DAMSKO MĘSKIE: CZY DALEJ MAMY PATRIARCHAT?

Aby odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule, wspomnę czym jest patriarchat jak i matriarchat, a czym nie jest.

Patriarchat oznacza powinność ojca do opieki nad spłodzonym dzieckiem. Może być on monogamiczny, tak, jak jeszcze do niedawna – i taka jego forma angażuje największą ilość mężczyzn (85%) i przynosi największy postęp cywilizacyjny.

Warto też napisać, że ta forma organizacji społeczeństwa oznacza też względnie trwałe, monogamiczne relacje, w których jeden mężczyzna jest z jedną kobietą.

Czytaj dalej „DAMSKO MĘSKIE: CZY DALEJ MAMY PATRIARCHAT?”

KIEDY ZACZYNA SIĘ ZDRADA W ZWIĄZKU!?

To tytułowe pytanie jest bardzo często wklikiwane w Google, głowią się nam nimi prawdziwi znawcy – czyli uczestnicy forów dyskusyjnych na temat psychologii i związków, z bardzo długim na nich stażem. I do dziś na żadnym takim forum czy grupie na FB nie doszło do jednoznacznego kompromisu.

Bo okazuje się, że ile ludzi, tyle różnych opinii na temat zdrady i jej kryteriów.

➡️ Może najpierw powiem, co jest zdradą dla mnie:

-Czynienie czegoś wbrew interesom partnera, co ewidentnie w nie uderzy.
-Podkopywanie jego pozycji i nie popieranie go w starciach ze światem.
-Zdrada mentalna – oddanie serca komuś innemu, niż aktualny partner.

No i co mi teraz na to powiesz?

➡️ Zdecydowana większość za zdradę będzie uważać tę sferę, w której na co dzień przebywa (poziom świadomości, mentalności), czyli sferę genitalną. Zdrada to dla nich w większości lub tylko zdrada fizyczna. Jest to wg mnie bardzo uproszczone stawianie sprawy.

Instytucja monogamii, jak sama nazwa wskazuje, to instytucja, czyli coś stworzonego przez człowieka, nie naturę. Wykreowano ją wtedy, gdy pojawiło się prawo własności, po wyjściu z Edenu epoki zbieraczy i łowców, do ciężkiej, piekielnej epoki rolniczej, potem przemysłowej a następnie cyfrowej. Wcześniej nie było czegoś takiego jak akumulacja dóbr i różnice w statusie. Kobiety i mężczyźni byli w miarę równi, to, co zebrano zjadano tegoż samego dnia, a potem kolejna wędrówka i troska o jadło.

Czytaj dalej „KIEDY ZACZYNA SIĘ ZDRADA W ZWIĄZKU!?”

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich

introwertyzm i nieśmiałośćZacznę od razu, bez zbędnego pierdolenia. Proszę byście korzystając z tych porad, nieśli ludziom światłość i radość, zamiast ciemność i ból. Wielu z Was czytających te słowa nie zdaje sobie sprawy, w jak wielkim piekle żyją ludzie.

Pierwsza najważniejsza tajemnica relacji międzyludzkich to ekstrawertyzm, śmiałość i pewność siebie. Większość ziemskich drzwi otwierają te trzy cechy. W sieci aż roi się od poradników jak stać się takim pewnym siebie ekstrawertykiem. Wszystkie podręczniki podrywu i uwodzenia można podsumować zaledwie dwoma słowami: „bądź ekstrawertykiem„.

No nad tym nie ma dyskusji. Dzisiejszy świat kapitalistycznego niewolnictwa bardzo ceni sobie improwizację i ściemę nazywaną ekstrawertyzmem. Kiedyś jeszcze przed wojną nie używano słowa ekstrawertyzm. Cechę tę nazywano niepejoratywnym określeniem: „krasomówstwo„. Miało ono raczej negatywny wydźwięk. Kojarzono je z z różnym nieciekawym elementem społecznym: ze złodziejaszkami, oszustami matrymonialnymi, cyganami, cyrkowcami, ulicznymi grajkami itp. Dziś w dobie korporacji i small-talków krasomówstwo urosło do jedynej akceptowalnej normy społecznej. W końcu rdzeń gospodarki przestawiono na nieustanne i niekończące sprzedawanie ludziom różnych gówien, których nie potrzebują, i które psują się bardzo szybko. A to wymaga super-ekstrawertyzmu.

Ekstrawertyków jest w społeczeństwie mniejszość, a przypuśćmy że Ty jesteś introwertykiem lub wręcz neurotykiem. I w tym momencie wszelkie coachingi, podręczniki podrywu, rozwoje osobiste, tezy mistrzów new age są nieskuteczne. Dlaczego ryzykuję tak skrajną i odważną tezę? Już tłumaczę. Coachingi, rozwój osobisty, a także o dziwo książki mistrzów new age (Osho itp) pisane są dla tych, którzy jakiś sukces już osiągnęli. Ale albo chcą mieć jeszcze więcej, albo delikatnie powinęła im się noga. Wtedy rozwiązań jest od groma.

Ale gdy jesteś na samym życiowym dnie i potrzebujesz zmiany systemowej – wtedy praktycznie znikąd nie ma pomocy. Nie pomoże Ci ani Mateusz Grzesiak, ani guru podrywania, ani Osho ani Tolle. Ich rady zwyczajnie nie zadziałają. Jest naprawdę niewiele systemów przygotowanych na zaczynanie od samego zera, po przeżyciu wewnętrznego umierania. Autorzy takich systemów to: Vadim Zeland, Dymitr Wereszczagin, mogą pomóc także: Joe Vitale i Franz Bardon.

Zaś o klasycznej, akademickiej psychologii zapomnij zupełnie. Płacisz tam kilka lat za rezultat który nie nadchodzi lub jest niewielki. Wielu psychologów mówi wprost – terapia trwa do końca życia. Niczym leczenie przez koncerny farmaceutyczne. I farmaceutyka i akademicka psychologia jest kontrolowana przez tych samych ludzi. Przez zawładniętych doktryną materializmu „jajogłowych„.

Dobrze, przypuśćmy że jednak jesteś tym introwertykiem, tak jak wielu. I przypuśćmy, że jak większość masz jakieś traumy, lęki, zahamowania. I co robić? Jak żyć, premierze? Od razu napiszę, że walka ze sobą i zmienianie siebie w sensie stricte jest bez sensu. To gwałt zadany własnej osobie. Dusza tego nie rozumie, chowa się, zamyka w sobie, marnieje, bo jest tłamszona i zmuszona do bycia w niezgodzie ze sobą. Nawet ja pisząc czasami słowa: „możesz zmienić tylko siebie, a nie świat” nie mam na myśli siłowego zmieniania siebie.

Nie zmienisz swojej nieśmiałości ani swojego introwertyzmu, jeśli będziesz to robił na siłę. Co możesz zrobić? Trzeba działać niejako naokoło, wprowadzić konia trojańskiego do systemu. Postępowanie z podświadomością to jak przekonywanie pięciotonowego słonia z zawiązanymi oczami, by bezpiecznie opuścił skład porcelany. Otóż nie walcz ze swoimi cechami, przestań ich nienawidzić. Jeśli będziesz walczyć z nieśmiałością i za wszelką cenę próbować ją ukryć – to ona nasili się jeszcze bardziej i będzie jeszcze bardziej widoczna.

Każda cecha negatywna ma swój pozytywny odpowiednik, swoją pozytywną stronę. Ekstrawertycy i ludzie śmiali najczęściej są egoistami, mówią tylko o sobie i nie umieją słuchać. Introwertycy i nieśmiali odwrotnie – mają oni niesamowitą umiejętność słuchania. W dobie gdy każdy mówi o sobie i gdy każdy interesuje się sobą, dobry i uważny słuchacz jest na wagę złota. Ja umiem słuchać. Ta umiejętność pozwoliła mi poznać świat od tej drugiej, zakazanej i skrzętnie ukrywanej strony.

Dzięki niej poznałem życie społeczne od kulis. Poznałem je od tej ukrywanej i niezmiernie mrocznej strony. Dlatego teraz nie uwierzę w nic, zupełnie w nic. Ani w historie sukcesu i sielanki opowiadane na rodzinnych spotkaniach, ani ociekającą lukrem i spełnieniem aurę facebookowych profili. Wiem dobrze że za tą iluzją bardzo często kryje się trauma bądź życiowa tragedia. I wcale nie tak rzadko -zbrodnia. Te doświadczenia były jednym z kamieni milowych mojego rozwoju. Poznałem najbardziej ukrywany sekret purytańskiego społeczeństwa, sekret za który ludzie gotowi są tłuc po mordzie lub wręcz zabić. Sekret tego, że żadna powszechnie lansowana recepta na życie nie działa.

Osoba nieśmiała może więc umiejętność paplania o niczym zastąpić umiejętnością, której światu rozpaczliwie brakuje – umiejętnością słuchania. Jednak musi ona łączyć się z kilkoma cechami. Musisz być dyskretny. I najważniejsze – nie możesz oceniać, osądzać. Wykazuj empatię zamiast potępiać. Wszyscy jesteśmy jednakowo ofiarami tego beznamiętnego i olewczego ziemskiego systemu. A już hołdowanie purytanizmowi, konserwatyzmowi obyczajowemu, czy „prawilniactwu” (zasadom dresiarsko-kibolsko-gangsterskim) uważam za naprawdę kurewsko ciężkie przegięcie. No ja pierdolę.. Jakiś żyd 2000 lat temu czy arab 1600 lat temu ustanowił twarde konserwatywne zasady by trzymać za mordę ówczesny nieokrzesany motłoch.. A Ty w to wierzysz?! Naprawdę? To my jesteśmy Słowianami XXI wieku, czy semitami znad Jordanu sprzed tysięcy lat?

Odpuść sobie te tradycyjne zasady sprzed setek lat, bo dziś, w dobie systemowej zapaści nie mają one już żadnego zastosowania. Chyba każdy mniej lub bardziej świadomie wie, że to po prostu nie działa. Jednak dalej robimy dobrą minę do złej gry i w towarzystwie chętnie przyznajemy że te wartości cenimy. A gdy nikt nie patrzy, robimy zupełnie co innego. No i przy wyznawaniu takich wartości znęcasz się nad swoją duszą jak oszalałe bydlę. Dusza z natury jest radosna, dziecinna, liberalna, bez ograniczeń. Poza tym, konserwatyzm i purytanizm jest jednym z głównych „diabłów” czających się w czeluściach męskiej psychiki i blokujących rozwój.

Jeśli oceniasz, osądzasz, potępiasz, obrażasz – nigdy nie zobaczysz więcej niż to, co ludzie kłamią oficjalnie. Czy to w pracy, czy na facebooku, czy na rodzinnych spotkaniach. Ludzie będą to wyczuwali i będą się zwyczajnie bać mówić Ci prawdę. Prawda o tym że miało się traumę, że zbłądziło się, że chorowało się, że przyszło niespełnienie i rozgoryczenie – nie jest pożądana i jest przez ludzi skrzętnie ukrywana. Jeśli masz kobietę i jeśli jeszcze nie pozbyłeś się tych brzydkich, samczych cech, to ona się będzie Ciebie zwyczajnie bała.

Nie dowiesz się wielu rzeczy – np jakich urozmaiceń w seksie lubi, lub ilu partnerów miała. Będziesz miał to, co sam wyrzygujesz światu – konserwatywny seks w pozycji na kłodę, bo ona będzie bała posądzenia o niemoralność. Bo to, co dajesz światu, to otrzymujesz – w takiej lub innej formie. A urozmaicenia ona zachowa dla kochanka – otwartego, nie konserwatywnego i unikającego osądzania i potępiania. To kolejna życiowa prawda, ukrywana tak bardzo, że za jej wypowiedzenie można wręcz dostać w mordę od oburzonego „prawilniaka„.

Co mogą zrobić jeszcze ludzie nieśmiali? Wykorzystać następujące fakty:
-ludzie żyją w swoim własnym więzieniu umysłu. Twoje wady jak i Twoje zalety są dla nich na odległych miejscach, na miejscu pierwszym są dla nich oni. Wady wyśmiewają wtedy jeśli tworzysz wokół tych wad negatywną polaryzację. Czyli wtedy gdy ich nie lubisz lub próbujesz je za wszelką cenę ukryć;
-ludzie paplają o niczym, mówią głównie o sobie, interesują się sobą, nie umieją słuchać, potępiają i osądzają;

Jedną z najpotężniejszych technik wpływu na innych, którą mogą od razu zastosować nieśmiali i introwertycy, jest skierowanie uwagi z siebie na innych. Zamiast szarpać się z sobą i z całym światem, wprowadź konia trojańskiego do systemu. Pozwól drugiemu człowiekowi się wygadać. Zapytaj go o jego emocje, odczucia, przeżycia. Ale także o obawy, lęki, przemyślenia, wnioski. O to, co go ciekawi, wzrusza, oburza. Daj drugiemu człowiekowi swoją uwagę i zaspokój poczucie jego ważności. Czego bowiem ludzie oczekują od partnera – czy to w rozmowie, czy w dowolnej innej relacji?

Oczekują od niego dowartościowania, potwierdzenia swojej ważności. Potem wygadania się. Chcą potwierdzenia tych słów: podobam się, wywołuję zainteresowanie, coś znaczę, jestem szanowany, nie jestem gorszy niż inni, jestem doceniony. Wcale nie trzeba prawić wielu komplementów i innych kalumni, choć nie zaszkodzi od czasu do czasu, z umiarem. Jeśli będziesz próbował zainteresować innych swoją osobą – to niewiele z tego wyjdzie. Z tej prostej przyczyny, że drugi człowiek jest po prostu zainteresowany samym sobą. Bardzo hardcorowo wygląda to na przykład na randkach. Kobiety mogą opowiedzieć wiele historii, jak facet cała randkę opowiadał o sobie, o swoim nudnych dla niej hobby (wiadomo, samochody, sport itp). Czy próbował zaimponować jej swoim statusem – nie tylko finansowym.

Nie ma na takich randkach przepływu energii, tej magicznej polaryzacji, więc kobiety się nudzą i nie decydują na kolejne spotkanie. A wystarczy tylko zwrócić uwagę na emocje kobiety, dać się jej wygadać, i odpowiednio te emocje wzmagać. Jeśli zaspokoisz potrzebę ważności człowieka, to przymknie on oko na Twoje wady. Każdy chce tylko mówić o sobie, każdy chce zaistnieć. Inaczej: każdy chce brać, najczęściej nic od siebie nie dając. Więc jeśli Ty dasz takiemu człowiekowi trochę swojego zainteresowania, a więc swojej energii – otrzymasz jeszcze więcej. Jest to trochę paradoksalne, ale na głębszym, ezoterycznym poziomie – bardzo logiczne.

Jest to jedna z większych tajemnic i jednocześnie konspiracji psychologii. Ukrywany jest ten bardzo prosty fakt, że ludzi mało interesują Twoje zarówno wady, jak i zalety. Że mało ich interesuje jaki mądry jesteś i ile to nie przeżyłeś. Że bardziej interesuje ich własna osoba i potwierdzenie swojej wartości, ważności. I że gdy skupisz się na innych i dasz im to, czego oczekują od rozmówcy, to przymkną oni oko na Twoje wady, i nieraz i nie dwa zrobią to, czego oczekujesz Ty. Na zasadzie wzajemności – bo wtedy siły rządzące światem będą w potężny sposób działać na Twoją korzyść. Pomyślcie tylko.

Gdyby tę prawdę ujawniono, to cała idea siłowego, przemocowego zmieniania siebie (coaching, psychologia) poszłaby do wymiany. Nie gwałć siebie i swojej natury. Nie zmieniaj się na siłę i z przymusem. Ale pomagaj urzeczywistniać się potencjałowi, który już posiadasz. Gdy natura jedną cechę odbiera (np ekstrawertyzm) to zawsze daje człowiekowi cechę, dzięki której może on zyskać przewagę, jeśli pozwoli się jej urzeczywistnić. Jak widzisz, wcale nie trzeba ukrywać nieśmiałości i uczyć się pierdolić o niczym, jak to robią ekstrawertycy. Możesz próbować przebić głową mur, owszem. Może Ci się nawet uda.. Ale co będziesz robił w sąsiedniej celi? Po prostu wstań i wyjdź – drzwi są otwarte na oścież. Zawsze.

Powiem więcej.. Często jest tak, że człowiek-gwiazda, ekstrawertyk który błyszczy pod każdym względem, przyćmiewa i onieśmiela innych swoją zajebistością i swoimi zaletami. Inni ludzie w jego towarzystwie wręcz marnieją, są przytłoczeni i czują się niepełnowartościowo. Bo taka osoba mówi zazwyczaj o sobie – a więc zabiera energie, mało oddając. A inny człowiek ocenia co on sam znaczy obok takiej ekstrawertycznej gwiazdy. Często stwierdza, że przy jego blasku blednie, i nie może się do niego równać. To jest rozwiązanie odwiecznej zagadki – dlaczego piękne i jednocześnie mądre kobiety mają trudność w znalezieniu partnera.

Jeśli zrobisz to, co opisałem – ale szczerze, życzliwie, bez osądzania, potępiania, nienawidzenia – to pozyskasz drugiego człowieka. Zrezygnowałeś na wstępie z wyeksponowania swoich zalet. Zrezygnowałeś z pokazania swojej osobowości, i pozwoliłeś zaprezentować się osobowości Twojego rozmówcy. W rezultacie zaspokoiłeś jego ważność i poczucie wartości, i.. zyskałeś wiernego rozmówcę, czasami także przyjaciela czy nawet miłość. Zyskałeś więc to, z czego na wstępie zrezygnowałeś. Zawsze sprawdza się zasada, że jak panicznie i gorączkowo chcesz coś osiągnąć, to cały świat się temu sprzeciwia i tego nie osiągasz. Tutaj także się to sprawdza, jeśli gorączkowo pragniesz zwrócenia uwagi i uznania innych, np poprzez ukrywanie swojej nieśmiałości.

Jest to rada którą mogą realnie wcielić w czyn nieśmiali introwertycy. Większość porad, jak już wiesz, konstruowana jest dla tych, którzy mają co najwyżej niewielki problem. I w tym tkwi rozwiązanie kolejnej tajemnicy – dlaczego coaching nie działa, dlaczego terapia przynosi niewielkie rezultaty, i dlaczego rady mistrzów new age trafiają kulą w płot.

Poniżej wklejam cytat z ksiązki „Transerfing Rzeczywistości” Vadima Zelanda, tom 3. Polecam kupno tych książek i ich przeczytanie:

Cytuję: „Znaczna część problemów w stosunkach międzyludzkich jest konsekwencją walki umysłu z nurtem wariantów. Krytyka to jeden z przejawów tej walki. Krytyka jest bezpośrednim tworem wewnętrznego zamiaru. Zachęta i stawianie na pozytywne cechy człowieka należą do zewnętrznego zamiaru.Krytykować człowieka – to to samo, co walczyć z otaczającym światem.Żadnych korzyści to nie przyniesie, jeżeli za korzyść nie uznamy usiłowania wylania swojej żółci i sprawienie przykrości przeciwnikowi. Zachęta zaś, przeciwnie, stanowi dla ludzi siłę napędową.Oskarżając i krytykując człowieka, próbujesz oddziaływać na niego swoim wewnętrznym zamiarem.Podkreślając jego zalety (mimo wszystko), niczego nie tracisz, lecz pozwalasz rozwinąć się sytuacji na własną korzyść.

Nie oskarżaj o nic innych. Wielu ludzi ma skłonność do czynienia sobie wyrzutów i noszenia w sobie poczucia winy. Lecz nikt nie jest skłonny tolerować wymówek pod swoim adresem ze strony innych.Człowiek, potępiając siebie, może dojść nawet do masochizmu. Jednak oskarżenia ze strony innych zawsze są bolesne. Człowiek będzie odczuwać urazę zawsze, nawet jeżeli postępuje niesłusznie i oskarżenie jest zasadne. No i jaki pożytek Ci to przyniesie? Wylejesz swoją żółć? Ale przecież tym samym stwarzasz nadmierny potencjał i sam na tym ucierpisz. Jeżeli celem nadrzędnym jest przekonanie człowieka, że się myli, to i tak Ci się to nie uda.Mało prawdopodobne jest, by wysłuchując Twojego oskarżenia, całkowicie uznał swój błąd, nawet jeżeli powie, że się z Tobą zgadza. Próbując oskarżeniem pod – budować swoje ego czyimś kosztem lub utwierdzić swą władzę,możesz osiągnąć cel. Lecz staniesz się wtedy manipulantem.

Jeżeli nie stawiasz przed sobą żadnego z tych celów, zrezygnuj z krytyki i oskarżeń. Potępiając i krytykując ludzi, młócisz rękoma po wodzie i usiłujesz płynąć pod prąd. Machnij ręką na cudze wady i myśl tylko o zaletach. Jest to poruszanie się z nurtem, które przyniesie nieocenioną korzyść. Jeżeli Twój Nadzorca nie śpi, zawsze pomoże znaleźć usprawiedliwienie dla postępków człowieka, którego chcesz osądzić. Nadzorca, będąc Twym wewnętrznym obserwatorem, nie pozwoli Ci pogrążyć się w grę i wszcząć spór lub kłótnię. Popatrz na grę z boku, jak widz, przypomnij sobie, że krytyka nie przyniesie niczego prócz szkody i poruszaj się z nurtem. Oskarżenia i krytyka nie mogą odgrywać pozytywnej roli, ponieważ wybijają człowieka z kolein, z nurtu, z którym się poruszał. Nurt prowadził go do określonego celu. Przecież wszyscy ludzie kierują się swoimi pobudkami i dążeniami. Popierając człowieka (mimo wszystko), kierujecie go w korzystne dla siebie łożysko, nie wybijając z nurtu i nie przeciwstawiając się jego dążeniom.W ten sposób Twoje i jego pragnienia stają się równoległe. Niczyje prawa nie zostają ograniczane, niczyja ambicja nie cierpi, a interesy stają się wspólnymi.

A czy Tobie podoba się krytyka pod Twoim adresem? Nie jesteś w stanie jej znieść albo próbujesz przekonać siebie, że jest uzasadniona. W każdym razie nie przyjmujesz krytyki, jeżeli oczywiście nie rozwinąłeś w sobie kompleksu poczucia winy. Krytyka może ponaglić, zmusić do działania „jak należy”. Ale zmusić można tylko umysł. Duszy nie da się zmusić. Ona zawsze robi to, co chce, albo przeszkadza umysłowi robić to, co należy. Krytyka czyni duszę wrogiem umysłu, a zachęta – sojusznikiem. W ten sposób zachęta stanowi siłę budującą, a krytyka burzącą, destrukcyjną. Właśnie dlatego kadra kierownicza w przedsiębiorstwach jest tak dobierana, by przyszli kierownicy nie nastawiali się na krytykę złej pracy, co umie zrobić każdy fajtłapa, a umieli stworzyć atmosferę entuzjazmu, przy której ludzie sami chcą pracować dobrze. A kiedy tak się dzieje? Kiedy ludzie, wykonując wspólną pracę, czują swoją osobistą ważność. Jeżeli chcesz narobić sobie wrogów, spieraj się i udowadniaj swoją rację za wszelką cenę. W rozdziale „Nurt wariantów” (pierwszy tom) już omawialiśmy, jak bezsensowne i szkodliwe jest dążenie do udowodnienia swojej racji za wszelką cenę. Jeżeli spór ma dla Ciebie zasadnicze znaczenie, kiedy twoje interesy rzeczywiście nie pozwalają ustąpić – spieraj się. W pozostałych wypadkach zostaw prawo do młócenia rękoma po wodzie innym.

Wygrana w polemice nie przyniesie Ci żadnych korzyści. A przy okazji możesz zyskać sobie wroga. Jeżeli człowiek z przekonaniem opowiada brednie i dajesz mu to do zrozumienia, nigdy się z Tobą nie zgodzi. Albo raczej zgodzi się wtedy, gdy rozwinął w sobie wybujałe poczucie winy i skłonność do samobiczowania. Tylko czy potrzebne jest Ci zwycięstwo nad takim człowiekiem? Jeżeli Twoje interesy w żaden sposób nie ucierpią, pozwól innym twierdzić to, z czym się nie zgadzasz. W ten sposób nie stwarzasz nadmiernych potencjałów i nie walczysz z nurtem. Spierający się ludzie zazwyczaj bez reszty pochłonięci są przez grę. Śpią kamiennym snem. By nie dać się wciągnąć w grę, trzeba obudzić się i uaktywnić wewnętrznego Nadzorcę, jeżeli w polemice bierze udział kilka osób, zejdź ze sceny na widownię i poobserwuj grę stamtąd. Weź na siebie rolę rozsądnego widza, a uzyskasz ogromną przewagę. Podczas gdy każdy uczestnik próbuje urzeczywistnić swój wewnętrzny zamiar, dowodząc słuszności swojego punktu widzenia, Ty odlatujesz od okna i rozglądasz się. Przyjdzie Ci do głowy rozwiązanie, którego nie widzi nikt z interlokutorów. Tylko nie należy tego rozwiązania wszystkim narzucać. Najważniejsze to zaproponować, a kopie niech kruszą inni.

Jeżeli zwyciężyłeś w sporze, możesz uznać, że poniosłeś porażkę. Nawet jeżeli oponenci formalnie uznali Twą rację, bądź pewien, że w myślach znajdą masę nieformalnych argumentów na swoją korzyść. Przegrany w sporze zawsze otrzymuje cios w swoją ważność. A kto uderza? Ten, kto potrafił postawić na swoim. Przecież nie chciałbyś uderzyć tego człowieka w twarz, prawda? Dokładnie tak samo nie powinieneś chcieć zadawać ciosu w czyjeś poczucie własnej ważności. Ludzie bardzo często obrażają się nawzajem w ten sposób. Obraza taka nosi zawsze skryty charakter, ponieważ znoszona jest w milczeniu. Ludzie nie lubią otwarcie demonstrować swojego dążenia do umocnienia swojej ważności. Dają do zrozumienia, że i tak są ważni, i dlatego nikt nie pragnie pokazywać, że walczy o swoją ważność, chociaż wszyscy robią to na każdym kroku.

Jeżeli człowiek otrzymał cios w swoją ważność i przemilczał to, nie myśl, że nie poczuł się tym dotknięty lub pogodził się z ciosem. Uraza będzie żyć – jeśli nie w sposób świadomy to w podświadomości. Zwyciężyłeś w sporze i wydaje Ci się, że tym samym zwiększyłeś swoją ważność. Lecz zrobiłeś to kosztem zniżenia ważności oponenta. Sam rozumiesz, że skryta uraza, która zawsze przy tym powstaje, nie przyniesie nic dobrego. Ponadto pokonany oponent za nic nie uzna tej Twojej ważności. Jest jeden świetny sposób, by nastawić człowieka przeciw sobie – dać mu do zrozumienia, że jesteś lepszy od niego. Nie stwarzaj sobie bożków i nie stwarzaj sobie wrogów – oto najważniejsze hasło kontaktów zgodnych z biegiem nurtu. Unikaj jak dżumy prób dotknięcia poczucia ważności ludzi. Niech stanie się to szczególnym tabu. Unikniesz w ten sposób masy problemów i przykrości, których przyczyny byłyby niejasne ze względu na utajoną naturę ciosu w cudzą ważność. Co robi spierający się z Tobą człowiek? Broni własnej ważności w tej lub innej formie. Wyjdź mu naprzeciw. Zgódź się z tym, co mówi. A zgadzając się, dasz mu to, o co mu chodziło. Teraz będziesz mógł spokojnie porozmawiać o Twoim punkcie widzenia. Nie narzucać, nie udowadniać, tylko porozmawiać. W tym wypadku nie tylko poruszasz się z nurtem, lecz również wykorzystujesz zewnętrzny zamiar. W sumie uzyskasz niedościgniony efekt. Takiego efektu nie uzyskasz żadnymi innymi intelektualnymi sposobami. Na samym początku rozmowy z człowiekiem trzeba nastawić się tak, by patrzeć w tę samą stronę, co on. Jeżeli pierwszym, co odpowie człowiek na Twoje zdanie będzie słowo „nie”, uznaj, że nie ma sensu namawiać go dalej. Zwrócił się w drugą stronę i nie będzie się poruszać z nurtem wraz z partnerem. Ważne, by na początku sprawić, że rozmówca powie „tak”. Nigdy nie zaczynaj rozmowy od spraw spornych. Zacznij od czego chcesz, byle tylko rozmówca zgodził się z Tobą. Potem można płynnie przejść do kwestii spornych. Teraz pojawiło się znacznie więcej szans, ponieważ siłą rozpędu poruszacie się z nurtem w tym samym kierunku i emisja Twoich myśli nie wpada w dysonans z emisją myśli partnera.

Jeżeli dopuściłeś się uchybienia i oczekujesz zasadnego oskarżenia, nie przygotowuj się do obrony. Po prostu uznaj swój błąd zawczasu. Ten, kto zamierza wywrzeć na Tobie sprawiedliwy gniew, najprawdopodobniej od razu przybierze wspaniałomyślną i wyrozumiałą postawę. W takim wypadku nie można powiedzieć, że najlepszą obroną jest atak. Okazuje się, że zawczasu zgodziłeś się z linią oponenta i tym samym zapaliłeś zielone światło dla jego wewnętrznego zamiaru. Swoim uprzedzającym posłuszeństwem urzeczywistniasz jego wewnętrzny zamiar zrobienia z Tobą porządku i przy okazji zwiększenia swojej ważności. Lecz ponieważ robisz to bez przymusu, z własnej woli, Twoja ważność przez to nic nie traci. W ten sposób pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu: zwiększasz ważność oponenta, za co będzie Ci wdzięczny, i nie zniżasz swojej. Broniąc swoich błędów, wiosłujesz pod prąd i oddajesz energię wahadłom. Chęć usprawiedliwienia się za wszelką cenę wywołana jest przez zawyżony poziom wewnętrznej ważności. Zrzuć z siebie ten ciężar ponad siły, podaruj sobie prawo do błędów i pozwól sobie je popełniać. Nie broń swoich błędów, a świadomie je uznawaj.Od razu zacznie Ci się lżej żyć. W rozdziale „Nurt wariantów” już mówiłem, że uwagi ludzi, którzy Cię drażnią, mogą być bardzo pożyteczne. Propozycje, które na pierwszy rzut oka Cię denerwują, w sumie okazują się nie być pozbawionymi sensu. Dotykają Cię uwagi i propozycje otoczenia, jeżeli sam w czymś zawyżyłeś poziom wewnętrznej ważności. Odrzuć ważność, przestań przeciwstawiać się nurtowi i uznaj cudzą rację lub przynajmniej przyjmij ją do wiadomości.

Powiedz temu człowiekowi, że rzeczywiście miał rację, coś twierdząc. Zobaczysz rezultat. Można byłoby mu nic nie mówić, jednak zrób to. Przecież niczego nie tracisz. Każdy się myli – i głupiec, i mędrzec. Lecz w odróżnieniu od pierwszego, mądry uznaje swoje błędy. Głośno oznajmiwszy, że człowiek miał rację, od razu uzyskujesz jego przychylność. Ludzie żyją w agresywnym świecie wahadeł, w którym trzeba co chwila walczyć o swoją pozycję i bronić się. A tutaj sam proponujesz człowiekowi, że zrobisz to za niego. W ten sposób unikasz pojawienia się z jego strony postawy obronnej. Od razu odczuwa on ulgę. Jest Ci wdzięczny za to, że pomogłeś mu w starciu. Nie jesteś już jego potencjalnym przeciwnikiem, lecz sojusznikiem. Cała ta sytuacja zostaje błyskawicznie odtworzona w głowie Twojego partnera na poziomie podświadomości. Dokładnie tak samo myślisz, śpiąc na jawie. Lecz jeżeli stosujesz w praktyce świadomość, podjęcie się roli świadka cudzej racji nie przysporzy Ci trudu, a nawet będzie czymś interesującym. Kiedy ktoś ma rację i inni to przemilczą,Ty głośno uznaj rację owego człowieka. Jeżeli dla niego dana kwestia ma zasadnicze znaczenie, będzie Twoim dłużnikiem. W każdym razie będzie wdzięczny, przy czym raczej nieświadomie.

Wyobraź sobie, jakiej dżungli żyją ludzie. Wciąż muszą być w pogotowiu, w każdym widzieć potencjalnego przeciwnika, nawet jeżeli na pozór kontakty są przyjacielskie. Każdy troszczy się o siebie i jest stale gotów do obrony. To wcale nie przesada, po prostu dawno już przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. W takim środowisku będziesz wprost skarbem, prawdziwym odkryciem dla ludzi zmęczonych walką. Wyobraź sobie, ilu sojuszników można by pozyskać?! A potrzeba w tym celu tylko zmniejszyć swoją ważność i nie omieszkać uznać cudzej racji. Działasz świadomie i na tym polega Twoja przewaga.Tymczasem ludzie śpią i nie powiedzą Ci „Dziękuję”. Lecz gdyby mogli się obudzić i świadomie wyrazić swój stosunek do Ciebie, to usłyszałbyś: „Ten człowiek jest niegłupi. Lubię go. Jestem mu życzliwy. To fajny gość”. Nikt Ci tego głośno nie powie, po cichu również. Ale gdyby wyrazić podświadome odczucia, to brzmiałyby właśnie tak. Wyobrażasz sobie, jaki skarb poniewiera się pod nogami? Ludzie zajęci i obciążeni swoją ważnością zazwyczaj brną naprzód i nie zauważają, że pod ich nogami leżą prawdziwe klejnoty. Masz ogromną przewagę: świadomość, brak ważności i zainteresowanie ludźmi. Wykorzystaj tę przewagę, a zobaczysz klejnoty tam, gdzie inni dostrzegają same kamienie.”
~Vadim Zeland

zmiana życiaAutor: Jarek Kefir Czytaj dalej „Dla introwertyków i nieśmiałych: najpotężniejszy sekret relacji międzyludzkich”

Mistyk Marek Taran o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków

Mistyk Marek Taran o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków

związkiWklejam poniżej prelekcję video polskiego, rodzimego mistyka o tym, jak należy budować dobre i szczęśliwe związki.

Kluczem jest wyrównanie energii męskiej i żeńskiej. Wiadomo, że każdy człowiek na Ziemi posiada „mózg żeński” jak i „mózg męski„. Inaczej: energia żeńska i męska jest w każdym z nas. Kluczem jest jej wyrównanie, przepracowanie cieni z nimi związanych (MPP – monogamia, purytanizm, patriarchat i związane z nimi kompleksy, lęki, traumy) i uwolnienie ich potencjałów.

Uwolnienie potencjałów energii żeńskiej u mężczyzn powinno być obecne, świat tego bardzo potrzebuje. I odwrotnie – u kobiet powinien zostać uwolniony potencjał energii męskiej. Jednak obecny trend (feminizm, gender studies) proponuje ślepe zagłuszenie energii męskiej, nie dając w zasadzie nic w zamian. Na planie politycznym gender i feminizm walczą o nowe przywileje, jednocześnie chcąc zachować stare, patriarchalne.

Walczą o moc właściwą mężczyznom, co już się w większości udało, ale nie chcą przejąć męskich obowiązków i odpowiedzialności. Choćby ich części. Moc bez odpowiedzialności jest przekleństwem naszej cywilizacji. Patriarchat oznacza ni mniej ni więcej to, że na mężczyznach spoczywa duża odpowiedzialność i dużo obowiązków. W związku z tym, mają trochę więcej praw – których nagminnie nadużywają. To samo matriarchat – system w stronę którego z wielkim trudem zmierzamy. Oznacza więcej praw dla kobiet, ale też więcej obowiązków i odpowiedzialności.

Droga ewolucyjna patriarchatu się wyczerpała jakiś czas temu. System ten jest niewydolny i nieprzystający do dzisiejszych czasów. Pierwiastek męski zawsze był tym słabszym i nie jest dobrze, gdy on dominuje. Dalej: w tych rozważaniach biorę pod uwagę tylko naszą łacińską cywilizację – i polecam zapoznanie się z nauką Feliksa Konecznego o cywilizacjach i ich świadomościach. Cywilizacji turańskich (barbarzyńskich) w ogóle nie biorę tu pod uwagę.

Cywilizacje turańskie to mentalność albo starożytności, albo wczesnego średniowiecza. Są to cywilizacje: Rosji (ekumena postradziecka za wyjątkiem Ukrainy i krajów bałtyckich), Chiny i reszta Azji, Afryka, islam. Elity wiedzą że nadchodzą te wielkie światowe przemiany. Polegają one na stopniowym osłabieniu patriarchatu i przemianach w mentalności narodów łacińskich.

To dlatego mieszanie kultur (multi-kulti) jest tak skrajnie niebezpieczne. Elity wykorzystując naszą dobroduszność, naiwną empatyczność i chęć pomocy, ściągają tu ludy barbarzyńskie, o mentalności patriarchalno-plemiennej. Właśnie po to, by opóźnić ten proces przemian. Stąd plan islamskiej inwazji jest planem wręcz diabolicznym.

Marek Taran w Gandawie – o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków:

Czytaj dalej „Mistyk Marek Taran o budowaniu zdrowych i szczęśliwych związków”

Nigdy wcześniej związki nie były tak problematyczne i konfliktowe jak dziś

Nigdy wcześniej związki nie były tak problematyczne i konfliktowe jak dziś

relacje damsko meskieUpadają wszystkie globalne systemy, które nie przystają do nowo nadchodzących realiów i wartości. Im dłużej ludzkość będzie upierała się przy przestarzałych i niewydolnych systemach, tym więcej będzie bólu, cierpienia, niezrozumienia.

Także w relacjach damsko-męskich stare, patriarchalne systemy upadają z wielkim hukiem. O ile feminizm wniósł, pomimo wszystko, kilka pozytywnych wartości – o tyle ten system patriarchalny wciąż trwa. Tylko w zmienionej, hybrydowej formie.

Mamy więc zderzenie dwóch światów, dwóch modeli wartości. Wielu ludzi wciąż upiera się przy tym, co stare. Wciąż panuje kult siły, wręcz przemocy i agresji. Wciąż mówi się, jaki powinien być prawdziwy mężczyzna. A mężczyzn którzy odbiegają od schizofrenicznego ideału, marginalizuje się i ośmiesza.

Efektem zderzenia światów jest właśnie ta cała lista cech wzajemnie sprzecznych ze sobą. Z jednej strony, wciąż istnieje stary, wzięty z mroków zwierzęcych, ewolucyjnych pradziejów wzorzec. Od mężczyzn wymaga się więc: siły, twardości, wręcz brutalności, draństwa. Taki mężczyzna podnieca seksualnie.

Z drugiej strony, mamy napływ zupełnie innych, nowych i bardziej humanitarnych wartości. Choć ten napływ wciąż nie jest pełen. Mężczyzna ma więc być także: czuły, wrażliwy, wyrozumiały, dżentelmeński, szarmancki. Taki facet jednak nie podnieca seksualnie, ale zaspokaja te wyższe wartości, te wyższe dążenia i marzenia człowieka.

To jest to tragiczne rozdarcie, w którym tkwi obecnie ludzkość. Wzorce stare, zwierzęce, pierwotne – wciąż są silne, wciąż mają silną moc oddziaływania poprzez emocje, popędy, instynkty, żądze. Wartości bardziej cywilizowane są obecnie powszechnie deklarowane, nawet przez tak konserwatywne i barbarzyńskie instytucje jak kościół katolicki. A przecież jeszcze 100, ba, jeszcze 20 lat temu kościół w ogóle nie zajmował się takimi sentymentalizmami i „wrażliwostkami„.

Choć z praktyką i rzeczywistym wcielaniem tych wzorców w życie, jest duży problem. Wielu ludzi wciąż ciągnie do tego ekscytującego, acz płytkiego i pełnego cierpienia, świata pierwotnego. Ludzkość jest na takim etapie, że powinna w końcu zrozumieć, że to, co było praktykowane do tej pory – wyczerpało się, nie działa, i powoduje tylko cierpienie.

W przeciwnym wypadku lekcje życiowe jakie zawsze funduje nam Rdzeń (czyli świadomość naszej planety), będą coraz surowsze. Stąd będzie się nasilał chaos, niepewność, tendencje upadkowe. Ale tak jest zawsze przy ewolucyjnych zmianach. To, co stare i niewydolne, będzie się broniło na wszelkie sposoby. Bo ma wpływy, władzę, pieniądze.

I ta walka ortodoksów o wartości które dawno umarły, może doprowadzić świat na skraj zapaści. Zresztą już doprowadziła. Oni, np kapitaliści, mogą pociągnąć za sobą całą planetę na dno. Jednym z moich największych lęków jest powtórzenie starego i sprawdzonego scenariusza znanego z Atlantydy. Czyli planetarny krach, i sprowadzenie ludzkości z powrotem do barbarzyństwa i zwierzęcej walki o byt. Gdzie niknie metafizyka i wszelkie wyższe wartości.

W kwestii związków: wszystko cały czas zmienia się, ewoluuje. Wszystko powinno się udoskonalać i wprowadzać coraz to nowe, wyższe wartości. To samo dotyczy także relacji damsko-męskich. Ten świat relacji został opisany wzdłuż i wszerz, ale opis będzie i tak musiał być uaktualniany. Bo realia zmieniają się tak szybko, jak nigdy dotąd.

Wstęp: Jarek Kefir Czytaj dalej „Nigdy wcześniej związki nie były tak problematyczne i konfliktowe jak dziś”

Bądźmy jak główny bohater filmu „Truman show” – uwolnijmy i obudźmy się!

Bądźmy jak główny bohater filmu „Truman show” – uwolnijmy i obudźmy się!

Truman show przeslanie i metaforyTytuł tego felietonu może jest szokujący, ale taki musi być. Zawsze od Ciebie zależy, czy wybierzesz czerwoną czy niebieską pigułkę. Niczym w filmie Matrix. Ten felieton jest napisany w trybie dualnym, podwójnym. Pierwsza jego część to dobrze Wam znany, „kefirowy” styl – to suchy opis realiów życia na tym naszym ziemskim łez padole. Natomiast druga część, to nawiązanie do innego ważnego filmu z głębszym przesłaniem – Truman show. Właśnie w tej drugiej części artykułu wyjaśniam, gdzie mogłem się pomylić, gdzie było „brakujące ogniwo” mojego postrzegania świata. Czyli – przyznajmy to otwarcie – gdzie popełniłem błąd. Także proszę się nie zniechęcać po niezbyt optymistycznej pierwszej części felietonu. Jak już wspominałem, jest to zabieg celowy.

Zaczynamy…

Niebieska pigułka ignorancji jest smaczna, pokryta miłym dla podniebienia lukrem. Ma gładką powierzchnię, więc szybko przechodzi przez gardło. Jej działanie na początku jest bardzo przyjemne, łechce ego, pobudza zmysły. Ale jej owoce które widać dopiero po czasie (nieraz po latach), są zepsute, bolesne i gorzkie.

Czerwona pigułka prawdy jest obrzydliwa w smaku, często powoduje wręcz wymioty, po czym trzeba brać kolejną jej dawkę. Ma chropowatą i kanciastą powierzchnię, więc jej zażycie boli, nieraz bardzo. Ale to dopiero początek! Bowiem prawdziwe cierpienie jest wtedy, gdy czerwona pigułka prawdy zaczyna działać. Transformacja która dokonuje się w nas za jej udziałem, jest nieraz potwornie bolesna. Ten proces nazywa się „ciemną nocą zmysłów” a w nieco innym wydaniu – „ciemną nocą ducha„. Ale owoce jej działania, które pojawiają się stopniowo, powoli, nieraz po wielu latach – są wzniosłe, radosne, nadają życiu zupełnie inną wartość i jakość. Czytaj dalej „Bądźmy jak główny bohater filmu „Truman show” – uwolnijmy i obudźmy się!”