Tym razem nie będzie to optymistyczny tekst. I nawet zakończenie nie będzie z happy endem. Ale pocieszę Was, nie będzie też żadnego dramatycznego zakończenia. Nie będzie fajerwerków, ratowania świata, apokalipsy, wybuchających samochodów czy superbohaterów i innych „hero.” Nawet i tak nudnych jak flaki z olejem naukowców wymyślających lek na raka nie będzie. Nic specjalnego, odkrywczego, niesamowitego, niecodziennego. Nic zajebistego. Wszystko będzie zwykłe i codzienne. Bo to tekst o życiu. Do bólu bolesnym życiu w Polsce w XXI wieku. Ten artykuł naprawdę boli, może nawet bardziej, niż artykuły o nadciągającej ekologicznej apokalipsie.
Więc wyobraźcie sobie małżeństwo: Oskar i Klaudia. Oboje skończyli studia. Tuż po ich zakończeniu musieli sobie znaleźć pracę. Wcześniej byli niemal pewni, że zagłosują na Korwina i na jego pomysły deregulacji rynku pracy. Dziś, w wieku 35 lat, mają nie lada zagwozdkę. A te 1500 zł z programu 500+ na trójkę dzieci.. Cóż, gdyby nie to, to nie domknęliby domowego budżetu.
Ale jeszcze tuż po studiach byli bardzo pewni siebie jak i swoich przekonań. Myśleli, że wystarczy tylko ciężej i wydajniej pracować i poszerzać swoje kwalifikacje, i będzie to słynne: „od zera do klasy średniej.” Pracowali w kilku firmach, i zawsze ta sama chujnia. 2500 lub 3000 na rękę na miesiąc. Jak pracujesz szybciej, to zamiast podwyżki, awansu czy choćby zadowolenia szefa, dostajesz tylko więcej pracy i dodatkowo zjeby od innych, starszych i mądrzejszych pracowników. Lata mijają, a tu obowiązków przybywa, a wymarzonego 5000 zł na rękę nijak nie widać. I tak w każdej firmie, w której pracowali.
Przed 30-stką pojawiły się dzieci, więc trzeba było wziąć ślub. Kredyt na ślub, potem na nowego SUVa, bo stary golf się zepsuł i poza tym to siara nim jeździć. Do pracy oboje jadą w korkach 50 minut. Mogliby podjechać tuż pod pracę tramwajem, komfortowo, tylko 6 przystanków, w 11 minut. Ale jak to, do pracy jeździć tramwajem? Tak, jak robotnicy, czyli klasa niższa? A weź przestań! Trzeba podjechać autem, i koniecznie musi to być SUV z salonu, bo takie są teraz symbolem statusu. A jak inaczej pokazać status podjeżdżając do pracy, jak nie nowym autem? Współpracownicy patrzyliby na mnie jak na jakiegoś dziada, gdybym powiedział im, że przyjeżdżam tramwajem, bo cztery razy szybciej i wygodniej! Czytaj dalej „SUKCES PO POLSKU: 3500 BRUTTO, KREDYTY I 12 GODZIN PRACY DZIENNIE”