Historia i mistyka Bożego Narodzenia w wierzeniach Słowian

Historia i mistyka Bożego Narodzenia w wierzeniach Słowian

poganskie boze narodzenie21 grudnia to dzień przesilenia zimowego – najdłuższa noc w roku. Potem następuje 3 dni „zawieszenia„, zaś 25 grudnia dzień jest już te kilka minut dłuższy, po raz pierwszy. Następuje symboliczne zwycięstwo światłości nad ciemnością, co świętują obrządki pogańskie jak i chrześcijańskie.

W tradycji wielu ludów i kultur dzień 25 grudnia był pierwszym dniem roku i był symbolicznym dniem, w którym odradzało się Słońce. Słońce jest dawcą życia dla naszej planety. Niektóre tradycje głoszą, że to jego płomienie „zasiewają” życie. Słońce poprzez swoje emisje (CME, emisje rentgenowskie i różne inne) „reguluje” tempo życia na Ziemi.

Po każdym wybuchu słonecznym (CME) i podczas każdej burzy magnetycznej którą te wybuchy wywołują, na Ziemi tempo życia przyspiesza. Ma to i dobre, i złe strony. Z jednej strony, ludzie wykazują większą aktywność i kreatywność. Z drugiej strony, więcej jest nerwów i agresji.

Poniższy artykuł przekazuje wiedzę, czym było święto przesilenia zimowego w tradycjach naszych słowiańskich przodków. Dziś większość Polaków świętuje katolickie Boże Narodzenie. Warto jednak pamiętać, że katolicyzm jest po prostu przedłużeniem (bądź wypaczeniem..) dawnych kultów solarnych, pogańskich. Jezus był nazywany „Słońcem ludzkości” czy też „gwiazdą poranka„.

Wielkanoc, Boże Ciało, Zaduszki i Wszystkich Świętych, i w końcu Boże Narodzenie, to były dawne święta pogańskie. Warto, by katolicy wiedzieli o tych korzeniach swojej wiary, i nie byli tak negatywnie nastawieni do innej niż standardowa interpretacji biblii. Wszak liczą się punkty wspólne (czyli ezoteryczność) u światowych religii.

Wstęp: Jarek Kefir

Proszę o rozpowszechnienie tego materiału!

__________________________________________________________

Cytuję: „Wielu z nas wie, Kościół też tego nie ukrywa, że Jezus nie urodził się ani w roku 1 ani też w noc z 24/25 grudnia. Dlaczego więc pamiątkę jego narodzin obchodzimy właśnie tego dnia?

Biblia milczy w sprawie daty narodzin Jezusa. Okres w jakim narodził się Jezus możemy tylko wnioskować na podstawie informacji o Janie Chrzcicielu i spotkaniu Maryi z matką Jana. Jak podaje Nowy Testament Zachariasz, ojciec Jana był kapłanem i w trakcie służby w świątyni Jerozolimskiej objawił się mu się Archanioł Gabriel informując, że będzie ojcem. Kapłani byli podzieleni na 24 oddziały, które służbę po jeden tydzień, zaczynający się szabasem i kończący kolejnym szabasem co pół roku. Z obliczeń terminów służby oddziału Abiasza, w którym służbę pełnił Zachariasz wynika, że służbę mógł pełnić na przełomie czerwca/lipca, oraz listopada/grudnia. Zakładając, że Jan urodził się 9 miesięcy po zwiastowaniu Gabriela mógł urodzić się marzec/kwiecień lub sierpień/wrzesień. Jezus narodził się 6 miesięcy później narodziny przypadałyby w marcu/kwietniu lub wrześniu/październiku. Ponieważ jednak pierwszy termin to okolice głównego święta żydowskiego Paschy i Łukasz ewangelista pewnie by o tym napomknął, druga data wydaje się bardziej prawdopodobna. Ze względu na błąd jaki popełnił Dionizjus Mały, mnich którego uważa się za autora podziału na lata przed Chrystusem i lata po Chrystusie, dziś uważa się, że w roku 1 naszej ery Jezus miał już 7 lat.

DLACZEGO ŚWIĘTO NARODZIN CHRYSTUSA OBCHODZI SIĘ 25 GRUDNIA?

W wielu kulturach półkuli północnej, koniec grudnia i początek stycznia to okres świąteczny. Święta te należy wywodzić ze starożytnego Rzymu. W III w. elity Cesarstwa Rzymskiego, cesarstwa wielokulturowgo, wieloreligijnego, w dokumentach chrześcijańskich często porównywane do Wieży Babel, dorasta wcześniejszej myśli Faraona Echnatona do idei spojenia tej wielokulturowości jedną religią, jednym Bogiem, bogiem Solarnym, w przypadku Echnatora był to Aton, w Rzymie zjednoczono kulty bóstw solarnych jak indoirański Mitra, kult którego kult w tym czasie rozwijał się w Rzymie, to El Gabala, Vaala, Asarte, czy rzymski Sol. tworząc jeden kult Słońca Niezwyciężonego (Sol Invictus), wprowadzony przez cesarza Aureliana w roku 274. Wyznawcą tego kultu po swe ostatnie dni (tradycja chrześcijańska mówi, że na chrześcijaństwo nawrócił się na łożu śmierci) jest Konstantyn I Wielki, za czasów którego przyjęto dekretem z 7 marca 321 roku niedzielę, dzień poświęcony słońcu, dziś dzień święty w chrześcijaństwie. Symbolem kultów solarnych jest krzyż, w naszym słowiańskim wydaniu swarzyca (czyli krzyż zamknięty na planie okręgu), zaś w germańskim swastyka. Pierwotnym symbolem chrześcijaństwa była stylizowana ryba. Sol Invictus był również kultem dość powszechnym w Rzymie, bo połączeniem kilku dość popularnych kultów, jednak kultem narzucanym odgórnie i nie tak rozpowszechnionym jak chrześcijaństwo.

Zwycięska dla Konstantyna wyznawcy kultu Sol Invictus, bitwa przy moście Mulwijskim (312 rok) w której przy wsparciu chrześcijan pokonał Maksensjusza, kazała mu zwrócić uwagę na inny, mocno rozpowszechniony kult w tym państwie – chrześcijaństwo. IV w. to okres ścierania się i nakładania tych dwóch kultów. Koniec roku, to również okres nasycony świętami w Rzymie, 17 grudnia zaczynały się trwające kilka dni Saturnalia, których erotyczne zabarwienie mocno przeszkadzało kapłanom chrześcijańskim. 23 grudnia obchodzono święto zmarłych Larentalia, 25 grudnia Sol Invictus, 1 stycznia Nowy Rok a 3 stycznia modlono się za zdrowie i pomyślność cesarza. Te wszystkie święta zastąpiono Bożym Narodzeniem, świętem poświęconym narodzinom Jezusa, który w tym okresie otrzymał kilka tytułów solarnych, jak np. Słońce Sprawiedliwości, występujące np. w katolickiej litanii do Najświętszego Imienia Jezus. Lecz należy tu wspomnieć, iż o obchodzeniu narodzin Jezusa w okolicach 25 grudnia mówią już dokumenty pochodzące z III w, jak komentarz do Księgi Daniela, Hipolita Rzymskiego.

SŁOWIAŃSKIE BOŻE NARODZENIE

Święto przesilenia zimowego zajmowało ważną rolę w kalendarzu Słowian. Jego przeddzień był świętem poświęconym zmarłym, a zarazem ostatnim dniem roku. Stąd wywodzi się silna w naszej kulturze tradycja kolacji wigilijnej, będącej w rzeczywistości dawną stypą za zmarłych. Właśnie tamto słowiańskie święto wyznaczyło potrawy, które spożywamy w Wigilię. Mak i grzyby zajmujące poczesne miejsca na stole wigilijnym jako potrawy halucynogenne poświęcone były duchom. Ryby również związane były z kultami przodków. Ze słowiańskiego święta wywodzi się też wiele zwyczajów i wierzeń spotykanych w różnych regionach kraju. Według dawnych wierzeń przodkowie tego dnia schodzili na ziemię i ustami zwierząt hodowlanych mogli przekazywać informacje, stąd wywodzi się wierzenie, że tego dnia zwierzęta mówią ludzkim głosem. Bo jest to noc niezwykła i biada temu, kto by jej tradycję chciał zakłócić.

Tej nocy otwierało się wnętrze ziemi. W rzekach i strumieniach na chwilę zaczynało płynąć wino i miód, a nawet płynne złoto. Na drogach pojawiały się wędrujące duchy zmarłych przodków, które należało ugościć i nakarmić, stąd dziś na stole wigilijnym pojawia się dodatkowy talerz. Obecność gości z innego świata zakazywała wykonywania pewnych czynności, jak rąbanie, tkanie, szycie, mielenie i tłuczenie w stępie, a to dlatego, żeby nie skrzywdzić jakiegoś ducha, by nie zaplątał się w nici, szczególnie że wówczas mógł splątać nić życia. Nie wolno było energicznie zamiatać w kierunku drzwi, by nie wymieść z chaty ducha, nie wolno było bielić domu, by nie uwięzić ducha w szczelinie pod warstwą farby. Zanim ktoś usiadł na krześle, najpierw energicznie je zdmuchiwał, by nie usiąść na kolanach siedzącego tam ducha, a podczas samej wieczerzy nie wolno było wstawać, by po powrocie nie przysiąść jakiegoś ducha – jego odpędzenie od stołu było niedopuszczalne.

W tym czasie nie wolno było się kłócić – dlatego dziś jest to wieczór wybaczania win, nie należało płakać, smucić się ani niczego pożyczać, a już w szczególności ognia. Również na noc pozostawiano ogień w piecach, by dusze mogły się ogrzać. Pozostałości kutii, potrawy z nasion zbóż maku i miodu stawiano na ołtarzyku domowym, by przez całe święta duchy nie były głodne. Po zachodzie słońca nie wolno było wykonywać wielu czynności, jak np. związanych z pleceniem czy motaniem, gdyż zaplatało to przyszły los człowieka, trzęsieniem czegoś, gdyż powodowało to trzęsienie się zwierząt, które miały narodzić się w przyszłym roku, nie wolno też było również przynosić drewna, bo z drewnem przychodziły i myszy niszcząc zbiory przechowywane w spiżarni. Rankiem następnego dnia dbano, by pierwszym, który przekroczy próg, był mężczyzna. Przekroczenie progu przez kobietę oznaczało choroby.

Chrześcijaństwo starało się zastępować te zwyczaje, duchy przodków zastępowano duszami z zaświatów, świętymi pańskimi, aniołami niebiańskimi. Gościem wigilijnym miała być Matka Boska. Jednak jeszcze do niedawna na wschodzie wierzono, że jeśli wyjdzie się do sieni i zerknie przez dziurkę od klucza, to na krześle można było zobaczyć osobę zmarłą w tym roku. Na Kresach przed wypiciem pierwszego kieliszka gorzałki gospodarz wylewał na obrus niewielką jej ilość, a po nim robili to pozostali biesiadnicy. Na Sądecczyźnie pozostawiano dla zmarłych część barszczu, z którym obchodzono później cały dom, wylewając po łyżeczce na każdy węgieł. Tego dnia nie wolno było odmówić gościny żadnemu człowiekowi, żebrakowi nie można było odmówić jałmużny.

Po Wigilii nie zbierano ze stołów, by dusze też mogły się pożywić. Nie zamykano spiżarni, by duszom niczego nie zabrakło. Również tradycją było dzielenie się ze zwierzętami gospodarskimi częścią kolacji wigilijnej. Jedną z obowiązkowych potraw wigilijnych była kutia, zwana czasem kucją. Polski historyk Zygmunt Gloger podaje, że „bez kucji nie było w Polsce uczty wigilijnej, ani u kmiecia, ani u magnata, lubo nazwa powyższa była powszechna tylko na Litwie, Rusi i Podlasiu…”. Na Litwie nawet całą Wigilię Kutią zwano, gdzie indziej był to postnik lub pośnik, wieczerza wigilijna, Wieczerza Pańska, ówdzie wilia lub wilija. Sama nazwa Wigilia wywodzi się od łacińskiego vigilo, co znaczy czuwać. Nieraz tłumaczy się to czuwaniem, by powitać Syna Bożego, ale w rzeczywistości tradycja wszelkich wigilii, nie tylko Wigilii Bożego Narodzenia, wywodzi się z praktyk religii judaistycznej rozpoczynających dobę o zmierzchu.

Kutia zaś – potrawa z ziaren pszenicy, czasem kaszy, z miodem i makiem – była u Słowian ważną potrawą na świętach poświęconych zmarłym, była pierwotnie potrawą zanoszoną na groby, jaką należało ugościć duchy. Na stole wigilijnym nie mogło zabraknąć chleba. Chleb wydaje się być potrawą uniwersalną podczas wielu obrzędów, zarówno chrześcijańskich, jak i przedchrześcijańskich. Jest symbolem życia, darem Bożym, ale był też pożywieniem dla duszy podczas jej wędrówki, podarunkiem dla zmarłych i tych, co się za zmarłych mieli modlić, ofiarą składaną w Cerkwi, był elementem łączącym świat żywych i świat zmarłych.

Dzielenie się chlebem Słowianie praktykowali dla zawarcia lub odnowienia pobratymstwa i w tym upatruje się korzeni wyjątkowo silnej w naszym kraju tradycji dzielenia się opłatkiem. Natomiast w chrześcijaństwie w Kościele Wschodnim w IV w., kiedy zaczęto odstępować od przyjmowania komunii przez wszystkich uczestników mszy, wprowadzono zwyczaj dzielenia się chlebem nieofiarnym. Wierni przynosili do świątyni chleby i kładli je na ołtarzu. Część z nich kapłan przemieniał w Ciało Pańskie, a resztę błogosławił. Chleb błogosławiony zwany eulogią był rozdawany tym, którzy nie przystępowali do komunii, był symbolem zjednoczenia z Bogiem i wyrazem więzi wspólnoty chrześcijańskiej. Z czasem zwyczaj rozprzestrzeniał się na inne obszary, podlegając zmianom, eulogie biskupi posyłali sobie na znak jedności, a kapłani przesyłali wiernym, często z listem z życzeniami. Choć praktyka przesyłania eulogii zanikała  już od IX w. to jednak zwyczaj ten wydaje się być, na równi z przedchrześcijańskim dzieleniem się chlebem, źródłem łamania się opłatkiem przed wigilijną wieczerzą.

Tradycją było również, by przy stole zasiadała parzysta liczba biesiadników, gdyż nieparzysta oznaczała, że w najbliższym roku jeden z biesiadników umrze. Szczególnie złowróżbne byłoby, gdyby biesiadników było 13. Dlatego też w tradycji szlacheckiej istniał zwyczaj, iż gdyby brakowało jednego z biesiadników, do stołu zapraszało się jednego ze służby. Potraw zaś miała być liczba nieparzysta i to różna zależnie od stanu. U chłopów potraw było 5 lub 7, na stole szlacheckim 9 lub 11, na stole magnackim potraw było 11 lub 13. Różnie to tłumaczono, 7 dni tygodnia, 9 chórów anielskich, w zamożnych domach staropolskich istniał zwyczaj przyrządzania na święta 12 potraw rybnych, na pamiątkę 12 apostołów. Potrawy zaś miały zawierać wszystkie płody ziemi. Nieparzysta ich liczba zaś miała zapewnić obfite plony. Gdyby jednak o którymś z płodów zapomniano, źle to wróżyło o plonach tego płodu w najbliższym roku. Również stary zwyczaj nakazywał skosztowanie każdej potrawy będącej na stole, gdyż gdyby którejś nie skosztować, zabraknie jej w nadchodzącym roku.< Stół wigilijny przygotowywano starannie. Wszystkie potrawy musiały razem znaleźć się na stole, by nikt nie musiał od niego odchodzić w trakcie świętowania. Odejście od stołu wskazywało, że człowiek ten w najbliższym roku odejdzie w zaświaty – ta wróżba zastąpiła pierwotniejszą obawę o skrzywdzenie ducha, który podczas nieobecności zajął miejsce na ławie. Zapomnieliśmy przez wieki o tym, że tej nocy odwiedzają nas duchy, ale wciąż wykonujemy rytualne gesty, nadając im czasem nowe znaczenie.

Sianko, które kładziemy pod obrusem tłumaczone jest dziś jako pamiątka ze żłóbka, w którym po narodzinach położono Jezusa. Jednak żłóbek i sianko to całkiem jasełkowy obraz. Jezus nie narodził się w stajence, a w grocie, takiej w jakich przez tysiące lat mieszkali ludzie na tamtych terenach. Więc skąd bierze się zwyczaj? Jak nam opisuje Adam Naruszewicz w „Historyi narodu polskiego”, w czasach przedchrześcijańskich Bałtowie (Żmudzini, Litwini i Prusowie) oddawali cześć bóstwu o imieniu Ziemiennik. Był to pan stepów, nieużytków, wysp, ziemi spustoszonej. Jemu w październiku składano ofiary za urodzaj, a może raczej za to, że nie dotknął ludu nieurodzajem. W tym celu na stole kładziono siano, na nim chleb i garnce z piwem, a później składano ofiary z par zwierząt. Zwyczaj wkładania siana pod obrus z dużym prawdopodobieństwem w tym obrzędzie ma swoje pradawne korzenie. Siano to również miało znaczenie wróżebne. Spod obrusa wyciągano jedno źdźbło. Jeśli było zielone, oznaczało zdrowie, jeśli miało kłos, dobrobyt w następnym roku. Jeśli jednak było zeschłe, zwiastowało złe samopoczucie w nadchodzącym roku. Starosłowiańskim obyczajem było poświęcenie pierwszego snopa zboża ściętego podczas żniw Swarożycowi (pierwszy snop ścinany był sierpem, nie kosą). Stawiano go w rogu domostwa, a podczas Szczodrych Godów dekorowano orzechami i owocami. Zwano ten snop na wschodzie Diduchem, czyli Dziadem. Z czasem, już w chrześcijaństwie, stawiano cztery niemłócone snopy w kątach izby, początkowo u ludu jakiegokolwiek zboża, później, gdy i szlachta w ten sposób wigilijną komnatę dekorowała, były to już snopy czterech zbóż podstawowych. I ten wystrój Kościół wyjaśniał upodobnieniem izby do wystroju stajenki.

Strojenie choinki jest w Polsce bardzo późnym zwyczajem. Wywodzi się z Bawarii i jak podaje Gloger w swej Encyklopedii Staropolskiej, choinka pojawiła się u nas dopiero za czasów pruskich, czyli w latach 1783–1806 najpierw w Warszawie, później rozprzestrzeniła się na inne tereny. Kościół początkowo zwalczał ten zwyczaj, później jednak nadał mu symbolikę biblijnego drzewa wiadomości dobrego i złego. Rozwieszanie słodyczy i owoców to symbol dobrobytu i płodów bożych, a łańcuch na choince jest symbolem węża kusiciela, choć w tradycji polskiej z czasów zaborów stał się on symbolem łańcuchów niewoli. Lampki na choince wywodzą się z prastarego kultu ognia obecnego u nas w wielu zwyczajach, w tym w samej symbolice gromnicy, któremu Kościół nadał symbolikę przyjścia na świat światłości, jaką jest Chrystus.

Choinka, początkowo traktowana jako cudzoziemski wymysł, powoli wyparła wcześniejszy wystrój izby, w której podawano wigilijną wieczerzę. Dawniej u pułapu wieszano na Rzeszowszczyźnie jutkę, na Warmii jeglijkę, w Małopolsce sad. Najbardziej znaną nazwą tej ozdoby wieszanej do sufitu była podłaźniczka. Najczęściej była to mała choinka z uciętym wierzchołkiem przyozdobiona kolorowo i wieszana wierzchołkiem w dół zarówno w chałupie, jak i w oborze, i mająca chronić przed złymi duchami. Zwyczaj ten znany był w całej Polsce. Czy więc choinka to rzeczywiście zwyczaj importowany z Niemiec, czy tylko jego forma się zmieniła? Podarki świąteczne wywodzą się z rzymskich Saturnaliów, w czasie których ojców rodzin obdarzano podarunkami, głównie świecami lub glinianymi figurkami, które miały symbolizować wcześniejsze ofiary z ludzi składane Saturnowi.  W naszej kulturze dzieciom dawano zabawki lub słodycze w momencie pojawienia się na niebie pierwszej gwiazdki, stąd wywodzi się nazwa tych prezentów jako „gwiazdkowych prezentów”. Młodym pannom i chłopcom kładziono zaś pięknie zdobione karteczki z dowcipnymi frazami odnoszącymi się do małżeństwa.

Dziś święto Bożego narodzenia jest świętem chrześcijańskim, upamiętnieniem tego, że Jezus narodził się z Maryi. Jednak zarówno data tego święta jak i jego bogactwo kulturowe ma głębokie korzenie przedchrześcijańskie. Może dlatego jest ono takie piękne, tak pamiętane przez każdego z nas z okresu dzieciństwa, bo niesie w sobie tajemniczość, bezpieczeństwo i ciepło rodziny. I choć najważniejszym świętem Chrześcijaństwa jest Wielkanoc, to jednak wielu woli właśnie te święta.”

Autor: Zawisza Niebieski
Źródło: WolneMedia.net

BIBLIA JAKIEJ NIE ZNASZ: CZY NA PEWNO JESTEŚ NA TO GOTOWY?!

Zapraszam Cię do zapoznania się z tym, co tak naprawdę zawiera biblia, szczególnie stary testament. W biblii jest mnóstwo cytatów, które są absolutnie nie do przyjęcia przez cywilizowanych i uwrażliwionych Polaków XXI wieku. Jest tam mnóstwo okrucieństwa, zbrodni ludobójstwa, których dokonywał jahwe na niewinnych i bezbronnych ludziach.

Co zrozumiałe, te cytaty są skrzętnie pomijane na wszelkich katechezach i mszach. Zadziwiająca jest ta wybiórczość. Ktoś kiedyś policzył, że biblijny jahwe zgładził kilkanaście milionów ludzi. Biorąc pod uwagę ilość zaludnienia dziś i w starożytności, to jest to wynik lepszy niż Hitlera, Stalina i Mao razem wziętych, bo w 1940 ludzi było o wiele więcej niż te 3000 lat temu.

Nie wiem kim jest osoba czy byt zwany jahwe. Możliwe, że jest to „zarządca” tej planety, który zajmuje się szkoleniem krnąbrnych i nie chcących się zdyscyplinować dusz. Jahwe ma prowadzić dla nas „program szkoleniowy” na zlecenie Wielkiego Architekta wszechświata (czyli prawdziwego Boga). Tak mówi wiedza gnostycka. Jahwe w mistycznych odłamach chrześcijaństwa utożsamiany jest z szatanem, w islamie – z allahem, w Babilonii był nazywany mardukiem. Masoneria nazywa biblijnego jahwe imieniem adonai.

religie (6)

Według nauk gnostyckich, przeciwieństwem jahwe jest istota, która najpierw upadła jako Lucyfer. Zaś ta sama istota później inkarnowała się w ziemskie ciało jako Jezus, by odrobić lekcje i błędy z poprzedniego wcielenia.

Symbolem Lucyfera jest „kobieca” planeta Wenus. W Nowym Testamencie w jednym miejscu Jezus został nazwany „gwiazdą poranka”. A gwiazda poranka to inna nazwa Wenus. Oba wcielenia tej istoty miały nieść światłość dla ludzkości. Oba skończyły się tragicznie. Jednak to drugie wcielenie było odrobieniem duchowej lekcji i zakończyło się wniebowstąpieniem.

Inna wersja mówi, że jahwe jest obcym najeźdźcą z przestrzeni kosmicznej. Ma on żywić się energią zła i cierpienia. Daleki jestem od tego typu myślenia, które nazywam „złowrogizmem”. Złowrogizm, bo niby jakiś złowrogi demiurg, złowrodzy illuminaci, kosmici, reptilianie, demony, byty, mają czerpać od nas energię. Tę wersję złowrogizmu ochoczo adaptuje ezoteryka, a ludzie zafascynowani tym nurtem szaleją na tym punkcie, wszędzie widzą zło, demony, ataki energetyczne, wampiryzm itp.

biblia tajemnice

Póki co, nikt tych „złowrogich onych”, czyli jahve, demiurga, reptilian, archontów, illuminatów, nawet na oczy nie widział. Ale dla psychiki ludzkiej wygodnie jest zwalać winą na „złowrogich onych” zwłaszcza, jeśli na istnienie tych onych nie ma dowodów. Przecież to „jacyś oni” są winni, a nie fakt, że osoba wierząca w „złowrogizm” ma nieuporządkowaną psychikę i wiele cieni w podświadomości. Ja to już mam za sobą.

Wg idei „złowrogizmu”, cały ziemski system, od „programów” natury, po polityke, ekonomie itp, jest tak stworzony, by ludzie na Ziemi jak najwięcej cierpieli. Tu dosłownie wszystko stoi na głowie, wszystko jest nie tak jak trzeba.

Ziemia to modelowy przykład źle urządzonej planety. A może odwrotnie: perfekcyjnie urządzonej? Perfekcyjnie urządzonej planety czyśćca czy też piekła? Takie planety drugiej szansy, i jednocześnie planety które są szansą rozwoju dla niedojrzałych jeszcze dusz, też mają swój sens we wszechświecie. Universum ciągle ewoluuje, i to dążenie do ewolucyjnej doskonałości jest prawdziwym celem naszej egzystencji.

Wstęp: Jarek Kefir

Biblia jakiej nie znasz – cytaty, kontrowersje, szokujące fakty:

Moja strona jest niezależna od wszelkich stron sporu politycznego. Utrzymuję ją z reklam i dobrowolnych darowizn Czytelników. Nie ma u mnie przymusowych abonamentów i opłat za treści. Dzięki temu mogę zachować niezależność i dostarczać Ci wartościowych i prawdziwych informacji, które są cenzurowane i trudno dostępne. Wspomóż moją pracę na rzecz poszerzania świadomości, a w zamian za to dotychczasowa ilość nowych wpisów będzie zachowana. Link z informacją, jak to zrobić tutaj: https://jarek-kefir.org/wsparcie/

  

„LUDZIE SĄ ŹLI, GŁUPI I RZĄDZI NIMI MENTALNOŚĆ TŁUMU. MUSIMY ICH TRZYMAĆ ZA MORDY”

Edward Bernays był ojcem marketingu i public relations (PR, pijar), czyli sztuki manipulowania tłumem. Bowiem marketing, reklama i PR to jedna wielka nieetyczna manipulacja.

Twierdził on, że ludzie są z zasady głupi, źli i nieracjonalni. Twierdził on też, że tłum należy kontrolować, tak samo jak demokrację. Czy to, co mówił, jest prawdą?

Oczywiście, że jest to prawda! To, że ludźmi rządzi przede wszystkim nieświadomość, ignorancja, chęć doświadczania przyjemności i nie doświadczania złych wydarzeń, wie większość z czytających. O tym, że ludzi interesuje tylko to, co ma na nich bezpośredni wpływ, mówi się każdemu świeżo upieczonemu członkowi masonerii.

Elity zawsze spiskowały i konspirowały przeciwko ludziom

Owszem, jest to prawdą. Ludzie wydają się być bezrozumnymi owcami, których nie interesuje nic innego, niż rozrywka i micha ryżu. Ważne jest to, co elity polityczne zrobiły z tą wiedzą. Użyły jej do złych, zbrodniczych celów. Czyli do manipulowania nami, zniewolenia nas i trzymania nas w nieświadomości.

Z drugiej strony, taka już jest konstrukcja tej planety, że wygrywa tu silniejszy i agresywniejszy. Na tej planecie dominującym żywiołem nie jest dobro, ale zło. Dlaczego tak się dzieje – nie wiadomo. Być może takie planety jak ta, czyli planety czyśćca, też są we wszechświecie potrzebne.

Ważne jest to, co z tego wynika. Otóż elity polityczne każdego kraju zawsze spiskowały, konspirowały i działały przeciwko swoim obywatelom. Zawsze ich wyzyskiwały, grabiły, zabijały. Gdyby nie to NWO, co teraz mamy, to zaraz mielibyśmy inne NWO – np islamskie, chińskie bądź radzieckie (gdyby to ZSRR wygrał zimną wojnę).

Zamordyzm a totalna anarchia

Nie jest to usprawiedliwienie tego, co czyni elita, ale stwierdzenie pewnego faktu. Wyobraźcie sobie jak wielka anarchia i chaos by zapanował, gdyby wprowadzono demokrację totalną. Zamiast w miarę kulturalnych wojen między reformującym kraj PiS a prosystemową PO, oglądalibyśmy mordobicia między np. Partią Melanżu i Partią Zwolenników Gangu Albanii.

Już sam fakt, że w wyborach mogą startować tylko partiepolityczne, a nie np fan kluby Lady Gagi czy Gwiezdnych Wojen, w istotny sposób ogranicza demokrację. Gdyby wprowadzić totalną demokrację i instytucję referendów, to ludzie zaraz by wprowadzili odwrotność tego, co jest teraz. Uchwaliliby np uchwałę, że środki publiczne należy po prostu rozdać rozdać, by obywatele mieli na używki i rozrywki.

Co jest istotne w poniższym nagraniu video – zdemaskowano tam istotny element kapitalizmu neoliberalnego. Kapitalizm to ustrój gospodarczy, polityczny i społeczny. Kapitalizm tak jak islam jest „skonfigurowany” na najniższym możliwym poziomie świadomości i mentalności. Opiera się on na najbardziej prymitywnych podstawach.

wolny rynek i kapitalizm

Zysk za wszelką cenę mottem elit, korporacji, medycyny itp

Czyli tutaj żądzy zysku za wszelką cenę, nawet za cenę ludzkiego życia, bo to główne motto tego ustroju. Edward Bernays stwierdził, że trzeba zmienić mentalność ludzi. Zamiast potrzeb realnych, mają mieć pragnienia. Czyli pragnienia kupowania coraz to nowych i nowych, najczęściej niepotrzebnych rzeczy. Ta filozofia na dobre zawładnęła kapitalizmem.

Obecnie za pomocą reklamy wpływa się na emocje ludzi, skłaniając ich do zakupu nowych rzeczy. Jednocześnie produkuje się całą elektronikę, AGD (i nie tylko) tak, by bardzo szybko się psuła. Ta praktyka kapitalizmu została nazwana „spiskiem żarówkowym„. Powoduje ona rabunkową eksploatację zasobów naturalnych planety. Kapitalizm doprowadził do wielkiego globalnego kryzysu, do światowej zapaści wszystkich istniejących systemów.

Obecnie jesteśmy w szczytowej fazie pełzającego powoli, acz nieubłaganie rozpadu cywilizacji. Punkt graniczy już dawno przekroczyliśmy, ziemskie ekosystemy nie wytrzymują już takiego tempa eksploatacji, zaludnienia i produkcji zanieczyszczeń. Od wielu dekad trwa wielkie wymieranie gatunków roślin i zwierząt. To my sami jesteśmy jesteśmy niszczycielską asteroidą.

A teraz zapraszam Cię na wyjątkowe video – Edward Bernays i sztuka manipulowania tłumem:

.

jarek kefir

Czy wiesz, że tylko jedna na 4000 osób odwiedzających moją stronę wspiera jej istnienie finansowo, poprzez darowiznę? Dzięki dobrowolnym darowiznom mogę utrzymać stronę, jak i docierać z demaskacjami i ukrywaną wiedzą do setek tysięcy ludzi. Wesprzyj moje publikacje, jak je lubisz. Byt wolnych mediów jest teraz ciężki i od dobrej woli Czytelników zależy ich istnienie:

Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

Na Pay Pal: Kliknij poniższy obrazek:

TŁUSZCZE NIE SĄ SZKODLIWE, TO CUKIER ZABIJA MILIONY LUDZI!

Tłuszcze nie są szkodliwe, to cukier zabija miliony ludzi!

Istnieje wielkie oszustwo związane ze sposobem odżywiania wielu ludzi. Obecnie nauka, WHO i medycyna lansują tezę, że człowiek powinien opierać swoją dietę głównie na węglowodanach. Szczególnie lansowane są zboża zawierające gluten.

Oficjalnie mówi się o tym, że człowiek powinien 40% energii pozyskiwać z węglowodanów. Do czego doprowadziła ta dieta? Do eksplozji przypadków otyłości, chorób serca, udarów, nowotworów i innych chorób cywilizacyjnych. Ta oficjalnie lansowana dieta to jedna wielka porażka. Przyniosła ona efekt przeciwny do zamierzonego.

Nie sposób nie wspomnieć co nieco o teorii spisku. Może właśnie o to chodzi elitom politycznym, by ludzie byli słabi, chorowali i byli ogłupieni węglowodanami. Okazuje się, że człowiek powinien się odżywiać zupełnie inaczej. Większość energii powinniśmy czerpać z tłuszczów i białek.

Spożywanie więcej niż 100 gramów węglowodanów w przeliczeniu na glukozę na dobę, już powoduje zaburzenia pracy organizmu. Osoby na diecie zalecanej przez WHO zjadają kilka razy tyle, zaś jedzące dodatkowo słodycze – jeszcze więcej! Cukier jest więc bronią masowego rażenia, jest substancją która zabija nas na raty.

Okazuje się też, że badania potwierdzające szkodliwość tłuszczów zostały po prostu sfałszowane. Obecna nauka, medycyna, farmacja, osiągnęły mistrzostwo w fałszowaniu badań. WHO kolejny już raz za pomocą pseudonaukowych fałszerstw skazało na kalectwo i przedwczesną śmierć setki milionów ludzi.

Jarek Kefir

cukier jest szkodliwy

.

Tłuszcze są zdrowe!

Cytuję: „Pewnie każdy z was słyszał o tym, że tłuszcze nasycone są niezdrowe, że zabijają. Tak mówi rząd, dietetycy i lekarze. Ale czy rzeczywiście są na to dowody? Przyjrzyjmy się bliżej „faktom” naukowym, wspierającym hipotezę o rzekomej szkodliwości tłuszczów nasyconych.

Teza o niebezpiecznych dla zdrowia tłuszczach nasyconych pojawiła się po raz pierwszy w 1955 roku. Jej pomysłodawcą był naukowiec Ancel Keys, autor sławnych (w rzeczywistości niechlubnych, haniebnych) Badań Siedmiu Krajów, które rzekomo wykazały, że największa zapadalność na choroby układu krążenia występuje w krajach o najwyższym poziomie spożycia tłuszczów zwierzęcych.

Problem w tym, że już dwa lata później dwaj inni naukowcy, J. Yerushalmy i H.E. Hilleboe, podważyli wiarygodność tych badań. Chodziło głównie o to, że Keys nie uwzględnił danych ze wszystkich 22 badanych krajów, lecz wyłącznie z 7. Gdyby postąpił inaczej, jego teoria nie potwierdziłaby się, a wyniki tych badań prawdopodobnie nigdy nie zostałyby opublikowane.

Badanie Siedmiu Krajów oprócz tego, że ostatecznie nie zawierało danych z 14 państw, to dodatkowo było obarczone ograniczeniem natury strukturalnej – miało charakter badań epidemiologicznych, co oznacza, że na ich podstawie można było wykazać co najwyżej korelację pomiędzy zmiennymi, natomiast w żadnym razie przyczynowości.

W tym samym czasie żywo omawiano też inną hipotezę, której zwolennicy utrzymywali, że winowajcą tycia i wielu przewlekłych chorób jest dieta bogata w cukry. W okresie od późnych lat 1950. do wczesnych lat 1970. Keys na łamach literatury naukowej prowadził zawziętą debatę z profesorem fizjologii w Katedrze Queen Elizabeth na Uniwersytecie Londyńskim, Johnem Yudikinem, czołowym orędownikiem hipotezy o toksyczności cukru. Jeden ze współpracowników Keysa wspominał potem, że „Keys bardzo sprzeciwiał się idei szkodliwości cukru” i jego zdaniem hipoteza Yudkina była „stekiem bzdur”.

Dzisiaj wiemy już, że to Yudkin miał rację, a Keys lansował bzdury.

Rok 1961 był punktem zwrotnym w karierze Ancela Keysa oraz ważnym momentem dla hipotezy o złym wpływie tłuszczów nasyconych na układ krążenia. Keysowi udało się dokonać trzech czynów: po pierwsze, jego idee poparło Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne (American Heart Association), najpotężniejsza organizacja zajmująca się schorzeniami serca w historii Stanów Zjednoczonych. Po drugie, znalazł się na okładce magazynu „Time”, najbardziej wpływowej gazety w ówczesnych czasach. I wreszcie po trzecie, zdobył uznanie Narodowych Instytutów Zdrowia (National Institutes of Heath, NIH, cześć ministerstwa zdrowia USA) – instytucji, która wtedy była nie tylko głównym naukowym autorytetem w Stanach, ale również największym źródłem finansowania badań naukowych.

To właśnie w tym czasie hipoteza o destrukcyjnym wpływie tłuszczów na serce na stałe zakorzeniła się jako niezbity fakt w świecie medycznym oraz w świadomości społecznej, a stan ten trwa do dziś. Jest niczym dogmat. Naukowcy, którzy próbują podważyć tę „prawdę”, są ośmieszani, narażeni na ostracyzm, a wielu z nich musi się liczyć z utratą pracy.

Wkrótce potem „niskotłuszczową koniunkturę” zaczął z radością wykorzystywać wielki przemysł, produkując niezliczone ilości taniego jedzenia złożonego z węglowodanów. W 1980 roku Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA – United States Department of Agriculture) opublikował zalecenia dietetyczne, namawiające do ograniczenia tłuszczów, a w szczególności tłuszczów nasyconych, oraz siłą rzeczy cholesterolu. Ludzie posłusznie przystąpili do gigantycznego eksperymentu żywieniowego, redukując spożycie mięsa, nabiału i zdrowych tłuszczów, w zamian jedząc więcej zbóż, owoców, warzyw i olejów roślinnych. Konsekwencje? Wzrost otyłości, zawałów, udarów mózgu i chorób serca.

Najbardziej zdumiewającą zmianą XX wieku w świecie Zachodu w kwestii przyzwyczajeń żywieniowych było uznanie oleju roślinnego za najzdrowszy rodzaj tłuszczu. Wzrost jego konsumpcji jest astronomiczny – podczas gdy w 1910 roku oleje roślinne były jeszcze praktycznie nieznane, to w 1999 stanowiły już około 7-8% ogółu kalorii spożywanych przez Amerykanów.

A co stało się ze wskaźnikiem zapadalności na choroby serca?

Wbrew teorii Keysa, pomimo stałego ograniczania spożycia tłuszczów, w tym nasyconych i cholesterolu, w większości krajów Zachodu obserwuje się drastyczny wzrost otyłości oraz zachorowalności na schorzenia układu krążenia i cukrzycę.

Zatem co mamy z tym fantem zrobić?

W międzyczasie przeprowadzono niezliczone ilości badań, które jednoznacznie obaliły hipotezę o destrukcyjnym wpływie tłuszczów nasyconych na serce. Zwłaszcza jedno z największych i najdłuższej trwających badań epidemiologicznych, jakie do tej pory przeprowadzono – badanie w mieście Framingham – nie wykazało żadnej korelacji pomiędzy spożywaniem tłuszczów nasyconych a występowaniem chorób serca. Jeden z biorących w nich udział naukowców, George Mann, powiedział później: „Moi przełożeni z NIH nie byli zachwyceni wynikami – bo były sprzeczne z tym, co chcieli uzyskać”.

Dopiero w 1992 roku jeden z naukowców, zaangażowany w badania w mieście Framingham, Wiliam Castelli, oświadczył publicznie, że: „W rzeczywistości, im więcej tłuszczów nasyconych w diecie, […] tym mniejsze stężenie cholesterolu we krwi […] i niższa waga”. Badania te wykazały jeszcze jedną ważną rzecz, a mianowicie, że obniżanie cholesterolu nie zawsze pomaga. Tak naprawdę 1% spadek stężenia cholesterolu zwiększa o 11% ryzyko wystąpienia choroby serca i śmiertelności w ogóle.

W 1993 roku Inicjatywa na rzecz Zdrowia Kobiet (WHI – Women’s Health Initiative) przeprowadziła badania, w których wzięło udział 49 000 ochotniczek, by raz na zawsze sprawdzić hipotezę o rzekomych korzyściach diety niskotłuszczowej. Po 10 latach stosowania diety złożonej z większej ilości owoców, warzyw i pełnych ziaren, a ograniczonej ilości mięsa i tłuszczu, nie udało im się zrzucić wagi. Co ważniejsze, nie zaobserwowano też znaczącego obniżenia ryzyka wystąpienia u nich choroby serca ani raka. To badanie dotyczące diety niskotłuszczowej było największym i najdłuższym, jakie kiedykolwiek przeprowadzono, a jego wyniki jednoznacznie pokazały, że taka dieta jest całkowitą pomyłką.

Inne obserwacje udowodniły, że mężczyźni, u których obniżył się poziom cholesterolu, byli znacznie bardziej narażeni na śmierć w wyniku samobójstwa, zabójstwa lub wypadku. Naukowcy zasugerowali później, że zmniejszenie ilości cholesterolu w mózgu może prowadzić do zaburzeń w funkcjonowaniu receptorów serotoniny. Innymi słowy – niski poziom cholesterolu wywołuje depresję.

Najświeższe badania obrazują to samo. Metaanaliza opublikowana w 2010 roku w „American Journal of Clinical Nutrition” przez zespół Siri-Tarino pokazała, „że nie ma wystarczających dowodów, z których by jednoznacznie wynikało, że nasycone tłuszcze spożywcze mają związek ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób układu krążenia lub udaru”.

Tłuszcze nasycone są niezbędne dla ciała i umysłu, a ograniczenie ich spożycia, jak wykazano, prowadzi do wielu chorób i przedwczesnej śmierci. Tłuszcze nasycone są bogate w energię i sycące, redukują uczucie głodu i chęć na węglowodany – prawdziwego winowajcę eksplozji chorób serca, cukrzycy, otyłości i raka w zachodnim świecie. Dieta niskotłuszczowa nieuchronnie zamienia się w dietę obfitującą w węglowodany, które zastępują zdrowe tłuszcze. W ich miejsce pojawiają się dodatkowo wielonasycone i sztuczne tłuszcze trans typu margaryna, które z kolei, jak wykazano, mają właściwości toksyczne.

A zatem, co należy robić?

Obiektywna analiza badań żywieniowych przeprowadzanych przez dziesięciolecia jasno pokazuje, że wykluczenie z diety tłuszczów, a zwłaszcza tłuszczów nasyconych, to recepta na utratę zdrowia i przedwczesną śmierć.

Zdrowa dieta składa się z mieszaniny tłuszczów nasyconych i jednonienasyconych w proporcji 1:1, które mają stanowić większą część dziennej dawki spożywanych kalorii, umiarkowanej ilości białka, zwłaszcza zwierzęcego oraz możliwie najmniejszej ilości węglowodanów.

A zatem odłóżcie na bok kanapkę, aby zamiast niej zjeść boczek i jajka!

Źródło oryginalne: SO/.TT

Tłumaczenie i źródło polskie: PRACowniA4.wordpress.com

.

Czy zależy Ci na tym, by wartościowe informacje i demaskatorska wiedza były przekazywane dalej? Ty też możesz pomóc!

A wiesz, że tylko jedna na 4000 osób odwiedzających moją stronę wspiera jej utrzymanie darowizną finansową? Jeśli cenisz moje publikacje, możesz to zmienić i wspomóc uświadamianie i docieranie z wiedzą do większej liczby ludzi! Poniżej masz informację, jak to zrobić. Dziękuję!

Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

Na Pay Pal: Kliknij poniższy obrazek:

CZYM NAPRAWDĘ SĄ PIRAMIDY!? „TEGO NIE ZBUDOWAŁ CZŁOWIEK!”

Czym naprawdę są piramidy?!

Nauka do dziś jest bezradna wobec próby wytłumaczenia, czym są piramidy i jak je zbudowano. Piramidy są obecne na całej Ziemi. W Polsce – ponoć na terenie Gdyni, dopiero co odkryta przez pasjonatów. Również pod Wawelem mogą znajdować się megalityczne podziemia w stylu piramidy. A tak przynajmniej głoszą pewne teorie.

Dotychczas potwierdzono istnienie piramid w Bośni, Chinach, Peru, Sudanie, Krymie, i wielu, wielu innych krajach. Do dziś nie wiadomo, jaką metodą zostały zbudowane piramidy te tysiące lat temu. Przecież starożytni Egipcjanie ani inne dawne ludy nie dysponowały taką technologią.

Dopiero dzisiaj jesteśmy w stanie wybudować taką piramidę z taką precyzją i rozmachem, jak te w Egipcie. Nie wiadomo także, co tak naprawdę zawierają podziemia piramid, a są one równie imponujące. Smaczku dodaje pewien fakt historyczny. Otóż XII wieku naszej ery w Egipcie było potężne trzęsienie Ziemi, które doszczętnie zrujnowało Kair. Tymczasem piramidy i Sfinks nie zostały nawet tknięte.

Cytuję: „Piramidy w Egipcie to jeden z najbardziej zagadkowych cudów starożytnego świata. Przez wieki narosło wokół nich wiele legend, mitów, które mieszały się z naukowymi teoriami. Niektóre z nich były bardziej absurdalne od drugich. Do dzisiaj trudno jest wyobrazić sobie tak wielki plac budowy, z tak wielką liczbą budowniczych, którzy zbudowali i zaprojektowali tak dużą konstrukcję.

Autor dokumentu spędził 6 lat [w filmie mowa o 10 latach – TPL] lat na historycznym śledztwie, podczas którego zebrał opinie egiptologów, techników i innych specjalistów. Odwiedził nie tylko Egipt, ale także Meksyk, Chiny i Peru. Wnioski, które wyciągnął stawiają w nowym świetle wszelką wiedzę, którą ludzkość posiadała do tej porty na temat egipskich piramid.”

Czym jest Piramida Cheopsa? (lektor PL):

.

Jestem jednak bardzo sceptyczny co do „opowieści dziwnej treści”, że piramidy mają pozaziemskie pochodzenie czy też pozaziemskich budowniczych. Kosmici, reptilianie, zmiennokształtne gady mieli być budowniczymi piramid i mają wysysać nas z energii, mają też żywić się energią zła i cierpienia. Na istnienie UFO nie ma jednak dowodów. Przecież nie wylądowali w statku i nie ogłosili swojego istnienia światu.

Wszystko co o nich wiemy to obserwacje na niebie, które mogą znaczyć nie wiadomo co. Wiele wskazuje na to, że UFO jest wytworem naszej globalnej „nieświadomości zbiorowej”. Widzimy te talerze i inne fantazyjne kształty na niebie, ale tak naprawdę są to twory naszych umysłów. Dużo o tym pisałem w poniższych artykułach:
Czy UFO istnieje?! A może padliśmy ofiarą zbiorowej hipnozy?!
Czy UFO istnieje? Złudzenie umysłu czy coś bardziej szokującego?!

.

Czy zależy Ci na tym, by wartościowe informacje i demaskatorska wiedza były przekazywane dalej? Ty też możesz pomóc! A wiesz, że tylko jedna na 4000 osób odwiedzających moją stronę wspiera jej utrzymanie darowizną finansową? Jeśli cenisz moje publikacje, możesz to zmienić i wspomóc uświadamianie i docieranie z wiedzą do większej liczby ludzi! Poniżej masz informację, jak to zrobić. Dziękuję!

Na konto bankowe:
Dla: Jarosław Adam
Numer konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
Tytułem: Darowizna

Wpłacającym z zagranicy potrzebne są także te dane:
Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
IBAN: PL16102047950000910201396282

Na Pay Pal: Kliknij poniższy obrazek:

Czy nasza cywilizacja rozwinie się, czy znowu podzielimy los Atlantydy?

Czy nasza cywilizacja rozwinie się, czy znowu podzielimy los Atlantydy?

upadek systemu i iluzjiObecny status quo opisywałem wiele razy. Obecnie jesteśmy w okresie przełomowym. Widać jak na dłoni straszliwą niewydolność obecnie istniejących systemów – moralnych, etycznych, religijnych, społecznych, politycznych, ekonomicznych, ale także naukowych (dogmat materializmu). W bólach zbliżają się one do kolapsu, a świat jest w stanie zapaści.

Systemy te jako tako działały przez wieki czy nawet tysiąclecia. Ich „działanie” i tak było takie „ledwo ledwo„, na styk. Głównie chodziło o systemy które miały za zadanie poskromić brutalne i barbarzyńskie instynkty ludzkości. Po to przecież wprowadzono religie i ideologie. Dziś są one niewydolne i nie odpowiadają na wyzwania XXI wieku. Ale gdyby nie te systemy, te ograniczające systemy, to panowałaby niewyobrażalna anarchia i chaos.

Gdyby nie te systemy władzy i kontroli, na które tak narzekamy – cywilizacja by się nie rozwinęła i dzisiejsza epoka przemiany byłaby niemożliwa. Te systemy były konieczne na jakiś czas – na kilka wieków, na kilka tysięcy lat. Ktoś tym ziemskim bajzlem musiał zarządzać i pilnować, by ludzie nie podrzynali sobie nawzajem gardeł. Ale teraz czas trwania tych systemów dobiega końca, bo zmieniają się sami ludzie.

Rdzeń ziemski, którego niektórzy nazywają „Bogiem„, opiera się na razie na bardzo prostych i prymitywnych programach. Ale i on ulega stopniowemu przeprogramowaniu. Wymienię te obecnie dziejące się przemiany w podpunktach:

-współpraca zamiast rywalizacji;
-jedność zamiast podziałów;
-braterstwo zamiast walki;
-zdrowe rządy zamiast hierarchizmu, etatyzmu i biurokratyzmu;
-zdrowe relacje zamiast patriarchatu i monogamii;
-zdrowa gospodarka zamiast psychopatycznego kapitalizmu;
-pomaganie sobie zamiast agresji;
-radość zamiast lęku;
-przyjaźń zamiast nienawiści;
-świadomość i wiedza zamiast religijnej, ideologicznej i naukowej wiary (ignorancji);
-dobro zamiast zła.

Zyskują na popularności treści szlachetniejsze i wyższe niż dominująca przez tysiąclecia zwierzęca, barbarzyńska walka o byt. Kłopotem jest to, że wciąż rządzą nami ludzie, którzy w starym, odchodzącym już świecie, czują się jak ryby w wodzie. Ci ludzie to psychopaci – politycy, ekonomiści, bankierzy, naukowcy, dziennikarze itp itd. Oni ciągną nas na dół w jedyny sposób, jaki potrafią, czyli poprzez pieniądz.

Kreują wyzysk, złe warunki życia. Ograniczają nam dostęp do prawdziwie leczących lekarstw i technologii. Oni dobrze znają tę zasadę, że jak nie są spełnione potrzeby pierwotne (jedzenie, dach nad głową, woda) to człowiek nie będzie myślał o rozwijaniu potrzeb wyższych. I oni rozmyślnie robią wszystko, by sprowadzić nasze życie do zaspokajania tych najniższych potrzeb. Robią to tak, by zaspokojenie tych pierwotnych potrzeb przychodziło z ogromnym trudem – wtedy taki człowiek nie ma czasu na duchowość itp.

Pytanie jest następujące. Czy nasza cywilizacja odsunie od władzy popadających w coraz większe szaleństwo psychopatów (vide: nasza rodzima Platforma Obywatelska) i czy nam się uda? Czy raczej znowu będziemy mieli reset taki, jak w przypadku Atlantydy? I znowu przetrwają tylko najbrutalniejsze jednostki? I znowu będziemy żyli „w zgodzie z naturą” jak tego pragną natchnieni fałszywym new age eko-gajanie? Czyli sprowadzeni do jaskiniowej wspólnoty pierwotnej? Bez wiedzy, bez technologii, bez duchowości?

Oby tym razem nam się udało! 🙂

Zapraszam do obejrzenia filmu: „Nassim Haramein – I Believe (PL)”:

Czytaj dalej „Czy nasza cywilizacja rozwinie się, czy znowu podzielimy los Atlantydy?”