywilizacji przemysłowej, ale nie łączy nas z siłami życia. Społeczeństwo, które traci poczucie sacrum, któremu brakuje siły ludzkiej wyobraźni, które nie potrafi praktykować empatii, ostatecznie zapewnia sobie własne zniszczenie. Rdzenni Amerykanie rozumieli, że istnieją w przyrodzie siły, których nigdy nie zdołamy poddać kontroli i które musimy respektować. Wiedzieli, podobnie jak starożytni Grecy, że megalomania jest śmiertelnym przekleństwem ludzkości. To lekcja, której wymowę najpewniej poznamy kosztem ogromnego cierpienia.

W „Burzy” Williama Szekspira [protagonista] Prospero trafia na wyspę, gdzie staje się niekwestionowanym panem i władcą. Zniewala tam prymitywnego „potwora” Kalibana. Zaprzęga magiczne źródła energii ucieleśnione w duchu Arielu, który jest z ognia i powietrza. Siły uwolnione w wyspiarskiej dziczy – o czym Szekspir wiedział – mogłyby pchnąć nas ku dobru, gdybyśmy posiadali zdolność samokontroli i poszanowania. Ale mogą też one rzucić nas w objęcia potwornego zła, ponieważ istnieje niewiele ograniczeń udaremniających grabież, gwałt, morderstwo, chciwość i żądzę władzy. Joseph Conrad w swoich późniejszych portretach imperialnych posterunków, obnażył to samo upojenie barbarzyństwem.

Antropolog Lewis Henry Morgan, którego w 1846 roku „zaadoptowała” Seneka, jedno z plemion należących do konfederacji Irokezów, napisał w Starożytnym społeczeństwie o ewolucji społecznej Indian amerykańskich. Marks z aprobatą odniósł się w swoich Dziennikach etnologicznych do morganowskiego twierdzenia o historycznym i społecznym znaczeniu „wyobraźni – tej wspaniałej zdolności w tak znacznym stopniu przyczyniającej się do sublimacji ludzkości”. Wyobraźnia, jak zaznaczył szekspirowski badacz Harold C. Goddard, „nie jest ani językiem natury, ani językiem człowieka, jest jednym i drugim równocześnie, stanowi medium komunii między nimi. Wyobraźnia to elementarna mowa wszystkich zmysłów, pierwsza i ostatnia, człowieka prymitywnego i poetów”.

Wszystko, co dotyczy piękna i prawdy – sił, których potencjał może nas odmienić – jest miarowo niweczone przez nasze korporacyjne państwo. Sztuka. Edukacja. Literatura. Muzyka. Teatr. Taniec. Poezja. Filozofia. Religioznawstwo. Dziennikarstwo. Żadna z tych dyscyplin nie jest godna wsparcia lub wynagrodzenia w korporacyjnym państwie. Pasje te nawet na naszych wyższych uczelniach są potępiane jako niepraktyczne.

Lecz tylko poprzez to, co niepraktyczne, poprzez to, co wzmacnia i ośmiela naszą wyobraźnię możemy ocaleć jako gatunek. Prozaiczny świat wydarzeń informacyjnych, gromadzenia danych naukowych i faktycznych, statystyk giełdowych i sterylnego rejestrowania czynów w ramach historycznej narracji nie pozwala nam zrozumieć elementarnej mowy wyobraźni. Nigdy nie zdołamy wniknąć w sens istnienia, jeśli nie odzyskamy tego dawnego języka. Poezja pokazuje człowiekowi jego duszę, napisał Goddard, „podobnie jak zwierciadło pokazuje jego twarz”. I to właśnie nasze dusze stara się zniszczyć kultura imperializmu, biznesu i technologii.

Walter Benjamin argumentował, że kapitalizm jest nie tylko formacją „uwarunkowaną przez religię”, ale stanowi „zjawisko zasadniczo religijne”, przy czym nie ma na celu połączenia ludzi z tajemniczymi siłami życia. Kapitalizm, jak zauważył Benjamin, wezwał ludzkie społeczeństwa do rozpoczęcia nieustannej i daremnej pogoni za pieniędzmi i dobrami materialnymi. Ostrzegał, że dążenie to utrwala kulturę zdominowaną przez poczucie winy, wybrakowania oraz wstręt do samego siebie. Zniewala niemalże wszystkich swoich wyznawców poprzez pensje, uległość wobec kultury towarowej i pracę na rzecz wierzyciela.

Kiedy Zachodnia ekspansja dopełniła się, cierpienie zadane Rdzennym Amerykanom wkrótce dotknęło innych – na Kubie, Filipinach, Dominikanie, w Nikaragui, Wietnamie, Iraku i Afganistanie. W ostatnim rozdziale tego smutnego eksperymentu w dziejach ludzkości zostaniemy złożeni w ofierze, tak jak mieszkańcy rubieży imperium. Jest w tym pewien rodzaj sprawiedliwości. Jako naród skorzystaliśmy na tej obłąkańczej wizji, pozostawaliśmy bierni i milczący, kiedy należało potępić zbrodnie popełniane w naszym imieniu; teraz gra dobiegła końca i upadek stanie się wspólnym udziałem nas wszystkich.

Tłumaczenie: exignorant

Źródło: http://exignorant.wordpress.com/2014/04/19/witajcie-w-domu-wariatow/

Autor: Chris Hedges (wersja oryginalna)

kapitalizm i wolny rynekChris Hedges: krytyk społeczny, ekspert z zakresu polityki i społeczeństw Ameryki i Bliskiego Wschodu. Jako dziennikarz, pisarz i korespondent wojenny (spędził 20 lat w 50 krajach Ameryki Centralnej, Afryki, Bliskiego Wschodu i Bałkanów) otrzymał wiele nagród m.in. Pulitzer Prize (Nagroda Pulitzera) oraz Global Award for Human Rights Journalism (Globalna Nagroda za Dziennikarstwo w Obronie Praw Człowieka) przyznawaną przez Amnesty International.

Wybrane książki: „What Every Person Should Know About War” („Co każda osoba powinna wiedzieć o wojnie”), „War Is A Force That Gives Us Meaning” („Wojna jest siłą, która nadaje nam znaczenie”), „American Fascists: The Christian Right and the War on America” („Amerykańscy faszyści: chrześcijańska prawica i wojna z Ameryką”), „Empire of Illusion: The End of Literacy and the Triumph of Spectacle” („Imperium iluzji: koniec piśmienności i triumf widowiska”).

Dostępne przekłady esejów autora:

Nowa wspaniała dystopia”, “Odnajdując wolność w kajdankach”, “Na wojnie morderstwo nie jest anomalią”, “Karierowicze”, “Wojna w cieniu”, “Mit ludzkiego postępu”, “Dni zniszczenia, dni rewolty”, “Rozpad systemowy: zmierzch kultury, upadek imperium, neofeudalizm, Orwell i społeczna nieświadomość”, “Co Obama miał na myśli”

Wiedza tajemna: materia jest z zasady martwa? A może to kolejny mit?

Wiedza tajemna: materia jest z zasady martwa? A może to kolejny mit?

swiadomosc duchowosc i nauka fizyka kwantowaZapraszam do wysłuchania prelekcji znanego biologa, Ruperta Sheldrake’ a. Opowiada on o tym, iż nawet z pozoru martwa materia wykazuje cechy organizacji i wyższego, znanego tylko Konstruktorowi wszechświata, porządku.

Wystarczy zaznajomić się z pojęciem „fraktale Fibonacciego” czy też „ciąg Fibonacciego”. To, co wydaje się chaotyczne, przypadkowe, bezsensowne – po bliższym przyjrzeniu, nabiera porządku, przyczynowości i sensu. Wszystkim życzę takiego „bliskiego spojrzenia” czwartego stopnia 😉

Rupert Sheldrake jest twórcą pojęcia „pole morfogenetyczne” i wielu innych. Był wielokrotnie krytykowany przez tak zwanych „racjonalistów naukowych” czy „sceptyków teorii spiskowych” którzy patrząc na człowieka, widzą jedynie martwą, organiczną bryłę.

Tymczasem zapraszam na filmy:

Rupert Sheldrake, Świadomość materii:

Rupert Sheldrake, Wszechświatopogląd:

Polecam wszystkim medytację. Otwórz się na nieznane!

Polecam wszystkim medytację!

medytacja kundalini przebudzenie

Dlaczego polecam wszystkim medytację? Ponieważ pomaga ona aktywizować te ośrodki w mózgu i te funkcje umysłu / ducha, które u zdecydowanej większości ludzi są zablokowane i niedostępne.

Warto tutaj wrócić do tego, co pisałem kiedyś na temat stanów emocjonalnych jakie doświadcza człowiek. Od dzieciństwa jesteśmy uczeni, że możemy odczuwać tylko dwa stany: ślepa nienawiść (najczęstszy stan homo „sapiens”) i ślepa ekscytacja (po alkoholu, narkotyku, w trakcie seksu i zakochania).

Kreatorzy oficjalnego, społecznego matrixu nie przewidzieli innych opcji niż te dwie. Całe życie gonimy i gonimy, pozwalając sobie na nieliczne chwile wytchnienia podczas odurzenia alkoholem / narkotykami i w czasie seksu / zakochania. A może tutaj, w tym dualizmie (ślepa nienawiść kontra ślepa ekscytacja) tkwi klucz do programowania społeczeństw?

Medytacja i aktywacja kundalini otwiera nas na zupełnie inne rodzaje doznań. Stan transu, jaki możemy osiągnąć podczas medytacji, jest czymś zupełnie nowym, nie podobnym do niczego innego. Dodatkowo ów stan transu powoduje długotrwałe uspokojenie przy jednoczesnej zachowanej pełni energii życiowej.

Wyróżniamy trzy stany podczas medytacji:
-stan alfa (głębokie wyciszenie),
-stan theta (najdziwniejszy, odbywają się wtedy, czasami, sny świadome bądź eksterioryzacja – wyjście duszy poza ciało, projekcja astralna),
-stan delta (stan transu i snu głębokiego, odprężającego)

Nie zawsze pożądane jest osiąganie stany theta, część osób, np ja, musi się zadowolić pogłębianiem stanu alfa. Mnie samemu wpadnięcie w głęboki trans podczas medytacji zdarza się rzadko. Astralnej projekcji nie doświadczyłem, choć ćwiczyłem wiele razy z specjalnymi taśmami. Sen świadomy miałem kilka razy w życiu i przychodził jakby nieproszony, bez żadnych ćwiczeń z mojej strony.

Medytacja, oprócz działania na polu czysto neurobiologicznym (aktywacja pewnych obszarów w mózgu), powoduje także aktywizacje sfery duchowej. To wszystko jest powiązane – w mózgu posiadamy ośrodki i substancje, które odpowiadają za naszą „łączność” ze światem duchowym. Są to jakby „anteny nadawczo-odbiorcze” nastawione na kontakt z tamtym światem.

Oczywiście, bardzo mało wiemy o ludzkim mózgu, i bezpieczniej jest uznać, że te wszystkie neuroprzekaźniki i ośrodki mózgowe to tylko martwa, organiczna bryła, dająca stan medytacyjnego transu w wyniku wyładowań elektrycznych i innych zależności. Takie tezy głosi ideologia „racjonalizmu naukowego”, wielokrotnie na mojej stronie krytykowana.

Według racjonalistów, jesteśmy tylko martwą, organiczną bryłą z szeregiem fizyko-chemicznych zależności, a stany podczas medytacji to nic innego, jak iluzja umysłu, którą wyjaśnią nowoczesne modele behawioralne mózgu. Kłopot w tym, że „mędrca szkiełko i oko” w postaci rezonansu magnetycznego bądź pozytonowej tomografii emisyjnej, mogą mierzyć tylko sferę fizyczną – a więc atomy i zależności między nimi. Jak „zmierzyć” ludzkie myśli, ludzką świadomość, ludzkie emocje, ludzkie doznania duchowe?

Podejrzewam, że jeszcze wiele lat nie będzie to możliwe. Ludzie, którzy hołdują takim racjonalistycznym poglądom, mają jedną wspólną cechę – nie medytują. Jeśli Ty podzielasz te poglądy i to czytasz – spróbuj złamać obowiązujący w nauce paradygmat, i zacząć medytację. Zrób to dla samej <psychodelicznej fazy>, nie musisz na początku przekonywać się do duchowości.

Jarek Kefir

_______________________________________________________________

Dlaczego medytacja?

Cytuję: „Spotykają się w prywatnym mieszkaniu w centrum Katowic. Kilkanaście osób w średnim wieku, wszyscy pracujący i mocno zabiegani. Przychodzą tu, żeby… posiedzieć w ciszy. A ściślej – żeby medytować.  

Wspólne medytacje wymyśliła Anna. Głównie po to, żeby zmusić samą siebie do regularnej praktyki. Jej kilkoro znajomych medytowało od lat. Stali się spokojni i mniej zestresowani. A także – zdrowsi. Anna też tak chciała. Jednak medytacja ma swoje wymagania – trzeba znaleźć na nią czas. Najlepiej codziennie. I wyłączyć wtedy tę nieustającą gonitwę myśli, ciągłe analizowanie, ocenianie, planowanie… Dziś nie tylko nie wyobraża sobie dnia bez choćby 10-minutowej medytacji, ale też potrafi poświęcić cały wieczór na ćwiczenie z grupą, którą stworzyła.

Grupa jest nieformalna, zwołana na zasadzie zapraszania znajomych i znajomych znajomych. Jedyny warunek – trzeba przychodzić regularnie. Technik medytacji nikt tu nie uczy. Zresztą każdy rozumie przez nią coś odrobinę innego. Ważne jest, by na pewien czas zupełnie wyłączyć się z aktywności i wsłuchać w siebie. Efekt jest na tyle wymierny, że niemal wszyscy wcielili tę praktykę w swoje codzienne życie.  

Medytacja zmienia mózg..

W grupie Anny z rąk do rąk wędruje książka, w której dwóch amerykańskich neurobiologów, Mark Waldman i Andrew Newberg, opisuje swoje badania przeprowadzone z udziałem osób, które modliły się lub medytowały. Przeskanowali oni mózgi modlących się sióstr franciszkanek i zielonoświątkowców oraz medytujących mnichów buddyjskich i ateistów. U wszystkich stwierdzili zmiany w działaniu układu nerwowego.

Pod wpływem medytacji neurony tworzą nowe połączenia, a ciało migdałowate w mózgu, odpowiedzialne między innymi za powstawanie uczucia strachu, wycisza swoje działanie. Harmonizują się procesy w płacie ciemieniowym, kontrolującym poczucie czasu i przestrzeni. W efekcie medytacja likwiduje lęk, łagodzi depresję, wzmacnia poczucie spokoju i zdolność koncentracji. Rozpuszcza stres i przywraca optymizm.

Badania Waldmana i Newberga nie są bynajmniej odosobnione. Medytacja fascynuje dziś coraz większe grono badaczy, którzy próbują zajrzeć do głów osób ją praktykujących. Tak jak dwaj inni naukowcy, Peter Vestergaard i Andreas Roepstorff, antropolog i biomedyk, którzy badali z kolei zmiany w fizycznym wyglądzie mózgów ludzi medytujących i niemedytujących. Porównując zapisy z rezonansu magnetycznego, ogłosili, że u tych pierwszych substancja szara jest gęstsza w dwóch miejscach – w części przedniej oraz w okolicy pnia mózgu. Różnica w pierwszym obszarze świadczy o zdolności do zwiększonego skupienia.

Z kolei lepsza jakość substancji szarej w pniu mózgu, który zawiaduje sercem, oddechem i zdolnością zwalczania chorób, potwierdza wcześniejsze obserwacje, że u osób medytujących obniża się ciśnienie krwi, spowalnia rytm bicia serca, zwalnia metabolizm, natomiast zwiększa się wydolność systemu immunologicznego. 

…aktywizuje geny

Najdłużej, bo już od 40 lat, bada się medytację na wydziale medycznym Uniwersytetu Harvarda. Naukowcy z zespołu prof. Herberta Bensona, jednego z pionierów badań nad wpływem stresu na zdrowie, już dawno opisali korzystne zmiany fizjologiczne, jakie następują u medytujących ludzi. W 2008 roku jako pierwsi na świecie postanowili sprawdzić, jak medytacja może wpływać na aktywność genów.

Uczestników badania podzielono na trzy grupy: medytujących od wielu lat, medytujących od ośmiu lat oraz takich, którzy nigdy dotąd tego nie robili. U wszystkich badano aktywność i ekspresję 50 tysięcy genów.

W pierwszej grupie stwierdzono aktywację 2200 genów – między innymi tych, które redukują stres, przeciwdziałają stanom zapalnym i hamują procesy starzenia. Co ciekawe, również u osób, które medytowały zaledwie od ośmiu tygodni, zaobserwowano zwiększoną aktywność aż 1561 genów. 

– A zatem medytacja to nie czary, tylko czysta chemia – triumfował prof. Benson. – Okazuje się, że nasz mózg jest w stanie kontrolować aktywność podstawowych jednostek, z których zbudowane jest ciało, czyli DNA i RNA. 

…leczy ciało 

Wielu badaczy zastanawia się, jak wykorzystać techniki medytacyjne w leczeniu konkretnych chorób. Doktor Jon Kabat-Zinn z Uniwersytetu Massachusetts zaczął proponować pacjentom w szpitalach kursy medytacji jako uzupełnienie leczenia. Bardzo ciekawe wyniki uzyskał w przypadku chorych na łuszczycę, którzy leczeni byli za pomocą naświetlania promieniami ultrafioletowymi. Jedną ich grupę leczono jedynie naświetlaniem. Druga, poddawana takiej samej terapii promieniami, dodatkowo medytowała. 

Okazało się, że odnotowano w niej aż czterokrotnie lepsze wyniki. Regularne skupianie myśli miało realny wpływ na zachowanie się komórek skóry. – Było to niezwykłe do tego stopnia, że za pierwszym razem w to nie uwierzyłem – mówił wówczas doktor Jon Kabat-Zinn. – Musiałem powtórzyć doświadczenie z inną grupą pacjentów, żeby zyskać pewność.

Do podobnego wniosku doszedł w swoich badaniach prof. Herbert Benson. Niektóre choroby, zwłaszcza te wynikające ze stresu, można wyleczyć prostymi ćwiczeniami myślowymi. A ponieważ niemal każda choroba w jakimś stopniu spowodowana jest stresem, w instytucie Bensona leczy się obecnie wiele schorzeń, stosując wyłącznie techniki medytacyjne i relaksacyjne.

Jedną z ciekawszych leczonych tu przypadłości jest bezpłodność. A raczej rzekoma bezpłodność, bowiem, jak twierdzi prof. Benson, ponad połowa trafiających tu pacjentek po treningu medytacyjnym zachodzi w ciążę. 

– A zatem fakt, że umysł wpływa na ciało, został bezspornie udowodniony. Powinno się to uwzględniać w procesie leczenia na równi ze stosowaniem leków i technicznie zaawansowanych zabiegów – uważa profesor.  

…i jest dla każdego! 

W grupie medytacyjnej, którą stworzyła w Katowicach Anna, tego rodzaju doniesienia śledzone są z wielką uwagą. Po osiągnięciu pierwszego celu, jakim było wdrożenie się do regularnej praktyki i opanowanie codziennego stresu, niektórzy zaczynają eksperymentować z medytacją ukierunkowaną na rozwiązanie konkretnych problemów zdrowotnych. Mają już pierwsze efekty, choć medytują dopiero od kilku miesięcy. 

– Warto było się tego nauczyć i z własnego doświadczenia wiem, że medytacja jest naprawdę dla każdego – podsumowuje Anna. – Zwłaszcza że nie jest tu istotny żaden światopogląd czy wyznawana religia, choć modlitwa też może być medytacją. Ważna jest regularność, wyciszenie się i zaufanie do swojej intuicji.

Autor: Ewa Dereń

Źródło: magazyn Wróżka

Przygotowała: nika_blue