RELACJE DAMSKO MĘSKIE: JAK TO JEST BYĆ MĘŻCZYZNĄ?

Oczywiście, zgodnie z tym, czego oczekuje od niego ziemska matryca (społeczeństwo, natura, biologia). Otóż stałe musisz, podkreślam MUSISZ coś udowadniać, coś wyszarpywac światu, walczyć z nim i koniecznie zwyciężać (pamiętaj, drugie miejsce to pierwszy przegrany!). Ciągle się od Ciebie czegoś wymaga.

➡️ Przy tym te wymagania są tak skonfigurowane, że spełnić je może mniej niż kilka procent męskiej populacji. I nie możesz odpocząć, mieć chwili wytchnienia. Ciągle musisz przeć do przodu, być kilka kroków naprzód, wyprzedzać.

Kto od nas tego wymaga? Kobiety, społeczeństwo, system, rządzące elity (państwo, kraj), i w końcu skonstruowanie przez biologię, naturę. Czyli archetypy kojarzące się z materią, wymagające by się nimi zająć, zaopiekować, ale też zmierzyć, walczyć, modyfikować, zmieniać, ulepszać itp itd.

Jako gnostyk oczywiście uważam, że ulepszanie struktury świata mało da, gdyż jest on od początku do końca zbudowany na matrycy błędu (niedoskonałości, nieświadomości, zła itp itd.).

➡️ Tylko skoro mamy już r0wnouprawnienie, to dlaczego my, mężczyźni, mamy wychodzić z naszych jaskiń na polowanie na mamuty sami? (Metafora). Odpowiedź jest prosta. Biologia tak to urządziła. Albo się temu podporządkujesz, i wtedy robota, robota i jeszcze raz robota, albo się nie podporządkujesz i zostajesz jednym z milionów polskich singli płci męskiej.

Lub też zechcesz kopać się z koniem, i stworzyć coś hybrydowego. Ale wtedy ten „koń” wykorzysta każdą okazję, by Cię kopnąć.

Jeśli ktoś na tym świecie myśli, że ma wolną wolę i sam kreuje swoje życie… To niech powstrzyma się kilkanaście godzin i rozkaże swojej dpie, by przestała srać.

➡️ PONIŻEJ: BARDZO CIEKAWY CYTAT W TEMACIE RELACJI DAMSKO MĘSKICH:

Czytaj dalej „RELACJE DAMSKO MĘSKIE: JAK TO JEST BYĆ MĘŻCZYZNĄ?”

PRZYPOWIEŚĆ O PIĘCIU ZNAJOMYCH NA IMPREZIE W BARZE

Pięciu znajomych na imprezie – przypowieść

W barze przy wódce spotkało się pięciu kumpli – artysta, sportowiec, filozof, zwykły człowiek i imprezowicz.

Artysta mówi:

-Wreszcie listopad! Wreszcie można nurzać się w odmętach egzystencjalnego bezsensu żywota! Wreszcie ciemno, wreszcie pada! To nam pokazuje sedno hasła „memento mori”, bo i tak wszystko zginie! Jakże dobrze pojmował to sam Beksiński, jakże dobrze czują to artystyczne dusze! Ten, kto nie jest artystą, zwyczajnie tego nie zrozumie! Czytaj dalej „PRZYPOWIEŚĆ O PIĘCIU ZNAJOMYCH NA IMPREZIE W BARZE”

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

introwertyzm i nieśmiałośćZacznę od razu, bez zbędnego pierdolenia. Proszę byście korzystając z tych porad, nieśli ludziom światłość i radość, zamiast ciemność i ból. Wielu z Was czytających te słowa nie zdaje sobie sprawy, w jak wielkim piekle żyją ludzie.

Pierwsza najważniejsza tajemnica relacji międzyludzkich to ekstrawertyzm, śmiałość i pewność siebie. Większość ziemskich drzwi otwierają te trzy cechy. W sieci aż roi się od poradników jak stać się takim pewnym siebie ekstrawertykiem. Wszystkie podręczniki podrywu i uwodzenia można podsumować zaledwie dwoma słowami: „bądź ekstrawertykiem„.

No nad tym nie ma dyskusji. Dzisiejszy świat kapitalistycznego niewolnictwa bardzo ceni sobie improwizację i ściemę nazywaną ekstrawertyzmem. Kiedyś jeszcze przed wojną nie używano słowa ekstrawertyzm. Cechę tę nazywano niepejoratywnym określeniem: „krasomówstwo„. Miało ono raczej negatywny wydźwięk. Kojarzono je z z różnym nieciekawym elementem społecznym: ze złodziejaszkami, oszustami matrymonialnymi, cyganami, cyrkowcami, ulicznymi grajkami itp. Dziś w dobie korporacji i small-talków krasomówstwo urosło do jedynej akceptowalnej normy społecznej. W końcu rdzeń gospodarki przestawiono na nieustanne i niekończące sprzedawanie ludziom różnych gówien, których nie potrzebują, i które psują się bardzo szybko. A to wymaga super-ekstrawertyzmu.

Ekstrawertyków jest w społeczeństwie mniejszość, a przypuśćmy że Ty jesteś introwertykiem lub wręcz neurotykiem. I w tym momencie wszelkie coachingi, podręczniki podrywu, rozwoje osobiste, tezy mistrzów new age są nieskuteczne. Dlaczego ryzykuję tak skrajną i odważną tezę? Już tłumaczę. Coachingi, rozwój osobisty, a także o dziwo książki mistrzów new age (Osho itp) pisane są dla tych, którzy jakiś sukces już osiągnęli. Ale albo chcą mieć jeszcze więcej, albo delikatnie powinęła im się noga. Wtedy rozwiązań jest od groma.

Ale gdy jesteś na samym życiowym dnie i potrzebujesz zmiany systemowej – wtedy praktycznie znikąd nie ma pomocy. Nie pomoże Ci ani Mateusz Grzesiak, ani guru podrywania, ani Osho ani Tolle. Ich rady zwyczajnie nie zadziałają. Jest naprawdę niewiele systemów przygotowanych na zaczynanie od samego zera, po przeżyciu wewnętrznego umierania. Autorzy takich systemów to: Vadim Zeland, Dymitr Wereszczagin, mogą pomóc także: Joe Vitale i Franz Bardon.

Zaś o klasycznej, akademickiej psychologii zapomnij zupełnie. Płacisz tam kilka lat za rezultat który nie nadchodzi lub jest niewielki. Wielu psychologów mówi wprost – terapia trwa do końca życia. Niczym leczenie przez koncerny farmaceutyczne. I farmaceutyka i akademicka psychologia jest kontrolowana przez tych samych ludzi. Przez zawładniętych doktryną materializmu „jajogłowych„.

Dobrze, przypuśćmy że jednak jesteś tym introwertykiem, tak jak wielu. I przypuśćmy, że jak większość masz jakieś traumy, lęki, zahamowania. I co robić? Jak żyć, premierze? Od razu napiszę, że walka ze sobą i zmienianie siebie w sensie stricte jest bez sensu. To gwałt zadany własnej osobie. Dusza tego nie rozumie, chowa się, zamyka w sobie, marnieje, bo jest tłamszona i zmuszona do bycia w niezgodzie ze sobą. Nawet ja pisząc czasami słowa: „możesz zmienić tylko siebie, a nie świat” nie mam na myśli siłowego zmieniania siebie.

Nie zmienisz swojej nieśmiałości ani swojego introwertyzmu, jeśli będziesz to robił na siłę. Co możesz zrobić? Trzeba działać niejako naokoło, wprowadzić konia trojańskiego do systemu. Postępowanie z podświadomością to jak przekonywanie pięciotonowego słonia z zawiązanymi oczami, by bezpiecznie opuścił skład porcelany. Otóż nie walcz ze swoimi cechami, przestań ich nienawidzić. Jeśli będziesz walczyć z nieśmiałością i za wszelką cenę próbować ją ukryć – to ona nasili się jeszcze bardziej i będzie jeszcze bardziej widoczna.

Każda cecha negatywna ma swój pozytywny odpowiednik, swoją pozytywną stronę. Ekstrawertycy i ludzie śmiali najczęściej są egoistami, mówią tylko o sobie i nie umieją słuchać. Introwertycy i nieśmiali odwrotnie – mają oni niesamowitą umiejętność słuchania. W dobie gdy każdy mówi o sobie i gdy każdy interesuje się sobą, dobry i uważny słuchacz jest na wagę złota. Ja umiem słuchać. Ta umiejętność pozwoliła mi poznać świat od tej drugiej, zakazanej i skrzętnie ukrywanej strony.

Dzięki niej poznałem życie społeczne od kulis. Poznałem je od tej ukrywanej i niezmiernie mrocznej strony. Dlatego teraz nie uwierzę w nic, zupełnie w nic. Ani w historie sukcesu i sielanki opowiadane na rodzinnych spotkaniach, ani ociekającą lukrem i spełnieniem aurę facebookowych profili. Wiem dobrze że za tą iluzją bardzo często kryje się trauma bądź życiowa tragedia. I wcale nie tak rzadko -zbrodnia. Te doświadczenia były jednym z kamieni milowych mojego rozwoju. Poznałem najbardziej ukrywany sekret purytańskiego społeczeństwa, sekret za który ludzie gotowi są tłuc po mordzie lub wręcz zabić. Sekret tego, że żadna powszechnie lansowana recepta na życie nie działa.

Osoba nieśmiała może więc umiejętność paplania o niczym zastąpić umiejętnością, której światu rozpaczliwie brakuje – umiejętnością słuchania. Jednak musi ona łączyć się z kilkoma cechami. Musisz być dyskretny. I najważniejsze – nie możesz oceniać, osądzać. Wykazuj empatię zamiast potępiać. Wszyscy jesteśmy jednakowo ofiarami tego beznamiętnego i olewczego ziemskiego systemu. A już hołdowanie purytanizmowi, konserwatyzmowi obyczajowemu, czy „prawilniactwu” (zasadom dresiarsko-kibolsko-gangsterskim) uważam za naprawdę kurewsko ciężkie przegięcie. No ja pierdolę.. Jakiś żyd 2000 lat temu czy arab 1600 lat temu ustanowił twarde konserwatywne zasady by trzymać za mordę ówczesny nieokrzesany motłoch.. A Ty w to wierzysz?! Naprawdę? To my jesteśmy Słowianami XXI wieku, czy semitami znad Jordanu sprzed tysięcy lat?

Odpuść sobie te tradycyjne zasady sprzed setek lat, bo dziś, w dobie systemowej zapaści nie mają one już żadnego zastosowania. Chyba każdy mniej lub bardziej świadomie wie, że to po prostu nie działa. Jednak dalej robimy dobrą minę do złej gry i w towarzystwie chętnie przyznajemy że te wartości cenimy. A gdy nikt nie patrzy, robimy zupełnie co innego. No i przy wyznawaniu takich wartości znęcasz się nad swoją duszą jak oszalałe bydlę. Dusza z natury jest radosna, dziecinna, liberalna, bez ograniczeń. Poza tym, konserwatyzm i purytanizm jest jednym z głównych „diabłów” czających się w czeluściach męskiej psychiki i blokujących rozwój.

Jeśli oceniasz, osądzasz, potępiasz, obrażasz – nigdy nie zobaczysz więcej niż to, co ludzie kłamią oficjalnie. Czy to w pracy, czy na facebooku, czy na rodzinnych spotkaniach. Ludzie będą to wyczuwali i będą się zwyczajnie bać mówić Ci prawdę. Prawda o tym że miało się traumę, że zbłądziło się, że chorowało się, że przyszło niespełnienie i rozgoryczenie – nie jest pożądana i jest przez ludzi skrzętnie ukrywana. Jeśli masz kobietę i jeśli jeszcze nie pozbyłeś się tych brzydkich, samczych cech, to ona się będzie Ciebie zwyczajnie bała.

Nie dowiesz się wielu rzeczy – np jakich urozmaiceń w seksie lubi, lub ilu partnerów miała. Będziesz miał to, co sam wyrzygujesz światu – konserwatywny seks w pozycji na kłodę, bo ona będzie bała posądzenia o niemoralność. Bo to, co dajesz światu, to otrzymujesz – w takiej lub innej formie. A urozmaicenia ona zachowa dla kochanka – otwartego, nie konserwatywnego i unikającego osądzania i potępiania. To kolejna życiowa prawda, ukrywana tak bardzo, że za jej wypowiedzenie można wręcz dostać w mordę od oburzonego „prawilniaka„.

Co mogą zrobić jeszcze ludzie nieśmiali? Wykorzystać następujące fakty:
-ludzie żyją w swoim własnym więzieniu umysłu. Twoje wady jak i Twoje zalety są dla nich na odległych miejscach, na miejscu pierwszym są dla nich oni. Wady wyśmiewają wtedy jeśli tworzysz wokół tych wad negatywną polaryzację. Czyli wtedy gdy ich nie lubisz lub próbujesz je za wszelką cenę ukryć;
-ludzie paplają o niczym, mówią głównie o sobie, interesują się sobą, nie umieją słuchać, potępiają i osądzają;

Jedną z najpotężniejszych technik wpływu na innych, którą mogą od razu zastosować nieśmiali i introwertycy, jest skierowanie uwagi z siebie na innych. Zamiast szarpać się z sobą i z całym światem, wprowadź konia trojańskiego do systemu. Pozwól drugiemu człowiekowi się wygadać. Zapytaj go o jego emocje, odczucia, przeżycia. Ale także o obawy, lęki, przemyślenia, wnioski. O to, co go ciekawi, wzrusza, oburza. Daj drugiemu człowiekowi swoją uwagę i zaspokój poczucie jego ważności. Czego bowiem ludzie oczekują od partnera – czy to w rozmowie, czy w dowolnej innej relacji?

Oczekują od niego dowartościowania, potwierdzenia swojej ważności. Potem wygadania się. Chcą potwierdzenia tych słów: podobam się, wywołuję zainteresowanie, coś znaczę, jestem szanowany, nie jestem gorszy niż inni, jestem doceniony. Wcale nie trzeba prawić wielu komplementów i innych kalumni, choć nie zaszkodzi od czasu do czasu, z umiarem. Jeśli będziesz próbował zainteresować innych swoją osobą – to niewiele z tego wyjdzie. Z tej prostej przyczyny, że drugi człowiek jest po prostu zainteresowany samym sobą. Bardzo hardcorowo wygląda to na przykład na randkach. Kobiety mogą opowiedzieć wiele historii, jak facet cała randkę opowiadał o sobie, o swoim nudnych dla niej hobby (wiadomo, samochody, sport itp). Czy próbował zaimponować jej swoim statusem – nie tylko finansowym.

Nie ma na takich randkach przepływu energii, tej magicznej polaryzacji, więc kobiety się nudzą i nie decydują na kolejne spotkanie. A wystarczy tylko zwrócić uwagę na emocje kobiety, dać się jej wygadać, i odpowiednio te emocje wzmagać. Jeśli zaspokoisz potrzebę ważności człowieka, to przymknie on oko na Twoje wady. Każdy chce tylko mówić o sobie, każdy chce zaistnieć. Inaczej: każdy chce brać, najczęściej nic od siebie nie dając. Więc jeśli Ty dasz takiemu człowiekowi trochę swojego zainteresowania, a więc swojej energii – otrzymasz jeszcze więcej. Jest to trochę paradoksalne, ale na głębszym, ezoterycznym poziomie – bardzo logiczne.

Jest to jedna z większych tajemnic i jednocześnie konspiracji psychologii. Ukrywany jest ten bardzo prosty fakt, że ludzi mało interesują Twoje zarówno wady, jak i zalety. Że mało ich interesuje jaki mądry jesteś i ile to nie przeżyłeś. Że bardziej interesuje ich własna osoba i potwierdzenie swojej wartości, ważności. I że gdy skupisz się na innych i dasz im to, czego oczekują od rozmówcy, to przymkną oni oko na Twoje wady, i nieraz i nie dwa zrobią to, czego oczekujesz Ty. Na zasadzie wzajemności – bo wtedy siły rządzące światem będą w potężny sposób działać na Twoją korzyść. Pomyślcie tylko.

Gdyby tę prawdę ujawniono, to cała idea siłowego, przemocowego zmieniania siebie (coaching, psychologia) poszłaby do wymiany. Nie gwałć siebie i swojej natury. Nie zmieniaj się na siłę i z przymusem. Ale pomagaj urzeczywistniać się potencjałowi, który już posiadasz. Gdy natura jedną cechę odbiera (np ekstrawertyzm) to zawsze daje człowiekowi cechę, dzięki której może on zyskać przewagę, jeśli pozwoli się jej urzeczywistnić. Jak widzisz, wcale nie trzeba ukrywać nieśmiałości i uczyć się pierdolić o niczym, jak to robią ekstrawertycy. Możesz próbować przebić głową mur, owszem. Może Ci się nawet uda.. Ale co będziesz robił w sąsiedniej celi? Po prostu wstań i wyjdź – drzwi są otwarte na oścież. Zawsze.

Powiem więcej.. Często jest tak, że człowiek-gwiazda, ekstrawertyk który błyszczy pod każdym względem, przyćmiewa i onieśmiela innych swoją zajebistością i swoimi zaletami. Inni ludzie w jego towarzystwie wręcz marnieją, są przytłoczeni i czują się niepełnowartościowo. Bo taka osoba mówi zazwyczaj o sobie – a więc zabiera energie, mało oddając. A inny człowiek ocenia co on sam znaczy obok takiej ekstrawertycznej gwiazdy. Często stwierdza, że przy jego blasku blednie, i nie może się do niego równać. To jest rozwiązanie odwiecznej zagadki – dlaczego piękne i jednocześnie mądre kobiety mają trudność w znalezieniu partnera.

Jeśli zrobisz to, co opisałem – ale szczerze, życzliwie, bez osądzania, potępiania, nienawidzenia – to pozyskasz drugiego człowieka. Zrezygnowałeś na wstępie z wyeksponowania swoich zalet. Zrezygnowałeś z pokazania swojej osobowości, i pozwoliłeś zaprezentować się osobowości Twojego rozmówcy. W rezultacie zaspokoiłeś jego ważność i poczucie wartości, i.. zyskałeś wiernego rozmówcę, czasami także przyjaciela czy nawet miłość. Zyskałeś więc to, z czego na wstępie zrezygnowałeś. Zawsze sprawdza się zasada, że jak panicznie i gorączkowo chcesz coś osiągnąć, to cały świat się temu sprzeciwia i tego nie osiągasz. Tutaj także się to sprawdza, jeśli gorączkowo pragniesz zwrócenia uwagi i uznania innych, np poprzez ukrywanie swojej nieśmiałości.

Jest to rada którą mogą realnie wcielić w czyn nieśmiali introwertycy. Większość porad, jak już wiesz, konstruowana jest dla tych, którzy mają co najwyżej niewielki problem. I w tym tkwi rozwiązanie kolejnej tajemnicy – dlaczego coaching nie działa, dlaczego terapia przynosi niewielkie rezultaty, i dlaczego rady mistrzów new age trafiają kulą w płot.

Poniżej wklejam cytat z ksiązki „Transerfing Rzeczywistości” Vadima Zelanda, tom 3. Polecam kupno tych książek i ich przeczytanie:

Cytuję: „Znaczna część problemów w stosunkach międzyludzkich jest konsekwencją walki umysłu z nurtem wariantów. Krytyka to jeden z przejawów tej walki. Krytyka jest bezpośrednim tworem wewnętrznego zamiaru. Zachęta i stawianie na pozytywne cechy człowieka należą do zewnętrznego zamiaru.Krytykować człowieka – to to samo, co walczyć z otaczającym światem.Żadnych korzyści to nie przyniesie, jeżeli za korzyść nie uznamy usiłowania wylania swojej żółci i sprawienie przykrości przeciwnikowi. Zachęta zaś, przeciwnie, stanowi dla ludzi siłę napędową.Oskarżając i krytykując człowieka, próbujesz oddziaływać na niego swoim wewnętrznym zamiarem.Podkreślając jego zalety (mimo wszystko), niczego nie tracisz, lecz pozwalasz rozwinąć się sytuacji na własną korzyść.

Nie oskarżaj o nic innych. Wielu ludzi ma skłonność do czynienia sobie wyrzutów i noszenia w sobie poczucia winy. Lecz nikt nie jest skłonny tolerować wymówek pod swoim adresem ze strony innych.Człowiek, potępiając siebie, może dojść nawet do masochizmu. Jednak oskarżenia ze strony innych zawsze są bolesne. Człowiek będzie odczuwać urazę zawsze, nawet jeżeli postępuje niesłusznie i oskarżenie jest zasadne. No i jaki pożytek Ci to przyniesie? Wylejesz swoją żółć? Ale przecież tym samym stwarzasz nadmierny potencjał i sam na tym ucierpisz. Jeżeli celem nadrzędnym jest przekonanie człowieka, że się myli, to i tak Ci się to nie uda.Mało prawdopodobne jest, by wysłuchując Twojego oskarżenia, całkowicie uznał swój błąd, nawet jeżeli powie, że się z Tobą zgadza. Próbując oskarżeniem pod – budować swoje ego czyimś kosztem lub utwierdzić swą władzę,możesz osiągnąć cel. Lecz staniesz się wtedy manipulantem.

Jeżeli nie stawiasz przed sobą żadnego z tych celów, zrezygnuj z krytyki i oskarżeń. Potępiając i krytykując ludzi, młócisz rękoma po wodzie i usiłujesz płynąć pod prąd. Machnij ręką na cudze wady i myśl tylko o zaletach. Jest to poruszanie się z nurtem, które przyniesie nieocenioną korzyść. Jeżeli Twój Nadzorca nie śpi, zawsze pomoże znaleźć usprawiedliwienie dla postępków człowieka, którego chcesz osądzić. Nadzorca, będąc Twym wewnętrznym obserwatorem, nie pozwoli Ci pogrążyć się w grę i wszcząć spór lub kłótnię. Popatrz na grę z boku, jak widz, przypomnij sobie, że krytyka nie przyniesie niczego prócz szkody i poruszaj się z nurtem. Oskarżenia i krytyka nie mogą odgrywać pozytywnej roli, ponieważ wybijają człowieka z kolein, z nurtu, z którym się poruszał. Nurt prowadził go do określonego celu. Przecież wszyscy ludzie kierują się swoimi pobudkami i dążeniami. Popierając człowieka (mimo wszystko), kierujecie go w korzystne dla siebie łożysko, nie wybijając z nurtu i nie przeciwstawiając się jego dążeniom.W ten sposób Twoje i jego pragnienia stają się równoległe. Niczyje prawa nie zostają ograniczane, niczyja ambicja nie cierpi, a interesy stają się wspólnymi.

A czy Tobie podoba się krytyka pod Twoim adresem? Nie jesteś w stanie jej znieść albo próbujesz przekonać siebie, że jest uzasadniona. W każdym razie nie przyjmujesz krytyki, jeżeli oczywiście nie rozwinąłeś w sobie kompleksu poczucia winy. Krytyka może ponaglić, zmusić do działania „jak należy”. Ale zmusić można tylko umysł. Duszy nie da się zmusić. Ona zawsze robi to, co chce, albo przeszkadza umysłowi robić to, co należy. Krytyka czyni duszę wrogiem umysłu, a zachęta – sojusznikiem. W ten sposób zachęta stanowi siłę budującą, a krytyka burzącą, destrukcyjną. Właśnie dlatego kadra kierownicza w przedsiębiorstwach jest tak dobierana, by przyszli kierownicy nie nastawiali się na krytykę złej pracy, co umie zrobić każdy fajtłapa, a umieli stworzyć atmosferę entuzjazmu, przy której ludzie sami chcą pracować dobrze. A kiedy tak się dzieje? Kiedy ludzie, wykonując wspólną pracę, czują swoją osobistą ważność. Jeżeli chcesz narobić sobie wrogów, spieraj się i udowadniaj swoją rację za wszelką cenę. W rozdziale „Nurt wariantów” (pierwszy tom) już omawialiśmy, jak bezsensowne i szkodliwe jest dążenie do udowodnienia swojej racji za wszelką cenę. Jeżeli spór ma dla Ciebie zasadnicze znaczenie, kiedy twoje interesy rzeczywiście nie pozwalają ustąpić – spieraj się. W pozostałych wypadkach zostaw prawo do młócenia rękoma po wodzie innym.

Wygrana w polemice nie przyniesie Ci żadnych korzyści. A przy okazji możesz zyskać sobie wroga. Jeżeli człowiek z przekonaniem opowiada brednie i dajesz mu to do zrozumienia, nigdy się z Tobą nie zgodzi. Albo raczej zgodzi się wtedy, gdy rozwinął w sobie wybujałe poczucie winy i skłonność do samobiczowania. Tylko czy potrzebne jest Ci zwycięstwo nad takim człowiekiem? Jeżeli Twoje interesy w żaden sposób nie ucierpią, pozwól innym twierdzić to, z czym się nie zgadzasz. W ten sposób nie stwarzasz nadmiernych potencjałów i nie walczysz z nurtem. Spierający się ludzie zazwyczaj bez reszty pochłonięci są przez grę. Śpią kamiennym snem. By nie dać się wciągnąć w grę, trzeba obudzić się i uaktywnić wewnętrznego Nadzorcę, jeżeli w polemice bierze udział kilka osób, zejdź ze sceny na widownię i poobserwuj grę stamtąd. Weź na siebie rolę rozsądnego widza, a uzyskasz ogromną przewagę. Podczas gdy każdy uczestnik próbuje urzeczywistnić swój wewnętrzny zamiar, dowodząc słuszności swojego punktu widzenia, Ty odlatujesz od okna i rozglądasz się. Przyjdzie Ci do głowy rozwiązanie, którego nie widzi nikt z interlokutorów. Tylko nie należy tego rozwiązania wszystkim narzucać. Najważniejsze to zaproponować, a kopie niech kruszą inni.

Jeżeli zwyciężyłeś w sporze, możesz uznać, że poniosłeś porażkę. Nawet jeżeli oponenci formalnie uznali Twą rację, bądź pewien, że w myślach znajdą masę nieformalnych argumentów na swoją korzyść. Przegrany w sporze zawsze otrzymuje cios w swoją ważność. A kto uderza? Ten, kto potrafił postawić na swoim. Przecież nie chciałbyś uderzyć tego człowieka w twarz, prawda? Dokładnie tak samo nie powinieneś chcieć zadawać ciosu w czyjeś poczucie własnej ważności. Ludzie bardzo często obrażają się nawzajem w ten sposób. Obraza taka nosi zawsze skryty charakter, ponieważ znoszona jest w milczeniu. Ludzie nie lubią otwarcie demonstrować swojego dążenia do umocnienia swojej ważności. Dają do zrozumienia, że i tak są ważni, i dlatego nikt nie pragnie pokazywać, że walczy o swoją ważność, chociaż wszyscy robią to na każdym kroku.

Jeżeli człowiek otrzymał cios w swoją ważność i przemilczał to, nie myśl, że nie poczuł się tym dotknięty lub pogodził się z ciosem. Uraza będzie żyć – jeśli nie w sposób świadomy to w podświadomości. Zwyciężyłeś w sporze i wydaje Ci się, że tym samym zwiększyłeś swoją ważność. Lecz zrobiłeś to kosztem zniżenia ważności oponenta. Sam rozumiesz, że skryta uraza, która zawsze przy tym powstaje, nie przyniesie nic dobrego. Ponadto pokonany oponent za nic nie uzna tej Twojej ważności. Jest jeden świetny sposób, by nastawić człowieka przeciw sobie – dać mu do zrozumienia, że jesteś lepszy od niego. Nie stwarzaj sobie bożków i nie stwarzaj sobie wrogów – oto najważniejsze hasło kontaktów zgodnych z biegiem nurtu. Unikaj jak dżumy prób dotknięcia poczucia ważności ludzi. Niech stanie się to szczególnym tabu. Unikniesz w ten sposób masy problemów i przykrości, których przyczyny byłyby niejasne ze względu na utajoną naturę ciosu w cudzą ważność. Co robi spierający się z Tobą człowiek? Broni własnej ważności w tej lub innej formie. Wyjdź mu naprzeciw. Zgódź się z tym, co mówi. A zgadzając się, dasz mu to, o co mu chodziło. Teraz będziesz mógł spokojnie porozmawiać o Twoim punkcie widzenia. Nie narzucać, nie udowadniać, tylko porozmawiać. W tym wypadku nie tylko poruszasz się z nurtem, lecz również wykorzystujesz zewnętrzny zamiar. W sumie uzyskasz niedościgniony efekt. Takiego efektu nie uzyskasz żadnymi innymi intelektualnymi sposobami. Na samym początku rozmowy z człowiekiem trzeba nastawić się tak, by patrzeć w tę samą stronę, co on. Jeżeli pierwszym, co odpowie człowiek na Twoje zdanie będzie słowo „nie”, uznaj, że nie ma sensu namawiać go dalej. Zwrócił się w drugą stronę i nie będzie się poruszać z nurtem wraz z partnerem. Ważne, by na początku sprawić, że rozmówca powie „tak”. Nigdy nie zaczynaj rozmowy od spraw spornych. Zacznij od czego chcesz, byle tylko rozmówca zgodził się z Tobą. Potem można płynnie przejść do kwestii spornych. Teraz pojawiło się znacznie więcej szans, ponieważ siłą rozpędu poruszacie się z nurtem w tym samym kierunku i emisja Twoich myśli nie wpada w dysonans z emisją myśli partnera.

Jeżeli dopuściłeś się uchybienia i oczekujesz zasadnego oskarżenia, nie przygotowuj się do obrony. Po prostu uznaj swój błąd zawczasu. Ten, kto zamierza wywrzeć na Tobie sprawiedliwy gniew, najprawdopodobniej od razu przybierze wspaniałomyślną i wyrozumiałą postawę. W takim wypadku nie można powiedzieć, że najlepszą obroną jest atak. Okazuje się, że zawczasu zgodziłeś się z linią oponenta i tym samym zapaliłeś zielone światło dla jego wewnętrznego zamiaru. Swoim uprzedzającym posłuszeństwem urzeczywistniasz jego wewnętrzny zamiar zrobienia z Tobą porządku i przy okazji zwiększenia swojej ważności. Lecz ponieważ robisz to bez przymusu, z własnej woli, Twoja ważność przez to nic nie traci. W ten sposób pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu: zwiększasz ważność oponenta, za co będzie Ci wdzięczny, i nie zniżasz swojej. Broniąc swoich błędów, wiosłujesz pod prąd i oddajesz energię wahadłom. Chęć usprawiedliwienia się za wszelką cenę wywołana jest przez zawyżony poziom wewnętrznej ważności. Zrzuć z siebie ten ciężar ponad siły, podaruj sobie prawo do błędów i pozwól sobie je popełniać. Nie broń swoich błędów, a świadomie je uznawaj.Od razu zacznie Ci się lżej żyć. W rozdziale „Nurt wariantów” już mówiłem, że uwagi ludzi, którzy Cię drażnią, mogą być bardzo pożyteczne. Propozycje, które na pierwszy rzut oka Cię denerwują, w sumie okazują się nie być pozbawionymi sensu. Dotykają Cię uwagi i propozycje otoczenia, jeżeli sam w czymś zawyżyłeś poziom wewnętrznej ważności. Odrzuć ważność, przestań przeciwstawiać się nurtowi i uznaj cudzą rację lub przynajmniej przyjmij ją do wiadomości.

Powiedz temu człowiekowi, że rzeczywiście miał rację, coś twierdząc. Zobaczysz rezultat. Można byłoby mu nic nie mówić, jednak zrób to. Przecież niczego nie tracisz. Każdy się myli – i głupiec, i mędrzec. Lecz w odróżnieniu od pierwszego, mądry uznaje swoje błędy. Głośno oznajmiwszy, że człowiek miał rację, od razu uzyskujesz jego przychylność. Ludzie żyją w agresywnym świecie wahadeł, w którym trzeba co chwila walczyć o swoją pozycję i bronić się. A tutaj sam proponujesz człowiekowi, że zrobisz to za niego. W ten sposób unikasz pojawienia się z jego strony postawy obronnej. Od razu odczuwa on ulgę. Jest Ci wdzięczny za to, że pomogłeś mu w starciu. Nie jesteś już jego potencjalnym przeciwnikiem, lecz sojusznikiem. Cała ta sytuacja zostaje błyskawicznie odtworzona w głowie Twojego partnera na poziomie podświadomości. Dokładnie tak samo myślisz, śpiąc na jawie. Lecz jeżeli stosujesz w praktyce świadomość, podjęcie się roli świadka cudzej racji nie przysporzy Ci trudu, a nawet będzie czymś interesującym. Kiedy ktoś ma rację i inni to przemilczą,Ty głośno uznaj rację owego człowieka. Jeżeli dla niego dana kwestia ma zasadnicze znaczenie, będzie Twoim dłużnikiem. W każdym razie będzie wdzięczny, przy czym raczej nieświadomie.

Wyobraź sobie, jakiej dżungli żyją ludzie. Wciąż muszą być w pogotowiu, w każdym widzieć potencjalnego przeciwnika, nawet jeżeli na pozór kontakty są przyjacielskie. Każdy troszczy się o siebie i jest stale gotów do obrony. To wcale nie przesada, po prostu dawno już przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. W takim środowisku będziesz wprost skarbem, prawdziwym odkryciem dla ludzi zmęczonych walką. Wyobraź sobie, ilu sojuszników można by pozyskać?! A potrzeba w tym celu tylko zmniejszyć swoją ważność i nie omieszkać uznać cudzej racji. Działasz świadomie i na tym polega Twoja przewaga.Tymczasem ludzie śpią i nie powiedzą Ci „Dziękuję”. Lecz gdyby mogli się obudzić i świadomie wyrazić swój stosunek do Ciebie, to usłyszałbyś: „Ten człowiek jest niegłupi. Lubię go. Jestem mu życzliwy. To fajny gość”. Nikt Ci tego głośno nie powie, po cichu również. Ale gdyby wyrazić podświadome odczucia, to brzmiałyby właśnie tak. Wyobrażasz sobie, jaki skarb poniewiera się pod nogami? Ludzie zajęci i obciążeni swoją ważnością zazwyczaj brną naprzód i nie zauważają, że pod ich nogami leżą prawdziwe klejnoty. Masz ogromną przewagę: świadomość, brak ważności i zainteresowanie ludźmi. Wykorzystaj tę przewagę, a zobaczysz klejnoty tam, gdzie inni dostrzegają same kamienie.”
~Vadim Zeland

zmiana życiaAutor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich”

Bądźmy jak główny bohater filmu „Truman show” – uwolnijmy i obudźmy się!

Bądźmy jak główny bohater filmu „Truman show” – uwolnijmy i obudźmy się!

Truman show przeslanie i metaforyTytuł tego felietonu może jest szokujący, ale taki musi być. Zawsze od Ciebie zależy, czy wybierzesz czerwoną czy niebieską pigułkę. Niczym w filmie Matrix. Ten felieton jest napisany w trybie dualnym, podwójnym. Pierwsza jego część to dobrze Wam znany, „kefirowy” styl – to suchy opis realiów życia na tym naszym ziemskim łez padole. Natomiast druga część, to nawiązanie do innego ważnego filmu z głębszym przesłaniem – Truman show. Właśnie w tej drugiej części artykułu wyjaśniam, gdzie mogłem się pomylić, gdzie było „brakujące ogniwo” mojego postrzegania świata. Czyli – przyznajmy to otwarcie – gdzie popełniłem błąd. Także proszę się nie zniechęcać po niezbyt optymistycznej pierwszej części felietonu. Jak już wspominałem, jest to zabieg celowy.

Zaczynamy…

Niebieska pigułka ignorancji jest smaczna, pokryta miłym dla podniebienia lukrem. Ma gładką powierzchnię, więc szybko przechodzi przez gardło. Jej działanie na początku jest bardzo przyjemne, łechce ego, pobudza zmysły. Ale jej owoce które widać dopiero po czasie (nieraz po latach), są zepsute, bolesne i gorzkie.

Czerwona pigułka prawdy jest obrzydliwa w smaku, często powoduje wręcz wymioty, po czym trzeba brać kolejną jej dawkę. Ma chropowatą i kanciastą powierzchnię, więc jej zażycie boli, nieraz bardzo. Ale to dopiero początek! Bowiem prawdziwe cierpienie jest wtedy, gdy czerwona pigułka prawdy zaczyna działać. Transformacja która dokonuje się w nas za jej udziałem, jest nieraz potwornie bolesna. Ten proces nazywa się „ciemną nocą zmysłów” a w nieco innym wydaniu – „ciemną nocą ducha„. Ale owoce jej działania, które pojawiają się stopniowo, powoli, nieraz po wielu latach – są wzniosłe, radosne, nadają życiu zupełnie inną wartość i jakość. Czytaj dalej „Bądźmy jak główny bohater filmu „Truman show” – uwolnijmy i obudźmy się!”

TWOJE ŻYCIE: CZY MASZ W OGÓLE JAKIEŚ MARZENIA!?

Co zrobiłeś ze swoim życiem? Czy starałeś się iść za marzeniami?

Dzisiejszy felieton zacznę od przedstawienia niedawnego odkrycia naukowego dotyczącego kosmosu. Otóż wszyscy wiemy, że każda lub prawie każda gwiazda ma kilka, kilkanaście swoich planet, zaś każda galaktyka to setki milionów gwiazd.

Naukowcy analizując położenie i rotację około ośmiu tysięcy galaktyk doszli do wniosku, że nasza galaktyka (Droga Mleczna) jest częścią ogromnej struktury galaktyk. Liczy ona około 100.000 galaktyk, jej rozmiar to 520 milionów lat świetlnych, a łączna masa obiektów – 100 milionów miliardów razy większa od wagi Słońca.

Struktura ta została nazwana: „Laniakea” – od hawajskiego słowa oznaczającego: „niezmierzone niebo”.

Dlaczego piszę ten felieton? Przede wszystkim, żeby uświadomić choć trochę skalę naszego życia. Życia, w którym permanentna paranoja napędza iluzja tego, że będziemy młodzi i żywi wiecznie, stabilizuje to, co jest kruche do cna.

Rodzimy się, dorastamy i kształcimy. Potem bierzemy ślub, zakładamy rodziny, robimy kariery. I umieramy. Po prostu – umieramy. Człowiek jest a potem go nie ma. Po szaleńczym biegu życia, biegu nie wiadomo po co i nie wiadomo dokąd, przychodzi śmierć, ciemna, spokojna noc, po życiowej burzy. Którą ufundowaliśmy sobie sami na własne życzenie.

Popatrz na ten świat. Wszyscy robią rzeczy, które „podpatrzyli” u innych, a raczej zostały im zaprogramowane. Upatrujemy szczęścia przede wszystkim na zewnątrz – w partnerze, relacji, ślubie, spłodzeniu dzieci. Założeniu rodziny. Zrobieniu kariery. Kolekcjonowaniu całej masy przedmiotów / nieruchomości. Robimy to, bo tak trzeba, wypada, bo inni tak robią, bez zastanawiania się, czy to ma jakikolwiek sens. A może to nie ma żadnego sensu? Może cały świat został oszukany, od Indianina żyjącego w lepiance w samym sercu dżungli gdzieś na końcu świata, aż po światowej sławy profesora z niezliczoną ilością dyplomów i tytułów?


Ten świat nie został stworzony dla naszego szczęścia. Dotyczy to także relacji damsko męskich

Nauczyłem się w życiu szukać paradoksów. Tam, gdzie inni widzą szczęście, stabilizację i źródło spełnienia, tam ja widzę sprytnie zastawioną na nich pułapkę. Znany jest mi mechanizm, że dopiero gdy człowiek zobaczy, jak jest źle, poczuje to „dobre”. Dopiero gdy zobaczyłem jak bardzo to wszystko jest bez sensu, znalazłem pewien sens. Dopiero gdy w połowie 2013 roku klapki mi z oczu spadły i zobaczyłem skalę niestabilności, bezsensu, zła – odnalazłem stabilność, sens, dobro. To jest ten paradoks, w tym jest zakodowany. Świadomość, że wszechświat jest tak naprawdę jakąś gigantyczną, komputerową symulacją, a życie na Ziemi – jakimś totalnie porąbanym, kosmicznym eksperymentem, pomaga załapać dystans i wyluzować, po początkowych chwilach zagubienia i trwogi.

Popatrzmy na to logicznie. Odpada mi większość tych naglących spraw typu „3 x m”: musisz! musisz! musisz! Czyli tych wszystkich wymagań, żądań, oczekiwań, które mamy do spełnienia „na wczoraj” lub ostatecznie: „na zaraz”. Nie tylko nie muszę sadzić drzewa, budować domu i płodzić syna, ale nie chcę. Zwykły człowiek, który chce się realizować koniecznie w „ziemskich”, a więc społeczno-związkowo-biologicznych sferach, jest zwierzęco, do cna przerażony i mentalnie zagubiony. Mieszkania nie kupi, bo większości po prostu nie stać, wynajm rzadko wchodzi w grę. Nie podoba się praca za 1100 zł netto? Za bramą czeka 100 chętnych!

No i ten rozpaczliwy brak partnerki, bo umiejętności podrywu żadne, bo rodzice uczyli tylko ofiarnictwa, cierpiętnictwa i bycia żywicielem rodziny. Jeśli takiej przerażonej ludzkiej jednostce uda się zrealizować poziom minimum minimum nawet na tą upadłą planetę – czyli partnerka, katorżnicza praca, dom, dzieci – to jest początkowo wniebowzięty. Potem? Los ojca rodziny w klapkach kubota i pierwszy zawał przed 50-tką. „A kornik napisze Twój uładzony życiorys”.


Wiedza ta doprowadziłaby do upadku systemu

Cokolwiek myślimy o życiu, istnieje pewna wiedza, której ujawnienie sprawiłoby, że ludzie masowo zaczęliby porzucać swoje rodziny, mieszkania, miejsca pracy, i wieszaliby się na pierwszej lepszej gałęzi. Tę wiedzę, ale bez głębszego rozumowania, mają ludzie starsi, stąd tak częste u nich choroby nowotworowe, które według wiedzy ezoterycznej są chorobami zainicjowanymi przez rozczarowanie życiowe, zgryzotę, żal.

Niestety, Ci starsi ludzie często zabierają swoją wiedzę do grobu, patrząc ze zgrozą i niedowierzaniem na szaleństwa, głupotę i pościg za nie wiadomo czym u młodych, szalonych głów. Ich konserwatyzm obyczajowy który jest częstą starczą przypadłością, jest jakby podświadomą chęcią przestrzeżenia młodych ludzi przed pułapkami życia.

Modlitwa przeciętnego człowieka któremu wydaje się, że Boga za nogi złapał bo wszedł w miłosną relację emocjonalną, brzmi: „Byle się nigdy nie skończyło to wszystko co od Ciebie mam” (link do piosenki to obrazującej). Czy wg Ciebie to modlitwa osoby która wygrała życie, czy powoli, polegając na złudnej nadziei że jakoś to będzie, dąży ku nieuchronnej entropii?

Nie zamierzam tutaj demonizować świata sek*ualności i związków, ale chcę po pierwsze pokazać, że poza tą sferą istnieje inny świat, inne, alternatywne modele realizacji naszego „ja”, które mogą funkcjonować na równi z tym związkowym. W poprzednich felietonach pisałem, iż system stworzony przez ludzi rości sobie prawo do bycia „jednym jedynym”. Jednak jest to iluzja która pęka jak bańka mydlana gdy tylko człowiek uzyskuje głębię spojrzenia, np przez gorzkie doświadczenia życiowe. A po drugie – że parametry tego nieludzkiego świata tak zostały już ustawione, by komplikować na wszelkie sposoby realizację w sferach „ziemskich”.


Polski kult zapie**olu

Cytuję: „Manuel odczuwa potrzebę bycia wciąż zajętym. Czuje, że bez tego jego życie nie ma znaczenia, że marnuje swój czas, że społeczeństwu na nim nie zależy, nikt go nie kocha, nikt nie potrzebuje.
(…)

Odwaga? Jak to możliwe, że mężczyzna, który poświęca się swojej rodzinie może nie mieć odwagi na to, by zatrzymać się na piętnaście minut dziennie? Lepiej zamknąć oczy, to tylko sen, takie pytania do niczego nie prowadzą, a jutro kolejny pracowity dzień. (…)

Pewnej nocy anioł pojawił się w jego śnie: „Co zrobiłeś ze swoim życiem? Czy starałeś się iść za marzeniami?” Manuel budzi się oblany zimnym potem. Jakimi marzeniami? To były jego marzenia: zdobyć dyplom, ożenić się, mieć dzieci, zapewnić im edukację, iść na emeryturę, podróżować. Dlaczego anioł nęka go takimi bezsensownymi pytaniami?

(…) Przypomina sobie fragment wiersza: „przeszedł przez życie / ale nie żył”


Polecam specyficzną technikę której można używać do „wyzerowania” umysłu, a która jest związana z tym co było napisane powyżej, o kosmosie:

Technika ziarenka na pustyni. Wyobraź sobie, że jesteś maleńkim ziarenkiem na pustyni. Utożsam się z nim mówiąc: „ja, ….. (Twoje imię i nazwisko) jestem ziarenkiem na pustyni”. Potem wyobraź sobie, że będąc tym ziarenkiem, jesteś pośród miliardów innych ziarenek pomiędzy dwiema oazami.

Następnie – że te dwie oazy, między którymi jesteś, to nic w porównaniu do wielkości Sahary, podzielonej na kilkanaście państw. Potem wyobraź sobie wielkość Sahary a wielkość całej kuli ziemskiej, zarówno na powierzchni, jak i w głębi i w atmosferze. Cały czas miej w pamięci utożsamienie się samego siebie z maleńkim ziarenkiem piasku pośród tych dwóch oaz na fragmencie Sahary.

Następnie zdaj sobie sprawę, że Ziemia jest maleńkim okruszkiem w porównaniu do Słońca, już nie mówiąc o całości naszego Układu Słonecznego. Zaś sam Układ Słoneczny i Słońce to jedna ze stu miliardów gwiazd w naszej galaktyce – drodze mlecznej. Ezoterycy mówią, że tylko w naszej galaktyce zamieszkałych planet ma być 300 milionów.

Ostatecznie pomyśl, że w całym wszechświecie są miliardy galaktyk takich jak nasza, zaś ile jest równoległych wszechświatów.. tego już nikt nie wie. Cały czas utożsamiaj się z tym maleńkim ziarenkiem piasku pośród dwóch oaz na Saharze.

Powiedz wtedy: „ja, ……., będąc sobą jestem wszystkim, jestem fragmentem wszystkiego i jednocześnie jestem wszystkim”.

Więcej tego typu technik resetowania myślowego i emocjonalnego „blablania”:
4 szokująco skuteczne sposoby na „zresetowanie” i oczyszczenie umysłu
Skuteczny sposób oczyszczenia umysłu. Złe emocje mijają jak ręką odjął!

Na zakończenie tego wywodu dodam, iż wobec takiego nawału generowanych aktualnie i historycznie danych, prawie wszystko zostało już powiedziane. Ludzkość sięgnęła zarówno samych nizin jak i samych gwiazd pod każdym względem, jednak to i tak są czyste frazesy. Jesteśmy ledwie galaktycznym pyłem, wystarczy ledwie okruszek kosmicznej materii (asteroida, nie mówiąc już o komecie), wybuch na Słońcu, erupcja Yellowstone.. i cała nasza cywilizacja odejdzie, tak, jak odeszły te poprzednie.

Autor: Jarek Kefir


👍 POLUB, UDOSTĘPNIJ, SKOMENTUJ. DZIĘKI! 🙂

🔥 UWAGA! Niezależne media potrzebują Twojej pomocy, by przetrwać! To gwarancja częstych i regularnych publikacji na ukrywane i zakazane tematy. Nie mam takiego wsparcia, jak oficjalne media propagandowe. Mogę liczyć tylko na Was. Pomimo, że pracuję jak każdy, to momentami jest mi naprawdę ciężko.

🔥 Jeśli chcesz wspomóc moje akcje uświadamiające Polaków, możesz skorzystać z opcji poniżej: ⬇️

1️⃣ KONTO: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
Dla: Jarosław Adam / Tytułem: darowizna

SPOZA POLSKI:
-Konto: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
-BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ PAY PAL: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ PRZEZ BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm

4️⃣ BUY COFFE: https://buycoffee.to/kefir

JAKA JEST PRAWDA O ŚWIECIE i SYSTEMIE?

Chcesz prawdy o życiu? Król jest nagi a królestwo jest niewypłacalne!

Nie będzie to wbrew pozorom felieton z dziedziny polityki, jak ostatnio. Przejdę od razu do rzeczy.

Prawie wszyscy znamy bajkę o królu, który dał się nabrać sprytnym cwaniaczkom („Nowe szaty króla”). Otóż, obiecali mu uszyć oszałamiająco piękne tkaniny z egzotycznego, bardzo drogiego materiału.

Jednak w rzeczywistości, nie uszyli nic, za to wmówili królowi i jego poddanym, że jeśli nie widzą tkanin leżących na królu, to znaczy że są niegodnymi ich zobaczyć głupcami.

Dworzanie, choć każdy z nich widział całkowicie nagiego króla, zachwycali się pięknem tkanin i tym, że są one zrobione z materiału, którego dotąd nigdy nie widzieli.

Aż w końcu jakieś dziecko, nieświadome, jak olbrzymie jest codzienne zakłamanie dorosłych, zakrzyczało:

„Król jest nagi!!”

Dobrze, a co by było, gdyby podobna historyjka wydarzyła się dziś, w XXI wieku?

-dziecko zostałoby zwyzywane od źle wychowanych, nie uspołecznionych, być może nawet poturbowane;
-użyto by też argumentu o hołdowaniu spiskowej teorii dziejów;
-następnie wkroczyłyby instytucje państwowe i odebrałyby dziecko rodzicom, a rodziców obłożyli podatkiem z tytułu „wzbogacenia się”;
-dziecko to umieszczono by w zakładzie psychiatrycznym, poddano by je „leczeniu” (uszkadzające mózg antydepresanty i środki pacyfikujące) i praniu mózgu („psychoterapia”).

To oczywiście tylko baśń, przenośnia, metafora, pewien schemat.. Ale jakże to życiowe, prawda?

Odnosi się to także do wynalazczości i nauki. Szalonych wynalazców i naukowców sprzed 200 lat bardzo interesowała natura materii, promieniowania elektromagnetycznego, i byli otwarci na wiedzę i rewolucyjne nowości.

A dziś? Dziś nastąpiła swoista „lobotomia” pod tym względem. Naukowcy obrośli w piórka, uważając, że prawie wszystko zostało już odkryte, a teraz należy tylko ustandaryzować i dopracować istniejące teorie, i będziemy wiedzieli o naturze Universum wszystko.

Prawda, że głupie?

A głoszą to ludzie z dyplomami. Osły z dyplomami. Według nich, duchowości nie ma, a wszystkie nasze emocje, twórczość, wzruszenia, odczucia, wytłumaczą komputerowe modele behawioralne ludzkiego mózgu.

„Wyższa Jaźń” kontra „komy i procenty” uczonego durnia

To tak, jakby na chama badać promieniowanie radioaktywne wyłącznie pod kątem promieniowania beta, nie przeczuwając, że istnieje też promieniowanie alfa i gamma.

Wyżej wymienione, komputerowe modele behawioralne ludzkiego mózgu, mogą wytłumaczyć zależności czysto fizyczne, ale nigdy nie wytłumaczą drugiej strony medalu:

-nie wytłumaczą gdzie, w jakim miejscu znajduje się nasz umysł (w głowie? Czy kiedykolwiek Twoja percepcja świata ograniczała się do tego, że jesteś głową? xD )
-nie wytłumaczą co jest nośnikiem podświadomości, co jest nośnikiem ego, superego, wyższego Ja.
-nie wytłumaczą, czym są i skąd się biorą nasze myśli (a czym są?)
-i nie wytłumaczą wielu innych zależności, stałych i zmiennych.

Gdy dziś ośmielisz się powiedzieć, że król jest nagi, a do tego jego „królestwo” nie tylko zależne od mocarstw, ale też niewypłacalne – możesz dostać nieźle po głowie.

Pomidorem, ogórkiem, tudzież nawet samą cebulą, generalnie byle, czym, co tylko nawinie się, gdy nowo usłyszana informacja nie zgadza się z dotychczasowym postrzeganiem świata przez zlęknioną i przerażoną jednostkę z niską samooceną.

Na koniec tego felietonu chciałbym przedstawić swoją opinię na temat innego ciekawego zjawiska.

Zostawmy na chwilę dylematy typowe dla dobra i zła. W kategoriach kosmologicznych mamy dwa przeciwstawne dążenia. Z jednej strony, nieustający pęd ku entropii, rozpadowi, chaosowi. Z drugiej strony, ciągła entropia, rozpad, chaos – wymuszają na istotach ożywionych, ciągłe dążenie do ładu, kreacji, rozwoju.

Jezus Chrystus trzyma sztamę z Lucyferem?

Kolejna część tej nieco dziwnej układanki, to w mojej opinii fakt, iż zarówno siły ciągłej entropii jak i siły ciągłej kreacji są ze sobą w komitywie. Aż mi się przypomniał obrazek, który widziałem kiedyś w internetach – Jezus i Szatan pijący wódkę i grający w karty, a pod nimi – cały glob ziemski, i zaganiani ludzie na nim ze swoimi wszystkimi problemami..

Rozpada się to, co jest fałszywe, niegodne, to, w czym nie ma prawdy. To, co jest dla wszechświata zwyczajnie nieskuteczne – w ramach powiedzenia: „skuteczność jest miarą prawdy”. Do tego dąży entropia – niczym bakterie w ekosystemie, usuwa i przerabia to, co jest zbędne a nawet niebezpieczne, w materię pierwotną.

Mógłbym nawet powiedzieć, że siły entropii i siły kreacji, są jednym, i są naturą Boga.

Ale czy taka jest prawda? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Zapraszam do dyskusji.

Autor artykułu, poza cytatami: Jarek Kefir


P.S. Podobało się? Podaruj napiwek! Info niżej: ⬇

Możesz wspomóc tę stronę. Wasza pomoc jest kluczowa jeśli, chodzi o niezależność stron takich jak ta. Także byśmy mogli kontynuować naszą podróż odkrywania fascynujących zjawisk, tajemniczych wydarzeń, duchowości i polityki. Nie mam takiego finansowania, jak korporacyjne media. Każda darowizna przyczynia się do dalszego rozwijania naszych miejsc, dzięki czemu mogę dostarczać Wam coraz więcej interesujących artykułów! 🙂

1️⃣ Przelew na konto o numerze: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
Dla: Jarosław Adam / Tytułem: darowizna

Przelewy z zagranicy:
Nr konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
Dla: Jarosław Adam / Tytułem: Darowizna
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282

2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG

3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir

4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm